29 listopada.doc

(33 KB) Pobierz
29 listopada mojej bratowej Chiarze spuchło lewe kolano

29 listopada mojej bratowej Chiarze spuchło lewe kolano. Trzech różnych lekarzy postawiło tę samą diagnozę: „Niech pani odpocznie, to przejdzie!” Ale godziny mijają, a sytuacja nie poprawia się. Przeciwnie. Jesteśmy zaniepokojeni. Próbuję siebie i innych uspakajać i bez przerwy modlę się do Matki Bożej.

Tego wieczoru jej stan niebezpiecznie pogarsza się i postanawiamy hospitalizować ją w poliklinice Gemelli w Rzymie. Ale tam nie ma wolnego miejsca! Po godzinach uporczywego wyczekiwania proponują nam mały pokoik, skromną przestrzeń między dwoma łóżkami, bez nocnego stolika, lampki i podłączenia tlenu. Chiara nie ma nic… ale ma wszystko! W istocie ku naszemu wielkiemu zdziwieniu ktoś w wezgłowiu łóżka pozostawił obrazek Matki Bożej z Medjugorja. Maryja jest tam, aby na nas czekać!

1 grudnia kierownik oddziału naczyniowego powiedział nam, że komplikacje spowodowały zator naczyń w płucach i że nadzieja na przeżycie Chiary jest minimalna. W istocie miała w krótkim czasie umrzeć. Wówczas ogarnęły mnie tysiące myśli, szybko muszę znaleźć jakieś rozwiązanie. Intensywnie wpatruję się w obrazek Matki Bożej w górze łóżka mojej bratowej, ponieważ jej wzrok przyciąga mnie, jest na tyle żywy, że wydaje się prawdziwy! W tej chwili pojmuję, że Ona, Matka Niebieska, będzie naszą siłą, żebyśmy z tego wyszli. Jeśli Chiara ma nadzieję, że przeżyje, to nie jest to dzięki temu szpitalowi, ani jego lekarzom, lecz dzięki Matce Bożej.

Wzrasta moje pragnienie spotkania się z Nią w Medjugorju i narzuca mi się myśl, żeby tam pojechać, aby się modlić i pościć. Wówczas dzwonię do siostry, która tam mieszka, żeby zobaczyć, jak tam dojechać dziś wieczorem. Bez wahania decyduję się zostać tam 10 dni, z sercem pełnym radości, pewna, że ze mną jest Bóg, który rozświetli tę ciemną sytuację… Tego samego dnia z lotniska w Rzymie odlatuję do Splitu.

Więc Anna zjawia się w domu. Wiadomości z Włoch są złe, stan zdrowia bratowej się pogarsza. 2 grudnia Anna uczestniczy w objawieniu z Mirjaną. Orędzie dane tego dnia przez Matkę Bożą (patrz PS.2) skłania Annę jeszcze bardziej do postu i modlitwy za Chiarę. Dzięki telefonowi komórkowemu utrzymuje kontakt z rodziną, tłumacząc doniosłą ważność tego orędzia i zachęcając każdego do modlitwy i postu. Stan Chiary stabilizuje się. Wielu przyjaciół i znajomych okazuje swą solidarność. Powstaje więc wokół Chiary crescendo modlitwy i postu, wielu pości po raz pierwszy! Jej brat Antonio, mimo wielu zobowiązań, zamknął nawet swój warsztat, żeby czuwać przy małżonce. Powiedział do swych pracowników: „Wróćcie do siebie i módlcie się za Chiarę, módlcie się, nawet jeśli nie wierzycie w Boga!”

Chiara została otoczona miłością, tą miłością pochodzącą z obecności Jezusa w modlitwie. Przez telefon mówimy do niej: „Nie bój się, jesteś w rękach Bożych, oddaj się Mu!” Mijają dni, pełne w wydarzenia! Nawet jeśli Anna drży na każdy dzwonek telefonu, pozostaje w spokoju, ponieważ złożyła sprawę Chiary w ręce Boga, ufna w Jego miłosierdzie: cokolwiek się stanie, będzie to słuszne.

W domu, dla nas, którzy jesteśmy w Medjugorju właśnie po to, żeby żyć orędziami i je propagować, przykład Anny na porusza. Oto widzimy 27-letnią dziewczynę tak zdeterminowaną, żeby się poświęcać, pozostawać o chlebie i wodzie nieugięcie każdego dnia, słyszymy ją, jak z taką wiarą na odległość zachęca swoje oddziały, każe swym przyjaciołom wstrzymać oddech, aby ratować tę matkę rodziny… jesteśmy zachwyceni!

I oto pod koniec jej pobytu spada na nią wiadomość: „Chociaż Chiara jest słaba, to niebezpieczeństwo już jej nie grozi!” Płaczemy z radości! Pozwólmy Annie opowiadać dalej:

„Dni, które nastąpiły później, były dniami światłości! Zdrowie mojej bratowej poprawiało się. Jej głos był radosny, opowiadała mi, że nie przestawała się modlić, mimo że wszystko zdawało się walić; modliła się o to, żeby wyzdrowieć, a także żeby znaleźć siłę, żeby przyjąć wolę Ojca ze spokojem, w przypadku, gdyby jej życie na ziemi miało się skończyć. Obiecaliśmy sobie, że podziękujemy jej za pielgrzymkę do Medjugorja, do naszej Niebieskiej Matki, która niosła nam pomoc od pierwszej chwili. Przez chorobę Chiary Bóg dotknął wiele osób, wierzących i nie. Serce dotknięte przez Boga nigdy nie zgaśnie, nawet jeśli nie zawsze idzie ścieżkami Pana. Zawsze będzie pragnęło podjąć na nowo właściwą drogę.

Anna należy do tych gwałtowników, którzy zdobywają Królestwo Niebieskie. Jaki to przykład dla nas wszystkich! Gdy medycyna już nic nie potrafiła, ona wzięła broń duchową i ze swej strony wierzę, że jej ofiara złożona z taką wiarą po prostu uratowała życie Chiarze. „Gdy macie jakiegoś chorego, powiedziała Gospa, dajcie mi tego chorego. Módlcie się i pośćcie, a ja zajmę się chorym!” (Słowa skierowane do Vicki, bez daty). Wielu myśli o modlitwie, ale mało myśli o poście i poświęceniu się za chorych. Gdyby to czynili, byłoby dużo więcej uzdrowień!

 

Droga Gospo, jaka to radość iść z Tobą ręka w rękę i pozwolić się Tobie prowadzić do Jezusa, do Nieba!

 

Siostra Emmanuel +

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin