Brzozowski S. - Drogi i zadania nowoczesnej filozofii.pdf

(103 KB) Pobierz
Drogi i zadania współczesnej filozofii
Stanisław Brzozowski
Drogi i zadania
nowoczesnej filozofii
Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)
WARSZAWA 2005
Stanisław Brzozowski – Drogi i zadania nowoczesnej filozofii (1906 rok)
Esej Stanisława Brzozowskiego „Drogi i zadania
nowoczesnej filozofii” został napisany w kwietniu
1906 roku.
Tekst po raz pierwszy został opublikowany w
„Przeglądzie Społecznym”, nr 4 z 8 IV, nr 5 z 14
IV i nr 6 z 21 IX 1906 r. Zakończenie (od słów:
„Wielkie kataklizmy przyrody”) wydrukowane pod
osobnym tytułem „Memento” w nr 9 z 12 V 1907 r.
Niniejsze wydanie ma za podstawę zbiór esejów
filozoficznych, pt. „Kultura i życie”,
zgromadzonych przez Brzozowskiego i wydanych
w 1907 roku.
- 2 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
 
Stanisław Brzozowski – Drogi i zadania nowoczesnej filozofii (1906 rok)
W pismach Marksa i Engelsa z okresu, w którym wyjaśniali oni sobie stanowisko, jakie mieli zająć
wobec zasadniczych zagadnień życia i myśli naszej epoki, odnajdujemy częste wzmianki o „ostatnich
filozofach”.
Ostatnich? Jak mamy to rozumieć? Czyżby istotnie filozofia miała stać się czymś zbytecznym,
niepotrzebnym? Czyżby nagle zagłuchła żądza i potrzeba jasności w pojmowaniu siebie i świata? Czy też
pozyskane zostały raz na zawsze ustalone rozwiązania zagadnień, które dotychczas niepokoiły myśl ludzką
i sumienie? Niepodobna nie spostrzec, że w marksizmie współczesnym panują pod tym względem pojęcia
niejasne i dwuznaczne. Mamy tu do czynienia z jednym z tych zagadnień, nad którymi współczesna
literatura marksistyczna lubi przechodzić do porządku dziennego pośpiesznie a nieszczerze, maskując tanim
a szablonowym dowcipem, nic nie mówiącym frazesem, całkowity brak wniknięcia w istotę sprawy.
Mówi się na przykład: każdy systemat filozoficzny jest odbiciem danej struktury ekonomiczno-
społecznej i analiza zawsze jest w stanie wykazać poza pozornie logiczną budową pojęć – utajoną grę
interesów. Jakiż wypływa stąd wniosek: czy ten, że miejsce filozofii zająć ma w przyszłym układzie
narodzić się mającej kultury roztrząsanie i analizowanie, jakiemu układowi sił społecznych odpowiadał ten
lub ów ze znanych światopoglądów? Człowiek przyszłości będzie wiedział dokładnie, jak wyobrażał sobie
świat członek trzeciego stanu z epoki poprzedzającej wielką rewolucję francuską lub drobnomieszczanin z
roku 1848 – ale czy ta wiedza ma nam zastąpić odpowiedź na własne niepokojące jego samego pytania?
Czy ten przyszły człowiek, ta nowa, swobodna ludzkość, narodziny której są jedyną nadzieją wszystkich, co
mają jeszcze odwagę czuć i myśleć po ludzku, będzie tylko przechowywać pamięć błędów i porażek przez
ludzkość dotychczasową popełnianych i doznawanych, sama zaś nie zdobędzie się ani na jedno słowo
twórcze... Dziwny istotnie pogląd na ludzkość i jej siły, który czyni jedyną dźwignią życia umysłowego
błąd. Dopóki istnieją przeciwieństwa klasowe, póty ich gra i walka wytwarza systematy filozoficzne,
konwencje moralne, twórczość artystyczną, gdy jednak zaniknie działanie tego czynnika wszystko to
ustanie. Innymi słowy, gdy zaniknie działanie czynnika, który wykrzywiał wszystkie stosunki zewnętrzne i
wewnętrzne człowieka, który nie pozwalał mu być szczerym ani wobec przyrody, ani wobec myśli własnej,
ani szczególnie wobec zagadnień współżycia ludzkiego, zaniknie sama praca myśli. Gdy zaniknie to, co
dotychczasowej ludzkości widzieć prawdę przeszkadzało, oślepnie ona całkowicie. Gdyby jedyną wiedzą,
jaką zabezpiecza i daje marksizm, było pojmowanie tych sprężyn i interesów życiowych, które fałszowały
dotychczas i czyniły niezupełnymi wszelkie usiłowania poznania świata i samouświadamiania ludzkości,
byłby on filozofią bankructwa człowieka, nie zaś postępu i odrodzenia. Sens jego bowiem cały polegałby
wówczas na tym: myśl ludzka za jedyne zadanie ma albo uprawniać wyzysk i uciemiężenie istniejące, albo
tworzyć urojenia mające nam przesłaniać twardą i okrutną rzeczywistość i nie pozwolić dostrzec własnego
upokorzenia i nędzy, albo też nareszcie przeniknąć tę grę oszustwa i samoułudy i zrzec się myśli, której
naturą i zadaniem jest kłamać. Kłamstwo jest żywiołem ludzkości nie wyzwolonej, ludzkości, która musi
być oszukiwana i łudzona, aby móc znieść kaleczący ją i poniżający ustrój, ludzkości wolnej kłamstwo ani
ułuda potrzebnymi nie będą. Czy ma to znaczyć, że niepotrzebną będzie jej i myśl? Marks nauczył nas
dostrzegać interes poza każdą dotychczasową bezinteresownością, nauczył nas, że człowiek nie mógł
oddawać się bez zastrzeżeń logice myśli ani logice rzeczy, gdyż przystępował zawsze do badań i dociekań z
gotowymi już odpowiedziami. Myśl miała zawsze doprowadzić do rezultatów uprawniających,
usprawiedliwiających dany ustrój społeczny bądź bezpośrednio, bądź też pośrednio i bezwiednie: dany
ustrój wytwarzał w badaczu czy myślicielu systemat pojęć moralnych, filozoficznych, estetycznych, które
uważał on za „wrodzone”, podyktowane przez rozum wieczysty itp. Podstawę wszelkiego dogmatyzmu
teoretycznego stanowił i stanowi zawsze dogmatyzm praktyczny i społeczny. Póki społeczeństwo nie
będzie prawdziwie i istotnie organizacją swobody wszystkich swoich członków, póki będzie w nim coś
narzuconego, wyniesionego ponad krytykę, póki organizować ono będzie tylko swobodę cząstkową,
swobodę do pewnego stopnia – póty i w myśli ludzkiej grasować będą różne uświadomione lub
nieuświadomione dogmaty, póty świat będzie dla człowieka zagadnieniem z zawsze znanym z góry
rozwiązaniem, pewnym gatunkiem logogryfu, z którego wynika zawsze jakaś maksyma budująca, nudna i
szara. To wszystko wiemy i w tropieniu tych altruistycznie niemiłosiernych (ale nie burzcie przeszłości
- 3 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Stanisław Brzozowski – Drogi i zadania nowoczesnej filozofii (1906 rok)
ołtarzy, jeszcze się na nich święty ogień żarzy i miłość ludzka tam stoi na straży etc.) czy też otwarcie
drapieżnych samooszustw zyskaliśmy już niepospolitą wprawę. Jest to dopiero negatywna, czysto
przygotowawcza część pracy. Tłumacząc i wyjaśniając, dlaczego ludzkość we wszelkich dotychczasowych
próbach swych i usiłowaniach wytworzenia światopoglądu była skrępowana, dlaczego wszelkie te próby
musiały prędzej czy później wyrodnieć, Marks tym samym zakłada podstawy pod przyszłe wielkie
odrodzenie filozofii. Wykazuje tylko, że droga do wyzwolenia filozoficznego prowadzi poprzez
wyzwolenie rzeczywiste, droga do myśli poprzez czyn. W tym znaczeniu jedynie pojmować można jego
słowa „o ostatnich filozofach”, o „końcu filozofii jako takiej”.
Zastanówmy się nad tym, jaką była zasadnicza postawa myślowa filozofii? Zawierała się ona w
formule: zrozumieć świat, ażeby określić swoje w nim stanowisko. Ludzkość ma poznać, zrozumieć, czym
jest świat. Aby zrozumieć, jakie są jej w nim zadania i cele, opiera się takie sformułowanie zadania na
dwóch założeniach. 1) Że świat jest całością gotową, skończoną, że nie staje się on, tylko jest, i że ten jego
byt ludzkość całą ogarniający jest niezmienny. 2) Że człowiek poznaje istotnie ten niezależny od niego
świat takim, jakim on jest. W takim bowiem tylko razie zadania i obowiązki ludzkości wypływać mogą z
poznania istoty świata, jeżeli się przypuści, że ludzkość sama w niczym świata tego zmienić nie jest w
stanie, i wskutek tego musi się do niego zastosować, że to, co poznaje ona jako istotę świata, jest nią w
samej rzeczy. Gdyby bowiem przypuścić, że świat rozwija się i przekształca i że ludzkość posiada w
pewnej mierze moc przekształcenia go, nie wystarczałaby już odpowiedź na pytanie: jakim jest świat, lecz
trzeba by pytać jeszcze: co ludzkość chce i może uczynić, co z nim uczynić powinna. Gdyby wykazane
zostało, że ludzkość nie poznaje istoty świata, lecz że wszystko, co mówi o niej i wie, jest tylko jej
pojęciem, siła obowiązująca wiedzy o świecie zmalałaby niezmiernie. Ulegając bowiem czemuś, co za
naturę świata jest podawane, człowiek ulegałby własnej ograniczoności tylko.
Otóż ostatnie z dwóch założeń zostało od czasu Kanta obrócone wniwecz i wskutek tego od czasu
Kanta już filozofia znalazła się wobec całkowicie odmiennych niż dotąd perspektyw. Ani jedno pojęcie nie
zostało na swoim dawnym miejscu, ani jedno zagadnienie nie zachowało swej dotychczasowej postaci. Gdy
się czyta pisarzy filozoficznych z epoki przedkantowskiej, czy to Kartezjusza, czy Leibniza, czy mistyka
Boehmego lub Spinozę, uderza tu brak historycznej atmosfery. Człowiek styka się bezpośrednio z Bogiem,
przyrodą itd., tak jak gdyby myśl rozwijała się w jakiejś pozadziejowej próżni. Rozstrzygają się tu pytania
takie, jak o zasadniczej doskonałości lub niedoskonałości świata, i nie przyjmuje się zgoła w rachubę, ażeby
czynna rola ludzkości mogła tu zaważyć w czymkolwiek. Świat jest zły albo świat jest dobry. Tak stoi
kwestia. Jak gdyby człowiek żyjący w społeczeństwie odczuwał świat bezpośrednio, a nie zaś przez
pośrednictwo urządzeń społecznych. Nie jesteśmy w stanie dziś dopuścić, ażeby na jakimkolwiek bądź
stopniu rozwoju człowiek stykał się bezpośrednio ze światem, a nie zaś z pewnym środowiskiem
kulturalnym. Gdy dziki Jakut mrze z głodu, winien jest nie tylko brak ryb w rzece lub mróz; winną jest
także ta pierwotność produkcji, która stanowi podstawę jego życia. Świat jest zawsze dla człowieka tym, co
uczynił on z niego i co zaniedbał uczynić. Granice swej władzy nad światem, granice znanych sobie
środków wytwórczych uważa człowiek za granice świata. Wiemy tylko to o świecie, co pozostaje w jakimś
praktycznym względem nas stosunku. Nawet przewaga świata nad nami nie jest nam obiektywnie dana.
Jest to przewaga czysto względna, przewaga sił przyrody nad naszymi dotychczasowymi narzędziami
pracy.
Właściwym organem poznania człowieka względem przyrody są jego narzędzia: co nie pozostaje w
żadnym stosunku względem naszych narzędzi – to nie istnieje dla nas zgoła.
Stulecia przyszłe dziwić się będą potędze klasowego zaślepienia, które sprawiało, że współczesna
nauka, współczesna myśl półgębkiem jedynie i z zastrzeżeniami raczy przyjmować wielką prawdę przez
Marksa stwierdzoną, że rozwój techniki jest podstawowym czynnikiem postępu kultury. A jednak jest to
proste do oczywistości. Wszelki postęp znajomości świata polegać może albo na rozszerzeniu istniejących
już pomiędzy nami a otoczeniem stosunków, lub na stworzeniu nowych. Stosunki pomiędzy człowiekiem a
światem zależą od jego własnych organów fizjologicznych i od tych organów sztucznych, tj. narzędzi, jakie
wytworzył. Ponieważ w ciągu rozwoju dziejowego ludzkości człowiek nie pozyskał nowych organów,
- 4 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Stanisław Brzozowski – Drogi i zadania nowoczesnej filozofii (1906 rok)
wszystkie jego postępy zamknięte byłyby w granicach przez fizjologiczną organizację jego zakreślonych,
gdyby nie nieustannie rewolucjonizujący wpływ wynalazków i udoskonaleń technicznych.
Dopiero uświadomienie sobie, że potrzebujemy jeszcze rzeczy tak oczywistych dowodzić,
stwierdza, jak upokarzająco głęboko tkwimy wciąż w średniowiecznym spirytualizmie. Człowiekowi nie
uprzedzonemu wystarczyłby jeden rzut oka na rozwój nowoczesnej kultury, na życie wreszcie takie, jakie
nas otacza, do zrozumienia, że wiadomości nasze o świecie zawisły całkowicie od stosunków naszych do
niego, te zaś stosunki zależą całkowicie od stopnia rozwoju, na jakim pozostaje nasza technika. Pora więc
raz na zawsze rozstać się z frazeologią na temat potęgi żywiołu itd. To fatalistyczne poddanie się
przyrodzie najzupełniej wykrzywia nasz stosunek do niej. O tym, czym jest przyroda sama przez się, nie
wiemy nic. Wiemy tylko, czym jest ona dla ludzkości pozostającej na pewnym określonym stopniu rozwoju
techniki. Przyroda występuje w naszej myśli w dwóch formach: 1) jako systemat praw, 2) jako żywioł
nieznany i nieowładnięty. Nietrudno zrozumieć, że obie te formy zależą od rozwoju techniki. Przyroda
poddana prawu, mierze i liczbie – to zakres, dotąd sięga nasza technika; przyroda tajemnicza, nieznana,
żywiołowa – to wszystko to, co leży poza granicami działania narzędzi obecnych i urządzeń technicznych.
Stąd wypływa nowe i jedynie dopuszczalne w naukowym znaczeniu określenie przyrody:
d z i e d z i n a r z e c z y w i s t y c h i m o ż l i w y c h w p ł y w ó w t e c h n i k i l u d z k i e j .
Myśleć przyrodniczo znaczy to – myśleć za pomocą pojęć, na jakich opiera się działanie znanych nam
narzędzi i maszyn. Zasadą poznania przyrodniczego jest wyobrażać sobie cały otaczający nas bezmiar
stawania się analogicznie do tych form jego, jakimi zawładnęliśmy już za pomocą wytworzonych przez nas
narzędzi.
Teraz wyjaśnia się nam właściwe znaczenie teoriopoznawczego odkrycia Kanta, tego odkrycia,
które nazywał on swoim kopernikowskim czynem. Nie pojęcia nasze stosują się do rzeczy, lecz rzeczy do
pojęć – mówił on. Znaczy to: nic nie wiemy o rzeczach prócz tego, co poznajemy w formie stosunków
zachodzących pomiędzy nami a światem, stosunki te należą zaś od naszych urządzeń i wynalazków
technicznych. Pojęcia człowieka o świecie wypływają z jego technicznej władzy nad światem; w poznaniu
swym nawet nie zależy on biernie od świata, lecz od stopnia czynnej swej nad nim władzy. W narzędziu i
maszynie szukać należy źródła prawdziwego przyrodniczych kategorii, za pomocą których człowiek myśli
świat 1 .
A jeżeli istnieją formy i kategorie głębsze od wszystkich innych, stanowiące ich podstawę niejako,
to tłumaczy się to tym, że wcześniejszą niż wszystkie narzędzia jest organizacja człowieka. Tak rozumieć
należy prawodawstwo człowieka nad przyrodą – podstawę samowładztwa ludzkości, stanowiącego treść
zasadniczą filozofii Kanta.
Jest dzisiaj modnym pomiędzy obiecującymi (dodawaj zawsze, że zachowają odpowiednią giętkość
grzbietu i przekonań oraz nos wietrzący z daleka już wszystko, co zagraża interesom zwierzchności)
docentami i profesorami filozofii w Niemczech przeciwstawiać Kanta Marksowi. Otóż stwierdzić należy,
że Marks nie sprzeniewierzył się Kantowi, lecz założenia jego rozwinął. Nauka o zależności poznania od
techniki jest uzasadnieniem właściwym Kantowskiej teorii kategorii: bez tego ostatniego upodstawowania
wisi ona w powietrzu; i w tym to interesującym stanie odnajdujemy ją we współczesnych niezliczonych
podręcznikach teorii poznania. Logika całej działalności Marksa wyprowadziła go poza granice właściwej
czystej filozofii, nie miał on czasu na rozwijanie i uzasadnianie własnych założeń... Naszą to rolą jest
uwydatnić całe bogactwo myśli, tkwiących w pozostawionej nam przez mistrza spuściźnie. Marks mówił o
sobie, że postawił na nogi dialektykę Heglowską, która chodziła na głowie. Mógłby był powiedzieć z nie
mniejszą słusznością, że wyjaśnił on rzeczywiste znaczenie i genezę Kantowskich kategorii.
Widzimy już, jak dalece nieuzasadnione jest przypuszczenie, że poznanie określa stosunek
człowieka do świata. Nie świat jako taki, ale twórczość, ale ludzkość sama za pośrednictwem swych
wynalazków i urządzeń technicznych określa, czym jest dla niej przyroda – ta podstawa całej dalszej i
bardziej skomplikowanej działalności naszej. Nie z niezmienną, jak przeznaczenie, niezależną od nas
1 Już po wydrukowaniu niniejszego artykułu, znalazłem u Proudhona w jego dziele La Justice dans la Révolution et dans
L'Églíse , t. II, analogiczny pogląd na stosunek pomiędzy kategoriami poznawczymi a techniką.
- 5 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Zgłoś jeśli naruszono regulamin