Baby Blue - Rozdział 2.pdf

(83 KB) Pobierz
309796071 UNPDF
Rozdział 2
Szybkim marszem wparowałam do swojego pokoju i zaczasnęłam z
hukiem drzwi. Nie zdziwiłabym się, jakbym swoim zachowaniem postawiła cały
dom na nogi.
Pokój mam dosyć duży pomalowany na lazurowy kolor. Naprzeciwko
wejścia jest wielkie okno z wejściem na balkon. Łóżko z jasnego drewna po lewej
stronie z rzeźbionym w różnorodne morskie istoty zagłówkiem. Na nim aksamitna
granatowa pościel. Po obu stronach łóżka znajdują się piękne stoliki nocne z tego
samego jasnego drewna, po bokach mające motywy różnych muszli. Obok łóżka po
lewej stoi mój ulubiony fotel i szafka z książkami. Po prawej stronie pokoju znajdują
się drzwi do garderoby a obok kącik multimedialny.
Usiadłam na fotelu i zamknęłam oczy próbując się uspokoić. Usłyszałam
ciche pukanie do drzwi.
Można? - usłyszałam ostrożny głos Mintis.
Można, wejdź... a raczej wejdźcie. - poprawiłam się, widząc zerkających przez
ramię przyjaciółki Mirent'a, Nick'a i Bill'a.
Co się stało słonko? Już od bardzo dawna nie widziałam ciebie taką nabuzowaną.
- spytała przyjaciółka podchodząc do mnie. Faceci rozwalili się na kanapie w
kąciku multimedialnym i przypatrywali mi się, szepcąc co jakiś czas sobie
nawzajem coś do ucha.
Widziałaś harmonogram wywieszony na korytarzu? To jakiś straszny żart! Nie
zgadzam się! Po moim trupie! - wywrzeszczałam z gniewem.
Pomału kochana bo nie nadążam. - odparła Mintis spokojnie.
Baby Blue zapewnie chodzi o to, że została wynajęta na czas nieokreślony. -
wtrącił się Mirent. Wszyscy oprócz mnie spojrzeli na niego. Zapadło milczenie.
No i co w tym złego? - spytał Bill przerywając ciszę.
Bill jest zmiennokształtnym. Wysoki umięśniony mężczyzna z brązowymi
podchodzącymi pod rudy włosami ułożonymi na sztorc za pomocą żelu. Ma zielono -
piwne oczy i jasną karnację przyprószoną delikatnymi piegami.
To złego, że ja nie jestem do wynajęcia! - odwarknęłam patrząc się w jego oczy.
Wyluzuj Baby Blue, przecież to nie koniec świata. Zrobisz co masz zrobić i
będzie jak dawniej. - odezwał się Nick.
Nick pochodzi z szanowanej czarodziejskiej rodziny Ring'ów. Budową
ciała podobny jest do Bill'ego, może odrobinkę jest szczuplejszy. Cerę ma dość
mocno opaloną, oczy piwne i ciemno brązowe podchodzące pod czerń włosy.
Może nie zareagowałabym tak ostro, jakby szef raczyłby wcześniej chociażby
zadzwonić do mnie, a nie tylko wpisać w rubrykę „wynajęta na czas
nieokreślony”. Nawet nie wiem dla kogo mam pracować. - pożaliłam się
przyjaciołom.
Spokojnie Arantis, jutro pojedziesz do Gabriela on ci wszystko wyjaśni.
Zobaczysz nie taki diabeł straszny jak go malują. A teraz kładź się spać, przyda ci
się porządne odespanie dzisiejszego dnia. - powiedziała Mintis i zaczęła wyganiać
chłopaków z pokoju.
Ok, tak zrobię. Dobranoc! A tak na marginesie Borys, Thomas i Michael już
wrócili?! – krzyknęłam do odchodzącej ekipy.
Jeszcze nie wrócili, jak nic złego się nie stanie to powinni jutro wieczorem góra za
dwa dni być. - odpowiedziała driada. - Dobranoc.
Gdy wszyscy już wyszli z mojego pokoju, wzięłam ciuchy na przebranie i
poszłam do łazienki spłukać zgromadzony w ciągu dnia bród.
W całej willi mamy trzy łazienki w tym jedna jest mniejsza i znajduje się w
niej tylko toaleta i umywalka. Wszyscy w domu mówimy na nią expres, ponieważ
idealna jest do szybkiego załatwienia swoich potrzeb no i znajduje się w
najruchliwszej części domu. Druga jest o wiele większa od pierwszej. Znajduje się w
niej wielka wanna z hydromasażem, prysznic, dwie szklane umywalki na jasnym
kamiennym blacie, dwa wielkie lustra oświetlone trzema wiszącymi lampkami. Na
ścianach z małych szklanych kafelek w różnych odcieni zieleni i bieli ułożona została
piękna mozaika. Tą łazienkę przywłaszczyłam ja z Mintis. Trzecia należąca do
męskiej części ekipy jest podobna do tej „dziewczęcej”, ale zamiast zieleni tam
dominuje czerń i biel.
Po wykąpaniu się z użyciem funkcji hydromasażu, a co z tym idzie
poprawieniu sobie nastroju wróciłam z powrotem do swojego pokoju. Wzięłam
pierwszą lepszą książkę i położyłam się do łóżka. Nie trwało długo, zapadłam w
głęboki sen.
***
Wstałam w miarę wypoczęta. Poszłam do garderoby wziąć ciuchy i
szybkim krokiem weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam głowę,
szybko się wysuszyłam i ubrałam. Założyłam czarne materiałowe z dodatkiem
streczu, przylegające do ciała spodnie, niebieską koszulkę na ramiączkach z dość
wyzywającym dekoltem. Do tego czarne z niebieskimi wstawkami buty na wysokim
obcasie i czarną cienką kurteczkę. Tak wyszykowana wyszłam z domu.
***
Właśnie dojechałam do siedziby, zaparkowałam auto przy wejściu i
weszłam do środka. Moim oczom ukazał się sporych rozmiarów korytarz, ze sporą
kolekcją porozwieszanych na ścianach oryginalnych dzieł sztuki malarskiej.
Przeszłam go energicznym krokiem kierując się w stronę schodów, znajdujących się
naprzeciwko wejścia. Wchodząc na górę próbowałam się uspokoić poprzez głębokie
wdechy i wydechy. Skoncentrowana na oddechach nie spostrzegłam, że właśnie stoję
przed drzwiami gabinetu Gabriela. Wzięłam ostatni głęboki wdech i zapukała.
Wejść! - usłyszałam gruby męski głos. Chwyciłam klamkę i weszłam do środka.
Dzień dobry szefie, nie przeszkadzam? - przywitałam się.
Nie przeszkadzasz, spodziewałem się że przyjdziesz. - rozsiadł się wygodniej na
skórzanym fotelu i kiwnął ręką w stronę krzesła po przeciwnej stronie biurka. -
usiądź.
Usiadłam jak kazał i zastanawiam się jak zacząć rozmowę. Czy powinnam
z grubej rury wypalić, jak beznadziejny jest ten pomysł z wynajmowaniem mnie i że
ma pocałować się gdzieś. Oraz co najważniejsze, że nie przystanę na ten pomysł, czy
raczej rozegrać to na spokojnie. Z rozterki wyrwało mnie głośne chrząknięcie
Gabriela.
Nie sądzę, że przyszłaś do mnie posiedzieć na krześle. - przerwał ciszę
Oczywiście że nie. Przyszłam wyjaśnić sprawę rzekomego mojego wynajęcia. -
odparłam. Czuję jak zaczyna robić mi się gorąco na twarzy.
Otóż zostałaś wynajęta. - krótko, zwięźle i na temat
Tyle to ja już wiem. - odpowiedziałam z sarkazmem. - Może jakieś szczegóły?
Za wiele nie mam do powiedzenia. Wczoraj popołudniu zadzwonił do mnie nijaki
Jared Gren z informacją, iż jego szef chce ciebie wynająć. - zaakcentował słowo
„ciebie”.
Mnie? Przecież nie jestem jedynym wojownikiem w mieście. - otworzyłam
szeroko oczy ze zdziwienia, a może z szoku?
Wiem o tym, dlatego spytałem dlaczego akurat ciebie chcą.
I? Co powiedział ten Jared? - zapytałam z zaciekawieniem.
Powiedział tylko, że wybrał ciebie bo jesteś jedną z najlepszych. Poza tym jest
chętny zapłacić ogromną sumę pieniędzy. Więc co miałem zrobić? Zgodziłem się.
- odparł spokojnie.
O jakiej sumie jest mowa? - spytałam poprawiając się na niezbyt wygodnym
krześle.
O 500 000$ które już teraz wpłynęły i drugie tyle przy wywiązaniu się w umowy.
- zaczął wiercić się w fotelu opierając ręce na biurku.
Yhm... - odkaszlnęłam – Zapłaci mi 1 000 000$?!
Na to wygląda – bacznie mnie obserwuje. W oczach pojawiły się ogniki
rozbawienia. No tak, prawie się udusiłam na informację o szczodrej zapłacie.
Bardzo zabawne, eh...
A może powiesz mi jak nazywa się ten szczęściarz i co mam upolować? -
spytałam poważnym tonem, patrząc na szefa spod byka.
No więc dowiedziałem się tylko, że ma na imię Lucas. Jest jakąś grubą rybą,
posiada spore wpływy w giełdzie. Co do zadania jakie masz wykonać, nic mi nie
powiedziano. - podrapał się po głowie.
Jak to nie wiesz co będę robić?! Zgodziłeś się w ciemno? - tętno mi gwałtownie
podskoczyło. Pięknie, znowu będę musiała się nieźle natrudzić żeby się uspokoić.
Spokojnie Arantis, dzisiaj popołudniu masz spotkanie z panem Lucas'em w jego
biurowcu. On wszystko tobie wyjaśni. - podał mi kartkę z zapisanym dokładnym
adresem i spojrzał na swój zegarek. - Jak nie masz zamiaru się spóźnić, to czas
abyś się zbierała. Dowidzenia i powodzenia.
Dowidzenia. - posłałam jeszcze blady uśmiech i wyszłam z biura.
***
Dojechanie na miejsce zajęło mi bite półtorej godziny. Musiałam
przejechać praktycznie cały NJ. A mając na względzie wieczne korki, roboty
drogowe i wypadki, to i tak szybko dojechałam. Zaparkowałam na wolnym miejscu
po drugiej stronie ulicy, naprzeciwko wejścia. Weszłam do środka. Pomieszczenie
pomalowane jest na jasny karmel z brązowymi kamiennymi kaflami na podłodze,
kremowymi sofami przy ścianie, szklanymi stolikami przy każdej sofie i półokrągłym
wyłożonym podobnymi jak na podłodze kafelkami stanowisku, przy którym siedziała
recepcjonistka. Podeszłam do kobiety w średnim wieku z upiętymi z tyłu głowy
brązowymi lokami.
Dzień dobry, byłam umówiona z panem Lucas'em. - przywitałam się z
recepcjonistką.
Dzień dobry pani. Pani godność? - odpowiedziała kobieta z uśmiechem na tważy.
Arantis Blitz. - grzecznie się przedstawiłam. Kobieta, Elena jak przeczytałam z
plakietki przypiętej do żakietu, wstukała dane do komputera.
Tak, zgadza się. Szef Panią oczekuje. Niech Pani usiądzie, za chwile ktoś
powinien przyjść i zaprowadzić do szefa. - mówiąc skinęła ręką w stronę
kremowej skórzanej sofy.
Dziękuję – podziękowałam i skierowałam się w kierunku sofy.
Rozsiadłam się wygodnie, oparłam głowę o ścianę i przymknęłam powieki,
wsłuchując się w spokojną muzykę płynącą cichutko z głośników. Usłyszałam kroki
zbliżające się w moją stronę. Otworzyłam oczy i ujrzałam wysokiego mężczyznę o
krótko ściętych blond włosach i szarych oczach, ubranego w granatowy garnitur.
Stanął naprzeciwko mnie.
Dzień dobry, Pani Arantis Blitz? - spytał aksamitnym głosem mężczyzna.
Tak, a Pan... - spytałam z wahaniem.
Jestem Jared, współpracownik Pana Lucasa. Zaprowadzę Panią do niego, czeka w
swoim biurze. - grzecznie odparł mężczyzna. - proszę iść za mną.
Jared skierował się w stronę windy i wcisnął przycisk przywołujący ją do
nas. Kiedy zapaliła się lampka informująca, że winda jest na miejscu, weszliśmy do
środka i w ciszy ruszyliśmy do góry. Przez całą podróż windą, czułam na sobie
przeszywający mnie na wskroś wzrok Jared'a. Jednak, jak na niego zerknęłam,
szybko odwracał wzrok. Dziwny mężczyzna.
Winda zatrzymała się i współpracownik Lucas'a przyprowadził mnie pod
mahoniowe drzwi z wypisaną na nich informacją: Biuro szefa Lucas'a Minga. Jared
zapukał do drzwi i nie czekając na pozwolenie, otworzył je wpuszczając mnie
pierwszą do środka.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin