STELIOS GALATOPOULOS MARIA CALLAS BOSKI POTW�R Z angielskiego prze�o�y�a Bogna Piotrowska �wiat Ksi��ki Grupa Wydawnicza Bertelsmann Media Tytu� orygina�u MARIA CALLAS. SACRED MONSTER Projekt ok�adki Cecylia Staniszewska, Ewa �ukasik Redaktor prowadz�cy Ewa Niepok�lczycka Redakcja Agnieszka Wurm Konsultacja J�zef Ka�ski Redakcja techniczna Katarzyna Krawczyk Korekta Bo�enna Burzy�ska Maria B�ocka Tadeusz Mahrburg Copyright (c) 1998 by Stelios Galatopoulos Copyright (c) for the Polish translation by Bertelsmann Media Sp. z o.o. Warszawa 2002 Bertelsmann Media Sp. z o.o. �wiat Ksi��ki Warszawa 2002 Sk�ad i �amanie FELBERG Druk i oprawa Drukarnia Naukowo-Techniczna SA Warszawa ISBN 83-7311-138-7 Nr 3235 SPIS TRE�CI Podzi�kowania . 7 PROLOG ROZMOWY Z CALLAS . 11 CZʌ� I POCZ�TKI . 21 1. Korzenie 23 2. Pierwsze sukcesy . 32 3. Powr�t do Ameryki 60 CZʌ� II PRIMADONNA 67 4. Dwaj panowie z Werony . 69 5. Sukcesy i spi�cia w Ameryce �aci�skiej 86 6. Wymarzony cel: La Scala 104 7. Na podb�j Nowego �wiata 128 CZʌ� m LA DIVINA . 141 8. Lata triumfu, lata Viscontiego . 143 9. Metropolitan Opera 172 CZʌ� IV PRIMA DONNA ASSOLUTA . 187 10. Plotki i pom�wienia 189 11. Skandale 206 12. Jeszcze raz skandale: Zerwanie z Rzymem i z La Scal� . 220 13. Wojna z Metropolitan . 234 Cz�� V �YCIE OBOK SZTUKI . 247 14. Rejs �r�dziemnomorski . 249 15. Rozw�d i powr�t na scen� 266 16. Schy�ek kariery i rozstanie ze scen� . 290 CZʌ� VI FINALE 311 17. W poszukiwaniu straconego czasu 313 18. Artystka i jej dzie�o 338 19. Zmierzch boskiego potwora 362 Dyskografia 377 Kalendarium wyst�p�w 411 Bibliografia 436 �r�d�a zdj�� 438 Indeks os�b 439 Indeks oper, r�l i arii . 445 PODZI�KOWANIA Wiele os�b pomog�o mi w d�ugich przygotowaniach do wydania ksi��ki Maria Callas. Boski potw�r. Niekt�rzy z nich, w tym s�ynni �piewacy i muzycy, pragn�li zachowa� anonimowo��, uwa�aj�c, �e ich pomoc by�a minimalna. Nie zgadzam si� z nimi - wszelka pomoc si� liczy. Chc�, �eby wiedzieli, �e jestem im niesko�czenie wdzi�czny. U niekt�rych zaci�gn��em szczeg�lny d�ug, jako �e bez ich wsparcia, zach�ty i przyja�ni pewnie nigdy bym nie uko�czy� ksi��ki, kt�ra sta�a si� tak wa�n� cz�ci� mego �ycia. Wielce wspom�g� mnie s�ynny dyrygent, Tullio Serafin, mentor Callas, kt�ry pozwala� mi uczestniczy� w pr�bach i odpowiada� na liczne pytania. R�wnie znamienita artystka, Elvira de Hidalgo, nauczycielka Callas, pomog�a mi zrozumie� i wnikn�� w �wiat artystyczny i duchowy swojej najs�ynniejszej uczennicy. Kr�tkie spotkanie z Luchino Viscontim poszerzy�o moje spojrzenie na kunszt Callas i pomog�o mi odkry� nowe aspekty sztuki. M�j d�ugoletni przyjaciel, Nicola Zaccaria, okaza� si� nieoceniony je�li chodzi o zdj�cia i chronologi� greckiej kariery Callas, a tak�e stanowi� wa�ne ogniwo w kontaktach z La Scal�. Nie�yj�cy ju� Harold Rosenthal, �wietny kronikarz �ycia operowego, za�o�yciel i wydawca czasopisma "Opera", kilkakrotnie naprowadza� mnie na w�a�ciwy trop. Do tych, kt�rym winienem szczeg�lne podzi�kowania, nale�� tak�e: Lorenzo Siliotto z Museo Teatrale alla Scala i Biblioteca Livia Simoni; Antonio Bussetto z archiwum La Fenice w Wenecji; Giovanni Altavilla z Teatro San Carlo w Neapolu; Walter Talevi z Rzymu; Francis Robinson z Metropolitan w Nowym Jorku; Katherine Wilkinson i jej koledzy z Covent Garden w Londynie. Niestety wi�kszo�� z nich ju� od nas odesz�a. Spo�r�d bibliotekarzy, stanowi�cych szczeg�lny gatunek ludzi, bez kt�rych pisarzowi tak trudno si� oby�, serdecznie dzi�kuj� A. Sopherowi, by�emu szefowi dzia�u muzycznego Westminster City Libraries, dr. M. A. Bairdowi z dzia�u muzycznego Uniwersytetu Londy�skiego, a zw�aszcza R. Howardowi Wrightowi, dawnemu bibliotekarzowi Muzycznej Biblioteki Miejskiej w Richmond-upon-Thames, kt�ry pom�g� mi nie tylko w zdobyciu wa�nych informacji, ale tak�e zrecenzowa� wnikliwie r�kopis niniejszej ksi��ki. Innego rodzaju pomoc uzyska�em od wieloletniego przyjaciela, dr. Pierluigiego Pizzocaro z Mediolanu, kt�ry wraz z ca�� rodzin� s�u�y� mi pomoc� w kwestiach zwi�zanych z j�zykiem w�oskim, prowadzi� na moj� pro�b� poszukiwania we W�oszech i wielokrotnie go�ci� mnie u siebie. Wreszcie pragn� podzi�kowa� wydawcy, Fourth Estate, a w szczeg�lno�ci redaktorowi Christopherowi Porterowi, kt�ry dzi�ki swej wnikliwo�ci kierowa� mnie na najw�a�ciwsz� drog� przy pracy nad t� ksi��k�. Pod tym wzgl�dem wiele zawdzi�czam tak�e nader skrupulatnej redaktorce lisie Yardley, dla kt�rej nie by�o rzeczy niemo�liwych. Ojcu Viannisowi Galatopoulosowi i matce Marii Galatopoulou (z domu Stylianaki) PROLOG ROZMOWY Z CALLAS Po raz pierwszy spotka�em Mari� Callas 14 sierpnia 1947 roku w Weronie, gdzie sp�dzi�em kilka dni przed wyjazdem na studia do Anglii. Miasto by�o obwieszone plakatami obwieszczaj�cymi program s�ynnego festiwalu operowego w Arena di Verona, kt�ry po wielu latach wojny wznowiono latem poprzedniego roku. Spo�r�d zapowiadanych oper nie zna�em Giocondy Ponchiellego, ani te� g��wnej bohaterki tego spektaklu, Marii Kallas. W owym czasie �piewaczka pisa�a swe nazwisko przez "K" - s�dzi�em wi�c, �e mo�e by� Greczynk�. Bez wahania kupi�em bilet na przedstawienie na dzie� 14 sierpnia. Na sztuce operowej zna�em si� wtedy do�� s�abo, a przecie� brzmienie g�osu Callas, jej kunszt wokalny, wspania�e modulacje i koloratury - wszystko to zrobi�o na mnie wyj�tkowe wra�enie, tyle tylko, �e nie by�em jeszcze pewien, czy mam jej wyst�p oceni� pozytywnie, czy negatywnie. Niew�tpliwie by�o to zupe�nie nowe doznanie. By�em g��boko poruszony, chocia� nie potrafi�em zdefiniowa�, na czym polega� �w czar. D�ugo brzmia� mi w uszach jej g�os. Wiedzia�em, �e nigdy go nie zapomn� ani nie pomyl� z innym. Po przedstawieniu, kr�c�c si� za kulisami, znalaz�em wej�cie do garderoby. Panowa�o zamieszanie i wrzawa. Sta�em przy wej�ciu do garderoby Callas w t�umie innych os�b. Widzia�em, �e artystka przyjmuje wielbicieli, siedz�c - jak si� okaza�o, podczas pr�by uleg�a wypadkowi i musia�a pozwoli� nodze odpocz��. Po chwili ha�as nieco przycich�, a ja podszed�szy, �mia�o zapyta�em: "Czy ma pani w sobie "odrobin�" Greczynki?". W�o�y�a okulary i przyjrza�a mi si� bacznie, a na jej twarzy pojawi� si� ciep�y u�miech. Podaj�c mi obie r�ce, powiedzia�a po grecku: "Odrobin�?! Ale� ja jestem na wskro� Greczynk�. Prawd� powiedziawszy, jest ze mnie "kawa�" Greczynki", doda�a, czyni�c aluzj� do swych w owym czasie obfitych kszta�t�w. Rozmawiali�my przez kilka minut - po co przyjecha�em do Werony, jak d�ugo tu zabawi�, i temu podobne. Czas by�o si� �egna�. "Czy zdaje pan sobie spraw�, �e ju� prawie �wita? - zapyta�a. - Poza tym mam dzi� imieniny, prosz� przyj�� o sz�stej do hotelu. Opowie mi pan o sobie, o tym, co pan zamierza robi� w Anglii. Porozmawiamy te� o Giocondzie". W hotelu ca�a rozmowa zn�w koncentrowa�a si� na mojej osobie, na czekaj�cych mnie studiach w Anglii, na moich rodzicach. O Giocondzie m�wili�my niewiele. Wybuchem �miechu przyj�a moj� niezbyt taktown� uwag�, �e pierwsze tony w jej wykonaniu wywo�a�y u mnie uczucie "zmieszania, a nawet l�ku". O sobie nie powiedzia�a w zasadzie nic, a ja, zbyt nie�mia�y, nie pyta�em. Nast�pnego dnia wyrusza�em do Anglii uszcz�liwiony, zachwycony, ol�niony t� niezwyk�� m�od� �piewaczk� greck�. W ci�gu nast�pnych sze�ciu lat widywa�em Callas jedynie na scenie. Wakacje zwykle sp�dza�em we W�oszech, gdzie nie przepuszcza�em �adnej okazji, �eby p�j�� do opery, zw�aszcza gdy �piewa�a Callas. Widzia�em tak�e jej debiut w Covent Garden w 1952 roku, kiedy �piewa�a parti� tytu�ow� w Normie Belliniego. To w�a�nie wtedy po raz pierwszy doszed�em do przekonania, �e opera jako dramat jest jedn� z najwznio�lejszych sztuk, mo�e nawet najwznio�lejsz�. W nast�pnym roku ponownie spotka�em Callas w Londynie, gdzie wyst�powa�a w Covent Garden w Aidzie. Towarzyszy� jej m��, Giovanni (Gian) Battista Meneghini. Powita�a mnie jak dobrego znajomego. Od tego czasu ilekro� by�em we W�oszech, odwiedza�em j� w garderobie teatralnej, a raz, w towarzystwie wsp�lnego znajomego, w jej willi w Sirmione nad jeziorem Garda. Nasza przyja��, a wi�c nie zwyk�a znajomo��, datuje si� jednak dopiero od 1957 roku, od czasu wyst�p�w zespo�u La Scali na festiwalu w Edynburgu. Widywa�em j� cz�ciej od tego czasu - zar�wno na scenie, jak i prywatnie. Nasze rozmowy w tamtym okresie ogranicza�y si� w zasadzie do spraw sztuki. Jeszcze jeden temat wydawa� si� j� interesowa�: Maria bardzo lubi�a swata� ludzi, namawia� ich do ma��e�stwa. "Nie jestem chyba zbyt dobr� swatk�?" - mawia�a. Callas wydawa�a si� szcz�liwa w ma��e�stwie, jednak podstawowym celem jej istnienia by�a praca, rzadko wi�c porusza�a tematy osobiste. Miewa�a oczywi�cie k�opoty, ale wszystkie mia�y jaki� zwi�zek z jej karier�. Ogromnie prze�ywa�a niepochlebne komentarze prasowe w zwi�zku ze scysjami, do jakich dosz�o w kilku teatrach, czu�a �al do tych, kt�rzy starali si� j� wyzyskiwa�. W miar� jak krytycy coraz bardziej ostrzyli sobie j�zyki, cz�sto b��dnie cytuj�c jej s�owa, wypowiedzi Marii stawa�y si� ostro�niejsze. Kiedy bliska przyjaci�ka zawiod�a j�, publikuj�c k�amliwy, nieprzychylny artyku�, Maria by�a bardzo rozgoryczona. Wprawdzie ostatecznie wybaczy�a przyjaci�ce, ale nie by�o ju� powrotu do dawnej za�y�o�ci. Kiedy� powiedzia�a mi: "Jak mog� komukolwiek ufa�, skoro nawet przyjaci�ka, nawet rodzina, sprzedaje mnie za pieni�dze?'51. Najgorsze jeszcze nie nadesz�o. Latem 1957 roku odczuwa�a silne wyczerpanie psychiczne i fizyczne, a mniej wi�cej rok p�niej pok��ci�a si� z m�em o spos�b, w jaki zarz�dza� jej w�asnym maj�tkiem. W tym czasie po raz pierwszy zacz�� zawodzi� j� g�os. By�y to dopiero pocz�tki, niebawem jednak musia�a ograniczy� liczb� wyst�p�w. Jesieni� 1959 roku rozpad�o si� jej ma��e�stwo z Meneghinim, a rozpocz�� si� zwi�zek z greckim armatorem, Onasisem. Nadal �piewa�a, cho� teraz ju� rzadko - a� do lipca 1965 roku, kiedy to na dobre odesz�a ze sceny operowej. Mia�a teraz wi�cej czasu, mog...
gay21