Zyciowe refleksje.docx

(53 KB) Pobierz

Zyciowe refleksje

 

 

 






 

"Gdyby nuta powiedziała: jedna nuta nie czyni muzyki
...nie było by symfonii
Gdyby słowo powiedziało: jedno słowo nie tworzy stronicy
...nie było by książki
Gdyby cegła powiedziała: jedna cegła nie czyni muru
...nie było by domu
Gdyby kropla powiedziała: jedna kropla wody nie może utworzyć rzeki
...nie było by oceanu
Gdyby ziarno zboża powiedziało: jedno ziarno nie może obsiać pola
...nie było by żniwa
Gdyby człowiek powiedział: jeden gest miłości nie ocali ludzkości
...nie byłoby nigdy na ziemi sprawiedliwości i pokoju, godności i szczęścia".

Michel Quoist

 

 



Zwolnij swoje tempo.

Czy widziałeś już kiedyś dzieci bawiące się na karuzeli lub słuchające deszczu? Skaczące po dachu?
Tropiłeś radośnie fruwającego motyla albo obserwowałeś zachód słońca?
Powinieneś się zatrzymać.
Nie tańcz za szybko, bo życie jest zbyt krótkie, muzyka nie trwa wiecznie.
Czy jesteś zabiegany całymi dniami, wiecznie zajęty?
Jeśli zadajesz pytanie "Co słychać?", czy masz chwilę żeby usłyszeć odpowiedź?
A gdy wyciągasz się w łóżku po całym dniu, czy myślisz o 1.000 różnych rzeczach, które plączą ci się po głowie?
Powinieneś zwolnić tempo.
Czy mowiłeś już do swojego dziecka "zrobimy to jutro" i przekładałeś to na pojutrze?
Czy straciłeś już kontakt z przyjacielem, pozwoliłeś umrzeć przyjaźni, bo nigdy nie miałeś czasu żeby zadzwonić i spytać jak leci?
Byłoby lepiej gdybyś zwolnił tempo, nie tańcz zbyt szybko, bo pewnego dnia muzyka ucichnie, życie jest takie krótkie.
Gdy biegasz gdzieś tak szybko żeby gdzieś zdążyć, tracisz połowę przyjemności bycia tam dokąd biegniesz.
Gdy zawracasz sobie głowę i zbyt się codziennie przejmujesz, to tak jakbyś wyrzucał prezent którego nawet nie otworzyłeś.
Życie to nie wyścig, powinieneś zwolnić tempo, znajdź chwilę na wysłuchanie muzyki zanim się skończy piosenka.

autor nieznany

 

 



Anioły śniegu

... To była moja pierwsza w życiu burza śniegowa. Chociaż widziałam śnieg podczas rzadkich wizyt w tych górach, nigdy przedtem nie widziałam jak pada. A padał jak noc długa. W końcu wszyscy zasnęliśmy. Spałam niezbyt mocno z powodu gwałtownych porywów wiatru, które trochę mnie niepokoiły.
Rano uświadomiliśmy sobie powagę naszej sytuacji. Chata była położona powyżej terenu regularnie oczyszczanego przez pługi śnieżne. Na naszym odizolowanym odcinku drogi padający gęsto śnieg pokrył wszystkie samochody i jezdnię białą kołdrą, piękną, lecz lodowatą.
Nawet my nowicjusze, wiedzieliśmy, że niemożliwe jest oczyszczenie drogi. Mężczyźni przekopali ścieżkę do samochodów i omietli je, lecz byliśmy beznadziejnie daleko, odcięci od drogi. Lękliwie spoglądaliśmy po sobie. A co, jeśli ...? Mieliśmy dość żywności na jeszcze jeden posiłek, lecz nie więcej. Myśl o tym, że moglibyśmy zostać zasypani przez śnieg, przeraziła nas.
Byłam jedyną chrześcijanką w naszej grupie. Dlatego zaczęłam się cicho modlić o Bożą opiekę i o to, by przysłał pług do naszego obozu. Biorąc pod uwagę odosobnienie, spełnienie mojej modlitewnej prośby byłoby naprawdę zdumiewające, lecz nie ustawałam aż do chwili, gdy poczułam spokój, który może dać tylko Bóg.
Pozostali niepokoili się coraz bardziej i zerkali nerwowo na zachmurzone niebo i nieprzejezdną drogę. Śnieg wciąż padał równomiernie i cicho. Zajęliśmy się oczyszczaniem i pakowaniem rzeczy do odśnieżonych samochodów, którymi mieliśmy nadzieję zjechać w dół. Jakiś czas potem usłyszeliśmy cudowny dźwięk, który wesoło przebijał się w ciszy padającego śniegu. Ciężki pług wtaczał się, sapiąc, na nasze wzgórze.
Kierowca powiedział do nas:
- Nigdy wcześniej nie wjeżdżałem tak wysoko, lecz ciągle słyszałem, jak coś w głowie mówi mi: "Jedź dzisiaj na szczyt". No i jestem.
Słowo "anioł" oznacza "zwiastun wysłany, by spełnić wolę Boga". Nigdy nie widziałam anioła, lecz czułam, że kierowca, który przybył do nas na polecenie Boże, jest naszym osobistym śnieżnym aniołem. To Ojciec Niebieski, który widzi wszystko i odpowiada na wszystkie potrzeby z cierpliwością i wielką troską.
Kiedy liderki naszego obozu pakowały artykuły kuchenne, jedna z nich zagadnęła mnie:
- Zastanawia mnie, co sprawiło, że kierowca pojechał tak daleko? Uśmiechnęłam się tylko i powiedziałam:
- Modliłam się o to.

Linda Claire Scott

 

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg



Liczy się każdy talent

Miała prostą, gładka, niebieską sukienkę, ciemne buty i blond włosy upięte w kok. Kiedy wsiadała do autobusu, od razu ją sobie przypomniałem. Nie byłem w tych stronach od ośmiu lat, ale wciąż pamiętałem jej nieśmiałość. Rozmowa w cztery oczy była dla niej prawdziwą udręką.
Kiedy mijała mnie przechodząc do tyłu autobusu, ona również mnie rozpoznała. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
Zastanawiałem się, dokąd jedzie.
Piętnaście kilometrów dalej moja ciekawość została zaspokojona. Wychodząc z autobusu na następnym przystanku, na każdym wolnym siedzeniu zostawiła złożoną kartkę. Wziąłem jedną z nich i przeczytałem krótki tekst o zbawczej misji Chrystusa i o tym, w jaki sposób możemy mieć w niej udział.
Pomyślałem: "A więc w ten sposób daje świadectwo wiary w Zbawiciela. Zna radość codziennej wędrówki z Chrystusem, ale nieśmiałość nie pozwala jej na osobisty kontakt z ludźmi. Ma jednak tak głęboką wiarę, że używa innych talentów, jakimi obdarzył ją Bóg, aby dzielić się miłością Chrystusa z innymi".
Wiedziałem, że wracając do domu, znowu będzie rozkładać ulotki, modląc się do Ducha Św., aby oświecił tych, którzy je przeczytają.

Dick Hagerman

 

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg



Czego nauczyłam się od gazeli

To był wymarzony dzień na pobyt w zoo, szczególnie w uroczym towarzystwie mojego pięcioletniego wnuka. Podczas spaceru weszliśmy na wzgórze, skąd patrzyliśmy w dół na przyjemny, porośnięty trawą park. Mieszkało tam stado gazeli. Ich pełne gracji piękno doskonale komponowało się z atmosferą spokoju tego miejsca. Lecz nagle w kępie krzewów zauważyliśmy zamieszanie. Jedno z delikatnych stworzeń pasło się nieopodal nich i nie zauważyło, że w pogoni za pożywieniem wsunęło łeb pod gałęzie. Kiedy gazela chciała się wyprostować , jej rogi zahaczyły o nie. Walczyła, skakała, szarpała się i kluczyła z jednej strony na drugą. Lecz z każdą chwilą jej rogi coraz bardziej się wplątywały. Jak bardzo chcielibyśmy jej pomóc! Szepnęłam:
- Gdybyśmy tylko mogli powiedzieć jej: "Zniż głowę mocno do ziemi i wycofaj się delikatnie", znowu byłaby wolna.
Ostatecznie gazela uwolniła się gwałtownym szarpnięciem, lecz w jej rogach pozostała ogromna kępa gałęzi. Wydawała się mówić: "Ten żenujący incydent w rzeczywistości się nie wydarzył. To była po prostu wasza wyobraźnia". Lecz wielka korona liści jakoś nie dodawała jej powagi.
Nasz szczęśliwy dzień skończył się zbyt szybko. We wspomnieniach tamtych chwil opowiadanie o gazeli było naszym ulubionym. Dla mnie miało szczególne znaczenie, gdy zdałam sobie sprawę, że podpowiada mi, jak w najlepszy sposób rozwiązać dokuczliwy problem mojego życia.
Pozostawałam z pewną osobą w dość trudnym związku, lecz nie chciałam go zrywać. Najpierw chciałam wygarnąć całą prawdę i powiedzieć swoje zdanie. Lecz to by tylko pogorszyło sprawy. Gdy gazela walczyła, wyrwała część krzewu. Wygrała bitwę, lecz pozostawiła bliznę. Nie chciałam postępować w ten sam sposób. Zamiast tego skłoniłam głowę, modląc się, a potem delikatnie się wycofałam.
Od tamtego czasu minęły lata. Bóg odpowiedział, wzbogacając nas oboje. Most, który mógł ulec zniszczeniu za sprawą ostatniego słowa, obecnie się umacnia. Jestem zadowolona, ze schyliłam głowę i wycofałam się delikatnie.

Ruthie Lindal Swain

 

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg



Fatalne Dni

Jakie to dziwne, że jedna chwila może być przepełniona miłością, intensywnością doznań i ... codziennymi zmartwieniami. Jeśli dorastanie jest procesem tworzenia wyobrażeń i marzeń o tym, jak powinno wyglądać życie, to dojrzałość jest akceptacją życia takim, jakie ono jest.
Wciąż od nowa przekonuję się, że nie jestem wystarczająco do czegoś zdolna, twórcza, czy wnikliwa. Nie potrafię znaleźć pocieszenia i spokoju tak, jak sobie wyobrażałam.
Czasem rezygnujemy z pewnych codziennych czynności lub przyjemności. Mamy wtedy trochę czasu, by napisać list do przyjaciela, upiec ciasto dla ( zmarłej ) babci, takie samo, jak kiedyś piekła Ona sama ... Trudno nam jednak cieszyć się tym wszystkim. A życie nadal się toczy.
Skoro chorzy i umierający godzą się w końcu ze swą śmiercią, my postanowiliśmy zrezygnować z prawa do spokojnych nocy i niczym nie zmąconych dni. Być może dzięki tym, którzy od nas odeszli, potrafimy zrozumieć, że przez szczeliny takich fatalnych dni prześwieca promień miłości, życia i wspólnych, niezapomnianych chwil.

nieco zmieniony fragment Mary Beth Danielson

 

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg



Ideał doskonałości

Moja przyjaciółka pracowała w pobliskim butiku o nazwie: "Listek Figowy". Pewnego sobotniego popołudnia do sklepu weszła mała dziewczynka ze skarbonką - świnką pod pachą i oświadczyła, że chciałaby za całe swoje pieniądze kupić jakiś prezent na Dzień Matki. Moja przyjaciółka pomogła jej wydłubać wszystkie monety ze "świnki" i powiedziała, że wystarczy ich na ładną bluzkę.
- Czy Twoja mama chciałaby mieć taką bluzkę?
- O tak! Bluzka to fajny pomysł - ucieszyła się dziewczynka.
- Jaki rozmiar ma Twoja mama? - zapytała sprzedawczyni.
- Ma rozmiar w sam raz - oznajmiła dziecko.
Tak więc moja przyjaciółka poradziła jej, żeby wzięła rozmiar 34.
W poniedziałek po Dniu Matki dziewczynka wróciła do sklepu ze swoją mamą, żeby wymienić bluzkę na rozmiar 42. Ideał doskonałości obowiązujący w świecie mody różnił się od tego, który nosiła w sercu mała dziewczynka. Różnica polegała właśnie na sercu - pełnym dziecięcej miłości.

Nancy L. Dorner

 

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg




Anioł

Nikomu bym się do tego nie przyznała, lecz kiedy siedziałam w kawiarni naprzeciwko kliniki Mayo, byłam naprawdę przestraszona. Następnego dnia miałam się stać jej pacjentką i przejść tam operację kręgosłupa. Operacja należała do bardzo ryzykownych, ale moja wiara w jej powodzenie była niezwykle silna. Zaledwie kilka tygodni wcześniej przeżyłam pogrzeb ojca - moja gwiazda przewodnia powróciła do nieba.- Ojcze Niebieski, ześlij mi anioła w tej godzinie próby - modliłam się.
Kiedy podniosłam wzrok, zbierając się do odejścia, ujrzałam starszą panią, która wolno zmierzała w kierunku kasy. Stanęłam tuż za nią, pełna podziwu dla przebijającego w jej stroju wytwornego gustu - miała na sobie szkarłatnoczerwoną, wzorzystą suknię, szal, broszkę i wspaniały pąsowy kapelusz.
- Bardzo panią przepraszam. Chciałabym pani powiedzieć, że jest pani niezwykle piękną kobietą. Pani widok od razu poprawił mi humor
Kobieta ujęła mnie za rękę i powiedziała:
- Moje drogie dziecko, niech cię Bóg błogosławi za twoje dobre słowa, bo widzisz, mam sztuczną rękę, metalową wkładkę w drugiej ręce, a do tego nie mam jednej nogi. Ubieranie się zajmuje mi mnóstwo czasu. Staram się wyglądać jak najlepiej, jednak z upływem lat przestaje to robić na kimkolwiek wrażenie. Dzięki tobie poczułam się dzisiaj naprawdę szczególnie. Niech Pan chroni cię i obdarza błogosławieństwem, gdyż z pewnością musisz być jednym z Jego małych aniołów.
Gdy kobieta odeszła, nie mogłam wydobyć z siebie nawet słowa, ponieważ dotknęła mojej duszy w taki sposób, że to ona nie mogła być nikim innym, tylko aniołem.

Tami Fox

 

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg



Najwspanialsza wiadomość

Robert De Vincenzo, słynny argentyński gracz w golfa, wygrał kiedyś turniej, otrzymał stosowny czek, po czym obdzielił uśmiechami fotoreporterów i zaczął szykować się do odejścia. Kiedy samotnie kierował się w stronę ustawionego na parkingu samochodu, podeszła do niego młoda kobieta, która pogratulowała mu zwycięstwa i powiedziała, że jej dziecko cierpi na śmiertelną chorobę. Rzecz jasna, nie miała środków na zapłacenie rachunków za usługi lekarskie i szpital.
Poruszony jej opowieścią De Vincenzo wyjął pióro i wypisał swój będący nagrodą czek na nazwisko tej kobiety.
- Niech pani zapewni dziecku wszystko, co najlepsze - powiedział, wsuwając do w jej dłoń.
W następnym tygodniu podczas lunchu w klubie podszedł do niego członek władz Zrzeszenia Profesjonalnych Graczy w Golfa i powiedział:
- W zeszłym tygodniu chłopcy z parkingu mówili mi, że po turnieju spotkał pan młodą kobietę. - De Vincenzo przytaknął. - Cóż! - westchnął mężczyzna. - Mam dla pana kiepską wiadomość. To wariatka. Ona nie ma żadnego dziecka. Nawet nie jest mężatką. Zwyczajnie pana nabrała, przyjacielu.
- Chce pan powiedzieć, że nie ma żadnego umierającego dziecka? - spytał De Vincenzo.
- Właśnie.
- Ależ to najwspanialsza wiadomość, jaką usłyszałem w tym tygodniu!

The Best of Bits & Pieces

 

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg



Ból przemija, piękno pozostaje

Mimo iż Henri Matisse był blisko dwadzieścia osiem lat młodszy niż Auguste Renoir, obaj wielcy artyści byli serdecznymi przyjaciółmi i często spędzali razem czas. Kiedy Renoir prawie nie opuszczał domu w ostatnich latach swego życia, Matisse odwiedzał go codziennie. Niemal sparaliżowany artretyzmem Renoir mimo swej choroby nie przestawał malować. Pewnego razu Matisse obserwował, jak starszy kolega maluje w swojej pracowni, zmagając się ze straszliwym bólem utrudniającym każde pociągnięcie pędzla. W końcu nie wytrzymał i poruszony wykrzyknął:
- Auguste, dlaczego nadal malujesz, gdy dręczy Cię tak okropny ból?

Renoir odrzekł z prostotą:

- Ból przemija, a piękno pozostaje.

I tak, prawie do dnia swojej śmierci Renoir nakładał farbę na płótno. Jeden ze swoich najsłynniejszych obrazów: Kąpiące się artysta ukończył na dwa lata przed śmiercią, czternaście lat po tym, jak zaatakowała go bolesna choroba.

The Best of Bits & Pieces

 

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg



Mądrość życiowa

Znany amerykański doradca inwestycyjny siedział na przybrzeżnej skałce w małej meksykańskiej wiosce, gdy do brzegu przybiła skromna łódka z rybakiem. W łódce leżało kilka wielkich tuńczykow. Amerykanin, podziwiając ryby, spytał Meksykanina:

- Jak długo je łowileś?

- Tylko kilka chwil.

- Dlaczego nie łowiłeś dłużej - złapałbyś więcej ryb?

- Te, które mam całkiem wystarczą na potrzeby mojej rodziny.

Amerykanin pytał dalej:

- Na co więc poświęcasz resztę czasu?

- Śpię długo, trochę połowię, pobawię się z dziećmi, spędzę sjestę z moją żoną, wieczorem wyskoczę do wioski, gdzie siorbię wino i gram na gitarze z moimi amigos - pędzę wypełnione zajęciami i szczęśliwe życie.

Amerykanin zaśmiał się ironicznie i rzekł:

- Jestem absolwentem Harvardu i mogę ci pomóc. Powinieneś spędzać więcej czasu na łowieniu, wtedy będziesz mógł kupić większą łódź, dzięki niej będziesz łowił więcej i będziesz mógł kupić kilka łodzi. W końcu dorobisz się całej flotylli. Zamiast sprzedawać ryby za bezcen hurtownikowi, będziesz mógł je dostarczać bezpośrednio do sklepów, potem założysz własną sieć sklepów. Będziesz kontrolował połowy, przetwórstwo i dystrybucję. Będziesz mógł opuścić tę malą wioskę i przeprowadzić się do Mexico City, później Los Angeles, a nawet do Nowego Jorku, skąd będziesz zarządzał swoim wciąż rosnącym biznesem.

Meksykanski rybak przerwal:

- Jak długo to wszystko będzie trwało?

- 15, może 20 lat.

- I co wtedy?

Amerykanin uśmiechnął się i stwierdził:

- Wtedy stanie się to, co najprzyjemniejsze. W odpowiednim momencie będziesz mógł sprzedać swoją firmę na giełdzie i stać się strasznie bogatym, zarobisz wiele milionów.

- Milionów? I co dalej?

- Wtedy będziesz mógł iść na emeryturę, przeprowadzić się do małej wioski na meksykańskim wybrzeżu, spać długo, trochę łowić, bawić się z dziećmi, spędzać sjestę ze swoją żoną, wieczorem wyskoczyć do wioski, gdzie będziesz siorbał wino i grał na gitarze ze swoimi amigos...

autor anonimowy

 

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg



Chciałabym urodzić się niewidoma!

Kompozytorka hymnów, Fanny Crosby, dała nam ponad 6000 pieśni gospel. Chociaż jako sześciotygodniowe niemowlę na skutek choroby straciła wzrok, nigdy nie stała się zgorzkniała .

Pewnego razu kaznodzieja współczująco zauważył:

- Myślę, że to wielka szkoda, że Mistrz nie dał Ci wzroku, gdy obsypał Cię tyloma innymi darami.

Wtedy ona odpowiedziała szybko: - Czy wiesz, że gdybym przy urodzeniu mogła poprosić o jedno życzenie, to brzmiałoby ono: chciałabym urodzić się niewidoma!

- Dlaczego? - spytał zaskoczony duchowny.

- Ponieważ kiedy pójdę do nieba, pierwszą twarzą, jaka uraduje moje oczy, będzie twarz mojego Zbawiciela!

Jeden z hymnów panny Crosby był tak osobisty, że przez lata zachowywała go dla siebie.

Kenneth Osbeck, autor kilku książek na temat hymnów, tak opowiada o ujawnieniu go publiczności: - Pewnego dnia podczas konferencji biblijnej w Northfield w stanie Massachusetts Moody poprosił pannę Crosby o danie osobistego świadectwa. W pierwszej chwili zawahała się, następnie spokojnie wstała i powiedziała:

- Jest jeden hymn, który napisałam i który nigdy nie został ujawniony. Nazywam go poematem mojej duszy . Czasami, kiedy jestem zmartwiona, powtarzam go sobie, gdyż przynosi pociechę mojemu sercu.

Kiedy go wyrecytowała, wiele osób płakało: "Pewnego dnia srebrny sznur zostanie przerwany i nie będę więcej śpiewać tak jak dzisiaj; lecz jakże będę się cieszyć, gdy zbudzę się w pałacu Króla! Stanę przed Nim twarzą w twarz i powiem Mu uratowana przez łaskę!"

W wieku dziewięćdziesięciu pięciu lat Fanny Crosby przeszła do chwały i zobaczyła twarz Jezusa.

To jest pewna nadzieja każdego dziecka Boga!

autor anonimowy


 

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg



"CEGŁA"

Młody odnoszący sukces kierownik jechał sąsiednią ulicą, jadąc odrobinę za szybko swoim nowym Jaguarem. Uważał na dzieciaki wyskakujące zza zaparkowanych samochodów i zwalniał jak tylko mu się wydawało, że coś zobaczył.Auto przejechało,żadne dziecko się nie pojawiło. Zamiast tego, cegła uderzyła w boczne drzwi Jaguara. Dał po hamulcach i zawrócił Jaguara do miejsca z którego rzucono cegłę.
Zezłoszczony kierowca wyskoczył z samochodu, złapał najbliższego dzieciaka i pchnął go na zaparkowany samochód krzycząc:
-Co to było i kim Ty jesteś?....I co do licha robisz. To jest nowym samochód, a ta rzucona cegła będzie Cię kosztować kupę kasy!!....Dlaczego to zrobiłeś??
Młody chłopak bronił się:
-Proszę Pana...Proszę, Przepraszam, ale nie wiedziałem, co innego mogę zrobić-błagał.
Rzuciłem cegłą, bo nikt inny by się nie zatrzymał...
Zez łzami spływającymi po twarzy i po brodzie chłopaczek wskazał na miejsce obok zaparkowanego samochodu.
-To jest mój brat-powiedział. Zjechał z krawężnika i spadł z wózka inwalidzkiego, a ja nie potrafię go podnieść....
Teraz szlochając chłopiec poprosił oszołomionego kierowcę:
-Czy mógłby Pan mi pomóc podnieść Go na wózek?? Jest poraniony i za ciężki dla mnie...
Poruszony kierowca próbował przełknąć gwałtownie pojawiającą się kluskę w gardle. Szybko podniósł chłopca na wózek, potem wyciągnął chusteczki i oczyścił ranki i przecięcia.
-Dziękuję i niech Cię Bóg błogosławi-wdzięczne dziecko odpowiedziało nieznajomemu.
Zbyt zszokowany aby powiedzieć słowo mężczyzna po prostu patrzył jak chłopiec popychał swojego przywiązanego do wózka brata w kierunku domu...To był długi i wolny spacer z powrotem do Jaguara...
Uszkodzenie było bardzo widoczne, ale mężczyzna nigdy nie zajął się naprawieniem uszkodzonych drzwi...Zostawił je w takim stanie aby przypominały mu wiadomość...


"Nie idź przez życie tak szybko, aby ktoś musiał rzucać w Ciebie cegłą, by zwrócić na siebie Twoją uwagę".

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg



"Ani ja"

Pewnego dnia, kiedy laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, Matka Teresa, pracowała w slumsach, opatrując rany umierającego, trędowatego, amerykański turysta obserwujący tę scenę zapytał, czy może zrobić zdjęcie. Uzyskał pozwolenie, ale widząc czułość, z jaką świątobliwa kobieta nakładała bandaże na krwawą, cuchnącą ranę w miejscu, w którym kiedyś znajdował się nos trędowatego, powiedział z mieszaniną grozy i wstrętu:
- Siostro, nie zrobiłbym tego za dziesięć milionów dolarów!
- Ani ja, mój przyjacielu - odparła Matka Teresa - ani ja.

( Nancy L. Dorner)

 

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg



Bliżej niż myślałam

W niedzielę w kościele siedziałam obok pewnej starszej kobiety. Jej pokryta zmarszczkami twarz była tak pogodna, jak gdyby kobieta od lat podążała za Jezusem. Na moje powitanie odpowiedziała promiennym uśmiechem.
W czasie nabożeństwa pastor poprosił nas, żebyśmy opowiedzieli, w jakich sytuacjach najsilniej odczuwamy obecność Boga.
Padały różne odpowiedzi: "kiedy modlę się w swoim pokoju"; "kiedy uświadamiam sobie, że zrobiłam coś złego"; "kiedy uczestniczę w nabożeństwie w kościele".
Potem pastor poprosił abyśmy podzielili się doświadczeniami w tym zakresie z osobą, która siedzi obok nas. Zaczęłam intensywnie szukać w pamięci wydarzeń, które byłyby dostatecznie niezwykłe i podniosłe.
Odwracając się do mojej sąsiadki, powiedziałam coś tak okropnie napuszonego, że zaraz wyrzuciłam to ze swej pamięci. Nigdy jednak nie zapomnę tego, co ona powiedziała do mnie: "Wiem, że Bóg jest przy mnie, kiedy patrzę na zachód słońca". - I to wszystko. Żadnych trzęsień ziemi, żadnych anielskich trąb. Możliwe, że staruszka też kiedyś była taka jak ja- że zajęta poszukiwaniem Boga nie zauważała Jego dotyku w rozwijającym się różanym płatku, ani Jego pocałunku w kropli rosy. Postanowiłam wziąć z niej przykład. Wiedziałam, że On jest bardzo blisko.

(Julie Carobine)

 

http://www.zosia.piasta.pl/krotkie-opowiadania_pliki/girl.jpg



Brzydka narzuta

Narzuta była wstrętna. Zdesperowana, kupiłam ją na wyprzedaży za pięć dolarów. Krzywiłam się za każdym razem, gdy słałam łóżko.
Potem któregoś dnia przerzucałam katalog u mojej siostry Penny. Znalazłam w niej identyczną narzutę z nazwiskiem znanego projektanta. Za osiemdziesiąt pięć dolarów!
Nagle moja narzuta nabrała nowych barw - gdy tylko odkryłam, jaka jest droga.
Kiedyś nie myślałam o sobie zbyt dobrze. Krzywiłam się za każdym razem, gdy spoglądałam w lustro.
Potem któregoś dnia usłyszałam historię Odkupienia, o tym, jak Chrystus oddał Swoje życie na Kalwarii - za mnie. I nagle moje życie nabrało nowych barw - gdy tylko odkryłam, jakie jest drogie.

(Donna Clark Goodrch...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin