Największy labirynt świata.pdf
(
95 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Najwi\352kszy labirynt \234wiata)
NAJWIĘKSZY LABIRYNT ŚWIATA
Jeden z wielkich współczesnych mitów głosi, że w Ameryce
istnieją liczące tysiące kilometrów tunele, łączące odległe
kraje, a wydrążone - rzekomo - przez zaginioną, niezwykle
rozwiniętą cywilizację.
"Klan Tęczy bombardował miasto Klanu Węża
najpotężniejszą i najbardziej porażającą bronią, jaką
posiadał. Była podobna do pioruna. To, czego używali, my
nazywamy energią elektryczną. Klan Węża był na to
przygotowany. Z pomocą Węża ukrył się w podziemiach,
gdzie był dobrze chroniony także jakimś rodzajem energii
elektrycznej. Gdy ustała strzelanina, Wąż zrobił użytek ze
swej umiejętności zakopywania się i zbudował tunel pod
fortyfikacjami Klanu Tęczy."
Tak brzmi jeden z mitów Indian Hopi, opowiedzianych przez
Białego Niedźwiedzia, a spisanych przez Austriaka Josepha
Blumricha w wydanej także w Polsce książce p.t. "Kasskara i
Siedem Światów". Według Białego Niedźwiedzia
budowniczymi tuneli byli katchinas (kaczynowie) - latający
bogowie. Inne legendy Hopi głoszą, że człowiek wyszedł z
wnętrza Matki Ziemi, przedstawianego przez nich w
symbolicznej postaci labiryntu.
Zastanawiające są także legendy wielu innych indiańskich
plemion mówiące o związku "podziemi" z pochodzeniem
człowieka. Np. północno-amerykańscy Indianie Zuni i
Mandan wierzą, że człowiek został stworzony przez bogów w
podziemiach.
Takie przekonania przeniknęły do tamtejszej tradycji
chrześcijańskiej. Powiada się, że hiszpańska mniszka z
kolonialnych czasów, Maria Jesus de Agreda, zwana Błękitną
Damą, która słynęła ze zdolności bilokacji, czyli pojawiania
się w dwóch różnych miejscach równocześnie, wyłoniła się z
podziemnego miasta.
W latach 50. indiański przewodnik z Kalifornii, Tom Wilson,
głosił, że plemię Calroe jest często odwiedzane przez
czcigodnego starca w białej tunice, siedzącego na białym
koniu. Starzec później zawsze znika w głębokim tunelu, z
którego wydobywa się zielona poświata.
Metalowe płytki z dziwnymi płaskorzeźbami z
kolekcji o. Crespiego.
Korytarze i komnaty mieszkalne wydrążone w
miękkiej skale (Kapadocja, Turcja).
Temat dla łowców sensacji
W 1935 r. Amerykanin Frank White twierdził, że znalazł w
okolicy kalifornijskiej Doliny Śmierci, w pobliżu gór Gila, tunel
o średnicy 2,4 m i o wypolerowanych ścianach. Z głębi tunelu
wydostawała się zielonkawa luminescencja. White poszedł w
głąb tunelu; dotarł do pomieszczeń z mumiami i posążkami
Jedno z pierwszych zdjęć jaskini Tayos.
udekorowanymi złotymi ozdobami. Jednak znalezisko to, nawet jeśli prawdziwe (a nikt tego nie potwierdził),
nie jest dowodem istnienia tysiąckilometrowych tuneli! Nie mówiąc już o tym, że żaden kamieniarz,
współczesny czy dawny, nie potrafi oszlifować wapienia do tak absolutnej gładzi, jak to robi płynąca przez setki
lat woda. Lecz o tym wiedzą tylko prawdziwi badacze jaskiń - speleolodzy.
Przez wiele lat przemierzałem te strony z polskimi wyprawami poszukującymi jaskiń i eksplorującymi
podziemne labirynty powstałe w naturalny, a czasem i sztuczny sposób - w skałach z wapienia i piaskowca. W
Wenezueli i Peru, w Kolumbii i Ekwadorze, w Brazylii i Chile, a także w Meksyku wieśniacy i pasterze, Indianie i
Metysi prowadzili nas do otworów ukrytych w zaroślach, pod skałami, wodospadami, w przepaściach, korytach
rzek i strumieni. Zjeżdżaliśmy na linach pół kilometra pod ziemię. Wielokrotnie odkrywaliśmy labirynty, zwykle
rozwinięte na kilku poziomach, o kilkunastokilometrowych korytarzach przypominających tunele metra i salach
wielkich jak stadiony sportowe. Wiele razy uprzedzano nas, że są one wykute przez ludzi i że mogą być
chronione przez klątwy bądź przemyślne, śmiercionośne urządzenia. Nigdy się to nie potwierdziło. Wszystkie
korytarze były wydrążone przez nasyconą dwutlenkiem węgla wodę deszczową, która przez tysiąclecia,
spływając naturalnymi szczelinami, rozpuszczała skałę.
Odwiedzałem też wiele grot, piwnic, komór i korytarzy wykutych lub przystosowanych przez człowieka. Nasi
przodkowie używali ich do odprawiania ceremonii, między innymi pogrzebowych. Majowie i Aztecy, a także
Inkowie nazywali je w języku keczua - chincana. Badałem je w Kordylierach, w sanktuariach Chavin de Huantar,
w Machu Picchu, w Cusco, i zawsze stwierdzałem, że nie mają żadnego związku z mitycznymi gigatunelami.
Archeolodzy opisali jaskinie w obu Amerykach i innych częściach świata od prawieków uważane za siedziby
bóstw wody i podziemi. Przypadkowi "badacze" zawsze je wyolbrzymiają w swych opowiadaniach, a przy tym
nie potrafią odróżnić form naturalnych od sztucznie wykutych. Każą nam też wierzyć na słowo, że fotografie
"tajemniczych" podziemi nie zostały przez nich zrobione w pierwszej z brzegu grocie czy piwnicy.
Komory pełne złota
Sprawa tuneli stała się głośna, gdy słynny Erich von Daeniken
rozgłosił rewelacje argentyńskiego badacza węgierskiego
pochodzenia, Janosa Moricza, o znalezieniu przez niego w
1965 r. w Ekwadorze rozległych tuneli prowadzących setki
kilometrów na południe, aż do Peru. Moricz, pilnie strzegący
tajemnicy, nikomu, nawet Daenikenowi, nie wskazał wejścia
do tuneli. Nie wyjaśnił także, skąd wie, że sięgają aż do Peru.
Ktoś rozpowszechnił wiadomość, że można się do nich
dostać przez jaskinię Tayos, będącą naturalną, pionową
studnią o głębokości 60 metrów. Niezwłocznie wyruszyły
liczne wyprawy. Po dotarciu do dna jaskini wszyscy
stwierdzali, że kończy się ona ślepo. W jednej z nich, w 1976
roku, wziął udział słynny astronauta Neil Armstrong.
Kierownikiem tej wyprawy był Stanley Hall. Brak sukcesów
nie ostudził zapału poszukiwaczy. Nic dziwnego, bo, według
Moricza, w tunelach mają się znajdować wielkie ilości płyt ze
złota z wyrytą na nich historią ludzkości i świata.
Tymczasem w 1990 roku, podczas wykładu Daenikena,
Stanley Hall, kierownik wyprawy z 1976 roku do jaskini Tayos, ogłosił, że odnalazł miejsce, w którym były
złożone skarby opisywane przez Moricza. Powiedział też, że pracuje nad książką, w której przedstawi wyniki
poszukiwań, łącznie z fotografiami obiektów. No cóż, poczekamy, zobaczymy.
Szkic przebiegu rzekomych tuneli wg. Vicente
Paris.
Święte drogi prowadzą do Atlantydy
Hiszpan Fernando de Montesinos w dziele pt. "Starożytne pamiętniki historyczne i polityczne Peru" wspomina o
istnieniu tajnej, świętej drogi łączącej Cuzco z Tiahuanaco, miastem na boliwijskim brzegu jeziora Titicaca. Miała
być ona przebita pod ziemią przez mitycznych braci Ayar, wysłanych przez ojca, boga Kon Tiki Viracocha, celem
założenia imperium inkaskiego.
Inna z "dróg Inków" miała, wg. Raymonda Bernarda, pisarza "daenikenowskiegoÓ, biec setkami kilometrów na
południe od Limy, do Cuzco i trzech szczytów, a potem kierować się na pustynię Atacama w Chile, gdzie
zanikała. Jej odgałęzienie miało prowadzić do Brazylii i łączyć się z tunelami wiodącymi do wybrzeża,
zagłębiającymi się tam pod dno oceanu i dążącymi w kierunku zaginionej Atlantydy.
To ostatnie z całą pewnością możemy włożyć między bajki. Wiemy, że od 200 mln lat przez środek Atlantyku
przebiega stale rozsuwające się pęknięcie skorupy ziemskiej, nieustannie wypełniane wylewającą się lawą
tworzącą podwodny Grzbiet Śródatlantycki. W tej półpłynnej masie niemożliwe jest przeprowadzenie żadnego
tunelu.
Skoro sięgnęliśmy już po argumenty z zakresu geologii, trzeba powiedzieć wprost, że istnienie tak długich tuneli
na jednym z najbardziej niestabilnych pod względem sejsmicznym i tektonicznym obszarów na świecie jest
nieprawdopodobne. Zachodnia krawędź kontynentu amerykańskiego jest naciskana przez wpełzającą pod nią
płytę Pacyfiku. Ona nadal wypiętrza Andy i zasila wulkany od Seattle w Ameryce Północnej, przez Chile, do
Ziemi Ognistej, i wywołuje straszliwe trzęsienia ziemi, które pustoszą wybrzeże i powodują głębokie
przesunięcia mas skalnych. Żaden dłuższy tunel, wychodzący poza obręb zwartego bloku skalnego, nie ma
szansy zachowania drożności przez kilka choćby lat. Nie wspominając już o tym, że głębsze próżnie podziemne
(kopalnie!) natychmiast wypełnia woda!
Moricz i Daeniken zapewne nie wiedzą o tym, że w jaskiniach dostępne są tylko ich górne poziomy, położone
wyżej od dna dolin. Piętra dolne zawsze wypełnia woda. Tym bardziej musiałoby to dotyczyć tuneli pod dżunglą
amazońską!
Cóż, trzeba sobie powiedzieć, że - przy dzisiejszym stanie wiedzy - próba ożywienia legend o podziemnych
komorach wypełnionych złotem i stanowiących archiwa dawnych mieszkańców Ziemi musi pozostać tylko
pięknym marzeniem.
Maciej Kuczyński
Salezjanin o. Crespi ze swoimi przedmiotami nieznanego pochodzenia.
Metalowa biblioteka Ekwadoru
Daniken dodatkowo pobudził wyobraźnię ludzi poszukujących tuneli, ilustrując relację
Moricza zdjęciami ozdobnych przedmiotów z blachy, pochodzących z zupełnie innego
terenu, a zgromadzonych przez nieżyjącego już salezjanina o. Carlo Crespiego. W
dodatku nie wiadomo, czy owe przedmioty są zrobione ze złota, a także przez kogo i
kiedy. Sam Daniken przyznał, że wśród setek przedmiotów podarowanych zakonnikowi
(ponoć przez Indian) jest niewiele rzeczy naprawdę cennych. Po śmierci o. Crespiego
większość wartościowych przedmiotów z ceramiki zabrał Bank Centralny Ekwadoru.
Reszta kolekcji - w tym metalowe płyty z wygrawerowanymi na nich dziwnymi znakami,
dinozaurami, baśniowymi stworami i... słoniami - znajduje się w klasztorze salezjanów i
jest niezwykle rzadko udostępniana.
Plik z chomika:
Halikacp
Inne pliki z tego folderu:
Danuta Walczak-Duraj - Podstawy współczesnej socjologii.pdf
(846 KB)
Zakryć gwiazdę.pdf
(197 KB)
Wybuchy czarnych dziur.pdf
(119 KB)
Wielkie wpadki nauki.pdf
(124 KB)
Upiorne polskie drogi.pdf
(115 KB)
Inne foldery tego chomika:
Artykuły prasowe
Detektyw (wybrane artykuły)
Historia
Humor satyra ciekawostki
Informatyka
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin