[2002] Steve Harvey Radio Interview.rtf

(25 KB) Pobierz

8 MARCA 2002 ROKU MICHAEL ZADZWONIŁ DO STACJI RADIOWEJ 100.3 THE BEAT LA W LOS ANGELES W KALIFORNII. PONIŻEJ ZNAJDUJE SIĘ ZAPIS WYWIADU.

 

 

Steve Harvey: To najlepszy telefon, jaki kiedykolwiek zadzwonił w naszej stacji. Lepszy nawet od tego od prezydenta Clintona. Panie i panowie, przy telefonie, okażcie oklaskami swoją miłość, dla Króla Popu, Michaela Jacksona. Nie słyszysz... nie słyszysz mnie... myślisz, że kłamię... nie rozumiesz... uważaj na to, co mówię... hej, Mike?

 

Michael: Steve?

 

Steve: Jak się masz?

 

Michael: Wow... jak ty się masz?

 

Steve: Co tam? Jak się czujesz?

 

Michael: Poszedłem wczoraj wcześniej spać, żebym mógł tak wcześnie wstać i porozmawiać z tobą. Jestem twoim wielkim fanem.

 

Steve: Hej, stary.

 

Michael: Mówiłem ci, widziałem twój program „The Kings of Comedy”, parodiowałeś Titanica – to była chyba najzabawniejsza rzecz, jaką w życiu widziałem.... niesamowite

 

Steve: [śmiech] Um, spotkaliśmy się z Michaelem, uh...

 

Michael: Taa, w mojej przyczepie.

 

Steve: Na planie 'Rock my world'

 

Michael: Tak.

 

Steve: Tak, w tym roku... sam mnie zaprosił. A ja nawet nikomu nie pisnąłem ani słowa, bo uważałem to za naszą tajemnicę, rozumiesz. Nie zamierzam, wiesz: „wow, byłem w przyczepie Michaela Jacksona”... po prostu, kumpel zaprosił mnie do swojej przyczepy i poznałem jego dzieci. Wspaniałe dzieci... Michael, masz wspaniałe dzieci.

 

Michael: Bardzo ci dziękuję.

 

Steve: Pozwolisz mi na komplement? Twoje dzieci nie zachowywały się jak bogate dzieciaki.

 

Michael: Ok... [śmieje się, zawstydzony]

 

Steve: Wiesz, o co mi chodzi? Są bardzo dobrze wychowane, bardzo uprzejme. Grałem w piłkę z twoim młodszym synem. Człowieku, on nie miał dość. Ciągle rzucał do mnie piłką. Po chwili spodobało mi się to. Powiedziałem, dobra mały Prince, masz...

 

Michael: [śmiech]

 

Steve: Zaraz ci rzucę... - łap! … Mike?

 

Michael: Tak...?

 

Steve: Nawet nie wiesz, jakie to dla nas wyróżnienie w The Beat [ten telefon od ciebie]

 

Michael: O, niech cię Bóg błogosławi, naprawdę masz talent. Jesteś niesamowity... i zabawny. Rany, naprawdę, krzyczałem [ze śmiechu], kiedy oglądałem twój gag, ciągle go oglądam...

 

Steve: [śmiech]

 

Michael: [śmiech]

 

Steve:... ten koleś jest zabawny, kiedy byliśmy w tej jego przyczepie...

Naprawdę, naprawdę w tym biznesie są mili ludzie... naprawdę mili ludzie.... i coś ci powiem, mam coś dla ciebie. Rozmawiałem z twoją osobistą asystentką, wydałem właśnie nowe DVD, wyślę ci jedno. Jeszcze dziś do ciebie dotrze.

 

Michael: Wow! Super! Dzięki.

 

Steve:... Stary, stary... to ja Ci dziękuję Mike. Mike Jackson przy telefonie! Nawet nie wiem, o co zapytać...

Hey, Mike, już wiem!

 

Michael: Tak?

 

Steve: Pozwól na takie pytanie. O występ na koncercie z okazji 30 rocznicy pracy scenicznej. Występując z braćmi na scenie, wzruszyłeś się? Bo jest tam taki fragment, kiedy śpiewasz, klękasz, zostajesz w takiej pozycji, a twoi bracia patrzyli na ciebie, jakby mówiąc 'OK Mike, daj spokój'. To było prawdziwe?

 

Michael: To zawsze jest prawdziwe... kiedy zbliża się ta chwila, staram się nie płakać – ale zwykle właśnie płaczę. Wszystko to przypomina mi, wiesz, czasy, kiedy byliśmy jeszcze maluchami, później dziećmi. To uznanie i sława, które nas otaczały... a to... to wszystko dar Boga, to tak szybko przeminęło

 

Steve: Ah, tak...

 

Michael: Tak szybko minęło... to prawdziwe błogosławieństwo. Załamuję się i płaczę właśnie w tej chwili... Staram się nie pokazać tego publiczności, ale nic nie mogę poradzić. Rozumiesz?

 

Steve: Tak. Zresztą, widziałem to i pomyślałem, że to prawdziwe emocje. Myślę, uh, myślę, że kiedy ludzie zobaczą to w tobie, wiesz, kiedy dasz im choć na moment zobaczyć prawdziwego Michaela Jacksona, którego znają tylko najbliżsi przyjaciele... Pomyślałem, że to była w ogóle najlepsza część koncertu. Zawsze powtarzałem, że jeśli będę miał szansę pogadać z tym ziomem – zapytam go o to.

 

Michael: Taa.

 

Steve: To było naprawdę super. Hej, rany, jest tyle rzeczy, o których moglibyśmy pogadać. O karierze, o tym wszystkim... Twoja siostra też dzwoniła do nas do radio.

 

Michael: Oh, naprawdę?

 

Steve: Janet dzwoniła. Kilka miesięcy temu, zadzwoniła Janet... Ale najpierw, Michael, pozwól, że przedstawię ci, uh, współprowadzących program: Shirley Strawbery i Dominique De'Creme, chcą się w końcu przywitać.

 

Shirley/Dominique: [śmiech] Dzień dobry, Michael!

 

Michael: Dzień dobry!

 

Shirley/Dominique: Cześć Michael!

 

Michael: Jak się macie?

 

Shirley/Dominique: Świetnie! Oh, jesteśmy twoimi wielkimi fankami.

 

Michael: Oh! Bardzo wam dziękuję.

 

Shirley/Dominique: Ogromnymi fankami. Uwielbiam twoją płytę. Naprawdę, naprawdę uwielbiam ją.

 

Michael: Bardzo dziękuję.

 

Steve: Nowa płyta, Mike!

 

Shirley/Dominique: Naprawdę jest świetna, szerze!

 

Michael: Bardzo wam dziękuję.

 

Shirley/Dominique: „Break of dawn”... ciągle słucham „Break of dawn”

 

 

Michael: Oh, dzięki!

 

Shirley/Dominique: Jest taka seksowna... ah!

 

Steve: Hej, Mike, posłuchaj. W poniedziałek mieliśmy tu w programie O'Jays i rozmawialiśmy o twojej płycie.

 

Michael: Uh huh.

 

Steve: I O'Jays... to [jak Eddie Levert ocenił twoją płytę]. Powiedział, „Mike puścił im 'Rock my world'. Później, powiedział – a teraz się trzymajcie, bo to jeszcze nic. Później puściłeś 'Butterflies'...”

 

Shirley/Dominique: Oh! Ah!

 

Steve: … a „Butterflies”, człowieku.. Mówię ci, tu u nas gram tę piosenkę przynajmniej dwa razy każdego ranka, jak na 4-godzinny program to nie radiowy standard.

 

Michael: [śmiech] Dzięki!

 

Shirley/Dominique: Jest super!

 

Steve: [śmiech] Hej Mike, skąd w ogóle wziąłeś „Butterflies”?

 

Michael: Ah, „Butterflies”, um... były takie dwie dziewczyny – Floetry, przyniosły mi tę piosenkę i, uh, jakby razem nad nią pracowaliśmy. Uh, w zasadzie te dwie dziewczyny ją skomponowały.

 

Steve: Wow.

 

Michael: I, um, one chyba są Brytyjkami. Tak, one są z Wielkiej Brytanii... To Czarne Brytyjki i były wprost niesamowite. Pomyślałem, że coś takiego naprawdę, naprawdę mi się podoba, więc nagraliśmy kilka linijek i jakby 'malowałem je muzyką' – nadając im różne barwy, wyprodukowaliśmy ją, ja ją wyprodukowałem, stworzyliśmy coś, co było całkiem do przyjęcia i tak znalazła się na płycie. Bo zwykle pracuję przynajmniej nad setką piosenek na każdą płytę, aż nie otrzymam 20 – 30 takich, które mi się podobają.

 

Steve: Bez wątpienia...

 

Michael: [Wybieram je...]

 

Steve: Wow, 100 piosenek nim wybierzesz 20 czy 30, które ci się podobają?

 

Michael: Tak, w zasadzie tym razem było ich ponad 100.

 

Steve: Rany...

 

Shirley/Dominique: Cóż, to Michael Jackson, wiesz.. Jest zły... jest niebezpieczny... pracuje dzień i noc* – taki właśnie jest... Właśnie taki jest!

 

Steve: Wow! [śmiech] Yeh... hej, stary, Mike, wiem, że ty taki nie jesteś, ale ja owszem, więc powiem prosto z mostu... odkąd wróciłeś, powtarzałem Usherowi i Sisquo, że [muszą zacząć się ciebie obawiać]

 

 

Michael: [śmiech]

 

Steve: [śmiech] Schowajcie się... Mike wrócił! Zdejmijcie rękawiczkę z łokcia, nic to już nie da, Król powrócił, tak! [śmiech] On teraz będzie nam grał. Hej, przez lata nie zniknęliśmy nigdzie, Michael, my wszyscy... twoi prawdziwi fani...

 

Michael: Aw...

 

Steve: … wciąż jesteśmy wszędzie, nawet nie wiem, jak to powiedzieć, um, często rozmawiam z więźniami w różnych miejscach w kraju, byłem w Pritchard's Detention Centre, jeden ze skazańców powiedział mi tam: 'Steve, ta miłość, którą okazujesz w radio Michaelowi... powiedział, jeśli kiedykolwiek będziesz z nim rozmawiał, powiedz mu, że do nas tutaj też od dawna dociera jego muzyka, że czujemy ją'

 

Michael: Wow, to piękne.

 

Steve: Tak, stary, to wspaniały komplement. Za to wszystko, kim jesteś dla ludzi, Mike, za wszystkie te lata, człowieku... Bracie, nawet nie wiem, czy ktoś kiedykolwiek podziękował ci za to wszystko, za tę muzykę, którą nam dajesz, która gra w naszych sercach, człowieku, nawet nie wiem, czy ktoś ci za to podziękował.?

 

Michael: Oh, niech cię Bóg błogosławi, to piękne... Doceniam to. To nie jest łatwe, być mną, bo tworzy się tyle sensacji, te tabloidy... ludzie kłamią.

 

Steve: Tak, stary...

 

Michael: Wymyślają plotki i historie, z których żadna nie jest prawdziwa.

 

Steve: Tak.

 

Michael: A to naprawdę bardzo trudne, rozumiesz... nie jest łatwo, jest bardzo ciężko. W końcu, czasem cię to rani, choć starasz się być jak najbardziej na to odpornym...

 

 

Steve: Racja.

 

Michael: A to bardzo, bardzo trudne, te wszystkie tabloidy, kłamstwa... oni nienawidzą... są tak bardzo zazdrośni.

 

Steve: Tak, nie znoszę tego.

 

Michael: Oni po prostu... Kiedy to czytasz, to kłamstwa, nie wierz w nie. Spal je. Powinniśmy palić tabloidy.

 

 

Steve/Shirley/Dominique: [śmiech]... Tak, zniszczmy je.

 

Michael: Powinniśmy palić tabloidy. Zbierać je w jedno miejsce i wrzucić w nie zapałkę.... bo one....

 

Steve: Tak!

 

Michael: … bo one nie chcą patrzeć na to, że dorastamy, tworzymy, budujemy, nie ma w tym nic złego. Mogą, niech będzie. Wszystko co mogę, to pracować nad talentem, który otrzymałem od Boga, to wszystko, czego kiedykolwiek chciałem.

 

Steve: Tak...

 

Michael: Dzielę się miłością i daję rozrywkę. Tylko tego chcę. Nie chcę nikogo ranić.

 

Steve: Nie. To prawda i, stary, wiesz co... um, powiem tylko, um, rozmawiałem wcześniej poza anteną przed Jermainem z twoją mama... razem z nim rozmawiałem na antenie i później zadzwonił poza anteną i rozmawiałem z twoją mamą, panią Jackson, poza anteną...

 

Michael: Ona jest wspaniała.

 

 

Steve: Aw, stary, twoja mama jest... bardzo ją szanuję. Powiedziałem jej, pani Jackson, wychowała pani tyle utalentowanych dzieci, wciąż trzymają się razem jako rodzina – świetna praca. A ona, uh, podziękowała mi, bo zdecydowałem się kilka razy zabrać głos w twojej sprawie, o kilku rzeczach, które były całkowicie nieprawdziwe. Każdemu dawałem do ręki kopię artykułu z GQ, z 1994 roku.

 

 

Shirley/Dominique: Oh, tak...

 

Steve: I, uh, GQ miało przez to wiele zamówień na numery archiwalne. Um, wiele osób przeczytało ten artykuł i odkryło prawdę za tymi wszystkimi kłamstwami, a twoja mama podziękowała mi za to, że powiedziałem o tym w radio. Chciałem tylko powiedzieć, jest wielu ludzi, którzy naprawdę cię rozumieją i chcieliby tylko móc mieć trochę więcej ciebie, np. taki telefon od ciebie, Mike. Naprawdę, tak można bardzo wiele osiągnąć.

 

Michael: Bardzo ci dziękuję. Nie robię tego często (~dzwonię do radio). Nigdy tego nie robię. Nigdy.

 

Steve: Dziękuję, Mike.

 

Michael: To pierwszy raz.

 

Steve: [śmiech] Taak!

 

Shirley/Dominique: To pierwszy raz i bardzo ci dziękujemy! Wow!

 

Michael: Chętnie robię to dla was. I to szczerze, z głębi serca. Jesteście bardzo uprzejmi i wspaniali dla mnie. Ktoś.... ludzie powtarzali mi, w różnych miejscach: jest jeden facet, który wciąż o tobie mówi w radio!

 

Steve/Shirley/Dominique: [śmiech]

 

Michael: I, że on... więc zapytałem, 'Kto to?', odpowiedzieli 'Na imię mu Steve'. A ja 'Steve'... i później zobaczyłem program Kings of Comedy i zapytałem 'To jest ten facet?'

 

Steve/Shirley/Dominique: [śmiech]

 

Michael: I powiedziałem 'O Boże, teraz to ja jestem jego fanem!'

 

Steve: Tak, wtedy... wtedy zadzwoniłeś do mnie – to jakiś obłęd. Wiesz, spotkać Mike'a to nie takie... nie wejdziesz po prostu i nie powiesz 'Hej Mike, co słychać'. Nie, trzeba mieć swoje dojścia. Ale było wspaniale, bardzo mi pomogłeś.

Hej, Mike, słucha, um, czy możesz nam dokładnie opowiedzieć czym jest Never, Never Land? Możesz to wyjaśnić słuchaczom?

 

Shirley/Dominique: NEVERland!

 

Michael: Jasne, jasne...

 

Steve: Oh, myślałem, że to Never, Neverland... ale się myliłem...

 

Michael: To też w porządku, jeśli chcesz go nazywać Never, Neverlandem. To po prostu wolne od trosk, spokojne miejsce, gdzie możesz odpocząć, bawić się i zostawić daleko za sobą zmartwienia i wszystko to, co drażni cię, twoje serce i duszę. Kiedy tylko przekroczysz bramy, znajdujesz się we wspaniałym, cichym miejscu pełnym miłości. Są tu jeziora, wiesz, wzgórza, zieleń, drzewa i wiesz, karuzele, kolejki i...

 

Steve: Jak to jest duże?

 

Michael: 3000 akrów

 

Shirley/Dominique: Woo hoo... brzmi jak raj!

 

Michael: Tak, cóż...

 

Steve, Wow, 3000 akrów...

 

Michael: Tak.

 

Steve: Sam mam 70 akrów w Teksasie i myślałem, że jestem królem!

 

Michael: [śmiech]

 

Steve: Mam 70 akrów, ty masz 3000!

 

Michael: Wiesz, odtwarzam to, co straciłem w dzieciństwie, to, że nigdy nie mogłem cieszyć się tymi dziecinnymi rzeczami, ale to... to jest dla wszystkich. Mamy tam niepełnosprawnych, dzieci cierpiące na raka, dzieci przewlekle chore, walczące z białaczką... Fundacje Mam Marzenie, Dream Street... i tak już od ponad 9, 10, uh... 11 lat!

 

Steve: Wow!

 

Michael: Tak i, uh, wcześniej, w domu mojej mamy w Encino też to robiłem. Nigdy się z tym nie afiszujemy, nie biegniemy z tym do gazet. Robię to po cichu.

 

Steve: Racja, oczywiście.

 

Michael: Mamy... kiedy przyjeżdżają. Nie pozwalamy tego filmować. Robię to po cichu. Bo prawdziwa dobroczynność płynie z serca, rozumiesz.

 

Steve: Tak.

 

Michael: Nie mówiąc: patrzcie na mnie, patrzcie na to, co robię. Ja to robię po cichu, bo tak czuję.

 

Steve: Oh, tak, to prawda.

 

Michael: I, uh, robię to od lat. Od bardzo wielu lat. I, uh, może kiedyś spotkamy się tu (w Neverland)

 

Steve: Byłoby super. Wiesz co, Mike... Mam.... dla wszystkich, którzy dopiero włączyli radio, rozmawiamy właśnie z Michaelem Jacksonem. To jest jak bomba, świetna rozmowa! Wiesz Mike, z pokładu Air Force One zadzwonił do mnie prezydent Clinton, ale, uh, ale to nie to samo! Uwierz, Clinton jest spoko i w ogóle, ale...

 

 

Michael: Naprawdę go lubię.

 

Steve: Tak, ale to nie to samo, co Michael! To nie ten od 'Billie Jean', 'Beat it' czy 'ABC'

 

Michael: [śmiech]

 

Steve: [śpiewa]... 'looking through the windows, window...' wow!

 

Michael: [śmiech]

 

Steve: To mój freestyle [śpiewa] 'I'll be there.. come on everybody... I'll be there...'

 

Michael: [śmiech]

 

Steve: To mój freestyle, Mike!

 

Shirley/Dominique: Aw, rany.

 

Steve: [ciągle w tle śpiewając] … 'Man in the mirror'... ow!

 

Michael: [głośno się śmieje, zagłuszając śpiew Steve'iego]

 

Steve: [śpiewa]... 'I'm asking him to change his ways'....ow!...'and no message could have been any clearer"..."if you wanna make a change, da da da da da....'

 

Michael: [śmieje się głośno]

 

Steve: … Rany, jest ze mną Król Popu... nie, to ja jestem królem! Hej, Mike, zapraszasz mnie do Neverland, ale pozwól mi zapytać. Moja żona i ja mamy fundację, Fundację Steve'a i Muriel Harvey, staramy się, bo wiesz – jest tu w LA tyle dzieci, które nawet nie mają podręczników. Nie mają książek, stary...

 

 

Michael: Wow...

 

Steve:... a do tego, te wszystkie cięcia w budżecie. Większość z tych szkół znajduje się w bardzo ubogich dzielnicach, gdzie nie ma dostępu do edukacji.

Przykładowo, byłem w klasach, gdzie na 38 dzieci przypadały 23 książki... Nie, 23 ławki i 8 książek. 38 uczniów, 23 ławki i tylko 8 książek – bardzo mnie to obeszło. Zabrałem tam kilku dziennikarzy. Więc, zamiast moich odwiedzin w Neverland, choć wiem, że byłaby to świetna sprawa, gdyby moja fundacja zebrała autobus z prawdziwymi dzieciakami z miasta, naprawdę małymi, które jeszcze nigdy nie wyjeżdżały poza swoją dzielnicę, które nigdy nie widziały nic wspaniałego, jeśli udałoby mi się to załatwić z twoimi ludźmi, jeśli zapłaciłbym za transport i wszystko... Gdyby udało się zebrać autobus takich dzieci, stary...

 

Michael: Załatwione, zrób to. Tak właśnie zrobimy.

 

Shirley/Dominique: Oh! Wow! [oklaski]

 

Steve: Dzięki, stary.

 

Michael: Z największą przyjemnością i radością wezmę w tym udział.

 

Steve: Tak, więc...

 

Michael: Tak właśnie zrobimy.

 

Steve: Mike, więc zorganizuję konkurs radiowy, odwiedzimy najbiedniejsze szkoły i... jeśli te dzieciaki, jeśli dostałyby szansę, żeby zobaczyć coś poza ich własną dzielnicą, coś – część z nich nawet nie była nigdy tu na plaży. Część z nich nigdy nie była tu w Beverly Hills. Jeśli to by się nam udało, stary, pod koniec roku, moja fundacja oczywiście zapłaciłaby za transport i ich pobyt, choć wiem, że sam doskonale być o nie zadbał.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin