Poznaj samego siebie [Ainzfern] (rozdz 1-9).rtf

(159 KB) Pobierz

 

POZNAJ SAMEGO SIEBIE

 

 

AINZFERN

 

 

Podsumowanie

 

Zmiany na Amoi zaczynają powoli dotyczyć każdego Blondie.  Raul Am , racjonalnie myślący naukowiec stara się zachować  swój dotychczasowy światopogląd. Rozdarty pomiędzy pozostaniem w bezpiecznych ograniczeniach przyjętych do tej pory zachowań Elit, a  rosnącą w alarmującym tempie tak niieodpowiednią dla niego fascynacją  Raul musi zdecydować co będzie dla niego najważniesze.

 

 

ROZDIZAŁ I

 

W małym pokoju na tyłach apatamentu Iasona Minka przyćmione światło padało na korytarz pokryty miękkim dywanem i prowadzącym do salonu. Skulony w fotelu Riki przeglądał dane na ekranie komputera. Spokojnie wprowadzał końcowe sekwencje i z zadowoleniem kiwnął głową kiedy pojawił się szereg nazwisk i kolejna  bardzo długa lista .

 

Odchylając się do tyłu  rozprostował ramiona i skrzywił się rozciągając zesztywniałe mięśnie. Cholera, miał dosyć, to było uciążliwe jak ból w dupie.

 

Pliki  przemysłowe zawsze były takie . Riki skrzywił się kiedy popatrzył na zegar, było już dość późno, ale zważywszy na to do kogo miał zadzwonić jednak podniósł słuchawkę telefonu i wybrał numer.

 

- Katze? - Riki wpatrywał się w ekran. - Tak, zrobione. Złamałem szyfr. Lista kontaktów zaraz będzie u ciebie. Poczekał chwilę, aż Katze  to potwierdzi Kiedy tylko doszło  potwierdzenie, natychmiast wstał i zostawiając uruchomiony program poszedł do siebie. W ciągu kilku chwil Katze miał mieć listę kontaktów, które Riki rozszyfrował, to dawało  niekwestionowane prowadzenie dilerowi na czarnym rynku wielu planet Amoi i odebrało potencjalnych klientów Zjednoczeniu Przemysłu. Katze w paru przypadkach już to zrobił i podpisał kontrakt z niektórymi firmami.

 

Rki mógł zrozumieć dlaczego eks- Mebel zachowywał się tak fanatycznie. W ciągu ostatnich kilku miesięcy Zjednoczenie Przemysłu próbowało  wepchnąć się na rynki Amoi, które były jego tradycyjnym terytorium  i niewiele brakowało, żeby im się to udało.

 

Prawie.

 

Ale rudowłosemu udało się uzyskać przewagę i teraz wszystko  znowu  było w porządku. Riki  parsknął śmiechem. Katze był wystarczająco zdesperowany, aby zablokować ich posunięcia na każdym kroku. Do tej pory wygrywał. Szczerze mówiąc Riki nie widział żadnych powodów, aby w najbliższej przyszłości ten stan rzeczy miał ulec zmianie . Katze był zbyt długo w tym bizniesie. Plus ... miał cichego wspólnika, najpotężniejszego człowieka na Amoi, którego ramię w razie potrzeby mogło się stać  bardzo, bardzo długie.I co było bardzo ważne Katze  tylko czasami był jego szefem, ale zawsze pozostawął przyjacielem. Riki chciął, żeby jego przyjaciele posuwali się tylko do przodu.

 

Gdy szedł po miękkich dywanach wyścielających korytarz minął ciemny pokój Dane i skierował się do centralnej częsci apartamentu, musiał stłumił chichot, żeby nie zrobić zbyt dużego hałasu. Była jakaś ironia w tej sytuacji. Pokój, w którym Iason urządził mu jego małe, ale funkcjonalne biuro był kiedyś jego sypialnią. Zaledwie kilka lat temu, a jednak wieki całe biorąc pod uwagę to co się zmieniło w jego życiu.

 

Riki wszedł po cichu do jego obecnej sypialni i przez chwilę wsłuchiwał się w spokojny i głęboki oddech pogrążonego w głębokim śnie Iasona. Czasami kiedy pracował dłużej Iason dotrzymywał mu towarzystwa w  biurze i siedząc obok  w  fotelu, przy jego biurku przeglądał dokumenty Syndykatu, podczas gdy Riki pracował przy komputerze,  w takie wieczory toczyła się między nimi cały czas leniwa rozmowa .

 

Chłopak uśmiechnął się łagodnie, rozebrał się po cichu  i wślizgnął nagi do łóżka. Gdyby ktoś cztery lata temu powiedział mu , że nie będzie chciał budzić zmęczonego Blondie, nigdy by w to nie uwierzył.

 

A teraz właśnie to robił.  Iason wrócił dzisiaj do domu  zjadliwy i rozproszony, zjadł lekki posiłek, zamienił z nim kilka słów  i poszedl do łóżka co było  w opinii Rikiego najlepsze, bo Blondie  w złym nastroju to było coś z czym na dłuższą metęna dłuższą metę trudno było sobie poradzić , najlepiej było go zostawić w spokoju, aż dojdzie do ładu sam ze sobą.

 

Tak zawsze robił .

 

A poza tym Riki musiał przyznać, że nie mógł winić Iasona za zdenerwowanie. Były takie dni, że sam uważał, że obsłużenie jednego Blondie była dość przytłaczające, więc nie mógł sobie wyobrazić jak Iason mógł kontrolować całą,pełną nich  popieprzoną salę konferencyjną .

 

Wzdychając ze szczęścia  przytulił się do wspaniałego, ciepłego ciała, obrócił się do niego twarzą,  objął  ramieniem i zrelaksowany zamknął oczy.

 

Iason poruszył się i sennie wymamrotał - Riki?

 

- Tak,to ja - Riki przycisnął usta do jego twarzy  - Śpij.

 

- Która godzina? - Blondie stłumił ziewnięcie, nawet w mroku Riki widział, że ma nadal zamknięte oczy.

 

- Tuż po północy.

 

Iason nieznacznie poruszył się, objął  i przytulił jeszcze bardziej. - Dlaczego tak późno?- zapytał, trochę niewyraźnie.

 

Tłumiącąc westchnięcie Riki podniósł rękę, pogłaskał jedwabiste włosy starając się go uspokoić - Po prostu kończyłem pliki dla Katze, to potrwało trochę dłużej niż przypuszczałem.

 

- On wysyła ci zbyt dużo zleceń - Iason był wyraźnie niezadowolony.

 

- Mam  czas, nie przeszkadza mi to. - Riki szepnął przesuwając palce przez długie  włosy. - Chey nie ma dla mnie nowych zleceń. Poza tym jestem winien Katze  przysługę.

 

- Niemniej jednak - Iason westchnął  cichnącym głosem - Powiem mu, żeby nie narzucał ci tyle pracy.

 

Riki uśmiechnął się w ciemności i pokręcił głową- Nie, naprawdę tego nie zrobisz.

 

- Hmm -   oddech Iasona pogłębił się kiedy ponownie zapadł w sen.

 

Uśmiechając się Riki przymknął oczy i pozwalił, aby spokojny oddech i ciepło ciała Blondie ukołysały go do snu. Przez kilka chwil panowała cisza.

 

- Riki - Iason przesunął się nieco i westchnął cicho.

 

- Co ? - Riki zmarszczył brwi otwierając oczy

 

- Masz zimne stopy.

 

Riki zachichotał i pokęcił głową - Wiem - jeszcze raz pogładził mu włosy  - Cii. Śpij.

 

- Hmm - głębokie westchnienie, Iason ponownie zasnął

 

Cicho chichocząc Riki ponownie  zrelaksował się  i  zaczął się w niego wpatrywać.

 

Blondie , pomyślał ty  jaki jesteś teraz błogo spokojny, nareszcie. Kocham cię.

 

 

                                                     * * *

 

 

Przeglądając ostanią partię odszyfrowanych plików zawierającą listę nazwisk tajnych  współpracowników  Katze uśmiechnął się szyderczo i zgasił papierosa  z miną człowieka, który właśnie  dobrze wykonanł pracę. Lista Rikiego przyszła na czas i okazała się bardzo interesująca. Brwi Katze drgały z irytacji, kiedy obrócił się na fotelu i wpatrywał  przed siebie z głębokim  namysłem.

 

Mieszkanie tonęło w mroku i było prawie puste, kilka mebli oświetlał  tylko  blask monitora. Wprawdzie był to środek nocy, więc logiczne, że to miejsce mogło być ciemne, ale tu w domu Katze nawet w dzień ciężkie, grube zasłony chroniły go od światła. Lubił ciemność, pomagała mu myśleć.

 

 

A więc Zjednoczenie Przemysłu nadal próbuje wedrzeć się na jego terytorium.   Wstał powoli, przeciągnął się i skrzywił kiedy usłyszał trzaśnięcie w stawach. Zapalił kolejnego papierosa i przeszedł przez pokój do aneksu kuchennego wyciągnąć piwo z lodówki, wrócił do głównego pomieszczenia, usiadł  na kanapie kładąc nogi na małym stoliku, popijał piwo i wpatrywał się w cienie na ścianie.

 

Wykonał  naprawdę dobrą robotę organizując czarny rynek Ceres, mógł przyznać, że zrobił to całkiem sam. Jego firma posiadała solidne struktury, miała przyszłość i zawsze przynosiła dochód. W rzeczywistości, chociaż Katze był nadal niekwestionowanym szefem, dotarł do punktu w którym organizacja mogła już funkcjowoać samodzielnie.

 

Miał dwóch szczególnych pracowników. Uśmiechnął się wydmuchując na ścianę kłąb pachnącego dymu. Przypuszczał, że mógł ich nazwać porucznikami. Starannie przez niego wybrani, wyszkoleni i umieszczeni na kluczowych stanowiskach kontrolowali operacje konsultując się z nim regularnie,  aby przekazać aktualne dane i odebrać wskazówki. Byli dość uczciwi, Katze wiedział, że ich osobiste malwersacje mieszczą się zawsze w rozsądnych granicach. Wiedział co robią i pozwalał im na to tak czy owak. W rzeczywistości służyło to jedynie do wzmocnienie lojalności wobec niego w jakiś  niemoralnie pokręcony sposób.

 

W rezultacie jego organizacja, wszystko co zaplanował i dokładnie wykonał sprawiło, że pierwotne pobojowisko jakim był czarny rynek Ceres, funkcjonowało teraz tak, że Katze naprawdę tylko w wyjątkowych okolicznościach musiał bezpośrednio angażować się   w pracę.

 

Tak było i teraz.

 

Zjednoczenie Przemysłu było zarejestrowane, jako organizacja prawna. Czysty, prosty biznes w wielu regionach Amoi i Federacji. Każdego roku deklarowali rozsądny zysk  i mieli stabilne ceny akcji. Nie było dla nich miejsca na terytorium Katze.  Jego uśmiech  stał się bardziej ponury. Za każdym razem kiedy próbowali sobie uzurpować prawo do udziału na jego rynku  eliminował ich .

 

Pieprzyć ich. Dobrze, że miał  poparcie Iasona Minka, to dla niego zbudował rynek Ceres, wskrzesił go z chaosu i uruchomił  realnie choć nieco pod stołem. Do tej pory wiedział, że nikt z wielkich graczy Zjednoczonego Przemysłu nie wie kim  jest. Tego był pewien, że jak dotąd nie znali jego tożsamości, ani  miejsca pobytu. Był pewien z prostego powodu, jeszcze żył.

 

Oni odczuwali coś więcej niż irytację, był solą  w ich oku, w  nieoficjalnych kontaktach gospodarczych chcieli osiągnąć dochodowe miejsce, a Katze blokował im drogę.

 

A Katze nie było łatwo znależć. No chyba, że chciał być znaleziony. Nie pasował do standardowego opisu bosa czarnego rynku. Był dyskretny w kontaktach prywatnych i biznesowych. Nie prowadził wystawnego trybu życia, nie afiszował się w modnym towarzysrtwie. Wzrok miał skierowany tylko na pracę Był bardzo ostrożny, zawsze tak było. I jak  do tej pory udało mu się uniknąć szpiegów Zjednoczonego Przemysłu.

 

Z westchniem  wydmuchał dym i strzepnął popiół do popielniczki, położył  głowę na oparciu kanapy i przymknął oczy. Uśmiechnął się lekko myśląc, że wkrótce musi się  spotkać   ze swoimi dwoma najważnieszymi współpracownikami,  żeby sprawdzić czy są w stanie skontaktować się z ludźmi wymienionymi w pliku dostarczonym przez Rikiego.

 

Dostrzegał ironię sytuacji, jeśli Riki nie związałby się ponownie z Iasonem pewnie teraz byłby jednym z jego pułkowników. Dzieciak był bardzo mądry, mądrzejszy niż Katze  początkowo  myśał.

 

Przez chwilę  rozmyślął o Rikim, prawie bez udziału woli pojawiały się kolejne wspomnienia o młodym kundlu.  Zastanawiał  się jak spotkanie z nim zmieniło wielu ludzi. Przede wszystkim życie Iasona Minka było teraz zupełnie inne. Kiedy Riki został zarejestrowany jako jego towarzysz,  lider Syndykatu Tangury dostał wszystko czego tak bardzo pragnął . Uzyskał wewnętrzną równowagę, spokój, którego  Katze nigdy wcześniej u niego nie widział..

 

Riki zmienił Iasona na wszystkich poziomach. Domagał się równego traktowania i przede wszystkim szacunku.  Towarzyski charakter chłopaka równoważył  dystans Blondie. Nawet stojąc na uboczu umiał sprowokować go do uśmiechu i chociaz twarz Iasona pozostawała spokojna to w oczach pojawiały się iskierki radości. Dla równowagi   wybuchy złości chłopaka były hamowane przez dojrzałość Iasona. Teraz częściej pomyślał zanim zaczął krzyczeć i rzadziej robił coś głupiego.

 

Dorósł.  Naprawdę Riki wyrósł na tego rodzaju człowieka, który Katze podobał się najbardziej.

 

Przecież mógł go tak łatwo znienawidzić, tak łatwo mieć mu za złe   że ukradł  uczucia Iasona. Oczywiście tak naprawdę tak  nie było, ale Katze wiedział, że mógłby łatwo okazać mu nichęć.

 

Nie . Nigdy nie mógłby  zrobić czegoś takiego Rikiemu. Też wydoroślał. Wzdychając ponownie  otworzył oczy, usiadł i  zgasił  papierosa.

 

Dawno zrozumiał, że Iason Mink nigdy nie spojrzy na niego z miłością. Tego rodzaju miłością, o której Katze marzył jako głupi nastolatek. Powoli sięgnął dłonią do twarzy i odsuwając włosy delikatnie pogładził bliznę. Śmieszne  pokochał Iasona właśnie w tym momencie kiedy został przez niego zraniony, a nie  zabity. Nienawidził blizny kochał człowieka.

 

Jak pełny śmiesznych sprzeczności może być człowiek, Katze głośno prychnął , potrząsnął głową i wstał. Podszedł do biurka i opadł na fotel.

 

Przyjaźń ... to dziwne, ale pod wieloma względami teraz zbliżył się do  Iasona bardziej niż wtedy kiedy był jego Meblem. Elegancki Blondie traktował go  uprzejmie i ciepło co tak bardzo kontrastowało z jego zachowaniem w przeszłości.  Oczywiście sprawił to Riki, rozgrzewając zimnego przewodniczącego Syndykatu tak, aby obdarowywał prawdziwą przyjaźnia  otaczających go ludzi, nawet kogoś tak emocjonalnie poranionego jak  Katze.

 

A może ja też dorosłem, pomyślał Katze kiedy wyrejestrowywał program,

 

Tak, to musiało się stać się wczesniej czy później.

 

Jego wzrok zatrzymał się na szachownicy stojącej na biurku, ustawienie  figur wskazywało, że gra jest w toku,  niezwykłe było tylko to, że był na niej  tylko jeden  komplet figur. Katze uśmiechnął się i nagle  pochylił się nad planszą.

 

Teraz pomyślał o tej niezwykłej przyjaźni,

 

To był pomysł Raula Ama.  Kilka miesięcy temu podczas zaskakująco miłej rozmowy na balkonie u Iasona Minka, Raul odkrył, że Katze nie tylko wiedział jak się gra,  ale mógłby  być dla niego godnym partnerem. Gładząc palcami podbródek Katze zmrużył oczy i oceniał dotychczasową startegię, zachichotał, że ma szansę  zirytować przeciwnika.

 

Raul postanowił maksymalnie utrudnić  ich wspólną grę. Dwie szachownice, jeden zestaw figur. Wizualizacja ruchów przeciwnika stanowiła dodatkowe utrudnienie, z konieczności trzeba było śledzić przebieg gry w pamięci. Katze docenił  takie wyzwanie.

 

Do tego momentu partia  trwała tydzień,  grali tylko wtedy gdy mieli czas, ruchy przekazywali sobie  przez telefon albo mailem.

 

Raul Am był bardzo zajętym człowiekiem i chociaż bywał tak jak i Katze w domu Iasona i Rikiego rżadko się tam spotykali, nie mówiąc już o możliwości wspólnego siedzenia nad szachownicą przez godzinę lub dwie. To był zaskakująco dobry kompromis i na dodatek kiedy Raul odpowiadał mu na ruch zazwyczaj przesyłal jakąś osobistą uwagę lub komplement dotyczący posunięcia.

 

Raul stracił cztery figury,  Katze trzy i  trochę wyprzedzał  Blondie. Wiedział że Raul odpowie mu niebawem i prawdopodobnie wygra, ale Katze już zmusił go do tego, że  musiał nad tym ciężko popracować.

 

Z uśmiechem zadowolenia  wyciągnął rękę i wykonał kolejny ruch, po czym podszedł do konsoli i wystukal szybki mail na adres Ama.

 

Zobaczymy co teraz zrobisz, pomyślał, rozsądnie myśląc, że posunięcie zmusi przeciwnika do pomyślenia przez co najmniej kilka minut.

 

No. Gotowe.

 

Ponownie podszedł  do kanapy, z głębkim westchniem opadł na nią wyciągnął  się i zamyknął oczy. Zazwyczaj spał tutaj. Uśmiechnął się lekko  kiedy umościł się wygodniej. Naprawdę nie korzystał  z łóżka tak długo, że pewnie pokyła je  warstwa kurzu.

 

Zrelaksował się, nawet wpół śpiąc był w stanie usłyszeć czy przyszła odpowiedź na wysłany mail. Myślał o strategii i zabawnych a czasami dziwnych rozmowach,  zatopił się marzeniach o Blondie, który teraz  nie miał już  twarzy Iasona Minka.

 

                                                       * * *

 

Z rękami splecionymi na plecach i niemal melancholijnym wyrazem twarzy Raul Am, główny biolog Jupiter i zastępca przewodniczącego Syndykatu Tangury  szedł powoli korytarzem  głównego budynku Bio- Lab.

 

Jego Bio-Lab.

 

Przemierzał przestronne, dobrze oświetlone korytarze spokojnymi, równymi i pełnymi wdzięku krokami. Był piękny. Patrząc na niego  można było  go porównać  do wyrafinowanego, pięknego marmurowego posągu i tak jak posąg  doskonale zimnego. Kwintesencja Blondie, wysoki, silny, nadzwyczaj zdolny, o idealnej powierzchowności. Ze spojrzenia jego szmaragdowych oczu można było wyczytać ogromną inteligencję.

 

W tej chwili był też bardzo zajęty. Szedł w konkretnym kierunku, do swojego biura, które zostało  stworzone naprędce obok głównego eksperymentalnego laboratorium. W stosownym miejscu,  bo sam charakter i znaczenie najnowszego projektu,  uzasadniało jego osobisty nadzór.

 

Zamyślony przeszedł korytarzem do biura, kątem oka zauważył kilku pracowników siedzących, pomimo późnej już pory, nadał przy biurkach., Dwóch sennych strażników, którzy na jego widok natychmiast przestali być tak bardzo senni stało przed anytwłamaniowymi dużymi drzwiami prowadzącymi do głównego laboratorium. Raul minął ich, wpisał hasło do panelu bezpieczeństwa i wszedł do środka. A tam stał wspaniały,  samotny, oświetlony mocnym światłem jego  ostatni wynalazek. Zbiornik owodniowy. Podszedł do niego i przyglądał mu się z wyrazem niezadowolenia na twarzy.

 

Będące wyjściowo narzędziami do produkcji doskonałych ludzkich Zwierzątek zbiorniki miały wykonywać teraz inną rolę - służyć medycynie. Z powodu wniosku Iasona Minka, dotyczącego ograniczenia hodowli Zwierzątek Raul skontaktował się z poleconym przez przyjaciela przedstawicielem rządu Federacji, Chey Neesonem. Po zapoznaniu się z krótkim referatem Raula mowiącym o możliwości innego wykorzystania  zbiorników Chey przedstawił go dostojnemu, starszemu mężowi stanu  i szefowi sił zbrojnych   generałowi Reginaldowi Grace. Ten natychmiast zdał sobie sprawę z ogromnych korzyści płynących z zastosowania  urządzeń do celów medycznych. Mogły one przecież leczyć blizny, rany postrzałowe a nawet spowodować odrośnięcie amputowanych kończyn. Chciał mieć kilka takich  urządzeń, chciał jak najszybciej. Popyt nie stanowił więc problemu.

Oczy Raula zwęziły się, podniósł dłoń i oparł ją na lekko zaciśniętych wargach, zamyślony z przechyloną głową powoli jeszcze raz obszedł urządzenie. Było mniejsze niż orginał, całkowicie samowystarczalne.Miało wzmocnioną obudowę, co dawało szansę na utrzymanie prawdłowych parametrów płynu owodniowego nawet w ekstremalnych temperaturach zewnętrznych, tak  żeby można go było zastosować w każdych warunkach od stanu nieważkości do miejsca pożaru. Zbiornik miał działać tak długo jak długo będzie miał zasilanie.

 

I to niestety  to nie było gotowe. Raul zamruczał niezadowolony. Okrążając po raz kolejny zbiornik myślał coraz intensywniej. Orginalne urządzenia połączone były zestawem czujników i kabli z systemem monitorującym funkcje życiowe, to tutaj musiało  robić wszystko samodzielnie, miało zawierać napęd, komputerowy system obsługi, diagnostykę potencjalnych usterek i system monitorowania pacjenta. Do tej pory zespół techników i konsultantów przedstawił mu kilka propozycji. Raul odniósł się do nich z pogardą, brakowało im  ... elegancji.

 

Kiedy wszedł do swojego biura, z westchnieniem opadł na fotel, włączył komputer i niemal natychmiast uśmiechnął się kiedy zobaczył wiadomość od eks - Mebla. Nowy ruch.

Kęcąc głową spojrzał na szachownicę stojącą na krańcu biurka. Był trochę zaskoczony tym jak głębokie zadowolenie odczuł na widok wiadomości. To dziwne, że był tak zachwycony, że jakiś kundel wykonał strategiczne posunięcie. Chociaż może to było coś więcej.

 

Raul zmarszczył brwi myśląc o Katze trochę bardziej poważnie.  Z powodu dziwnej i nieoczekiwanej sympatii,  która go ogarnęła. Niewątpliwie był to inteligentny człowiek. Bardzo inteligentny.  Miał dar do zgryźliwych dowcipów i talent do komentowa zachowań społecznych , no i Raul uważał go za dość zabawnego. Z pewnością nie było nic nieodpowiedniego w pielęgnowaniu określonych interakcji z tym człowiekiem.

 

Wydawało mu się tylko trochę dziwne, że to tak bardzo mu się to podobało. Być może, dlatego że dość dawno nie spotkał nikogo takiego.

 

Siadając wygodniej, Raul poczuł, że jego oczy rozszerzają się w zrozumieniu. Kiedyś, nie tak dawno życie Raula opierało się na publicznych wystąpieniach i zabawie. Och, on oczywiście był zawsze naukowcem, bardzo utalentowanym, z czego wynikała jego obecna pozycja, ale myślał więcej o rozrywce niż o pracy. W rzeczywistości łatwo mógł sobie przypomnieć jak wiele razy, drażnił go jego najdroższy przyjaciel, Iason Mink, taki straszny  mruk. Sam prosił go, żeby trochę bardziej cieszył się życiem, pozbył się sztywności i rezerwy.Cóż Iason w zasadzie  posłuchał  go i spowodował najbardziej nieprawdopodobną i niedopuszczalną zmianę jaką ktoś z Elity mógł wymyślić. Z kundla z Ceres,nie  zrobił  domowego zwierzątka  tylko swojego kochanka. I z tego powodu, powagi sytuacji,  strachu przed konsekwenacjami grozącymi przyjacielowi Raul stał się sumieniem, które namawiało Iasona do ostrożności, ostrzegało przed konsekwencjami społecznej dezaprobaty. Zrozumiał wagę sytuacji i ciężar odpowiedzialności, natychmiast  zostawił inne zmysłowe rozrywki i zaczął nie tylko Iasona kryć, ale i kłamać dla niego jeśli był trzeba. . Ostatecznie dojrzał przechodząc w Dana Bahn ten dziwny i straszny chrzest bojowy, a  potem powstał z popiołów jako ktoś inny.

 

A teraz okazało się, że świat ponownie się zmienia i on znowu musi zmienić się razem z nim. Wzdychając Raul potarł czoło.

 

Oczywiście doceniał świetną prezencję Rikiego,  uczciwie musiał przyznać, że młody mieszaniec był też impnującą indywidualnością. Widać było, że jest zakochany w Iasonie, ale jest też w stanie bardzo dobrze funkcjonować niezależnie od niego. Miał wlasną pracę, zarabiał pieniądze i wydawało się, że relacjie między nim a Iasonem były jak między równymi sobie osbami.

 

Tak naprawdę Raul go nie lubił. Sam temperament młodego człowieka, który uzewnętrzniał,  ten emocjonalny ogień powodował w Raulu dyskomfort.

 

 

ROZDZIAŁ II

 

 

- Bardzo dobrze - patrząc na dokumenty Iason zaakceptował obliczenia, które na jego polecenie Raul wykonywał dziś rano  - Jaki będzie ostateczny wynik?

 

Zerkając do góry, na stojącego nad nim Iasona, Raul odłożył pióro i odpowiedział głosem człowieka, który dobrze wykonał  pracę. - Łączna suma alokacji to osiemdziesiąt sześć procent, a więc pozostała nadwyżka budżetowa to czternaście procent.

 

Iason uśmiechnął się z satysfakcją. - To mi się podoba, mamy znaczną poprawę w stosunku do poprzedniego roku budżetowego.

 

- No  Iason,  tym razem zmusiłeś nas  do zaciśnięcia pasa.

 

- Masz z tym jakiś problem?

 

- Ja? - Raul machnął ręką - Nie, z  pewnością nie,   przyjacielu. - jego głos przybrał inny ton - Mój dział dostał to o co prosiłem.

 

- Twój dział został potraktowany łagodniej - Iason odwzajemnił  uśmiech - a fakt, że przesłałeś wniosek o dofinansowanie na długo przed terminem skłonił mnie do większej chojności. - Odwrócił się i kolejny raz zaczął przeglądać dane - Większość działów otrzymuje dziesięć procent tego o co prosi.

 

Raul parsknął cicho - W większości przypadków w taki czy inny sposób zawyżają swoje potrzeby dziesięciokrotnie.

 

- Też tak myślę. - Iason usiadł na fotelu  i złożył dłonie - Podsumowując uważam, że są to bardzo zadawalające wyniki.

 

Raul złożył dokumenty ze swoimi obliczeniami i odepchnął je na bok, bardzo zadowolony, że ma spokój z tym uciążliwym zadaniem na conajmniej rok.

 

- Reasumując - skinął na Iasona - Nawet Tanha Lam i jego wydział Sztuki i Historii wypadł doskonale.

 

- Oczywiście on nadal krzyczy, że go okradłem .

 

- Oczywiście -  zachwycony Raul  śmiał się złośliwie - Drogi Tahana. Jest tak przwidywalny, prawda?

 

Iason odparł mu ze źle ukrywanym niesmakiem - To jedna z jego cech, ale muszę przyznać, że pomimo jego odrażającego sposobu zachowania, ma ogromne wyczucie estetyki i pod jego kierownictwem muzeum historyczne i galeria sztuki Tangury prezentuje się lepiej niż kiedykolwiek.

 

- Jest najważniejszą postacią wszystkich  gal towarzyszących otwarciom wystaw. - Raul przyznał niechętnie i natychmiast dodał złośliwie - Tak już musi być, on  urodził się jako primadonna.

 

Iason roześmiał się i potrząsnął głową - Wszystkie zniesławienia na bok. Skończyliśmy pracę.

 

- Myślę, że tak - Raul zamyślił się - Skoro mam teraz szansę, jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałbym z tobą omówić.

 

- Ależ oczywiście.

 

- Chciałem cię poprosić, żebyś zgodził się na wykorzystanie przez jakiś czas Katze w moim projekcie. -  już kiedy to mówił,  zauważył, że  Iason zachowuje   się trochę dziwne ... tak jakby  coś go rozbawiło. Jednak ponieważ nie usłyszał żadnego komentarza kontynuował - Obawiam się, że prace nad zmianami technicznymi, modyfikacje systemów monitorowania i tym podobne nie postępują tak skutecznie jakbym chciał.

 

- Rozumiem.

 

Raul skinął głową - Wiem, że ten człowiek ma prawdziwy dar do komputerów i innych technicznych gadżetów .

 

Iason zrobił dziwną minę.

 

Trochę zaniepokojony, podejrzewając, że przyjaciel śmieje się z niego Raul zmrużył oczy. - Gdyby chodziło  tylko o  kilka godzin,  ale ja potrzebuję go w  zespole przynajmniej przez tydzień. - zakończył.

 

Iason kulturalnie przytaknął - Tak, to rzeczywiście ma sens, trzeba by zapytać.

 

- Przecież to zrobiłem.

 

- Zapytać Katze,  nie mnie.

 

Raul  zdziwiony spojrzał  na przyjaciela, który westchnął ze smutkiem i z łagodnym wyrazem twarzy zaczął  tłumaczyć  ....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin