BDSM - Księga uległości i zniewolenia.docx

(119 KB) Pobierz

Księga uległości i zniewolenia - Cz. 1

Wprowadzenie do „Księgi uległości”

Oddaję w ręce czytelników moje opracowanie obejmujące subiektywne refleksje odnoszące się bezpośrednio do mojej uległości i przyporządkowania swojej Pani. Przeważająca część zaistniałych w nim okoliczności jest prawdziwa i oparta na przeżytych przeze mnie faktach autentycznych, aczkolwiek zostały przedstawione w nieco „fabularyzowanej” formie. Moje wewnętrzne odczucia, doznania i psychiczne stany świadomości są natomiast przedstawione jednostronnie, nieobiektywnie a nieraz również tendencyjnie – tylko i wyłącznie z mojego egoistycznego punktu widzenia. Jest to bowiem moje i tylko moje „niewolnicze credo”.

Często w „Księdze korzystam z fragmentów moich podań-próśb wysłanych w ciągu ostatnich lat do Pięknych Władczych Pań, w tym w szczególności do Mojej Prześlicznej Pani i Wspaniałej Nauczycielki-Treserki.

Niestety ze względów technicznych „Księga uległości” nie może być w tym miejscu „wzbogacona” ilustracjami. Niewątpliwie psuje to efekt końcowy „dzieła”, bowiem w rzeczywistości przykładowe reprodukcje powinny przeplatać się z treścią „Księgi” i niejako symbolicznie przedstawiać poszczególne akapity tekstu, co uczyniłoby „studium uległości” bardziej przejrzyste i zrozumiałe.

Wiele z przedstawionych form zniewalania, a przede wszystkim transformacji doświadczyłem osobiście, choć z pewnością nie wszystkie w tak radykalnych formach. Mimo czasami ich skomplikowanej i nadającej im tajemniczości nazwy - oczywiście dla laików w bdsm (trochę w tym zakresie się wymądrzam, przecież te fachowe nazwy i ich definicje są łatwe do znalezienia w kompie) zapewniam, że są po niewielkiej wprawie, proste w zastosowaniu i wypraktykowaniu.

W sytuacji moich zainteresowań nietrudno jest zauważyć, iż nie potrzeba wielu „rekwizytów”: sznury, taśmy klejące, apaszki, szmatki do kneblowania, ewent. jakieś drążki, proste środki dyscyplinujące, kobiece sukienki, spódniczki, fikuśna bielizna itd. To wszystko bardzo łatwo zorganizować, samemu przygotować i wykonać– z oczywistych względów odpowiednie „pomoce i przyrządy naukowe” mam w swojej bogatej kolekcji narzędzi poniżenia, przymusu i zniewolenia.

Integralną częścią „Księgi” są „Przypisy”, które polecam, jako lekturę uzupełniającą. Proszę je traktować zdecydowanie jako próbę udowadniania, że zainteresowania uległością i dominacją, nie muszą być do końca tak całkiem poważne, smutne, czy pozbawione wątków humorystycznych. Jest tam również niejako podpowiedź, wskazująca, że i z krzykliwą hałaśliwą koleżanką czy przyjaciółką, nie wspominając już o żonie i kochance, z którymi zupełnie brak porozumienia, też można sobie poradzić, choć pewnie w sposób nie przewidziany przez największe feministyczne autorytety – polecam również w tym przypadku analizę „Przypisu nr 4 i 7”, w których można znaleźć „odpowiedź” na niektóre problemy, jak również ewentualnie na niektóre zagadnienia poruszane na „Forum”.

Z drugiej strony patrząc, uprzejmie uprzedzam, iż zarówno obydwa „Przypisy” jak i przypis nr 5 nie wnoszą z oczywistych względów żadnych ważnych i istotnych treści czy przesłanek w zakresie faktycznych doznań i refleksji na temat mojej uległości, a właściwie nie mają ich wcale.
Stanowią tylko odautorski, zamierzony szyderczy śmiech z własnych cudactw, dziwactw i nienormalności. Kpieniem samego z siebie. Jednocześnie są tylko i wyłącznie informacją, iż swoją uległość, w takim wydaniu naprawdę lubię i umiem się nią cieszyć i radować. Nie jest dla mnie zmuszaniem się do nietypowych czynów czy też nie odbieram jej jako martyrologię. Pogodziłem się i nauczyłem żyć w takim wcieleniu swego ducha i psychiki i nienajgorzej na razie sobie z tym radzę. Aczkolwiek czasami jednak zbyt mocno absorbuje mój umysł. Proszę zatem tylko i wyłącznie odebrać te mocno prześmiewcze teksty jako moje drwienie z tego drugiego mojego ja.

Pamiętajmy, że w życiu ważne są, co prawda chwile, i te chwile pozostają na zawsze w pamięci, ale na codzień czeka nas zwykła proza życia.

Mottem przewodnim mojej uległości stała się natomiast przesłanka sformułowana kiedyś przez Moją Mądrą Panią „oczekiwanie na przyjemność też jest przyjemnością”.

W tym miejscu chciałbym dodatkowo podkreślić, iż wszystkie rozważania w „Księdze” dotyczą tylko i wyłącznie mojej osoby w roli uległego, przechodzącego wszelkiego rodzaju transformacje przedmiotowo - zwierzęce i „odmężczyźniające”.


Zawsze natomiast jest i z pewnością pozostanie dla mnie niezrozumiałe, iż zamiast „podrywać” piękne Kobiety - wolę przebywać na podłodze ciasno i bezwzględnie związany sznurami i pozbawiony „paskudnym” kneblem prawa głosu. W takiej sytuacji zawsze się jednak pocieszam na usprawiedliwienie mojego tak niepojętego hobby, wchodząc na przeróżne strony internetu związane z bondage, gdzie mogę sobie do woli „obserwować”, że nie tylko ja mam tak osobliwego „konika” – strony „www”, na których pierwszoplanową i fundamentalną rolę odgrywa opcja bezlitosnego sznura i uciążliwego knebla, mimo a właściwie należałoby rzec na szczęście, iż zdecydowana większość zdjęć przedstawia skrępowane niewinne delikatne i wrażliwe istotki – kobietki.
Tak naprawdę w czasie spotkań, zwłaszcza tych pierwszych nie jestem aż tak śmiały i rezolutny jak można by ewentualnie wywnioskować z lektury „Księga uległości”, ale myślę, że jest to zrozumiałe. „Odwagi” nabiera się jednak zawsze w rzeczywistości tylko po lepszym siebie poznaniu. Pewna anonimowość i dzieląca nas komputerowa bariera niewidoczności pozwala mi w tym jednak miejscu na większy luz i swobodę przekazywania myśli, doznań a także na przekazanie wszelakich, najcudaczniejszych technik tresury i lekcji poniżenia, które jednak w rzeczywistości przechodzę z Władczynią, a o których nie miałbym odwagi tak od razu napomknąć w sytuacji bezpośredniego spotkania twarzą w twarz.
Tekst „Księgi” nie jest żadną próbą dostosowania się do niczyich oczekiwań, z tej prostej przyczyny, że ich właściwie wcale nie znam, a każda osoba czy to Lady czy też inny niewolnik ma swoje własne, indywidualne. Z drugiej strony zauważam, po ilości zadawanych pytań/problemów na wszelakich Forach związanych ze światem dominacji i uległości, że jest wiele bardzo ciekawych korelacji Lady-niewolnik i ich wzajemne współgranie.
Moja „odwaga” ma również swoje źródło w fakcie, iż w przypadku negatywnego spojrzenia ewentualnego czytelnika na zawarte w „Księdze uległości” wartości mojego świata - niczym mi to raczej „nie grozi”, oprócz oczywiście bardzo bolesnej utraty możliwości nawiązania z przyjazną „duszą” jakiś więzi, bowiem tak w rzeczywistości w dalszym ciągu pozostanę prawie bezimiennym, i prawie anonimowym „gościem” – z wyłączeniem dla tych, których dotychczas na swej niewolniczej drodze spotkałem i których być może jeszcze spotkam oraz oczywiście dla tych nadmiernie wścibskich.

Gdyby ktokolwiek miał chęć przedstawić swoje zdanie na temat przedstawionych w „Księdze” moich ukierunkowań, ale i również oczywiście swoich - niezmiernie byłbym wdzięczny.

Życzę przyjemnej, choć miejscami niełatwej i skomplikowanej lektury, z niedomówieniami i ukrytymi aluzjami powodującymi, że nieraz będzie trzeba czytać „między wierszami”. Jeżeli uśmiech zagości na czyjejkolwiek twarzy (dotyczy to przede wszystkim Wspaniałych Pań), będzie to dla mnie wystarczająca nagroda za te dni spędzone nad jej redagowaniem.
Jeżeli natomiast ktokolwiek będzie – mimo, że „Forum” z samej definicji dotyczy wszelakich fetyszy i udziwnień związanych ze sferą dominacji i uległości - zbulwersowany, oburzony, pogardzi mną, nie uzna moich dziwnych preferencji a szczególnie będzie mocno zawiedziony i rozczarowany moją „Księgą uległości i zniewolenia” i przekazanymi w niej treściami – w pełni zrozumiem taką postawę i nie będę miał absolutnie do nikogo żalu, a tym bardziej pretensji.

Z dedykacją dla wszystkich Pięknych Władczyń oraz wszelkiego typu i rasy psów i niewolników – wielofunkcyjny piesek.


Ogólna charakterystyka moich zainteresowań w zakresie uległości i zniewolenia.

Przybliżając siebie i moje dotychczasowe doświadczenia, chciałbym na wstępie uprzejmie poinformować, że nie wszystko było od razu tak jak opisuję i można byłoby wywnioskować z treści „Księgi” – są tam pewne dość znaczne uproszczenia i uogólnienia a nawet podkoloryzowania sytuacji. Wszystko docierało się w trakcie spotkań i wzajemnym rozpoznaniu sytuacji „na polu walki”. Z tekstu wynika również jednoznacznie, że jestem ciągle otwarty na wprowadzanie nieznanych mi nowinek i ciekawostek w dziedzinie tresury i wprowadzania rygoru posłuszeństwa i pokory – przecież tyle jeszcze ich jest nieznanych dla mnie, a kto wie czy nie równie wartościowych i przyjemnych dla ducha i psychiki.

Przechodzona przeze mnie tresura ma przede wszystkim za zadanie udzielenie nieposłusznemu, krnąbrnemu, a często i hardemu podwładnemu lekcji pokory i uległości. Bym bezradny, bezsilny i bezbronny, zdany na kapryśną łaską Pani, zakuty w jarzma niewoli, rzucony na podłogę u czarownych stóp, nauczył się jak wielkim uwielbieniem powinienem darzyć Władczą Panią i jak bezgranicznie w przyszłości służyć u Jej stóp.

A funkcja nałożonych i egzekwowanych kar? – no cóż – są nieodłącznie powiązane z egzystencją i nieodzownym komponentem bytu niewolnika – w moim przypadku znając ich znaczenie wiem jednocześnie, że jestem tym bardziej ważnym i docenianym pieskiem w sforze Lady, która bardzo dba o moją właściwą postawę oraz o szczególnie staranne wykształcenie w dziedzinie pokory i wykorzystania swego ciała, duszy i rozumu w jedynie słusznej sprawie, czyli służbie swej Pani i z pewnością bardzo Ją niepokoi brak postępu w przyswajaniu wbijanych do głowy niewolnika zasad i kanonów postępowania.

By trochę bardziej naświetlić moją „karierę” uległego, w dalszej części przedstawione zostały wybrane zagadnienia w zakresie moich doświadczeń, ale przede wszystkim przemyśleń i rozterek w sytuacji znalezienia się w położeniu uległego, choć nie zawsze posłusznego, ciągle uczącego się i potrzebującego dalszej nauki i tresury w zakresie szacunku i pokory wobec Kobiet, a przede wszystkim wielbiącego swoją Władczą Panią.

Dość szczegółowo omówiony został natomiast pewien szkic preferowanej formy mojej tresury, wskazujący ogólny kierunek mojej uległości. Oczywiście, jak najbardziej możliwe są - i są dokonywane modyfikacje, udoskonalenia oraz wprowadzane innowacje do proponowanych przeze mnie metod tresury.

Mając natomiast na względzie moje zainteresowania niżej opisane, a zwłaszcza przenikająca mnie chęć „prawdziwego” doznania odczucia zniewolenia uważam, iż każde spotkanie okraszone moją tresurą powinno trwać co najmniej kilka godzin, bowiem moim zdaniem tylko dłuższe spotkanie pozwala pełniej zrozumieć i naświetlić istotę zniewolenia.

W klimacie uległości nakierowany jestem głównie na poniżenie i upokorzenie oraz całkowite uzależnienie od woli Pani, czyli „utratę” własnej osobowości, natomiast w zakresie fetyszyzmu fascynuje mnie: kobieca bielizna, pajęcze pończoszki oraz zwiewne ciuszki (sukienki, spódniczki, bluzeczki), Jej zapachy i smaki.

W toku spotkań wyobrażam sobie, że udzielana lekcja przybiera formę swoistej zabawy pomiędzy autokratyczną, władczą Piękną Królewną a jej niepokornym, niezdyscyplinowanym i buntowniczym podkomendnym. Tresura ma na celu - po schwytaniu rebelianta i jego uwięzieniu - złamanie jego oporu, zarozumiałości i zuchwałości z użyciem środków represji i odwetu, upokorzenie i poniżenie, pozbawienie honoru oraz wystawienie na wstyd oraz skompromitowanie go w oczach „pospólstwa”.

Przedstawiając bardziej symbolicznie - jestem dla Pięknej Księżniczki, w tych pewnych okresach naszych spotkań prawdziwie zniewolonym osobnikiem, w pełni zależnym od Jej woli. Jak ma chęć to zamyka mnie związanego w łazience, w pokoju, w kuchni, z „ohydnym” kneblem w ustach, „wsadzonego” do worka, itp., a sama wykonuje inne czynności, nie zwracając (tak przynajmniej mi się wydaje) absolutnie na mnie uwagi. Nie interesuje Ją jak mocno zamotany jestem w sznurach, czy knebel nie jest zbyt dokuczliwy, czy niewygodna pozycja zbyt mocno nie doskwiera – po prostu jestem a jakby mnie nie było – jak powietrze, mebel, zwierzątko w klatce. I mimo, że wiem, iż to wszystko nie będzie trwało wiecznie, że to tylko gra – i nie muszę czekać na prawdziwe uwolnienie, bo Władcza Pani i tak „zlituje się” w końcu nade mną – to jednak niezatarte wrażenie prawdziwego zniewolenia a przede wszystkim niepewności pozostaje i zaczyna nabierać cech realnych.

Zatem moja uległość, przynajmniej w mojej psychice, nie nosi charakteru „dobrowolnej” postawy niewolnika, lecz zdecydowanie przybiera formę przymusu i przemocy, czyli formę „brutalnego” zniewolenia.

Szczególnie istotne jest dla mnie, by owe całkowite zniewolenie nosiło cechy jak najbardziej zbliżone do rzeczywistego, poprzez założenie bardzo mocnych niewolniczych więzów, wręcz wrzynających się w ciało – pozbawiających wszelkich złudzeń, co do samodzielnego uzyskania wolności, powodujących mocne ograniczenie, a wręcz czasami uniemożliwiające jakiekolwiek poruszanie się, przemieszczanie czy też unikanie nadchodzącego biegu wydarzeń.

Równie ważne jest dla mnie bezwzględne, dokuczliwe zakneblowanie wszelkimi rodzajami kneblami, bowiem to właśnie ten tak niepozorny aparacik - knebel jest wg mnie najważniejszym i najpełniejszym symbolem uzależnienia, zniewolenia, bezradności i konieczności całkowitego podporządkowania się woli swojej Pani. To on sprowadza mnie do roli bezwładnego obiektu, przedmiotu, czy zwykłego eksponatu pozbawionego własnej osobowości. Powoduje, że pozbawiony jestem niejako własnej woli, idei, a „wolne” myśli pozostają spętane w moim niewolniczym rozumie, bez szansy na wydostanie się z tej swoistej klatki.

Zarówno więzy jak i knebel powinny być więc stosowane w sposób praktycznie ciągły, przez cały okres trwania tresury, a zdejmowane lub poluzowywane jedynie wtedy, gdy jest to niezbędne w toku tresury dla realizacji niektórych zadań postawionych przez Władczą Panią.

Opisując moje „zainteresowania” chciałbym na wstępie oznajmić, iż w klimacie uległości, fetyszyzmu i uwielbienia swojej Pani jak i w sferze obejmującą takie formy jak: upokarzanie, poniżanie, transformację „forced feminization”, zaznawanie rozkoszy w cierpieniu w drodze do jak najsłuszniejszego nabrania przekonania, jak wielkim uwielbieniem powinienem Panią darzyć a jednocześnie uświadamianie, że moim miejscem jest tylko i wyłącznie podłoga u stópek Pani mam bardzo duże doświadczenie i wszelkiego rodzaju „przeżycia”, w tym również z Pięknymi Dominami, choć przede wszystkim „stosuję” self-bondage.

Znam zatem swoje miejsce i powinność wobec Pięknych Pań, jakim powinienem uwielbieniem i szacunkiem je darzyć. Wiem też jak czerpać radość z cierpienia i upokorzenia. Nie jest to forma przechwałki a jedynie chęć przekazania, iż w powyższym zakresie, a zwłaszcza dotyczącego wiązania, kneblowania, poniżania oraz fetyszyzmu przekroczyłem już pewną barierę nowicjusza, a tym samym bez obaw podchodzę do stosowanych wszelakich form więzów i knebli.

Przy czym, co muszę mocno podkreślić – „kobiecy strój” pełni u mnie głównie rolę poniżającą i upokarzającą, stwarzając pewną „barierę psychologiczną”. Mam bowiem jednocześnie świadomość groteski i karykatury swojego wyglądu jak i niestosowności i nienaturalności noszenia przeze mnie tychże „fikuśnych” fatałaszków oraz ich nieadekwatności do szorstkiej, kanciastej włochatej męskiej postaci.

Szczegółowe studium mojej uległości i zniewolenia.



Moje niewolniczo-poddańcze upodobania nie mają charakteru dynamicznego a przybierają zdecydowanie formę statyczną, polegające na unieruchomieniu, obezwładnieniu i sprowadzenie mnie do sytuacji „beznadziejnej bezsilności” tj. na „siłowym” spacyfikowaniu mojej niezależności. Mają charakter zdecydowanego przymusu i bezwzględnego zniewolenia. Sprowadzony jestem de facto w tej sytuacji do pozycji niewiele znaczącego przedmiotu, rekwizytu, mebla, czy też nieszkodliwego, niehałaśliwego, ledwie pomrukującego zwierzątka zamkniętego w klatce, która umieszczona jest gdzieś w kącie pokoju czy też kuchni. Nieodzownym elementem mojej tresury jest hańbiący, poniżający, przynoszący ujmę i dyshonor trzyczęściowy „kostium niewolnika” składający się:
– z groteskowych damskich fatałaszków (bielizny, pończoszek, haleczki, sukienki),
– sznurów, łańcuchów oraz innych okowów i pęt,
– knebla.

W takiej sytuacji bezradny, bezsilny i bezbronny, zdany na łaską Pani, zakuty w jarzma niewoli, w sznurach i zakneblowany, rzucony na podłogę u stóp Pani, muszę przyswoić sobie jak wielkim uwielbieniem powinienem darzyć Władczą Panią i jak bezgranicznie w przyszłości jej służyć.

Powyższe „zainteresowania” można sprowadzić do kilku zasadniczych kwestii opierających się na podstawowej zasadzie, że światem rządzą kobiety, a mężczyzna jest tylko nędznym dodatkiem, egzemplarzem wymagającym znacznej „modernizacji i uwspółcześnienia” poprzez przeprowadzenie tresury pokory i posłuszeństwa z zastosowaniem takich wstępnych metod tresury jak:

1. zmuszenie, w tym również za pomocą batów, do założenia damskiej bielizny, pończoszek, haleczki, sukienki, spódniczki i innych damskich szmatek, mające na celu podkreślenie mojej małości i nicości oraz upokorzenie mojego ego, a konieczność noszenia tychże fatałaszków to poniżająca i upokarzająca kara za męską zarozumiałość oraz szczególny powód do wstydu i hańby. Przebrany groteskowo w uwłaczające kobiece szmatki muszę mieć bowiem świadomość, że moją misją jest służenie Pani, zwłaszcza pięknym nóżkom i realizowanie Jej woli oraz oddawanie Jej należnej czci.
Sam widok przygotowanego „niewolniczego kostiumu” składającego się z trzech wyżej omówionych integralnych części od razu uświadamia mnie o charakterze spotkania i mojej w nim roli - oto będę za chwilę pozbawiony własnej tożsamości, osobowości sprowadzony do de facto poniżającej roli niewiele znaczącego sfeminizowanego niewolnika.
Z kolei przymus chodzenia w tychże ciuszkach, a właściwie odrętwiałej bytności w nich oraz konieczność przebywania w nich w obecności Pięknej Pani, jakże mocno podkreśla wielkość, monarszy majestat i niedostępność dla niewolnika Dostojnej Królewny a jednocześnie zatracenie poczucia własnej męskości, co szczególnie podniecająco można odczuć w przypadku gdyby wolą Pani byłoby wykonanie gwałtu analnego. Zdaję sobie sprawę - pomijając inne utrudniające obronę czynniki takie jak: zniewalające sznury uniemożliwiające podjęcie skutecznej akcji obronnej, knebel uniemożliwiający hałaśliwy protest, zapobiegający jednocześnie niepotrzebnym narzekaniom i lamentom, czy też „groźba” otrzymania solidnego lania za przeciwstawianie się woli Pani - że noszone przez mnie babskie szmatki nie zapobiegną gwałtowi ani mnie prze nim nie ochronią, a podjęta niezdarna próba bronienia się, poprzez zasłanianie swojego otworu materią spódniczki lub sukienki, która w tym przypadku pełni rolę tylko niestanowiącą żadnej przeszkody zasłonki, z góry jest skazana na klęskę.

2. pozbawienie wolności, utrudnienie a w ostateczności uniemożliwienie wszelkiego ruchu oraz poruszania się i w ten sposób wyrabianie poczucia rozpaczliwej niemocy i całkowitego podporządkowania się kaprysom Pani, poprzez ciasne i mocne związanie sznurami oraz umieszczanie w różnego rodzaju jarzmach i okowach - również w uciążliwych, niedogodnych i represyjnych pozycjach, w tym:
- związanie w „kołyskę” tj. ciasne przywiązanie z tyłu rąk do kostek nóg + dodatkowo związanie rąk w łokciach oraz nóg w kolanach i w ten sposób wymuszenie pozycji niejako wygiętej do tyłu łuk (jest to szczególnie dla mnie „rozkoszna, wręcz podniecająca pozycja”),
- „ball-tie” - czyli doprowadzenie niewolnika za pomocą sznurów do pozycji embrionalnej – pozycja z pewnością mocno niewygodna i dokuczliwa, ale kto mówi, że w toku pobierania lekcji ma być lekko, łatwo i przyjemnie?,
- „związanie „w kij” tj. posadzenie delikwenta w kucki i przywiązanie rąk do kostek. Pod kolanami umieszczony zostaje kij (np. rozpórka, trzonek od miotły), całkowicie uniemożliwiający rozprostowania nóg – szczególnie rygorystyczna, mocno trzymająca w karbach metoda wiązania, pozbawiająca wszelakich szans obrony i możliwości uwolnienia się oraz możliwości przemieszczania się umieszczonego w tychże więzach niewolnika. Po takim związaniu niewolnik znajduje się początkowo w dosyć „wygodnej” i nieuciążliwej pozycji i ułożeniu. Tak naprawdę „schody” zaczynają się dopiero po pewnym czasie, zwłaszcza, gdy niewolnik próbuje zmienić swoje położenie i usytuowanie. A prawdziwe udręczenie zaczyna się w momencie podjęcia przez tak związanego i wygodnie usadowionego delikwenta próby uwolnienia się z gnębiących i krępujących go pęt i sznurów, które w tym momencie dodatkowo zaciskają się i wrzynają się w jego marne ciało przypominając mu, że owe „kajdany” są mu nałożone z woli Pięknej Królewny,
- strappado - związanie z tyłu rąk w przegubach oraz w łokciach oraz ich podciągnięcie go góry i przymocowanie sznurem (łańcuchem) do uchwytu (haka) umocowanego w suficie. Czyż niewolnik nie przyjmuje w tej podwieszonej formie pokornej i uniżonej postawy wobec Królewskiego Majestatu głęboko i pięknie Jej się kłaniając? Przecież to właśnie taka postawa wobec Dostojności Pani jest jak najbardziej właściwa i godziwa! Dodatkowo, każda podejmowana próba uwolnienia się lub zmiana pozycji wywołuje w przypadku zastosowania łańcuchów bardzo przyjemne dla ucha ich „pojękiwanie” i brzęczenie metalowych ogniw stwarzając bardzo niewolniczą atmosferę oraz nastrój.

Proszę przy tym zauważyć, że w mojej sytuacji jakże „zdradziecką” rolę pełnić będzie kobiecy ubiór. Zmuszony bowiem do głębokiego pokłonu przed Panią, nie mam praktycznie innej alternatywy niż patrzeć na swoją poniżającą i hańbiącą kreację i jednocześnie dostrzegać jak spod sukienki (spódniczki) wychodzą własne nogi „przystrojone” w pończoszki!!! Wstyd, upokorzenie, dyshonor, bez żadnej możliwości zmiany sytuacji! W tym położeniu zniewolony prezentuje również swoje pośladki mocno wypięte. A czyż taka pozycja niewolnika nie zachęca również do gwałtu analnego? Przecież jakiż w tym momencie jestem bezbronny, a jednocześnie te damskie kreacje nic nie osłaniają, przez co ja (a może już niewolnica?) czuję się nagi, jakby przygotowany do określonych działań Królewny. Oczywiście, przy tak zawieszonym niewolniku dla odpowiedniego wyeksponowania jego „kobiecości” można jeszcze między jego nogi umocować dodatkowo rozpórkę uniemożliwiają złączenie kończyn.
- „zapakowanie do worka”, czy dodatkowo (po związaniu i zakneblowaniu) na głowę (tułów) narzucony zostaje worek, który odpowiednio przewiązujemy, zabezpieczając przed możliwością jego pozbycia się. Wokół tylko ciemność. Niczym mózg pozbawiony ciała, pływający w formalinie. Bezwładne, bezradne czy też bezproduktywne szamotanie się, nie daje i tak żadnych szans na odzyskanie wolności, czy choćby poluzowanie krępujących więzów. Mogę w zasadzie tylko bezsilnie czekać na łaskę Pani, by w swej łaskawości wyswobodziła mnie z owego gustownego opakowania,
- inne wymyślne, uciążliwe, niedogodne wiązania, np.:
§ reverse-prayer - "tylna modlitwa", w której ręce są skrępowane z tyłu, dość wysoko na plecach - nadgarstki stykają się lub krzyżują między łopatkami. Ręce są dodatkowo przywiązane z tyłu do obroży założonej na szyję (by zbytnio nie uciskała krtani powinna być dość szeroka, można też użyć apaszki zgrabnie umocowanej na szyi), lub innego oprzyrządowania zmontowanego na karku – najczęściej przechodzącego jednocześnie pod ramionami a nie umocowanego na szyi,
§ frog-tie - "na żabę": nogi zgięte w kolanach, lewa kostka ciasno przywiązana do lewego uda, prawa - do prawego (czasami obwiązuje się całą nogę od kolana do pachwiny). Pozycja dająca pełen dostęp do jąder i pośladków niewolnika, bowiem tak skrępowane nogi trudno jest zewrzeć,
§ elbow-tie - to po prostu związane za plecami łokcie. W toku stosowania tych więzów najczęściej nadgarstki niewolnika skrępowane są tak, by wewnętrzne strony dłoni skierowane były ku sobie,
§ crotch-rope czyli sznurek lub pasek ciasno przechodzący przez krocze, często wzbogacony strategicznie umieszczonymi węzełkami lub podwójny - wtedy można umieścić jądra niewolnika pomiędzy dwoma sznurkami – każdy ruch powoduje dokuczliwe obcieranie sznura o jego „klejnoty” oraz wciskanie się go (wraz z węzłami) w szparę pomiędzy pośladkami,

3. rygorystyczne i nieodwołalne zabranie prawa głosu buntowniczemu niewolnikowi za pomocą wszelkiego rodzaju knebli, całkowicie uniemożliwiającymi swobodę wypowiedzi, ale pozbawiające również możliwości błagania o litość, wyrażania protestu czy też niepotrzebnych narzekań, lamentów i skarg, a jednocześnie pełniące inne ważne funkcje „uspokajające” i dyscyplinujące. Jednocześnie ten uciążliwy knebel sprawia, że niewolnik mając świadomość, że pozbawiony został możliwości zakomunikowania swojej Pani wprost czegokolwiek, ma poczucie całkowitej bezradności i zależności od zachcianek Księżniczki.

4. „zmuszanie” do wąchania stopek, używanych majteczek czy pończoszek Pani,

Wszelkie zastosowane techniki zniewolenia mają za zadanie przemówić mi do rozsądku, że przebrany groteskowo w kobiece fatałaszki mogę, co najwyżej pełnić rolę suki i być potraktowany jak dziwka (np. z zastosowaniem gwałtu analnego), a dla Księżniczki jestem tylko zabawką – przedmiotem. Bezsensowny opór w przyswajaniu treści zawartych w tresurze, przełamywany jest zawsze odpowiednimi środkami dyscyplinującymi.

I czasami taki niewolnik jak ja, o nie jednokierunkowych zainteresowaniach, „fantazjuje”, że te bezlitosne, bezpardonowe więzy, noszące charakter represyjnego i dyscyplinującego skrępowania, nie pozwalające nawet na jakąkolwiek obronę oraz dokuczliwe, uniemożliwiające prowadzenie jakichkolwiek dyskusji czy też wydawania zrozumiałych dźwięków kneble, zachęcą od czasu do czasu, by niewolnik w tych radykalnych pętach zapoznał się w ramach lekcji-niespodzianki z surowością i bezwzględnością swojej Pani, choćby poprzez zastosowanie jakiś, trudnych dla mnie do określenia i zdefiniowania tortur.

Czyżby pierwiastek masochizmu będący u mnie w postaci pączka czekał jednak na swoje nieśmiałe rozwinięcie?.

A może to tylko zwykła niewolnicza ciekawość by zobaczyć, co też może spotkać psa krnąbrnego, psotnego lub nieposłusznego, gdy rozgniewa i rozzłości swoją Panią?

W płaszczyźnie fetyszu występuje u mnie pewne rozproszenie zainteresowań, by wymienić przede wszystkim:
- jakże dla mnie umiłowane i słodkie stópki Pani, i to zarówno „gołe” jak też w szczególności odziane w ujmującą mgiełkę pachnących pończoszek i rajstopek,
- niesłychanie ekscytującą bieliznę Pani - pachnące, nasączone aromatami majteczki, pończoszki i rajstopki itd.,
- wprost związane z powyższymi fetyszami umiłowanie do słodkich zapachów i wszelkiego rodzaju bukietu aromatów oraz smaków (jakże urzekające soki Pani),

Nie chcę tu przedstawiać wszystkich szczegółów moich ewentualnych spotkań z Piękną Księżniczką, pomysłów, technik i metod treningu niewolnika, jednak chciałbym w skrócie zaprezentować syntetykę mojego zniewolenia, chyba dobrze określającą moje położenie w relacji Piękna Pani – niewolnik:
- zdolny jestem jedynie, „dzięki” bezlitośnie oplatających i wrzynających się w moje marne ciało pętom, do niewiele więcej niż bezwładnego, niezdarnego pełzania po podłodze w drodze do prześlicznych, wspaniale ukształtowanych nóżek swojej Pani,
- jestem w stanie co najwyżej, i to też nie zawsze (np. po zawiązaniu oczu, wsadzeniu „do worka”, założeniu maski, itp.) widzieć „kurz” na podłodze, chyba że Pani w swej łaskawości pozwoli mi czasami na dostrzeżenie Jej jakże przepięknej sylwetki,
- jedyne co zdołam dać radę, to dotykanie językiem czegoś co bezlitośnie wbija się w moje usta, coś co jest murem oddzielającym mnie nieodwołalnie od Władczej Pani, a pełni tylko i wyłącznie funkcję bezlitosnego knebla, który mogę jedynie zagryzać zębami, zamykającym jednocześnie bezkonfliktowo i nieodwołalnie wszelką dyskusję. A chciałoby się ucałować jakże słodkie usta Pani..... marzenia pozostają jednak zamknięte przez ten „przeklęty” knebel we własnym umyśle niczym w swoistej klatce...,
- z danych mi wysublimowanych wrażeń, odczuwam, co najwyżej smak siłą wciśniętej do ust i umocowanej tkaniny, apaszki, niezbyt świeżych, używanych Pani majteczek, rajstopek, pończoszek, a nawet używanej kuchennej ścierki, czy też innej brudnej, czy też nasączonej moczem Pani szmaty, po przeżuciu których podniebienie dalekie jest od odczuwania smaku ambrozji. O jakiejkolwiek konwersacji czy dyspucie oczywiście nie ma mowy. Jeżeli do tego owe „znakomite ciasteczko-knebelek” jest odpowiednio mocno umocowane i właściwie zabezpieczone przed wypluciem, bo to w końcu niegrzecznie jest, by ktokolwiek pogardził „strawą” przygotowaną przez Królewnę, szybko z pewnością nauczę się i przyswoję, że tenże knebel, gdyby nawet był nieznośny, nieprzyjemny a wręcz ohydny i odpychający, jest nieodłącznym elementem szkolenia psa-niewolnika.
- jedyne co mogę otrzymać w zakresie pieszczot to pewna dawka chłosty i klapsów, które muszą zastąpić wszelkiego rodzaju czułości, przyjemność dotyku aksamitnego ciała, jego pieszczenia, całowania.

Właściwe techniki i stosowane systemy więzów, pęt, oraz skuteczne i należycie pełniące powierzoną im rolę kneble i kagańce, pozwalają w tym najeżonym różnymi trudnościami procesie tresury, nauki i transformacji niewolnika, w moim wykonaniu i w moim wyobrażeniu, na bezkonfliktową i przynoszącą efekty edukację, a także na prawidłowo przebiegające, choć często męczące, niewygodne i uciążliwe procesy przystosowawcze niewolnika do przemiany - poprzez „zmuszenie” (sam niewolnik jest na tyle nierozgarniętą istotą, że może nie rozumieć, że ta przemiana prowadzi go wprost do szczytów rozkoszy i szczęścia) do założenia kobiecych ciuszków oraz noszenia i przebywania w tychże hańbiących, kompromitujących i ośmieszających fatałaszkach, z nieprzyjaznej, niekorzystnej męskiej powłoki w bardziej słuszną, właściwą i odpowiadającą delikatnej, subtelnej i wrażliwej naturze Władczej Pani, niewolniczą pseudo-kobiecą formę.

Jeszcze raz podkreślę, że szczególne znaczenie dla mnie ma zwrócenie uwagi na autentyczność zakładanych więzów i knebli, tzn. takie ich rzetelne i mocne założenie bym sam nie był w stanie z nich się wyswobodzić, czy też pozbyć. To przecież tylko Pani ma prawo decydować i zarządzać moją wolnością, prawem głosu oraz wszystkimi moimi zmysłami.

Oczywistym jest bowiem przy tym, że tak Piękna Kobieta, jaką niewątpliwie i bezsprzecznie jest Księżniczka, może spowodować czasem „niezdrowe” reakcje niewolnika.

Zatem, biorąc powyższe pod uwagę, w toku tresury opanowuje mnie niepohamowana „żądza” dotknięcia/ucałowania ciała Księżniczki w „zakazanej strefie” czy też choćby ujęcia rąbka Jej sukienki czy też spódnicy. Muszę liczyć jedynie na Jej wyrozumiałość, oczywiście w relacji kobieca dominacja – niewolnicza uległość, dla moich ewentualnych powyższych dążeń.

Ową tolerancję nie należy jednak rozumieć jako zgodę Księżniczki na pozwolenie niewolnikowi na cokolwiek więcej niż poddańcze czynności przez Nią dopuszczalne i dozwolone. Wręcz przeciwnie, stanowi ona tylko przyczynek i sygnał, że należy zastosować wobec niewolnika pewne dodatkowe środki perswazji, przymusu, przemocy, a także wprowadzenia kobiecego ucisku i rygoru w zakresie, w którym uzna Ona za niezbędny dla przywrócenia właściwych stosunków i proporcji w relacji Władcza Królewna – zniewolony podwładny, choćby poprzez coraz to mocniej zaciśnięte pęta, wszelakie, nawet bolesne czy też „niehumanitarne” związanie, uniemożliwiające, a nawet wyprzedzające powyższe „patologiczne” reakcje niewolnika, czy też zostawienie go na jakiś czas związanego w niedogodnej, a nawet uciążliwej pozycji, z dokuczliwym, irytującym i drażniącym kneblem, czy też z zawiązanymi oczami, by miał poprzez całkowite odcięcie podstawowych zmysłów od bezpośredniego kontaktu z Panią, czas na przemyślenie swoich błędów, wypaczeń a nawet niewolniczego wykoślawienia.

Takie mocne i finezyjne wiązania, z całą pewnością nie robią mi żadnej krzywdy czy też nie powodują żadnego uszczerbku na zdrowiu – a wręcz odwrotnie – powodują tak dla mnie miłe i najdroższe poczucie pełnej zależności od kaprysów Mojej Pani oraz pełnej mojej przynależności do Niej.

Podobnie ma się sprawa z zakładanym (wepchniętym) kneblem. Tu również, w przypadku mocnego przewiązania apaszki czy też innego materiału (szmaty) w koło głowy i zawiązaniu ciasnego supła na karku niewolnika, nie ma się czego obawiać – z pewnością tenże knebel głowy mu nie odetnie, nie wyrwie też szczęk z zawiasów. Co najwyżej niewolnik coś niezrozumiale jęknie, bez możliwości wypowiedzenia komunikatywnych i jasnych słów. Pozbawiony przy tym zostaje sposobności stosunkowo łatwego wypchnięcia czy też wyplucia knebla z ust, a nawet jego „samowypadnięcia”.

Zdaję sobie w tym miejscu sprawę z mojej obsesji na temat więzów i kneblowania. Wynika to poniekąd z faktu, o czym już wspominałem, że to właśnie knebel – poprzez choćby całkowite odcięcie od możliwości nawiązania nie zawsze pożądanego kontaktu przez Panią - jest dla mnie szczególnym symbolem uzależnienia, zniewolenia, bezradności i konieczności całkowitego podporządkowania się woli swojej Pani.

W sytuacji ograniczeń związanych z oplatającymi ciało sznurami oraz zatkanymi w pewnych sytuacjach nawet brudną szmatą (ścierką) ustami, bardziej muszę się skupić na odpowiednim uregulowaniu oddechu – pozwalającym łatwiej znosić wszelkie utrapienia i udręki przygotowane przez Panią, niż na próbie pozbycia się tegoż „gadżetu” w i ewentualnej chęci wyrażania jakiejś formy protestu i dezaprobaty na działania mojej Monarchini. Zawsze bowiem może i ma Ona prawo zrozumieć wypowiadane przez niewolnika słowa „mmhhmmm” jako wyrazy szczególnej radości, szczęścia i wdzięczności za zaistniałą sytuację i położenie, w którym się znalazłem, niż jako głos choćby niewielkiego kwestionowania Jej poczynań.

Takie położenie, w rzeczywistości niezbyt dokuczliwe fizycznie, wielce jest oddziaływujące na moją psychikę. Z jednej bowiem strony staram się nie myśleć o spotkanej mnie karze i odpychającym, obrzydliwym kneblu, choćby w celu osiągnięcia jakiegoś wewnętrznego spokoju, by móc względnie swobodnie oddychać, a z drugiej strony, rozpuszczające się wraz ze śliną wszelkie nieczystości zgromadzone w tymże wetkniętym gałganie, które, nie mając z wiadomych względów innego wyjścia, wraz ze spływającą śliną będę musiał przełykać, nieustannie pobudzają rozum do „nieświeżych myśli” dotyczących mojego nieszczęsnego położenia i rozmyślań o ewentualnym występku, przez który „naraziłem” się na gniew Pani.

Odpowiednio mocne, a nawet niewygodne i dokuczliwe więzy mają dla mojego dobra trzymać mnie w ryzach, bym nabrał refleksji, że nawet najmniejszy ruch w obecności Pani mogę wykonać tylko za Jej wolą, a nieprzydatna i bezużyteczna szarpanina w pętach powoduje tylko niepotrzebne zużycie energii, którą niewolnik powinien rozważnie spożytkować w zupełnie innym celu.
Adekwatnie skuteczne i dobrane kneble to nie forma złośliwej tyranii Księżniczki, lecz bardzo pożyteczna nauka, by nabrać w przyszłości właściwych niewolnikom nawyków należytego trzymania „języka za zębami”.

Powyższe metody również skutecznie uświadamiają mnie, pełniącego zaszczytną rolę niewolnika Pani, iż te lekkie, zwiewne kobiece ciuszki, sznury i kneble to stałe, nieodłączne a wręcz integralne elementy składające się na mój niewolniczy kostium.

Odnosząc się do określenia pewnych granic tresury, szczególnemu omówieniu wymaga na początku problematyka batów, tak z pewnością przydatnych i potrzebnych w procesie tresury niewolnika do utrzymania go w pewnych w ryzach i w karności. W moim przypadku „wskazane jest” pewne ograniczenie ich mocy. Oczywiście ślady, choćby zaczerwienienia są jak najbardziej dopuszczalne.

Uprzejmie informuję bowiem, że raczej jestem zwolennikiem cierpienia i czerpania rozkoszy z bólu opartego na niedogodnych, dokuczliwych uciążliwych wiązaniach i kneblach niż na bólu bezpośrednio związanego z silną chłostą, laniem czy batami, czy też ze szczególnie bolesnymi torturami.
Zatem niestety, ale w moim „repertuarze” zniewolenia nie przewiduję miejsca na stosowanie, takich ewentualnie „hard” technik tresury jak: deptanie, mocne kopanie, opluwanie, nakłuwanie ciała, ostra dyscyplina pejczem, biczem lub szpicrutą, przypalanie papierosem czy też jedzenia z podłogi, nie wspominając o scat-kawior, itp. a także, co może wielu dziwić - zmuszanie do masturbacji (onanizowanie się),
Trudno mi jest natomiast wypowiadać się na temat dominacji medycznej, bo nigdy nie miałem z nią do czynienia. Mając bowiem na względzie pewne moje sfeminizowanie, być może byłyby „ciekawe” doznania, dotyczące tzw. badań ginekologicznych, gdy leżę mocno związany i zakneblowany, bez możliwości protestu czy jakiejkolwiek obrony i przeciwstawienia się a Władcza Pani majstrowałaby coś przy moich „klejnotach”.
W tym przypadku proszę zauważyć jak mocno owa metoda tresury jest skorelowana z moim „hobby”. Sama ta technika przecież bezpośrednio kojarzy się z kobiecością. Zresztą i przyjęta w toku tychże „badań” kobieca pozycja, z mocno rozłożonymi nogami, w momencie, gdy osadzony w takim ułożeniu niewolnik zostanie jednocześnie bezlitośnie i ostatecznie umieszczony i umocowany za pomocą pasów, taśm, sznurów, czy też innych krępulców, musi robić szczególne wrażenie. Jest to jednocześnie bardzo dla niewolnika poniżające i upokarzające, kiedy z tak mocno rozłożonymi, w „kobiecy” sposób nogami – gdy na dodatek jest jednocześnie jeszcze w jakiś tam sposób sfeminizowany (np. przyodziany w damską bieliznę, nocną koszulkę, sukienkę), z podwiniętą do góry kobiecą odzieżą - musi wystawić swoją „męskość” jak i całe swoje marne ciało na łaskę i niełaskę Pani. W tej sytuacji Władcza Pani może według własnego uznania dowolnie się niewolnikiem zabawiać jak i się nad nim znęcać, ku jego uprzykrzeniu. Niewolnik w takim położeniu jest całkowicie bezradny i pozbawiony możliwości jakiejkolwiek obrony czy przeciwstawienia się działaniom Pani. Tak ważne dla jego tężyzny a może i jego niewolniczej przyszłości badania, choć może i czasami związane z bólem i cierpieniem przeprowadzone rączkami Pani, wymagają bowiem całkowitego unieruchomienia, wprowadzenia w stan bezbronności i zakneblowania, by tylko chimeryczna wola Pani Doktor decydowała o wariantach tresury, z których mogłaby ewentualnie czerpać satysfakcję. Z pewnością zatem i buzia pacjenta-niewolnika musi być dokładnie zatkana jakimś „tamponem”, by przypadkowo nie odgryzł sobie języka w trakcie przeprowadzanych nieodzownych, ale jednak czasami bolesnych doświadczeń, lub też by nieodpowiedzialnymi i niepoważnymi krzykami nie zdenerwował swojej sadystycznej Pani Doktor w toku tychże badań. Bowiem niedoświadczony pacjent-niewolnik być może nie wie, że i tak w końcu znajdzie rozkosz w zadanym przez Panią Doktor bólu a wszelkie ślady, zwłaszcza te w psychice, długo będą przypominały szczęśliwemu w ostateczności niewolnikowi (niewolnicy?) o Pięknej Królewnie i Jej wszechwładnej władzy nad nim!
Nie ma bowiem niewolnik żadnej możliwości ukrycia czy też ochrony swoich jąder i członka, które są w tym momencie mocno wyeksponowane i zdane na kaprysy Pani Doktor, w tym np. na podwiązanie do nich ciężarków, czy inne lecznicze „przygody”.
W moim przypadku, takie właśnie obdarcie z intymności i wystawienie przyrodzenia „na widok publiczny” jest bardzo zawstydzające i uwłaczające.
Podobne wrażenia psychiczne (choć na mniejszą z pewnością skalę) uzyskuję, o czym już pisałem wcześniej w przypadku np. gdy „zmuszony” jestem do ubrania w obecności Pięknej Pani sukienki czy też spódniczki – bowiem także w tym przypadku czuję się jakbym był prawie nagi, bez jakiejkolwiek osłony swojego przyrodzenia a założone ośmieszające kobiece szmatki nie stanowią, żadnej utrudnienia chroniącego mnie przed ingerencją Pani, w tym np. analnym gwałtem, a wręcz przeciwnie, ta tkanina tworzy w moim procesie myślowym haniebną kotarę psychicznych i fizycznych tortur w sferze poniżenia i upokorzenia.

Także mumifikacja jest niezbyt poznaną dotychczas przeze mnie formę tresury. Podobno, choć wiem to tylko z opisów osób na kompie, które mumifikację przechodziły, że po pozbawieniu delikwenta poszczególnych zmysłów tj. pozbawienia głosu poprzez knebel, wzroku poprzez opaskę a nawet słuchu (np. włożenie do uszów waty) osobnik taki przechodzi ciekawe doznania dotyczące m.in. zaburzeń błędnika, tracąc jakiekolwiek poczucie panowania nad własną równowagą i koordynacją ruchów i tak już przecież mocno ograniczoną. Dodatkowe wrażenia są podobno w momencie, gdy taki mumifikowany osobnik ma przez krótki czas (do momentu zrobienia przez osobę mumifikującą otworu do oddychania przez nos ofoliowaną całą głowę. Pewnie coś na kształt nałożenia na głowę foliowej torby - hmmm...

Odnosząc się do ewentualnego pissingu, to uprzejmie komunikuję, że w przypadku chęci posłużenia się tą metodą tresury przez Władczą Panią, najbardziej „adekwatną i pożądaną” dla mnie jako niewolnika, jest specyficzna forma jego stosowania a mianowicie nie jako „zmuszenie” do bezpośredniego...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin