Cecily von Ziegesar - Plotkara 09 - Tylko w Twoich snach.doc

(1112 KB) Pobierz
A

Cecily von Ziegesar

TYLKO W TWOICH SNACH

plotkara 9

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

To prawdziwa Alicja w Krainie Czarów, a jej wygląd i za­chowanie są udanym połączeniem Królowej Kier i Flaminga.

Truman Capote

*

*

tematy    ◄    wstecz    dalej    ►    wyślij pytanie    odpowiedź

Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwisko oraz wydarzenia zostały zmienione lub skrócone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.

 

hej, ludzie!

 

Lato zaczęto się jakieś pięć minut temu, a już miejskie chodniki mają po sto stopni. Dzięki Bogu wreszcie możemy cisnąć w kąt sfatygowane, paskudne biało - granatowe mundurki szkolne - i to na dobre. Chyba że reakty­wujemy je na pierwsze studenckie przyjęcie Halloween. Spódniczki w szkocką kratę doprowadzają facetów do szaleństwa!

 

Mamy za sobą ciężkie cztery lata liceum, To nie lada wysi­łek, połączyć imprezowanie, zakupy, naukę, imprezowanie i zakupy. I to z takim wdziękiem i stylem, żeby wylądować w lvy League. No, ale nam się udało, mamy świadectwa - i prezenty na ukończenie szkoły (brum, brum!) - na dowód.

 

Na wypadek gdybyście przespali cały rok, informuję, że my to dzieciaki, które bawią się równie intensywnie jak kupu­ją. A teraz, gdy mamy nową fantastyczną letnią garderobę, czas się poważnie zabawić. Znacie nas i powiedzmy sobie szczerze: chcielibyście być jednym z nas. My to dziewczy­ny spacerujące po Manhattanie w świeżutkich plażówkach Marni i klapkach Jimmy'ego Choo. Zniszczą się? Co z tego?

My to chłopcy na dachu Metropolitan Opera. Opaleni po feriach zimowych na Karaibach, sączymy gin z tonikiem ze srebrnych piersiówek. Nadeszło lato i koniec z bzdurami typu testy i egzaminy. Najbliższe miesiące wypełnią same przyjemności: miłość, seks, stawa i niesława. A skoro o tym mowa...

 

NAJSŁYNNIEJSZA DZIEWCZYNA W MIEŚCIE STANIE SIĘ JESZCZE BARDZIEJ SŁAWNA

 

Już teraz jest lokalną legendą, ale zanosi się na to, że bę­dzie jeszcze bardziej sławna. Powiedzmy, okładki w „Vanity Fair” i czerwone dywany na premierach filmowych? Na to wygląda, bo S zdobyła jedyną wakacyjną pracę, o którą warto się starać - zagra główną rolę w hollywoodzkim fil­mie, w reżyserii być może niepoczytalnego łajdaka, Kena Mogula, a jej partnerem będzie cudowny megagwiazdor T. Słodki ze złotym zarostem. Znając życie i przeszłość S, T będzie jej partnerem także poza ekranem. Niektóre to mają szczęście.

 

Choć wszyscy byli przekonani, że do tej roli wręcz stworzo­na jest B, ona sama chyba już się pogodziła, że znowu prze­grała z najlepszą przyjaciółką. Może już do tego przywykła, a może za bardzo pochłaniają ją igraszki między przeście­radłami z egipskiej bawełny w londyńskim hotelu Claridge, ze smakowitym nowym chłopakiem. Tak jest. Jej błyska­wiczny romans z uroczym angielskim dżentelmenem, lor­dem M zmienił miejsce akcji - z parnego Nowego Jorku na elegancki Londyn. Domyślam się, że dobrze wykorzystują hotelowy apartament B. Co prawda mówi się, że rezydencja lorda M jest jeszcze piękniejsza, niż hotel Claridge - o ile to w ogóle możliwe - więc dlaczego nie mieszka u niego?

Wkrótce się dowiemy, Wiadomości o jej eskapadach już do nas docierają zza oceanu.

 

Do miasta docierają także skandaliczne wieści o naszym ulubieńcu, wiecznie upalonym i wiecznie pięknym N, choć on wyjechał znacznie bliżej, do rozkochanego w le­cie Hamptons. Przechodzi ciężkie chwile na Long Island po tym żałosnym epizodzie z kradzieżą viagry trenerowi - mało brakowało, a nie skończyłby szkoły. W każdym razie teraz jest już opalony i wiecznie spocony od reperowania dachu na domku trenera. Mieszkanki okolicznych wiosek podobno przejeżdżają tamtędy niby przypadkiem tylko po to, żeby go zobaczyć bez koszuli. Tymczasem tutaj, z tej strony Long Island - na Brooklynie, jakby ktoś nie wiedział - widziano V rozkoszującą się pozostałościami krótkiego okresu, gdy mieszkała z nią B. Witaj, czarna suknio Diane von Furstenberg! Tylko B mogłaby zostawić coś takiego jak starą szczoteczkę do zębów. Nie wiadomo, czy V miała romans z obojgiem przyrodniego rodzeństwa, ale i A, i B ruszyli dalej. Dosłownie. Z tego, co ostatnio słyszałam, A związał się z wytatuowaną tancerką brzucha w Austin w Teksasie, która ma dwa szczeniaki bokserki. Dzięki Bogu za D - widziano go, jak włóczy się po mieście z obłędem w oku, jak turysta. Wygląda jak człowiek ogarnięty nostal­gią na myśl o jesiennym wyjeździe na zachód.

 

Wasze e maile

 

P: Droga Plotkaro

Bytem właśnie na lotnisku Heathrow - wybieram się do okropnej szkoły z internatem, na którą tego lata uparli się moi rodzice - i kogo nagle widzę jak nie B, czyli dziewczynę moich marzeń. Myślałem, że moje problemy się skończyły, ale przyjechałem do szkoły i dowiedziałem się trzech bardzo niepokojących rze­czy:

1. Nie dość, że B się spotyka jakimś angielskim dup­kiem, ona jest z nim zaręczona.

2. A on już jest zaręczony z inną.

I najbardziej szalone z tego wszystkiego:

3. Lord de Dupek nie zaspokaja potrzeb B, jeśli wiesz, co mam na myśli. Może za bardzo go wyczer­pują spotkania z narzeczoną?

 

Pomóż nieszczęśnikowi. Oszaleję, jeśli nie spotkam zaraz dziewczyny, która wie, czym się różni futbol amerykański od piłki nożnej. A może B znowu jest wolna?

 

PS. Ja mogę całą noc.

 

O: Mój drogi

Nie wiem, jak to jest w Anglii, ale tu w Stanach sie­demnaście lat to stanowczo za mało na ślub. Rany, przecież jeszcze nawet nie znamy współlokatorów z akademika! Spokojnie. Nic nie trwa wiecznie

Plotkara

PS. Całą noc, co? A jak wyglądasz?

 

P: Droga Plotkaro

Kosztowało mnie to mnóstwo błagań i próśb, ale w końcu namówiłam ojca i wynajął domek w Southampton dla mnie i moich znajomych. Jesteśmy tu, ale nie ma nikogo więcej. Co się dzieje?

Brak Seksu na Plaży

 

O: Droga BSNP

Jeśli już musisz wiedzieć, zbyt wczesny przyjazd do Hamptons to oznaka... cóż, złego gustu, chyba że musisz tam być, jak niektórzy moi znajomi. A skoro już jesteś, rozkręć imprezę! Masz do dyspozycji cały dom - wykorzystaj prześcieradła jako togi i wczuj się w atmosferę uniwersytetu!

Plotkara

 

Na celowniku

 

B oskarża pracownika linii lotniczych Virgin Atlantic, że ukradł jedne z jej licznych koronkowych stringów Cosabella z torby Turni. Tak to jest, jak się lata rejsowymi samo­lotami! S czyta - Czyta? Ej, rok szkolny się już skończył! - Sfatygowany egzemplarz Śniadania u Tiffany'ego na za­cienionej ławce w Central Parku. Na pewno będzie to kie­dyś wspominała w wywiadach. Spocony N pedałuje przez East Hampton na wiekowym czerwonym rowerze. A gdzie się podział range rover? V w Bonita, malutkiej, tradycyj­nej meksykańskiej knajpce w Williamsburgu, prosi kelne­ra, żeby wytarł stolik, zanim przy nim usiądzie. Może na­prawdę nauczyła się czegoś od B. D godzinami jeździ w tę i z powrotem West End Avenue - niby gdzie ma zaparko­wać gigantycznego błękitnego buicka, którego dostał na zakończenie szkoły?

 

To na razie tyle. Spadam stąd. Jakby nie było, nie trzeba być matematycznym geniuszem w drodze do Massachu­setts Institute of Technology, żeby wiedzieć, że lato ma tylko jedenaście tygodni, zaledwie siedemdziesiąt siedem dni, zanim trzeba się będzie zająć innymi sprawami, takimi jak wybór akademika, przedmiotu głównego (na przykład projektowania mody), czy fakultatywnym romansem z profesorem literatury angielskiej - słodziutkim pod tweedową marynarką i muszką. Ale nie uprzedzajmy faktów; na dwo­rze jest gorąco i temperatura ciągle rośnie. Że już nie wspo­mnę o słodkich dziewczynach w bikini w groszki i chłopa­kach w pastelowych szortach. Lato, bez zasad i planów, to idealna pora, by się źle zachowywać. W tej chwili zabieram moje nowe jasnoróżowe okulary słoneczne Gucciego, fran­cuskie wydanie „Elle”, krem do opalania Guerlaina, fak­tor 45, rozkoszny turkusowo - pomarańczowy ręcznik Missoni i idę do parku. Gdzie dokładnie? Chcielibyście wiedzieć!

Wiecie, że mnie kochacie,

plotkara

nowożeńcy

- Dzień dobry pani! - zaświergotał kobiecy glos z ultrabrytyjskim akcentem.

Blair Waldorf z westchnieniem przewróciła się na bok. Od jej przyjazdu do Londynu minęły już trzy dni, ale nadal nie uporała się ze zmianą czasu. Nie szkodzi; to i tak niewy­górowana cena za szansę na spotkanie z nowym chłopakiem, filmowo przystojnym, najprawdziwszym angielskim arysto­kratą, lordem Mareusem.

Wendy. jedna z trzech pokojówek, które przez całą dobę dbały o apartament Blair w hotelu Claridge. zastukała obcasa­mi na jasnym parkiecie i postawiła ciężką mahoniową tacę na ogromnym łożu. Było tak duże, że Blair podzieliła je na cztery części: jedna do spania, jedna do jedzenia, jedna do oglądania telewizji i wreszcie ostatnia - do uprawiania seksu. Póki co, Z tej nie korzystała ani razu. Wendy rozsunęła grube brązowe zasłony i cały apartament zalało światło słońca. Odbijało się Od złoconego sufitu i luster na toaletce.

- Au! - syknęła Blair i zakryła sobie oczy jedną z wielkich puchowych poduszek.

- Śniadanie zgodnie z pani życzeniem, panno Waldorf - oznajmiła Wendy i uniosła srebrną przykrywę z tacy, prezentując obrzydliwą wodnistą jajecznice, ogromne tłuste kiełbaski i du­szone pomidory.

Klasyczne angielskie śniadanie. Tak...

Blair wygładziła zmierzwione kasztanowe włosy, wyrów­nała ramiączka miękkiej różowej koszulki Hanro, którą włoży­ła na noc. Jedzenie wyglądało okropnie, ale pachniało smako­wicie. No cóż, w końcu zasłużyła na małą przyjemność, może nie? Wczoraj bardzo zgłodniała, zwiedzając Londyn.

O ile buszowanie u Harrodsa, Harveya Nicholsa i w Whistles można nazwać zwiedzaniem.

- Proszę bardzo, pani gazeta. - Wendy szarmanckim ges­tem położyła na tacy International Herald Tribune. Blair po­prosiła, żeby codziennie dostarczano jej gazetę, gdy meldowa­ła się w hotelu. Jakby nie było, studentka Yale musi wiedzieć, co się dzieje na świecie. Co z tego, że jeszcze nie zabrała się do czytania?

- Czy to wszystko? - zapytała Wendy niewinnie.

Blair skinęła głową. Pokojówka poszła do saloniku. Bla­ir nadziała wielką kiełbasę na widelec i przebiegła wzrokiem pierwszą stronę, ale drobny druk i rzeczowe fotografie były tak nudne, że nie mogła się skupić. Dotychczas jedyną gazetą, jaką czytała, był dział mody w niedzielnym dodatku do New York Timesa, no i kronika towarzyska, w której szukała zdjęć znajomych twarzy. Właściwie dlaczego kobieta światowa, jak ona, ma sobie zawracać głowę wiadomościami ze świata? W końcu ona je tworzy, nie czyta.

Blair zawsze była impulsywna, ale to Markus wpadł na pomysł, aby przyjechała do Londynu. Był to jego prezent na zakończenie szkoły, oczywiście oprócz szalenie ekstrawagan­ckich kolczyków Bvlgari. Blair wyobrażała sobie, że spędzą długie deszczowe tygodnie w jego średniowiecznym kamien­nym zamczysku. A z łóżka będą wychodzić tylko po to, żeby obgryźć udziec barani czy inną przekąskę, którą przyniosą im z prymitywnej, lecz świetnie zaopatrzonej zamkowej kuchni, Ale Marcus niemal cale dnie spędzał w firmie ojca i jedyne na co znalazł czas. to na lunch i szybki całus.

Cisnęła gazetę na podłogę i poszukała wzrokiem brytyj­skiego wydania Vogue” - zaopatrzyła się we wszystkie an­gielskie czasopisma, żeby wiedzieć, co i gdzie kupować. Wte­dy rozdzwonił się jej nowy telefon Vertu. Tylko jeden człowiek znał jej londyński numer.

- Halo? - zaczęła na tyle seksownie, na ile to możliwe z jajecznicą w ustach.

- Kochanie - Marcus Beaton - Rhodes przywitał ją z uro­czym brytyjskim akcentem. - Zaraz wpadnę. Chciałem się tyl­ko upewnić, że nie śpisz.

- Nie, nie! - Blair nie zdołała ukryć podniecenia. Ostatnie dwie noce spędziła sama i była już tak napalona, że hormony atakowały jej rozum. Nie pojmowała, jakim cudem zaszli tak daleko, ani razu tego nie robiąc. Czyżby wreszcie szansa na poranne tête à tête bez majtek?

- Doskonale - ciągnął rozbrajająco bezpośrednio. - Zaraz będę. I mam niespodziankę.

Niespodzianka! Blair kręciło się w głowie, gdy odkładała słuchawkę. Właśnie takiego telefonu było trzeba, żeby wyciąg­nąć ją z łóżka. Pobiegła do łazienki, rozbierając się po drodze. Czyżby róże i kawior? Mrożony szampan i ostrygi? Trochę za wcześnie na coś takiego, ale w końcu ostatnio dostała perło­we kolczyki od Bvlgari, że złotymi literkami B. To na pewno będzie coś extra. Równie ekskluzywny dowód jego wiecznej miłości? W Nowym Jorku wszyscy skręcali się z zazdrości, że ma takiego cudownego chłopaka, stąd plotki, że Marcus jest już zaręczony. Istnieje tylko jeden sposób, żeby raz na zawsze rozprawić się z tym głupim gadaniem. Musi wrócić do Nowego Jorku z pierścionkiem zaręczynowym na palcu. Najlepiej z nieskazitelnym czterokaratowym brylantem, choć pierś...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin