ELIPHIAS LEVI - D DIABLE fr. HISTORII MAGII.doc

(66 KB) Pobierz
O DIABLE

 

 

O DIABLE

ROZDZIAŁ 3 Z „HISTORII MAGII” Eliphasa LEVIEGO tłum. Jerzy Prokopiuk

wyd. Dom wydawniczy Bellona Warszawa 2000

 

Jego geneza. -Jego istota według nauki i według wiary. -Szatan, jego wspaniałość i dzieła. -Opętani z Ewangelii. -Prawdziwe imię diabła według kabały i według wyznań opętanych. -Genealogia piekielna. -Kozioł sabatu.

-Starożytny wąż i fałszywy Lucyfer.

Definiując pojęcie Boga jako najczystszą i najbardziej absolutną miłość, chrześcijaństwo równie jednoznacznie wyjaśnia ducha przeciwstawiającego się Bogu. Jest on duchem sprzeciwu i nienawiści. Jednakże ducha tego nie należy pojmować jako osobistość czy np. jako Boga Czarnego, bo jest on raczej zepsuciem wspólnym wszystkich duchom, które zbłądziły. ,,Moje imię jest Legion - powiada on w Ewangelii - albowiem jesteśmy wielością".

Kiełkującą inteligencję można porównać z gwiazdą poranną, a kiedy po krótkim rozbłysku dobrowolnie spada

ona w ciemność, to można do niej zastosować okrzyk Izajasza zwrócony do króla Babilonu: "Jak spadłeś z nieba, piękny Lucyferze, ty świecąca gwiazdo poranna?" Czy jednak ta poranna gwiazda boskiej inteligencji miała

dlatego stać się piekielną pochodnią? Czy anioł zamętu i ciemności słusznie nosi imię Światłonoścy? Nie sądzimy tak, chyba że, podobnie jak my i zgodnie z tradycjami magicznymi, piekło uważać będzie się za centralny ogień personifikowany przez Szatana i przedstawiany w postaci węża. Opasuje ona całą Ziemię, pożera wszystko, co

ona wytwarza, i niby wąż Kronosa wgryza się we własny ogon. Jest to światło astralne, o którym Pan mówi do Kaina: "Kiedy czynisz zło, to grzech natychmiast stanie u twych drzwi, tzn. opanuje wszystkie twe zmysły; ja jednak poddałem cię pożądaniu śmierci i tylko ty możesz ją pokonać".

Królewska, ba, niemal boska personifikacja Szatana jest błędem, który wywodzi się od fałszywego Zoroastra, z dogmatu późniejszych, materialistycznych magów Persji. Oba bieguny świata intelektualnego przemienili oni w bogów i z biernego uczynili jedną z sił przeciwstawnych aktywnemu. Ten sam niebezpieczny błąd widzieliśmy

już w monstrualnej mitologii indyjskiej.

Aryman, czyli Siwa, jest, według przesądnych opowiadaczy legend, ojcem demona i dlatego Zbawiciel powiedział: "Diabeł jest kłamcą jak jego ojciec".

W tej kwestii Kościół trzyma się tekstu Ewangelii i nigdy nie sformułował dogmatycznych decyzji odnośnie definicji diabła. Dobrzy chrześcijanie unikają wymieniania go, a religijni moraliści radzą swym zwolennikom, by się nim nie zajmowali, lecz opierali mu się i myśleli tylko o Bogu.

Możemy tylko podziwiać tę mądrą kapłańską powściągliwość. Co też światło dogmatu miałoby dać intelektualnej ciemności i najciemniejszej nocy serca? Duch, który chce nas pozbawić oglądu Boga, musi pozostać nieznany!

Chcemy postąpić jak Kościół i stwierdzamy jedynie, co nauka tajemna wtajemniczonych w ukrytą wiedzę miała

do powiedzenia o tym przedmiocie.

Uczyli oni, że wielki magiczny czynnik, który słusznie nazwano Lucyferem jako wehikuł światła i zbiorowisko wszelkich form, stanowi rozprzestrzenioną w całym wszechświecie pośredniczącą siłę, która służy do i tworzenia

i niszczenia. Upadek Adama był erotycznym szaleństwem, który jego ród uczynił niewolnikiem tego fatalnego światła. Każda namiętność cielesna, która ogarnia zmysły, jest wirem tego światła, które chce

nas porwać w otchłań śmierci. Obłęd, halucynacje, wizje, ekstazy są nader niebezpieczną egzaltacją tego wewnętrznego fosforu. Światło to ma naturę ognia, którego rozsądne zastosowanie ogrzewa i ożywia, ale intensyfikacja pali, rozkłada i niszczy.

( Człowiek jest powołany do nieograniczonej władzy nad tym światłem, r Z pomocą którego może uzyskać nieśmiertelność, jednocześnie znajduje , się też w niebezpieczeństwie oszołomienia przez nie, wchłonięcia i tym samym zniszczenia na wieki.

To pożerające, mściwe i fatalne światło jest ogniem piekielnym, legendarnym wężem. Wypełniający je błąd to

jęki i zgrzytanie zębów zwiedzionych, pochłoniętych przez nie dusz, fantom życia, który cofa się przed nimi i

zdaje się szydzić z ich pokuty; wszystko to jest diabłem, czyli Szatanem.

Czyny źle pokierowane przez wiry światła astralnego, oszukańcze miraże przyjemności, bogactwa i sławy, których pełne są halucynacje, są wspaniałością i dziełami piekła.

 

Ojciec Hilarion Tissot uważa wszystkie halucynacje i omamy, które towarzyszą chorobom nerwowym, za dowód opętania przez diabła i z punktu widzenia kabalistycznego ma całkowitą słuszność. Wszystko, co naszą duszę wydaje na pastwę przypadkowości wiru światła astralnego, jest prawdziwie piekielne, ponieważ niebo jest odwiecznym panowaniem ładu, inteligencji i wolności.

Opętani, o których mówi Ewangelia, uciekali przed Jezusem Chrystusem, wyrocznie milkły w obliczu apostołów,

a chorzy doświadczający halucynacji zawsze przejawiali nieodpartą niechęć wobec wtajemniczonych i mędrców.

Zamilknięcie wyroczni i ustąpienie opętania były dowodem triumfu ludzkiej wolności nad przypadkowością. Jeśli choroby astralne pojawiają się od nowa, jest to smutny objaw słabości duszy ludzkiej. Zjawiska te zawsze są skutkiem fatalnych wstrząsów. Konwulsje utrzymały się aż do Rewolucji Francuskiej, a fanatycy od św. Medarda przepowiedzieli to krwawe nieszczęście.

Gruntownie znający wszelkie problemy diabelskiej magii słynny kryminolog Torreblanca, przedstawiając dzieła diabła, najdokładniej opisuje wszystkie przejawy astralnych intensyfikacji.

Przytaczam tu kilka przykładów z przeglądu zamieszczonego w Rozdziale XV jego dzieła Magie operatrice:

l. Nieustanny wysiłek demona ma na celu wprowadzić nas w błąd.

2. Demon oszukuje nasze zmysły, pobudzając naszą wyobraźnię, której natury zmienić nie potrafi.

3. Ze zjawisk, które przyciągają wzrok człowieka, powstaje natychmiast w rozumieniu człowieka ciało imaginacyjne, a dopóki utrzymuje się to wyobrażenie, towarzyszą mu też zjawiska.

4. Zaburzając aktywność życiową, demon niszczy równowagę wyobrażeń już to przez chorobę, już to przez zmieniające się zdrowie.

5 i 6. Jeśli jakaś choroba zakłóca równowagę wyobraźni i rozumu, to człowiek śni na jawie, a to, co

nierzeczywiste, widzi jako rzeczywiste.

7. Prawdziwe widzenie ustaje wskutek zakłócenia duchowej zdolności przyjmowania obrazów.

8 i 9. Przykłady chorób, w których przedmioty widzimy podwójnie itd.

10. Wizje wyłaniają się z nas i są odbiciem naszego własnego obrazu.

11. Starożytni znali dwie choroby, z których jedną nazywali frenezją (frenitis), a drugą korybantyzmem (koribantiasmos). W pierwszej widzi się formy wyimaginowane, w drugiej zaś słyszy głosy i dźwięki, których

nie ma. Po tych zresztą nader godnych uwagi spostrzeżeniach Torreblanca przypisuje owe choroby demonowi, a przez demona rozumiał samą chorobę. Chętnie przyznalibyśmy mu słuszność, gdyby pozwolił na to autorytet dogmatyczny.

Do natury światła astralnego należą ciągłe wysiłki zmierzające do rozkładu i wchłonięcia istot. Jego ciągłe strumienie drążą je jak woda, pożerają jak ogień, ponieważ jest on samą istotą ognia i jego rozkładającej siły.

Instynktami tej siły są władający nią duch zepsucia i zamiłowanie do niszczenia istot. Są one także przeżyciem cierpienia duszy, która żyje tylko życiem niepełnym i czuje się rozdarta sprzecznościami. Tęskni ona tylko za kresem, lęka się jednak samotnej śmierci i dlatego chciałaby wraz ze sobą zniszczyć całe stworzenie.

Ta astralna perwersja przejawia się zazwyczaj w nienawiści do dzieci. Nieznana siła popycha pewnych chorych do mordowania dzieci, władcze głosy domagają się ich śmierci. Lekarz Brierre de Boismont przytacza przerażające przykłady tego szaleństwa, które przypominają nam zbrodnie Papavoine'a i Henrietty Cornier (Histoire des hallucinations, 2 wyd. 1853). Cierpiący na astralną perwersję są złośliwi i smucą się radością innych. Często znajdują oni słowa najbardziej rozdzierające serce i najbardziej rozpaczliwe nawet wtedy, kiedy chcą pocieszać, albowiem życie jest dla nich męką, a śmierć porwaniem w otchłań.

Astralna perwersyjność i umiłowanie śmierci każą im wykorzystywać dzieła prokreacji, wiodą do ich deprawacji, do ich karykatury przez bluźnierczą drwinę i bezwstydny dowcip. Obsceniczność to bluźnierstwo wobec życia.

Każdy grzech jest uosobiony w jakimś czarnym idolu czy demonie, który jest negatywnym i zniekształconym obrazem życiodajnej boskości: są one idolami śmierci.

Moloch jest fatalnością pożerającą dzieci.

Szatan i Nisroch to bożki nienawiści, nieszczęścia i zwątpienia.

Asztarte, Lilith, Nahama, Asztaroth to bałwochwalcze obrazy rozpusty i poronienia.

Adramelech jest bogiem mordu.

Belial - bogiem wiecznego buntu i anarchii, ponurych pojęć gasnącego rozumu, który tchórzliwie błaga swego kata o położenie kresu jego walki ze śmiercią.

Prawdziwym imieniem Szatana, jak powiadają kabaliści, jest odwrócone imię Jahwe; nie jest on bogiem czarnym, lecz zaprzeczeniem Boga. Diabeł jest uosobieniem ateizmu, czyli bałwochwalstwa.

Dla wtajemniczonych nie jest osobą, lecz siłą stworzoną dla dobra, która może służyć złu. Jest narzędziem wolności. Siłę tę, która rządzi fizyczną prokreacją, przedstawiają oni jako mitologicznego rogatego boga Pana.

Stąd pochodzi kozioł sabatu, brat Węża i Światłonośca, czyli fosfor, z którego poeci uczynili fałszywego Lucyfera legend.

 

FRAGMENTY WSTĘPU do HISTORII MAGII

(...)

 

 

(...) Ale tylko dobro jest nieskończone, nie zaś zło. Dlatego diabeł jest przedmiotem nauki, podczas gdy Bóg

wiecznym obiektem mojej wiary. Jaki symbol katolicki zajmuje się faktycznie diabłem? Gdybyśmy powiedzieli,

że weń wierzymy, to czy nie byłoby to bluźnierstwem wobec Boga? W Piśmie Świętym diabeł jest wymieniany,

ale nie definiowany; Księga Rodzaju nie mówi nic o rzekomym upadku aniołów, pierworodny grzech człowieka przypisuje wężowi, najchytrzejszej i najniebezpieczniejszej ze wszystkich istot żywych. Wiem tylko, co mówi na ten temat tradycja chrześcijańska. Jeśli jednak tradycję tę wyjaśnia jedna z największych i najbardziej uniwersalnych alegorii nauki, to jaką wartość ma to wyjaśnienie dla wiary, która dąży jedynie do Boga i gardzi

całą świetnością i wszystkimi dziełami Lucyfera?

Lucyfer! Światłonośca! Cóż za osobliwe imię dla ducha ciemności... Jest nosicielem światła, a zaślepia słabe dusze? Nie wątpcie w to, gdyż tradycja jest pełna objawień i inspiracji boskich.

"Diabeł jest nosicielem światła - powiada św. Paweł -i często przemienia się nawet w anioła blasku". "Widziałem Szatana, kiedy spadał z nieba jak błyskawica", mówi Zbawiciel świata. "Jak spadłeś z nieba - woła prorok Izajasz -ty, Świecąca gwiazdo, która wschodzisz o poranku?" Lucyfer jest więc upadłą gwiazdą; jest ciągle płonącym meteorem, który zmienia się w popiół, kiedy przestaje Świecić. Czy jednak Lucyfer jest osobą, czy siłą? Aniołem czy zabłąkanym piorunem? Tradycja przyjmuje, że jest aniołem, ale czyż psalmista nie woła w Psalmie l04:

"Który czyż nie czynisz swych aniołów wiatrami, a swe sługi płomieniami ognia! Słowo "anioł" stosuje się w

Biblii do wszystkich wysłanników Boga: zwiastuni, czyli nowe stworzenia, objawienia, czyli plagi, promienne duchy, czyli lśniące rzeczy. Strzały ognia, które najwznioślejszy posyła w chmury, to anioły jego gniewu; to obrazowe określenie znane jest wszystkim czytelnikom poezji orientalnej.

Diabeł, w średniowieczu postrach świata, dziś stał się przedmiotem drwiny. Jako dziedzic potwornych postaci wszystkich stopniowo obalanych fałszywych bogów to groteskowe straszydło budzi, wskutek swej bezkształtności i brzydoty, śmiech.

Zauważmy jednak, że z diabła ważą się śmiać tylko ci, którzy nie lękają się Boga. Czyż w przeciwnym razie

diabeł stałby się dla wielu ludzi o chorej wyobraźni cieniem Boga lub też raczej bożyszczem dusz pospolitych, które moc nadnaturalną pojmują jedynie jako bezkarne stosowanie okrucieństwa?

Wreszcie ważne jest pytanie, czy ideę tej złej mocy da się pogodzić z ideą Boga, czy - krótko mówiąc - diabeł istnieje, a jeśli tak, to czym jest?

(...)

Tym, którzy wątpią w istnienie diabła, trzeba powiedzieć że:

Wszystko, co obdarzono imieniem, istnieje. (Kiedy napisano, że Słowo jest w Bogu, a Bóg jest Słowem, to jest

to wyraz i dowód prawdy). Słowa można wypowiedzieć nadaremno, samo w sobie jednak nie.

Słowo nigdy nie jest próżne, nie jest ono daremne i zawsze ma sens.

Diabeł jest nazywany i uosobiony w Ewangelii, istnieje więc i można go uważać za osobę. Tu jednak

chrześcijanin ustępuje. Niech przemówi nauka i rozum.

Nie ulega wątpliwości, zło istnieje. Możemy czynić dobro lub zło.

Są istoty, które świadomie i z własnej woli czynią zło. Ożywiający te istoty i popychający je do zła duch został zwiedziony na manowce, sprowadzony ze słusznej drogi, stał się przeszkodą dla dobrych; takie jest znaczenie greckiego słowa diabolos, które tłumaczymy jako diabeł.

Dusze miłujące, które czynią zło, są złe w sposób przypadkowy.

Istnieje więc diabeł, duch błędu, dobrowolnej niewiedzy i oszustwa; są istoty mu posłuszne, które są jego wysłannikami, emisariuszami, aniołami i dlatego w Ewangelii mówi się o wiecznym ogniu przygotowanym dla diabła oraz jego aniołów i dla nich przeznaczonym.

Najpierw więc chcemy rzecz jasno zdefiniować: Zło to brak.

Zło moralne to kłamstwo w działaniu, jak samo kłamstwo jest zbrodnią wobec słowa.

Nieprawość jest istotą kłamstwa; każde kłamstwo jest nieprawością.

Jeśli to, co mówimy, jest słuszne, to nie ma kłamstwa.

Jeśli działamy słusznie i prawdziwie, to nie ma grzechu.

Nieprawość jest śmiercią istoty moralnej, jak kłamstwo jest trucizną ducha. Duch kłamstwa jest więc duchem upadku.

Kto go słucha, ten jest przezeń zatruty, oszukany.

Jeśli jednak poważnie traktuje się jego uosobienie, to on sam jest całkowicie martwy i oszukany, to znaczy, że stwierdzenie jego istnienia jest oczywistą sprzecznością.

Jezus powiedział: "Diabeł jest kłamcą jak jego ojciec".

Ale kto jest ojcem diabła?

Ten, kto natchniony przezeń użycza mu osobowego życia, czyli człowiek, który stał się diabłem, jest wcielonym ojcem złego ducha.

Istnieje szaleńcza, bezbożna i przerażająca idea, pojęcie tradycyjne, jak pycha faryzeuszy, stwór hybrydalny, który żałosnej filozofii XVIII wieku pozornie przyznał słuszność przeciwko blaskowi chrześcijaństwa.

Jest to fałszywy Lucyfer heretyckiej legendy, na tyle dumny, by uważać się za Boga, na tyle odważny, by zyskać niezależność za cenę wiecznej pokuty, na tyle piękny, by móc być przedmiotem adoracji w pełnym boskim świetle, na tyle silny, by móc jeszcze panować w ciemności i w bólu, i swój nieugaszony stos czynić tronem. Jest to Szatan republikanina i kacerza Miltona, rzekomy heros wiecznej

ciemności, fałszywie oskarżony o brzydotę, obdarzony rogami i szponami, które raczej przystoją jego nieprzejednanym dręczycielom. Tak wygląda diabeł, król zła, jakby zło było królestwem! Ten diabeł jest mądrzejszy od genialnych ludzi, którzy boją się jego pokus. Jest on czarnym światłem, widzącą ciemnością.

Bóg nie chciał tej mocy, a upadłe stworzenie nie mogło jej stworzyć.

Jest on księciem anarchii, któremu Służy hierarchia czystych duchów.

Ten banita Boży byłby wszędzie niby Bóg na Ziemi bardziej widzialnym, liczniejszym, lepiej czczony od samego Boga!

Zwyciężonym, któremu zwycięzca dawałby swe dzieci do pożarcia.

Ten artysta grzechów cielesnych, dla którego ciało nic nie znaczy, i który wskutek tego jest niczym dla ciała, jeśli nie traktuje się go jako stwórcy i pana Boga!

Niezmierzone, urzeczywistnione, uosobione, wieczne kłamstwo, śmierć, która nie może umrzeć!

Bluźnierstwo, które Słowa Bożego nigdy nie zmusi do milczenia!

Truciciel dusz, którego Bóg ścierpiał w sprzeczności ze swą mocą, czy też którego zachowa, jak cesarze rzymscy zachowali Locustę wśród narzędzi swej władzy.

Wiecznie pokutujący, który zawsze żyje po to, by przeklinać swego Sędziego i zawsze mieć słuszność, gdyż nigdy nie żałuje swych błędów!

Potwór przyjęty przez suwerenną moc za kata, którego, zgodnie z energiczną sentencją danego pisarza katolickiego, Bóg może nazwać Bogiem diabła, kiedy on sam podaje się za diabła Boga!

Jest to irreligijny fantom, który spotwarza religię. Precz z tyranem kłamstwa, czarnym Bogiem manichejczyków, Arymanem starych bałwochwalców. Niech żyje sam Bóg i Jezus Chrystus, jego Słowo, które stało się ciałem, Zbawiciel świata, który widział szatana spadającego z nieba! Niech żyje Maria, matka Boża, która zdeptała łeb piekielnego węża!

Oto, co mówi jednomyślnie tradycja świętych i serca wszystkich prawdziwych wiernych: Przypisywać umarłemu duchowi jakąkolwiek wielkość, znaczy zaprzeć się boskości buntowniczemu duchowi przyznawać jakieś królestwo znaczy zachęcać do buntu, przynajmniej w myślach dopuszczać się zbrodni tych, których w Średniowieczu ze zgrozą nazywano czarownikami. (...)

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin