Sasori powoli wsta� z ��ka. Zarzuci� na siebie firmowy p�aszcz Akatsuki i powolnym krokiem wyszed� z pokoju. Kiedy wszed� do pokoju Deidary, ch�opak by� w �azience. Sasori podszed� do wielkiego lustra stoj�cego przy �cianie i spojrza� na siebie. Powoli zacz�� rozpina� p�aszcz. Ci�ki materia� zsun�� sie z jego g�adkich ramion i upad� na ziemi� tu� pod jego nogami. Deidara wyszed� z �azienki ze szczoteczk� do z�b�w w ustach. - Sasori-danna to ty....- Jego oczom ukaza� si� ca�kiem nagi Sasori, kt�ry s�ysz�c znajomy g�os spojrza� w jego kierunku przez rami�. Szczoteczka do z�b�w upad�a g�ucho na pod�og�. Czerwono w�osy zamruga� ze zdziwienia. - Co si� sta�o Deidara?- Spyta� widz�c jak ch�opak trzyma si� za krwawi�cy nos. - Ubra�by� si�! Co ty w og�le tu robisz!?- Blondyn podni�s� szczoteczk� i wytar� krew w r�cznik. - Oj daj spok�j. Ja nie mam �adnego lustra. Chcia�em zobaczy� swoje nowe, a raczej stare cia�o.- M�wi�c to odwr�ci� wzrok na lustro przygl�daj�c si� swojemu odbiciu. Blondyn poczu� jak jego bokserki staj� si� nieco za ciasne. Podszed� do niego od ty�u i stan� za nim patrz�c na jego odbicie. - Rzeczywi�cie. Masz ludzkie cia�o.- Stwierdzi� ze zdziwieniem i przejecha� opuszkami palc�w po jego ramieniu. Sasoriego przeszed� dreszcz. - Przesta� to �askocze.- Powiedzia� odpychaj�c jego d�o�.- I m�g�by� si� przesta� na mnie tak gapi�?- Dopiero teraz Deidara zorientowa� si�, �e przez ca�y czas przygl�da sie nagiemu odbiciu kompana. Zaczerwieni� si� lekko i o opu�ci� wzrok siadaj�c na ��ku. Sasori przeci�gn�� si� rozkosznie. Deidara z�apa� si� za krocze, aby opanowa� swoje podniecenie, jednak to by�o od niego silniejsze. - Dziwne uczucie znowu mie� cia�o...- Zanim zd��y� doko�czy�, czyje� r�ce z�apa�y go za nadgarstki i rzuci�y na ��ko.- Co ty robisz Deidara!?- Sasori chcia� wsta�, ale blondyn z�apa� za kawa�ek sznurka i zwi�za� mu nadgarstki przywi�zuj�c go do ��ka. - Wybacz Sasori-danna, ale nie mog� si� powstrzyma�.- Deidara przejecha� j�zykiem po jego nagim torsie zostawiaj�c mokry �lad. Sasori mimowolnie westchn��. Blondyn sk�ada� na jego szyi poca�unki id�c coraz wy�ej a� doszed� do jego s�odkich ust. - Ani mi si� wa�! Pu�� mnie natychmiast....- Blondyn jakby nie s�ysza� jego protest�w. Skutecznie je zag�uszy� zmys�owy poca�unek. J�zyk Deidary dok�adnie penetrowa� wn�trze jego ust. W tym czasie jego d�onie b��dzi�y po ciele Sasoriego g�adz�c jego delikatn� sk�r� i wprawiaj�c j� w dr�enie. Sasori czu� na ca�ym swoim ciele b��dz�ce, mi�kkie j�zyki, kt�re zwinnie wi�y sie zatrzymuj�c co jaki� czas i ust�puj�c to z�bom, kt�re delikatnie skuba�y jego sk�r�, to wargom, kt�re sk�ada�y gor�ce poca�unki. Ca�e cia�o Sasoriego p�on�o prosz�c o wi�cej. Lalkarz nie rozumia� co si� z nim dzieje, natomiast Deidara z satysfakcj� patrzy� jak ch�opak staje si� ca�y mokry, a jego penis staje do g�ry. Deidara przerwa� poca�unek i spojrza� na skarb Sasoriego. Czerwono w�osy zarumieni� si� widz�c jak jego m�sko�� stoi na baczno��. - Widz�, �e nie tylko mnie si� to podoba.- Powiedzia� Deidara patrz�c mu z po��daniem w oczy. - Wcale mi si� to nie podoba! Rozwi�� mnie natychmiast!- Daidara przesun�� d�o� ku do�owi zatrzymuj�c tu� nad czubkiem jego penisa. - Twoje cia�o m�wi co innego.- Z jego d�oni wysun�� si� j�zyk kt�ry poliza� czubek jego penisa. Sasori j�kn�� z rozkoszy.- Widzisz.- Daidara przez chwil� ws�uchiwa� si� w j�ki Sasoriego masturbuj�c go d�o�mi, kt�re liza�y i ssa�y jak dzikie jego skarb. Kiedy poczu�, �e jego penis sp�cznia� i sta� si� twardy przesta�. - Przesta�...- Wydusi� z siebie Sasori oddychaj�c ci�ko i patrz�c z wyrzutem na blondyna. Deidara nachyli� si� nad nim i przejecha� j�zykiem po jego rozchylonych wargach, poczym wsun� go do �rodka pieszcz�c przez chwil� wn�trze jego ust. Oderwa� si� od niego ca�uj�c go po szyi a na koniec gryz�c zadziornie w ucho i szepcz�c niskim przyjemnym szeptem. - Skoro tak ci si� to nie podoba, to czemu si� nie oswobodzisz? Wiem �e gdyby� chcia�, to by� to zrobi�.- Sasori przygryz� warg�, a na jego policzkach pojawi� si� rumieniec. Deidara za�mia� si� i w�o�y� do jego ust dwa palce. Sasori zacz�� je zmys�owo liza�. Deidara podnieca� si� tym widokiem i uczuciem przez chwil�, poczym wyj� palce z jego ust i w�o�y� jeden w jego dziurk�. Sasori skrzywi� si� z niezadowolenia. - Co ty robisz!? Wyjmij go!- Zaprotestowa� w�ciek�y. - Spokojnie. Je�li ci� nie przygotuje, to b�dzie bola�o.- Powiedzia� Deidara dok�adaj�c drugi palec. - Przygotowa�? Niby na co?- Spyta� jeszcze bardziej w�ciek�y.- Blondyn u�miechn�� si� tylko szelmowsko i wyj� z niego palce. - Na to.- M�wi�c to zacz�� powoli w niego wchodzi�. Sasori j�kn�� z b�lu pomieszanego. Czu� jak twardy cz�onek Deidary penetruje go g��boko i powoli. - Dobrze to cia�o zrobi�e�. Jeste� tak cudownie ciasny i mokry.- Deidara dysza� ci�ko wchodz�c w niego coraz szybciej i mocniej. Sasori j�cza� g�o�no z b�lu, kt�ry powoli zacz�� ust�powa� rozkoszy. Lalakarz dok�adnie czu� w sobie ka�de powolne pchni�cie, kt�re sam nie wiedzia� czemu, podnieca�o go. Jego cia�o jakby samo zacz�o porusza� si� pon�tnie krzycz�c "mocniej, wi�cej!" Blondyn bez problemu zrozumia� pragnienia partnera i nasili� swoje pchni�cia. Deidara chwyci� d�o�mi jego cz�onka i zacz�� go intensywnie pie�ci�. Sasori mocno zaciska� palce na sznurku, jakby si� ba�, �e si� zerwie i ca�y czar pry�nie. Lalkarz doszed� pierwszy, a Deidara zaraz za nim. Blondyn ze smakiem obliza� palce ze spermy, kt�ra wytrysn�a z cz�onka Sasoriego. Odwi�za� partnerowi r�ce i po�o�y� si� obok niego. Sasori le�a� wpatrzony w sufit z ci�kim oddechem. - Ciesz� si�, �e masz cia�o Sasori-danna.- Powiedzia� rado�nie blondyn ca�uj�c go usta. Sasori odwzajemni� poca�unek. Wpl�t� palce w jego d�ugie w�osy i usiad� na nim okrakiem. Mocno zacisn�� palce na jego w�osach i przerwa� poca�unek. Poci�gn�� go za w�osy i wbi� w niego morderczy wzrok. Deidara sykn�� z b�lu i wygi�� si� odchylaj�c g�ow� do ty�u. - Nie my�l sobie, �e b�dziesz si� tak rz�dzi�. Nast�pnym razem, to ja b�d� na g�rze.- Sasori z�o�y� na jego szyi kilka mokrych poca�unk�w i zszed� z niego. Ubra� sie i bez s�owa wyszed� z pokoju. Blondyn usiad� na ��ku ze zm�czon� min�. U�miechn�� si� do siebie. - W�a�nie na to licz� danna.- Powiedzia� pod nosem i z powrotem opad� na ��ko z uczuciem spe�nienia. To jeszcze nie koniec....
zbych528