PAWEŁ TICHOMIROW - SMOLUCH.pdf

(903 KB) Pobierz
413554722 UNPDF
PAWEŁ TICHOMIROW
„SMOLUCH
1
413554722.007.png 413554722.008.png 413554722.009.png 413554722.010.png 413554722.001.png 413554722.002.png 413554722.003.png 413554722.004.png 413554722.005.png
SPIS TREŚCI
Dzieci ń stwo Paw?a ....................................................................................................................... 3
Emigracja rodziny na Syberi ę ę ................................................................................................... 3
Choroba i ś ś mier ć ć rodziców ............................................................................................................ 4
T ę ę sknota dzieci za rodzicami ..................................................................................................... 5
Umieszczenie dzieci w o ś ś rodku wychowawczym ................................................................... 7
Ucieczka Paw?a z o ś ś rodka dla ch?opców ................................................................................. 7
Spotkanie rozbójników i pobyt u nich ..................................................................................... 8
W ś ś ród rozbójników jako "Smoluch" ......................................................................................... 9
Niezwyk?y przewrót w ż ż yciu "Smolucha" .......................................................................... 10
"Nowy Testament" - niepokój w sercu Paw?a i jego towarzyszy ..................................... 11
Nawrócenie "Smolucha" i wielu z jego towarzyszy .......................................................... 12
Oddanie si ę w r ę ce w?adz i wyznanie pope?nionych przest ę pstw ..................................... 13
Niezwyk?e nawrócenie prokuratora Jerzego Miko?ajewicza do Boga ............................. 14
Siedmiu skruszonych rozbójników przed s ą dem skazanych na katorg ę ę ........................ 16
Amnestia. Pawe? Tichomirow jego towarzysz wychodz ą ą na wolno ś ś ć ć .............................. 17
W domu ludzi wierz ą cych ........................................................................................................ 18
Czy to ty jeste ś ś drogi Paszo? .................................................................................................... 20
Rado ś ś ć ć w rodzinie So?owiewa ze spotkania rodze ń stwa ...................................................... 20
Siostra opowiada bratu o swym ż ż yciu od momentu rozstania z nim ............................... 21
Podró ż ż Paw?a do rodzinnej Sosnówki i g?oszenie tam s?owa Bo ż ż ego ................................. 22
Powrót ponowny do wi ę ę zienia za g?oszenie s?owa Bo ż ż ego .................................................. 23
Powrót z zes?ania i g?oszenie Ewangelii dla ocalenia grzesznych dusz ......................... 24
2
SMOLUCH - PAWEŁ TICHOMIROW
(HISTORIA PRAWDZIWA)
Dzieci ń stwo Pawła
Przezwisko "Smoluch" otrzymał Paweł, mając lat osiem, w
osobliwych warunkach, o których mowa będzie później. Prawdziwe jego
nazwisko brzmi Tichomirow; jest on synem włościanina jednej z
najuboższych wiosek guberni Mohylowskiej. Rodzina Tichomirowych
składa się z ojca, matki i dwojga małoletnich dzieci: dziesięcioletniej
Szury (zdrobniale od Aleksandry) i ośmioletniego Paszy (zdrobniale od
Pawła).
Rodzina żyła zgodnie i religijnie według obrządku prawosławnego;
cieszyła się nie tylko poważaniem mieszkańców swojej wsi, ale także
okolicznego duchowieństwa. W święta bywał u niej nawet miejscowy pop
i grywał w karty z gospodarzem. Grano nie o pieniądze, ale dla zabicia
czasu, to w "durnia" a to w "nosy", przy czym ten, kto przegrał, dostawał
kartami po nosie. Kiedy ktoś z grających posiadał pieniądze, posyłano po
wódkę; wszyscy wówczas wpadali w wesoły nastrój, a "batiuszka" mawiał:
"pić w miarę nie jest grzechem; sam Pan lubił wesołość i przemienił wodę
w wino na weselu w Kanie Galilejskiej". Dzieci ciekawie obserwowały przy
tym, jak nos duchownego purpurowiał czy to od wódki, czy od uderzeń
kartami, zadawanych zręcznie ręką wygrywającego zazwyczaj ojca.
Poczciwy pop jeno chrząkał przygadując: "Kto wytrwa aż do końca, ten
zbawiony będzie; przyjdzie święto i dla mnie, a wtedy trzymaj się
bratku, albowiem napisano: nikomu nic winni nie bądźcie", oraz "jaką
miarą mierzycie, taką wam odmierzone będzie".
Emigracja rodziny na Syberi ę
Ale oto nastał kres wesołego życia. Szereg następujących po
sobie nieurodzajów zmusił włościan wsi Sosnówki do pomyślenia o
3
413554722.006.png
emigracji na Syberię. Radzono nad tym na zgromadzeniach i
postanowiono wreszcie wysłać poszukiwaczy, celem odnalezienia
odpowiedniego szmatu ziemi w jednej z guberni sybirskich. Pomiędzy
poszukującymi był też Tichomirow, jako człowiek praktyczny i
roztropny. Po trzech miesiącach wysłańcy powrócili. Ziemię znaleziono w
guberni Tomskiej. Sprzedawszy cały dobytek, emigranci ruszyli w drogę.
Mieszkańcy Sosnówki zajęli kilka wagonów długiego pociągu, jednego z
tych, które przeznaczono dla kolonistów. Rzecz działa się w 1897 roku.
Poruszające się z wolna pociągi zatrzymywały się długo na stacjach
węzłowych, gdzie przesiadali się pasażerowie - w Samarze, Czelabińsku,
Omsku. Emigrantom wypadło oczekiwać na swoje pociągi tygodniami, i
oto, poniewierając się byle jak na podłogach, spędzali dnie i noce w
ciasnych budynkach stacyjnych. Przegotowanej wody brakło dla nich w
kociołkach; pokarm gorący w butelkach był niedostępny dla biedaków;
głodni ludzie rzucali się na tanie śledzie i wędzone płotki i zapijali je
niegotowaną wodą - w rezultacie pojawiły się naprzód schorzenia
żołądkowe, a potem cholera. Zapadali na nią przeważnie dorośli. Nie
dojechawszy do Tomska, zachorował także Tichomirow.
Choroba i ś mier ć rodziców
Wszystkie objawy świadczyły o cholerze. Ku przerażeniu jego
żony i dzieci, wyniesiono chorego na jednej ze stacji z wagonu i
skierowano do baraku dla chorych zakaźnie. Oczywiście żona i dzieci
opuściły również pociąg i znalazły przytułek nie opodal od baraku, za
zestawionymi, ochraniającymi od śnieżycy deskami na drodze kolejowej,
aby stąd po kilka razy dziennie dowiadywać się o zdrowie męża i ojca.
Wieści były coraz smutniejsze. Przeszły trzy dni, i zgnębiona
Tichomirowa oświadczyła dzieciom, że i ona zachorowała. Była to
rozdzierająca serce scena, kiedy posługacze zabierali płaczącym
dzieciom matkę. Traciły one wraz z nią ostanie oparcie. Ona też nie
wypuszczała ich długo z objęć, czując, że rozstaje się z nimi na zawsze.
Ale okropniejszą niźli śmierć, była dla niej myśl o tym, że jej drogie
dzieci pozostaną jako sieroty, bez opieki na obczyźnie. Oto poniesiono
matkę do baraku.
4
Zrozpaczone dzieci z płaczem biegły za ludźmi, unoszącymi matkę, ale
ciężkie wrota baraku zawarły się przed nimi. Jakże nieszczęsnymi i
samotnymi czuli się teraz Szura i Pasza. Dzieci jak szalone biegały
dokoła baraku, przywołując to ojca, to matkę.... Ale odpowiedzią były
tylko szorstkie wyzwiska dozorców i groźby pobicia, o ile nie odejdą.
Jednakże dzieci nie przestawały krzyczeć i prosić o wpuszczenie ich do
baraku, aby umrzeć mogły wraz z rodzicami, bez których - jak powiadały
- nie chcą, i nie mogą żyć.
Tak biegały biedactwa do późnej nocy i dopiero chłód nocy zmusił je do
pomyślenia o odzieży, którą wraz z innymi rzeczami pozostawiły gdzie
indziej. Przybywszy na miejsce, gdzie siedziały wprzód z matką przed
jej zasłabnięciem, nie znalazły ani śladu swego bagażu: ktoś widać
złakomił się na nędzny dobytek emigrantów. Wcisnąwszy się pomiędzy
deski, dzieci mocno przytuliły się do siebie, aby się cokolwiek ogrzać.
Szura jako starsza, troszczyła się bardzo o swojego braciszka, aż do
świtu nie zmrużyła oczu i noc ta wydawała się jej wiecznością. Zaledwie
Pasza się obudził, pobiegli oboje do baraku. Pierwszy dozorca, jakiego
napotkali, powiedział im: "Nie przychodźcie więcej; rankiem wynieśliśmy
trupa waszego ojca, a matka także pewno dzisiaj umrze".
Trudno było przekonać dzieci, aby nie zbliżały się do baraku. Zaglądały
wciąż przez okna i przywoływały mamę. Czyliż naprawdę zamilknie dla
nich słodki głos; czy w istocie i ona na wieczór będzie zimnym trupem?
Tak, wieczorem dowiedziały się, że matka umarła. Objąwszy się,
siedziały przy ścianie i gorzko płakały.
T ę sknota dzieci za rodzicami
Tej nocy Pasza nie spał ani chwili, ciągle płakał i tęsknił. Wsparty
o ścianę, spoglądał na uchodzący w dal szlak żelaznej drogi i przeżywał
dziecięcą wyobraźnią okrutne zdarzenia ostatnich dni. Wreszcie
zauważywszy nadchodzący pociąg rzekł: "Szura, nie chcę żyć bez taty i
mamy; pójdźmy, połóżmy się na szynach; niechaj lokomotywa nas
zgniecie na śmierć. Po co mamy żyć? Dokąd pójdziemy teraz? Komu
jesteśmy potrzebni?" Z tymi słowy Pasza pociągnął siostrę za rękę i jął
wlec ją ku szynom.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin