Rozdział 5. Nadzieja..txt

(5 KB) Pobierz
                           Rozdzia� 5. Nadzieja.

Nerwowo zatacza�am ko�a po salonie, co chwila wygl�daj�c przez okno. 
- Mamo, co� si� dzieje ? � zapyta�a Renessme wychodz�c ze swojego pokoju.- Jest co� nie tak, prawda ? � Wujek nie chce si� do Mnie zbli�a�, tato z cioci� wygl�dali jakby mieli si� zaraz na niego rzuci�. Czy jest co� o czym nie wiem ? � zapyta�a z trosk�, podchodz�c do Mnie.
- Emm �.. � zaj�kn�am si�. � Nie . Dlaczego tak uwa�asz. Jest w porz�dku. � Nie umia�am k�ama�. Wiedzia�am, �e jako� b�d� musia�a jej to wyt�umaczy�. Jednak nie wiedzia�am w jaki spos�b.
- Widz�, �e si� czym� zamartwiasz. Zrozumiem, je�eli nie wyt�umaczysz mi dlaczego tak si� dzieje. Ale chod� spr�buj nie ukazywa� swojego cierpienia. � powiedzia�a z trosk� w g�osie. � Nie nawiedz� si� za to, �e nie mog� Ci teraz pom�c. � wyj�cza�a. 
Spu�ci�am g�ow�. Zupe�nie nie wiedzia�am, co mam jej odpowiedzie�. Jak zaspokoi� jej domys�y. Ale nie mog�am przed ni� udawa�, �e nic si� nie dzieje. Bo jednak si� dzia�o. I to wiele. 
- Nessi .. � zmierzwi�am subtelnie jej w�osy. � Kiedy� na pewno Ci to wszystko wyt�omacz�, ale nie teraz. Zrozum, prosz�. To wszystko jest zbyt trudne dla Mnie, a tym bardziej dla Ciebie. � Poca�owa�am j� w czo�o. � Gdybym teraz Ci o tym powiedzia�a � - wzi�am g��boki oddech i przymkn�am powieki. � znienawidzi�aby� Mnie. A ja bym sobie tego nie darowa�a. � wyszepta�am.
Renessme podnios�a g�ow�, i spojrza�a zrozpaczona w moje oczy. Z�apa�a moj� twarz w obie r�ce.
- Odda�abym Ci Moje serce, gdyby� tego potrzebowa�a, nawet  gdybym mia�a przez to umrze�. � szepn�a.
- A ja bym je przyj�a, ale umar�abym razem z tob�. � wyszepta�am i poca�owa�am j� w czo�o.
- Cokolwiek by si� nie sta�o, zawsze b�dziesz najwa�niejsz� i najukocha�sz� osob� w moim �yciu. � powiedzia�a ze �zami w oczach.
- Nie wiesz co m�wisz. Ale da�abym wszystko, �eby w�a�nie wtedy tak si� sta�o. � j�kn�am. � Ale wied�, �e jak�kolwiek podejmiesz decyzj� �. To ja j� uszanuje. Bez wzgl�du na to co si� mo�e sta� po jej podj�ciu. To b�dzie wy��cznie  twoja decyzja. Ale pami�taj, �e zawsze, ale zawsze mo�esz na Mnie liczy�. � przytuli�am j� do siebie z ca�ej si�y.
- Ty tez mo�esz zawsze na Mnie liczy�. A wracaj�c do tej decyzji, to ja nie zamierzam nigdy �adnej podejmowa�. Jest mi tu, z wami, moj� rodzin�, dobrze. Najlepiej na �wiecie. I niech tak ju� pozostanie. � powiedzia�a z u�miechem na twarzy, po czym przytuli�a si� do Mnie, k�ad�c g�ow�, na moim ramieniu. � Kocham Ci�, mamo. Nawet nie wiesz jak bardzo. � wyszepta�a. Po chwili poczu�am, �e po moim go�ym ramieniu, sp�yn�a kropelka ciep�ej wody. 
- Czy� Ty p�aczesz ? � zapyta�am zdziwiona.
- To �zy szcz�cia. � Odpowiedzia�a Nessi.
Leciutko przetar�am palcem jej policzek.
- Ja Ciebie tez Kocham. Najbardziej na �wiecie. � Powiedzia�am z u�miechem. � Zawsze b�dziesz moj� ma�� Renessme. � Wyszepta�am.
Us�ysza�am lekki charkot pochodz�cy z dworu.
- Nessi, wiesz ostatnio dziadek si� o Ciebie pyta�� mo�e id�, i do niego zatelefonuj.  � Powiedzia�am z udawanym u�miechem.
- Tak. W�a�nie mia�am taki zamiar. � Za�mia�a si� melodyjnie, i pobieg�a na taras. Widzia�am jak wyci�ga�a kom�rk�, i wbija�a na niej numer. Po chwili przy�o�y�a telefon do ucha i u�miechn�a si� weso�o do s�uchawki.
Wolnym krokiem podesz�am do okna. Z�apa�am za zas�on� i odsun�am j� tak, abym mog�a zobaczy� co dzieje si� na zewn�trz. Zauwa�y�am Jacoba, kt�ry sta� zdziwiony, troch� zaskoczony, z krzy�owanymi r�kami na piersi. Edward sta� obok Alice, kt�ra w�a�nie t�umaczy�a co� basiorowi. Da�o si� zauwa�y�, jak przez mojego ukochanego przemawia b�l i cierpienie. 
Ni st�d, ni zow�d Edward raptownie po�o�y� d�o� na ramieniu Jacoba. Za to on szybkim ruchem �ci�gn�� j� z siebie, przy tym przybli�aj�c si� do Mojego ukochanego. Edward lekko go od siebie odepchn��. Jacoba przeszed� jeden d�ugi dreszcz, a za nim kolejne, lecz nieco kr�tsze. Nagle basior wyskoczy� i przemieni� si� w wilka.
Wolnymi krokami zacz�� pod��a� w stron� Edwarda. Za� on sta� nieruchomo, z zaci�ni�tymi d�o�mi w pi��, w gotowo�ci do ataku. Widzia�am jak Alice pr�buje w spokojny spos�b przem�wi� im do rozs�dku. Jednak oni nie zwracali na to uwagi. 
W�a�nie wtedy zrozumia�am, �e musz� interweniowa�. Czym pr�dzej wybieg�am z domu.
- Hej ! � krzykn�am, szybko id�c w stron� walcz�cych. 
- Bello � - zacz�a Alice, �api�c Mnie za rami�.
- Widzia�am co tu si� dzieje�.. Poradz� sobie. � wyszepta�am. �ci�gaj�c jej r�k� z mojego ramienia.
Wcisn�am si� pomi�dzy Edwarda a Jacoba. Spojrza�am na ich obu.
- Chyba nie macie zamiaru si� tu bi� !  - wrzasn�am. � Na oczach Renessme.
- Wampiry na wilko�aki .  � powiedzia� stanowczo Edward. Kierowa� te s�owa do Jacoba. 
Basior kiwn�� �bem.
Spojrza�am na Mojego ukochanego, przy tym podnosz�c brwi.
- O czym wy m�wicie ? � zapyta�am zdenerwowana. Wampiry na wilko�aki. Chyba nie maja zamiaru rozpoczyna� jakiej� walki.
- Bello, wyt�umacz� Ci w domu. � szepn�� Edward. 
Kiwn�am porozumiewawczo g�ow�. 
Wilk obr�ci� �eb w moj� stron� i spojrza� w moje oczy.
- M�wi, �e mo�esz przej�� na ich stron�, lub pozosta� na naszej. Ale masz podj�� odpowiedni� decyzj�. � wyt�umaczy� Edward.
Spojrza�am zszokowana na Jacoba.
- Jeszcze �miesz .. � wyszepta�am.
- Bello, to nie ma sensu. Chod�my do domu. � zaprotestowa�a Alice. 
W�a�nie tak zrobi�am. Chcia�am dowiedzie� si� o jak� walk� chodzi.

                                               ****

Zgłoś jeśli naruszono regulamin