Gojawiczyńska Pola - Rajska jabłoń.pdf

(1657 KB) Pobierz
Pola Gojawiczyńska
Rajska jabłoń
894006761.007.png 894006761.008.png 894006761.009.png 894006761.010.png 894006761.001.png 894006761.002.png
Pola Gojawiczyńska
T O M P I E R W S Z Y
Strona nr 2
894006761.003.png
 
RAJSKA JABŁOŃ
Strona nr 3
894006761.004.png
 
Pola Gojawiczyńska
I I
Nowa Kwiryna przyszła na świat jesienią dwudziestego drugiego roku.
Stało się to na skutek pomyłki Romana, który zważył pewnej klientce
żądającej pół funta cukru - funt, no, powiedzmy dla ścisłości, niecały funt.
Klientka była ubogą dziewczyną o rozwichrzonej, bujnej blond fryzurze, i ta
fryzura zasłoniła twarz Romana stojącego za ladą, tak że Kwiryna na próżno
dawała mu znaki mitygujące. Cukier ów zdobyła tylko dzięki swej
przedsiębiorczości po niesłychanych staraniach i zabiegach, umyśliła go więc
zachować dla klienteli stałej i dobrze płacącej. Ale Roman nie tylko zdawał
się o tym zapominać, on posuwał się nawet do tak niebywałego roztargnienia!
Nigdy nie zwracała mu uwagi przy klientach, teraz jednak postanowiła
zapobiec szkodzie.
– Czyś ty się nie pomylił, Romanie?
– Nie. Pół funta cukru.
W głosie jego zabrzmiało coś gniewnego, to uderzyło ją i powstrzymało
dalsze pytanie. Spojrzała jeszcze raz na Romana, a potem na dziewczynę i
zacisnęła usta. Zauważyła, że byli zmieszani. W tej chwili rozległy się
uderzenia w sufit. To garbata ciotka dawała znać o posiłku. Roman powstał.
Nie jadali razem południowego posiłku, a obiad odkładano na wieczór.
Nieraz jednak przekomarzali się: kto pójdzie pierwszy? Dziś Roman powstał,
rzekł:
– Zaraz wrócę – i wyszedł.
Słyszała trzask stopnia, odgłos drzwi na górze, a potem śpieszne dreptanie
ciotki. Garbata ciotka nosiła pantofle na wysokich obcasach, aby się
podwyższyć.
Na razie nic się nie stało. Kwiryna obiecała sobie powrócić do tej sprawy.
Tego dnia odbywały się zapisy do szkoły na Nowolipkach i Kwiryna
otworzyła obydwie połowy drzwi, aby uchronić szyby od strzaskania. Co
chwila wpadał zadyszany berbeć łomocąc nowym obuwiem, z szyją
uwięzioną w sztywnym kołnierzu nowej bluzy szkolnej, z ramionami
ruchomymi niczym skrzydła wiatraka.
– Wody sodowej...
Kwiryna stojąc brzęczała szklankami:
– Z sokiem, bez? Z malinowym, cytrynowym?...
Strona nr 4
894006761.005.png
 
RAJSKA JABŁOŃ
Dziewczynki wchodziły spokojniej, po dwie, trzy i dzieliły się jedną
szklanką, ceremoniując.
– Proszę cię, skosztuj, ja i tak nie wypiję wszystkiego.
Liście akacji, gęsto przetkane złotem, pokryły skwer. Wsparci o żelazne
sztachety czekali rodzice na wynik wstępnych egzaminów. Okna szkoły
szeroko otwarte, całe pierwsze piętro nad sklepem panien Ziemskich, tchnęły
jakąś głuchą ciszą mimo licznych głów dziecinnych sterczących nad
pulpitami. Ciągle jeszcze napływały gromadki maruderów. Strzępy rozmów
wpadały do sklepu i zdawały się tu gasnąć w ciszy. Matki, trzymając mocno
w swych dłoniach dłonie dzieci, udzielają im zbawiennych rad, kładą im w
głowy:
– Nie bój się, przecież cię w szkole nie zjedzą. Nie znasz tej nauczycielki,
czy co? Ona mieszka w domu Majewskich... Ukłoń się, żebym ci nie
potrzebowała o tym przypominać. Czytaj głośno i wyraźnie. Nie zrób mi
wstydu. pamiętaj !...
Podniecone, roztaczają przed dziećmi – czy przed sobą? – oszałamiające
perspektywy:
– To nie tak jak za moich czasów, teraz jak się tylko będziesz dobrze
uczył, możesz zajść, dokąd zechcesz... Ho ho! Jeszcze ministrem
zostaniesz!...
Pod sztachetami trysnął serdeczny śmiech. Wzniósłszy oczy dostrzegła
jednak Kwiryna na twarzach oczekujących, mimo drwiny wstydliwie
skrywaną nadzieję. Prawdę powiedziawszy, każdy myślał sobie: „Hm...
dlaczegóżby nie? to jest możliwe... to nie jest nieprawdopodobieństwem”.
Panny Ziemskie, stojąc na stopniach sklepu, okazywały żywe
zainteresowanie potomstwem swych klientek.
– Czy to jest Czesio? – dziwiły się. – No, no, nigdy bym go nie poznała w
tym mundurku!... Zupełny młodzieniec!... – Chwaląc urodę, dobre
wychowanie, wzrost i wagę lub ubolewając nad mizeractwem, skarbiły sobie
względy matek, zyskując przy tym temat do rozmów wieczornych, po
zamknięciu sklepu, kiedy to, siedząc we dwie w czyściutkim pokoiku za
sklepem, wzbogacały i rozszerzały swe monotonne i samotne życie, życiem,
troskami i nadziejami innych.
Kwiryna spenetrowała wystawę mydlarni. Znów zmieniły wystawę.
Odkąd w wielu domach zaprowadzono wreszcie elektryczność, panny
Ziemskie usunęły ogromny rezerwuar z naftą, zajmujący pierwsze miejsce w
sklepie, i położyły nacisk na inne działy. Toteż wystawa stała się wystawą
jakiegoś składu, a nie mydlarni. Kwiryna dostrzegła z dala obnażoną pannę
na reklamie, z gołymi ramionami i udami, skutecznie wskazującą na
konieczność pielęgnacji ciała i urody przez kupowanie kremów, pudrów,
wody kolońskiej, soli kąpielowej, perfum. Kto by się tego był spodziewał po
Strona nr 5
894006761.006.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin