PHILP K. DICK CZAS POZA CZASEM Victor Nielson pchn�� w�zek wy�adowany po brzegi ziemniakami. Gdy zamkn�y si� drzwi ch�odni, wjecha� na zaplecze sklepu, przystan�� przy piramidzie prawie pustych skrzynek i zacz�� roz�adowywa� warzywa, odrzucaj�c zgni�e i uszkodzone. Dorodna bulwa wymkn�a mu si� z r�ki. Schyli� si�, aby j� podnie��, rzucaj�c przy tym spojrzenie na pe�ne kontenery. Spojrza� na uchylone drzwi, prowadz�ce na ulic�. Kilku przechodni�w przesz�o obok sklepu, jaki� klient wsiad� do volkswagena zaparkowanego przy latarni. Od wypolerowanych zderzak�w odbija�o si� letnie s�o�ce. - Czy to by�a mo�e moja �ona? - zapyta� Liz�, korpulentn� kasjerk� rodem z Texasu. - Nie, z pewno�ci� pozna�abym j� - odpowiedzia�a, podaj�c dwa kartony mleka i funt chudej wo�owiny. Jaki� starszy jegomo�� obmacywa� si� po kieszeniach w poszukiwaniu portfela. - Chcia�a wpa�� do mnie - ci�gn�� Vic. - Je�li przyjdzie, niech mnie pani zawo�a. Margo mia�a dzisiaj zaprowadzi� Sammy'ego na prze�wietlenie z�ba. By� kwiecie�. Gdy patrzy� w kalendarz, nie m�g� si� uwolni� od dr�cz�cej my�li o konieczno�ci uiszczenia podatku dochodowego. W�a�nie mija� termin p�atno�ci, a stan konta niepokoj�co opad�. Nie m�g� znie�� przeci�gaj�cego si� oczekiwania. Podszed� do automatu obok p�ki z zupami w puszkach. Wrzuci� dziesi�taka. - Hallo - zg�osi�a si� Margo. - Ju� go zaprowadzi�a� na zdj�cie? Margo by�a zdenerwowana. - Musia�am zadzwoni� do doktora Milesa i przesun�� termin. W po�udnie przypomnia�am sobie, �e w�a�nie dzisiaj z Ann� Rubinstein mia�y�my p�j�� do Wydzia�u Zdrowia i zanie�� nasze petycje. Musimy to zrobi� dzisiaj, bo, jak s�ysza�am, teraz wchodz� w �ycie kontrakty. - Jakie petycje? - Chcemy zmusi� magistrat do uprz�tni�cia resztek z wyburzonych w zesz�ym roku ruin. W zwalisku bawi� si� dzieci, a przecie� nietrudno o wypadek. Pe�no tam przerdzewia�ego �elastwa i betonowych kloc�w. - Nie mo�ecie wys�a� tego poczt�? - zapyta� zniecierpliwiony, lecz jednocze�nie poczu�, �e ci�ar spad� mu z serca. - Jak d�ugo zamierzasz tam siedzie�? Czy to znaczy, �e nie przyjedziesz po mnie? - Nie wiem. W domu mam teraz zebranie s�siadek. Nanosimy ostatnie poprawki. Je�li nie b�d� mog�a ci� odwie�� do domu, zadzwoni�, o'kay? Pa kochanie, musz� ju� lecie�. Odwiesi� s�uchawk� i powl�k� si� do kasy. W sklepie by�o pusto. Liza mia�a czas na szybkiego papierosa. U�miechn�a si� wsp�czuj�co, pyzata jak ksi�yc w pe�ni. - Jak z ma�ym? - W porz�dku. Pewnie si� cieszy, �e wizyta u dentysty odwlok�a si� do nast�pnego miesi�ca. - Znam takiego starszego, mi�ego lekarza - zaszczebiota�a Liza - ma chyba ze sto lat. A jaki zr�czny: nigdy mnie nie bola�o, gdy wyrywa� z�by. Ot, po prostu wyci�ga i po strachu. Czerwono wylakierowanym paznokciem podnios�a g�rn� warg�. Z lewej strony b�ysn�a z�ota koronka. Vica owion�a chmura dymu tytoniowego i zapach cynamonu. - Widzi pan? By� taki wielki, ale nic nie bola�o. W og�le �adnego b�lu! Ciekawe, co powiedzia�aby na to Margo, pomy�la�. Jak by zareagowa�a, gdyby wesz�a teraz przez automatycznie rozsuwaj�ce si� szklane drzwi i zobaczy�a, jak wisz� przy ustach Lizy. Przy�apany na gor�cym uczynku... C� to za osobliwy spos�b podniecania si�... Zagl�da� kobiecie w z�by. Po po�udniu sklep si� wyludni�. Na og� o tej porze klienci t�oczyli si� przy kasie, lecz dzisiaj by�o prawie pusto. Recesja, to na pewno skutki recesji. Victor pr�bowa� wyja�ni� przyczyn� zastoju w interesie. W lutym by�o pi�� milion�w bezrobotnych. To si� daje odczu�. Podszed� do wyj�cia i obserwowa� przechodni�w. Z pewno�ci� jest dzisiaj mniej ludzi ni� zwykle. Wszyscy siedz� w domach i gor�czkowo przeliczaj� oszcz�dno�ci. - Nie ma co liczy� na prosperity - odwr�ci� si� w stron� kasy. - A czym si� pan przejmuje? - odpowiedzia�a Liza. - W ko�cu to nie pa�ski sklep. Jest pan tylko pracownikiem, tak jak i ca�a reszta. A w dodatku mamy mniej roboty. Jaka� klientka zacz�a wyk�ada� na ladzie zakupy. Liza przebiera�a palcami po klawiszach kasy, nie przerywaj�c rozmowy. - Nie wierz� w �aden kryzys. To tylko straszenie demokrat�w. Pewnie sko�czyliby t� ponur� �piewk�, gdyby gospodarka znowu wpad�a w ich �apy. - Nie jest pani demokratk�? - zdziwi� si�. - Pochodzi pani z Po�udnia i nie jest pani demokratk�? - Ju� mam ich dosy�. Od kiedy tu zamieszka�am, zerwa�am z nimi. Poniewa� jest to stan republikan�w, ja tak�e jestem republikank�. Zad�wi�cza� dzwonek, Liza oderwa�a paragon, wyda�a reszt� i zacz�a wk�ada� towary do papierowej torby. Reklama "American Diner Cafe" z naprzeciwka przypomnia�a mu o fili�ance kawy. Teraz by� najbardziej stosowny czas na popo�udniowy odpoczynek. - Za dziesi�� minut b�d� z powrotem. Poradzi sobie pani sama? - Oh, sk�d te w�tpliwo�ci... - Liza ci�gle zmaga�a si� ze stosem zakup�w, kt�re upycha�a w firmowej torbie. - Prosz� tylko tak si� uwin��, �ebym i ja mog�a p�niej wyj��. Chc� jeszcze przej�� si� po sklepach. Niech pan ju� idzie. Wyszed� ze sklepu z r�koma w kieszeniach. Przez chwil� sta� na skrzy�owaniu, wypatruj�c jakiej� przerwy w korowodzie samochod�w t�ocz�cych si� na ulicy. Nigdy nie szed� do przej�cia ze �wiat�ami, lecz przekracza� jezdni� w miejscu tu� naprzeciwko kawiarni, nie oszcz�dzaj�c zreszt� czasu, gdy� d�ugo musia� czeka� na jaki� przesmyk w sznurze woz�w. Lecz nale�a�o to do poobiedniego rytua�u, �wiadczy�o o m�sko�ci, nie poddaj�cej si� wymogom przepis�w ruchu drogowego, wymy�lonych dla starszych kobiet i dzieci. Usiad� przy stoliku, kt�ry zajmowa� od lal. i z roztargnieniem miesza� brunatn�, paruj�c� ciecz. - Marny dzie� - odezwa� si� Jack Barnes. sprzedawca but�w w Domu Mody Samuela, przysiadaj�c si� do stolika Vica. Jack by� jak zwykle ospa�y i niemrawy, gdy� mia� za sob� kilka godzin tkwienia w nie klimatyzowanym pomieszczeniu w nie przepuszczaj�cej powietrza koszuli nylonowej. - Wszystkiemu winna ta pogoda - ci�gn�� sennie. - Ale jeszcze tylko kilka ciep�ych wiosennych dni, a zacznie si� wykupywanie rakiet tenisowych i kocher�w. Vic wygrzeba� z kieszeni najnowsz� broszur� Klubu Ksi��ki Miesi�ca. Zapisali si� do niego wraz z Margo przed paroma laty. gdy� mieszkali w dzielnicy, gdzie do lego rodzaju rzeczy przywi�zuje si� du�� wag�. Trzeba trzyma� fason. Po�o�y� ksi��k� na stoliku w ten spos�b, aby i Jack m�g� obejrze�. Lecz sprzedawca but�w nie wykazywa� �adnego zainteresowania. - Niech pan si� zapisze do Klubu Ksi��ki Miesi�ca -zaproponowa�. - Trzeba si� rozwija� intelektualnie - Czytam przecie� ksi��ki. - Tak, pewnie te broszury z kiosku Beckera. - Nie, naukowe. Dobrze pan wie, �e Klub kupczy powie�ciami pornograficznymi, babrz�cymi si� w tych wszystkich wyuzdanych obrzydliwo�ciach. Nie s�dz�, �eby tego rodzaju lektura mog�a by� pomocna w dociekaniach naukowych. - Dosta�em z Klubu Zarys historii Toynbee'go. To z pewno�ci� b�dzie odpowiada� pa�skim zainteresowaniom. Tom, kt�rym si� tak chwali�, otrzyma� jako premi� przy zapisywaniu si� do Klubu. Co prawda, nie przeczyta� go jeszcze w ca�o�ci, lecz wiedzia�, �e jest to ksi��ka w rodzaju tych, kt�re z powodzeniem mo�na ustawi� na honorowym miejscu rega�u w salonie. - Poza tym - doda� - wspomniana przez pana seria, cho� nie nale�y do literatury najwy�szego lotu, niew�tpliwie jest mniej szkodliwa dla moralno�ci ni� pe�ne seksu filmy o nastolatkach, te z Jamesem Deanem i sp�k�. Jack poruszaj�c wargami przeliterowa� tytu� "Ksi��ki miesi�ca". - Powie�� historyczna... O Po�udniu i Wojnie Domowej. Zawsze to reklamuj�. Czy te starsze panie, wysiaduj�ce godzinami w klubowych fotelach, nie nudz� si� czytaj�c ci�gle to samo? Vic nie mia� jeszcze sposobno�ci, aby dok�adniej przejrze� broszur�. - Nie bior� wszystkiego, co oferuj� - wyja�ni�. Spojrza� na tytu�: Chata wuja Toma. O autorze nie s�ysza�. Tak, nazwisko Harriet Beecher Stowe by�o mu obce. Ksi��k� reklamowano jako niezwykle plastyczne przedstawienie historii handlu �ywym towarem w Kentucky, sprzed wojny secesyjnej. Dokumentalny zapis najbardziej okrutnych i nieludzkich praktyk, uderzaj�cych przede wszystkim w bezradne, niewinne czarne dziewczyny. - O, to by�oby co� dla mnie - ucieszy� si� Jack. - Ee... nie mo�na si� da� z�apa� na taki prosty chwyt. Wszystko, cokolwiek dzisiaj si� pisze, reklamuj� tak samo. - To prawda - zgodzi� si� handlarz butami. - Nie ma dzisiaj �adnych zasad. Niech pan przypomni sobie te pi�kne dobre czasy sprzed wojny i por�wna z naszymi. C� za r�nica! Nie by�o wtedy mowy o nieuczciwo�ci i przest�pcach, i w og�le o tych wszystkich brudach, kt�rych pe�no wok� nas. Samochody, autostrady, bomby wodorowe... wszystko dla m�odzie�y. Ci�g�e podwy�ki... Kto na tym zarabia? Rozpocz�li niemraw� dyskusj�. Popo�udnie mija�o wolno i sennie, nie dzia�o si� nic godnego uwagi albo zgo�a nic. O siedemnastej Margo Nielson za�o�y�a p�aszcz, wzi�a kluczyki od samochodu i wysz�a przed domu. Rozejrza�a si� wok�, lecz nigdzie nie mog�a wypatrze� Sammy'ego. Z pewno�ci� gdzie� si� bawi. Nie mia�a czasu go szuka�. Spieszy�a si�, by zd��y� przywie�� Vica. Gdyby sp�ni�a si� cho� kilka minut, wr�ci�by autobusem. Wesz�a z powrotem do domu. W pokoju siedzia� Ragle, jej brat, popijaj�c z puszki piwo. Nieprzytomnie spojrza� na ni�. Uni�s� g�ow� i wymamrota�: - Ju� wr�ci�a�? - Nie mog� si� zebra�. Sammy gdzie� przepad�. M�g�by� zwr�ci� na niego uwag�, gdy mnie nie b�dzie? - Oczywi�cie. Z twarzy Ragle'a wyziera�o takie zm�czenie, �e na moment zapomnia�a o swoim po�piechu. Patrzy� na ni� przekrwionymi, za�zawionymi oczami, co chwila mrugaj�c. Krawat zwisa� niedbale, r�kawy wysoko podwini�te, r�ka dr�a�a podnosz�c do ust puszk�. Na pod�odze rozes�ane by�y notatki i wyci�gi, z kt�rych korzysta� w pracy. Otacza�y go, a on siedzia� w �rodku. Dobrze zrobi�aby mu kr�tka przechadzka, lecz ci�gle by� zbyt zaj�ty. - Ale nie zapomnij, �e przed sz�st� musz� zd��y� z tym wszystkim na poczt�. Z segregator�w wystawa�y setki zapisanych kartek. Ju� od lat zbiera� materia�: poradniki, diagramy, tabelki, przer�ne kompendia, encyklopedie. W tej w�a�nie chwil...
marc144