List otwarty do wszytkich katolików świata.doc

(74 KB) Pobierz
AKTY ODDANIA SIĘ SERCU JEZUSA:

List otwarty do wszystkich katolików świata, którzy pojmą to w lot, a innym będzie potrzebny młot

Od II wojny światowej przez siły masońskie i liberalne, zagorzałych wrogów Kościoła katolickiego, został wprowadzony plan totalnej rozprawy z Kościołem Chrystusowym. Tę politykę niszczenia Kościoła rozpoczęto od dewastowania tajemnicy sakramentu kapłaństwa i  Mszy św. Do dnia dzisiejszego są to dwa najważniejsze wojny  fronty wojny przeciwko Kościoła. W latach 1964 - 2004 szeregi kapłańskie opuściło 70 tysięcy kapłanów (co czwarty) i ponad 107 tysięcy zakonników i zakonnic między rokiem 1966 - 1988[1].

W samej tylko Francji biskupi w 2008 r. lekką ręką wydali zgodę na zlikwidowanie 2800 kościołów (co piaty). W Niemczech co tydzień jest sprzedawany jeden kościół chrześcijański. W jednej z diecezji kanadyjskich dziś do sprzedania jest 200 kościołów. Czekają na dobrego kupca. Padają miejsca uświęcania świata poprzez dar Mszy św.

W tej to dramatycznej rzeczywistości przedstawiam drogiemu czytelnikowi źródła historyczne, które pomogły mi zrozumieć tę nadzwyczaj trudną sytuację. Jest jedno wyjście uratowania Kościoła. Jest nim sam Bóg i to w darze tajemnicy Swojej Królewskości. Intronizacja na Króla dokonana poprzez kolejne narody świata jest tą drogą. W tej beznadziei musimy pamiętać, że Kościół jest społeczeństwem doskonałym o cechach ludzkich i boskich, ludzkich, ponieważ ludzie są Jego członkami, a boskich, ze względu na boskie pochodzenie. Boską jest Jego natura, nauka, środki uświęcania i cel do jakiego dąży. Kościół jest doskonały, gdyż niczego Mu nie brakuje do pełnienia Swych zadań. Krąży w Nim boskie życie, a kieruje Nim Duch Świętym, ożywia Go i uświęca w Jego ziemskim pielgrzymowaniu[2]. (...) Jest On i pozostanie Jeden, Święty, Katolicki, Apostolski, Rzymski. Kościół nie zmieni się nigdy ze względów ludzkich. Nikt nigdy nie będzie mógł pozbawić Jego prerogatyw. Kościół Mój jest na świecie dla świata, nie stoi w miejscu, lecz jest stale w drodze. Idzie ze światem, jak pasterz przed trzodą. Jego posłannictwo jest wyraźnie misyjne, a zadaniem - przekazać wszystkim ludom dobrą nowinę. Kościół ani nie jest samowładczy, ani demokratyczny. Struktura wewnętrzna Kościoła jest hierarchiczna, bo takim Go chciałem mieć. Ja, Jego założyciel. Hierarchia Kościoła jest Jego trzonem. (Zarząd Jego będzie miał formę pośrednią między absolutyzmem, a zupełną demokracją). Członkowie Jego będą wszyscy ochrzczeni. Na szczycie hierarchii Kościoła stoi Papież, który w przypadku koniecznym może rządzić sam, gdyż posiada w sobie wszelką moc decyzyjną i wykonawczą. Papież jest bezpośrednim następcą św. Piotra i jako taki posiada wszelkie środki, by dążyć do celów niezależnie od żadnej struktury ludzkiej. Wiele z obecnych struktur upadnie, a inne będą uproszczone[3]. (...)

Dziś Kościół cierpi w swej naturze jako Ciało Mistyczne Chrystusa. Głową tego Ciała jest Sam Chrystus. Jest to Głowa, obecna osobiście w swym Bóstwie i Człowieczeństwie. Chrystus po Swym Zmartwychwstaniu nie może już cierpieć fizycznie. Cierpi jednak duchowo i moralnie z winy ludzi, którzy odrzucają Odkupienie i nieskończoną Miłość Boską. Jest to paradoksalne, bez sensu, głupie, ale tak jest.

Jezus, Słowo Przedwieczne, które stało się Ciałem - Człowiekiem, nie jest zwodzicielem, ale Prawdą, całą Prawdą. Ileż to razy musiał uciekać się do pośrednictwa niezwykłego (wybranym duszom), by dać zrozumieć, że jest Miłością - ludziom rozproszonym, obojętnym, leniwym, a nie raz złym i przewrotnym, pełnym nienawiści przeciwko Niemu, tej Bożej Miłości.

Ile razy skarżył się Pan na tę niewdzięczność duszom Jemu oddanym. Nieskończenie razy ukazywał się świętym, powierzając im swój nieskończony smutek i cierpienie z powodu niewdzięczności chrześcijan, niewdzięczności konsekrowanych kapłanów, zakonników i zakonnic.

Do św. Małgorzaty powiedział: „Oto Serce, które tak bardzo ukochało ludzi, a od których otrzymuje tyle zniewagi, niewdzięczności i wzgardy..." Ukazywał się też zlany krwią. Ty sam byłeś tego świadkiem. Ile wybranych dusz widziało Jego Serce otoczone cierniami? Co mówiły wam te ciernie? Nie można już zliczyć objawień świadczących o bólu i smutku tego Boskiego Serca, zwłaszcza w tych czasach! Niestety liczni konsekrowani nadal pozostają sceptyczni, apatyczni i obojętni.

Nie chcą uznawać faktów nadprzyrodzonych, z powodu następstw jakie one wywołują. Tu mam na myśli dusze Bogu poświęcone, które powinny by kochać Pana i świadczyć o Nim wobec świata ateistycznego. Tymczasem najbardziej te dusze zasmucają i czynią zawód Miłosiernemu Sercu Jezusa[4]. (...)

Dlatego też, kto działa przeciw Chrystusowemu Kościołowi, chce czy nie chce, jest współpracownikiem diabła, działa razem z nim, w wielkiej nienawiści, którą diabeł rozbudza, gdzie tylko może przeciwko Zbawicielowi. Nie da się w Kościele dwom panom służyć, ponieważ mają oni na świecie zawsze przeciwstawne sobie zamiary. Nie ma innego wyboru, albo służyć Bogu albo szatanowi[5].

Współczesny dramat Kościoła przepowiedziała już w 1830 r. Matka Boża, kiedy to powiedziała do św. Katarzyny Laboure: nadejdzie taka chwila, że niebezpieczeństwo będzie ogromne. Będziecie sądzili, że wszystko jest stracone, ale Ja wtedy będę z wami[6]. O tych czasach mówiła również Matka Boża w La Salette w 1846 r[7].

12 marca 1913 r. św. ojciec Pio (1887 - 1968) przeżył szokującą wizję, w której widział lamentację Jezusa nad dramatem Kościoła i cierpień zadawanych mu przez dusze szczególnie mu ukochane. Wówczas Jezus wykrzyknął słowa: O rzeźnicy! Wtedy też zostały skierowane dramatyczne słowa do dostojników Kościoła: Mój dom stał się dla wielu teatrem rozrywek. Ponadto również dla moich sług, których zawsze darzyłem szczególnym upodobaniem, których kochałem i strzegłem jak źrenicy mojego oka i którzy winni pocieszać Moje Serce, tak przepełnione goryczą. Oni przecież powinni pomagać Mi w zbawianiu dusz. Któżby uwierzył, że z ich strony spotyka Mnie niewdzięczność i pogarda! Widzę synu Mój, że wielu (...)[8].

Tenże wielki święty 20 kwietnia 1914 r. w modlitewnej udręce,  zatroskany o zbawienie dusz, pisze: Nie ukryję przed tobą udręk, jakich doświadcza moje serce, kiedy widzi, jak wiele dusz odchodzi od Jezusa, i tego, że coraz bardziej mrozi mi krew w żyłach liczebność dusz, które oddalają się od Boga, źródła żywej wody, tylko z tego powodu, że nie karmią się Bożym Słowem. Żniwo jest duże, a robotników mało. Kto zatem zbierze żniwo z pola Kościoła, plon, który jest już niemal dojrzały? Czy rozsypie się po ziemi z powodu lenistwa robotników? Czy może zostanie zebrany przez emisariuszy szatana, którzy niestety są liczni i bardzo aktywni? Oby najsłodszy Bóg nigdy na to nie pozwolił, niechaj poruszy Go ludzka nędza, która staje się już ostateczna[9].

O podobnych doświadczeniach nadchodzących takich czasów mówi nam św. siostra Faustyna (1905 - 1938). W wielu swoich tekstach Pan Jezus przedstawia jej dramat nadchodzących wydarzeń. Najboleśniejsze są wizje dotyczące przyszłości Kościoła. W jednej ze swoich ostatnich wizji, tuż przed swoją śmiercią pisze o dramatycznym wołaniu Pana Jezusa: Dopuszczę, aby były zniszczone klasztory i kościoły... Ta chwała rani moje serce, bo miłość wygnana jest z klasztorów. Dusze bez miłości i poświęcenia, dusze pełne egoizmu i samolubstwa, dusze pyszne i zarozumiałe, dusze pełne przewrotności i obłudy, dusze letnie, które mają zaledwie tyle ciepła, aby się same przy życiu utrzymać. Serce moje znieść tego nie może. Wszystkie łaski moje, które codziennie na nich zlewam, spływają jak po skale. Znieść ich nie mogę, bo są ani dobrzy, ani źli. Na to powołałem klasztory, aby przez nie uświęcać świat; z nich ma wybuchnąć silny płomień miłości i ofiary. A jeśli się nie nawrócą i nie zapalą pierwotną miłości, poddam ich w zagładę tego świata...

Jakżeż zasiądą na przyobiecanej Stolicy sądzenia świata, gdyż winy ich cięższe są niżeli świata - ani pokuty, ani zadośćuczynienia... Ach, serce, któreś mnie przyjęło rankiem, w południe pałasz nienawiścią przeciw mnie pod najrozmaitszymi postaciami. Ach, serce przeze mnie szczególnie wybrane, czy na to, abyś mi więcej zadawało cierpień?[10]

Na innym miejscu św. siostra Faustyna przeżyła mistyczne doświadczenie tajemnicy biczowania Pana Jezusa, którego niemiłosiernie siekło czterech mężczyzn: „I dał mi Pan Jezus poznać, za jakie grzechy poddał się biczowaniu, są to grzechy nieczyste! O, jak strasznie Jezus cierpiał moralnie, kiedy się poddał biczowaniu! - Wtem rzekł mi Jezus: Popatrz i zobacz rodzaj ludzki w obecnym stanie. I w jednej chwili ujrzałam rzeczy straszne: odstąpili kaci od Pana Jezusa, a przystąpili do biczowania inni ludzie, którzy chwycili za bicze i siekli bez miłosierdzia Pana. Byli nimi kapłani, zakonnicy i zakonnice, i najwyżsi dostojnicy Kościoła, co mnie bardzo zdziwiło, byli ludzie świeccy różnego stanu - wszyscy wywierali swą złość na niewinnym Jezusie. Widząc to, serce moje popadło w rodzaj konania, i kiedy Go biczowali kaci, milczał Jezus i patrzył się w dal, ale kiedy Go biczowały te dusze, o których wspomniałam wyżej, to Jezus zamknął oczy i cicho, ale strasznie bolesny wyrwał się jęk z Jego Serca. I dał mi Pan poznać szczegółowo, poznać Jezusa, ciężkość złości tych niewdzięcznych dusz: Widzisz, oto jest męka większa nad śmierć moją".[11]

Jak już wspomniałem wyżej, zaplanowane rozstrajanie i rozbieranie Kościoła przez masonerię, nabrało obłędu kościelnej nietolerancji po Soborze Watykańskim II: udało się przekonać wszystkich, że tradycja, mająca apostolskie korzenie, liturgia Kościoła została zesłana na banicję, a w kościołach popełniane są liturgiczne nadużycia wykraczające poza dopuszczalne granice (Benedetykt XVI nazwał to zdeformowaniem liturgii do granic wytrzymałości)[12].

Henri de Lubac zaraz po Soborze w końcu lat 60-tych XX w. mówił o nadchodzącym kryzysie Kościoła: Od kilku lat widzimy mnożące się znaki duchowego kryzysu, jaki rzadko wstrząsa Kościołem. Pod dwuznacznymi nazwami nowego Kościoła, Kościoła posoborowego, ukrywa się Kościół całkiem odmienny od tego, który stworzył Chrystus, który może wkrótce stać się przede wszystkim Kościołem opuszczonym i zdezintegrowanym, społecznością antropocentryczną, zagrożoną potworną apostazją. Kościół pozwala sprowadzać się na manowce w momencie generalnej dymisji. Dzieje się to pod pretekstem odmłodzenia, ekumenizmu i przystosowania. (...) Don Ligi Giussani w 1994 r. powiedział: w obecnych czasach wszędzie dominuje modernizm. Jeśli Bóg nie wezwie Kościoła do działania i obrony, Kościół będzie musiał pokornie poddać się burzy zwątpienia i niezdecydowania[13].

A w tej zaplanowanej bitwie rozbrajania Kościoła, o której mówi już w swej wizji w 1823 r. błogosławiona Katarzyna Emmerich[14], w czasie posoborowym miało jeszcze miejsce  „zjawisko odrzucenia" Matki Bożej. Lata 1964 - 1974 przyjmowane są jako „odejście" od Maryi. Okres ten również nazwano „Maryjną zimą"[15]. Dla wielu zamknięto dopływ łaski przez wstawiennictwo Współpośredniczki Łask.

Niesłychanie dramatyczny wydźwięk miała wielkopiątkowa papieska Droga Krzyżowa w Koloseum 25 marca 2005 r. prowadzona przez kard. Ratzingera (papież Jan Paweł II konał). W wielu rozważaniach przypominała ona cierpienia Pana Jezusa w Ogrojcu jakie opisuje bł. Katarzyna Emmerich w swojej książce „Pasja", jakie Panu Jezusowi przez wieki zadawał Kościół. Papież nawiązuje do tego przy IX stacji drogi krzyżowej: (...)Czyż nie powinniśmy także pomyśleć nad tym, jak bardzo Chrystus cierpi w swym własnym Kościele? Jak często źle traktowany jest Najświętszy Sakrament Jego obecności, jak często musi On przychodzić do serc pustych i złych! Jak często celebrujemy jedynie samych siebie, nie zdając sobie nawet sprawy z Jego obecności! Jak często Jego słowo nadużywane jest i przekręcane! Jak niewiele wiary kryje się pod tak wieloma teoriami, tak wieloma pustymi słowami! Jak wiele brudu jest w Kościele i to nawet pośród tych, którzy w kapłaństwie powinni całkowicie należeć do Niego!. Jak wiele pychy, jak wiele zadowolenia z siebie! (...)[16]

Już w czasie tej Drogi Krzyżowej kard. Ratzinger pojmując  dramat Kościoła mówił: Panie, Twój Kościół często wydaje się być tonącą łodzią, łodzią, która z każdej strony nabiera wody. Na Twoim polu widzimy więcej chwastów niż pszenicy. Ubrudzone odzienie i twarz Twojego Kościoła wprawiają nas w zakłopotanie. A jednak to my sami je ubrudziliśmy! To my zdradzamy Cię raz za razem, po wszystkich naszych górnolotnych słowach i szerokich gestach. Miej miłosierdzie dla swojego Kościoła; także w nim ciągle trwa upadek Adama. Gdy upadamy, pociągamy Cię na ziemię, a szatan śmieje się, bo ma nadzieję, że już nie podniesiesz się z tego upadku; ma nadzieję, że pociągnięty w dół upadkiem Twojego Kościoła pozostaniesz leżący i bezsilny[17].

W dniu objęcia urzędu św. Piotra, papież Benedykt XVI wołał nawiązując do Ewangelii o sieci pełnej ryb: niestety Panie, ona teraz się rozerwała[18].

Zmarłemu włoskiemu kapłanowi Ottavio Micheliniemu (zm.1979 r.) w latach 1975 - 1979 Pan Jezus przekazał orędzia do kapłanów. W orędziach tych przedstawił jemu dramatyczny stan Kościoła: Oblicze Kościoła zakryła ciemność z powodu otaczających Go kontrastów i sprzeciwów. W Kościele [jest] mało duszpasterzy i dusz poświęconych Bogu oraz wierni niezdolni są uznać siebie za takich, jakimi są w rzeczywistości (...)[19].

Biskupi są przeciw biskupom. Charyzmatycy przeciw charyzmatykom. Biskupi i kardynałowie są innego zdania niż papież. Ciało Mistyczne Chrystusa jest wszędzie ranione. Są kapłani niewierzący i świętokradczy. Dusze Bogu poświęcone są bez duszy, czyli bez Ducha św., tej Duszy Kościoła i dusz. Dusze są zimne, oziębłe, sztywne i obumarłe pod wpływem złego ducha. Są dusze zablokowane w tym strasznym chaosie. W tym chaosie żyją także dobrze, dusze święte, zjednoczone z Bogiem, tworzące z Nim, Jezusem Synem Bożym, Jego Ciało żywe i cierpiące. Dusze te wstępują codziennie na swoją Kalwarię z ciężarem swego krzyża.

Na te dusze rzucają się niezliczone ilości czartów(...)[20].

Wybrani mistrzowie [hierarchowie, kapłani] powołani do szerzenia wiary, życia nadprzyrodzonego i prawdy, tłumnie przeszli do nieprzyjaciela [masoneria kościelna], przyczyniając się do szerzenia herezji i kłamstw.

Dlatego też śledzą siebie, szpiegują, nienawidzą i knują intrygi. Lecz nie obawiaj się niczego, gdyż nie uczynią ci nic więcej nadto, co będzie im dozwolone dla twego dobra i dobra Kościoła (...)[21].

W konsekwencji tego stanu rzeczy, struktury Kościelne, zakony, zgromadzenia i inne wspólnoty będą padały jak owoce robaczywe, szkodliwe dla Kościoła[22].

Przyczyną tego dramatu Kościoła były wątpliwości i bezradność wielu[23], wszechobecna dyplomacja świecka, która ogarnęła wielu biskupów, nie była niczym innym jak sztuką kłamstwa i fałszu. Dobry dyplomata powinien umieć przekonywać swoich rozmówców o problemach przeciwnych od tych, o których on mówi? Niestety czynicie inaczej, niż Ja nauczałem. Moją dyplomacją była zawsze Prawda, choć zaprowadziła Mnie ona na krzyż. Zapomina się o tym, co mówi Ewangelia: niech wasza mowa będzie tak - tak, nie - nie. Taka jest moja dyplomacja[24].

W tym dzisiejszym Kościele Chrystusowym cierpi Pan Jezus w swoich świętych i w swoich sprawiedliwych. Cierpią oni proporcjonalnie do swej miłości, cierpią bo widzą wielką szkodę jaką ponoszą na skutek anemii duchowej wszystkie dusze konsekrowane[25].

Cierpią oni w świecie i Kościele ogromne prześladowania, jakie diabeł wzbudza przeciw tym, którzy są wierni Bogu[26].

Współczesny świat powrócił do pogaństwa. Obecne pokolenie wyrzekło się Boga. A Kościół traci moc uświęcania[27].

Świat i Kościół osiągnęli już taki stopień deprawacji moralnej i duchowej, że Boska sprawiedliwość nie może tego dłużej znosić. Sprawiedliwość ta objawi się coraz bardziej, pozostawiając samym sobie świat i Kościół, a gdy im zabraknie Bożej pomocy, powstaną przeciw nim bardziej ponure i złośliwe moce piekielne. Nie mając już przeszkód ze strony wszechmocy Bożej, wyładują swój przewrotny i nieludzki sadyzm na wszystko i na wszystkich. Mnożyć się będą napady na kościoły, profanacje osób i rzeczy świętych[28].

Wyprowadzono Kościół na manowce zezwalając Mu mówić tylko o miłości, ale nie o bojaźni. Mówi się, że bojaźń Boża jest sprzeczna z miłością. W swej głupocie uważają, za niemożliwe łączenie miłosierdzia ze sprawiedliwością, jak również miłości z bojaźnią. Jednym słowem dzisiaj przyjmuje się rzeczy wygodne, a odrzuca niewygodne[29].

Dlatego też, że Kościół nie umiał walczyć, w oczach dzisiejszego świata stał się poniżony, zniesławiony, wyszydzony i uciemiężony na wszelki możliwy sposób. Zwiedziono kapłanów Chrystusa przekonując ich, że dziś nie należy mówić o żołnierzach, wrogach i o walkach, bo to wszystko jest tylko wytworem egzaltacji biednych i chorych na galopującą sklerozę... Nieprzyjaciel dokonuje więc swojego dzieła zniszczenia duchowego, moralnego, a nieraz i nawet fizycznego nie natrafiając na żaden opór. Nie ma już nikogo (poza nielicznymi wyjątkami), kto by sprzeciwiał się coraz to gwałtowniejszym napaściom potęg zła[30].

Obecnie Kościół został pozbawiony przez Boga łaski obrony obojętni konsekrowani przeszli do obozu nieprzyjaciela i teraz współpracują z nim pomagając mu w realizacji tych niecnych zamiarów. Z takich powodzeń czart jest ogromnie pyszny i zazdrosny[31].

Kierujący Kościołem i Jego pasterze zapomnieli, że Kościół [Chrystusowy] przewyższa wszystkie autorytety ziemskie. Kościół bowiem ma boski początek, a Jego posłannictwo przewyższa dobra ziemi i celu, do którego dąży. Celu, którego Ja, Jezus Jednorodzony Syn Ojca, gdy nadeszła pełnia czasów stałem się Ciałem i umarłem na krzyżu dla zbawienia wszystkich ludzi[32].

Istotnym zadaniem współczesnego Kościoła jest przywrócenie wszystkim kapłanom i wiernym wiary w diabła i świadomość ogromnego zagrożenia. W swoim wystąpieniu 15 listopada 1972 r. papież Paweł VI, omawiając dramatyzm ciemnej mocy walczącej w Kościele, a której na imię szatan, mówił: jakie są dzisiaj największe potrzeby Kościoła? Nie zdziwi was nasza odpowiedź, która wydać się może uproszczona, a nawet przesadzona, albo nierealna: jedną z największych potrzeb jest obrona tego zła, którego nazywamy diabłem (...). Ten, kto nie chce uznać jego istnienia, kto czyni zeń zasadę samą dla siebie, nie mającą jak każde stworzenie pochodzenia od Boga, lub ten, kto tłumaczy go jako pseudorzeczywistość, jako konceptualną i fantastyczną personifikację nieznanych przyczyn naszych nieszczęść, ten stawia się poza ramą nauczania biblijnego i kościelnego (...)[33].

W tej trudnej sytuacji Kościoła, wielu kapłanów zostało sprowadzonych na manowce. Wielu uciekło z owczarni[34], niewielu interesuje się tym tajemniczym fenomenem i są bardziej pochłonięci sprawami, które nie są moimi. Dzień i noc winni zajmować się moimi sprawami, które związane są z moją osobą, obroną moich spraw, a więc chwałą Bożą i dobrem dusz. Lecz o tych problemach mało kto myśli. Polityka, sport, filmy, pornografia w telewizji, sale publiczne są ich całym zainteresowaniem a często i gorsze rzeczy.

Zawsze głusi, zawsze skorzy do szemrania, prawie zawsze obojętni na problemy, dla których zostali stworzeni, wybrani i wezwani... Jest to postawa mówiąca „Nie" Miłości, „Nie" Prawdzie, a za to „Tak" na rzeczy przeciwne. Jest to naprawdę paradoksalne, bezmyślne i niepojęte i dlatego jest - trudne do zniesienia[35].

Tu spełniają się wypowiedziane w rozpaczy słowa Pana Jezusa nad swoimi sługami, skierowanymi w sierpniu 1931 r. do siostry Łucji, wizjonerki z Fatimy: Przekaż moim sługom, którzy, jak widzę idą śladami króla Francji, opóźniając spełnienie Mojej prośby, że będą go naśladować również w jego nieszczęściach. Ten żal Pana Jezusa wypływał z faktu, że nie chcieli oddać Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi[36].

W tej skomplikowanej sytuacji Kościoła jest ratunek dla Niego. Ratunkiem tym jest sam Pan Jezus w całej tajemnicy dzieła intronizacji. Jest pocieszającym faktem, że odnowa ta już rozpoczęła się, ale wybuchnie pod cudownym działaniem Ducha Ożywiciela, w chwili wyznaczonej w wiekuistych dekretach Bożych[37].

Choć przedstawiłem Wam przerażająca otchłań, do której zdążają ludy i Kościół święty, to jednak oczyszczenie już rozpoczęte jest wielką sprawiedliwością, ale też nieskończonym miłosierdziem, bo otworzy przed ludzkością horyzonty, dotąd nie znane[38].

Zbliżamy się do kresu tego nieludzkiego konfliktu. Będzie to czas, w którym będziesz świadkiem najdziwniejszych świętokradztw przeciw Bogu i Kościołowi, dokonywanych właśnie przez tych, którzy powinni być ich największymi obrońcami[39].

To rozpoczęte już oczyszczenie wyrzuci całą zgniliznę pysznych i zarozumiałych pseudo- teologów, którzy tyle trucizny rozlali w Moim Kościele. Odrzuci precz całą zgniliznę, przez którą zniekształcono oblicze Kościoła - oblicze, jakie otrzymał przy swoim powstaniu[40].

W Kościele odrodzonym dusze będą kształtowane, wychowywane i formowane w czystości ducha Ewangelii, wolnego od mylnych i trujących interpretacji ludzi pysznych i ambitnych, kochających bardziej siebie niż prawdę[41].

Kościół będzie odnowiony przez Ducha Świętego, a więc uwolniony od intryg, ambicji, egoizmu, podziałów, które Go ranią i oddają na pożarcie wrogom widzialnym i niewidzialnym[42].

W nowym Kościele będzie trzeba wiele zmienić i zmieni się. Trzeba będzie skazać na wygnanie pseudo-proroków, pseudo-mistrzów i wielu pseudo-teologów... W nowym Kościele nikt już nie odważy się poddać Chrystusa, Jego Kościół, Jego Ewangelię, Jego moralność - fałszywemu postępowi,  nowoczesnej technologii, która nie potrafiła dać ludziom ani sprawiedliwości, ani pokoju, ani miłości[43].

Chcesz jeszcze wiedzieć coś więcej co będzie po oczyszczeniu? Otóż w poprzednich orędziach mówiono ci już, że odpadnie wiele aktualnych struktur Kościoła: zgromadzenia, zakony, klasztory nie odpowiadające już duchowi w jakim były założone. Powstaną inne bardziej odpowiednie do potrzeb odnowionego Kościoła. W tym Kościele nie będzie już źródeł zgorszeń i przewrotności. Nie będzie śladu podziałów, ani pragnień honorów i bogactw. Piękna, jak oblubienica z „Pieśni nad Pieśniami". Kościół będzie matką litościwą, mistrzynią mądrą i mocną, chroniącą skarbu powierzonego przez Niebo. Jest to skarb Słowa Bożego, słowa prawdy niewrażliwej na żadne wpływy wiatru. Trzeba będzie strzec nie tylko nieocenionego dziedzictwa objawienia, ale i prawa, moralności ewangelicznej, która nigdy nie może dostosowywać się do zmiennych czasów, ani do żadnych cywilizacji zależnych od zmiany pokoleń. Przeciwnie, czasy i pokolenia mają stosować się do nauki i moralności, danej przez Boga.

Naganna uległość biskupów pod tym względem była powodem anarchii, nieporządków i rozluźnienia: tych ciężkich chorób konającego Kościoła. Lecz w nowym Kościele zniknie ta straszna plaga ryzykownej ugody, tej  taktyki diabelskiej, powodu niezliczonych nieszczęść. Zawsze tylko prawda i moralność chrześcijańska, te drogocenne Dary Boże dla ludzkości, zwłaszcza dla Kościoła, będą mogły uzdrowić narody i Kościół, bo można im zawsze przywrócić zdrowie. Nowy Kościół założy sam Chrystus bo będzie chciał Go mieć. Będzie to Gwiazda,  zdolna prowadzić zjednoczone ludy do wspólnego celu.

Kościół będzie naprawdę sakramentem zbawienia, rodzącym sprawiedliwość, pokój i miłość. Kościół odrodzony stanie się świadomy wielkich mocy, jakie mu Bóg udzielił. Przejęty swym Boskim posłannictwem Bożym, Kościół walczyć będzie dzielnie przez swych biskupów i kapłanów. Będą oni przejęci wielkością i godnością kapłańską i oprą się niecnym siłom piekła. Uwalniać i uzdrawiać będą dusze i ciała bardzo wielu niewolników Szatana, bo wtedy wszyscy ludzie będą wierzyli w istnienie i szkodliwość diabła[44].

To współczesne pogrążenie ludzkości i Kościoła w takim złu może być tylko uzdrowione przez samego Boga. To On sam w oznaczonej chwili, choć ona obecnie wygląda na straconą, przyjdzie i zmieni tę sytuację[45].

Przedstawiając poniższe zbiory materiałów źródłowych pragnę Drogiemu Czytelnikowi przybliżyć tę problematykę Czasów Ostatecznych, mowy Boga w przeciągu historii ostatnich wieków, walki Szatana z ludzkością oraz wielką nadzieję, jaką jest przyjęcie ostatniego wielkiego wołania Boga, przyjęcie Jezusa Chrystusa przez narody i poszczególnych ludzi, w Jego tajemnicy Intronizacji. Przyjęcie jako Króla, ze wszystkimi konsekwencjami. Hołd i uznanie Jego prawa. Powrót do służby Jedynego i Jednego Pana !!!

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin