Abraham_Wiara i chwala_A+B.doc

(65 KB) Pobierz
WIARA I CHWA³A

WIARA I CHWAŁA

(1)

Rz 4,18-25

 

              Bóg chwały ukazał się Abrahamowi, gdy jeszcze był w Mezopotamii, i rozkazał mu udać się w podróż do ziemi, którą Pan miał mu wskazać później. Abraham posłuszny głosowi Boga opuścił swoje rodzinne strony i zamieszkał w ziemi, którą Bóg obiecał dać w dziedzictwo wieczne jemu i jego potomkom.

              Kilkakrotnie Bóg powtarzał swoją obietnicę, że uczyni go ojcem wielu narodów, a potomstwo jego będzie tak liczne, jak gwiazdy na niebie.

              Mijały lata. Bóg błogosławił Abrahamowi w dobrach materialnych, lecz ciągle nie dawał mu najważniejszego: potomka. Kiedy wreszcie Abraham osiągnął już prawie sto lat, a Sara dziewięćdziesiąt, kiedy oboje byli już tak starzy, że po ludzku rzecz biorąc nie mogli już mieć dzieci, wtedy "Abraham wbrew nadziei, żywiąc nadzieję, uwierzył, aby się stać ojcem wielu narodów... nie zachwiał się w wierze, choć widział obumarłe ciało swoje... I nie zwątpił z niedowiarstwa w obietnicę Bożą, lecz wzmocniony wiarą dał chwałę Bogu".

              W ten sposób Abraham stał się dla nas wszystkich przykładem wielkiej wiary. Stał się wzorem wszystkich tych, którzy są mocni w wierze i przez wiarę oddają chwałę Bogu. Abraham uwierzył Bogu wbrew sytuacji wbrew okolicznościom, w jakich się znalazł. Uwierzył i dał chwałę Bogu, bo uświadomił sobie, kim jest Ten, który dał obietnicę, bo wyciągnął właśnie z tego właściwe wnioski. Skoro obietnicę daje wielki, wszechmogący Bóg, to jego obietnica jest pewna. Bóg jest niezmienny, nigdy nie kłamie, a w tym, co czyni, ma swój doskonały plan i widzi ostateczny cel.

              Abraham uświadamiał sobie, że obietnica była przeciwna naturze, że po ludzku była niemożliwością. Widział starość własną i Sary. Lecz jednocześnie uświadamiał sobie fakt, że Bóg, który dał obietnicę, jeszcze lepiej o tym wiedział. Bóg wie, co czyni, On jest wszechmogący, dla Niego nie ma rzeczy zbyt trudnej. Najważniejsze dla Abrahama było to, że Bóg powiedział, że to Bóg dał obietnicę. Dlatego uwierzył Jego słowu i dał Bogu chwałę.

              Wiara zawsze chwali Boga. Nic tak bardzo nie chwali Boga, jak to, gdy Mu się wierzy prosto, szczerze i całkowicie. Nic tak nie znieważa Boga, jak to, gdy się nie wierzy Jego słowu. Wielcy mężowie wiary oddawali chwałę Bogu pomimo wszystkich prób, doświadczeń i przeciwności, ponieważ wiedzieli, kim jest Bóg, znali prawdę o Nim, ufali Mu całkowicie bez względu na cenę, jaką przyszłoby im płacić. Taka była wiara Abrahama. Pismo Święte mówi, że był wzmocniony wiarą, mocny w wierze.

              Kiedy mówimy, że ktoś jest mocny w wierze lub słaby w wierze, to jednocześnie uświadamiamy sobie, że istnieją różne stopnie wiary, że istnieje gradacja wiary. Pismo Święte podaje nam wiele przykładów wiary. Kiedy Piotr szedł po wodzie i nagle zaczął tonąć, Pan powiedział mu: "O, małowierny". Nie powiedział do Piotra, że nie ma wcale wiary, lecz zrobił mu wyrzut, że ma tak mało wiary.

              Uczniowie przeprawiali się kiedyś w łodzi przez jezioro, gdy nagle zerwała się burza, a woda zaczęła ich zalewać. Przestraszeni obudzili śpiącego Pana, który uciszył morze, a uczniów napomniał: "Gdzie jest wiara wasza?" Podobnie ojciec opętanego chłopca u stóp Góry Przemienienia wołał z rozpaczą: "Wierzę, Panie, pomóż niedowiarstwu memu!" Miał trochę wiary, a jednocześnie świadom był swojej słabości, dlatego prosił o pomoc i wzmocnienie.

              Można mieć małą wiarę, ale też można mieć wielką wiarę. Pan Jezus nauczał uczniów swoich: "Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, to powiedzielibyście tej górze: przenieś się stąd tam, a przeniesie się, i nic niemożliwego dla was nie będzie".

              Kiedyś przyszła do Pana Jezusa niewiasta chananejska z natarczywą prośbą, aby uzdrowił jej córkę. Pan długo nie odpowiadał jej, wystawiając ją na próbę, aż w końcu rzekł do niej: "Niewiasto, wielka jest wiara twoja". W innej sytuacji setnik posłał do Niego z prośbą o uzdrowienie sługi, przy czym zaznaczył, że Pan nie musi przychodzić sam, wystarczy, że powie słowo, a sługa będzie uzdrowiony. Wtedy Pan powiedział: "Nawet w Izraelu tak wielkiej wiary nie znalazłem".

              A więc wiara może być słaba, ale może też być wielka i mocna. Zwróćmy uwagę, że nawet słaba wiara jest wiarą. Bóg przyjmuje wszystkich tych, którzy nawet ze słabą wiarą do Niego przychodzą. Ale Bożym celem nie jest, abyśmy pozostali w swojej słabej wierze. W Liście do Hebrajczyków Słowo Boże mówi: "Mając tedy, bracia, ufność, iż przez krew Jezusa mamy wstęp do świątyni drogą nową i żywą, którą otworzył dla nas przez zasłonę, to jest przez ciało swoje, oraz kapłana wielkiego nad domem Bożym, wejdźmy ze szczerym sercem, w pełni wiary..." A ap. Piotr napomina, abyśmy byli "mocni w wierze". Bóg przez Jezusa Chrystusa pragnie i oczekuje, abyśmy mieli pełnię wiary, aby nasza wiara była wielka i mocna, bo On pragnie od nas pełnej i wielkiej chwały. Abraham wzmocniony wiarą dał chwałę Bogu.

              Pismo Święte przedstawia nam Abrahama jako przykład wiary chwalącej Boga. Czyni to nie tylko ze względu na niego, lecz także ze względu na nas, "którzy wierzymy w Tego, który wzbudził Jezusa, Pana naszego, z martwych, który został wydany za grzechy nasze i został wzbudzony z martwych dla usprawiedliwienia naszego".

              Dlatego też Słowo Boże w Liście do Hebrajczyków z takim naciskiem przykazuje nam przede wszystkim zwrócić swój wzrok na Pana Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, to znaczy na Tego, który dał nam pierwszą pobudkę wiary i który doprowadzi naszą wiarę aż do dojrzałości i doskonałości. Abyśmy odwrócili wzrok od naszych trudności i słabości. Abyśmy nie patrzyli na siebie ani na swoją słabą wiarę. Lecz abyśmy patrzyli na Pana Jezusa Chrystusa, który nie tylko umarł na krzyżu, ale wstał z martwych, żyje na wieki i siedzi na prawicy tronu Bożego. Abyśmy ujrzeli Jego majestat, Jego wielkość, Jego moc. Abyśmy mieli zupełną pewność, że On jest wierny i niezmienny. Abyśmy oddali Mu chwałę, tak jak Abraham. Abyśmy jak on byli mocni w wierze i przez wiarę. Niech Bóg przez Ducha Świętego dzisiaj w nas to sprawi.

W.J.L.

 

 

 

WIARA I CHWA£A

(2)

Rz 4,18-25

 

              Mówiąc o usprawiedliwieniu przez wiarę w Pana Jezusa Chrystusa, Apostoł Paweł przedstawił nam w Liście do Rzymian przykład wiary Abrahama, o którym Słowo Boże mówi, że stał się ojcem wszystkich wierzących.

              Abraham był mężem wiary. List do Rzymian stwierdza, że był wzmocniony wiarą. Abraham nie poddał się słabości, nie wątpił i nie chwiał się, lecz wzmocnił się, był mocny w wierze i przez wiarę. Te dwa elementy, moc i wiara, wzajemnie się łączą i zazębiają. A więc mówiąc prosto, wiara czyni nas mocnymi, będąc mocni możemy mieć więcej wiary.

              Na czym polegał sekret mocy Abrahama? Pismo odpowiada nam na to pytanie: ponieważ dał chwałę Bogu. To jest sekret silnej wiary. Ostatecznie wiarą jest tylko to, co daje chwałę Bogu. Mówiąc inaczej, oddawanie chwały Bogu czyni nas mocnymi, nasza wiara staje się silniejsza.

              To był właśnie sekret niezwykłej wiary Abrahama. Zamiast patrzeć tylko na same piętrzące się przed nim trudności i kłopoty, zamiast patrzeć na swoje prawie obumarłe ciało i podeszły wiek Sary, zamiast wątpić w prawdziwość wielkiej obietnicy, którą otrzymał - Abraham spoglądał na Boga i oczekiwał Jego.

              To jest prawdziwy sekret wiary. Główną przyczyną większości kłopotów i trudności, jakich doświadczamy w swoim życiu, jest to, że zamiast mieć stale utkwiony wzrok na Boga, najczęściej patrzymy na siebie, na swoje słabości i wątpliwości, na trudności dookoła. A kiedy na te rzeczy patrzymy, stajemy się coraz słabsi, coraz więcej wątpiący i zagubieni. Abraham nie wątpił, lecz dał chwałę Bogu. Jego wzrok był skierowany stale na Pana.

              Zastanówmy się, co to oznacza, że dał chwałę Bogu? Przede wszystkim to, że Abraham uświadomił sobie, kim jest Bóg i jaki On jest. A z tego wyciągnął właściwe wnioski. Nie oznacza to, że przede wszystkim coś powiedział lub zrobił. To również nastąpiło, lecz dopiero później. Abraham oddał chwałę Bogu uświadamiając sobie kim jest Bóg. Inaczej mówiąc rozważał i zastanawiał się nad wszystkimi wspaniałymi cechami, atrybutami Boga. Prawdziwie chwalić Boga można wtedy, gdy poznaje się i uświadamia coś z wielkiej prawdy o Nim, gdy się uwielbia Go za to bez żadnej innej przyczyny i gdy w świetle tej prawdy powierza się Jemu siebie i swój los.

              Wprawdzie rzadko to robimy, ale pomyślmy przez chwilę podobnie jak Abraham. Bóg jest wieczny. Jest tym wielkim: Jestem, który Jestem. Istniejący bez początku i końca. Jest wielki, mieszka we wspaniałym majestacie i w chwale. Jest pełen niewysłowionego blasku, ponad nasze zrozumienie i wyobrażenie. Mieszka w światłości nieprzystępnej. Jest wszechmogący i wszechobecny. Nie ma w całym kosmosie takiego miejsca, w którym by Go nie było. Psalm mówi: "Jeśli wstąpię do nieba, Ty tam jesteś. A jeśli przygotuję sobie posłanie w krainie umarłych, i tam jesteś... Dokąd ujdę przed Duchem twoim? I dokąd przed obliczem twoim ucieknę?" Bóg jest wszędzie, napełnia cały wszechświat. To znaczy jest blisko mnie!

              Bóg jest wszechwiedzący. Wie wszystko. Nie ma rzeczy ukrytej przed Nim. On zna koniec już od początku. Wszystko jest odkryte przed Jego wzrokiem. Nic nie może się zdarzyć, czego by On z góry nie wiedział. On wie wszystko o mnie!

              Bóg jest wszechmogący. Jego moc nie ma żadnego ograniczenia. Nie ma dla Niego rzeczy zbyt trudnej. Nie ma takiej rzeczy, której by nie mógł uczynić lub która mogłaby Go powstrzymać. Jest wszechmogącym, wiecznym, nieograniczonym Bogiem. Jest sprawiedliwością, prawdą, świętością. A przede wszystkim jest miłością. Jest tym wszystkim dla mnie!

              To wielka rzecz uświadomić sobie choć trochę, jaki jest Bóg, uczcić Go za to i zaufać Mu całkowicie. Tak uczynił Abraham. Tak oddał chwałę Bogu. Teraz trudno nam zrozumieć, co przeżywał Abraham. Bóg dał mu wielką obietnicę, że mimo podeszłego wieku, mając prawie sto lat, pomimo wieku Sary, będą mieli potomka, który będzie dziedzicem. Przez którego będą błogosławione wszystkie narody ziemi. Po ludzku było to zupełnie niemożliwe. Ale tę obietnicę dał Bóg wieczny, wszechmocny, wszechwiedzący. Bóg, który jest niezmienny, wierny i nie daje obietnicy lekko lub w nieprzemyślany sposób. Taki Bóg jest godzien chwały!

              Jako ludzie często czynimy obietnice, których nie możemy spełnić, bo wypowiadamy je nie zdając sobie w pełni sprawy z możliwości, trudności i prawdopodobnych skutków. Ale Bóg tak nie postępuje! Nigdy nie czyni obietnicy, której nie mógłby spełnić. On wie dokładnie, co robi. Jest nieomylny.

              Abraham nie patrzył na sytuację, w jakiej się znalazł, na siebie i swoje ciało, ani na Sarę. Patrzył na Wszechmogącego, dla którego nie ma nic niemożliwego. Dlatego oddał chwałę Bogu. Wiarą jest to, co zawsze chwali Boga. Wiara - to uchwycenie się i poleganie na wierności Boga. Wiara nie patrzy na trudności ani nawet na siebie! Wiara jest całkowicie nakierowana na Niego, na to, kim i jaki On jest. Dlatego wiara zawsze chwali Boga!

              Być może ktoś teraz powie: No, tak, to wszystko było możliwe dla Abrahama, jemu było łatwo, ale co ja mogę uczynić ze swoją słabą wiarą, w mojej trudnej sytuacji?

              Przy okazji relacji o Abrahamie Słowo Boże stwierdza: "A nie napisano tego, że mu poczytano tylko ze względu na niego, ale ze względu na nas, którym ma to być poczytane i którzy wierzymy w tego, który wzbudził Jezusa, Pana naszego, z martwych, który został wydany za grzechy nasze i został wzbudzony z martwych dla usprawiedliwienia naszego". Te słowa obejmują o dotyczą również nas. My dzisiaj jesteśmy w znacznie lepszej sytuacji niż Abraham. Mamy Jezusa Chrystusa, który nie tylko przyszedł na świat jako doskonały człowiek, który nie tylko złożył życie swoje za nas, ale który zmartwychwstał, żyje i siedzi na tronie chwały na prawicy majestatu Bożego. On powiedział: "Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi. Oto jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata. Jam jest droga, prawda i żywot. Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie." Pismo Święte mówi jasno, że upodobał sobie Bóg, aby w Nim zamieszkała cała pełnia boskości.

              Dlatego odwróćmy wzrok od siebie, od okoliczności i trudności, w jakich jesteśmy, a spójrzmy na Jezusa Chrystusa, uwielbionego i wywyższonego Pana chwały, na tego, który ma pełnię mocy i władzy. Odważmy się Mu zaufać i oddajmy Mu chwałę, a prędko zobaczymy, jak rośnie nasza wiara i stajemy się mocni. Weźmy przykład z Abrahama.

W.J.L.


SZYMON PIOTR

(£uk 5,1-11)

              Czytając Nowy Testament często spotykamy opis zwykłej sytuacji jakiegoś przeciętnego człowieka. Dobrze wiemy, że życiowe sytuacje bywają rozmaite. ¯yć - to znaczy przeżywać zarówno chwile radości, jak i smutku, to praca i odpoczynek, to samotność i czas wśród ludzi, to klęski i sukcesy, to odczuwanie potrzeb i ich zaspokajanie. Większość z nas zalicza siebie właśnie do takich zwykłych ludzi, których najczęściej życie przytłacza. Zwykle mocniej i głębiej odczuwamy swoje potrzeby o troski niż radości i sukcesy.

              Ewangelie mówią wiele o zwykłych ludziach. Za każdym razem, gdy czytamy ewangeliczną historię przedstawiającą jakiegoś przeciętnego człowieka, to równocześnie oglądamy Pana Jezusa wkraczającego w życie tego człowieka. Gdy więc czytamy taką historię, najważniejsze jest, abyśmy w pełni zobaczyli, co dzieje się, gdy Jezus spotyka się z człowiekiem podobnym do nas. Abyśmy przez to mogli zobaczyć prawdę o sobie i poznać, że jest wyjście z każdej naszej sytuacji i jest możliwe zaspokojenie naszej potrzeby. To wszystko jest dla nas przygotowane w Jezusie Chrystusie.

              Jezus był nie tylko dobrym, przykładnym człowiekiem, nie tylko głosił piękne hasła i zasady dobra, sprawiedliwości i miłości. Nie tylko stał się założycielem nowej religii, chrześcijaństwa. Na Jezusa Chrystusa nie możemy patrzeć tylko historycznie, w czasie przeszłym. Nie możemy myśleć, że "On był..." To nie wystarczy. Nic nam to nie pomoże i nie przyniesie nam zmiany życia. Pismo Święte przekonuje nas z wielką mocą o prawdziwości faktu, że Jezus Chrystus jest dzisiaj ten sam. Dzisiaj, teraz, gdy czytamy lub w myślach wymawiamy Jego imię, On jest żywy, blisko nas i jest w Nim pełnia mocy Bożej. Dlatego On ma moc zaspokoić każdą naszą potrzebę.

              Ewangelia £ukasza w 5 rozdz. przedstawia nam postać Szymona Piotra, zwykłego człowieka, rybaka i jego potrzebę. Całą noc ciężko pracował zgodnie ze swoimi najlepszymi umiejętnościami i wiedzą. I bez rezultatu. Co za pech! Zawiodło go doświadczenie, cała praca zdała się na nic. Pozostało tylko zmęczenie i zniechęcenie.

              I oto w takiej sytuacji zjawia się Pan Jezus, dziwny, nieznany Nauczyciel. Otoczony tłumem ludzi, którzy się cisną dokoła Niego, aby słuchać Słowa Bożego. Być może Szymon chciałby pozostać na uboczu, z dala od tego całego tłumu. Nie ma czasu ani ochoty, by słuchać jakiegoś nauczyciela, przecież ma dosyć swoich kłopotów: z czego i za co będzie dziś żyć? Ale właśnie do niego Jezus zwraca się z prośbą, aby mógł użyć jego łodzi.

              Kto wie, gdyby tej nocy Szymonowi udały się połowy, czy byłby skłonny do użyczenia łodzi. Być może pośpieszyłby zanieść ryby na targ, aby je sprzedać i zarobić na życie. Ale teraz nie pozostało mu nic innego, jak tylko słuchać tego, co mówił Nauczyciel. Być może słuchając słów Jezusa Szymon ciągle wracał w myślach do swojego problemu: "No, nawet dobrze mówi, podoba mi się, ale co mi z tego, przecież ja nic nie złowiłem tej nocy, za co więc będę żyć?"

              A gdy Pan przestał nauczać, zwrócił się bezpośrednio do Szymona, aby teraz wyjechał na głębię i zarzucił swoje sieci na połów. Teraz?! Przecież to było wbrew wszystkiemu, co Szymon wiedział o sztuce łowienia ryb, a on znał się na swoim rzemiośle. Jednak stało się coś dziwnego. Uwierzył słowu Jezusa! Wprawdzie nie miał żadnego dowodu na to, że cokolwiek złowi. Nie miał żadnej pewności, czy czasem na oczach wielu ludzi nie narazi się na śmieszność i wstyd, jeśli znów nic nie złowi. Ale uwierzył słowu Jezusa. Więcej, był posłuszny temu, w co uwierzył.

              A gdy uczynili, co nakazał im Jezus, zagarnęli wielkie mnóstwo ryb, iż się sieci rwały. Połów był wielki. Dwie łodzie zostały napełnione tak, że aż się zanurzały.

              To było coś, co w konkretny sposób przemówiło do Szymona. Jezus przyszedł do niego, aby zaspokoić jego potrzebę, aby pomóc mu złowić ryby. Tak się przynajmniej wydawało. Panu chodziło jednak o coś więcej. Całe to wydarzenie posłużyło, aby odkryć jeszcze głębszą potrzebę Szymona. Największą jego potrzebą w tym momencie był problem grzechu. Potrzeba przebaczenia grzechów była czymś znacznie ważniejszym od wszystkich innych spraw. Obecność Pana, Jego słowa, ten cud - to wszystko obnażyło Szymona. I nagle, jak w świetle błyskawicy, zobaczył przerażającą prawdę o sobie. Dlatego upadł do kolan Jezusa pełen strachu, wyznając: Jestem grzesznym człowiekiem!

              Ta historia pokazuje, dlaczego Jezus Chrystus przychodzi do człowieka. Nie tylko po to, aby pobłogosławić i zaspokoić nasze potrzeby, tak jak je my sami widzimy, ale przede wszystkim po to, aby pokazać nam nasz główny problem, nasz grzech, który jest źródłem wszystkich innych problemów. I nie tylko pokazać, to prawie każdy potrafi, ale aby również dać rozwiązanie. Dlatego Pan Jezus powiedział o Sobie: "Przyszedłem grzesznych wzywać do pokuty".

              Jesteśmy bardzo zajęci rozmaitymi sprawami codziennego życia, jakąś pracą, rodziną, potrzebą, troską, czy czymkolwiek. Lecz w tym wszystkim najważniejsze jest, czy mamy pozytywną odpowiedź na pytanie, które Bóg kieruje indywidualnie do każdego z nas: Czy twoje grzechy są odpuszczone?

              Ludzie zawsze będą czymś zajęci. Tak samo będzie w chwili, gdy Jezus Chrystus znów powróci na ziemię. Zapowiedziane Jego powtórne przyjście jest bliskie. W tym dniu ludzie będą również bardzo zajęci: łowieniem ryb, zarabianiem pieniędzy lub ich wydawaniem. Lecz o losie każdego zdecyduje odpowiedź na dzisiejsze pytanie: Czy twoje grzech są naprawdę odpuszczone?

              Spotkanie z żywym Jezusem Chrystusem doprowadziło Piotra do przerażającego odkrycia: Jestem grzesznikiem! To jest fakt, którego odkrycie może stać się punktem zwrotnym dla całej naszej przyszłości. Ukrywanie i odsuwanie od siebie tej prawdy na nic się nie zda, bo na końcu przyjdzie dzień, gdy objawi się cała prawda o nas. Spotkać żywego Jezusa - to znaczy zobaczyć siebie w Jego świetle, to znaczy odkryć, że jest się pełnym grzechów. I od tego zaczyna się droga wyjścia. Nie chodzi tutaj, by mówić o mądrych religijnych sprawach - bo to jest tylko pychą umysłu, która nie rozwiązuje problemu grzechu i pozostawia człowieka na drodze do piekła.

              Piotr wyznał: Jestem grzesznikiem! A Jezus odpowiada: Przyszedłem właśnie do grzeszników, aby ich wezwać do pokuty. Co to jest pokuta? Czy chodzi o łzy i żal za ten lub inny uczynek? To też, ale naszym największym grzechem jest odrzucanie Boga! To jest nasz największy grzech i z niego trzeba pokutować. Pokuta - to zmiana wszystkiego. Głęboka zmiana całego życia. Prawdziwa pokuta to taki zwrot człowieka ku Bogu, żeby cała Boża moc mogła się objawić w człowieku zmieniając jego życie.

              U nóg Jezusa Szymon otrzymał odpuszczenie grzechów. Usłyszł łagodne, pełne przyjęcia słowa Jezusa: Nie bój się! I zaraz Pan przedstawia mu program nowego życia: Od tej pory ludzi łowić będziesz.

              Jezus Chrystus jest dzisiaj ten sam, żywy i pełen mocy, obecny i bliski każdemu z nas w naszej sytuacji. Nie tylko wzywa do pokuty, ale również udziela łaski i daru pokuty, obdarza przebaczeniem, przyjmuje, uwalnia od strachu o teraźniejszość i przyszłość. I więcej jeszcze, daje zupełnie nowe życie, które ma sens i plan. Muszę więc oderwać wzrok od swojego zajęcia, od przytłaczającej troski lub rozczulania się nad sobą i skierować uwagę na Tego, który przyszedł do mnie, aby mnie szukać i aby dać mi nowe życie.

W.J.L.


12. 10. 1992 r

ZBÓR WARSZAWA-WOLA

 

              Od paru lat siedziba Zboru K.Z. Warszawa-Wola znajduje się w zabytkowym domu przy ul. Połczyńskiej 59. Historia tego Zboru łączy się z latami poprzedzającymi kryzys, który dotknął spłeczności wolno-kościelne współdziałające przez prawie 40 lat, w okresie PRL, w ramach większej wspólnoty kościelnej, noszącej nazwę Zjednoczony Kościół Ewangeliczny. Społeczność tę tworzyli chrześcijanie ewangeliczni, stanowczy, wiary ewangelicznej (zielonoświątkowcy) i Kościoła Chrystusowego (oraz do 1980 r. bracia wolni).

              Wierzący, którzy stanowili zalążek Zboru wolskiego, wywodzili się z wielougrupowaniowego zboru, który miał swoją siedzibę przy ul. Zagórnej 10 na Powiślu. Gdy w połowie lat siedemdziesiątych pojawiły się w tym Zborze pierwsze tendencje w kierunku reorganizacji, powstała grupa modlitewna, która w społecznej modlitwie i intensywnym studiowaniu Pisma Świętego starała się znaleźć odpowiedź na problemy swoich członków i problemy pojawiające się w życiu społecznym.

              Z czasem z tej grupy modlitewnej powstał zbór domowy, który w ramach ówczesnego porządku został zarejestrowany jako IV Zbór ZKE, występujący również pod nazwą Chrześcijańskiej Wspólnoty Ewangelii. Nabożeństwa Zboru odbywały się w domach prywatnych w Al. Niepodległości 67/220 i przy ul. Solec 83/60. Był to typowy zbór domowy, charakteryzujący się ciepłą atmosferą, prostotą, bez zbędnego sformalizowania, z długimi, dość głośnymi nabożeństwami (Pan dał nam łaskę w sercach sąsiadów, bo w ciągu kilku lat nie było ani jednej skargi na nas!).

              Gdy w maju 1987 r. na skutek decyzji Synodu społeczność ZKE została rozdzielona na cztery różne konfesje, Zbór wolski, już w ramach Kościoła Zielonoświątkowego, w dalszym ciągu działał jako zbór domowy, a od sierpnia 1987 r. przeniósł się do swej nowej siedziby na Woli, przy ul. Połczyńskiej 59, do starego, zabytkowego dworku, nazywanego prze okoliczną ludność "pałacem".

              Obecnie Zbór liczy ok. 50 członków oraz ok. 20 dzieci uczęszczających do Szkoły Niedzielnej, a także ponad 20 osób naszych sympatyków i przyjaciół biorących udział w życiu Zboru. Na czele Zboru stoi rada starszych z pastorem, prezb. W. Lisieskim.

              Od kilku lat w Zborze działa grupa misyjna, która prowadzi służbę ewangelizacyjną zarówno na ulicach naszego miasta (w letnich miesiącach), a także w oddalonej o ok. 120 km od Warszawy Ostrołęce, gdzie regularnie zgromadza się dziesięcioosobwa grupa domowa, rokująca nadzieję, że z czasem stanie się samodzielnym zborem.

              Poza regularnymi nabożeństwami Zbór organizuje kilka razy w roku konferencje biblijno-ewangelizacyjne, w których uczestniczy 100 - 120 osób. Co roku Pan dodaje nam do społeczności nowe osoby. Modlimy się i pragniemy, aby Bóg użył nas dla swego dzieła w naszym mieście i w naszej dzielnicy. (MK).

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin