Baby Blue - Rozdział 6.pdf

(79 KB) Pobierz
325537355 UNPDF
Rozdział 6
Mintis, co się stało? - głos mi zadrżał.
Chodzi o chłopaków i szefa. - rozpłakała się. - proszę przyjedz do mnie.
Spokojnie kochana, niedługo u ciebie będę. - uspokoiłam przyjaciółkę. - jesteś u
nas w domu?
Tak, jestem w domu. - powiedziała między atakami płaczu.
Dobrze, już się szykuję, do zobaczenia. - rozłączyłam się i wsadziłam komórkę do
kieszeni od spodni.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do sypialni Lucas'a. Muszę mu
powiedzieć, że jadę do Mintis. Może to się wam wydać dziwne, ale ja po prostu
muszę go powiadomić, czuję że muszę. Nie wiem dokładnie co się stało, lecz tej nocy
nie będzie mi dane wyspanie się.
Stanęłam przed drzwiami z ręką uniesioną w gotowości do zapukania. - A
co jak śpi? - Cholera to się obudzi, nic wielkiego. - Ale na pewno jest zmęczony
fizycznie i psychicznie. Przecież nie oswoił się z takimi rewelacjami. - A ty może się
oswoiłaś? Prawie się porzygałaś przed szkołą i w tym domu. - Dość! Pukam.
Zapukałam. Usłyszałam lekko zachrypnięty głos Lucas'a, pozwalający
wejść. Złapałam klamkę od drzwi i nacisnęłam, weszłam do środka.
Pierwsze co wpadło mi w oczy, to nie wystrój pokoju tylko... Lucas. A
dokładnie naga klata właściciela. Mężczyzna stanął przede mną ubrany tylko w
dopasowane ciemne spodnie. Kroju biodrówek. Chyba nie zauważył, że się na niego
gapię? Ze swoimi ciemnymi włosami, hipnotyzującymi oczami, seksownie
umięśnioną klatką piersiową, w samiutkich spodniach i boso, wygląda jak Anioł,
bardzo seksowny Anioł. Takiego to bym z chęcią przywiązała do łóżka a potem...
Boże, dziewczyno przestań się tak na niego gapić! Robisz z siebie kompletną
kretynkę. No i ślinisz się jak Bernardyn. Przestań! Zamrugałam doprowadzając się do
porządku. Zawsze jak na niego patrzę, to zapominam o całym Bożym świecie.
Odlepiając oczy od mojego Anioła, w końcu ujrzałam jego sypialnie.
Pokój jest wielkości mojego jednak skromniejszy. Ściany pomalowane na
jasny kremowy kolor. Ciemne duże łóżko, stolik z dwoma krzesłami koło okna,
biurko, pułki zapełnione książkami. Żadnego telewizora, konsoli czy innych tego
typu urządzeń. Wszystko świeci czystością i jest uporządkowane. Na biurku leży
kilka dokumentów, lecz starannie ułożonych.
Spojrzałam z powrotem na Lucas'a. Poczucie winy ścisnęło mi pierś. Ja tu
wyobrażam sobie jakby to było posiąść Anioła, a u mnie w domu siedzi zapłakana
Mintis i czeka aż się zjawię. Mintis... Mężczyzna odwzajemnił spojrzenie. Widząc w
moich oczach strach i smutek, podszedł do mnie i zapytał przejętym głosem.
Arantis, co się stało?
Mintis, dzwoniła do mnie. Nie miałam komórki przy sobie podczas akcji, żeby mi
nie przeszkadzano. Jak przyszłam do pokoju zobaczyłam, że dzwoniła więc
oddzwoniłam do miej. - trajkotałam jak najęta, popadając w coraz większą panikę.
- Powiedziała, że stało się coś strasznego. Chodzi o chłopaków, prosiła tylko
żebym szybko przyjechała. Nie pamiętam, żeby kiedyś ją coś tak dobiło. Ona jest
twardą kobietą... - rozpłakałam się. Mężczyzna podszedł i przycisnął mnie mocno
do siebie. Jakbym nie była tak zdenerwowana, rozkoszowałabym się pięknym
zapachem Anioła.
Ci... spokojnie, tylko wciągnę coś na siebie i pojedziemy do niej. - uspokajał mnie
głaszcząc czule po plecach. Usiadłam na krześle.
Ubranie się zajęło Lucas'owi dwie minuty. Zeszliśmy na dół, ja prawie
biegnąc. Na dole ciemnowłosy mnie dogonił. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do
samochodu.
Wpatrując się w zmieniające się widoki za okna pędzącego samochodu,
próbowałam o niczym nie myśleć. Wyłączyć umysł. Z marnym skutkiem. W głowie
wciąż w kółko rozbrzmiewa mi głos przyjaciółki. „Stało się coś strasznego”, „Proszę
przyjedz do mnie”. Jeszcze nigdy nie słyszałam takiego błagania w głosie Mintis.
Kiedy udało mi się odgonić natrętne głosy w zakamarki umysłu, dojeżdżaliśmy
właśnie pod dom. Nawet nie pamiętam drogi, widocznie wyłączyłam się na bodźce
zewnętrzne. Lucas spojrzał na mnie.
Wszystko w porządku? - pyta przejęty, siedząc przed kierownicą zaparkowanego
auta. - podczas drogi całkowicie odpłynęłaś.
Tak, wszystko w porządku. - skłamałam. Po spojrzeniu poznałam, że mi nie
uwierzył ale nic nie powiedział. Chwyciłam klamkę do drzwi auta. - chodźmy już.
Wyszliśmy i skierowaliśmy się do drzwi wejściowych. Światło się pali,
więc na pewno ktoś jest w środku. Weszliśmy do środka. W środku przywitała nas
cisz, bolesna cisza. Zawołałam przyjaciółkę, w pierwszej chwili się przestraszyłam,
ponieważ nie usłyszałam aby kobieta się odezwała. Jednak podchodząc bliżej kuchni
usłyszeliśmy ciche łkanie. Gdy stanęliśmy w drzwiach kuchennych, Mintis wstała z
krzesła i wpadła na mnie mocno przytulając. Pogłaskałam ją po plecach, rozszlochała
się na dobre.
Spokojnie kochana, już jestem. Proszę, powiedz co się stało. - wciąż się
przytulając, z twarzą w włosach spytałam.
Odkleiłyśmy się od siebie i usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy stole,
Lucas usiadł koło mnie.
Dzisiaj rano... - zaczęła opowiadać. - Gabriel zapowiedział zebranie, które odbyło
się popołudniu. Gdy się o nim dowiedziałam, poszłam do szefa przekazać, że
mnie na nim nie będzie, ponieważ akcja się przedłużyła. Cały dzień miałam
spędzić w lesie, czekając na cel. Szef był strasznie dziwny. Kazał mi przerwać
akcję i przyjść na zebranie. Powiedział, że jest ono obowiązkowe i będą
omawiane na nim jakieś ważne sprawy. Wściekł się jak powiedziałam, że nie dam
rady. Jakbym przystała na jego żądanie, całą akcję szlak by trafił. Musiałabym
wszystko zaczynać od początku. Zawsze nam mówił, „zlecania są najważniejsze”.
Nie pierwszy raz ktoś z ekipy nie pojawiał się na zebraniu. Nigdy nie robił boruty
z tego powodu... Zlecenie skończyłam wieczorem. Pojechałam do siedziby z
resztkami celu i w międzyczasie zapytać Gabriela dlaczego na mnie naskoczył.
Gdy byłam na miejscu, siedziba wydała mi się strasznie cicha. Zaniepokoiłam się,
zawsze wokół ktoś się kręcił. A wtedy nic, nawet nie było słychać odgłosów
zwierząt. Jakby wszystkie czegoś się przestraszyły i czmychnęły w bezpieczne,
oddalone miejsce. Coraz bardziej przestawało mi się to podobać. Weszłam do
budynku. Uderzył mnie mocny metaliczny smród. Wiedziałam już, że stało się coś
okropnego. Skierowałam się do sali zebrań. Weszłam do środka i ujrzałam
makabryczny widok. Cała sala była skąpana w szkarłacie. Na podłodze leżały
ciała chłopaków, okaleczone i porozrywane ciała naszej ekipy. Walczyli, ale
polegli. Podbiegłam do każdego z osobna, chciałam ich ratować. Zachowywałam
się irracjonalnie. Wiedziałam, że jest już za późno, oni odeszli na zawsze. -
rozpłakała się, podałam jej listek ręczniczka papierowego stojącego niedaleko.
Wytarła oczy i kontynuowała. - Wybiegłam z sali w poszukiwaniu jakiejś żywej
osoby, znajdowałam tylko trupy. Było widać, że odbyła się walka, wszędzie
walały się połamane krzesła i stoły...
Zamilkła zamyślona. Podczas opowiadania z oczu płynęły jej łzy, lecz głos
był suchy, mechaniczny, bez wyrazu. Sama nie jestem tak dobra w ukrywaniu emocji
w głosie. Wsłuchując się w słowa kobiety, najpierw nie dowierzałam, potem się
rozpłakałam. Lucas chwycił moją dłoń i ścisnął na znak współczucia. Sam ledwo
powstrzymywał łzy, choć nie znał tych ludzi... Coś mi tu nie pasuje.
A co z Gabrielem? Też zginął? - mój głos brzmi jakby należał do staruszki, która
przez większość życia paliła. Strasznie zachrypnięty.
Nie wiem, nie zginął, przynajmniej jego ciała nie odnalazłam. Przeszukałam całą
siedzibę, nigdzie go nie było. Może udało mu się przeżyć i uciekł w bezpieczne
miejsce. - przestała już płakać, jedynie pociągała nosem co jakiś czas.
Może przeżył. - w głowie mi huczało.
Coś tu nie gra. Wszyscy walczyli, ale polegli. I niby tylko Gabriel się
uratował? No i się ulotnił, nawet znać nie dał, że dzieje się coś złego. Podejrzane.
Jakby walczył, to jest duże prawdopodobieństwo że też polegnie. Chyba, że
zauważając wrogów stchórzył i zwiał, albo...
Nie możesz tu zostać sama. Arantis mieszka ze mną, ty też możesz. - wtrącił
czarnowłosy patrząc na Mintis.
W ogóle kto ty jesteś? - bąknęła wpatrzona w obcego jej mężczyznę.
Jestem Lucas, znajomy Arantis. - przedstawił się, delikatnie unosząc kącik ust.
Przyjaciółka spojrzała na mnie z niemym zapytaniem. Uśmiechnęłam się
do niej, pokazując, że wszystko jest w porządku i może zaufać ciemnowłosemu.
Wzruszyła ramionami.
Jeśli Arantis tobie ufa, to dobrze zgadzam się. - odparła spoglądając to na mnie, to
na Lucas'a.
Idź się spakować kochana, my tu na ciebie zaczekamy. - skierowałam się do
przyjaciółki.
Mintis wstała z krzesła i pomaszerowała w stronę pokoju. Przy drzwiach kuchennych
zatrzymała się, spojrzała ponownie na mnie potem na Lucas'a, tym razem
przenikliwie. Kiwnęła głową i wyszła. Czy zauważyła jak na niego patrzę? Nie wiem,
ale na pewno się tego niebawem dowiem. Jak coś ją zaciekawi to długo nie zwleka z
zasypywaniem pytaniami.
Zostaliśmy sami. Zastanawiam się co popchnęło Lucas'a do
zaproponowania Mintis wprowadzenia się do niego, do nas. Jak się wprowadzi,
trudniej będzie przed nią ukrywać naszą misję w tajemnicy. A dla jej bezpieczeństwa
będzie lepiej, jak zostanie w błogiej nieświadomości. Tylko jak tą nieświadomość
utrzymać? Będzie trudno, przyjaciółka jest bardzo spostrzegawcza. Będziemy musieli
wymyśleć sobie alibi. Zostanie jeszcze kwestia częstego wychodzenia na Bóg wie ile
czasu. Nie możemy jej zostawić samej w domu chyba, że...
Co myślisz o tym całym zajściu? - Lucas przerwał mi rozmyślania. Odwrócił się
na krześle w moją stronę.
Myślę, że jest tu coś nie tak. - wpatrzyłam się w słoje drewna, z którego został
wykonany stół.
Co masz na myśli? - widocznie się zaciekawił.
Raczej kogo, Gabriela. - oderwałam wzrok od stołu i spojrzałam na rozmówcę.
A co z nim? Nie rozumiem, nie znaleziono ciała, czyli żyje. Tak przynajmniej
uważam. - zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.
Jest szefem. Powinien walczyć zresztą, powiadomić o ataku wszystkich będących
w okolicy. A jakby przeżył to powinien dać znać, że żyje. Zamiast tego ulotnił się,
nie dał znać, że siedziba została zaatakowana – wystarczy wcisnąć przycisk, który
jest w każdym pokoju i automatycznie zostaje wysłana wiadomość do wszystkich
wojowników. - no i jego dziwne zachowanie w stosunku do Mintis. - wyliczam
wszystkie błędy, które popełnił Gabriel.
A co jeśli został na samym początku ogłuszony? Mogli też go porwać. - podsunął
pomysł. - Musimy brać wszystkie scenariusze za możliwe.
Masz rację. Musimy go jak najszybciej znaleźć. Posiada takie informację, które
mogą stanowić zagrożenie jeśli trafią do uszu nieodpowiedniej osoby. Mogą być
cenne dla James'a, a wiemy do czego jest zdolny. - zadrżałam na myśl o tym, że
szef może być torturowany. - Im szybciej znajdziemy Gabriela, tym lepiej dla nas
i dla niego.
Gdy skończyłam swoją wypowiedz, do kuchni weszła Mintis, taszcząc za
sobą gigantycznych rozmiarów walizkę. Brązowo włosa ma chyba z pięć razy
więdzej ciuchów niż ja, a przyznam się bez bicia, że moja garderoba wcale nie jest
taka tyciunia. Przyjaciółka spokojnie mogłaby otworzyć spory sklep, sprzedając w
nim wyłącznie garderobę ze swojej szafy. Spojrzeliśmy w jej stronę i wstaliśmy.
Lucas podszedł i wziął od niej walizkę. Skierowaliśmy się w stronę drzwi
wejściowych.
Tylko jedna walizka? Toż to do ciebie nie podobne. - zażartowałam, rozluźniając
atmosferę.
No co ty, mam jeszcze cztery. - uśmiechnęła się. - Proponuję zrobić tak. Wy
pojedziecie pierwsi waszym maleństwem, a ja pojadę terenowym cudeńkiem za
wami. Ma spory bagażnik, więc nie będzie problemu z torbami. - zaproponowała.
Terenowe auto zostało po Michael'u. Zawsze lubił tego typu samochody...
Nie widzę kłopotu. - oznajmiłam. Spojrzałam na Lucas'a, skinął ramionami na
znak obojętności.
Gdy wszystkie walizki zostały zapakowane do samochodu, ruszyliśmy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin