Olin Aleksander - Komusutra(1).pdf

(751 KB) Pobierz
387172982 UNPDF
ALEKSANDER OLIN
Komusutra
10 sierpnia 1994 roku Aleksander Kwaniewski odwiedzi² w Szpitalu
Brðdnowskim w Warszawie rekonwalescenta po operacji chirurgicznej, Krzysztofa
¢ukomskiego.
12 sierpnia 1994 Aleksander Kwaniewski przyj¸² delegacjè parlamentu
Tajlandii.
Antoni Styrczula Rzecznik Kancelarii Prezydenta
0. Alibi
Jeszcze raz spojrza² na kontrolkè plazmotronu. Dioda rezerwy ju¾ nawet nie miga²a,
ale z²owieszczo pali²a siè ci¸g²ym, czerwonym wiat²em. Mo¾e energii starczy jeszcze na
jeden strza². A mo¾e nie. Ruska ruletka. Cholerne pièädziesi¸t metrðw. A przecie¾ to tylko
jednominutowy spacerek po b²otnistej polance, jeden skok przez strumyczek i mo¾na
wracaä do domu. 007 przymru¾y² oczy i niemal realnie na ekranie wyobrani ujrza²
holowizor szemrz¸cy w k¸cie przytulnej niszy mieszkaniowej, ujrza² te¾ gwa²towny wzrost
potencja²u na elektronicznym koncie, a ponadto oczyma duszy 007 widzia² wyci¸gnièt¸ rèkè
I Sekretarza Projektu, a w niej z²ot¸ kartè wstèpu do Orgazmolandu.
Nie bèdè przecie¾ gni² w tych paprociach pièädziesi¸t milionðw lat, a¾ te kurwy
wyzdychaj¸ - pomyla² 007, odepchn¸² trzymetrowy liä i zacz¸² biec przez b²oto tak
wielkimi susami, ¾e po ka¾dym takim susie mia² wra¾enie, ¾e przy nastèpnym majtaj¸ca siè
na pasku trzykilogramowa kamera holowizyjna wydziobie mu obiektywem dziurè w prawej
nerce. Do strumienia zosta²o jeszcze dwadziecia metrðw. 007 prðbowa² lew¸ rèk¸
przeci¸gn¸ä kamerè nieco bardziej na plecy. Jednak wra¾enie bycia t²uczonym m²otkiem po
krègos²upie okaza²o siè gorsze od dziobania po nerce. Na szczècie problem kamery
niespodziewanie uleg² przyspieszonej miniaturyzacji. Z krzaczorðw wyskoczy²a podwðjna
dawka tego, czego 007 najbardziej siè obawia² - dwa welocyraptory - niniejszy
dwumetrowy i wièkszy na oko prawie trzy i pð²metrowy. 007 wiedzia², ¾e ma szczècie w
nieszczèciu. Gady zwykle osaczaj¸ce ofiarè z dwðch stron tym razem nadci¸ga²y z jednego
kierunku. 007 uniðs² plazmotron. Serce jedynego ssaka w tej okolicy trzepota²o siè jak
kanarek w kuchence mikrofalowej. 007 wiedzia², ¾e ma w porywach tylko jeden strza²,
je¾eli w ogðle. Wczoraj pð² ²adunku plazmy posz²o na odstraszenie tyranozaurðw
wa²èsaj¸cych siè nad tym strumieniem. Jednak tyranozaury przestraszy²y siè tylko trzech
pierwszych b²yskawic, ktðre 007 pos²a² w powietrze, a potem oswoi²y siè z nowym
zjawiskiem i zrobi²y siè tak upierdliwe, ¾e 007 nakrèci² z tyranozaurami tylko parè
kilkusekundowych migawek, a potem wkurwi² siè i wyt²uk² je co do nogi, zu¾ywaj¸c dobre
kilkadziesi¸t megawatðw energii...
Welocyraptory by²y ju¾ tu¾, tu¾ - trzydzieci metrðw. 007 niemal s²ysza² przelatuj¸ce
przez g²owè strzèpy krzy¾uj¸cych siè w panice zdaî: Panno wièta, co Jasnej bronisz
Czèstochowy... Jak mnie klona do ¾ycia przywrðci²a cudem... Ojcze nasz... Hare kriszna,
kriszna hare, hare kriszna, hare hare...
Brakowa²o dziesièä metrðw do tego, by 007 przy wspð²pracy welocyraptorðw
uzyska² szansè widzenia z adresatami modlitw. Jednak b²ysk plazmotronu udaremni²
pojawienie siè tej szansy. 007 nacisn¸² spust w momencie, kiedy wièkszy z gadðw
nieopatrznie zabieg² drogè mniejszemu. Oba cielska znalaz²y siè w jednej linii i b²yskawica
plazmy w u²amku sekundy zamieni²a je w deszcz skwiercz¸cych skwarkðw padaj¸cych na
b²otnist¸ polanè. 007 nie traci² czasu na napawanie siè zwycièstwem. Zw²aszcza ¾e mog²o to
byä ostatnie zwycièstwo, zwa¾ywszy poziom energii w plazmotronie. 007 w trzy sekundy
wykona² dziesièä skokðw i wreszcie dotar² do strumienia.
Kurwa, w lewo czy w prawo? - 007 prðbowa² dostrzec w b²ocie swoje w²asne
lady, ktðre zostawi² rano. Jednak b²otnisty brzeg by² dos²ownie zadeptany przez tabun
ma²ych skutellozaurðw, ktðre ko²o po²udnia przydrepta²y do wodopoju. 007 nacisn¸²
zielony przycisk pilota dyndaj¸cego na jednej ze sprz¸czek kombinezonu. Sygna² äwierkn¸²
ze skrzypowego zagajnika, znajduj¸cego siè za strumieniem, kilkanacie metrðw w lewo.
- Ca²kiem niele j¸ zamaskowa²em - mrukn¸² 007 do siebie i ruszy² w kierunku
maszyny czasu. Strumieî op²ukiwa² buty z b²ota. Nagle na powierzchni wody pojawi²y siè
drobne pr¸¾ki. G²uchy ²oskot uderzy² 007 w uszy, a wibracja gruntu po²askota²a w pièty.
007 odblokowywa² ju¾ rygiel pokrywy w²azu, kiedy z lasu za b²otnist¸ polan¸, przez ktðr¸
przed chwil¸ 007 przebieg², ponad gèstwin¸ lici niczym peryskop pojawi²a siè
charakterystyczna ohydna morda.
- Spierdalaj st¸d, chuju... - szepn¸² 007 w kierunku tyranozaura i dr¾¸cym palcem
zacz¸² naciskaä kod cyfrowy na pokrywie. Z nerwðw zamiast szðstki 007 nacisn¸²
dziewi¸tkè i musia² ca²¸ operacjè znoszenia blokady powtarzaä od pocz¸tku. Tyranozaur
leniwie wylaz² z krzakðw na polanè. Balansuj¸c ogonem, schyli² siè i najpierw pow¸cha², a
potem poliza² b²oto nas¸czone aromatem welocyraptorðw zgrillowanych w plazmowym
ogniu. W tym momencie sykn¸² pneumatyczny odwiernik i pokrywa odskoczy²a ze
szczèkiem. Tyranozaur, s²ysz¸c nieznany dwièk, odskoczy² na dwa metry, a potem z
zaciekawieniem spojrza² prosto w oczy Kwaniewskiego 007.
By²y chwile, ¾e Kwaniewski 007 ¾a²owa², ¾e jest klonem i do tego czaskaderem.
To by²a w²anie taka chwila. Kwaniewski 007 bez przekonania wycelowa² plazmotron w
kierunku gada i nacisn¸² spust. Plazma ledwie czknè²a na odleg²oä dwu metrðw, a
tyranozaur w odpowiedzi prychn¸² jedynie i waln¸² ogonem w b²oto. Kwaniewski 007 nie
mia² zamiaru wrðciä do bazy nadgryziony jak 006. Jednym skokiem znalaz² siè we wnètrzu
kabiny i zatrzasn¸² klapè. Pasðw jednak nie zd¸¾y² zapi¸ä, gdy¾ potè¾ny wstrz¸s targn¸²
cia²em czaskadera o pulpit sterowniczy.
Jeli ten skurwiel uszkodzi stabilizator... - 007 zdrètwia² na tè myl, jednak na dalsze
mylenie nie by²o czasu. Wielka morda ku²a w pancern¸ szybè.
- Zaraz ciè, kutasie, urz¸dzè... - krzykn¸² 007, zapi¸² wreszcie pas, w²¸czy² antypole
ochronne i rozrusznik ssawy grawitacyjnej. Podrð¾ w czasie wymaga zakrzywienia
czasoprzestrzeni W mobilny b¸bel. Ssawa grawitacyjna powoduje, ¾e na czas jednej
nanosekundy znaczna czèä ziemskiej grawitacji koncentruje siè wokð² pojazdu,
wypychaj¸c jego zawartoä w przesz²oä lub przysz²oä w zale¾noci od ustawienia spinðw.
Kwaniewski 007 przesun¸² suwak przyspieszacza temporalnego. Tyranozaur znalaz² siè w
strefie b¸bla startowego. Jak zassany odkurzaczem polecia² w kierunku jego centrum,
razem z ga²èziami, b²otem i wod¸ ze strumienia... A pièciocentymetrowej gruboci antypole
ochronne otaczaj¸ce pancerz pojazdu zrobi²o z tej materii prehistoryczn¸ mielonkè.
- O¾ kurwa, nie nastawi²em wspð²rzèdnych - pomyla² Kwaniewski 007, lecz nic
ju¾ nie zdo²a² zrobiä. Suwak przyspieszacza temporalnego by² przesunièty przecie¾ do
przodu. 007 straci² przytomnoä.
***
- 007 macie ju¾ cztery lata, jestecie dojrza²ym klonem, przeszlicie wszechstronne
przeszkolenie, czas najwy¾szy, ¾ebycie poznali prawdè: 007 jestecie pochodnym bratem
Prezydenta Tysi¸clecia - uroczystym tonem powiedzia² I sekretarz projektu.
007 poczu², ¾e ²zy same podp²ywaj¸ mu do oczu. Wzi¸² wieniec z r¸k I sekretarza i
zrobi² trzy kroki w kierunku granitowej piramidy, w ktðrej od lutego 2008 roku, u stðp
Pa²acu Prezydenckiego, w samym centrum geometrycznym placu Defilad spoczywa²y
zw²oki Aleksandra Kwaniewskiego. 007 przyklèkn¸² i z²o¾y² wieniec.
- A wièc nie jestem dowiadczalnym sierot¸, probðwkowym bèkartem, pop²uczyn¸
ze zlewki laboratoryjnej... Nie, moim bratem macierzystym, pomiertnym dawc¸ tkanki jest
sam Prezydent Tysi¸clecia - klon 007 ²ka² i nie wstydzi² siè tego. Po raz pierwszy od
czterech lat poczu² siè naprawdè zwi¸zany z rzeczywistoci¸ spo²eczn¸, w ktðrej przysz²o
mu siè wylègn¸ä.
Chwila zadumy minè²a. 007 wsta² z kolan, odwrðci² siè i mocnym krokiem zbli¾y² do
I sekretarza projektu.
- 007, nie musicie pytaä... Czytam to pytanie w waszych oczach: Dlaczego? Tak?
- zacz¸² I sekretarz. - Dlatego, ¾e znamy tylko trzy przypadki mutacji genetycznej
powoduj¸cej wrodzon¸ odpornoä na przyspieszenie temporalne wystèpuj¸ce przy
przemieszczaniu siè b¸bla czasoprzestrzennego. Na czterdzieci milionðw testðw
przeprowadzonych w latach 2090-2095 tylko trzy wykaza²y obecnoä po¾¸danej
sekwencji. Pierwszym nosicielem okaza² siè seryjny gwa²ciciel ze St¸porkowa,
przebywaj¸cy obecnie w zamra¾alni penitencjarnej w Kielcach, drugim nosicielem jest jeden
z pacjentðw G²ðwnego Perforatorium Mðzgowego bielskopodlaskiego Makropolis,
cierpi¸cy na psychozè maniakalno-depresyjn¸, trzecim nosicielem zupe²nie przypadkowo
okaza² siè w²anie twðj brat macierzysty, Aleksander Kwaniewski, a cilej rzecz ujmuj¸c,
jego mumia. Komisja etyczna rozpatrzy²a dok²adnie wszystkie te kandydatury i z
oczywistych wzglèdðw w²anie zw²oki Prezydenta Tysi¸clecia zosta²y wybrane jako dawca
tkanki najwartociowszej z punktu widzenia ca²ego projektu; jako dawca ¾ycia dla ca²ej
serii nieustraszonych klonðw, ktðre ponios¸ polskie DNA ku krawèdziom czasu w
przesz²oä i przysz²oä...
- Ku chwale ojczyzny! - 007 odruchowo siè wyprè¾y².
- Nie, nie, spocznijcie, 007, przepraszam za ten patos... Ale widzè, ¾e dali wam w
koä na przeszkoleniu... -g²os I Sekretarza brzmia² ciep²o, prawie serdecznie.
- Przepraszam, towarzyszu Sekretarzu, czy wiadomo ju¾, jakie bèdzie moje
zadanie?
- Tak, 007. Wasze zadanie jest podwðjne. Po pierwsze bèdziecie kontynuowali
robotè 006, takie tam filmiki dokumentalne dla Spielberga... Wiecie, w latach
dziewièädziesi¸tych ubieg²ego wieku Spielberg opar² na tym, co mu dostarczycie, te swoje
nieudolne animacje.
- Przepraszam, towarzyszu, to, co nakrècè, mam osobicie dostarczyä
Spielbergowi?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin