Giosue Carducci-Wiersze.pdf

(3565 KB) Pobierz
393315871 UNPDF
1906
GIOSUE CARDUCCI
Giosue Carducci urodził się w 1835 roku w Val di Ca-
stello. Ukończył studia humanistyczne w Pizie i podjął pra-
cę nauczycielską. W 1860 roku objął katedrę literatury
włoskiej na uniwersytecie w Bolonii. Był świetnym wykła-
dowcą i historykiem literatury. W 1876 roku Carducci zo-
stał wybrany na posła do parlamentu, a w 1890 — na sena-
tora. Cieszył się jako pisarz, uczony i postać publiczna nie-
zwykłym autorytetem wśród sobie współczesnych.
Zmarł w 1907 roku, w dwa miesiące po otrzymaniu Na-
grody Nobla.
393315871.002.png
Giosue Carducci był gorącym patriotą, entuzjastą Gari-
baldiego i republikaninem. Większość wierszy poświęcił
też tematyce patriotyczno-obywatelskiej, sporo wątków
czerpiąc ze starożytności. Był fanatykiem klasycznej litera-
tury rzymskiej i włoskiej, i pracowicie ten kult pielęgno-
wał. Idee rewolucyjno-demokratyczne, walka z tyranią, an-
tyklerykalizm — to główne przesłania poezji Carducciego.
Bez wątpienia wykreował się na poetę historycznego su-
mienia swoich rodaków i stał się czołowym trybunem i re-
torem włoskiego patriotyzmu.
Carducci pisał utwory prozatorskie, m.in.: Per la morte
di Giuseppe Garibaldi (1882); utwory krytycznoliterac-
kie — np. Del rinnovamento litterario in Italia (1874),
ale przede wszystkim pozostawił po sobie tomy wierszy,
m.in.: Rime (1857), Levia Gravia (1871), A Satano
(1863), Giambi ed epodi (1879), Rime nuove (1887),
Rime a ritmi ( 1899).
393315871.003.png
Panteizm
Jam ci nie mówił, wszechwidzące słońce,
Jam się nie zwierzał, czujne gwiazdy, wam:
Imię jej, kwiecie, cudne, jaśniejące,
Kryję w swym łonie, bo chcę mieć je sam.
A jednak znana już gwiazd całej straży,
W noc cichą, ciemną, moja tajemnica,
0 niej, zachodząc, w łunach słońce gwarzy
Z wschodzącą kulą srebrnego księżyca.
Na jasnych równinach, w gęstwie niedostępnej
Krzew każdy o niej, każdy mówi kwiat;
Ptaki śpiewają: Poeto posępny,
1 na cię słodki sen miłości padł.
Jam nic nie mówił; jednak boskim ruchem
Jej drogie imię brzmi na ziemi, niebie;
Wonnym akacyj sypiąc na mnie puchem,
Szepce mi wszechświat: Ona kocha ciebie!
Miriam
Wół
Kocham cię, zbożny wole; ty wlewasz mi w łono
Błogi spokój, uczucie potęgi pogodnej,
Czy to stoisz poważnie, jak pomnik, z wpatrzoną
Źrenicą w niezmierzony pas pól, wolny, płodny,
Czy też w jarzmie, pług ciągnąc, z głową pochyloną
Idziesz, miarkując krok swój z krokiem człeka zgodny:
393315871.004.png
On pogania cię, kłuje — czemu cię skarcono,
Zdajesz się pytać, wzrok nań zwracając łagodny.
Z wilgotnych, czarnych nozdrzy twych, smugą w przezroczu
Widzialną, płynie oddech; jako pieśń wesoła,
Przeciągłe ryki w jasnym powietrzu gdzieś giną;
A w słodyczy poważnych, błękitnych twych oczu
Zwierciedli się ta wielka cisza, co dokoła
Nad zieloną bez granic króluje równiną.
Miriam
Rozmowa z drzewami
Co ocieniasz samotne skały i doliny,
Już cię nie kocham, dębie! senny, zamyślony,
Boś dał młodych gałązek zielone kończyny
Dla dzikich grodoburców na chwały korony.
I za tobą nie tęsknię, nie wielbię cię, płony,
Kłamny, hańbiący laurze, co pośród równiny
Pustej zimą — podnosisz obcy strój zielony
Lub liśćmi kryjesz rzymskich cezarów łysiny.
Kocham cię, łozo winna, co maisz stok szary
I dojrzewając uczysz w pogodzie słonecznej,
Jak troski życia topić w toni zapomnienia.
Ale więcej czczę jodłę: na chędogie mary
Daje mi cztery deski, w których na sen wieczny
Spoczną burze mych myśli i próżne pragnienia.
Miriam
393315871.005.png
Rada
Pod Como legł obozem cesarz Rudobrody.
Do Mediolanu goniec biegł przez góry, wody,
Jak wicher, i do miasta wleciał błyskawicą.
— „Obywatele!" — wołał, wciąż pędząc ulicą, —
„Do konsula Gherarda wiedźcie mię co żywo".
Konsul na wielkim placu był właśnie. Nad grzywą
Rumaka pochylony, goniec zdał mu z siodła
Sprawę — i pędził dalej, gdzie go droga wiodła.
Konsul dał znak natychmiast — wzruszył się gród cały:
„Na radę wszyscy!" — trąby rozgłośnie zabrzmiały.
„Na radę wszyscy!" — trąby rozgłośnie zabrzmiały.
Lecz nie wstał jeszcze z gruzów dom radny wspaniały
Z potężną kolumnadą, nie było mównicy,
Nie było dzwonu, ni też wysmukłej wieżycy,
Na której niegdyś wisiał. Więc na gołej ziemi,
Śród złomów, gruzów, chwastów, między drewnianemi
Domkami, w zacieśnionej uliczce bez końca,
Radzili w złotych blaskach majowego słońca
Rajcowie Mediolanu. Przez okna dokoła
Patrzała gawiedź kobiet i dzieci wesoła.
„Obywatele" — konsul rzekł posępnie, — „stali
Goście do nas, wraz z wiosną, Niemcy zawitali,
Jak co rok. W norach swoich północnych święcili
Zbójcy Wielkanoc, po czem nie zwlekając chwili
Spadli na nas piorunem. Dwaj podli biskupi
Przez Engadyn ich wiedli. O! tych każdy kupi.
Wierne serce i nową potęgę wojskową
Pozyskał Rudobrody z piękną cesarzową;
Como idzie za nim, Ligę rzuciwszy kryjomo." —
Tu krzyknął lud zebrany: „Zatrata na Como!" —
393315871.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin