Finish Line [DB] (cz4).docx

(35 KB) Pobierz

"Finish Line (aka Rally 2)"



Autor: DB

364 dni później

Krystian siedział w gabinecie terapeuty. Ostatnio odwiedzał go już bardzo rzadko. Właściwie to chyba mógłby przestać. Wszystko było niewiarygodnie cudowne. Zaczęli kolejny sezon, z kolejną spektakularną wygraną w Monte Carlo. Prawie przezwyciężył strach przed lataniem. Głównie dlatego, że miał dość tych upiornie długich podróży. Co prawda wsiadł dopiero do samolotu, który stał na płycie, ale przynajmniej już go nie paraliżowało. Postanowili z Aleksem, że niedługo spróbują wybrać się gdzieś razem. Aleks... To właśnie on był najcudowniejszy ze wszystkiego. Już nie czuł się głupio mówiąc "mój mąż", był z tego dumny. Jutro mieli pierwszą rocznicę ślubu.
Lekarz z nieśmiałym uśmiechem słuchał jak jego pacjent wesoło szczebiocze. Tak zupełnie niepodobny do tego wystraszonego i nieśmiałego chłopca, który przyszedł do niego trochę ponad rok temu.
- Wiesz, tak sobie myślę... Moja praca jest chyba skończona - Odezwał się w końcu, kiedy Krystian przestał opowiadać o tym jak się cieszy, że Andrzej będzie miał dziecko. Chłopak zrobił duże oczy.
- Naprawdę? Myślałem, że lekarze nigdy tak nie mówią.
- Mój gabinet zawsze będzie dla ciebie otwarty, ale nie wiem czy będzie ci potrzebny. Jesteś szczęśliwy i każdy element układanki masz na właściwym miejscu.
- Mam nadzieję - Westchnął - Nie wierzę, że to mówię, ale lubię tu przychodzić. Nie boisz się mówić co o mnie myślisz - Przez te miesiące zdążyli przejść na "ty", a Krystian oberwać kilka bur za to, że nie jest rozpieszczony albo złośliwy.
- Niestety z reguły jest tak, że pacjenci opowiadają smutne rzeczy, kiedy zaczynają mówić o wesołych i aż się chce słuchać, to należy się rozstać.

Krystian był z siebie dumny. Po wizycie skoczył jeszcze na rehabilitację, na którą chodził już z przyzwyczajenia, a nie potrzeby. Pod budynkiem czekali paparazzi, których pozdrowił. Zdecydowaną większość znał już z imienia. Nie wściekał się już. Jeśli nie możesz z kimś wygrać - przyłącz się do niego. Uśmiechnął się szeroko, patrząc przez szybę swojego nowiutkiego samochodu, który odebrał rano. O tak. Był szczęśliwy.

***

Aleks odebrał właśnie pocztę. Kiedy zobaczył dużą, szarą kopertę, cisnął stosem listów na podłogę i zaklął. Tym razem nawet jej nie otworzył. Doskonale wiedział co jest w środku. Kilkanaście zdjęć Krystiana, robionych z ukrycia. Koperta zawsze była zaadresowana do niego, więc mąż nigdy nie zobaczył zawartości. Jak zawsze podszedł do kominka i spalił je. Przychodziły już od pół roku. Dzień w dzień. Poczuł, że dygoczą mu dłonie. To było jakby miał rozdwojenie jaźni. Z jednej strony był Saszą, zwycięzcą, kochankiem, bogaczem. A z drugiej Aleksem, który każdego dnia drżał ze strachu o swojego męża.
Nie powiedział mu. Znowu go oszukiwał, ale naprawdę nie umiał patrzeć na jego strach. Wolał przeżywać go za siebie i za niego. Ciągle pocieszał się, że ma ochronę. Krystian uważał to za jego fanaberię, ale godził się, bo wiedział, że on tego chce. Wszystko układało się pozornie dobrze. Gdyby nie Johan, nie mógłby na nic narzekać
Bandyta zawsze wyczuwał jego podły nastrój, jakby miał radar.
Telefon zadygotał. Tym razem wiadomość przyszła z nowego numeru. W ogóle przychodziły z kilku.
"Wiesz gdzie jest twój mąż? Spytaj goryli czy czegoś nie zgubili"
Serce mu stanęło. Powietrze zatrzymało się w płucach i nie chciało ulecieć. Zanim zdołał się połączyć z ochroniarzami, sami zadzwonili.
- Gdzie on jest?! - Wrzasnął, aż mężczyzna po drugiej stronie musiał odsunąć słuchawkę od ucha.
- Chyba go zgubiliśmy
- Chyba? Kurwa widzicie go? Nie? To co za "chyba"?!
- Jechaliśmy razem, ale on nie zauważył, że zostaliśmy na skrzyżowaniu i pojechał. Nie możemy go złapać, a telefon nie odbiera.
- Szukajcie go dalej. Albo samochodu Johana.
- Szefie bez paniki.
- Nie mów mi czy mam panikować! Johan przed wami poinformował mnie, że go zgubiliście.
- Kurwa
- Szukajcie ich.
Rozłączył się i natychmiast wybrał numer Krystiana. Kiedy odezwał się po kilku sygnałach, Aleksowi odebrało mowę.
- Kochanie? - Chłopak spytał zaniepokojony.
- Tak... Jestem. Wszystko ok.? Gdzie jesteś?
- W Oslo City. Idę po zakupy do Meny.
- Gdzie ochroniarze?
- A wiesz, że chyba ich zgubiłem - Odparł beztrosko - Próbowałem nawet zadzwonić, ale na parkingu nie miałem zasięgu. O jeny, jaki piękny płaszcz!
- Krystian proszę cię idź usiądź w kawiarni i poczekaj na nich. Powiem im gdzie jesteś.
- Nie trzeba, to tylko zakupy. Chyba kupię ten płaszcz. Ma takie patki fajne
- Krystian - przerwał mu, próbując opanować zniecierpliwienie - Zrobisz o co proszę.
- Coś się stało? - Wyczuł go.
- Nie, ale niepokoję się dzisiaj, nie wiem czemu. Zrób to dla mnie, proszę.
- Jasne - Nie chciał go denerwować w rocznicę - Już siadam w BIT
- Dzięki
Znowu zaczął się łączyć z pracownikami.
- Jest w Oslo City, w BIT. Nic się nie dzieje, ale jedźcie tam.
- Jasne. Pewnie nie mógł złapać zasięgu na parkingu.
- Nie gadajcie, tylko jedźcie

Mężczyźni byli tuż obok. Zatrzymali się na piętrze parkingu najbliżej knajpki. Podchodzili już, widzieli go przez szybę. Nagle jakiś mężczyzna nachylił się nad nim i chwycił za ramię, jakby chciał go podnieść. Przyspieszyli kroku. Krystian wyrwał mu rękę, ale ten znowu go uchwycił. Zaczęli biec. Wpadli do środka.
- Krystian - Jeden z nich chwycił go za drugie ramię - Możemy w czymś pomóc? - Natręt odsłonił zęby jak drapieżnik.
- Chcieliśmy tylko porozmawiać, prawda? - Krystian milczał, ale bokiem przycisnął się do boku ochroniarza. Obcy odszedł.
- Kto to był?
- Nie wiem. Jakiś wariat. Zaczął coś bredzić, chciał, żebym z nim poszedł - Chłopak był wystraszony.
- Zgłosimy to ochronie. Zadzwonisz do Aleksa? Powiedz mu, że wszystko ok.
Pilot skinął głową, ale zatrzymał ich jeszcze.
- Nie musimy mu o tym mówić, tak?
Mężczyźni po chwili wahania skinęli głowami. Krystian chwycił telefon. Sasza wyraźnie się uspokoił, kiedy wiedział, że nie jest sam. Zirytowany jego nadopiekuńczością, która nagle wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem kierowcy, minął sklep z płaszczami i musiał się cofać.
Musiał jeszcze zrobić zakupy, bo umówili się, że kolację zjedzą w domu.

Kilka godzin późnij, obładowany jak juczny osioł wszedł do kamienicy. Zabronił ochroniarzom nosić za sobą toreb. Dopiero mieliby w gazetach używanie. Już wystarczyło, że komentowali samą ich obecność, sugerując, że odbiła mu sodówka. Przyjaciele też się dziwili, ale łatwo im wytłumaczył, że to Aleksowi odbiło, ale z troski. Tak jak oświadczył ponad rok temu, odpuścił i teraz znosił niektóre fanaberie kierowcy, jeśli tylko on znosił jego. A mama i Tomas byli nawet zadowoleni, że ktoś pilnuje, żeby nie wpakował się w kolejne kłopoty.
- Jestem! - Krzyknął, pozwalając, żeby pracownicy zamknęli za nim drzwi. Odstawił torby na podłogę. Nikt nie odpowiedział - Aleks? - Nadal nic - Nie mówił wam, że wychodzi?
Mężczyźni zaprzeczyli. Wszedł do kuchni. Na lodówce migała lampka, sugerująca, że jest na niej wiadomość. Mąż nagrał mu coś. Krystian uważał, że gadająca lodówka to przesada i prawie nigdy z tej opcji nie korzystali, ale tym razem był zaciekawiony. Nacisnął przycisk i rozległ się głos Saszy.
Cześć, jak już zauważyłeś, nie ma mnie w domu. Wejdź do gabinetu, coś tam na ciebie czeka.
Chłopak uniósł brwi w zdziwieniu. Co to miało być? Rozejrzał się jeszcze raz po parterze, ale nikogo naprawdę nie było. Zgodnie z instrukcją udał się więc na piętro. W pokoju panował przyjemny półmrok. Co tu miało czekać? Rzucił okiem na regały, stolik, a na końcu na biurko. Laptop Aleksa był włączony. Przysiadł na fotelu i poruszył palcem po touchpadzie.
Z ciemności wyłonił się pulpit, a na nim jedyna ikonka.
PRZECZYTAJ MNIE
Coraz bardziej zdziwiony kliknął. To był list do niego.

Kochanie, dzisiaj nie powinieneś stać przy garach. Wiem, że tak się umówiliśmy, ale zmieniłem plan. Mam dla ciebie niespodziankę. Idź teraz do sypialni, ubierz się w to, co Ci przyszykowałem. Na dole czeka samochód. Tam będzie następna wskazówka. Zaufaj mi i nie próbuj do mnie dzwonić, bo niczego się nie dowiesz.
A.

Co to za sekrety? Będzie go szukał? Mieli spędzić miły wieczór w domu, a teraz miał zdać się na romantyzm Aleksa? Wylądują w drogiej restauracji, z kwartetem smyczkowym za plecami? Niestety teraz chyba nie mógł nic na to poradzić, bo Sasza faktycznie nie odbierał telefonu. Mamrocząc pod nosem, co myśli o takich niespodziankach poszedł się przebrać. Na łóżku leżał karton, taki w jakim odebrali swoje ślubne garnitury. Zerwał przykrywkę, jakby chciał jej pokazać, że w ogóle nie interesuje go co jest w środku. Zamrugał kilka razy. Co? Kombinezon rajdowy? Odrzucił bibułę i wyciągnął go. Tego się nie spodziewał. Będą jeździć? Rzucił go na łóżko i zaczął się przebierać. Pełen romantyzm. On, Sasza, obaj spoceni w tych sztywnych ciuchach.
Ze swojej torby wyciągnął jeszcze prezent dla Aleksa i wyszedł przed dom. Na progu aż się cofnął. Na chodniku stał zaparkowany ich zielono-niebieski samochód rajdowy, a o niego opierał się... Jussi.
Wyjątkowo rozbawiony Jussi.
Kilku dziennikarzy pstryknęło zdjęcia tej niecodziennej scenie, inni już pakowali się do swoich aut. Widok był doprawdy kuriozalny. Dwóch pilotów, rajdówka i żadnego kierowcy.
- Cześć - Odezwał się w końcu przyjaciel.
- Co to ma być za gra? - Mocnym krokiem zbliżył się do niego.
- Sam sobie odpowiedziałeś. Gra.
- Dobra, poddaję się. O co chodzi?
- Sam przeczytaj - Wręczył mu kopertę.

"Nie denerwuj się na mnie!

Cholera, skąd wiedział, że będzie się denerwował?

Dzisiaj zobaczysz jak to jest być mną. Zawsze to ty dajesz wskazówki, a dzisiaj będziesz musiał ich słuchać. Zabiorę cię w fajne miejsca. Jussi cię pokieruje."

- Pokierujesz mnie? Będziesz moim pilotem? - Oniemiał z zaskoczenia. On miał być kierowcą? To niedorzeczne.
- Czas ucieka. Wsiadaj - Norweg poklepał maskę. Chłopak westchnął i poszedł na drugą stronę.
- No dobra, dawaj - Rzucił mężczyźnie, odpalając.
Jussi był twardy, nie chciał mu nic powiedzieć. Zamiast po prostu zdradzić m cel podróży, dyktował instrukcje, na wpół z głowy, na wpół z notesu, który trzymał na kolanach.
Słuchanie ich było o wiele trudniejsze niż czytanie. Nie jechali za szybko, bo wciąż byli w mieście, ale i tak udało im się zgubić dwóch dziennikarzy, którzy za nimi ruszyli. Kiedy wyjechali za obrzeża Oslo Krystianowi zaczęło coś świtać. Otoczenie robiło się jakby znajome. Jak był już pewien tego gdzie jest, Jussi kazał mu się zatrzymać. Posłusznie zgasił samochód, a przyjaciel wysiadł. Jemu kazał zostać w środku. Zauważył zaparkowany nieopodal jego wóz. Zaraz... zostawi go tu? Tu czeka Aleks? Ale gdzie? Zaczął się rozglądać, a w tym czasie Jussi zrównał się z nim i opuścił szybę.
- Czekaj na znak. Wszystkiego najlepszego - Mrugnął do niego i odjechał. Jaki kurna znak?! Mannę z nieba? Już miał zawrócić w stronę domu, kiedy od strony lasu ktoś szedł.
- Tomas? - Jęknął zdziwiony i wyszedł - Ty też?
- Wszystkiego dobrego - Mężczyzna uścisnął go po ojcowsku.
- Dzięki. Żebym jeszcze wiedział co jest grane.
- Dowiesz się niedługo.
- Jaka jest twoja rola? - Westchnął, bo wiedział już, że nie poradzi nic na to, że jest elementem gry Aleksa. Czuł się jak Alicja w Krainie Czarów. "Przeczytaj mnie", znajdź przewodnika...
- Mam ci to dać - Teraz zauważył, że Tomas ma na ramieniu torbę, z której wyciągnął coś co wyglądało jak książka i kopertę.
Książka okazała się albumem z ich zdjęciami z rajdów. W domu stały tylko dwa, a tu było ich ze sto.
- Czemu akurat tu? - Chłopak spytał, kiedy skończył oglądać - Bo tu się poznaliśmy?
Tomas skinął głową i uśmiechnął się do tego wspomnienia. Jacy oni byli wtedy...
- Otwórz - Polecił mu, wskazując na kopertę. Krystian ją rozerwał.
"Złóż ofiarę słońcu, może dostaniesz następną wskazówkę"

Słucham? Miał ochotę zacząć krzyczeć. Co to ma być za szyfr? Złożyć ofiarę słońcu? Ma tu zatańczyć nago, machając liśćmi paproci, czy co? Mówił jak jakaś Pytia... Coś mu zaświtało.
Pytia?

- Tomas, Apollo był bogiem słońca, nie? - Musiał sobie zapalić, żeby się nie denerwować. Przyjaciel wzruszył ramionami, ale jego uśmiech wskazywał, że trafił. Wygrzebał z auta telefon i wybrał połączenie do Poli.
- Już myślałam, że nie zadzwonisz!
- Mogłem się domyślić, że ciebie ta zabawa nie ominie. Może powiesz mi o co chodzi? - Nie dawał za wygraną. Może ktoś w końcu pęknie.
- Nie wiem nic poza moją instrukcją. Pewnie Aleks się bał, że ci wygadam.
- Raz by się na coś przydała ta twoja wścibska natura. Dobra, dawaj.
- Najpierw ofiara! - Żachnęła się siostra.
- Słucham?
- Przeczytaj sobie, masz złożyć ofiarę. Czekam.
- Nie wiem, wymyśl sobie coś, bo ja nie ogarniam dzisiaj - Był zrezygnowany, trochę głodny, a oni wszyscy rzucali mu kłody pod nogi. Nie tak wyobrażał sobie swoją rocznicę.
- Boską torebkę, nawiązując do tych greckich klimatów.
- Jaką torebkę?
- Od Hermesa - Wiedziała, że jemu to nic nie powie. Jeśli się zgodzi, to kupi. Będzie się przeklinał, że nie spytał o jej cenę, ale to już jego problem.
- Ok., nawet i od samego Zeusa, ale proszę cię powiedz co mam dalej robić.
- Jedź tam, gdzie pierwszy raz spędziliście noc.
- S... Słucham? - To jej kazał powiedzieć? Ze wszystkich osób, wybrał sobie akurat jego siostrę?!
- Ja też się oburzyłam, ale wyjaśnił mi, że wcale nie chodziło mu o seks, tylko o dosłowność. Gdzie byliście razem całą noc?
- Już wiem - Uśmiechnął się słabo - Dzięki.
Bez pilota i ze znanym celem szło mu szybciej. Tomas nie chciał podwózki, bo miał tam swój transport. Krystian ruszył więc sam w stronę Aquarium. Dzisiaj klub był zamknięty, ale przecież chyba nie chodziło o imprezę. Po drodze jeszcze raz spróbował połączyć się z Aleksem, ale sygnału wciąż nie było. Pod drzwiami klubu, ku jego zaskoczeniu, stał Christian. Podszedł do niego, ale bramkarz rzucił mu obojętne spojrzenie.
- Ma pan kartę? - Spytał go tak, jakby widzieli się pierwszy raz
Krystian zgłupiał.
- Nie... Skąd miałem wiedzieć... Christian, wpuść mnie
- Dzisiaj wejście tylko na kartę - Poinformował go agresywnym tonem. Takiego go pilot nie znał - Poszukaj w aucie - Poradził mu.
Krystian jęknął cicho. Miał dość zagadek i powie to Aleksowi jeśli tylko zastanie go w środku. Minęły już prawie trzy godziny odkąd wyjechał z domu. W samochodzie nie było tylnich siedzeń ani schowka. Gdzie niby miałaby być schowana karta? Wsiadł i rozejrzał się, ale tak jak przypuszczał nie mógł jej znaleźć. Jego wzrok padł na notatnik, który zostawił Jussi. Potrząsnął nim, żeby zafurkotały kartki. Błękitny prostokąt wypadł na siedzenie. Z triumfalną miną wrócił pod wejście.
- Proszę - Christian odsunął taśmę, ale badawczo przyjrzał się karcie - Krystian Szejna - Ratowicz - Przeczytał wygrawerowane litery. Chłopak wyrwał mu ją z ręki i przeczytał jeszcze raz na głos. Nie używał dwóch nazwisk. Nawet ich nie miał, bo Aleks tego nie chciał. Zmienił zdanie? Kręcąc głową wszedł do ciemnego wnętrza. I co dalej? Było pusto i cicho. Odsunął kotarę i zobaczył smugę światła. Poszedł na piętro. Był tam tylko barman. Zaraz... Andrzej?
Prawie podbiegł do lady. "Barman" uśmiechnął się szeroko.
- Co dla pana?
- Chyba wskazówka - Wzruszył ramionami.
- Co to za brak entuzjazmu? Mój przyjaciel tak się postarał, a ty taki smętny. Mój drink ze wskazówką poprawi ci nastrój - Położył na blacie podkładkę i szklankę, którą trzymał pod kontuarem. Krystian się roześmiał. Alicja. "Wypij mnie". Uniósł szklankę i wychylił zawartość. Nic się nie stało. Z resztą, zganił się w myśli, czego się spodziewał. Andrzej popatrzył odrobinę rozbawiony.
- Co?
- Nic.
- Gdzie instrukcja?
- Już ci ją dałem - Wyszczerzył zęby. Jezus Maria, matko i córko, gdzie? - No rozejrzyj się! - Krystian spojrzał raz jeszcze na pustą szklankę, na bar, na podkła... Było na niej nadrukowane zdjęcie zorzy polarnej. Wspomnienie tamtej nocy rozwiało jego zirytowanie. To była jedna z najlepszych chwil, jakie miał w życiu. Tylko o co chodziło? Przecież nie oczekiwał chyba...
- Mam pojechać na Biegun? - Jego mina wskazywała co myśli o tym pomyśle.
- Wystarczy, że poszukasz jej w Oslo.
- Zorzy?! Niby jak? - Ostatni raz była nad miastem dziesięć lat temu. Nie wierzył, że Aleks ją wyczarował, przewidział czy co tylko - Poproszę o jakąś wskazówkę.
- Proszę bardzo. Śpiąca Królewna.
- Oszalałeś... - Krystian był załamany. Co to ma wspólnego z zorzą? Była bajkowa, ale nie jak smoki i zaczarowane wrzeciona.
- Nic więcej nie mogę powiedzieć - Rozłożył ręce.
- No ok. - Krystian wstał ze stołka i zaczął spacerować - O co chodziło w tej bajce? - Mówił sam do siebie. To jego siostra oglądała bajki o księżniczkach, nie on... - Była para królewska, urodziła im się córka i dostała dary od trzech wróżek, a wiedźma ją przeklęła. Ona zamieszkała z wróżkami, żeby czar jej nie dopadł, ale i tak dopadł i zasnęła na 100 lat, bo Książe obudził ją pocałunkiem. - Gdzie tu zorza?
- Dobrze, że nie będziecie mieć dzieci, bo jeśli tak opowiadasz bajki - Pokręcił głową przyjaciel i przechylił się o bar. Zaczął opowiadać ściszonym tonem - W wielkiej i pięknej krainie, rządziła piękna królowa i mądry król. Im i ich poddanym wiodło się dobrze. Władcy pragnęli tylko jednego - potomka. Pewnego dnia, kraj obiegła szczęśliwa wiadomość - Królowa spodziewała się dziecka. W dniu narodzin, wszyscy oczekiwali ze zniecierpliwieniem wiadomości z pałacu. Wieczorem na świat przyszła śliczna dziewczynka. Dali jej na imię Aurora - Zawiesił głos i spojrzał na niego wyczekująco. Niestety twarz Krystiana oprócz tego, że była zmęczona, nie wyrażała zrozumienia - No proszę cię, pomyśl!
- Aurora - Mruknął - Aurora... - Olśniło go - Aurora! Borealis!
Andrzej odetchnął z ulgą.
- Ale i tak nie wiem co dalej. Co ja mam zrobić z Aurorą w Osl... - Boże, jakim był debilem. Walnął się ręką w czoło. Andrzej się roześmiał.
- Już myślałem, że nie zgadniesz.
- Restauracja Aurora, tak? Tam na mnie czeka? - Przyjaciel pokręcił głową
- Nic więcej nie wiem. A teraz leć - Krystian pędem rzucił się w dół. Wypadł na ulicę, prawie wpadając pod nadjeżdżający samochód. Odjeżdżając widział jeszcze jak Christian macha mu na pożegnanie. Jechał do centrum, do restauracji. Tylko, że wygląda jak głupek w tym kombinezonie. Uh... Ale to niech Aleks się wstydzi, to on go tak ubrał. Zrobił się popołudniowy korek i trochę mu zdjęło zanim dojechał na miejsce. Pospiesznie zaparkował i wszedł do środka.
- Dzień dobry. Na mnie ktoś chyba... czeka - Wiedział jak głupio to brzmi, ale kierownik sali tylko kiwnął głową i poprowadził go do stolika. Niestety zamiast Aleksa siedziała przy nim Natalia.
- Cześć kochanie - Ucałowała go. Kiedyś wziął ją i Saszę za kochanków. Jakie to było niedorzeczne - Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - Skomentowała jego minę.
- Myślałem, że to on tu będzie.
- Jeszcze nie. Ale już niedługo.
- Jestem ciekaw do czego to prowadzi.
- Nie wiem, sam zobaczysz - Przekrzywiła głowę - Ale mam coś dla ciebie - Podała mu koleją kopertę. Tym razem tylko wskazówka, żadnych zdjęć ani nagrań.
"Musisz ładnie wyglądać. Odwiedź angielskiego premiera w największym kasynie świata"
- Gdzie jest największe kasyno? - Już nie zwracał uwagi na formę zagadki. Może się wściekać ile chce, ale co to zmieni - Widziałem tylko kasyna na południu. Monte Carlo to właściwie jedno wielkie kasyno - Zadumał się. Spojrzał na Natalię, która machała rękami i kiwała głową. - Co? Monte Carlo? Co ma premier... - Znowu ta galopująca głupota. Ich apartament w Monte Carlo - Winston Churchill.
- Mały geniusz - Wyciągnęła rękę i poczochrała mu włosy - To biegnij tam!
- Ulica Churchilla - Uśmiechnął się - Skoro ma się ładnie ubrać, to tam są ładne sklepy.
- Weź jeszcze to - Wcisnęła mu książkę o historii rajdu w Monte Carlo.
- Dziękuję - Już leciał na dół. Czuł się jak na prawdziwym rajdzie. Odcinki specjalne, jazda na czas. I perspektywa pięknego finału. Myśląc o tym jak poszło im dwa lata temu i rok temu, dojechał na wskazaną ulicę, ale wciąż nie wiedział czego ma szukać. Szedł powoli w dół, rozglądając się po wystawach. Prawie dostał zawału kiedy jeden z manekinów się poruszył. Dorota pomachała do niego i wyszła przed sklep, trzymając się za lekko zaokrąglony brzuch.
- Bez zbędnego gadania. To dla ciebie - Wskazała mu na wieszak w środku. Wisiał na nim elegancki komplet. Przynajmniej nie będzie wyglądał jak głupek. Przebierał się przy trajkocie ciężarnej, rozpływającej się nad ich szczęściem. Kiedy był gotowy, czekał na dalsze wskazówki. Kobieta podała mu kolejną kopertę, grubszą niż poprzednie. Ze środka wyciągnął mapę.
- Po co mi mapa? Mam gdzieś jechać?
Tak jak cały czas gadała, teraz zamilkła. Westchnął i przyjrzał się płachcie. Czerwonymi gwiazdkami były zaznaczone miejsca gdzie byli razem. Prawie cały świat. Jedna gwiazdka była inna. Czarny punkcik wskazywał Finlandię, a konkretnie Jyvaskyla. Czemu akurat tam? Spojrzał na przyjaciółkę, ale tak jak wszyscy nie puściła pary.
- Podobno to ma cię naprowadzić czemu. Podała mu pudełko. Otworzył je, a w środku leżała koszula. Nic nie rozumiał. Finlandia i koszula? Ach... Przypomniało mu się. Poczuł tamte palące trzewia uczucia, kiedy Aleks zsuwał mu ją z ramion. Ich pierwszy pocałunek. Jacy oni byli durni...
- Dorotka, już wiem co to za wspomnienie, ale nie wiem co mam z tym zrobić? Mam jechać do Finlandii?
- Nie, wystarczy, że kupisz butelkę w sklepie na początku ulicy.
- Mam się urżnąć?
- Kupić, a nie pić! - Pacnęła go w głowę - Idź, czas ucieka.
- Naprawdę czuję się jak w grze komputerowej.
- Nie jojcz - Przytuliła go - Czekaj, czegoś tu brakuje - Obróciła go w stronę lustra i stojąc za nim, założyła mu pasek. Ten sam, który dał mu Aleks i który został tu, kiedy od niego uciekł. Zapomniał o nim! Gdyby nie to, że za nim stała Dorota, scena byłaby odbiciem tamtej z garderoby. Na pewno dostała instrukcje.
Chwilę później biegł już pod górkę do sklepu. Nie licząc już na żadne przypadki wypatrywał kolejnego przyjaciela. Za ladą była jednak tylko obca dziewczyna.
- Mogę w czymś pomóc?
- Chyba pomyliłem sklepy - Mruknął.
- Na ulicy nie ma innego z towarami spożywczymi.
- Ah... W takim razie poproszę Finlandię.
Ekspedientka uśmiechnęła się i podała mu z półki butelkę. Do szyjki była przywiązana paczuszka. Spojrzał na nią, ale tylko wzruszyła ramionami. Oderwał tasiemkę i rozerwał papier. W środku było aksamitne pudełeczko a w nim obrączka Aleksa. Totalnie zbiło go to z tropu.
- Musi pan uregulować - Wyrwała go z zamyślenia. Zapłacić? Przecież nie miał pieniędzy. Może tak jak z kartą, ktoś mu je zostawił. Obmacał kieszenie sportowej marynarki. Jest. Są banknoty. Wyjął zwitek, wybrał odpowiednią sumę i podał dziewczynie. Pomiędzy banknotami znalazł też coś innego. Liścik! Rozwinął go gorączkowo.
"Oddaj zgubę właścicielowi, tam gdzie zobaczyłeś ją po raz pierwszy"
Gdzie widział obrączki pierwszy raz? Zamarł. Aleks kazał mu objechać całe Oslo wzdłuż i wszerz, zmarnować pół dnia, tylko po to, żeby teraz wracał do domu? Znowu się rozzłościł. Chwycił butelkę i pudełko z obrączką. Wsiadł do samochodu o najszybciej jak się dało, wracał do domu. Głupek chciał go z niego wywabić! Wszystkie prezenty, koperty i wódka leżały na siedzeniu obok. Zaparkował między ich samochodami. Zauważył, że w kamienicy nie palą się światła. Kiedy kontestował dom, obok stanęło auto ochroniarzy. Był tak zaaferowany "grą", że w ogóle nie zauważył, że za nim jechali! Wiedzieli o co chodzi? Teraz i tak, już nic od nich nie wyciągnie, bo i po co. Nacisnął klamkę, spodziewając się zamkniętych drzwi. Te jednak odskoczyły. W środku nie było zupełnie ciemno jak myślał. Wszędzie były poustawiane świece, tworzyły na schodach wyraźny szlak na górę. No tak, obrączkę dostał w sypialni. Cicho poszedł ich śladem. Drzwi były lekko uchylone i tam też sączyło się światło świec. Wszedł do środka. Na łóżku siedział Aleks. Wstał, gdy tylko go zobaczył. Krystian uśmiechnął się szeroko, jakby całej tej wcześniejszej irytacji nie było.
- Wszystkiego najlepszego - Powiedział, zbliżając się do niego.
- Kocham cię - Zawtórował mu Krystian. Zarzucił mu ręce na szyję i pocałował, próbując jednocześnie pchnąć na materac.
- Najpierw zjedzmy kolację - Dopiero wtedy przypomniał sobie jak bardzo jest głodny. Nie jadł nic od śniadania. Do jego nosa dotarły też piękne zapachy z kuchni.
- Po to wygoniłeś mnie z domu? Żeby to przygotować?
- Tak. Jesteś zły?
- Nie - Zaprzeczył - Przypomniałeś mi fajne rzeczy.
- O to też chodziło - Sasza uśmiechnął się i gestem ręki zaprosił na dół. Zeszli do nieużywanej jadalni, która była pięknie przygotowana. Krystian zajął miejsce, wskazane przez Aleksa, ale nagle poderwał się i wybiegł. Spośród wielu kopert, wybrał tę właściwą, z prezentem dla niego. Wrócił z tajemniczą miną i znowu usiadł.
- Błagam, tylko nie zapiekanka - Jęknął, kiedy Aleks wnosił tacę z przykrywkami. Uniósł jedną, pokazując mu krem szparagowy. Chłopak zrobił pełną podziwu minę.
- To tylko pierwsze danie - Z dumą powiedział Aleks, siadając obok niego. Z uwagą obserwował jak jego mąż próbuje zupy.
- Pycha - Wydał w końcu wyrok, pozwalając starszemu na odetchnięcie - To był zakręcony dzień - Stwierdził, wpychając do ust kawałek bułeczki.
- Jakby dzień naszego ślubu nie był.
- No tak, ale ta twoja gra No i ta afera z ochroniarzami i tym wariatem - Jęknął kręcąc głową. Aleks zakrztusił się tym co miał w ustach.
- Z kim? - Otarł wargi
- Eh, nie powiedziałem ci - Godna pożałowania głupota - Jak siedziałem w tej knajpie, to zaczepił mnie jakiś gościu. Totalny świr, niby fan.
- Zrobił ci coś? - W złości odłożył łyżkę, rozbryzgując zupę na około.
- Nie, nie denerwuj się - Ujął jego rękę - Już nie raz zaczepiają mnie takie typy.
- Proszę cię uważaj na siebie. Skoro nie chcesz, żeby jeździli z tobą, to chociaż staraj się ich nie gubić. Wiesz co ja tu przeżywałem?
- Alek, po pierwsze, nic się nie stało. Po drugie, gdyby nie ty, to nie wszedłbym do BIT i nie spotkał tego gościa, tak?
- A co byś zrobił, gdyby nie pojawili się w porę? Czy to nie dziwne, że zaczepia się ktoś, akurat wtedy, kiedy ich nie ma w pobliżu?
- Powtarzam, nie raz mnie ktoś zaczepiał. Nie spuszczałeś wtedy swoich brytanów i teraz też nie musiałeś. Poradziłbym sobie - Położył drugą dłoń na ich splecionych palcach - Odpuść trochę, Johan już dawno dał nam spokój, prawda? - Uspokajał go. Aleks gwałtownie odwrócił wzrok - Chyba.. Chyba, że czegoś mi nie mówisz - W jego oczach, jak na zawołanie pojawił się lęk.
- Zwariowałeś. Nie - Uśmiechnął się najszczerzej jak umiał - Po prostu jesteś dla mnie najważniejszy. Nic się nie dzieje - Pogłaskał go po policzku - Jedz - Wskazał na talerz - Drugie danie czeka - Zmienił temat, pospieszając go. Dalsza część kolacji przebiegała bez wchodzenia na drażliwe tematy. Krystian zachwycił się najpierw jego wołowiną w cieście a potem czekoladowym musem z markują.
- To było pyszne. Nie wiem jak się ruszę z tego krzesła - Krystian poklepał się po brzuchu. Aleks roześmiał się.
- Nieczęsto słyszę komplementy na temat mojej kuchni. Jak chcesz, mogę cię za to zanieść na górę - Mrugnął do niego.
- Już wolę nie, erotomanie. Weźmiesz mnie na schodach.
- A co w tym złego? Spytał z miną niewiniątka.
- Nic, dopóki ty będziesz leżał na stopniach - Rzucił mu wyzywające spojrzenie, ale zaraz twarz mu złagodniała - Mam coś dla ciebie - Sięgnął po serwetkę, gdzie schował kopertę.
- Hm, co to? Helikopter?
- Dwa. Otwórz!
Aleks otworzył i wyciągnął dwa kartoniki.
- Bilety? - Zdziwił się.
- Na samolot. Dla ciebie i dla mnie - Uściślił - Lecimy na wakacje.
Aleks przez chwilę uważnie mu się przyglądał. Nie mógł uwierzyć, że on się na to zdecyduje. Polecą samolotem? Znowu jak ludzie? Bez słów pocałował go głęboko i namiętnie. Powoli i stanowczo zawładnął ciałem chłopaka.
- Mam też coś jeszcze - Z kieszeni marynarki wyciągnął jego obrączkę i świdrując go wzrokiem, wsunął mu ją na palec. Miał rozognione policzki i błyszczące oczy. Aleks chwycił go za rękę i zaprowadził na piętro do dużej łazienki. Tam też królowały świece, które mężczyzna właśnie zapalał. Na brzegu wanny stał kubełek lodu z szampanem i kieliszki. Rozbierali się, a w tym czasie woda z pianą zdążyła już nalecieć. Najpierw wszedł Aleks, a zaraz za nim Krystian. Młodszy oparł się o jego tors i zbliżył twarze. Atmosfera zrobiła się naprawdę... parna. Mieli tyle miejsca, że spokojnie zmieściłyby się jeszcze dwie osoby. Całowali się dłużej niż w jadalni, ale ciągle jeszcze bez pośpiechu. Krystian mruczał i ocierał się o niego, wylewając trochę wody na posadzkę. W końcu Aleks przerwał pieszczotę, czując jak szybko może się skończyć taka zabawa. Cmoknął go jeszcze raz, jakby na pożegnanie, bo przesunął się, żeby sięgnąć po kieliszki. Otworzył szampana, który lekko wstrząśnięty, znalazł się w wannie. Od wyjścia z jadalni nie odzywali się, nie potrzebowali tu słów. Stuknęli się kieliszkami i upili łyk. Aleks wrócił na miejsce obok męża, ale teraz usadził się za jego plecami. Wyciągnęli się wygodnie. Krystian przylgnął do niego, czując jak obaj są twardzi. Sięgnął po dłoń Aleksa i przesunął przez swoją pierś, brzuch i uda, aż zacisnął na nim palce. Chłopak wychylił się do tyłu po pocałunek, jęcząc cicho, kiedy wprawna dłoń przesuwała się w górę i dół. Przesunął się trochę, żeby sięgając do tyłu, móc odwdzięczyć się Saszy. Po chwili jęczeli obaj, całując się raz po razie. Nie musieli długo czekać, aż ciałem chłopaka targnął dreszcz. Zaraz i Aleks doszedł z jego imieniem na ustach. Krystian, który wciąż trzymał w ręce kieliszek, odwrócił się i spojrzał w spełnione, lekko nieobecne oczy męża. Wylał mu na tors stróżkę alkoholu i podążył za nią ustami. Aleks szybko podciągnął go do góry i mocno do siebie przyciągnął. Ich pocałunki wciąż miały więcej z głodnej namiętności niż z gwałtownego porywu. Sasza uwolnił jedną ręką po żel. Wylał go sobie na palce i zanurzył pod wodę. Bez wahania sięgnął w dół, między pośladki Krystiana. W pierwszej chwili chłopak oparł czoło o jego ramię i przymknął oczy, czując jak palce wdzierają się w niego. Aleks jak zwykle umiejętnie pokierował jego uwagę na czułe pocałunki. Mężczyzna był stanowczy w tym co robił, ale uważnie obserwował każdą minę Krystiana. Już dawno temu przestał uciekać mu spod rąk jak piskorz, ale wolał b...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin