Bacewicz Jasność i czerń.txt

(26 KB) Pobierz
Wanda Bacewicz

Jasno�� i czer�

Stoj� w ciemno�ci
Zamkn�am oczy
stoj� w ciemno�ci
rozpo�cieram j� w sobie
by �wiat ujrze� na nowo
i oto obraz
dal a� po horyzont
na niej kreseczka
cz�owiek zagubiony w przestrzeni ?
idzie przed siebie
ale sk�d i dok�d ??nie wie
cho�by na najwy�szy wspi�� si� szczyt
ogromu nie pojmie
idzie �mudnie do swego kresu
jeszcze chwila
i zniknie
Stoj� w ciemno�ci
na nowo dal wskrzeszam
jeszcze rozleglejsza
kreseczki dopatrze� si� ju� nie mog�
Naprzeciwko
Na wprost mego okna
kto� z twarz� przy szybie ?
co widzi przed sob�
opr�cz szarej �ciany
mojego domu
lub brzegu ulicy
gdzie ludzie ze swym ci�arem
�piesz� byle szybciej
do swego mrowiska?
co widzi pr�cz skrawka nieba
zamkni�tego na cztery spusty
w te bure dni listopadowe?
Uchylam okno
aby da� znak nieznajomej
??jestem tu naprzeciwko
o czym my�lisz?
czego wypatrujesz? ?
pytam na migi
ale jej oczy s� nieme
czuj� �e nic nie widz�
poza z�ud�
kt�r� w sobie kryj�
�yj�c tym
co minione
Rozumiem
i dla mnie
tera�niejszo�� tylko dodatkiem
do sn�w na jawie
jednak zbud� si�
odpowiedz
bym nie my�la�a
�e� tylko
moim urojeniem
czy mo�e odbiciem
Pochwa�a wyobra�ni
Kilka krok�w wszerz
kilka wzd�u�
m�j wspania�y azyl ?
nie
to nie ironia
przestrze� wystarczaj�ca
je�li zwa�y�
�e my�l nie ma wymiar�w
Przywo�ajmy ku sobie
pustyni� bez kresu
zmie�ci si� w naszych oczach
i doprowadzi nas mo�e
do obszar�w niepoj�tych
Przedziwna w�a�ciwo�� umys�u ?
rozszerza granice
pozwala istnie� w niesko�czono�ci
na naszych kilkunastu metrach
Kr�g
Wchodz� w sen
w ten ciemny �wiat duch�w
nie wiem
z kt�rej strony
przyjdzie wezwanie
b�d� sz�a za nim
cho�by op�r
p�ta� mi nogi
cho�by pot�ne drzewa
wyrasta�y przede mn�
niczym potwory
rozszumia�e gniewem
Zapadam si� w sen
pos�uszna mej powinno�ci
nie l�kam si� nawet w�wczas
gdy z rozwartych nagle trumien
powstaj� moi bliscy
przywo�uj�c mnie ku sobie
??wi�c jeszcze tu s� ??my�l�
??potrzeba im wida�
mojej pomocy
aby mogli przekroczy�
pr�g wieczno�ci
Brodz� we �nie
jak w czy��cowej krainie
??zanim sama odejd�
musz� zapewne
odby� tu pokut�
dla tych kt�rzy nie zdo�ali
oderwa� si� od ziemi
ogarni�tej b�lem
z tego b�lu przecie� powstali
i w cierpieniu podj�li odwr�t
Gdy sen si� ju� ko�czy
i oczy powoli odmykam
oni nawet wtedy nie chc� mnie opu�ci�
s� nadal ze mn�
jakby i jaw� chcieli mi odebra�
* * *
To rozdarcie
pomi�dzy ch�ci�
wiecznego zapomnienia
a my�l�
�e kto� mo�e nas potrzebowa�
ten l�k
przed opuszczeniem
drogich nam os�b
cho� ju� zb�dna zapewne
nasza pomoc
ta �mieszna nadzieja
�e uda nam si� doczeka�
�adu wok�
Popi�
Patrz� na twarz
pe�n� urody i wdzi�ku
patrz� i widz�
jak ca�y blask z niej opada
zamiast z�otych k�dzior�w
strz�py bezbarwnych w�os�w
wok� ust gniazdo zmarszczek
z jak� to szybko�ci�
wyobra�nia moja biegnie
i dlaczego ku unicestwieniu?
gdyby twarze starych ludzi
nagle w moich oczach
do dawnej �wietno�ci wr�ci�y
o ile� �wiat by�by pi�kniejszy
Patrz�
i widz� wsz�dzie
ju� tylko popi�
jakby wszystko co mnie otacza
spali�o si� od mego wejrzenia
* * *
Jak pi�knie
gdy deszcz si�pi
i w b�yskotki obleka
wszystko wok�
jak�e koj�cy jest
jego miarowy szept ?
je�li napawa kogo� smutkiem
chwa�a mu za to
czy� smutek nie jest ziarnem
rzucanym w gleb� naszych zw�tpie�
czy nie porusza w nas
najtajniejszych pok�ad�w
aby wyda� nieraz na �wiat
dojrza�y owoc b�lu?
wi�cej na �wiecie
dzieci smutku
ani�eli uciechy
bo rado�� ga�nie szybciej
ni� rozwija si� cierpienie
Jak pi�knie
gdy deszcz si�pi
i przenikliwie
do serca nam si� podkrada
Wiek dwudziesty
Coraz ciemniej
dooko�a pustka
kroki g�ucho
obijaj� si� o bruk
z dala nik�e �wiat�o
miga zwodniczo
id� ku niemu
cho� nie wiem
co mi wr�y
mo�e to oko wilcze?
nagle
kto� przede mn�
ju� si� zbli�a
barczysty
w r�ku kij
wska�e drog�
czy uderzy?
szukam ratunku
tu� przede mn�
ga��� zwisa z drzewa
??chwyci� j�?
czeka�?
ten naprzeciwko
podobn� zapewne wa�y my�l
We �nie
W�r�d bez�adnych
kamienistych uliczek
gdzie rozwalone domostwa
na moich oczach
zakwit�a koniczyna ?
radosna jasnoliliowa k�pa
u brzegu ruin ?
to by�o tak
jakby nagle kto� zawo�a�
??jeszcze nie wszystko si� sko�czy�o!
Gdy patrz� na niebo
Gdy patrz� na niebo
pe�ne zmiennych krajobraz�w
odbywam najciekawsz�
z moich ziemskich w�dr�wek
wspinam si� po g�rach
a potem schodz� w d�
ku poszarpanym brzegom rzeki
rozlewaj�cej sw�j b��kit
a� ku fioletowi
przeciwleg�ego cypla ?
woda nagle osaczona
przez gromad� lesistych wysepek
na moich oczach
zmienia sw�j bieg
uwa�nie obserwuj� statek
miarowo ko�ysz�cy si�
na w�skiej ju� teraz strudze
wreszcie p�yn� nim
p�ki nie utopi si�
w purpurze zachodu
Tryptyk
I. Mowa lasu
Id� przez las
jest lato
skwar
przystaj� nad mrowiskiem
przygl�dam si� mr�wkom
patrz� z podziwem
jak d�wigaj� ci�ary
ponad miar�
a ja mog� sobie le�e�
na cienistej polanie
wpatrywa� si� w drzewa
s�ucha� �piewu wilgi
brz�czenia owad�w
obserwowa� jak paj�czyny
mieni� si� w zaro�lach
gdy b�yska s�o�ce
??a mo�e to ju�
moje ostatnie lato?
twarz zanurzam w traw�
chciwie s�ucham
mowy lasu
II. Sad
Stoj� u brzegu sadu
patrz� na bia�e pnie
i b�yszcz�c� ziele�
na �awce pod jab�oni�
otwarta ksi��ka
ale co mi tam czytanie
wol� s�ucha�
jak wiatr str�ca owoce
czerwieni� si� w trawie
tak soczy�cie
obejmuj� wzrokiem
moj� pogodn� przysta�
chc� j� zapami�ta�
na m�j wszystek czas
III. Zagony
Poza ogrodzeniem domostwa
zagony
zagony
id� miedz�
w�r�d zb�
skowronek mi nad g�ow� �piewa
u n�g pl�cz� si� chwasty
w dali ��ka
oczywi�cie strumyk
niezapominajki
a jeszcze dalej
przestrze� nowych zagon�w
ogromna
�eby tak mo�na by�o
zapomnie� o wszystkim
i�� i��
a� do ko�ca
Jezioro jesieni�
Woda prawie nieruchoma
cho� w g��bi tysi�ce �yj�tek
krz�ta si� wok� swego domu
zabiega o pokarm
g�adk� powierzchni�
tr�ca pyszczkami
woda tylko drga
a przecie� bywa�o
�e fale miota�y o brzeg
zmierzwion� pian�
z dzikim przy�piewem
Dzi� jezioro drzemie
m�tne od lenistwa
i chcia�oby si� zawo�a�
??uderz w dzwony
zbud� topielc�w
niech wo�aj� o ratunek
do�� �e ja
stoj� tu na brzegu
bez jednego s�owa
Noc�
Sen ulecia� ?
Otwieram okno
i patrz� na niebo
ca�e w z�ocistej po�wiacie ?
domy jak martwe
ciemnymi bry�ami majacz�
nikt nie idzie ulic�
cisza wielka
w jakim to �wiecie
ludzie b��dz�
ci
co zanurzeni w falach snu
i ci
co oka jeszcze nie zmru�yli?
jakie� to widziad�a u ich powiek
ile my�li udr�czonych?
dobrze wiem
co to otch�a� nocy bezsennej
a czasem i tej kt�ra nam grozi
magi� szpetnych obraz�w
ani si� od nich uwolni�
ani je przezwyci�y�
uparcie nas trzymaj�
w swym zamkni�tym kr�gu
wi�c gdy okno ju� zamykam
i w pustk� ulicy
ostatnie rzucam spojrzenie
z l�kiem my�l�
o nowych zjawach sennych
ale bywa
ze otwiera si� przede mn� kraina
pe�na jasno�ci i spokoju
wtedy pragn�
aa zawsze w niej pozosta�
* * *
Ile to zadajemy sobie pyta�
bez odpowiedzi
wci�� si� nasuwaj�
te same i nowe
wzbogacone o niedostatek wiedzy
albo o wiedz� pe�n� w�tpliwo�ci
wi�c post�puj�c naprz�d
wci�� stoimy w tym samym punkcie
w kt�rym zbiegaj� si� rado�ci
nie spe�nione do dna
co nam przyniesie ostatnia chwila
czy westchnienie ??nareszcie
czy pe�ne grozy
??a wi�c to ju�
cho� nie odpowiedzieli�my sobie
na tyle pyta�
Zwyci�stwo
prof. dr. Wiktorowi Dedze
Ludzko�� to jakby wielkie winogrono
zawieszone w przestrzeni
�mier� zrywa jego jagody
wed�ug �ci�le okre�lonego planu
te co z brzegu ??przejrza�e
same odpadaj�
po inne �mier� si�ga z rozmys�em
wy�awia je ze �rodka
cho� skryte w ki�ci
jeszcze celu nie osi�gn�y
ale s� i takie
kt�re nie dopuszczaj� �mierci do siebie
p�ki zadania swego nie spe�ni�
i to chyba najwi�ksze zwyci�stwo
woli nad materi�
Ludzie i przedmioty
I
Pochylam si� nad sto�em
i s�ysz� jak jego deski.
d�wi�cz� �a�o�nie
pod dotykiem hebla
a gdy si�gam jeszcze dalej
s�ysz� wezbrany szum lasu
�egnaj�cego powalone drzewa ?
ju� je ci�gn�
przeklinaj� ci�ar
potem przyjd�
pi�y i siekiery ?
co te� musia�e� prze�y�
stole
jak ci� poskramiano
aby� mi s�u�y� pokornie
II
Le��
jest mi dobrze
wygodnie
ale sen nie przychodzi
wi�c my�l� o tym
jakie to r�ce
zak�ada�y spr�yny
naci�ga�y pasy
obija�y wierzch
mojego tapczanu
czy by� to rzemie�lnik
z piosenk� na ustach
czy zm�czony �yciem
stary cz�owiek?
o czym duma�
trudz�c si� robot�?
czy si�ga� do �r�de�
swoich niepowodze�
czy jak automat
spe�nia� swe zadanie
byle sko�czy� jak najpr�dzej?
gdybym mog�a odczyta�
�lady jego dozna�
kt�re gdzie� tu przecie�
musia�y pozosta�
w tym pudle
na kt�rym le��
III
Gra�ynie
M�j fortepian stoi cichy
nikt go nie dotyka
czasem tylko si� odezwie
gdy kurz �cieram z klawiszy
a przecie� pe�en jest muzyki
wystarczy przymkn�� oczy
i wyt�y� pami��
rozbrzmiewa akordami
kt�re w nim powstawa�y
i uparcie powtarzan� fraz�
cierpliwie formowan�
a� do ostatecznego kszta�tu ?
napinam zmys�y
oto powstaje z martwych
wiotka posta�
widz� j� wyra�nie
pochyla si� nad nutami
my�l swoj� notuje ?
instrumencie
przyjacielu
zachowaj dla mnie
te chwile
IV
To jej palce
przyszywa�y lam�wk�
do mojego swetra
aby go upi�kszy�
Palce ju� prochem w ziemi
a zu�yta szmata istnieje
do oczu mi podbiega
przypomnieniem
Tylko jedno �amie bana�
tych rozwa�a�
??trzeba by� kochanym
aby z martwych powsta�
V
Kufer ozdobny z dawnych lat
pe�en pami�tkowych sukien
nikomu ich da�
takie smuk�e w pasie
i tyle w nich wspomnie�
Prze�yj� i mnie
a potem stan� si�
k�opotliwym balastem
dla pokole� nast�pnych
p�ki kto� nie wpadnie
na trafny pomys�
??spali� je na ofiar� tej
z kt�r� powinny byty odej��
VI
W koszu zbi�r list�w
z r�nych dat
z r�nych stron ?
litera za liter�
wy�aniaj� si� z nich
przedziwne postacie
dla kt�rych pisanie
by�o ozdob� �ycia
Te listy znajd� opiekun�w
i przetrwaj� mo�e d�ugo
b�d� zwierciad�em
minionych ludzi
wierny...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin