Wilson Colin-Outsider.doc

(4194 KB) Pobierz

 


BROADBENT: ...Uważam świat za całkiem wystar-
czająco  dobry dla mnie — to raczej  wesołe  miejsce.

KEEGAN (patrząc na niego ze spokojnym zdziwie-
niem):  Jesteś  zadowolony ze świata?

BROADBENT: Jako człowiek rozumujący logicznie,
tak. Nie widzę w nim żadnego zła — z wyjątkiem,
oczywiście, zła przyrodzonego — którego nie można
by usunąć za pomocą wolności, samorządu i instytucji
angielskich. Myślę tak nie dlatego, że jestem Angli-
kiem,  lecz że  tak każe  mi  zdrowy rozsądek.

KEEGAN: A więc czujesz się na świecie zupełnie
dobrze?

BROADBENT:   Oczywiście.   A  ty   nie?

KEEGAN (z najgłębszym, 'instynktownym przeświad-
czeniem): Nie.

BERNARD SHAW: Druga wyspa
Johna Bulla, akt IV


ROZDZIAŁ 1
KRAINA ŚLEPCÓW

Na pierwszy rzut oka outsider, „ten obcy", stanowi
problem społeczny. To człowiek stojący na uboczu
i obserwujący życie przez dziurę w ścianie.

Tam, na górnej platformie tramwaju, siedzi
młoda dziewczyna. Suknia jej, nieco uniesiona,
uwydatnia krągłość kształtów... Lecz stłoczenie
pojazdów rozdziela nas od siebie. Tramwaj
mknie, rozpływa się jak mara.

W jedną stronę, w drugą, ulica jest pełna su-
kien, kołyszą się, rozwiewają, ofiarowują się —
takie lekkie, o brzegach niemal ulatujących
w powietrze; suknie, które podnoszą się, a jed-
nak się nie podnoszą!

W głębi wysokiego, wąskiego lustra w oknie
wystawowym widzę samego siebie podchodzą-
cego coraz bliżej; twarz mam nieco pobladłą,
oczy podbite. Nie, nie o jakąś jedną kobietę mi
chodzi, .pragnę wszystkich kobiet; i szukam ich
wszędzie wokoło, jednej za drugą... n



* patrz przypisy na końcu książki  (przyp. red.)


Fragment ten, wyjęty z książki Henri Barbusse'a pt:
1'Enfer (Piekło), jasno uzmysławia pewne właściwości
outsidera. Bohater powieści idzie ulicą paryską i nur-
tujące w nim pożądanie wyraźnie odgranicza go od
innych ludzi. Owo pożądanie kobiety nie ma zresztą
w tym wypadku wyłącznie zwierzęcego charakteru,
gdyż autor pisze dalej:

Pokonany, poszedłem za głosem instynktu,
zdałem się na los szczęścia. Ruszyłem za kobietą,
czatującą na mnie na rogu ulicy. Później szliśmy
obok siebie. Zamieniliśmy parę słów; zaprowa-
dziła mnie do swego pokoju... Potem prze-
żyłem banalną scenę. Wszystko to minęło tak
szybko, jak nagłe runięcie w dół.

Znów jestem na chodniku. Wbrew oczekiwaniu
nie czuję się uspokojony. Dręczy mnie niesły-
chany zamęt. Można by powiedzieć, że przesta-
łem widzieć wszystko tak, jak jest w rzeczy-
wistości; sięgam wzrokiem zbyt daleko i widzę
zbyt wiele.*2

Aż do końca powieści bohater pozostaje bezimienny.
To anonimowy Człowiek z Zewnątrz — outsider.

Przyjeżdża do Paryża z prowincji; otrzymuje posadę
w jakimś banku; wynajmuje pokój w pension de fa-
milie. Znalazłszy się sam w czterech ścianach, rozmy-
śla. „Nie jestem geniuszem, nie mam żadnej misji do
spełnienia, żadnego wielkiego uczucia do ofiarowania.
Nie mam nic i na nic nie zasługuję. A jednak, mimo
wszystko, pragnę pewnego rodzaju rekompensaty." ł



* wszystkie podkreślenia w cytowanych fragmentach są doko-
nane przez Colina Wilsona (przyp. red.)

10


Religia... Jest mu zupełnie obojętna. „Jeśli chodzi o dy-
sputy filozoficzne, uważam je za całkowicie jałowe.
Nic nie da się skontrolować, nic sprawdzić. Prawda —
co to jest prawda?" 4 Myśli jego błąkają się mgliście
pomiędzy przeżytą przygodą miłosną i związaną z nią
przyjemnością fizyczną a śmiercią: „Śmierć — to naj-
bardziej ważkie ze wszystkich pojęć". Potem znów
nawrót do problemów życiowych: „Muszę mieć pie-
niądze". W pewnej chwili w górze pod sufitem spo-
strzega jakieś światło; pochodzi ono z sąsiedniego po-
koju. Outsider staje na łóżku i zagląda przez dziurę
w cienkiej ścianie.

Patrzę, widzę... Sąsiedni pokój ofiarowuje mi
się w całej swej nagości.5

Rozpoczyna się akcja powieści. Bezimienny bohater
dzień w dzień wchodzi na łóżko i chłonie wzrokiem
życie płynące za ścianą jego pokoju. Przez cały mie-
siąc obserwuje, co się tam dzieje, stojąc na uboczu
i — symbolicznie — patrząc na wszystko z góry. Jego
pierwszą namiastką przygody jest przyglądanie się
pewnej kobiecie, która zajęła ów pokój na noc i roz-
biera się. Na widok ten bohater Piekła wprawia
się w podniecenie przechodzące w histerię. Powyższe
karty książki Barbusse'a tchną tą samą wyrafinowaną
sensacyjnością, którą tak słusznie zarzuca się powie-
ściom powojennej Francji (toteż Guido Ruggiero mógł
napisać: „Egzystencjalizm traktuje życie jak sensacyj-
ną powieść z dreszczykiem").

Ale punkt kulminacyjny dopiero przyjdzie. Następ-
nego dnia nasz outsider usiłuje odtworzyć sobie
w wyobraźni obserwowaną scenę, lecz nie udaje mu
się to, podobnie jak przedtem nie udała mu się próba

11


odtworzenia rozkoszy seksualnej,    jaką    zawdzięczał
swej kochance:

Stopniowo dochodzę do tego, że zaczynam wy-
szukiwać w pamięci pewne szczegóły, by wspo-
mnienie uzyskało większą intensywność: „Przy-
bierała lubieżne pozy..."

Niel Niel To nieprawda!

Wszystko to są bezsilne słowa, nie mogące
ożywić wspaniałości tego, co było.6

Pod koniec książki bezimienny bohater Piekła sty-
ka się z literatem, zabawiającym towarzystwo opo-
wiadaniem o książce, nad którą właśnie pracuje. Zbieg
okoliczności... Autor przedstawia człowieka, który wy-
wiercił dziurę w ścianie i podgląda, co dzieje się w są-
siednita pokoju. Pisarz omawia treść swej powieści;
słuchacze wykrzykują z zachwytem: Brawo! Wspaniały
sukces! Lecz nasz outsider słucha posępny. „Ja, który
przeniknąłem w najtajniejszą głąb człowieczeństwa
i wróciłem, nie mogłem dostrzec nic ludzkiego w tej
roztańczonej karykaturze! To było tak płytkie, że az
fałszywe." Powieściopisarz wyjaśnia: „Człowiek odar-
ty z pozorów — oto co chcę, by widziano. Inni służą
fantazji, ja — prawdzie". 7 Outsider czuje, że właśnie
to, co widział, jest prawdą.

Gdybyśmy przeczytali tę powieść w pół wieku po
jej napisaniu, nie widzielibyśmy wielkiej różnicy po-
między prawdą Owego autora a prawdą bohatera
Piekła. „Dramaty" rozgrywające się w przyległym po-
koju przypominają nam czasem Sardou, czasem Dosto-
jewskiego, w chwilach kiedy zajmuje się raczej wy-
kładaniem jakiejś idei niż wcielaniem jej w ludzi
i wydarzenia. Jednakże Barbusse jest szczery i jego

12


ideał „służenia prawdzie" stanowi jedyny dostrzegal-
ny nurt w całej literaturze dwudziestego stulecia.

Bohater Barbusse'a posiada wszelkie właściwości
outsidera. Czy jest outsiderem dlatego, że zmarnował
życie i posiada nadmierną wrażliwość? Czy też jego
nadmierna wrażliwość wypływa z jakiegoś głębszego
instynktu, który każe mu szukać samotności? Nie może
on się wydrzeć z kręgu płci, zbrodni, choroby. Na
pierwszych kartach swej powieści opisuje poobiednią
pogawędkę, prowadzoną przez mieszkańców hotelu:
obrońca sądowy opowiada o rozprawie przeciwko
mężczyźnie, który zgwałcił i zadusił małą dziewczynkę.
Wszystkie rozmowy milkną, salon zalega nagła cisza,
a nasz outsider bacznie obserwuje swych sąsiadów,
wsłuchanych w odrażające szczegóły relacji adwo-
kata:

Jakaś młoda matka, obok której siedzi mała
córeczka, podniosła się z krzesła, lecz nie może
zdobyć się na to, by wyjść z pokoju...

A mężczyźni!... Ten oto spokojny i skromny,
wyraźnie słyszałem, jak dyszał. Tamten —
o nijakiej twarzy mieszczucha — z wielkim
wysiłkiem bawi swą młodą sąsiadkę zdawkową
rozmową, lecz patrzy na nią wzrokiem, który
chciałby dotrzeć do jej ciała i sięgnąć jesz-
cze głębiej; wzrokiem, nad którym nie jest
zdolny zapanować i którego  się wstydzi...8

Postawa outsidera w stosunku do społeczeństwa
jest całkiem wyraźna. Wszyscy mężczyźni i kobiety
posiadają owe groźne, nie dające się nazwać impul-
sy, lecz starają się je ukryć, grając komedię wobec
samych siebie i wobec innych ludzi. Ich zachowanie,

13


nakazujące szacunek, ich filozofia, ich religia — to
wszystko ma na celu jedynie powleczenie pozłótką,
nadanie pozorów kultury i racjonalności czemuś, co
jest barbarzyńskie, nie ujęte w karby, irracjonalne.
Bohater Piekia jest outsiderem, gdyż służy Prawdzie.

Tak wygląda sprawa outsidera. Lecz na niekorzyść
jego przemawia rzucająca się w oczy anormalność,
wpatrzenie we własne ja. W rzeczywistości postawa
tego rodzaju wygląda na usiłowanie samousprawiedli-
wienia się przez człowieka, który ma świadomość wła-
snej degeneracji, choroby, rozszczepienia. Gdyż nie-
wątpliwie występuje tu rozszczepienie. Mężczyzna,
który obserwuje rozbierającą się kobietę ma prze-
krwione oczy małpy; lecz mężczyzna, który widzi parę
młodych kochanków, po raz pierwszy naprawdę sa-
mych, i pisząc o nich, wydobywa całą wzniosłość, czu-
łość i onieśmielenie — nie jest brutalem; jest bardzo
głęboko ludzki. Małpa i człowiek istnieją w jednym
ciele; w chwili gdy pożądanie małpy jest o krok od
zaspokojenia, zwierzę znika i miejsce jego zajmuje
■człowiek, w którym apetyty małpy budzą najwyższą
odrazę.

Na tym polega problem outsidera. W toku tej książki
zetkniemy się z nim w najrozmaitszych postaciach:
na płaszczyźnie metafizycznej — u Sartre'a i Camusa
(gdzie nosi miano egzystencjalizmu), na płaszczyźnie
religijnej — u Boehmego i Kierkegaarda, nawet na
płaszczyźnie kryminalnej — u Dostojewskiego (w po-
staci Stawrogina, który również zgwałcił małą dziew-
czynkę i ponosi odpowiedzialność za jej śmierć).
W zasadzie problem pozostaje ten sam; chodzi tylko
o łatwiejsze lub trudniejsze przejście nad nim do po-
rządku dziennego.

14


Barbusse sugeruje, że jego bohater dlatego staje
się outsiderem, że sięga wzrokiem głębiej niż }sgo
otoczenie; jednocześnie stwierdza, że ,,nie jest ge-
niuszem, nie ma żadnej misji do spełnienia itd." Sie-
dząc jego historię na pozostałych kartach powieści,
nie mamy podstaw, by wątpić w prawdę tych słów.
Bohater Piekła niezawodnie jest człowiekiem prze-
ciętnym; nie potrafi pisać, cała książka roi się od
wyświechtanych zwrotów. Podkreślenie tego faktu jest
niezbędne, by nie ulec pokusie utożsamiania oiutsid-
era z artystą, a tym samym nadmiernego uprosz-
czenia problemu — choroba czy umiejętność patrzenia
w głąb? Wielu spośród wielkich artystów nie posia-
dało żadnych właściwości outsidera. Szekspir, Dante,
Keats — to wszystko ludzie pozornie normalni i do-
stosowani do życia w społeczeństwie, wolni od cze-
gokolwiek, co można by określić jako chorobę czy
niedomaganie systemu nerwowego. Keats, który zaw-
sze w sposób bardzo jasny i romantyczny rozróżnia
poetę od zwykłego śmiertelnika, nie zdradzał chyba
najlżejszego cienia kompleksu niższości czy neurozy
na tle seksualnym, czających się w głębi duszy; nie
miał też charakterystycznego dla D. H. Lawrence'a
instynktu równości społecznej ani nie odczuwał, tak jak
James Joyce, potrzeby podkreślania własnej wyższo-
ści intelektualnej; przede wszystkim za"ś nie miał zro-
zumienia dla postawy Axela — bohatera Adama Vil-
liers de 1'Isle (darzonego tak wielkim podziwem przez
Yeatsa): „Żyć? Mogą uczynić to za nas nasi słudzy".
Jeśli ktokolwiek pragnął żyć własnym życiem, to
właśnie Keats. I niewątpliwie potwierdza on raczej
regułę, niż stanowi wyjątek wśród wielkich poetów.

15


Outsider może być artystą, lecz artysta niekoniecznie
musi być outsiderem.

Jako właściwość charakterystyczną dla każdego out-
sidera można wymienić pocz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin