Pułaski Łukasz - Księga rzeczy dziwnych.doc

(717 KB) Pobierz
"Księga rzeczy dziwnych"

"Księga rzeczy dziwnych"

wybór i opracowanie: Na podstawie Book o f the Strange, The Worid Almanac - ŁUKASZ PUŁASKI

 

 

- Tłumaczenie: Łukasz Póławski

- Opracowanie graficzne KRZYSZTOF PIESZCZYŃSKI-PIESZCZOCH

- Na okładce wykorzystano grafikę komputerową Rona Cobba

- Copyright (c) by Newspaper Enterprise Association Copyright (c) for the Polish edition by Pandora Books Łódź 1991

 

Spis treści

Wstęp...3

 

Ludzkie niezwykłości

Życie po śmierci...5

Dzikie dzieci...7

Czkawka...9

Jonizacja...10

Półkule mózgu...11

Rozszczepiony mózg...12

Percepcja podświadoma...14

Krótka historia parapsychologii...16

Odmienne stany świadomości a psi...23

Odpowiedź instrumentalna poprzez psi..25

Automatyzm..27

Tabliczka Ouija...29

Lewitacja...30

Przeczucia a zatonięcie Titanica"               ...31

Widząca skóra...33

Energia uzdrawiająca...34

Biorytmy...35

 

Niezwykłości świata zwierząt

Szczury...37

Mordercze pszczoły...39

Węgorz elektryczny...40

Monstrualny mięczak - przydacznia...42

Parzydełka...43

Mimikra...44

Hipoteza Gai...46

Yeti...47

Sasquatch...49

 

Tajemnicze obiekty i zjawiska

Eksplozja nad Tunguską...51

Prehistoryczny reaktor jądrowy...54

Całun Turyński...56

Piramidy...57

Moc piramid...61

Liczby Fibonacciego...62

Poltergeist...65

Teoria Wielkiego Wybuchu (Big Bang)...68

Czarna dziura...69

Krótka historia UFO...71

Od latających talerzy do zielonych ludzików...72

Pięć klasycznych przypadków uprowadzenia...80

 

Mity, zwyczaje, legendy

Wilkołactwo...85

Wampiry...86

Autostopowicze-duchy...87

Człowiek z Piltdown...88

Trójkąt Bermudzki...90

Zaginiona kopalnia Holendra...92

Czytanie wnętrzności...94

Opętanie...96

Kanibalizm...99

Święta krowa...101

Lourdes...103

Fatima...105

Kult cargo...107

Oak Island...109

Kabała...111

Nostradamus...113

Edgar Cayce...115

Cyganie...117

Fenicjanie...119

Wicca...121

Sanctuario de Chimayó...123

Druidzi...124

Findhom...126

Aleister Crowley...127

Komitet Para...129

 

* * *


Wstęp?

 

Dla tych, którzy lubią być zadziwiani, nasz zwykły świat pełen jest zdumiewających rzeczy. Parzydełka meduzy, figlarność delfinów, siedemnastoletnia szarańcza i tysiące podobnych zjawisk powinny zaspokoić apetyty nawet najbardziej nienasyconych tropicieli dziwów. Zginające klucze media, UFO, zaginione kontynenty, starożytni astronauci to zaledwie ciekawostki w porównaniu z cudami natury. W gruncie rzeczy, spostrzegawczego poszukiwacza dziwnych zjawisk mogłaby zadowolić kontemplacja wyłącznie jednego osobnika. Wystarczy zajrzeć w głąb własnego ciała i umysłu, aby życie wypełnić podziwem. Jednak mimo tylu niezwykłości, których dostarcza nam codzienne życie, ludzie potrzebują wciąż nowych cudów. W najlepszym wypadku potrzeba ta staje się podstawą nauki i prowadzi do kolejnych odkryć, dotyczących człowieka i wszechświata. Pragnienie tajemnicy może jednak zaprowadzić na manowce łatwowierności i złudzeń. Zaiste, ludzka naiwność i chęć samooszukiwania to jedna z najbardziej zadziwiających cech gatunku Homo sapiens. Niejeden uwierzy w piramidalną bzdurę, jeśli zostanie ona przyodziana w święte szaty pseudonauki i pseudouczoności. Okresowo występujące zjawisko nasilenia zapotrzebowania na rzeczy tajemnicze i nadprzyrodzone osiągnęło nowe apogeum. W każdym większym mieście przynajmniej jedna księgarnia czerpie kolosalne zyski ze sprzedaży "tajemnic" - tajemnice piramid, Wyspy Wielkanocnej, tajemnice gości z kosmosu, kontroli umysłu, starożytnej mistyki, uzdrawiania, diet i ćwiczeń, gwiazd, dłoni, kart tarota, chińskich manuskryptów, Stonehenge, tajemnice potworów, zaginionych kopalni złota i zakopanych skarbów, a przede wszystkim tajemnice potęgi, bogactwa, urody, szczęścia, sukcesu, nieśmiertelności, nie wspominając o zadowoleniu seksualnym. A każdy zestaw tych "tajemnic" kosztuje około trzech dolarów. Dziewięćdziesiąt osiem procent tego paskudztwa to brednie. I nie byłoby powodu do zmartwienia, gdyby widniał na nich napis "ROZRYWKA". Niestety, nazbyt często te dzikie pomysły przedstawia się jako udokumentowane fakty, prawdziwe cuda, podparte autorytetem nauki i szanowanych uczonych. Naciągacze i spekulanci czerpią ogromne dochody, bazując na ludzkiej ignorancji i chaosie. Poważni naukowcy natomiast, starając się zapobiec zamieszaniu i niewiedzy, rzadko dysponują odpowiednimi środkami na prowadzenie badań. Dziedzina parapsychologii szczególnie potrzebuje większych funduszy na poszerzenie zakresu eksperymentów w celu potwierdzenia, odrzucenia lub poprawienia dotychczasowych ustaleń. To samo dotyczy UFO. Powszechnie wiadomo bowiem, że przede wszystkim niezbędne jest stwierdzenie, czy zjawisko to ma charakter fizyczny czy psychologiczny, lecz badania tego problemu nie mają odpowiedniego wsparcia finansowego. Również eksperymenty z zakresu biochemii i elektromagnetyzmu, odnoszące się do zjawisk metapsychicznych, halucynacji i medytacji, mogłyby skutecznie posunąć się naprzód, gdyby przeznaczono na nie wystarczające fundusze. Czytelnik nie powinien jednak odnieść wrażenia, że w książce tej uwzględniamy wyłącznie sztywny, ściśle naukowy punkt widzenia. Wręcz przeciwnie, jesteśmy bardziej otwarci na to, co niewytłumaczalne, niż na to, co stereotypowe. Nie dlatego, że nasz zespół redakcyjny jest przekonany o prawdziwości zjawisk parapsychicznych, UFO czy astrologii, ale dlatego, że przesadnie racjonalistyczne podejście do problemu wydaje się nam ograniczone i skazane na porażkę. Pytania i wątpliwości, jakkolwiek bolesne dla naukowców lub dla "wierzących w cuda", są bardziej interesujące i obiecujące niż przedwczesne odpowiedzi i sztywne opinie, wyrażane zazwyczaj z nadmiernym podnieceniem i determinacją. Słuszność naszego stanowiska potwierdza fakt, że wciąż brakuje fachowego studium na temat zjawisk nie wyjaśnionych. Badań obejmujących niezwykłe dziedziny nie poddaje się publicznym dyskusjom, stałemu doskonaleniu i testom, niezbędnym dla postępu naukowego. Dzieje się tak po części dlatego, że "wierzący" ignorują znakomite prace demaskatorskie. Pełna uprzedzeń postawa niektórych naukowców i innych zainteresowanych odgrywa również swoją rolę w tym bałaganie. I tak na przykład proceduralne zastrzeżenia C.E.M. Hansela do zjawisk metapsychicznych zostały odrzucone już dawno, a uczeni demaskatorzy w dalszym ciągu cytują książkę Hansela jako ostateczne odwołanie. Zastrzeżenia nie są wynikiem zmowy ludzi nauki - jak często sugerują paranoiczni okultyści. Płyną raczej ze zrozumiałej niechęci do trwonienia czasu i wystawiania na szwank reputacji w dziedzinie pełnej oszustów, dziwaków i zwariowanych fanatyków wiedzy tajemnej. Pewien uczony, który przeprowadził dokładne badania mocy piramid i przedstawił negatywne wyniki grupie wyznawców przeciwnej teorii usłyszał: "Musiałeś źle zrobić swoje piramidy, bo inaczej by działały". Doświadczając jednego lub dwóch takich przypadków, naukowiec pojmuje, że to sprawa wiary, a nie nauki, i trzeba pozostawić ją "wierzącym". Na podstawie takich incydentów uczeni często dochodzą do wniosku, że szeroka publiczność nie jest dość inteligentna, aby zrozumieć metody naukowe czy pojąć subtelności stwierdzeń teoretycznych i procedur eksperymentalnych. Z powodu problemów z komunikacją skłonni są udawać, a w najgorszym wypadku -stawać się kapłanami, zazdrośnie strzegącymi czystości swej tajemnej wiedzy. Nie można określać prawdy na drodze głosowania, dlatego nauka nigdy nie będzie demokratyczna. Nauka to proces elitarny. Jednak poszukiwania prawdy nie dokonują się w społecznej próżni, a zatem naukowcy powinni zajmować się tym, co interesuje zwykłych ludzi, z bezstronnością i obiektywizmem właściwym nauce. Unikanie tej publiczności lub arogancja wobec niej powoduje narastanie groźnej fali reakcji antynaukowych. Środki masowego przekazu - TV, radio, prasa codzienna -znalazły się pomiędzy sceptykami, "wierzącymi" i publiką. Wykonując swój zawód, dziennikarz rzadziej potrafi właściwie ocenić prawdę czy fałsz niektórych twierdzeń niż słuchacz czy czytelnik. W każdym wypadku rola dziennikarza sprowadza się do sporządzenia relacji z wydarzeń, do przedstawiania różnych sądów. Nie do niego należy stosowanie cenzury wobec tego, co nieprawdopodobne. W praktyce - jak dowodzą jasno historyjki o UFO - prasa zdana jest na łaskę współzawodniczących ze sobą ekspertów, którzy zwykle interpretują fakty zgodnie z wcześniej wymyślonymi teoriami. Księga rzeczy dziwnych ma posłużyć jako wprowadzenie do konfliktu między "wierzącymi" a sceptykami. Mamy nadzieję, że Czytelnik znajdzie tu co najmniej kilka linii przewodnich myślenia o pewnych typach informacji w dziedzinach, w których nie może być gotowych i ostatecznych odpowiedzi - typowe przykłady to UFO i zjawiska parapsychiczne. Ponieważ przesada w sporach na temat fałszywych tajemnic jest zbyt powszechna, zwrócimy także uwagę na dziwne rzeczy, z którymi spotykamy się na co dzień, a przyjmujemy je za naturalne, takie jak aspiryna, niezwykłe zwierzęta, Cyganie, religie i setki innych dziwacznych zjawisk.


Ludzkie niezwykłości

 

Życie po śmierci

 

Kwestia życia po śmierci już od tysięcy lat jest przedmiotem wierzeń i spekulacji. Ostatnio Elisabeth Kubler-Ross, szanowany międzynarodowy ekspert w dziedzinie psychiatrycznego wymiaru śmierci i były profesor uniwersytetu w Chicago, stwierdziła, że jest przekonana "bez cienia wątpliwości" o istnieniu życia po śmierci. Kubler-Ross doszła do takiego wniosku w wyniku długoletniej pracy ze śmiertelnie chorymi pacjentami i licznych rozmów z pacjentami, którzy po śmierci klinicznej zostali reanimowani. W wywiadach uwzględniła 193 pacjentów, którzy byli przywracani do życia nawet dwanaście godzin po śmierci klinicznej. Kubler-Ross zawsze przeczuwała, że w kilka chwil po śmierci zachodzi coś ważnego i znaczącego. Stwierdziła, że po śmierci klinicznej wielu jej pacjentów miało "spokojny wyraz twarzy" i że niektórzy w oczekiwaniu śmierci rozmawiali z utraconymi bliskimi. Doszła więc do wniosku, że każdy umarły, którego kochaliśmy za życia, znajdzie się przy naszym łożu śmierci, aby pomóc nam w przejściu do świata pozagrobowego. Wszyscy przebadani przez nią pacjenci mieli trzy wspólne przeżycia podczas śmierci klinicznej: - uczucie wypływania z ciała lub odrzucania go;

- uczucie spokoju i ostateczności;

- spotkanie z kimś, kto umarł wcześniej.

Żaden z pacjentów, którzy przeszli przez tego typu doświadczenie, nie bał się "ponownie" umierać. W jednym przypadku, który zachęcił Kubler-Ross do dalszych badań, pacjent, którego uznano za zmarłego po wysiłkach reanimacyjnych do ostatniej chwili, wrócił spontanicznie do życia trzy i pół godziny później. Powiedział on, że podczas "śmierci" wypłynął z ciała i unosił się swobodnie w powietrzu, oglądając proces reanimacji. Opisał później dokładnie wysiłki zespołu lekarskiego. Doktor Raymond A. Moody Jr., równocześnie doktor filozofii i medycyny, twierdzi, że większość wizji pacjentów tuż przed śmiercią nie może być wyjaśniona jako złudzenia, wywołane działaniem leków przeciwbólowych. W przeciwieństwie jednak do Kubler-Ross nie uważa tego za naukowy dowód na istnienie życia po śmierci. W swej książce Life After Life ("Życie po życiu", 1976) stwierdza, że przypadki tego rodzaju są zbyt znane i zbyt podobne do siebie, aby nie przyjmować ich do wiadomości. Uważa także, że należy odrzucić uwarunkowania kulturowe jako przyczynę takich przeżyć, ponieważ według niego nie zgadzają się one z powszechnym amerykańskim wyobrażeniem śmierci. W rzeczywistości, jak pisze Moody, uczucie wypływania z ciała jest zadziwiająco analogiczne do obrazów, przedstawionych w tybetańskiej Księdze umarłych. Psycholog Karlis Osis z Amerykańskiego Towarzystwa Badań Parapsychicznych w Nowym Jorku przy użyciu komputera zestawił wywiady z 877 lekarzami, których pacjenci mówili o wizjach na łożu śmierci. W większości przypadków umierający widzieli życzliwe istoty, które przyszły po ich dusze. Osis wskazuje na fakt, że pacjenci z ciężko uszkodzonym przez chorobę mózgiem lub z wysoką gorączką znacznie rzadziej informują o wizjach niż osoby w pełni przytomne. Uczony jest przekonany, że "jak dotychczas wydaje się, że koncepcja życia po śmierci wyjaśnia wszystkie obserwowane zjawiska" ("Newsweek", 12 lipca 1976). Istnieją jednak dwa problemy, pojawiające się w związku z danymi Moody'ego i Kubler-Ross. Śmierć definiuje się medycznie jako proces "nieodwracalny". Jeśli kogoś uznano za martwego, a on ożywa, oczywistym jest, że po prostu stwierdzenie śmierci było błędne, niezależnie od danych klinicznych, na których zostało oparte. Tak więc ludzie ci w rzeczywistości wcale nie umarli. Z kolei jeśli ci "martwi" w rzeczywistości cały czas żyli, opisywane przez nich wrażenia związane z reanimacją mogą być wyjaśnione potężnym wysiłkiem podświadomości, mającym na celu uporanie się z ekstremalnym kryzysem emocjonalnym.


Dzikie dzieci

Mowa tu o dzieciach, które zostały wychowane przez dzikie zwierzęta, w izolacji od ludzi.

W 1758 roku wielki systematyk Linneusz umieścił w gatunku Homo sapiens podgatunek Homo ferus, czyli człowiek dziki, dla którego charakterystyczne było poruszanie się na czterech kończynach, bujne owłosienie ciała i niemota. Ściślej mówiąc, można wyodrębnić dwie kategorie: właściwy człowiek dziki, czyli wychowany przez zwierzęta, i człowiek izolowany, czyli dorastający bez kontaktu z ludźmi. Linneusz znał dziewięć takich przypadków. Od tego czasu liczba ta wzrosła do trzydziestu, chociaż nie można wykluczyć możliwości, że niekiedy chodziło po prostu o ludzi o bardzo niskiej inteligencji, błędnie uznawanych za wychowanków zwierząt. Poruszali się oni na czworakach, tak jak opisani przez Linneusza, nie posługiwali się mową, ale nie byli nadmiernie owłosieni. Posiadali natomiast jedną wspólną cechę, której nie wziął pod uwagę Linneusz: stłumienie popędu seksualnego. (Sugerowałoby to, że rozwój tej cechy uwarunkowany jest społecznie). Wśród wymienionych przez Linneusza przykładów znalazł się Dziki Piotruś z Hanoweru i chłopiec-niedźwiedź z Litwy. Dziki Piotruś został przywieziony do Anglii w 1724 roku przez króla Jerzego II przekazany doktorowi Johnowi Arbuthnotowi, przyjacielowi Aleksandra Pope'a i Jonathana Swifta. Litewskiego chłopca znaleziono ryczącego wśród niedźwiedzi. Został on adoptowany przez polskiego księcia, który próbował go "uczłowieczyć". Inny dobrze znany przypadek to dziki chłopiec z Aveyronu, którego w wieku około dwunastu lat złapali myśliwi, gdy wspinał się na drzewo. Było to we Francji w 1797 roku. Dziecko widywano już od kilku lat, zupełnie nagie, posilające się tatarakiem i korzeniami. Chłopiec był bardzo brudny, niemy, chodził na czworakach i walczył jak dzikie zwierzę, chcąc się uwolnić. Przywieziono go do Paryża i wystawiono w klatce. Pogrążony w całkowitej apatii, kołysał się w przód i w tył. Pionier psychologii, Philippe Pinel, uznał go za nieuleczalnego idiotę i poddawał w wątpliwość jego dzikie pochodzenie. Mimo pesymistycznych prognoz Pinela, Jean-Marc-Gaspard Itard, młody lekarz i nauczyciel dzieci głuchoniemych i niedorozwiniętych, zajął się edukacją chłopca. Kiedy zaczynał, dziecko, któremu dano na imię Wiktor, nie potrafiło wspiąć się na krzesło, nie kichało nawet wtedy, gdy napchano mu do nosa tabaki, i nie reagowało na gorąco, wyjmując z wrzątku kartofle. Itardowi udało się nauczyć chłopca pewnych rzeczy, ale nie zdołał całkowicie wyeliminować upośledzenia. Wiktor opanował czytanie, wykonywał proste polecenia, ale nigdy nie potrafił mówić.

Itard do końca nie był przekonany, czy dziecko miało od urodzenia pełną wydolność intelektualną. -W 1970 roku Francois Truf-faut nakręcił przyjęty z aplauzem film pt. Dzikie dziecko, w którym opowiedział historię Wiktora.

Autentyczność innego słynnego przypadku ogólnie kwestionowano. Dwie dzikie dziewczynki - Kamalę w wieku około ośmiu lat i około półtoraroczną Amalę - znaleziono wśród wilczych szczeniąt w wielkim, opuszczonym mrowisku na peryferiach pewnej indyjskiej wioski, w 1920 roku. Z wyglądu i zachowania jako żywo przypominały wilki. Miały zrogowaciałe kolana i dłonie, ostre zęby, a ich nozdrza rozdymały się węsząc pożywienie. Dzieci żywiły się surowym mięsem, a pewnego razu zabiły i pożarły kurczaka. Unikały innych dzieci, lepiej czując się w towarzystwie psów i kotów. Amala zmarła po roku, a Kamala żyła osiemnaście lat. Nauczyła się chodzić, potrafiła się ubrać i powiedzieć kilka słów. (Krytykę dokumentacji tego przypadku zamieszczono w: Bergen Evans, The National History of Nonsense, Knopf 1946).

Przykłady dzikich dzieci ukazują w dramatyczny sposób stary dylemat psychologii - kwestię relatywnej roli dziedziczenia i środowiska społecznego w rozwoju umysłowym. Prowadzone w ograniczonym wymiarze badania nad tymi istotami sugerują, że wzrastanie poza społeczeństwem ma największy wpływ na osobowość, umiarkowany na inteligencję, a najmniejszy na sprawność fizyczną. Przypadek Wiktora potwierdza teorię "okresu krytycznego" w nauczaniu języków, która utrzymuje, że pierwszego języka należy się nauczyć w okresie między drugim rokiem życia a dojrzewaniem. Także niezdolność Wiktora do skierowania swego popędu seksualnego na konkretną osobę czy nawet do zrozumienia reakcji własnych organów płciowych może wskazywać na znaczną rolę społeczeństwa, większą niż instynktu, w kształtowaniu zachowań seksualnych.


Czkawka

Czkawka to spazmatyczny skurcz przepony, prowadzący do gwałtownego zaczerpnięcia powietrza, zakończonego nagłym zamknięciem krtani, nasadzonej od góry na tchawicę. Kiedy oddychamy, przepona kurczy się, powiększając tym samym klatkę piersiową i pozwalając płucom rozszerzyć się. Skurcze przepony kontrolują nerwy przeponowe, odchodzące od rdzenia kręgowego w jego górnej partii - w okolicach szyi - i biegnące w dół do przepony. Jeśli gdziekolwiek na swojej drodze są one podrażniane, skutkiem może być czkawka. Czkawka może wystąpić po operacjach chirurgicznych na okrężnicy, gruczole prostaty, pęcherzyku żółciowym czy żołądku, szczególnie często u mężczyzn powyżej czterdziestego piątego roku życia. W innych przypadkach dolegliwość spowodowana jest infekcją w mózgu czy w centralnym układzie nerwowym, na przykład w encephalitis (zapaleniu mózgu). W takich wypadkach trzeba szybko skonsultować się z neurologiem, ponieważ wczesna diagnoza może uratować życie. Ciągła, nieprzerwana czkawka może także być symptomem dolegliwości jelit, nerek, serca, płuc i układu nerwowego. Przyczyn niektórych ataków nigdy nie udaje się ustalić. Tempo czkawki może być szybkie lub wolne. W niebezpiecznych, przewlekłych dolegliwościach tempo jest generalnie bardzo szybkie, co zwykle doprowadza do całkowitego wyczerpania pacjenta. Są tysiące domowych sposobów na czkawkę i w typowych, rutynowych przypadkach większość z nich jest skuteczna. Picie wody z drugiej strony szklanki koncentruje uwagę pacjenta i ma znaczenie psychologiczne, podobnie jak picie ginu i jedzenie kostek cukru. Często czkającą osobę można wyleczyć przez nagłe odwrócenie jej uwagi (np. przestraszenie). Powstrzymywanie oddechu, picie zimnej wody porcjami po kilka kropli, przykładanie lodu do szyi, połykanie suchego chleba i pokruszonego lodu, naciskanie gałek ocznych, kładzenie na brzuchu worka z lodem bądź plastra gorczycznego, łaskotanie nosa w celu wywołania kichania bądź seria długich, głębokich, regularnych wdechów to tylko nieliczne z setek często skutecznych lekarstw. Niektórych używano już w czasach Platona, jak świadczy fragment Symposium, w którym Arystofanes zostaje wyleczony z ataku czkawki kichaniem. Kiedy czkawkę ma małe dziecko, często skuteczne jest trzymanie go na rękach i poklepywanie po plecach, aby usunąć powietrze, które prawdopodobnie rozdyma przełyk bądź żołądek. Jednym z najskuteczniejszych i najracjonalniejszych sposobów na czkawkę jest wdychanie i wydychanie do papierowej torebki, dzięki której poziom dwutlenku węgla w płucach podnosi się do poziomu, na którym zahamowany zostaje odruch czkawki. W cięższych przypadkach używana jest pewna odmiana tej metody: pacjent oddycha powietrzem o wysokim stężeniu dwutlenku węgla, produkowanym przez specjalną maszynę. Nowym skutecznym środkiem jest łyżeczka zwyczajnego cukru-kryształu, przełknięta bez wody. Wielu lekarzy zaleca tę łatwą kurację w łagodniejszych przypadkach. Gdy mamy do czynienia z gwałtownym i silnym atakiem, można zastosować potężne leki, takie jak przeciwskurczowe, rozluźniające mięśnie i hamujące działalność układu nerwowego. W najcięższych przypadkach stosuje się czasem chirurgiczne uszkodzenie nerwu przeponowego. Operacja taka pozbawia osobę jednej czwartej normalnej wydajności oddychania, ale naturalne możliwości człowieka w tym względzie są o wiele większe od potrzeb i nie upośledza go to w zbyt wysokim stopniu.


Jonizacja

Jak twierdzą niektórzy teoretycy, niezwykła jonizacja powietrza wywiera dziwny wpływ na ludzi i inne stworzenia. W 1899 roku niemieccy fizycy, Julius Elster i Hans Friedrich Geistel, odkryli w powietrzu jony. Jon taki składa się z czterech do dwudziestu naładowanych cząstek. Posiada ładunek dodatni, jeżeli protonów jest więcej niż elektronów, a ujemny, jeżeli jest odwrotnie. Ponieważ można obecnie zmierzyć proporcję jonów różnego znaku w powietrzu, eksperymentatorzy badali wpływ przewagi jednego rodzaju jonów na organizmy ludzkie i zwierzęce. Przeprowadzono na przykład doświadczenie, w którym pojedyncze komórki wystawiono na działanie wyższej niż normalnie zawartości jonów dodatnich i ujemnych. Stwierdzono, że jakiekolwiek zachwianie równowagi jonów przeszkadza we wzroście wszelkich jednokomórkowców. Niektórzy lekarze sygnalizowali, że pacjenci z chorobami dróg oddechowych odczuwali poprawę przy wzroście zawartości w powietrzu jonów ujemnych i odwrotnie - czuli się coraz gorzej wraz ze wzrostem stężenia dodatnich. T. Winson i J.C. Beckett stwierdzili (patrz P. Krueger, W.W. Hicks i J.C. Beckett, Influence o f Air lons on Certain Physiological Functions, w: "Medical Biometeorology", 1963), że jony dodatnie powodują u pacjentów "uczucie suchości, pieczenia w gardle i swędzenie oczu", co ich zdaniem dowodziło, że jony wywierają wpływ poprzez działanie na komórki nabłonka układu oddechowego. Wycinki tkanki z dróg oddechowych ssaków utrzymywano przy życiu poza organizmem i wystawiano na działanie dużych stężeń jonów dodatnich i ujemnych w powietrzu. Eksperymentatorzy stwierdzili, że tak jak przewidywano, jony dodatnie miały szkodliwy wpływ na żywe komórki. Według eksperymentatorów, ta sama tkanka rozwijała się wyjątkowo bujnie w atmosferze jonów ujemnych, lepiej nawet niż w normalnym powietrzu. Do tej pory nie podjęto żadnej próby wytłumaczenia tego zjawiska. Inne badania, opublikowane po roku 1960, miały na celu wykazanie dobroczynnego wpływu jonów ujemnych na ostrość widzenia człowieka, a nawet na jego nastrój. Pojawił się w sprzedaży szeroko reklamowany purotron, urządzenie do zwiększania ilości jonów ujemnych w domach.


Półkule mózgu

Mózg jest podzielony na dwie potowy, zwane prawą i lewą półkulą. Na pierwszy rzut oka każda z nich jest lustrzanym odbiciem drugiej, tak jak prawe i lewe płuco (w rzeczywistości prawe płuco jest większe od lewego - przyp. tłum.) oraz nerki. Mózg podzielony jest także na sekcje, przy czym połowa każdej z nich znajduje się w jednej i drugiej półkuli. Wiązki nerwów, zwane spoidłami (komisurami), biegną między półkulami, łącząc połowę konkretnej sekcji w jednej półkuli z odpowiednią drugą połową w drugiej półkuli. Górna część mózgu, czyli mózg właściwy (kresomózgowie), jest szczególnie wielka u ludzi. To tutaj mają swe źródło zdolności i możliwości, konieczne do funkcjonowania w społeczeństwie, zwłaszcza do zrozumienia i posługiwania się językiem i narzędziami. Obie półkule mózgu połączone są kilkoma spoidłami, z których największym jest ciało modzelowate, czyli wielkie spoidło mózgu. Dwie połowy kresomózgowia zwane są półkulami mózgowymi:

prawą i lewą. Sygnały od organów zmysłów docierają do mózgu, który z kolei wysyła impulsy do mięśni. Na ogół sygnały wysyłane przez organy zmysłów lewej strony ciała odbierane są przez prawą półkulę, a strony prawej - przez lewą. Jeśli chodzi o oczy, sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Sygnały z prawych połówek pól widzenia obu oczu docierają do lewej półkuli mózgu, podczas gdy sygnały z lewych połówek pól widzenia obu oczu docierają do prawej. Lewa półkula wysyła bodźce do mięśni położonych po prawej stronie ciała, a prawą do mięśni znajdujących się po stronie lewej. Liczne eksperymenty dowiodły, że obie, półkule ludzkiego mózgu nie są doskonale symetryczne. Każda z półkul lepiej niż druga wykonuje pewne zadania. W większości ludzie są praworęczni, to znaczy, że ich prawa ręka jest "dominująca". Lewa półkula praworęcznych nazywana jest półkulą dominującą. Półkula dominująca, zwykle lewa, ma większe zdolności do posługiwania się językiem i do rozumowania. Półkula niedominująca, zwykle prawa, przystosowana jest bardziej do wykonywania zadań związanych z ruchem. Ona także lepiej rozumie i wykorzystuje dźwięki niewerbalne, takie jak melodie. Również są jej bliższe związki przestrzenne. Jest silnie związana z pracą twórczą i uczuciami


Rozszczepiony mózg

Z rozszczepionym mózgiem mamy do czynienia wtedy, gdy jego lewa -półkula i prawa nie mają ze sobą kontaktu. I mimo że w takich przypadkach dosłownie nie wie lewica, co czyni prawica, ludzie o takiej przypadłości wydają się normalni. Jeżeli prócz tego mózg nie jest uszkodzony, osoby o rozszczepionym mózgu nie wykazują oczywistych zmian w inteligencji, umiejętnościach i osobowości. W rozszczepionym mózgu zostało zwykle uszkodzone ciało modzelowate (największe spoidło), a często także inne spoidła. Niektórzy rodzą się bez ciała modzelowatego, u innych uległo ono zniszczeniu w wyniku choroby, urazu lub operacji. Pozorna normalność osobników o rozszczepionym mózgu zachęciła R.W. Sperry'ego i innych do rozpoczęcia doświadczeń w tej dziedzinie. Eksperymenty Sperry'ego na kotach i małpach, którym przecięto ciało modzelowate, zwróciły uwagę na zjawisko rozszczepionego mózgu. Ostatecznie uczony ten rozpoczął doświadczenia na ludziach, co w latach trzydziestych doprowadziło do odkrycia, że chirurgiczne przecięcie ciała modzelowatego może czasem wyleczyć epilepsję. Michael S. Gazzaniga, jeden ze współpracowników Sperry'ego, testował czterech pacjentów, którzy poddani zostali tej drastycznej kuracji. Wnioski Gazzanigi tworzą podstawę współczesnej wiedzy o rozszczepionym mózgu. Podczas doświadczeń przesyłał on bodźce zmysłom pacjentów w taki sposób, że odbierała je tylko jedna półkula mózgu. Pacjent, na przykład, dotykał lewą ręką przedmiotu, którego nie mógł zobaczyć. Sygnały wysyłane przez zmysł dotyku w lewej ręce odbiera tylko prawa półkula, a została ona odcięta od półkuli lewej, zatem odpowiedź pacjenta uzależniona jest wyłącznie od aktywności prawej półkuli. Podobne zjawisko zachodziło, gdy pacjent do wykonania zadania używał mięśni kontrolowanych tylko przez jedną półkulę. Gdy ustalono zakres zdolności każdej z półkul (np. lewa kontroluje język, zatem nie należy się spodziewać, że pacjent o rozszczepionym mózgu potrafi nazwać lub opisać bodziec, który zadziałał na organy podległe prawej półkuli), eksperymenty dowiodły, że każda półkula funkcjonuje jak niezależny mózg, zdolny do własnej percepcji, myśli, uczuć i pamięci. Stwierdzono, że tak jak w przypadkach nie odbiegających od normy, w większości jedna półkula zajmuje się konkretnym zadaniem, podczas gdy aktywność drugiej jest hamowana. Czasem jednak obie półkule próbują włączyć się do tego samego zadania, w wyniku czego działanie "leworęczne" rozszczepionego mózgu koliduje z działaniem "praworęcznym". Pozytywnym aspektem tego zjawiska jest to, że w odpowiednich warunkach osobnik taki może wykonywać jednocześnie dwa zadania, podczas gdy osoba normalna jest w stanie skoncentrować się tylko na jednym. Mimo że półkule rozszczepionego mózgu nie komunikują się między sobą, jedna półkula może czasem poinformować, co dzieje się w drugiej, obserwując po prostu części ciała, kontrolowane przez drugą półkulę. Dzieje się to na takiej zasadzie, na jakiej potrafimy często powiedzieć, co myśli inna osoba, obserwując jej zachowanie. Wczesne badania nad pacjentami o rozszczepionym mózgu mają dużą wartość, ponieważ na ich podstawie określono dokładnie funkcje połówek kory mózgowej. Jeśli pacjent nie był w stanie odczuwać czegoś lub wykonać, dowodziło to, że testowana połowa jego kory mózgowej nie zawiaduje tym. W trakcie doświadczeń ustalono, że lewa półkula większości ludzi konieczna jest do rozumienia mowy, a półkula prawa nie potrafi używać języka. Od czasu gdy przeprowadzono te proste eksperymenty, dokonano odkrycia, że niekonieczne jest uszkodzenie ciała modzelowatego, aby pacjent odczuwał i działał w taki sposób, jakby jego mózg był rozszczepiony. Można czasowo przekształcić każdego normalnego człowieka tak, aby reagował podobnie jak pacjent o rozszczepionym mózgu. Ta metoda badania funkcji półkul zwana jest psychoanatomią; "psycho-" - ponieważ posługuje się wyłącznie oddziaływaniem umysłowym na odczucia i reakcje, nie zaś chirurgią i środkami farmakologicznymi; "anatomia" - ponieważ metoda ta, podobnie jak anatomia, pozwala naukowcom oddzielić i badać poszczególne części mózgu. Możliwości psychoanatomii wykraczają daleko poza umiejętność zmuszenia normalnego mózgu, aby działał jak mózg rozszczepiony. Przy użyciu techniki zwanej postrzeganiem cyklopowym można oddzielić części mózgu, połączone bezpośrednio z narzędziami zmysłów i mięśniami, od części centralnych. Marcel Kinsbourne, psycholog, prowadził doświadczenia z dziedziny psychoanatomii. Stwierdził on, że chociaż różne części każdej z półkul pełnią odmienne funkcje, to zwykle cała półkula zaczyna pracować jednocześnie. Kiedy natomiast jedna półkula się uaktywnia, aktywność drugiej spada. Tak więc gdy obiekt doświadczenia stara się wykonać czynność, w której wykonanie zaangażowana jest jedna półkula, i to w całości, druga pracuje na zwolnionych obrotach. W konsekwencji pacjent łatwiej wykona następne zadanie, jeśli związane jest ono z funkcją uaktywnionej półkuli. Tym samym napotka trudności, wykonując czynność związaną z półkulą, której aktywność uległa redukcji. Doświadczenie Kinsboume'a polegało na tym, że poproszono pacjenta o zapamiętanie sześciu słów, stymulując w ten sposób półkulę lewą, odpowiedzialną za język. Jednocześnie miał on zauważyć pewne wzory na obrazku. Obrazek pokazano w taki sposób, że niektóre fragmenty wzoru można było zobaczyć tylko prawymi kątami oczu, a inne tylko lewymi. Jak wiadomo, lewa półkula odpowiada za część prawego oka, znajdującą się bliżej skroni, i część lewego oka bliżej nosa. Działalność lewej półkuli związana jest zarówno z mową, jak i z widzeniem prawą stroną oczu, dlatego Kinsbourne założył teoretycznie, że pacjent, który zapamięta sześć słów, wyraźniej zobaczy elementy znajdujące się z prawej strony wzoru. Wyniki eksperymentu potwierdziły jego przypuszczenia. Podobną technikę zastosowano podczas badania funkcji prawej półkuli mózgu. Stwierdzono, że jej aktywność jest niezbędna do wykonywania pewnych czynności, związanych z rozumowaniem przestrzennym, a także do wyrażania emocji. ".


Percepcja podświadoma

Percepcja podświadoma, zwana także subcepcją lub percepcją nieświadomą, to przypuszczalny rezultat stymulacji ludzkiego wzroku poniżej poziomu percepcji wizualnej. Charakterystyczne cechy tego dziwnego zjawiska to:

- stymulacja osoby-obiektu poniżej progu świadomości;

- brak świadomości bodźca ze strony obiektu;

- wywołanie u obiektu reakcji różnych od reakcji na bodźce świadome. W roku 1956 londyński "Sunday Times" stwierdził, że agencje reklamowe w Stanach Zjednoczonych eksperymentują z "efektami podprogowymi" - to znaczy z percepcją podświadomą - by przesyłać ludziom informacje, omijając ich stojącą na straży świadomość. Jako przykład "Times" cytował przykład kina, w którym w film wmontowano klatki z reklamą lodów. Czas, przez jaki pozostawały one na ekranie, był zbyt krótki, aby mogły one zostać rozpoznane świadomie, ale podobno wystarczający do zaabsorbowania podświadomego. Jak stwierdzał reporter "Timesa", rezultatem eksperymentu był wzrost sprzedaży lodów. Na podstawie tego doświadczenia spekulował, że w ten sam sposób można by przeprowadzać indoktrynację, a poddane jej osoby nie byłyby nawet świadome, iż są pod jakimś zewnętrznym wpływem. Gazeta nie cytowała jednak żadnych źródeł dotyczących eksperymentu i w późniejszym numerze pojawiło się stwierdzenie, że podobne testy, przeprowadzone przez British Broadcasting Company (BBC), dały tylko niewielkie wyniki. Od początku wiele kontrowersji otaczało zabiegi, mające na celu manipulację istotami ludzkimi poprzez "dostanie się do nich poniżej poziomu ich świadomości". Początkowe, trochę sensacyjne reportaże wywołały epidemię fobii typu "Wielkiego Brata" i prania mózgów, a w następstwie ostry spadek poparcia dla hipotezy percepcji podświadomej. J.V. McConnell ("American Psychologist", tom 13, 1958) prześledzili źródła kontrowersji i stwierdzili, że wzięły one początek z doniesień pewnej firmy handlowej, że podświadoma percepcja wiadomości typu "jedz prażoną kukurydzę" czy "pij coca-colę" fantastycznie wzmogła sprzedaż tych produktów. Z tego względu, mimo braku szczegółowych raportów z jakichkolwiek tego typu doświadczeń, technika została uznana za najnowocześniejsze z "nowych podejść" do zastosowania psychologii w reklamie. Niektórzy eksperymentatorzy wierzą, że istnieje podprogowe stadium nieświadomej percepcji, jeszcze zanim zajdzie świadome i w pełni przytomne przyjmowanie i przetwarzanie informacji, ale wielu, na przykład I. Rock (Ań Introduction to Perception - "Wprowadzenie do percepcji" - 1975), stwierdza, że wszystkie dobrze znane efekty eksperymentalne okazały się wynikiem działania nie kontrolowanych czynników bądź można je wytłumaczyć inaczej. Inni badacze (N.L. Nunn, Psychology: The Fundamentals ofHuman Adjustment - "Psychologia: podstawy ludzkiego przystosowania" - 1961) twierdzą, że niemożliwe jest określenie z całą pewnością, czy bodziec jest trochę nad czy trochę pod progiem świadomości indywidualnego badanego, ponieważ wszelkie progi są określane statystycznie i bardzo szeroki jest zakres indywidualnej zmienności. Wprawdzie wielu twierdzi, że nie istnieje nawet strzępek wiarygodnego opublikowanego dowodu, wspierającego doniesienia o zwiększeniu sprzedaży kukurydzy, lodów i tym podobnych, jednak D. Byrne przeprowadził doświadczenia wykazujące, że efekt głodu można stymulować poprzez podświadome bodźce (Joumal of Abnormal Social Psychology", tom 59, nr 2, 1959). W eksperymencie badanym pokazywano słowo "wołowina" przez dwie setne sekundy co siedem sekund w czasie nadprogowego (świadomego) filmu. Po filmie badanych poproszono o określenie własnego głodu i wybór jednej kanapki z wielu oferowanych. Wyniki wskazywały na znaczący wpływ uzyskanej podświadomie wiadomości na ocenę głodu, ale nie stwierdzono wpływu na wybór - nie było widocznego wzrostu ilości wybieranych kanapek z wołowiną. Dalsze eksperymenty poparły to odkrycie - okazało się, że podświadome bodźce, nawet jeżeli są percepowane, nie zmieniają istniejących zwyczajów i upodobań. Jednak J. Zuckennan (Joumal of Abnormal Social Psychology", tom 60, nr 3, 1960) stwierdził, że imperatywy - zdania-rozkazy -mogą wywierać wpływ na zachowanie, póki sugestie nie przekroczą poziomu świadomości. Na poziomie świadomym nie stwierdzano stałego wpływu na działalność. W testach Zuckermana badanych poproszono o pisanie historyjek o kartach (tematyczny test spostrzegania), podczas gdy na ekranie przed nimi migał (za szybko, by można go było przyswoić świadomie) napis "pisz" albo "nie pisz". W eksperymencie tym bodźce podświadome wydają się działać na podobnej zasadzie co sugestia posthipnotyczna, to znaczy, osobnik odczuwa swoje zachowanie jako generowane przez siebie i nie spowodowane przez jakikolwiek wpływ z zewnątrz. Wydaje się, że najrozsądniejszą konkluzją będzie stwierdzenie; jeśli nie istnieje silne przyzwyczajenie, bodziec podprogowy może narzucać kierunek jawnego zachowania. Doświadczenia w różnych kontekstach wykazały, że stymulacja podświadoma może wpływać na sny, pamięć, zachowanie emocjonalne, słowne, poziom adaptacji, percepcję świadomą i progi percepcyjne. Podstawowy haczyk w tej dziedzinie, jak pisze N.F. Dixon (.Subliminal Perception: The Naturę of the Controversy - "Percepcja podświadoma: natura kontrowersji" - 1971), tkwi w różnicach indywidualnych progów wrażliwości, ze względu na które prawie niemożliwe jest ustalenie intensywności czy czasu trwania wiadomości "podświadomej", tak by była ona rzeczywiście podprogowa dla wszystkich badanych. Podczas gdy opublikowane dane wydają się wskazywać, że istnienie percepcji podświadomej nie pozostawia racjonalnych wątpliwości, kontrowersja pozostaje. Dixon przypisuje powszechną niechęć do przyznania, iż subcepcja jest faktem, głęboko zakorzenionej awersji do możliwości istnienia nie uświadamianej kontroli, zwłaszcza w naszej kulturze, gdzie jedną z najwyższych wartości jest wolność osobista. Według niego to zrozumiałe, że było tyle prób rzucenia cienia wątpliwości na to zjawisko, ponieważ zagraża ono owej wymarzonej wolności osobistej.


Krótka historia parapsychologii

W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, od kiedy doktor Joseph Banks Rhine rozpoczął swoje eksperymenty w 1930 roku, wciąż wzrasta powszechne zainteresowanie naukowymi badaniami zjawisk parapsychicznych. Zgromadzono liczne, potwierdzone doświadczalnie dowody na istnienie czterech podstawowych procesów: telepatii, jasnowidztwa, przewidywania przyszłości i psychokinezy. Parapsychologia powstała na bazie nowoczesnego ruchu spirytystycznego z końca dziewiętnastego wieku. Kiedy w 1882 roku założono w Londynie Towarzystwo Badań Parapsychicznych, a w ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin