Kamień Małżeństw 91.doc

(100 KB) Pobierz
Kamień Małżeństw

Kamień Małżeństw

by lynned0101

 

Rozdział 91. Róże


Dobry humor Harry’ego nie zniknął wraz z wydarzeniami dnia, ponadto młodzieniec był zaskoczony faktem, jak spokojnie minął pierwszy dzień szkoły po tygodniu nadzwyczajnych zdarzeń.
Gdzieś w głębi umysłu niepokoiło go to, jak uda mu się zrównoważyć pełny harmonogram obowiązków szkolnych z tłumaczeniem ksiąg, które wciąż potrzebowały jego uwagi. Do chwili obecnej przebrnął przez jedną czwartą Ksiąg Światła napisanych przez Salazara Slytherina i przez niewiele więcej woluminów pożyczonych od Lucjusza Malfoya. Podczas gdy arystokrata nie powiedział nic odnośnie terminu zwrotu tomisk, Harry czuł nacisk, aby uporać się z nimi tak szybko, jak to możliwe na wypadek gdyby Malfoy zdecydował się odebrać je, nie dając uprzednio nawet minimalnego ostrzeżenia. Harry sądził, że te księgi, które Voldemort sam studiował, najprawdopodobniej zawierają najbardziej istotne wskazówki odnoszące się zarówno do jego myśli, jak i planów i, choć Złoty Chłopiec miał bardzo dobry pogląd na jego zamierzenia, to jakikolwiek wgląd w umysł Czarnego Pana mógł w konsekwencji przynieść im istotne korzyści.
Próbował również robić postępy w tłumaczeniu notatek związanych z wampiryzmem, choć złożoność eliksiru sprawiała, że jego praca była dość żmudna. Uszczęśliwił go fakt, że Severus zaproponował, iż przebrnie przez to razem z nim. Przekładanie tak skomplikowanych materiałów, z minimalną wiedzą na ten temat, czyniło mało prawdopodobnym uchwycenie istotnych zawiłości. Dopiero gdy Harry i Severus dokładnie omówili dane zagadnienie i znaleźli słowo idealnie odzwierciedlające to, którego użyto w języku węży, Harry zapisywał je w swoim przekładzie. Miał wrażenie, że jego wkład w tłumaczenie to dużo mniej niż połowa całej włożonej w nie pracy, choć nie mógł po prostu przełożyć danego słowa na angielski i liczyć na to, że Snape zajmie się całą resztą – było zbyt dużo do przedyskutowania. Nigdy wcześniej nie doceniał subtelności języka węży.
Potter zauważył również niewielkie zmiany w rodzaju nauki, jakim nauczyciele obarczali uczniów. Wprowadzono nowy poziom zaawansowania na niektórych zajęciach - dla przykładu profesor McGonagall i profesor Flitwick wprowadzili więcej ćwiczeń praktycznych z bezróżdżkową magią. Większość studentów nie miała dużej szansy na osiągniecie czegoś podobnego, ale mimo to Harry nie był jedynym, który wykazał zainteresowanie w tym temacie. Wyraźnie ograniczało się to do wzięcia się do roboty i ćwiczenia, ale stanowiło ekscytujące odejście od utartych norm nauczania.
Złoty Chłopiec czuł się nieco zażenowany, kiedy został wyodrębniony na tle klasy pozwoleniem, aby jego zadania domowe były wiele krótsze. Profesor McGonagall była szczególnie specyficznie nastawiona do faktu, że praca Harry’ego nad tłumaczeniem niektórych starożytnych tekstów okazała się istotniejsza niż pełne zrozumienie zawiłości transmutacji. Niemniej jednak, mądrze odłożyła zazdrość i krytycyzm na bok, przypominając wszystkim, że zostaną gruntownie przepytani z tematu zadanej pracy domowej.
- Panie Potter. Czas, który spędza pan na tłumaczeniu tych tekstów to na chwilę obecną najlepsze wykorzystanie pańskiego czasu. Kiedy skończysz, twoi nauczyciele będą pracować z tobą indywidualnie nad zagadnieniami, których nie nauczysz się na równi ze swoimi rówieśnikami ze względu na redukcję długości twoich prac domowych. Mam nadzieję, że jeśli rozpoczniesz nadrabianie odpowiednio długo przed egzaminami, uda nam się nauczyć cię tego wszystkiego, co powinieneś w tym czasie umieć.

Na lunchu Dean zapytał Harry’ego, co tłumaczy, dając mu idealną okazję do zapewniania rówieśników, że nie jest traktowany ulgowo ze względu na pozycję.
- Mamy wiele ksiąg zapisanych w języku węży. Wierzymy, że niektóre z nich mogły być pomocne Voldemortowi w tworzeniu używanych przez niego zaklęć. W związku z tym chcemy zrozumieć tak wiele, jak możemy na temat tego, co wiedział, kiedy je tworzył. Kilka z tych ksiąg to starożytne teksty, stworzone mniej więcej w tym samym okresie. W dodatku jest parę notatek na temat wampiryzmu, stworzonych przez Ventusa jakieś czterysta lat temu. Obiecałem, że je przetłumaczę. Te są najtrudniejsze, bo Ventus był Mistrzem Eliksirów, a wszystkie jego teorie odnoszą się do bardzo skomplikowanych mikstur. Pracuję nad nimi z Severusem, ponieważ jest w nich zbyt wiele niuansów. W dodatku musimy bardzo ostrożnie omówić każde zagadnienie, żeby przekonać się, że znaleźliśmy dobry odpowiednik w języku angielskim.
Kilkoro jego kolegów wzdrygnęło się, gdy wspomniał nazwisko Voldemorta, choć Harry już dawno przestał przejmować się tymi głupimi zabobonami – zwłaszcza wśród ludzi, którzy jego zdaniem powinni być mądrzejsi. Zauważył - i uśmiechnął się do siebie - że żaden z jego przyjaciół nie zareagował na użycie przez niego pierwszego imienia Mistrza Eliksirów. Wszyscy, którzy przysłuchiwali się wypowiedzi młodego Gryfona spojrzeli na niego ze współczuciem wywołanym faktem, że ktokolwiek jest zmuszany do czytania tak zawiłych instrukcji i dyskutowania na ich temat ze Snape’em – ze wszystkich ludzi! – choć teraz było to dużo bardziej akceptowalne ze względu na fakt, że ten mężczyzna był mężem Harry’ego, a to wywoływało pewną zażyłość, której nigdy wcześniej nie można było się spodziewać. Potter zauważył skrajne przerażenie, jakie pojawiło się w spojrzeniu Neville’a. Zdecydował się więc zakończyć ten temat i zwrócić uwagę na przyjaciela.
- Neville, jak tam zajęcia twojej babci?
- Planuje swój program przy pomocy wielu podpowiedzi Miony – odpowiedział, kiwając głową przysłuchującej się dziewczynie. – Babcia zamierza utworzyć dwie klasy. Jedną dla ogółu uczniów, a drugą bardziej zaawansowaną dla wybranych przez siebie ludzi. W tym tygodniu rozpocznie się pisanie artykułów dla Proroka. Babcia jest zdania, że jedynie materiał dla ogólnej grupy powinien być w nim zamieszczony. Sama napiszesz większość z nich, prawda, Hermiono?
- Mamy wiele listów od Proroka, które rzekomo reprezentują pytania czarodziejów i czarownic. Zastanawiają się, jak zachować bezpieczeństwo i obronić się przed siłami ciemności. – Podnosząc brew, dodała: - To prawdopodobnie ci sami magowie, którzy szukali kryjówki, nie robiąc absolutnie nic, kiedy tego roku zostaliśmy zaatakowani w Hogsmeade. Jaki zrobią użytek z informacji na temat bronienia się przed demonami czy upiorami, kiedy są całkowicie niezdolni bądź niechętni do zrobienia czegokolwiek, gdy mają do czynienia z uzbrojonymi czarodziejami? To otwarta kwestia. Odpowiedzi pani Longbottom były bardzo matowe, jeżeli mogę to tak określić.
Harry zachichotał. Severus podzielał jego opinię na temat szczerości tej starej czarownicy. Nawet po latach obcowania z jej dosadnymi słowami, wciąż zaskakiwała.
- Zgaduję, że edytowałaś większość z nich?
- Redaktorzy byli zadowoleni z pierwszej złożonej przez nas kolumny. Kiedy wraz z panią Longbottom dyskutowałyśmy na ten temat i przejrzała proponowane przeze mnie artykuły, zasugerowała, że rozsądniej byłoby prowadzić okresowe fora dla członków społeczeństwa dotyczące samoobrony, a zajęcia prowadzić jedynie z tymi, którzy mają jakiekolwiek umiejętności. Kiedy przeglądałam pytania, dodałam kilka tematów, jakie powinny zostać przedstawione w artykułach i parę takich, jakie należy omówić na zaawansowanym kursie.
Słysząc to, Neville pokiwał głową, wyglądając bardzo nieswojo.
- Babcia zamierza zacząć wieczorem pracowanie ze mną. Chce mi pokazać, w jaki sposób wyobraża sobie moją pomoc przy demonstrowaniu zaklęć. Wiedziałem, że skupi się na banicji demonów, ale zamierza też wprowadzić odpychanie inferiusów czy uciszanie upiorów. Nie wiem, czy uda mi się podołać asystowaniu jej, bo wiem, że do każdego z tych stworów używacie innych zaklęć.
- Kto będzie zaproszony do uczestnictwa w zaawansowanym kursie? – chciał wiedzieć Seamus.
W poszukiwaniu odpowiedzi Hermiona spojrzała na Neville’a, który swój wzrok skierował na Harry’ego. Potter milczał, więc to Longbottom zdecydował się podzielić wiadomościami.
- Nie jestem pewien. Babcia powiedziała, że zaproszeni zostaną aurorzy. Musiała to zaproponować, żeby chociaż trochę uspokoić Ministerstwo. Wspominała też o zagranicznych czarodziejach i czarownicach, ale nie znam żadnych szczegółów. Nie jestem pewien, czy to Ministerstwo ich zaprasza. Podejrzewam, że zostanie zaproszonych kilkoro uczniów oraz nauczycieli z Hogwartu. Być może znajdą się wśród nich również osoby, które zaproponuje profesor Dumbledore.
- Jeśli jest jakaś lista, to możecie być pewni, że chętnie się na niej znajdę! Chciałbym być na tym kursie – oświadczył Seamus, kiwając głową w stronę Deana, Rona i pozostałych osób siedzących przy stole.
Hermiona wyglądała na zadowoloną takim pokazem zainteresowania, choć Neville sprawiał wrażenie zaskoczonego faktem, że ktoś naprawdę chce to robić.

*

Wieczorny czas Harry’ego i Severusa został poświęcony na robienie postępów z notatkami Ventusa. Młodzieniec rozwalił się na kanapie, podczas gdy starszy czarodziej zajął miejsce na fotelu przed kominkiem.
- Harry, powtórz ostatnie zdanie jeszcze raz. Mógłbyś wypowiedzieć to specyficzne słowo jak najlepiej potrafisz po angielsku?
Niezależnie od tego, co czuł przy dziesiątym razie, Harry powtórzył jękliwym głosem. Od kilku godzin pracowali nad tą jedną częścią, więc miał prawo być sfrustrowany. Nie widział, w jaki sposób powtarzane przez niego słowa łączyły się ze sobą i nie potrafił dostrzec rozwiązania w materiale, nad którym pracowali. Severus uniósł brwi w odpowiedzi na ton współmałżonka, ale mentalnie skupił się na wypowiadanych przez niego słowach, chcąc znaleźć wskazówkę, która uwolni ich od tej zagadki. W końcu skoncentrował się na jednym słowie, które mogło mieć decydujące znaczenie dla eliksiru, jak również sprawić, że dalsza praca będzie dużo większym problemem.
- Czy jest tutaj coś na temat wykorzystania tego słowa, które różni się od użycia go gdziekolwiek indziej w tych notatkach? Wspomniałeś o nim wcześniej, ale w tym kontekście zdaje się mieć zupełnie inne znaczenie.
Chociażby mgliste wytłumaczenie tego żmudnego procesu piekielnie by pomogło. Może w tym fragmencie użycie tego słowa miało wyjątkowe znaczenie – w przeciwieństwie do innych chwil, kiedy pojawiało się w tekście. Harry przekartkował kilka stron przetłumaczonego już tekstu i znalazł miejsca, gdzie się pojawiało. Zalazł parę zdań by po chwili rozpocząć pracę nad nimi, starając się odnaleźć jakiekolwiek niuanse oraz różnice w prezentacji każdego z nich z osobna, a następnie zaczął z Severusem dyskusję na ten temat.
Docierali właśnie do końca pracy na dzisiejszy wieczór, kiedy Snape w końcu zobaczył w myślach niejasną koncepcję połączenia fragmentów, na które poświęcono tak wiele czasu.
- Harry, wiem już, jaki jest problem. Sądzę, że niektóre mało znane właściwości rzadkich roślin przyciągnęły uwagę Ventusa. Chciałbym zrobić dłuższą przerwę, żeby móc popracować nad dotychczasowym materiałem. Widzę kierunek, w jaki podążał, teoretyzując na temat tego eliksiru. Popracuję nad tym chwilę w laboratorium i dam ci trochę czasu na odsapnięcie.
Młodzieniec cieszył się, że na kilka dni będzie miał spokój od tego tekstu i będzie mógł zająć się przekładaniem innych ksiąg. Przynajmniej w nich koncepcje miały dla niego jakikolwiek sens.
Severus natomiast był zaintrygowany. Teraz, kiedy zrozumiał, o co chodzi w tym starym tekście, rozpoznał kilka określeń. Notatki jego matki miały zaskakujące podobieństwo do tych zrobionych przez Ventusa. Musiał je porównać – w jego laboratorium od lat znajdowały się zapiski pani Snape. Bardzo możliwe, że pracowała z tymi samymi, rzadkimi ingrediencjami, choć nie była tak świadoma ich mało znanych właściwości, jak powinna. To prawdopodobnie brak wiedzy na ten temat doprowadził ją do śmierci.

Harry zasnął długo przed tym, jak zmęczony, ale podekscytowany Severus dołączył do niego.

*

Dopiero we wtorek Severus miał okazję udać się do szklarni, aby porozmawiać z profesor Sprout. Znalazł ją, jak przesadzała niektóre wierzgające mandragory, na szczęście będące pod silnymi zaklęciami uciszającymi. Machnął dłonią, aby przyciągnąć jej uwagę.
Niska czarownica wsadziła roślinę do nowej doniczki i zasypała ją ziemią, zanim zdecydowanym ruchem różdżki cofnęła zaklęcie wyciszające. Wskazała Severusowi na swój stół, machnięciem różdżki usunęła z krzesła kawałki ziemi i roślin, po czym zaproponowała Snape’owi, aby usiadł. W trosce, aby nie usiąść na czymś, co mogłoby pobrudzić jego szatę, Mistrz Eliksirów ostrożnie zajął miejsce.
- Co sprowadza cię do szklarni tego ranka, Severusie?
- Zacząłem nowe badania. Sądzę, że będą mi potrzebne niektóre rzadkie rośliny.
- Oczywiście. Zawsze z przyjemnością ci pomogę. Czego potrzebujesz?
Z kieszeni szaty Snape wyciągnął mały kawałek pergaminu.
- Znalazłem odniesienia do tych roślin. Nie byłem w stanie określić, czy są to różne nazwy tej samej czy może każda z nich jest inna. Raz jest wspomnienie o różowym carnifex, chwilę później o różowym avaeritas.
Pomona przez kilka chwil wpatrywała się uważnie w pergamin, jednocześnie intensywnie pocierając podbródek.
- Nigdy o nich nie słyszałam, ale nie jestem szczególnie dobrze zorientowana, jeżeli chodzi o róże. Ich nazwy zmieniają się cały czas.
Zauważyła, że Neville Longbottom pracuje w szklarni tuż obok jej biura. Zawołała go, machając dłonią.
Młodzieniec zawsze był szczęśliwy, mogąc porozmawiać z profesor Sprout, ale zbladł, kiedy wszedł do jej gabinetu i zobaczył, że rozmawia z nią jego najmniej lubiany nauczyciel. Z kolei Snape poczuł satysfakcję, gdy dostrzegł, jak ciężko Neville przełyka ślinę na jego widok.
- Neville, profesor Snape poprosił nas o pomoc w zidentyfikowaniu kilku rzadkich roślin, które będą mu potrzebne w pracy nad eksperymentalnym eliksirem. Jakieś pomysły?
Podała uczniowi zwitek pergaminu, który studiował go w całkowitej ciszy.
- To nie są nazwy róż, jakie mamy skatalogowane, ale one mają tendencję do częstej zmiany nazw. Sprawdzę starsze teksty. Może znajdę odniesienia do tych nazw. Zobaczę, czy uda mi się dowiedzieć, jak nazywają się dziś oraz czy będę w stanie je dla pana sprowadzić, sir.
Neville miał nadzieję, że udało mu się nie pokazać w wyrazie twarzy ulgi, przynajmniej dopóki nie odwrócił się plecami do profesorów, aby opuścić biuro Pomony.
Longbottom stał się najbardziej zabieganym uczniem Hogwartu, odbierając ten tytuł zarówno Hermionie, jak i Harry’emu. Jego babcia trzymała go w ryzach. Chciała, aby pracował z nią przynajmniej dwie godziny dziennie. Aby zachować swoje obowiązki względem profesor Sprout i móc przebywać popołudniami w szklarniach, musiał zrezygnować z wolnych wieczorów na rzecz pomocy babci. Pani Longbottom nie tolerowała nieróbstwa i – ku zadowoleniu Neville’a – udało jej się nauczyć go kilku przydatnych zaklęć. To, co wywołało jeszcze większe zdumienie u młodzieńca, to fakt, że w niektórych okazał się naprawdę dobry. Pierwsze zajęcia prowadzone przez Augustę miały odbyć się w najbliższą sobotę. Zaplanowano, że będzie to ogólne, otwarte forum, natomiast kurs dla zaawansowanych zapowiedziano na tydzień później. Pani Longbottom wraz z Hermioną udoskonalały program obu spotkań, podczas gdy staruszka i jej wnuk przygotowywali pokazy oraz objaśnienia. Zajmowali się rozkładaniem zaklęć na pomniejsze aspekty, do których Neville przygotowywał się najbardziej, bo nigdy nie udawało mu się nauczyć czaru, kiedy pokazywano go w całej złożoności. Zawsze zdobywał przewidywalnie słaby wynik, dopóki nie wyjaśniono mu każdego elementu z osobna.
Praca w szklarniach była daleka od rutyny. Teraz, kiedy ich ojczystych terenów nie niepokoili Dementorzy, wojownicy z Winter Land po raz pierwszy od lat przygotowywali się do zasiania gruntów. W związku z tym stale zabiegali o rady dotyczące odpowiednich roślin i technik ich hodowania. Neville dwukrotnie przenosił się do szklarni za pomocą świstoklika, aby pomóc komuś w podobnym problemie. Udało mu się zdobyć harmonogram pracy charłaków, by przekazać go profesor Sprout. On sam zajął się bardziej wybuchowymi i niezwykłymi roślinami. Zadanie powierzone Gryfonowi przez szkolnego Mistrza Eliksirów idealnie wpasowało się w jego nową rolę. Szybko znalazł odniesienia do wspominanych róż w bardzo starych księgach, które profesor Sprout trzymała w swojej prywatnej biblioteczce. Dowiedział się, czego tylko mógł o ich cechach i wyglądzie, z obawą zauważając, że było im daleko do róż hodowanych w cieplarniach. Były pachnące, ale silnie trujące i potencjalnie niebezpieczne z dużymi, grubymi, agresywnymi cierniami. Znalazł kilka szkiców i opisów kwiatów, które następnie ostrożnie skserował. Dopiero po tym, rozpoczął prawdziwą detektywistyczną pracę, która miała mu pomóc zidentyfikować, jak te róże nazywają się dzisiaj i gdzie można je odnaleźć.
W normalnych okolicznościach Neville nie był szczególnie ambitnym uczniem, ale w dziedzinie magii, którą kochał – zielarstwie – był więcej niż biegły. Wywiązał się z obowiązków względem roślin, którymi obiecał się zajmować, więc mógł wrócić do prywatnej biblioteki profesor Sprout jeszcze przed kolacją. Był wyjątkowo zadowolony z siebie, ponieważ do czasu, kiedy skierował się w stronę Wielkiej Sali na kolację, znał nazwy wszystkich róż, jakich potrzebował profesor Snape. Potrzebne było mu jeszcze trochę poszukiwań i do następnego ranka powinien mieć kilka potencjalnych źródeł zdobycia danych kwiatów.
We wtorkowy wieczór kolacja przy stole Gryfonów była bardziej energicznym wydarzeniem, niż zazwyczaj. Po południu szkołę obiegła plotka, że mała grupa uczniów szóstego i siódmego roku będzie mogła uczęszczać na zaawansowane zajęcia prowadzone przez panią Longbottom. Nadszedł czas na zgłoszenia i małe wywiady, w związku z czym nawet profesor McGonagall była zaskoczona podekscytowaniem i entuzjazmem Gryfonów, wywołanych możliwością dostania się na zajęcia prowadzone przez babcię jednego z uczniów Hogwartu. Harry podniósł wzrok wśród panującego zgiełku i zobaczył, jak Severus uśmiecha się z wyższością, najwyraźniej dyskutując z profesor McGonagall na temat jej studentów.
- Naprawdę będziemy uczyć się o Inferiusach i o tym, jak je kontrolować? Dowiemy się, jakimi zaklęciami można wygnać demona? – chciał wiedzieć Ron.
Seamus i Dean pragnęli zorientować się, czy będzie to forma zaawansowanych zajęć Obrony Przed Czarną Magią, z kolei Ginny słyszała, że będzie trochę praktyki związanej ze smokami i miała nadzieję, że jej brat – Charlie – będzie częścią „grupy nauczycielskiej”.
Neville głównie kiwał twierdząco głową, wpychając sobie jedzenie do ust. Informacje, jakie mieli uczniowie, były kompletne, więc nie miał już nic do dodania na ten temat. To Hermiona pracowała z jego babcią nad szczególnym rozkładem zajęć, nie on.
Hermiona również miała bardzo emocjonujący dzień, ale zauważyła, że nie ma tłumu, który podzielałby jej entuzjazm. Znalazła kilka starożytnych zaklęć i spędziła większość wieczora, przeglądając notatki oraz dyskutując z panią Longbottom na temat trafności niektórych starych sposobów. Starsza pani była pod wrażeniem poszukiwań i spostrzeżeń panny Granger i zdecydowała, że materiał ten powinien zostać dodany do programu zaawansowanego kursu.
Po kolacji Harry wrócił do lochów. Przed drzwiami wymienił zwykłe uprzejmości z portretem Salazara Slytherina i jego węża – obaj rozkoszowali się możliwością odbycia choćby krótkiej pogawędki z obecnie żyjącym czarodziejem, który potrafi mówić w języku węży. Ze swojej strony Potter doceniał możliwość potrenowania tej szczególnej umiejętności w rozmowie z kimś, kto nie był wężem. Po wejściu do środka Złoty Chłopiec machnął różdżką, aby rozniecić w kominku mały ogień i pozbyć się chłodu wieczora, po czym usiadł na kanapie. Skulił się w swoim zwyczajowym miejscu, by móc popracować nad tłumaczeniem jednej z ksiąg, którą był w stanie zabrać ze swojego biura, by móc tłumaczyć ją w komfortowym zaciszu własnych komnat.
Dumbledore i Snape przybyli zalewie moment później. Albus machnął szybko ręką, powstrzymując Harry’ego przed wstaniem na jego widok, by się przywitać. Usiadł na jednym z foteli przy kominku, a Severus zajął miejsce naprzeciwko niego. Mistrz Eliksirów nie wyglądał na zadowolonego, więc Potter momentalnie się spiął.
- Mój chłopcze, przykro mi, że ci przeszkadzam. Dzisiaj po południu rozmawiałem z Remusem. Było to po tym, jak dostarczyliśmy Ministerstwu informacje na temat zaawansowanego kursu Obrony Przed Czarną Magią prowadzonego przez panią Longbottom. – Harry był w stanie powiedzieć, że dyrektor jest zirytowany, ale – ku jego uldze – Albus nie wydawał się być nadmiernie zdenerwowany. – Już wcześniej w obliczu tej sytuacji omówiliśmy to, że społeczność międzynarodowa bardzo martwi się o obronę przed takimi rodzajami rzeczy, po jakie będzie sięgał Voldemort podczas wojny. Na pewno pamiętasz, że wiele głów państw pragnęło twojej obecności na swoich terytoriach.
Potter skinął głową. Nie był wtedy w stanie zrozumieć, że oni wszyscy mówią poważnie, ale teraz wiedział już, jak niewiele czarodziejska społeczność wie na temat magii obronnej. Wiele osób na świecie wierzyło, że nie będzie w stanie sama się obronić.
- Nie zamierzał pan zaprosić przedstawicieli tych krajów do uczestnictwa w zajęciach pani Longbottom? Wtedy byliby ludzie z każdego kraju, którzy znaliby podstawy i mogli przekazywać je dalej – zapytał Harry.
Kiedy Dumbledore skinął twierdząco głową, Severus wywrócił oczami.
- Skontaktowałem się z biurem pani Bones, aby poinformować ich o naszych planach rozpoczęcia kursu w przyszłą sobotę. Nie musieli marnować czasu na potwierdzenie, że będzie uczestniczyło kilkunastu oddziałów aurorskich i kilka innych osób z Ministerstwa. Wiesz oczywiście, że zaprosiłem kilka osób z własnej inicjatywy. Głównie są to znane ci postacie, w większości z Zakonu. Wierzę, że słyszałeś, że zaproszono również małą grupę uczniów klas szóstych i siódmych, który wyrazili zainteresowanie uczestnictwem. Zwróciłem się do Ministerstwa z prośbą o rozszerzenie zaproszenia do ich odpowiedników w zagranicznych rządach, którzy pragnęliby zostać częścią tego kursu. Poruszyłem ten temat wczoraj z panią Bones i wydawało się, że jest za, aczkolwiek jej doradcy byli przeciwni. Poprosiłem Remusa, by porozmawiał z nią dzisiaj, przedstawiając harmonogram, aby przekonać się, czy wyperswadowano jej zdanie. Jednakże Remus przed kolacją dał mi znać, że Amelia jest przeciwna. Najwyraźniej Minister Bones ostatecznie zaakceptowała zdanie doradców ze względu na bezpieczeństwo narodowe.
Harry pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach i skonsternowanym wyrazem twarzy.
- Nie możemy im pozwolić tego zrobić. Ludzie są przerażeni, bo nigdy wcześniej nie stanęli oko w oko z czymś takim. Jeżeli jest ktoś, kto ma umiejętności i doświadczenie, bo spotkał się kiedyś z tym oraz pragnie zrobić krok do przodu i podzielić się tą wiedzą z innymi, Ministerstwo nie ma prawa stawać nam na drodze!
Albus z dumą uśmiechnął się do Harry’ego.
- Spodziewałem się, że takie właśnie będą twoje odczucia. W związku z tym poinformowałem wczoraj Amelię, że te zajęcia będą traktowane jako prywatne. Miałem nadzieję, że wybiega myślą dalej niż jej doradcy, ale niestety tak nie jest. Chciałbym, byś rozszerzył zaproszenie, Harry. Wciąż odgrywam znaczącą rolę w Wizengamocie, więc mój jasny sprzeciw Ministerstwu mógłby nie spodobać się w pewnych kręgach. Ty, mając swoje unikalne moce, jesteś w lepszej sytuacji, aby to zrobić.
Oczy młodzieńca skierowały się na Severusa, aby zobaczyć jego reakcję, ale Snape wciąż uważnie się w niego wpatrywał, nie wykonując żadnego gestu.
- Byłbym zadowolony z takiej możliwości. Oczywiście potrzebuję pańskich wskazówek, jak choćby listy osób.
Albus zaczął wstawać z fotela.
- Nie martw się, mój chłopcze! Dzisiaj wieczorem zakończę wszystkie formalności. Mógłbyś zajrzeć do mojego gabinetu jutro przed lekcjami? Podpiszemy dokumenty i je roześlę.
- Czy oni będą robić nam kłopoty z tego powodu? – zapytał Severus z zastanowieniem.
- Nie. Podejrzewam, że zarówno Amelia, jak i Darmut chętnie by się na to zgodzili. Niestety pani Minister ma też innych doradców, a moim zdaniem jednemu z nich brakuje szerokich horyzontów i zrozumienia. Pani Bones ceni sobie, że zajmujemy się tym, co należy zrobić. Choć nie zdecydowała się na przyjęcie zaproszeń dla oddziałów aurorskich, to nie sądzę, aby robiła problemy. Mam nadzieję, że zda sobie sprawę z ograniczeń obecnych doradców i rozważy zatrudnienie kogoś, kto doradzałby jej bardziej umiejętnie, ale uświadomienie jej zostawię sobie na inny dzień.
Po tych słowach Albus przeniósł się do swoich kwater za pomocą proszku Fiuu. Severus przesiadł się na kanapę, by Harry mógł się do niego przytulić.
- Jak postępy w twojej pracy nad eliksirem Ventusa?
- Znalazłem coś. Było kilka odniesień do kwiatów, których nie rozpoznałem, choć przetłumaczony przez ciebie tekst przypomniał mi o notatkach, jakie zostawiła moja matka, a które związane były z jej pracą. Znalazłem je i zweryfikowałem swoją pamięć.
Słysząc to, Harry podniósł wysoko brwi. Severus nigdy nie dzielił się z nim szczegółami swoich badań – nawet gdyby to zrobił, Potter z pewnością by nie rozumiał. Najwyraźniej badania pani Snape nie skończyły się najlepiej, skoro w konsekwencji kobieta zmarła przy porodzie.
- W swoim eliksirze matka wykorzystywała niektóre magiczne róże. Używała kilku nietypowych technik, które najwyraźniej są normalne, kiedy ma się do czynienia z czarodziejskimi różami. W notatkach Ventusa znalazłem odniesienia do niemalże identycznych sposobów. Poprosiłem Pomonę o pomoc z identyfikowaniem tych kwiatów, ponieważ podejrzewałem, że nazwy, pod jakimi je zapisano, nie funkcjonują już w dzisiejszych czasach. Profesor Sprout zleciła to zadanie twojemu przyjacielowi, panu Longbottomowi.
Harry przypomniał sobie jedną z ich rozmów na temat Neville’a – Severus wierzył, że młody Gryfon nie ma zbyt wiele do zaoferowania czarodziejskiemu światu. Złotego Chłopca przepełnił entuzjazm, słysząc, że jego małżonek docenił umiejętności Longbottoma.
- Neville jest świetny w zielarstwie, co jest całkowitym przeciwieństwem tego, jak radzi sobie na twoich lekcjach. Naprawdę zna swoje rośliny. Jestem pewien, że znajdzie ich nazwy i prawdopodobnie miejsca, gdzie możesz je zdobyć. Naprawdę. Jest świetny w zielarstwie.
Severus nie wyglądał na całkowicie przekonanego o prawdziwości tych pochwał, biorąc pod uwagę swoje doświadczenia z młodym Gryfonem. Wziął głęboki oddech, podał Harry’emu notatki i przesiadł się, aby przy stoliku obok móc ocenić eseje.

*

W środę rano Neville znalazł trochę więcej wolnego czasu i szybko zidentyfikował rośliny, o jakie prosił profesor Snape. Omówił wyniki swoich poszukiwań z profesor Sprout, która serdecznie pochwaliła jego umiejętności w tak szybkim rozwikływaniu podobnych spraw. Znanie wszystkich nazw kwiatów nie równoważyło posiadania wiedzy o tym, gdzie można je znaleźć – choć, oczywiście, najprawdopodobniej nie były to łatwo dostępne rośliny. Były bardzo silne magicznie oraz silnie toksyczne. Neville przeszukał oferty najbardziej znanych hodowli kwiatów i nie znalazł żadnych odniesień. Miał kontakt z kilkoma mniej renomowanymi zakładami, które – być może – były gotowe mu je załatwić. Nie był pewien ze względu na specyfikę tych roślin. Nie był pewien, czy chociażby profesor Sprout byłaby w stanie znaleźć dostawcę, który by jej je udostępnił.
Ostatecznie doszedł do wniosku, że nie ma wyboru – musiał powiedzieć profesorowi Snape’owi to, czego się dowiedział. Chciał również zasugerować, w jakich miejscach Mistrz Eliksirów mógłby je dostać.
Na lunchu dowiedział się od Harry’ego, że jego współmałżonek jest obecnie w swoim biurze. Neville udał się tam i czekał na korytarzu, aż Mistrz Eliksirów otworzy mu drzwi. Udało mu się nie uciec, gdy mężczyzna poprosił, by wszedł do środka, ale wciąż lekko trząsł się ze strachu, kiedy siadał przy biurku profesora, aby omówić z nim wyniki swoich badań.
- Profesorze, rośliny, o które pan pytał, nie są znane pod tymi nazwami już od setek lat, jednak wierzę, że wciąż są gdzieś hodowane. Mało prawdopodobne jest, aby hybrydyzowano je na przestrzeni tych lat. Pierwsza róża, różowa carnifex, dziś jest znana jako róża caedes. Jestem pewien, że avaeritas zmieniono na floris sempiternitas. Przeszukałem oferty wszystkich renomowanych hodowli, ale na liście żadnej z nich nie ma tych róż pod żadną nazwą. To mnie nie zaskoczyło, biorąc pod uwagę ich niebezpieczne właściwości. Nie mam jednakże kontaktów z żadnym innym punktem zaopatrzenia, więc miałem nadzieję, że pan będzie miał jakieś sugestie co do alternatywnych źródeł.
Severus spojrzał na Neville’a w szoku. Jemu samemu zajęłoby wieki odnalezienie odpowiednich odniesień, szczególnie, jeżeli osoby zajmujące się różami zazdrośnie utrudnialiby mu pójście ich krokami, a Longbottom w bardzo krótkim czasie dostarczył mu wyjaśnienia. Snape naprawdę się tego nie spodziewał. Jeszcze bardziej szokującym okazał się fakt, że Mistrz Eliksirów miał bezpośredni dostęp do floris sempiternitas. Natychmiast rozpoznał nazwę jednego z rodzajów róż, jakie rosły w labiryncie w otoczeniu jego rodzinnej posiadłości.
- Dziękuję, panie Longbottom. Doceniam tempo, w jakim udało ci się uporać z moją prośbą. Poznałem tutaj pewnego młodzieńca, Eustachego Landona, którego rodzina zajmuje się dostarczaniem rzadkich rodzajów ingrediencji. Jeżeli nie ma go już w zamku, będę mógł wysłać mu sowę. Być może będzie w stanie pomóc mi zdobyć caedes. Jeżeli chodzi o floris sempiternitas, wierzę, że ten rodzaj róż rośnie na terenie posiadłości należącej do mojej rodziny.
Tym razem nadeszła kolej na Neville’a, aby spojrzeć w szoku na Mistrza Eliksirów.
- Porozmawiam z profesor Sprout na temat najlepszego sposobu przetransportowania takich roślin. Jestem pewien, że będzie miała kilka pomysłów. Zajmie się pan transportem, czy będzie pan chciał mojej pomocy?
- Porozmawiaj z profesor Sprout na temat przeniesienia ich. Jeżeli jesteś wolny przed kolacją, weźmiemy świstoklik tam i z powrotem. Daj mi znać.

Okazało się, że Pomona ma kilka różnego rodzaju obaw dotyczących transportu floris sempiternitas.
- To najbardziej nieobliczalny rodzaj róż na całym świecie, Neville. Ciernie są ogromne i agresywne. Jeżeli źle z nim postąpisz, będą w stanie nawet oderwać twoje ciało od kości. Jeżeli ktoś wysyłałby taki kwiat tutaj, to proponowałabym ogłuszenie go przed wsadzeniem do dobrze zabezpieczonej paczki i trzymanie pod wpływem zaklęcia aż do chwili dotarcia tutaj i osiedlenia w nowym miejscu. Te kwiaty, które nigdy nie były w cieplarniach, mogą być odporne na zaklęcie ogłuszające, w związku z tym należałoby użyć znacznie mocniejszych czarów. Wyjątkowo niebezpieczne byłoby zbliżenie się do tej rośliny nawet z łopatą, jeżeli nie byłaby odpowiednio uspokojona.
Neville wziął głęboki oddech. Jakim cudem udało mu się w to zaangażować?
- Mogłaby pani przedyskutować tą kwestię z profesorem Snape’em? Jeżeli musi sprawdzić te rośliny tutaj, prawdopodobnie pani będzie w stanie lepiej mu w tym pomóc. A może uda się pani przekonać go, żeby zostawił rośliny na miejscu, zabierając tylko niezbędne ingrediencje?
Profesor Sprout z roztargnieniem skinęła głową i poklepała Neville’a po plecach.
- Oczywiście, mój chłopcze. Porozmawiam z nim.

Wynikiem obiecanej rozmowy okazała się wieczorna podróż obu profesorów do rodzinnej posiadłości Mistrza Eliksirów. Severus skontaktował się wcześniej z tamtejszymi skrzatami domowymi przez kominek. Poinstruował je, aby przygotowały odpowiednie narzędzia i paczkę, w której bezpiecznie można byłoby przetransportować floris sempiternitas. Kazał pozostawić wszystko przed wejściem do różanego labiryntu. Po pojawieniu się na ulicy przed domem Severus momentalni ruszył w tamtą stronę, nie zerkając nawet na budynek mieszkalny, choć Pomona była podekscytowana widokiem tak ogromnego domu w tak eleganckim otoczeniu. Osobiście nigdy wcześniej nie widziała czegoś podobnego, choć z artykułów pojawiających się w gazetach od czasu małżeństwa Snape’a z Potterem dowiedziała się, że rodzina Mistrza Eliksirów ma sporo pieniędzy. Nie niosły ze sobą jednak ani szczęścia, ani ciepła. Profesor Sprout zauważyła, że w oknach pojawiło się kilka uparcie wyglądających twarzy. Ani Severus, ani mieszkańcy domu nie wykonali żadnego ruchu, aby się przywitać.
Snape ulokował narzędzia w paczce i lewitował ją przed nimi, gdy szli wolno w stronę labiryntu; mężczyzna zwolnił krok, aby nauczycielka mogła za nim nadążyć.
- Tutaj, Pomono. Sądzę, że te dwie róże i tamta czerwona to floris sempiternitas.
- W rzeczy samej! Nie miałam pojęcia, że są dostępne do hodowli w prywatnych ogrodach, biorąc pod uwagę to, jak niebezpieczne są.
- Są w mojej rodzinie od lat. Nie mogę ręczyć za ich pochodzenie, bo ten labirynt istnieje od wielu pokoleń. Być może tyle lat temu łatwiej było je zdobyć.
Wybrali skromnej wielkości, bardzo zdrowo wyglądający, jasnoczerwony kwiat, po czym Pomona trafiła w niego silnym, ogłuszającym zaklęciem. Zaistniała potrzeba ponownego rzucenia kolejnego czaru oszałamiającego, zanim róża przestała wierzgać, próbując dostać się w pobliże profesorów. Severus machnął różdżką, by oddzielić korzenie od ziemi, chwilę później lewitując roślinę do czekającego nań pudełka. Pomona zaklęciem zgarnęła trochę gleby, by towarzyszyła róży w podróży. Dopiero potem skierowali całość do wyczarowanej skrzyni, którą Snape dokładnie zamknął i zabezpieczył na czas transportu. Wyszli z labiryntu, który – ku zadowoleniu Mistrza Eliksirów – nie miał już ogłupiającego wpływu na nieostrożnych gości. Następnie, gdy byli już na zewnątrz, aktywowali świstokliki powrotne do Hogwartu.

Neville czekał na nich w cieplarni, szykując miejsce, o którym myślał, że będzie idealne dla róży ze względu na doskonałe światło dla rozwijania się rośliny. Był zdziwiony, że cały ten skomplikowany proces zajął profesorom mniej niż pół godziny, ale dopiero później dowiedział się, że Mistrz Eliksirów nie utrzymuje z rodziną żadnych kontaktów i po prostu pojawił się tam, wziął, co było mu potrzebne i zniknął.
- Na końcu tej cieplarni przygotowałem miejsce dla róży.
Młodzieniec ruszył we wskazanym przez siebie kierunku, ale powstrzymało go machnięcie dłoni Snape’a.
- Roślina została ogłuszona, ale nie jestem pewien, jak zareaguje, kiedy profesor Sprout rzuci przeciwzaklęcie, a ja będę za pomocą magii umiejscawiał ją w przygotowanej przez ciebie dziurze. Zostań tam, gdzie jesteś.

Mimo wszystko, to była bardzo ładna roślina. Neville podziwiał ją, podczas gdy profesor Snape otworzył skrzynię i przenosił ją do odpowiedniego miejsc. Ostatecznie rozłożono wokół niej glebę ze sporą dawką nawozu. Następnie podlano ją dużą ilością wody, by nawilżyć ziemię i umożliwić zapuszczenie korzeni. Kiedy profesor Sprout rzuciła przeciwzaklęcie, róża gwałtownie wierzgała przez dłuższy moment, dopiero potem osiedlając się wygodniej w nowym otoczeniu. Minęło kilka długich minut, zanim roślina ostatecznie uspokoiła się i ucichła.
- Wygląda na szczęśliwą. Potrzebuje specjalnej opieki?
- Nie. Bądź ostrożny podczas podlewania, Neville – poradziła profesor Sprout, wyprowadzając obu czarodziejów z cieplarni.
- Wrócę jutro, aby omówić, które części będę potrzebował do eliksiru. Przedyskutujemy najlepsze sposoby na uzyskanie ich – dodał profesor Snape.

*

Dzień Harry’ego był nieco bardziej dramatyczny.
Zgodnie z obietnicą udał się do biura dyrektora zaraz po śniadaniu, aby podpisać zaproszenia wystosowane do czarownic i czarodziejów z całego świata, w których proszono o przybycie do Hogwartu w następnym tygodniu i pozostania w szkole przez kolejne dwa, by móc uczęszczać na kurs prowadzony przez panią Longbottom. Podpisując listy, przejrzał wszystkie nazwiska – większość adresowano do osób, które spotkał na Wezwaniu, jak na przykład do faraon Egiptu, Nikotris. Ponad połowa wyglądała dużo bardziej oficjalnie, prawdopodobnie adresowana do zagranicznych odpowiedników urzędników rządowych.
Profesor Dumbledore potwierdził jego obserwacje.
- Większość najsilniejszych czarownic i czarodziejów świata nie jest członkiem rządu w krajach, których są obywatelami, Harry. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że egipska faraon stanowi tutaj anomalię, będąc zarówno członkiem rządu, jak i najważniejszą osobą w państwie. Mamy tutaj swego rodzaju mieszankę. Potrzebujemy zarówno magów władających dużą magiczną siłą, jak i tych, którzy potrafią się bronić, niezależnie od mocy. Myślę, że to dobra grupa. Jestem pewien, że wszyscy będą w stanie opanować ten materiał i korzystać ze zdobytej wiedzy w odpowiednich sytuacjach. Powinni również móc przekazać ją dalej. To dobry początek na przygotowanie świata na to, co nadejdzie.
Harry nie spodziewał się wybuchu, jaki później tego popołudnia nastąpił ze strony Ministerstwa. Niektórzy nadgorliwi pracownicy pani Bones przysłali mu wyjca, protestując przeciwko zaproszeniu do uczestnictwa w szkolnym kursie czarownic i czarodziejów, którzy nie byli obywatelami Wielkiej Brytanii. Ktokolwiek, kto kiedykolwiek słyszał wyjca wysłanego przez Molly Weasley do któregoś z potomków wiedział, jak brzmi prawdziwy wyjec. Te pochodzące z Ministerstwa brzmiały jak nędzna próba naśladowani matki przez Percy’ego – bardzo oficjalna i ważniacka. Gdy dotarły, tym samym przerywając lekcję zaklęć, cała klasa płakała ze śmiechu do czasu, kiedy list stanął w płomieniach i zwęglił się.
Harry powtórzył Dumbledore’owi treść wyjca, gdy tylko skończyła się lekcja. Kiedy dyrektor o wszystkim usłyszał, wpadł we wściekłość i za pomocą proszku Fiuu przedostał się do biura Minister Bones, aby osobiście z nią o tym porozmawiać. Potter czekał na powrót Albusa w swoim własnym gabinecie, tłumacząc Księgi Salazara, trzymane w tamtejszych szafkach. Dumbledore wrócił znacznie spokojniejszy, niż podczas opuszczania gabinetu. Znalazł Harry’ego i poinformował go, że pani Bones zamierza przenieść jednego ze swoich doradców na stanowisko, na którym jego niekompetencja będzie mniej widoczna dla osób spoza Ministerstwa.
To sprawiło, że Złoty Chłopiec miał wspaniałą historię do opowiedzenia przy kolacji – podobnie jak Neville, który przedstawił im wydarzenia dnia, kiedy to profesor Snape sprowadził do szkoły z własnego domu mordercze rośliny.

Harry i Severus cieszyli się spokojnym wieczorem w swoich komnatach po zaskakująco bardziej interesującym dniu, niż obaj się spodziewali. Harry właśnie odkładał notatki, gdy Snape skończył sprawdzać eseje bandy durniów i odłożył na bok poprawione czerwonym atramentem arkusze pergaminów. Złoty Chłopiec wygiął się w łuk z rękami nad głową, starając się pozbyć napięcia. Pomyślał głośno, że byłoby wspaniale móc zanurzyć się teraz w wielkiej wannie wypełnionej gorącą wodą. Tak naprawdę nigdy nie doświadczył długiej, relaksacyjnej kąpieli, choć wydawało mu się to idealnym sposobem na pozbycie się napięcia. Severus pozwolił, aby na jego twarz wypłynął mały uśmieszek. Mężczyzna wszedł do sypialni. Kilka minut zajęło mu transmutowanie małej filiżanki w ogromną wannę oraz wypełnienie jej po brzegi gorącą wodą z pianą. Wrócił do salonu, aby wygasić ogień i resztę świateł, po czym poprowadził męża za rękę do sypialni.
- Jak…
- Ty też jesteś czarodziejem. To się nazywa transmutacja. Wierzę, że studiujesz ten przedmiot?
- Jest wspaniała! Świetna! Obaj się zmieścimy, pospiesz się.
Mówiąc, Harry pozbył się swoich ubrań i wszedł do wanny, gdzie zaczekał na Severusa. Starszy mężczyzna rozebrał się, składając rzeczy i starannie układając je na krześle, zamiast po prostu rzucić je na podłogę. Usiadł tak, by samemu opierać się plecami o wannę, układając Harry’ego w ten sposób, by siedział pomiędzy jego nogami i przylegał do klatki piersiowej Severusa. Złoty Chłopiec niemalże się utopił, gdy jego współmałżonek zaczął masować jego kark i ramiona. Nieco później Snape musiał lewitować z wanny do łóżka swojego śpiącego i przemoczonego męża. Choć Severus miał w pamięci kilka ekscytujących wspomnień ze spotkań w dużych wannach, takie doświadczenia majaczyły w przyszłości jego współmałżonka. Młodzieniec po prostu chciał zrelaksować się w ogromnej wannie.
Smutne, że do tej pory nie miał ku temu okazji, ale przynajmniej Severus był w stanie dać mu tą szansę.
Trochę frustracji nie było za to wysoką ceną.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin