Scott Amanda - 04 - Lokatorki.pdf

(1113 KB) Pobierz
170988301 UNPDF
Amanda Scott
LOKATORKI
1
170988301.001.png
1
Londyn, środa, 10 kwietnia, 1839
B ył pochmurny wiosenny poranek. Lady Letycja Deverill jechała
na spotkanie z londyńskim adwokatem ojca. Miała zamiar
dowiedzieć się wszystkiego, co tylko możliwe, o swoim jakże
niespodziewanym i intrygującym spadku. Dlatego też jej powóz,
zaprzężony w cztery konie, zamiast jechać Pali Mali w kierunku
Mayfair, czego można by się spodziewać po tak olśniewającym
pojeździe, skręcił z Villiers Street w Strand.
Zarówno stangret lady Letycji, jak i wysoki młody lokaj, stojący z
tyłu i zarozumiale zadzierający nosa, byli ubrani w eleganckie
srebrno-zielone liberie. Takie wspaniałe powozy nieczęsto
przejeżdżały ulicami tej zamieszkanej przez kupców i prawników
dzielnicy. Nic więc dziwnego, że orszak lady Letycji wzbudzał
ciekawość przechodniów.
Symbol w kształcie rombu, który widniał na drzwiach powozu,
oznajmiał wszystkim, że lady Letycja należy do rodziny jego
lordowskiej mości, markiza de Jervaulx. Była Jego jedyną córką.
Całkiem niedawno przyjechała z Paryża do Londynu, by zostać
damą dworu królowej Wiktorii, najpierw Jednak chciała się uporać
2
ze sprawami dotyczącymi spadku.
Przez całe życie kierowała się dewizą, że sprawy niecierpiące
zwłoki należy załatwiać w pierwszej kolejności.
W czasie tej wyprawy Letty cieszyła się z towarzystwa trzech
najbliższych jej istot. Pierwszą z nich była jej pulchna opiekunka,
panna Elwira Dibbie, która zawsze kierowała się surowymi
zasadami. Właśnie siedziała obok Letty i wyglądała przez okno.
Naprzeciwko niej siedziała Jenifry Breton, służąca. Z kolei jej trzeci
towarzysz, Jeremiasz, leżał zwinięty w kłębek w dużej zielonej
mufce z aksamitu, która idealnie pasowała do podróżnej peleryny,
wykończonej łabędzim puchem. Najwyraźniej małpce było bardzo
wygodnie.
Wkrótce powóz zajechał pod okazałą siedzibę firmy prawniczej
pana Clifforda. Lokaj zeskoczył z kozła, energicznie otworzył drzwi
i wysunął schodki. Kiedy Letty podniosła się, żeby wysiąść,
Jeremiasz poruszył się. Śmiejąc się, wyjęła go z mufki i wręczyła
Jenifry, po czym stwierdziła:
- Będzie lepiej, jeżeli zostanie z tobą. Wydaje mi się, że pan
Clifford będzie miał dziś wystarczająco dużo zajęć i bez małpich
figli.
- Tak, panienko - odparła Jenifry Breton i uśmiechnęła się, widząc,
jak jej pani bierze małpkę i usiłuje na powrót ukołysać ją do snu.
3
Jeremiasz usiadł jej na kolanie i szczebiocąc coś po małpiemu,
dawał wyraz swemu niezadowoleniu z faktu, iż opiekunka
zamierza opuścić powóz bez niego.
- Cichutko - zbeształa go łagodnie Letty. - Wszyscy będą na nas
patrzeć.
- I tak będą patrzeć, moja droga - stwierdziła z niezadowoleniem
panna Dibbie. - Odnoszę wrażenie, że nawet najstarsi mieszkańcy
tej okolicy nie pamiętają takiego widowiska.
- Bzdury. - Letty podała lokajowi dłoń, a drugą ręką uniosła
suknię. - Moja droga, jeśli, twoim zdaniem, to jest widowisko,
to znaczy, że nigdy nie widziałaś świty, bez której mój dziadek nie
ruszał się z domu.
- Może tego nie widziałam, ale jestem pewna, że twój dziadek
kazałby panu Cliffordowi przyjechać do rezydencji Jervaulxów.
Podobnie postąpiłby twój ojciec.
- Zgadza się - przytaknęła Letty, uśmiechając się. - Gdybyśmy
wczoraj wieczorem nie dotarły do Londynu tak późno, wysłałabym
panu Cliffordowi stosowne zawiadomienie. Jednak stało się inaczej
i jestem pewna, że gdybym wysłała lokaja t dzisiaj rano, to pan
Clifford pojawiłby się u nas nie wcześniej | niż w południe. A ja
wolę załatwiać takie sprawy natychmiast.
- Tak, wiem - panna Dibbie westchnęła. Kiedy i ona wyłoniła się z
4
wnętrza powozu, lokaj pomógł jej wysiąść z taką samą troską, z
jaką służył swej pani. Był to dowód szacunku, jakim darzyła ją cała
służba markiza.
- Możesz odjechać, Jonathanie - powiedziała Letty.
- Nie ruszę się stąd - odparł stangret. - Poza tym wątpię, żeby
panienka zasiedziała się tutaj.
- Przestań, Jonathanie, nie komplikuj sprawy. Dobrze wiesz, że
jeśli nie wyjdę po kwadransie, zaczniesz się martwić o konie, a ja
nie mam zamiaru się śpieszyć. Nie wyjdę stamtąd, dopóki nie będę
miała pewności, że wszystko zostało załatwione, jak należy. Nie
przejmuj się mną. Nic mi się nie stanie, jeżeli
^poczekam na ciebie przez kilka minut.
| Niezadowolony stangret skrzywił się.
| - Wiem o tym, panienko. Poza tym Clifford nie jest głupi
‘i na pewno nie pozwoli panience wyjść z domu, zanim po panią
nie podjadę. Tak naprawdę to wydaje mi się, że jak tylko wejdzie
panienka do jego gabinetu, natychmiast odeśle panią do domu.
Jeżeli wolno mi wyrazić swoje zdanie, to chciałbym dodać, że to nie
jest odpowiednie miejsce dla damy, panienko Letty.
- Nawet gdybym nie pozwoliła ci nic powiedzieć, i tak byś to
zrobił - odparła Letty z uśmiechem. - Ale, Jonathanie, nawet jeśli
pan Clifford zapomni o dobrych manierach do tego stopnia, że
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin