Znów zmierzch. Kolejny dzień dobiega końca. Właśnie zmierzałam … właściwie to nie wiem gdzie. Moje nogi same stawiały kroki a ja obserwałam jak słońce skryło się już niemal za horyzontem. To była najbardziej znienawidzona przeze mnie pora dnia. Moje myśli na nowo odtwarzały sceny , o których chciałam zapomnieć. Samochód, pisk, krew, jego bezwładne ciało….. Dokładnie siedem miesięcy temu mój najlepszy przyjaciel umarł. Zostawił mnie samą na tym świecie. Był jedyną osobą, która mnie rozumiała, umiała pocieszyć. Chociaż byliśmy dla siebie tylko przyjaciółmi, ja czułam coś więcej. Tak…. Zakochałam się w nim.
Tego feralnego wieczoru postanowiłam mu o wszystkim powiedzieć. Jak co tydzień poszliśmy na spacer. To była taka nasza mała rutyna. Najpierw skierowaliśmy się na łąkę, gdzie lubiliśmy przebywać. To było niezwykłe miejsce. Kiedy usiedliśmy na trawie, spojrzałam edwardowi głęboko w oczy. To co w nich ujrzałam sprawiło, że moje ciało przeszedł dreszcz. Jego zielone oczy błyszczały nieznanym mi dotąd blaskiem. Spojrzałam jeszcze raz na jego twarz.wzięłam głęboki oddech i wypowiedziałam te dwa trudne słowa: „kocham cię”.Zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, poczułam jego ciepłe usta na swoich.byłam najszczęśliwszą osobą na świecie . emocje rozpierały moje serce. w najśmielszych nawet marzeniach nieoczekiwałam takiego zwrotu wydarzeń. Siedzieliśmy jeszcze tak kilka godzin, rozmawiając i śmiejąc się. To był najszczęśliwszy moment w moim życiu. Gdy słońce już zaszło wstaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Edward powiedział że odprowadzi mnie do domu. Zgodziłam się
Kiedy przechodziliśmy przez przejście dla pieszych, moich uszów dobiegł ostry dźwięk. Momentalnie odwróciłam się w tamtym kierunku i to, co zobaczyłam przeraziło mnie. W naszą stronę ogromną prędkością sunęło
czerwone porsche. Ostatnie, co poczułam to silne ramiona odpychające mnie na bok. W jednej chwili całe szczęście ze mnie uleciało. Mój świat zawalił się, jak domek z kart. Kiedy po upadku otrząsnęłam się zobaczyłam wokół siebie małe zamieszanie. Ludzie w białych kitlach, mówiący coś, czego nie słyszałam. Interesowało mnie tylko jedno: jak czuje się Edward. Wreszcie go zobaczyłam.
Jego ciało bezwładnie leżało na asfalcie w kałuży krwi. Podeszłam bliżej niego, nie zważając na pulsujący w skroniach ból. Przyłożyłam swoją rękę do jego zimnego policzka. Ni e, tylko nie to – pomyślałamspojrzałam na zielone oczy Edwarda, w których nie dostrzegłam żadnego blasku. Były takie obce…. Martwe. Dlaczego nikt nie zajmuje się Edwardem? I wtedy wszystko do mnie dotarło. On-miłość mojego życia odszedł i już nigdy więcej go nie zobaczę. na wspomnienia tamtych wydarzeń w moich oczach zbierały się łzy. Edward był wspaniałym człowiekiem, o pięknej duszy. Rzadko takich ludzi się spotyka. Tak rozmyślając uświadomiłam sobie nagle,dokąd zaprowadziły mnie moje nogi. Rozejrzałam się wokół. Znajdowałam się na pięknej łące, na której wraz z Edwardem przesiadywaliśmy godzinami. Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach. Minęło już 7 miesięcy, a nie było dnia, w którym bym nie myślała o Edwardzie. Każda sekunda mojego życia, a właściwie wegetacji bo tak się teraz czułam, była wypełniona pustką i tęsknotą.Marzyłam o tym, aby jeszcze raz zobaczyć ten blask w jego oczach i cudowny uśmiech.
Położyłam się na suchej trawie i odpłynęłam. Przed oczami miałam już tylko Edwarda i głębie jego zielonych oczu.. Oddałam się w objęcia Morfeusza…śniłam….Moje marzenie się spełniło zobaczyłam go.nie mogłam w to uwierzyć. Rzuciłam się mu na szyje, jak gdyby sprawdzając czy to tylko wytwór mojej wyobraźni. To był on, mój prawdziwy Edward. Usiedliśmy razem na trawie rozmawiając jak mija moje życie bez niego. Ciągle mnie pocieszał, uspokajał, kiedy szlochałam w jego ramie.Czy to możliwe, że to był tylko sen?.
' Trzymając głowe na jego piersi doskonale czułam jego zapach. To było takie…. Realne Byłam tam ja i Edward. Nie chciałam wracać. Mój kochany cały czas uśmiechał się do mnie, dodając otuchy, ale wiedziałam że jemu również jest ciężko w tym innym świecie.
- Tak bardzo Cię kocham. Nie pozwole ci zmarnować sobie życia z mojego powodu. Jesteś wyjątkowa i zasługujesz na szczęście.- Powtarzał mi ciągle Edwarda.Nie chciałam tego słuchać. Nie mogłam żyć w świecie, w którym go nie ma. To 7 miesięcy to była wegetacja, istne piekło na ziemi. Czułam jak gdyby moje serce rozpadało się na tysiąc drobnych kawałeczków. - Dlaczego los nas tak ukarał?- Spytałam szeptem, nie mogąc znieść myśli, że to jedyne w swoim rodzaju spotkanie, które już więcej się nie powtórzy. Cały czas wpatrywałam się w ukochanego. Chciałam nauczyć się go na pamięć. Jego delikatne rysy twarzy, brązowe włosy ułożone w artystycznym nieładzie…. Edward widział jak się męczę żyjąc sama w tej okrutnej rzeczywistości. Ze stanowczością w głosie po raz ostatni nakazał przestać mi się zadręczać i zacząć nowe życie. Moment naszego rozstania nadszedł szybciej niż bym tego chciała.
I nagle, obudziłam się. To było dziwne uczucie. Rana, która z każdym dniem narastała w moim serce, została w jakiś sposób ukojona. Dotknęłam swojego policzka, tam gdzie jeszcze przed chwilą znajdowały się palce Edwarda i doznałam szoku. Poczułam ten piękny zapach słodyczy i frezji. Teraz byłam już pewna… to nie był zwykły sen. Dzięki Edwardowi zrozumiałam jedną bardzo ważną rzecz: miłość nigdy nie przemija a on sam zawsze zostanie w moim serce.wiedziałam co mam robić dalej. Musze zacząc nowe życie dla siebie i dla Edwarda.
Lenka_Outsider