Higgins Jack - Szczęściarz Luciano.doc

(1469 KB) Pobierz

 


 


 


Już wkrótce następna książka Jacka Higginsa

NIEUBŁAGANY WRÓG


 


 


Sachy i George'owi


SYCYLIA - rok 1943

W lipcu 1943 roku wojska amerykańskie wylądowały na połu­dniowym brzegu Sycylii i posuwając się z niewiarygodną szybkością, dotarły do Palermo w ciągu zaledwie siedmiu dni. Jest historycznym faktem, że swój sukces w niemałej mierze zawdzięczały współpracy z sycylijską mafią, działającą pod bezpośrednimi rozkazami Charlesa „Szczęściarza" Luciana, który wówczas odsiadywał wyrok od trzy­dziestu do pięćdziesięciu lat więzienia w zakładzie karnym Great Meadow w stanie Nowy Jork. Ten niezwykły epizod jest na Sycylii wspominany do dzisiaj, a są nawet tacy, którzy twierdzą, że w począt­kowej fazie inwazji na własne oczy widzieli Luciana wśród amerykań­skich żołnierzy...


Rozdział pierwszy

Tuż przed zapadnięciem nocy dżip wiozący Harry'ego Cartera wjechał przez bramę na teren otaczający wielką mauretańską willę w Dar el Ouad pod Algierem i zatrzymał się przed bogato zdobionym, łukowatym wejściem.

              Zaczekaj na mnie — powiedział Carter do kierowcy i wszedł po
schodkach, mijając wartowników.

Za biurkiem w ciemnym, chłodnym hallu siedział młody kapitan w letnim mundurze i pracował nad jakimiś dokumentami. Na blacie przed nim stała tabliczka z napisem „Kapitan George Cusak". Spojrzał na Cartera, zerknął na dystynkcje i purpurowo-białą baretkę Krzyża Wojennego ze srebrną rozetką za powtórne odznaczenie, a potem wstał.

      Słucham, panie majorze?

      Sądzę, że generał Eisenhower mnie oczekuje — rzekł Carter, podając mu przepustkę.

Kapitan szybko ją sprawdził i skinął głową.

              Pozostało jeszcze dziesięć minut, panie majorze. Proszę spocząć,
a ja mu powiem, że pan już jest.

Harry Carter wyszedł na taras przez otwarte francuskie okno i usiadł w jednym ze stojących tam wiklinowych foteli. Po chwili wahania z zewnętrznej kieszeni wyjął starą srebrną papierośnicę i wybrał sobie papierosa.

Ten przystojny czterdziestodwuletni mężczyzna średniego wzrostu miał miłą, spokojną twarz, która zawsze sprawiała wrażenie skorej do uśmiechu, ale właściwie nigdy naprawdę się nie uśmiechała. Do przesady dbał o mundur, co dziwiło u drugiego,syna właściciela nieźle

9


prosperującego młyna w Yorkshire. Z natury był erudytą; do trzynas­tego roku życia uczył się w gimnazjum w Leeds, a potem studiował w Winchesterze, skąd uciekł w 1917 roku, by po sfałszowaniu daty urodzenia wstąpić do wojska. Przez ostatnie półtora roku II wojny światowej służył jako szeregowiec piechoty na froncie zachodnim.

Później był Cambridge i znakomita kariera akademicka. Przez pewien czas wykładał archeologię śródziemnomorską w Harvardzie, potem na Uniwersytecie Florenckim. Wreszcie powrócił do Cambridge, gdzie w wieku trzydziestu pięciu lat został profesorem historii staro­żytnej w Trinity College i Claverhouse.

Tuż po Monachium zainteresował się nim wywiad angielski. Pracował w MI 5, pomagając w likwidowaniu niemieckiej siatki szpiegowskiej w Anglii.

Wybrał go ktoś doskonale zorientowany w sprawach personalnych, wiedział bowiem, że w 1932 roku był na Sycylii, gdzie prowadził badania ruin greckich na wzgórzach wokół Syrakuz, a później był tam ponownie w 1934 roku, kiedy to zajmował się pracami wykopalis­kowymi na wulkanicznym południowym wybrzeżu.

Pułkownik Bussaca poddał surowemu egzaminowi jego znajomość dialektów sycylijskich i charakteru mieszkańców wyspy, by sprawdzić, czy poradzi sobie w bezpośrednich kontaktach z don Antoniem Luką, capo di capi, który dla niepoznaki wiódł spokojne życie w górskim miasteczku ze swoją kochanką i służbą, nie zamierzając nawet kiwnąć palcem, żeby pomóc aliantom. Pułkownik Bussaca wiedział, że don Antonio uwielbia grać w brydża. Carter, który był mistrzem szachów, potrafiłby umiejętnie przegrywać z nim w karty. Wszystkiego by się nauczył, żeby przyczynić się do zwycięstwa w tej wojnie.

Trzy skoki spadochronowe na Sycylię przyniosły mu medal, dębowe liście, znużenie w szarych oczach i pasemka siwizny w ciemnych włosach.

Carter wyrzucił niedopałek papierosa do ogrodu.

              Uważaj, Harry — szepnął do siebie. — Jeszcze chwila i zaczniesz
się nad sobą użalać.

Usłyszał kroki. Podniósł wzrok, gdy pojawił się kapitan Cusak.

              Panie majorze, generał Eisenhower już może pana przyjąć.

Pokój był bogato urządzony w pełnym zdobień mauretańskim styJi* podobnie jak cała willa. Jedyną oznakę tego, że tutaj znajdowało się centrum <ś«r*odzenia sił alianckich w Afryce Północnej, stanowiły

10


mapy Morza Śródziemnego, przypięte pinezkami do ściany, oraz trzy stoły kreślarskie z jeszcze większą liczbą map, ustawione przy oknach wychodzących na taras.

Kiedy obaj oficerowie tam weszli, Eisenhower palił papierosa na tarasie. Był ubrany w bryczesy i buty z cholewami, zwykle bowiem codziennie po południu jeździł konno. Odwrócił się i podszedł do nich żwawym krokiem, ze swoim słynnym niepowtarzalnym uśmiechem.

      Kawa, George — zwrócił się do Cusaka. — A może major Carter woli herbatę?

      Nie, panie generale. Kawa świetnie mi zrobi.

Kiedy Cusak wyszedł, Eisenhower wskazał Carterowi fotel i ot­worzył teczkę leżącą na biurku.

      Ciekaw jestem, jak człowiek z pańską przeszłością radzi sobie z sycylijskimi chłopami?

      O, należałoby dziękować za to uniwersyteckiemu kółku teatral­nemu, panie generale. W pewnej chwili korciło mnie nawet, żeby zmienić zawód.

      Tak dobrze panu szło?

      W przeciwnym wypadku nie byłoby mnie tutaj, panie genera­le — spokojnie odparł Carter.

      Kiedy Zarząd Operacji Specjalnych wysłał pana do Kairu, żeby objął pan kierownictwo sekcji włoskiej, chyba nikt się nie spodziewał, że osobiście będzie pan brał udział w inwazji na Sycylię — w tym momencie spojrzał na dokumenty w teczce — skacząc tam trzykrotnie ze spadochronem?

      Wiem, panie generale — rzekł Carter — lecz naprawdę nie mieliśmy innego wyjścia. Kiedy wynikła sprawa Sycylii, nikt tak jak ja nie znał ani miejscowego języka, ani miejscowej ludności. W latach trzydziestych prowadziłem tam w wielu miejscach prace wykopaliskowe.

      Co konkretnie udało się panu osiągnąć?

      Chciałem, żeby mafia obserwowała porty na południowym wybrzeżu, by sprawdzić, czy Niemcy ich nie zaminowali, a jeżeli tak, to żeby natychmiast mnie o tym zawiadomiono z podaniem lokalizacji pól minowych.

      Zgodzili się?

      Wedle ich życzenia przekazałem im wysokie nominały w lirach i biletach emitowanych przez skarb USA.

Eisenhower pokiwał głową.

11


              A teraz znów pan się tam wybiera. Nie sądzi pan, że jest pan
trochę za stary na takie rzeczy?

Generał podsunął Carterowi jakiś dokument, który major wziął do ręki. Był to typowy rozkaz operacyjny Zarządu Operacji Specjalnych, napisany urzędową angielszczyzną.

ROZKAZ OPERACYJNY NR 592 Dla majora Harry'ego Cartera Kryptonim operacji: Swordarm Pseudonim operacyjny: FORTUNATO Dokumenty na nazwisko: Giovanni Ciccio

1.              OPIS ZADANIA

Zgodnie z dotychczasowymi ustaleniami powrócić na Sycylię w celu sfinalizowania misji, z którą udał się pan na wyspę w lutym br., a mianowicie skoordynowania organizacji grup oporu na obszarze Cammaraty, które będą współpracowały z wojskami alianckimi w wy­padku inwazji.

2.              REALIZACJA

Na Sycylię zostanie pan przewieziony z Maison Blanche samolotem typu Halifax ze 138 Eskadry (do zadań specjalnych) i wyląduje na spadochronie w punkcie oddalonym o 10 kilometrów na zachód od Bellony, gdzie zajmą się panem członkowie miejscowego ruchu oporu. Fałszywy życiorys i dokumenty wystawione na nazwisko Giovanni Ciccio umożliwią prowadzenie normalnego życia w terenie.

3.              ŁĄCZNOŚĆ

Kontakty z ruchem oporu w Palermo za pośrednictwem hrabiny di

Bellona,  która w  obecnym czasie mieszka we własnej  willi pod

miastem.

Łączność ze sztabem za pośrednictwem radiostacji obsługiwanej przez

Vita Barberę, koordynatora na obszarze Bellony.

4.              BROŃ

Do własnego uznania, lecz tylko taka, jaką uważa pan za niezbędną w walce wręcz.

5.              UWAGI KOŃCOWE

Misja ma charakter priorytetowy. Przewidujemy jej zakończenie w ciągu dwóch tygodni. Powrót na pokładzie łodzi podwodnej.  Szczegóły zostaną podane szyfrem przez radio we właściwym czasie. PO PRZECZYTANIU ZNISZCZYĆ!

Carter wyjął z kieszeni zapalniczkę, kciukiem potarł kółko i przy­tknął płomień do rogu dokumentu. Kiedy papier spłonął, major podszedł do kominka i wrzucił popiół do paleniska.

              Nawet pan nie powinien tego znać, generale.

12


Drzwi się otworzyły i powrócił Cusak z dzbankiem kawy na mosiężnej arabskiej tacy.

              Dziękuję, George. Sam się tym zajmę — rzekł Eisenhower.
Nalał sobie kawy i zapalił następnego papierosa.

    Chyba słusznie przypuszczam, że o tym, co się tam obecnie dzieje, wie pan więcej niż ktokolwiek inny w Afryce Północnej. Porozmawiajmy więc na ten temat.

    A czego chciałby się pan dowiedzieć, generale?

              Chcę, żeby mi pan powiedział coś niecoś o mafii.
Carter machinalnie zapalił papierosa.

    Jak panu wiadomo, mafia powstała jako pewnego rodzaju tajne stowarzyszenie w okresie rzeczywistych prześladowań. W owym czasie była jedyną bronią chłopów, ich jedynym sposobem walki o sprawiedliwość.

    Proszę kontynuować.

    Chcąc ich zrozumieć, panie generale, trzeba znać warunki naturalne, w jakich żyją. Są to jałowe nieużytki, gdzie walczy się nie tyle o to, żeby się utrzymać, ile o przetrwanie. To zupełnie inny świat, w którym kluczowym słowem jest omerta, co oznacza męstwo, honor i całkowite, absolutne unikanie oficjalnej pomocy. Jeśli ma się jakiś kłopot, to idzie się z nim do capo.

    Bossa.

    Bossa, szefa, można go nazywać dowolnie. Gdziekolwiek się ruszyć na Sycylii, wszędzie jest jakiś capo mafia, który rządzi w okolicy.

    Nawet obecnie?

    Kiedy Mussolini próbował zmiażdżyć ten ruch, to mafia po prostu zeszła do podziemia. Można mówić o separatystach, komunis­tach i innych frakcjach politycznych, ale na Sycylii prawdziwe wpływy ma w dalszym ciągu mafia.

    Czy zna pan Lukę? — spytał Eisenhower.

    Tak, panie generale.

    Chodzi mi b to, czy poznał go pan osobiście.

    Tak.

    On nie wziął pana za Sycylijczyka, prawda?

    Nie, panie generale — odparł Carter z uśmiechem. — To wielki cwaniak.

Eisenhower poklepał leżącą przed nim brązową teczkę, jakby podejmował jakąś decyzję.

13


              Czy znany jest panu człowiek, o którym tu się wspomina,
niejaki „Szczęściarz" Luciano?

Carter skinął głową.

      Nowojorski gangster z Sycylii i prawdopodobnie najważniejszy capo w amerykańskiej mafii. Obecnie odsiaduje wyrok w Dannemor-skim Zakładzie Karnym. O ile mi wiadomo, dostał od trzydziestu do pięćdziesięciu lat za zorganizowane stręczycielstwo.

      Teraz siedzi gdzie indziej — rzekł Eisenhower. — Według informacji znajdujących się w tej teczce przeniesiono go do Great Meadow w Comstock. Wydaje się, że po tym, jak w zeszłym roku spalono liniowiec „Normandie" na rzece Hudson, wywiad marynarki wojennej ma coraz większe kłopoty z sabotażem w porcie nowojorskim.

      Wiem, panie generale, a kiedy zwrócił się w tej sprawie do związku zawodowego portowców, to ustalił, że należy się skontaktować z Lucianem bez względu na fakt, czy jest w więzieniu, czy na wolności.

      To niewiarygodne, że w czasie największej wojny w historii ludzkości wywiad musi szukać pomocy u przestępcy. Jakby tego nie było dość, okazuje się, że nasi od jakiegoś czasu wysyłają agentów na Sycylię, zazwyczaj Amerykanów pochodzących z tej wyspy. Wiedział pan o tym?

      Właściwie to plan amerykański, panie generale, ale owszem, wiedziałem o nim. Przypuszczam, że jego celem jest zapewnienie współpracy mafii w wypadku inwazji.

      Na miłość boską, czy nie prowadzimy tej samej wojny? — spytał Eisenhower, biorąc następnego papierosa. Tak mocno potarł zapałkę, że się złamała. — Wywiad ponownie skontaktował sję z Lucianem w więzieniu, by udzielił im pomocy. Oni chyba myślą, że również na Sycylii on ma jakieś wpływy.

      I to znaczne, panie generale. Gdyby zjawił się w tych górskich wioskach i miasteczkach, przyjmowano by go jak Chrystusa.

      Wydaje się, że nasi ludzie z wywiadu też tak sądzą. Wygląda na to, że żółty szalik z czarną literą „L", który jest wizytówką Luciana, pojawi się w wielu miejscach w odpowiednim czasie.

              I oni uważają, że to im coś da? — spytał Carter.
Eisenhower odwrócił się do mapy.

              Takie założenie jest dość sensowne. Tereny, przez które musi
przejść Patton ze swoim wojskiem, to koszmar dla żołnierza. Szczegól­
nie Cammarata, gdzie są same wąwozy i góry. Przebijanie się przez ten
obszar mogłoby trwać miesiącami. Gdyby natomiast mafia użyła

14


swoich wpływów, by zorganizować powstanie ludności i namówić włoskie jednostki do poddania się, wówczas Niemcy nie mieliby innego wyjścia, jak tylko uciekać gdzie pieprz rośnie.

      Owszem, panie generale — rzekł Carter.

      Nie jest pan zbyt przekonany. Nie sądzi pan, że mafia może pomóc?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin