Ciemiński Album kartuski.txt

(236 KB) Pobierz
Ryszard Ciemi�ski

Album Kartuski

Wydawnictwo �Tower Press�
Copyright by Ryszard Ciemi�ski
Zamiast wst�pu
O moim mie�cie, o Kartuzach zacz��em co nieco wiedzie� bardzo p�no. A przecie�, 
z innej
strony patrz�c, zawsze wiedzia�em o nim wszystko. No bo je�li zna si� jego 
dusz�, jego
klimaty jak gdyby od �rodka, jak w�a�nie mnie to by�o dane... C�, wydawa�o mi 
si�, potrzeba
wi�cej dla pe�ni obrazu. Zw�aszcza, i� temu tkwi�cemu we mnie stale towarzyszy�a 
nie byle
jaka skala emocji. A jednak... Po wielu latach mia�o si� wyja�ni�, i� owa 
zakodowana we
mnie samo�wiadomo�� czy pod�wiadomo��, jak kto woli, bywa, je�li chodzi o to co 
osobiste,
co w�asne � zawodna. Bo co innego w ko�cu my�lenie dziecka, jego percepcja, 
cho�by najbardziej
dociekliwa, jednak na impresjach oparta, ca�kiem co innego naga realno��, 
dojmuj�ca
prawdziwo��, fakt i konkret.
Czy w og�le mo�liwe jest spojrzenie na swoje miasto z boku, z oddalenia, z 
dystansu? Dublin
Jamesa Joyce�a, Wrzeszcz G�ntera Grassa, Lubeka Tomasza Manna � literatura zna 
takie
przypadki. Dorzu�my wi�c jeszcze par�. Praga Franza Kafki, Wiede� Roberta 
Musila, Londyn
Aldousa Huxleya, Berlin Alfreda D�blina. I jakby niewiele wi�cej, niedu�o poza 
tym. Ci
wymienieni powy�ej, opuszczali swe pierwotne siedliszcza. W spos�b tw�rczy je 
opuszczali,
cho� w przewadze nagleni byli zewn�trzn� potrzeb�, okoliczno�ciami od nich 
samych zgo�a
niezale�nymi. I na dobr� spraw� �aden z nich pamfletu na swoje miasto nie 
stworzy�. Nawet
Grass, ten notoryczny prze�miewca z grymasem b�lu na twarzy. Czy wi�c realna 
jest filipika
na temat swego miasta? Jak�e w to w�tpi�.
W moim � z zachowaniem wszelkich proporcji � przypadku tak�e dosz�o z czasem 
poznanie
miasta i wcale staranne jego rozpoznanie. Ju� takie na zimno, czy mo�e na 
ch�odno czynione.
Intuicji w sukurs przysz�o podejrzenie, �e jest jeszcze co� czego dziecko czy 
m�odzieniec
nie byli w stanie poj��. Zatem dawne stroje i nastroje utrzymywa�y si� jeszcze w 
stanie
niemal nieska�onym, jednak jakby ju� z lekka zwarzone racjonalizmem wynikaj�cym 
z poznania
fakt�w. Doszed� wi�c domys�, w ko�cu ju� i pewno�� na temat dawniejszej 
tr�jwyznaniowo�ci
mego miasta. Na temat r�nic narodowo�ciowych i koegzystencji ludzi podzielonych
na dwie � katolick� i protestanck� � parafie i jedn� � t� �ydowsk� � gmin�. 
Podzielonych,
a przecie� z sob� wcale dobrze wsp�yj�cych. Strzelaj�ca w g�r� niebotyczna 
wie�yca
poprotestanckiego ko�cio�a, poniemiecki cmentarz � materialne �lady przesz�o�ci, 
sk�ania�y
mnie do g��bszego jej poznania. By�y jakby odpowiedzi� na pytanie o to, co 
przedtem. Czy
zawsze tak samo tu by�o i czy stale w ten sam spos�b?
I jeszcze ten list, jakby sam w sobie daj�cy ostateczn� odpowied� na liczne 
uprzednie domys�y
i przypuszczenia. Ten od G�ntera Grassa z pytaniem o plan Kartuz z lat 1939-45. 
Z
czas�w okupacji mojego miasta przez wojsko i administracj� hitlerowsk�. Pytanie 
nat�aj�ce
my�lenie o nocy okupacyjnej mego miasta, o jego ulicach, z ca�� pewno�ci� 
inaczej zw�cych
si� tamt� por� ni� dzisiaj. Ba, inaczej ni� przed wojn�. Kto wie czy nie inaczej 
i w jakim
stopniu � w stosunku do tych istniej�cych w Kartuzach w dziewi�tnastym stuleciu 
i w pierwszych
latach wieku nast�pnego, gdy przecie� miasto mia�o zaborcz�, prusk� 
administracj�.
Grass posiadaj�cy zas�b map i plan�w swego miasta � Gda�ska, zapewne nie 
wyobra�a� sobie,
aby inne nie mia�o takiego planu z nazwami ulic, plac�w, jezior.
Pisz�c do mnie list spowodowa� jednak to, �e zacz��em uwa�niej przygl�da� si� 
swemu
miastu. Grassow� miark� przy�o�ywszy, dostrzeg�em z miejsca wiele rzeczy 
arcyciekawych.
A� wreszcie wzrok m�j pad� na karty ksi��ki gda�skiego autora (Alojzego 
M�ciewskiego)
�Neugarten�, z kt�rych wy�uska� nazwisko hitlerowskiego burmistrza � Gutjahra. 
Zdawa�o mi
si� w�wczas to nazwisko jakby zapomniane przez obecnych mieszka�c�w Kartuz. 
Wymazane,
wytarte z pami�ci, z rzadka przywo�ywane w rozmowach. Dlaczego? � spyta�em sam 
siebie.
Bo przecie� jako� zapisane w jego � miasta � historii, tej ca�kiem niedawnej. Do 
dzi�,
je�li przebywa pomi�dzy �ywymi, nosi je on, b�d� te� jego syn, kto wie czy nie 
m�j r�wie-
�nik. Gutjahr by� postrachem ludno�ci. Mo�e wi�c z tego w�a�nie powodu woleli go 
mieszka�cy
Kartuz zapomnie�?
Znaki zapytania wci�� si� mno�y�y. Korci�o pojecha� tam � nie bacz�c, i� 
Krzysztof K�kolewski,
autor tomu �Co u pana s�ycha�?� by� tam przede mn� � i raz jeszcze, tym razem
Herr Kurtowi Gutjahrowi zada� to samo pytanie: Co u pana, Herr B�rgemeister, 
s�ycha�?
Cho�, rzecz jasna, nie tylko o tym by�aby nasza rozmowa, tocz�ca si�, jak 
przysta�o pomi�dzy
tymi, kt�rych co� ��czy: w tle konwersacji stale pozostawa�oby obecne owo 
p�nocne
miasto. Odbywa�aby si� ta nasza rozmowa, jak sobie imaginowa�em, na werandzie 
jego
skromnego, lecz gustownego domku w dzielnicy willowej jednego z wi�kszych miast 
Hesji
czy Bawarii. I tam w�a�nie by�aby okazja powspomina� sobie co nieco. �w 
czworoboczny
rynek w centrum, miejskie skwery i parki, ulice, szko�y i urz�dy, kina, hotele, 
restauracje i
kawiarnie. Zapewne spyta�by mnie o zmiany, jakie si� w mie�cie dokona�y. W 
odpowiedzi
roztoczy�bym wizj� nowych dzielnic mieszkaniowych, szk� i przedszkoli. Jego by� 
mo�e,
prosi�bym o szczeg�y zwi�zane z jego prac� w moim mie�cie. Obja�ni�by mnie wi�c 
zapewne
w kwestii tego, gdzie mie�ci� si� Rathaus i jego wysoki Amt. Czy zachodzi� 
czasem do
jakiej� Bierstuby czy mo�e Gasthofu. Pragn��bym te� dowiedzie� si�, jak cz�sto 
odwiedza�
�w �Deutsches Haus�, jeden z hoteli egzystuj�cy pod takim w�a�nie szyldem przez 
sze�� d�ugich
okupacyjnych lat? Bo przecie� odwiedza� nie raz zapewne restauracj� Litwina. Ot, 
cho�by
po drodze z pracy do swego domu przy Friedhofstrasse. Do tego domku z czerwono 
wypalanej
ceg�y s�siaduj�cego w�wczas z wi�zieniem gestapo, sk�d drogi wiod�y aresztant�w
b�d� na rozstrzelanie w jednym z okolicznych las�w, b�d� do miejscowo�ci 
Pia�nica w Puszczy
Dar�lubskiej, b�d� te� do Konzentrationslager Stutthof.
Mo�e wi�c dorzuci�bym, i� obecnie ta ulica, ta �jego� ulica, zwie si� ulic� 
Floriana Ceynowy,
wielkiego kaszubskiego dzia�acza, na co on by� mo�e odrzek�by z pewn� doz� 
uprzejmo�ci
w g�osie: �Na ja, das ist sehr interessant...� Bo przecie� rozmowa toczy�aby si� 
pomi�dzy
Europejczykami, kt�rzy z miejsca znajduj� ni� porozumienia. My�l� wi�c, �e bez 
cienia
�alu w g�osie przyj��by wiadomo�� o skasowaniu niemieckiego, protestanckiego 
cmentarza.
Tego samego, kt�ry niegdy� dos�ownie wchodzi� w okna jego mieszkania. Co 
najwy�ej odpowiedzia�by:
�Nat�rlich, wir sind doch aller vorbei�. A mo�e jedynie znacz�co pokiwa�by w
odpowiedzi oszronion�, siwizn� g�ow�? Na tyle jednak stanowczo, i� by�oby to dla 
jego rozm�wcy,
czyli dla mnie znacz�ce i zrozumia�e.
Ca�a ta nasza rozmowa by�aby utrudniona nieco przez to, �e moje obrazy 
nak�ada�yby si�
na jego impresje wcale niem�odzie�cze. Bo ju� owo oddalenie od naszego miasta w 
rozmowie
o nim nie by�oby, jak s�dz�, �adn� przeszkod�. Co wi�cej: u�atwi�oby patrzenie 
na� wnikliwe
i pe�ne nostalgicznego �aru. Obydwu mog�yby naj�� momenty roztkliwie� i 
rozczule� na jego,
miasta nas obu, temat. Trudno aby by� od nich tak ca�kiem wolny, on � 
skrupulatny
urz�dnik za najwy�szy honor maj�cy staranne wykonywanie wszelkich polece� swych 
mocodawc�w,
zar�wno tych w mundurach, jak i w eleganckich garniturach.
Mieszkali�my obok siebie zaledwie przez dwa lata. Kto wie, mo�e jego 
burmistrzowski
wzrok zatrzyma� si� kiedy�, cho�by i na kr�tk� chwil�, na dziecinnym w�zeczku 
prowadzonym
r�k� mojej starszej siostry? Niewykluczone, jako �e by�em w�wczas wcale rumianym
t�u�cioszkiem. Tego ca�kiem odrzuci� si� nie da, bo przecie� poza prac� Herr 
Gutjahr uprawia�
zapewne spacery po mie�cie. Wskazane przecie� by�y owe kr�tkie chwile relaksu, 
skoro
przez ca�y tydzie� nic tylko aresztowania, przes�uchania, transporty, egzekucje. 
A poza tym
liczne zebrania, kontakty z gda�skim gestapo, przyjmowanie agent�w, posy�anie 
ich w teren.
Tych kartuskich mia�o by� trzynastu. Nale�a�o wi�c baczy�, a�eby mieli co robi�, 
byli wci��
zatrudnieni. To wszystko by�o takie wyczerpuj�ce w swojej powtarzalno�ci, 
niezmienno�ci
rytm�w...
Czy zdoby�bym si� na napomkni�cie o ma�o s�awetnym dla� finale. O kapitulacji w 
czterdziestym
pi�tym? O jej okoliczno�ciach, o owej nag�ej i przymuszonej rejteradzie. O jego 
z
miastem tym rozstaniu na zawsze, tyle samo po�piesznym co i nieoczekiwanym? Bo 
przecie�
skoro tak sumiennie wykonywa�o si� swoje codzienne obowi�zki...
Nie s�dz�. Ju� raczej zadba�bym o to, a�eby do ko�ca naszej rozmowy obowi�zywa� 
w niej
�w europejski sznyt. Skoro historii, jej biegu i tak nic ju� nie zmieni, mo�e i 
nie warto by
by�o inaczej. Skoro raz na zawsze do uprzedniej intuicji i przeczu� dosz�a naga 
prawda o
cz�owieku. I skoro przez rozumienie jej swoistej roli w historii miasta 
u�atwione sta�o si�
pojmowanie ca�ej komplikacji jego los�w na przestrzeni ostatnich dziesi�tk�w 
lat...
Album kartuski
�J. Brillowski�. Tak nazywa�a si� firma fotograficzna o najwi�kszej w Kartuzach 
renomie.
Zak�ad mie�ci� si� w miejscu do�� ustronnym, bo przy Seestrasse, zwanej p�niej 
Jeziorn�. W
tamtych czasach pokrywa� j� rzadki bruk, flankowa�y za� liczne ogrody przytulone 
do jeziora
zwanego Karczemnym. Do firmy �J. Brillowski� wchodzi�o si� przez furtk� w 
parkanie,
przemierza�o dwadzie�cia metr�w i ju� by� ten dom pi�trowy, mieszcz�cy w swym 
wn�trzu
co si� zowie atelier oraz pracowni� fotograficzn�, wszystko co by�o potrzebne do 
wykonania
zdj�� �lubnych, lecz i innych tak�e. Tante Hedwig za�yczy�a sobie, na przyk�ad, 
zdj�cia ze
sw� pi�cioletni� puco�owat� siostrzenic�, w kt�rego podpisie po raz pierwszy 
znalaz�em nazw�
tej wielce czcigodnej przedwojennej kartuskiej firmy. Dziewczynka sta�a si� 
kobi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin