4 Dźwięki.txt

(3 KB) Pobierz
[I.]
W czterech dwiękach można dokładnie zamknšć wszystkie lata
Dni, które uwięziły mnie i czas ten co oplata
Gra nie warta wieczki, rozsšdni wcišż się burzš
Bo mieć farta to konieczny wymóg, niczemu nie służš

Reminiscencje, cišgle jest ich coraz więcej
Przy zapachach z tamtych chwil zawsze opadajš ręce
I wiem, że jest ten wiat daleko w innym wymiarze
Głupota podlega karze mimo wszystkich tych zdarzeń

Które miały miejsce i uczyniły mnie tym kim jestem
Co było więte konsekwentnie staje się diabelskie
Już nie chodzi o uczucia i tęsknotę do Ciebie
Kopałem mocno, słuchaj, lecz się jednak nie wygrzebię

Pamiętam strych, piwnicę, ten mały pokój
A pozorny spokój toczy wojnę każdego roku
Tyle ludzi wokół ma takie same rozważania
Co się we mnie zaległo i rozwinšć się zabrania

Od zawsze mylałem jak to jest z tym piekłem
I z biegiem lat, to powiem Ci, że wiesz, chyba doszedłem
Do konstruktywnych wniosków, tak wiem to po prostu
Uwięziony na samotnej skale pozbawionej mostów

Niby widzę co dzieje się wokół mojego mózgu
Ale wstydzę się partycypować miliony bluzgów
Nieuzasadniony gniew, i strach przed kontratakiem
Nie mów, że autorytet, bo naprawdę jestem wrakiem

Jak samochód z pustym bakiem może licznie wyglšdać
Pożytek z niego żaden, powiedz kto to posprzšta
Wymiecie z pamięci kod do domofonu
Topografię mieszkania i numer telefonu

Podpali wspomnienia, niech wiedmy płona na stosie
Kiedy stawiałem opór, no a teraz tylko proszę
I, że to jeszcze znoszę to sam się sobie dziwie
Kalendarz płata figle i się mieje tak parszywie

[II.]
Los rzucił nas totalnie w tak różne wymiary
I gdybym był demiurgiem to najwyższy wymiar kary
Zastosowałbym wobec wiata naszego autorstwa
Ta strata boli bardziej niż wszystkie Zachody Słońca

Na Brudnych Dworcach, nigdy nie szukaj tam repliki
Bo jak ja sam dla siebie okażesz się być nikim
Ten kto ustawia codziennie nasze klocki
Zobrazuje Ci jak boli gdy przestajesz być radosny

Nie rozumiałem nigdy fenomenu wiosny
Przez zazdroć, bo nieg zakrywa wszystkie troski
I, gdy kurtyna opada, i do życia się budzš
Demony co jak psie gówna ulice brudzš

To chce mi się rzygać z bólu i nadziei
Ta druga kiedy miała skrzydła, zgrabnie je podcięli
I choćbymy chcieli podjšć kolejnš próbę
To już na poczštku rozmów, wiem, że się zgubię

Z ogromnym trudem przesłuchuję stare płyty
Ponad 50 minut, to prawdziwy wyczyn
I niby niczym nie powinno być poparte
Szukanie dziury w całym - evviva l'arte!

Zawsze mogę się zasłonić najprostszš konwencjš
A w duszy pszczoły tworzš domy i dobrze wiem to
Że wbijajš swoje żšdła, chcš zatruć jeszcze bardziej
Oddać hołd zaciniętej pięci i spuchniętej wardze

Cenię pogardę i goszczę jš w sercu
Które jest tak twarde, jak bicz na innowierców
Z resztš kurwa, w sumie nie wiem jak toczyłoby się życie
Gdybym skrajnš tolerancję zastšpił wciekłym krzykiem

Trzeba liczyć się z ryzykiem, to takie rozsšdne
Dojrzałe i mšdre, mam w sobie tykajšcš bombę
I jedna myl ze mnš jest zawsze i wszędzie
Jeli ja nie mam Ciebie, to nikt inny mieć nie będzie 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin