Rozdział 3.doc

(59 KB) Pobierz
Dzisiaj obudziłam się z myślą, że już jutro wyjeżdżam do Los Angeles

ROZDZIAŁ 3

J„Ostatni dzień i wyjazd” J

 

 

Dzisiaj obudziłam się z myślą, że już jutro wyjeżdżam do Los Angeles. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 6:15, ale dobrze wiedziałam, że już nie zasnę. No tak a w sumie to, czego ja mogłam się spodziewać skoro wczoraj wstałam o 12 a poszłam spać już o 20?. Powoli zczołgałam się z łóżka i skierowałam się do łazienki. Tam wzięłam długą, odprężającą kąpiel, po czym owinęłam się ręcznikiem, wyszczotkowałam dokładnie zęby i związałam włosy w dwa warkoczyki. Następnym moim celem była garderoba, tam stałam około chyba 30 minut zastanawiając się, co na siebie włożyć… W końcu mój wybór padł na zieloną sukienkę na długi rękaw, czarne leginsy do kostek i brązowe baleriny. Gdy się już ubrałam z powrotem wróciłam do łazienki, aby pomalować powieki na brązowo oraz rzęsy a potem przejechałam usta moim ulubionym truskawkowym błyszczykiem. Na końcu już moich przygotowań przejrzałam się w lustrze i wróciłam do pokoju spoglądając na zegarek. Była już 8:15, więc zaścieliłam łóżko i zasłoniłam okna, ponieważ dzisiaj przychodziła do mnie Alice z całą resztą i mamy grać w butelkę. Po tych czynnościach dokładnie oglądnęłam swój pokój i musiałam stwierdzić, że było w nim czysto. Postanowiłam w końcu zejść na dół i coś zjeść. Ku mojemu zaskoczeniu w jadalni siedzieli moi rodzice, co bardzo mnie ucieszyło. Stół był już nakryty do śniadania, więc szybko usiadłam na swoim miejscu i powiedziałam:

-Dzień dobry!- i uśmiechnęłam się słodko. Tata szybko odłożył gazetę i odpowiedział:

-Dzień dobry córeczko- posłał mi ten sam słodki uśmiech, ale byłam pewna, ze mój wyszedł lepiej. J

-O której dzisiaj wychodzicie?- Zapytałam z ciekawości, ponieważ zawsze tata wychodził już o 6 rano a mama o 8.

-Dziś oboje wychodzimy o 10.- Teraz mama zabrała pierwszy raz dzisiaj głos. Kiedy zjadłam już śniadanie, wstałam od stołu, podziękowałam i pocałowałam rodziców w policzek. Po tym pobiegłam do swojego pokoju. Gdy już do niego dotarłam, chwyciłam telefon, wyszłam na balkon i napisałam sms do Alice:

Hej All! J Za ile wpadniecie?

Długo nie musiałam czekać na reakcję z jej strony, bo już po dwóch minutach dostałam odpowiedź.

Cześć Bells! Hmm za około 10 minut? J

Szybko wystukałam odpowiedź:

Jasne. Czekam. Pa J

Miałam ochotę skakać z radości, gdyż uświadomiłam sobie, że razem z Nimi przyjedzie mój zielonooki anioł… Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zbiegłam na dół do kuchni.

-Heidi zaniosłabyś proszę do mojego pokoju 6 szklanek, ciasteczka i coś do picia?

-Jasne- uśmiechnęłam się tylko do niej i już po chwili kobieta wchodziła do góry po schodach z tacą. Stanęłam przy oknie opierając się o blat i wyczekiwałam dzwonka. Nareszcie!!! Po około 5 minutach czekania mój upragniony dzwonek zadzwonił. Pobiegłam otworzyć drzwi.

-Cześć Bell- powiedziała jako pierwsza All. Podeszła pocałowała mnie w policzek i w ten również sposób przywitałam się z każdym po kolei, po czym zaprowadziłam ich wszystkich do siebie na górę. Kiedy już wszyscy byliśmy u mnie usiedliśmy w kółku na dywanie. Siedziałam pomiędzy All i Rose a naprzeciwko mnie siedział Edward.

-Ok., To ja zaczynam-, po czym zakręciłam energicznie butelką. Wypadło na Jaspera… uśmiechnęłam się chytrze i długo się nie zastanawiając:

-Jasper masz wyjść na balkon i wykrzyczeć, że kochasz Alice.

Jazz wstał, odsłonił drzwi i wyszedł na balkon, podszedł do barierki i:

-Kocham jak wariat Alice Cullen- po czym wrócił, zasłonił za sobą drzwi i usiadł na swoim miejscu. Teraz była jego kolej na kręcenie, więc powtarzałam tylko w myślach „Tylko nie na mnie. Tylko nie na mnie”, ale oczywiście nadzieja matką głupich… Spojrzałam na Niego błagalnym wzrokiem, a on się tylko uśmiechnął szeroko i powiedział:

-Podejdź do Edwarda i namiętnie go pocałuj.- Wszyscy się na Niego spojrzeli, ale ja zanurzyłam się w zielonych tęczówkach, które za chwilę miałam pocałować… Ostatni raz spojrzałam na Jazz’ a, wstałam i uklękłam koło mojego anioła. Rękoma delikatnie złapałam go za brodę, aby spojrzał na mnie i gdy miałam już pewność, że to robi zaczęłam się zbliżać. 30, 20, 10, 5 i zero centymetrów. Nasze usta się złączyły a on osłupiał. Miał takie miękkie i słodkie wargi… Niechętnie, chociaż tego nie pokazałam oderwałam się od mojego anioła i wróciłam na miejsce mówiąc:

-Zemszczę się Jazz.- Już nic więcej nie mówiąc zakręciłam. Tym razem wypadło na Emmeta. Hmm co by mu tu wymyślić. Już wiem! Muszę się zemścić za te wszystkie głupie docinki z Jego strony.

-Em, zamknij oczy.- Wykonał szybko moje polecenie a ja wstałam, podeszłam do kubeczka z lodem do soków, chwyciłam trzy kostki, podeszłam do Niego od tyłu i wrzuciłam mu je za koszulkę. Misiek od razu się zerwał i zaczął skakać po pokoju krzycząc:

-Niech mi to ktoś wyciągnie!- Nikt mu jednak nie pomógł, bo zamiast tego każdy się zwijał ze śmiechu. Jedna kostka chyba wpadła mu do spodni, ponieważ zaczął się macać po tyłku. Gdy kostki lodu się już rozpuściły, podszedł do mnie i przerzucił mnie sobie przez ramię:

-Orzesz Ty mała- mówiąc to wyszedł na balkon a ja zaczęłam się śmiać, żeby mnie postawił. Chwilę po tym byłam na Jego wyciągniętych już rękach za balkonem. Nie zastanawiając się w ogóle nad tym, co mówię, powiedziałam:

-Puść mnie!- i dopiero teraz sobie uświadomiłam, że jestem po za balkonem. Cholera!

-Ok. puszczę Cię.-I już nic nie mówiąc zrobił to, co powiedział. Po chwili wpadłam do basenu. Szybko, cała mokra wyszłam z basenu i pobiegłam z powrotem do pokoju.

-Teraz przesadziłeś!- Wysyczałam na Niego przez zaciśnięte zęby i poszłam do garderoby a razem ze mną Rose i Alice. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i… wyglądałam po prostu fatalnie! Miałam rozmazany makijaż i byłam cała mokra.

-Spokojnie Bells. Zaraz doprowadzimy Cię do porządku. I nie przejmuj się nim on po prostu taki jest.- Powiedziała All. Natomiast Rose zrobiło się chyba głupio, bo w końcu to jej chłopak wrzucił mnie do basenu, więc po chwili wróciła do nich i zaczęła krzyczeć na Emma.

-Ty idioto!- Tylko tyle zdążyłyśmy z Alice usłyszeć, bo potem poszłyśmy do łazienki. Alice pomogła mi się doprowadzić do porządku i po chwili z powrotem wróciłyśmy do pokoju. Byłam na Niego wściekła, gdy niespodziewanie podszedł do mnie i powiedział z miną słodkiego kociaka:

-Przepraszam Bello. Przykro mi.- Uśmiechnęłam się tylko do Niego na znak, że przyjęłam przeprosiny i z powrotem usiedliśmy w kółku. Graliśmy tak jeszcze do około 16 aż nagle powiedziała All:

-My musimy się już zbierać, trzeba się na jutro jeszcze spakować. A Ty Bello musisz się jeszcze pożegnać z rodzicami.

-Przyjedziemy jutro po Ciebie naszym samochodem, ale nie przejmuj się Twój samochodzik będzie tam dostarczony.- Dokończyła za nią Rose.

-Ok. To do jutra.- Po czym zeszliśmy na dół i pożegnaliśmy się całusem w policzek. Kiedy drzwi się za Nimi zamknęły, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Jednak nawet nie zajęłam się jego oglądaniem, bo przypominałam sobie jak to dzisiaj pocałowałam te piękne, słodkie wargi mojego anioła. Myślałam tak o nim dość długo, póki nie usłyszałam, że mama wróciła z pracy i siada obok mnie na kanapie.

-Musimy poważnie porozmawiać- oznajmiła mi.

-Więc, o co chodzi?- Odpowiedziałam jej swobodnym tonem i wyłączyłam telewizor. Jej wyraz twarzy zrobił się bardzo poważny tak samo jak jej ton:

-O to, co Cię czeka jutro i w ogóle o tym wszystkim.

-Więc?- Zapytałam od razu, bo musiałam się jeszcze spakować:

-A, więc chodzi o to, że masz dzwonić codziennie, tymczasem ja i tata będziemy śledzić Twoją karierę w gazetach i telewizji. A po za tym jest jeszcze jedna sprawa… Ty masz 17 lat i będziesz mieszkać razem z przyjaciółmi w jednym domku tzn. z 3 chłopców.- Wiedziałam jak robi się czerwona, więc postanowiłam jej pomóc:

-Mamo spokojnie nic z tych rzeczy. Ja jadę robić tam karierę a nie umawiać się na randki a tak w ogóle to wszyscy chłopcy mają dziewczynę. Emmet chodzi z Rose a Jasper z Allice- ups no tak tylko żeby sobie nie przypomniała o Edwardzie. Proszę…

-A Edward?- kurde ta to zawsze musi za dużo pamiętać.

-Edward taki nie jest. On po prostu jest miły, szarmancki, dobrze wychowany- mogłabym tak wymieniać długo, ale przerwał mi głos mamy:

-Dobrze kochanie, ufam Ci.- Gdy na nią spojrzałam patrzyła się na mnie z taką troską i miłością. Przytuliłam mamę najmocniej jak tylko potrafiłam a ona kontynuowała:

-Pamiętaj skarbie, zawsze jest u Nas w domu miejsce dla Ciebie, Twój pokój nie zostanie naruszony. Zawsze możesz tu wrócić albo, chociaż przyjechać na kilka dni.- Skończyła, a ja dopiero teraz poczułam jak łzy spływają mi po policzkach.

-Będę pamiętać mamuś. Obiecuję- oderwałam się od niej i skierowałam się w stronę schodów do góry:

-Idę się spakować, bo jutro wyjeżdżam.- Po tych słowach pobiegłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam trzy ogromne walizki na łóżko i zaczęłam się pakować. Do jednej włożyłam same ubrania, chociaż dobrze wiedziała, że na miejscu dziewczyny i tak mnie wyciągną na zakupy, do drugiej buty a do trzeciej kosmetyczki, pamiętnik i kilka moich ulubionych książek. Kiedy wszystkie walizki były już zapełnione wzięłam swoją torbę podręczną i wpakowałam do niej: aparat, telefon, mp4, zdjęcie moje i rodziców oraz portfel, ale najpierw się upewniłam czy są w nim moje karty kredytowe i gotówka. Gdy upewniłam się, że wszystko już ma spakowane krzyknęłam:

-Tato! Mógłbyś tu przyjść?- Dobrze wiedziałam, że tata jest już w domu od ponad 30 minut.

-Już idę córeczko.- Kiedy dotarł już do mojego pokoju spytał:

-Co mam wziąć?

-Te trzy walizki.- Wiedziałam, że da sobie radę, więc poszłam do łazienki, wziąć długą relaksującą kąpiel i potem położyłam się spać.

 

 

Rano obudził mnie dźwięk budzika, szybko go wyłączyłam i pobiegłam do łazienki. Po porannej toalecie, spięłam włosy w koński ogon, delikatnie się pomalowałam i poszłam do garderoby ubrać się w to, co wczoraj razem z dziewczynami wybrałyśmy. Nasz wybór padł na dżinsowe rurki, brązowy T-shirt, dżinsową kurtkę i brązowe szpilki z odkrytymi palcami. Po wyjściu z garderoby, wzięłam swoją torbę i zbiegłam na dół. Według zegarka stojącego w jadalni miałam jeszcze 40 minut. Bo mieli po mnie przyjechać o 10 a samolot mamy o 11:30.

Z zegarka przeniosłam wzrok na smutną mamę siedzącą przy stole.

-Mamuś a Ty, co taka od rana już smutna?

-A, z czego mam się cieszyć?- Usiadłam obok niej na krześle przy moim nakryciu do śniadania i powiedziałam. Chciałam ją jak najbardziej pocieszyć:

-Choćby z tego, że Twoja córeczka jest szczęśliwa, będzie robić karierę i spełni swoje marzenia.- w odpowiedzi uśmiechnęła się do mnie i tak cały czas rozmawiałyśmy ze sobą dopóki nie przerwał nam dzwonek do drzwi. Zerwałam się od stołu i pobiegłam otworzyć:

-Hejka! Wejdźcie. Zaraz możemy ruszać.- w tym czasie, kiedy chłopcy wynosili moje walizki, pożegnałam się z mamą:

-Kochanie pamiętaj, ze jak będziecie już na miejscu masz zadzwonić i będę bardzo za Tobą tęsknić!

-Ok., Zadzwonię. A Ty nie rób nic głupiego i dbaj o tatę.- Pocałowałyśmy się jeszcze w policzek, po czym chwyciłam swoją torbę i wyszłam. Kiedy miałam już wsiąść do samochodu, obejrzałam się ostatni raz za sobą na mój dom…

Jechałam razem z Edwardem, All i Jasperem. Natomiast Rose i Emm jechali osobnym samochodem. Całą drogę na lotnisko śmialiśmy się i gadaliśmy a ja, co chwilę zerkałam na Edwarda a on na mnie. W końcu Jasper tego nie wytrzymał:

-Ed, mógłbyś patrzeć na drogę a nie na Bellę?- Powiedział i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. W takiej atmosferze dojechaliśmy na lotnisko. Kiedy czekaliśmy na odprawę zapytałam:

-Kto jest waszym agentem i tak dalej?

-Nasi rodzice: Carlise i Esme.- odpowiedziała mi All.

-Aa to fajnie.- i po chwili dodałam- Chyba powinniśmy się już udać na odprawę, przed Nami długi lot.

-Taa- odpowiedzieli wszyscy razem, na co zaczęliśmy się znowu śmiać. Kiedy minął nam już kolejny napad śmiechu udaliśmy się w stronę naszego samolotu. Kiedy już do Niego wsiedliśmy, ja siedziałam obok mojego anioła, przed Nami Rose i Emmet, natomiast za All i Jazz.  Edward podczas drogi opowiadał mi dużo o ich rodzicach i o LA, cały czas się do mnie uśmiechając. Nie wiem ile tak rozmawialiśmy, ale w pewnym momencie powieki były już ciężkie i się zamknęły. Odpłynęłam w krainę snów o moim aniele.

Poczułam jak ktoś mnie unosi, więc szybko otworzyłam oczy. Okazało się, że jestem już w środku na lotnisku na rękach u Edwarda.

-Postaw mnie.- Powiedziałam a on tylko w odpowiedzi uśmiechnął się do mnie łobuzersko i pokiwał głową. Po chwili już byłam na nogach jednak szybko się okazało, że to nie był dobry wybór, ponieważ zakręciło mi się w głowie i w ostatniej chwili Edward złapał mnie znów w swoje ramiona. Trzymał mnie tak przez chwilę dopóki się nie odezwałam:

-Wszystko już dobrze, możesz mnie puścić i dziękuje.- Posłałam mu szeroki uśmiech i poszłam dogonić dziewczyny. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz powiedziałam:

-Ale tu ładnie- natomiast w tym czasie, co ja z dziewczynami gadałyśmy, chłopcy targali nasze walizki:

-Więcej nie można było wziąć już tych walizek?- Zapytali chłopacy równocześnie, na co my się zaśmiałyśmy i odpowiedziałyśmy chórem:

-Niee- co u Nas wszystkich wywołało jeszcze większy napad śmiechu. Po chwili już widziałam cel naszej wędrówki, był nim czarny durzy mercedes a przy nim stały dwie osoby- kobieta i mężczyzna.

-Boże, chłopcy, kto Wam dał tyle walizek?- Zapytała z przerażeniem kobieta o brązowych włosach. Po czym dodała:

-Carlisl pomóż im- mężczyzna nic nie mówiąc poszedł zrobić to, co nakazała mu kobieta. Następnie podeszła do All i Rose i je mocno uściskała.

-Esme, to jest nasza nowa wokalistka Bella. Bello to Esme- powiedziała dumnie Rose a kobieta podeszła do mnie i przytuliła tak samo przyjaźnie jak dziewczyny. Po chwili doszedł do Nas mężczyzna z dwoma walizkami.

-Carlisl to jest Bella. Bello to Carlisl.- tym razem przedstawiła Nas sobie All.

-Dzień dobry panu.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.

-Bello, mów mi po prostu po imieniu.- Podał mi rękę a ja ją uścisnęłam.

-Mi również mów po prostu Esme.- Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Po chwili podeszli do Nas chłopcy:

-No, w końcu wszystkie walizki w samochodzie. – Razem z dziewczynami zaczęłam się śmiać a chłopcy patrzyli na Nas jak na idiotki. W końcu powiedziałyśmy chórem:

-Jeszcze bagaż podręczny!- Rose podała swój dla Emmeta, All dla Jazz’a, Esme dla Carlisla a ja dla Edwarda. Cała ich czwórka patrzyła na Nas błagalnie, ale w końcu ruszyli w stronę samochodu. Natomiast my pękałyśmy ze śmiechu. W końcu wsiedliśmy do samochodu.

 

Kiedy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że oni również mieszkają w środku lasu, tak jak ja w Forks… Gdy byliśmy już na miejscu, dziewczyny oprowadziły mnie po domu i wskazały mój nowy pokój. Okazało się, ze mieszkam naprzeciwko Edwarda, z czego się bardzo ucieszyłam a pomiędzy All i Rose. Mój anioł wniósł moje walizki do pokoju, po czym życzył mi dobrej nocy i wyszedł. Po rozpakowaniu się, rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu. Pokój był duży i biały, miał meble koloru jasnego drewna a do tego wielkie łóżko. Wzięłam z szuflady pidżamę i poszłam do łazienki. Po toalecie wieczornej położyłam się do łóżko, ponieważ byłam już zmęczona dzisiejszym dniem i pogrążyłam się w śnie.

 

 

Serdecznie dziękuje za przeczytanie mojego rozdziału!

Proszę Was o pozostawienie komentarza po sobie, gdyż jest on dla mnie bardzo ważny!

Pozdrawiam cieplutko J

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin