Keller Helena Historia mojego życia.txt

(719 KB) Pobierz









       helena keller


  Historia mojego �ycia


         PWZN Print 6

        Lublin 1999


Przedruku dokonano
na podstawie pozycji
wydanej przez Sp�dzielni�
 Wydawnicz� "Czytelnik"
 Warszawa 1978

Prze�o�y�a:
 Janina Sujkoroska



Aleksandrowi Grahamowi Bellowi, kt�ry naucza� g�uchych m�wi� i s�ucha� 
ludzkiej mowy od Atlantyku do G�r Skalistych, dedykuj� histori� mojego 
�ycia.





Wst�p





Helena Keller uko�czy�a cum laude college Radcliffe w 1904 roku, a 
niniejsza ksi��ka zosta�a napisana i wydana w drugim roku jej studi�w. 
Pomocy i zach�ty w tej pracy udzielili Helenie jej nauczyciel angielskiego, 
Charles Townsend Copeland, oraz krytyk literacki, John Albert Macy. Ksi��ka 
zawiera jej wspomnienia z pierwszych lat �ycia, wyb�r list�w, a tak�e 
dzieje jej rozwoju i kszta�cenia, oparte g��wnie na zapiskach Anny 
Sullivan, ukochanej nauczycielki, przewodniczki i towarzyszki, dzi�ki 
kt�rej Helena opu�ci�a wielki �wiat milczenia i samotno�ci.

Przez ostatnie pi��dziesi�t lat Helena Keller prowadzi�a czynne, 
po�yteczne �ycie. Zrozumia�e jest, �e pracowa�a w�r�d upo�ledzonych, kt�rzy 
tak jak ona pozbawieni byli wzroku i s�uchu. W tym celu wyg�asza�a odczyty, 
pisywa�a artyku�y i ksi��ki: "�rodkiem strumienia", "P�niejsze �ycie" 
(1929), "Dziennik Heleny Keller" (1938) i inne. Jednocze�nie bra�a czynny 
udzia� w pracach wielu organizacji, takich jak Ameryka�ska Fundacja dla 
Niewidomych, maj�cych na celu opiek� i kszta�cenie tak upo�ledzonych. W 
zwi�zku z tym musia�a wiele podr�owa�. By�a w Europie, na Bliskim i 
Dalekim Wschodzie, w Ameryce �rodkowej i Po�udniowej, w Kanadzie, 
odwiedzi�a wszystkie stany Ameryki P�nocnej. Misja jej musia�a by� owocna, 
bo czerpi�c z w�asnego do�wiadczenia, sama dawa�a nadto niezmiernie 
zach�caj�cy przyk�ad.

Gdy w roku 1887 przyby�a do niej Anna Sullivan, Helena by�a dzieckiem 
niespe�na siedmioletnim, mimo wielkiej mi�o�ci rodzic�w bardzo niezaradnym. 
Od tego w�a�nie poziomu zaczynaj�c - w kr�tkim czasie osi�gn�a wysoki 
stopie� rozwoju swej bogatej indywidualno�ci i z wiar� w siebie stan�a 
przed otwartymi drzwiami bada�, nauki oraz kontakt�w z lud�mi. Gdy si� o 
tym czyta, nasuwa si� por�wnanie z filmem przedstawiaj�cym w zwolnionym 
tempie rozw�j ro�liny.

Geniusz nauczycielki by� nie mniej godny uwagi ni� geniusz wychowanki. 
Anna Sullivan przyjecha�a do dziewczynki z Bostonu, z Instytutu Perkinsa. 
Instytut ten sta� si� g�o�ny dzi�ki pionierskim eksperymentom Samuela 
Gridleya Howe'a z Laur� Bridgman.

Anna, pochodz�ca z biednej imigranckiej rodziny irlandzkiej, jako 
dziesi�cioletnia dziewczynka znalaz�a schronienie w os�awionym przytu�ku w 
Tewksbury, w Massachusetts. Nacierpia�a si� bardzo w dzieci�stwie, tak by�a 
zaniedbywana i okrutnie traktowana. Fakt, �e to prze�y�a, �wiadczy o jej 
sile fizycznej i o nieugi�tej woli. Charakter mia�a �elazny. Choroba oczu 
przyprawi�a j� o po�owiczn� �lepot�, z kt�rej nigdy si� ca�kowicie nie 
wyleczy�a. W swojej pracy pedagogicznej wykorzysta�a zar�wno osobiste 
do�wiadczenie, jak i metody stosowane w owym czasie w Instytucie Perkinsa. 
Jednak�e przystosowa�a je do osobowo�ci wychowanki.

Pierwsza lekcja by�a nauk� pos�usze�stwa. Nale�a�o od razu opanowa� 
szkodliwe impulsy u krn�brnej, rozpuszczonej dziewczynki. Nazywano j� w 
rodzinie "upartym osio�kiem". Dopiero wtedy mo�na by�o przyst�pi� do nauki 
r�cznego alfabetu, wyczuwanego d�oni�, i kojarzenia nazw z przedmiotami, 
kt�re rozpoznawa�a za pomoc� dotyku, gestykulacji i pantomimy. Jednocze�nie 
uczy�a si� wyra�a� litery palcami, a wkr�tce potem pisa�. M�wi� nauczy�a 
si� dopiero po trzech latach i to bardzo s�abo. Pewnego pami�tnego dnia, 
ju� w miesi�c po przybyciu panny Sullivan, za�wita�o Helenie, �e "ka�da 
rzecz ma swoj� nazw�". Od tej chwili opanowa�a j� nami�tno�� do nazw. Ale 
nauczycielka uczy�a j� wi�cej s��w, ni� uczennica zna�a rzeczy, tak �e na 
Helenk� przysz�o ol�nienie nie mniej donios�e ni� rewelacja z nazwami. 
Poj�a, �e ka�dej nazwie odpowiada rzecz, chocia� nie ka�da z tych rzeczy 
mog�a by� jej znana. Jej zach�anny umys� zadawa� dwa pytania: jak si� to 
nazywa? Co oznacza to s�owo?

Kto� powiedzia�, �e zadanie, jakie sobie postawi�y nauczycielka i 
uczennica, wymaga�o od obydw�ch "si�y tragarza, powolnej cierpliwo�ci 
g�rnika, determinacji prohibicjonisty i subtelno�ci poety".

Helena nie urodzi�a si� jednak g�uchociemna. Straci�a wzrok i s�uch w 
dziewi�tnastym miesi�cu �ycia, ale niemo�liwo�ci� jest orzec, co pozosta�o 
w jej pami�ci z niemowl�cych prze�y�. Jednak�e nie ulega w�tpliwo�ci, �e po 
przebytej chorobie bod�ce wzrokowe ju� nie dzia�a�y, �e sta�a si� 
niewra�liwa na �wiat�o i barwy.

Kwestia d�wi�ku nie przedstawia si� tak jednoznacznie. Nie mog�a 
otrzymywa� bod�c�w s�uchowych uszami, a wi�c nie mog�a rozr�nia� ton�w. 
Natomiast fale d�wi�kowe dzia�a�y i dzia�aj� na jej cia�o i wzbudzaj� 
wra�enia wibracyjne i rytmiczne.

Pewnego razu w przyst�pie przygn�bienia, co jej si� rzadko zdarza�o, 
poskar�y�a si�, �e poza domem nie mo�e swobodnie si� porusza�. Musi 
siedzie� i czeka�, a� j� kto� poprowadzi. U os�b normalnych adaptacja 
fizyczna i spo�eczna zale�y g��wnie od "receptor�w odleg�o�ciowych": wzroku 
i s�uchu. Ona musi si� obchodzi� bez takich wzrokowych i s�uchowych 
"sygna��w ruchu". Jej jedyne anteny poza zasi�giem r�k, to powonienie i 
wibracja, te �rodki s� niezbyt dok�adne, a zasi�g ich stosunkowo niewielki. 
Nie trzeba zaznacza�, �e jest to powa�ne upo�ledzenie. Lecz �eby nie wpada� 
w przesad�, warto si� zastanowi�, jak nik�� rol� graj� wra�enia w normalnym 
�yciu. W praktyce mamy do czynienia nie z czuciowymi sygna�ami, ale z 
rzeczami, kt�re one sygnalizuj�. Rzeczy mog� by� te same, niezale�nie od 
tego, jakie dane nam je sygnalizuj�: wzrokowe i s�uchowe, czy, jak w 
wypadku Heleny Keller, ruch, dotyk, wibracje i powonienie. Jak wyrazi� si� 
William James w li�cie do Heleny: "Wspania�y �wiat jest t�em w ka�dym z 
nas, jest �wiatem naszej wiedzy..." Podobnie i wra�enia stanowi� tylko 
u�amkow� cz�� �wiadomo�ci estetycznej. Je�eli nie psychologowie, to poeci 
czego� nas w tym wzgl�dzie nauczyli.

Kto� powiedzia� o bohaterze poematu Wordswortha "Peter Bell", �e 
"pierwiosnek nad wod� by� dla niego tylko ��tym pierwiosnkiem i niczym 
wi�cej" i �e "�agodny b��kit nieba nie rozp�ywa si� w jego sercu". Helena 
Keller nie ma w sobie nic z Bella. Jej bogata uczuciowo�� i �yczliwy 
stosunek do otoczenia sprawiaj�, �e i z pierwiosnkiem, i z b��kitem niebios 
jest ona bardzo z�yta, �e j� wzruszaj�.

Utar�o si� my�le� o niej pod k�tem jej brak�w. Ale wyeliminujmy z jej 
prze�y� to, co widzi oko i s�yszy ucho, c� zostanie? Pozostan� natura, 
historia i spo�ecze�stwo. Wszelkiego rodzaju zjawiska, kt�re znamy z nazw, 
opis�w w�a�ciwych im czynno�ci i wzrusze�, jakie wywo�uj�. Przedmioty 
fizyczne uto�samiamy za pomoc� odpowiednich wra�e� - wod� dzi�ki ch�odnej 
p�ynno�ci, kwiat dzi�ki woni. Wachlarz jej dotykowych, krtaniowych, 
wibracyjnych, ruchowych i w�chowych odczuwa� jest niesko�czenie bogaty. 
Potrafi czyta� palcami nastroje ludzi na twarzach, tak jak widz�cy czytaj� 
je oczami. I jedno, i drugie wydaje si� cudem. Wa�ne jest to, �e trac�c 
wzrok i s�uch nie utraci�a zarazem inteligencji. Umie my�le�, por�wnywa�, 
pami�ta�, przewidywa�, kojarzy�, wyobra�a� sobie, spekulowa� i czu�. �wiat 
jej obejmuje te same wymiary, co �wiaty innych ludzi, i daje jej wst�p do 
tego samego �wiata prze�y� i do pe�nego uczestnictwa w otaczaj�cym �yciu. 
Obdarzona przez natur� szczeg�ln� aktywno�ci�, zapa�em i swawolnym, 
�ywio�owym temperamentem oraz ogromn� ch�ci� wypowiadania si� i 
porozumiewania, wysz�a �yciu naprzeciw, aby je pozna� i zg��bi�.

Prawda, �e Helena Keller jest upo�ledzona, ale kt� z nas nie jest tak 
czy inaczej upo�ledzony? Ale to, co j� wyr�nia, to nie upo�ledzenie, lecz 
fakt, jak dalece zdo�a�a je przezwyci�y�, a nawet odnie�� ze� korzy�ci. Ta 
kobieta nie budzi bynajmniej lito�ci, lecz sympati� i zrozumienie. Kto j� 
zna, czy osobi�cie, czy te� z lektury jej wspomnie�, ten musi j� podziwia� 
i uwielbia�. Mog�a zachodzi� obawa, �e og�lne zainteresowanie odbije si� 
ujemnie na charakterze Helenki. Na szcz�cie Anna Sullivan nie pozwoli�a 
jej wyrosn�� na rozpieszczone dziecko, a w p�niejszym okresie sama 
potrafi�a si� broni� dzi�ki wielkiej inteligencji i poczuciu 
rzeczywisto�ci. Nie mia�a �atwego �ycia i nigdy nie uchyla�a si� przed 
trudno�ciami. Prze�y�a wiele ci�kich chwil. A jest wyj�tkowo wra�liwa na 
cierpienia ludzkie w og�le - zw�aszcza w tych trudnych czasach. Wynik 
najlepiej stre�ci� jej w�asnymi s�owami: "Z biegiem lat m�j bezmy�lny 
optymizm przeobra�a� si� w t� g��bsz� wiar�, kt�ra bierze pod rozwag� 
brzydkie strony �ycia, jednak�e wierzy, �e obr�c� si� na lepsze, i pracuje 
dla tej lepszej przysz�o�ci nawet w obliczu kl�ski".

Rzadko mia�em mo�no�� spotyka� Helen� Keller, ale doskonale pami�tam 
ka�de takie spotkanie. Na ostatnim roku w Radcliffe, a moim drugim jako 
wyk�adowcy na Harwardzie studiowa�a u mnie histori� filozofii w zarysie. 
Najg��biej wry� mi si� w pami�� wyraz jej twarzy - u�miech lub wymowne 
spojrzenie, kiedy Anna Sullivan u�atwia�a jej zrozumienie jakiego� mojego 
powiedzenia i �arciku. Reakcja by�a op�niona, ale tym bardziej uderzaj�ca, 
�e samoistna w odr�nieniu od reakcji reszty s�uchaczy. Ostatnio widzia�em 
si� z ni� w listopadzie w Cambridge w domu jej przyjaci� - Matyldy i 
Roberta Pfeiffer�w. Gaw�dzili�my weso�o, przyjacielsko prawie dwie godziny 
- od serca, jak si� to m�wi. I zn�w, jak dawniej, uderzy�a mnie jej �ywa, 
niezwyk�a wra�liwo��. Gdy si� z ni� przestaje, wie si�, �e s�owa przenikaj� 
do "wewn�trznego ucha" i w g��b jej umys�u, co rzadko da si� powiedzie� o 
rozmowach mi�dzy zwyk�ymi lud�mi.



Ralf Barton Perry







Cz�� pierwsza.

His...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin