Clavell James - Noble Hause t.1.pdf

(2388 KB) Pobierz
1011315719.002.png
James Clavell
1011315719.003.png
Noble House
Książkę tę składam w hołdzie Najwyższemu Majestatowi Elżbiety II oraz ludziom Jej Korony w
Hongkongu - na
zgubę ich wrogów.
Środa
8 czerwca 1960
1011315719.004.png
Prolog
23:45
Nazywał się Ian Dunross. W rzęsistym deszczu ostrożnie skręcił sportowym samochodem w Dirk's
Street okalającą budynek Struanów w przybrzeżnej dzielnicy Hongkongu. Panowała ciemna,
nieprzyjemna noc. W całej kolonii - tutaj na wyspie Hongkong, po przeciwnej stronie kanału w
Koulu-nie i na Nowych Terytoriach należących do Państwa Środka - ulice były niemal całkowicie
wyludnione. Wszyscy, oczekując na tajfun Mary, deskami uszczelniali okna i drzwi. Pierwszym
ostrzeżeniem okazał się dziewię-ciostopniowy sztorm o zmierzchu, a potem osiemdziesięcio-, a w
porywach stuwęzłowa burza z rzęsistym deszczem bombardującym dachy nad głowami dziesiątek
tysięcy ludzi skulonych bezbronnie w ruderach i samodzielnie skleconych budach.
Dunross zwolnił, nie widział, co się przed nim dzieje, bo wycieraczki nie mogły dać sobie rady ze
strugami wody. Przednia szyba od razu stała się przejrzysta. Wiatr wył, ocierając się o boczne szyby
i brezentowy dach. Z
przodu, na końcu Dirk's Street, znajdował się budynek terminalu Golden Ferry i przystań z ponad pół
tysiącem statków.
Jadąc dalej, Dunross zauważył przewrócony przez wichurę stragan, który przygniótł zaparkowany
obok samochód. Mocno trzymał kierownicę, aby nie wpaść w poślizg. Samochód miał stary, lecz
dobrze utrzymany. Hamulce i silnik działały niezawodnie. Serce biło Dunrossowi przyjemnym
rytmem, lubił burzę.
Zaparkował na chodniku dokładnie naprzeciwko budynku Struanów i wysiadł.
Miał nienaganną fryzurę, niebieskie oczy, trzydzieści osiem lat, wysmukłą sylwetkę i schludny
wygląd. Ubrany był w stary prochowiec i czapkę. Biegnąc w stronę głównego wejścia do
dwudziestojednopiętrowego budynku, przemókł do suchej nitki. Nad ogromnymi drzwiami wisiał
herb Struanów -szkocki Czerwony Lew spleciony z chińskim Zielonym Smokiem. Wyprostował się,
odetchnął i po szerokich schodach wszedł do środka.
- Dobry wieczór, panie Dunross - przywitał go chiński odźwierny.
- Tai-pan posyłał po mnie.
- Tak, proszę pana - odpowiedział Chińczyk, przyciskając za niego guzik w windzie.
Po otwarciu drzwi Dunross wyszedł do małego korytarza, zapukał i wkroczył do salonu.
- Dobry wieczór, tai-pan - odezwał się oficjalnym głosem.
1011315719.005.png
9
Alastair Struan opierał się o gustowny kominek. Był wielkim, rumianym, zadbanym Szkotem z
wydatnym brzuszkiem i siwymi włosami. Miał lat sześćdziesiąt, a od sześciu rządził Struanami.
- Napijesz się? - zapytał, wskazując ręką srebrny kubełek z Dom Perignon.
- Tak, dziękuję. - Dunross nigdy nie widział prywatnych apartamentów tai-pana. Pomieszczenie było
obszerne, wspaniale umeblowane, z przepysznymi dywanami na podłodze, a na ścianach wisiały
stare obrazy olejne przedstawiające ich pierwsze klipery i parowce. Ogromne okno, przez które
zwykle rozpościerał
się zachwycający widok na cały Hongkong, przystań, a także Koulun po drugiej stronie kanału,
straszyło teraz czernią i spływającymi strugami wody.
Nalał sobie szampana.
- Na zdrowie - powiedział oschłym tonem.
Alastair Struan skinął głową równie ozięble i uniósł swój kieliszek.
- Przyszedłeś za wcześnie.
- Pięć minut za wcześnie to akurat na czas, tai-pan. Czyż nie to wpajał mi ojciec? Czy to, że
spotykamy się o północy, ma jakieś znaczenie?
- Tak. To nasz zwyczaj, wprowadzony przez Dirka.
Dunross w milczeniu przechylił kieliszek. Głośno tykał zabytkowy zegar okrętowy. Napięcie
Dunrossa rosło z każdą sekundą, nie wiedział, czego ma się spodziewać. Nad kominkiem wisiał
portret młodej dziewczyny w sukni ślubnej. Była to szesnastoletnia Tess Struan, żona Culuma,
drugiego tai-pana, syna założyciela firmy - Dirka Struana.
Przyglądał jej się. W okno uderzyła silniejsza fala deszczu.
- Fatalna noc - stwierdził.
Starszy mężczyzna spojrzał na niego z nienawiścią. Cisza zaczynała świdrować uszy. Nagle
ośmiokrotnie zadzwonił stary zegar, wybijając północ. Rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę wejść - odezwał się Alastair Struan z ulgą, że nareszcie mogą zaczynać.
Drzwi otworzył Lim Czu, osobisty służący tai-pana. Odsunął się, aby przepuścić Phillipa Czena,
honorowego doradcę Struanów.
- Ach, Phillip, jak zwykle punktualnie - Alastair Struan starał się mó wić jowialnym tonem. -
Szampana?
1011315719.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin