Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk , Tadeusz �ele�ski (Boy) OBRACHUNKI FREDROWSKIE OD AUTORA Podzia� tej ksi��ki na dwie cz�ci: Przy biurku i W teatrze, wyra�a spos�b jej powstania. Bior�c chronologicznie, druga cz�� by�aby w�a�ciwie pierwsz�: najpierw by� teatr i koniecz- no�� dora�nego ujmowania swoich wra�e�, p�niej dopiero refleksje ksi��kowe oraz spacer przez ca�� nasz� wiedz� o Fredrze. Ta podw�jno�� perspektyw r�ni t� prac� od wi�kszo�ci studi�w o Fredrze; s�dz� za�, �e gdy chodzi o autora scenicznego, bezpo�rednie oddzia�ywa- nie t e a t r a l n e jest instrumentem nie do zast�pienia. Papier jest przys�owiowo cierpliwy, mo�na na nim dowodzi� wszystkiego; ale teatr, przeciwnie, jest bardzo niecierpliwy, z�yma si� na wszelki fa�sz czy doktryn�. Kontrola w�asnej reakcji reakcj� tysi�ca widz�w te� jest swego rodzaju pr�b�, jak r�wnie� ogl�danie co par� lat tego samego utworu w innych warun- kach, w innym wykonaniu. Pierwotnie mia�em zamiar zebra� po prostu swoje fredrowskie felietony teatralne i zwi�za� je niezbyt obszernym wst�pem. Ale kiedy przy tej pracy zacz��em si� wgryza� w literatur� �fredrologiczn��, ewolucje jej wyda�y mi si� tak zastanawiaj�ce, �e ani wiedz�c kiedy, prze- bieg�em ca�y obszar tej nauki, konfrontuj�c j� nieustannie z tekstem samego Fredry. Tak wi�c ksi��ka ta komponowa�a si� sama; pisz�c uczy�em si�, rozszerza�em swoje horyzonty, zada- wa�em sobie pytania, rzuca�em przypuszczenia � czasem z umys�u do�� awanturnicze; bra�em w rachub� g�osy, jakie pada�y z powodu moich artyku��w. �e rozwa�ania te przybiera�y nie- raz zabarwienie polemiczne, trudno si� dziwi�; jestem przekonany, �e � w perspektywie no- wej rzeczywisto�ci � ca�a nasza literatura krytyczna � stosunek jej do przesz�o�ci, jej miary �yciowe, estetyczne i moralne oczekuj� gruntownej rewizji. Pod tym wzgl�dem Obrachunki niniejsze ��cz� si� z moimi dawniejszymi ksi��kami, jak Br�zownicy, Ludzie �ywi i inne. Warszawa, pa�dziernik 1934. 4 CZʌ� PIERWSZA PRZY BIURKU 5 I. OBRACHUNKI FREDROWSKIE Od do�� dawna oblega mnie potrzeba uporz�dkowania sobie w�asnych poj�� o Fredrze. D�ugi czas Fredro by� dla mnie zjawiskiem prostym, jak co�, co si� zna i kocha od dziecka. Umia�em go na pami��, zanim zacz��em my�le�. Do komedii tzw. po�miertnych nie mia�em nigdy tego sentymentu mo�e dlatego, �e pozna�em je znacznie p�niej. Te pierwsze, od No- wego don Kiszota do Zemsty, wyczytywa�em zw�aszcza na wsi, gdzie sp�dza�em wakacje, a gdzie biblioteka, bogatsza zapewne w dzie�a rolnicze, z beletrystyki opr�cz kolekcji starych Kalendarzy Czecha zawiera�a bardzo niewiele: owe pi�� tom�w Fredry i Ramotki Wilko�- skiego by�y oaz� na pustyni. Wydanie Fredry by�o stare; niekt�re sceny czyj� o��wek opatrzy� krzy�ykami: mam wra�enie, �e to by�y sceny, kt�rych pannom � Anielom i Klarom poprzed- niej generacji � nie wolno by�o czyta�. Ufano ich lojalno�ci. Nasi�ka�em tedy Fredr� w atmosferze bardzo jeszcze bliskiej jego komedii. Szcz�tki typ�w fredrowskich mog�em ogl�da� w klanie bli�szych i dalszych wuj�w i ciotek. Ile� ich dostar- cza�a bodaj sama obficie rozrodzona, a tak wyrazista familia D�mbskich (przez � i m, ko- niecznie!). S�awna by�a w ca�ej Polsce �wczesnej anegdota o owej pani Wo�niakowskiej, kt�ra na audiencji u papie�a, obawiaj�c si� wida�, �e samo to nazwisko nie do�� okre�li Ojcu �wi�temu jej istotn� pozycj� na drabinie spo�ecznej, doda�a przy prezentacji z naciskiem: �n�e D�mbska�, na co papie� mia� gwizdn�� przeci�gle �fiu, fiu!� i unie�� si� lekko z tronu. Ta druga cz�� anegdoty jest zapewne zmy�lona, ale pierwsza, o ile pami�tam t� cioci�, wydaje mi si� zupe�nie prawdopodobna. To by�a fredrowska niewiasta. �Kasztelanowa, co nie mia�a kasztelana�, mawia� o niej m�j ojciec, kt�ry z temperamentu by� znowu� dla mnie wcieleniem Cze�nika Raptusiewicza, gdyby Cze�nik Raptusiewicz zosta� kompozytorem oper i dyrekto- rem konserwatorium muzycznego. Niebawem objawi� mi si� Fredro przez teatr. Pami�tam Modrzejewsk� (by�em w�wczas dzieckiem, a ona babk�) jako Aniel�, z dwoma warkoczami blond prawie do ziemi. O stylo- wych fryzurach w�wczas si� nie �ni�o, grano �luby panie�skie jak zwyk�� salonow� komedi�. Potem z Tadeuszem Pawlikowskim wielka, sensacyjna innowacja: Fredro stylowy, �luby � empirowe! Potem z kolei Fredro dix-huit-cent-trente: panny w olbrzymich kokach (zapewne bardzo wiernych, ale fatalnie deformuj�cych kobiet�), Gucio kr�c�cy kuperkiem i obnosz�cy swoje rajtroczki niby na pokazie m�d dawnych. Potem zacz�a si� era celebry: siedemdziesi�- ciopi�ciolecie �lub�w1, stulecie Geldhaba etc., spektakle uroczyste, poprzedzane odczytami. Uff! Dosz�o do tego, �e Damy i huzary stroi� w warszawskim Teatrze Narodowym najauten- 1 Z kt�rego okazji �wczesny krytyk krakowski, p�niej dyrektor teatru, T. Trzci�ski pisa�: �Zapomnienie w teatrze, zapomnienie w literaturze, a potem sam czas oddalaj�cy nas coraz bardziej od epoki malowanej przez Fredr�, od jej warunk�w �ycia i jej kultury � dokona�y dzie�a zniszczenia. Na razie teatr fredrowski tak jakby ju� nie istnia�...� A z Warszawy odpowiada� mu grobowo w kilkana�cie lat potem (1923) p. Lorentowicz: �Tradycja komedii fredrowskiej zagas�a na scenach polskich ju� od d�u�szego szeregu lat. Tu i �wdzie czyniono sporadyczne pr�by �wznowie�, ale wynik kasowy by� tak katastrofalny, �e komedie fredrowskie pocz�to traktowa� jako pewn� konieczno�� kulturaln�, jako widowiska z g�ry skazane na �ywot kr�tki i grywane jedynie dla honoru domu. Aktorzy podejmowali si� niech�tnie r�l w sztukach fredrowskich, publiczno�� zarazi�a si� r�wnie� niewiar� w takie widowiska i w ko�cu zepchni�to Fredr� do szk� wszelakich, gdzie profesorowie wadliw� metod� pracy obrzydzali go ostatecznie m�odym czytelnikom...� Wynika st�d, �e celebrowanie niekoniecznie wysz�o Fredrze na zdrowie... 6 tyczniej, do ostatniego guzika specjalista od mundurologii napoleo�skiej, zapominaj�c tylko o tym jednym, �e �aden major huzar�w w czasie starokawalerskich wywczas�w na wsi nie ubiera si� sam dla siebie w opi�ty mundur galowy od rana. Widzia�em wi�ksze dziwy: Ze- mst�, w kt�rej, zanim Cze�nik si�dzie do polewki, przesuwa si� przez scen� ksi�dz wracaj�cy z kielichem �w. od o�tarza z zamkowej kaplicy � zdobycz inscenizacyjna �wi�tobliwego Osterwy. I wreszcie jakby przez reakcj� na te uroczyste figle � na kt�re publiczno�� odpowia- da�a dyskretnym ziewaniem, cz�sto nieobecno�ci� � buchn�� gdzie� na Powi�lu szeroki �miech Fredry �odbr�zowanego� � jak go nazwa� Jaracz. Fredro zgroteskowany, odszlacony po trosze, ale m�ody, rozbawiony sam sob�, po dawnemu weso�y. (Oj, dali� mu za to przysi�- gli fredrologowie!) Tak wi�c obszed�em ca�y kr�g scenicznych inkarnacji Fredry; do�wiadczenie nie do po- gardzenia. Nawet fredrologom zda�oby si� czasem zachodzi� do teatru na Fredr�: nie szukali- by mo�e nieraz tak daleko tego, co jest blisko. I tak na przyk�ad odczytuj�c sobie Do�ywocie i zagl�daj�c pilnie do komentarza (zawsze lubi� si� czego� nauczy�), znalaz�em nast�puj�ce obja�nienie tego, �e �atka w scenie 4 aktu II �wstrz�sa si� i spluwa�: �S p l u w a (obja�nia z powag� uczony komentator) � bo mu si� nie powiod�o w interesie, od�egnywa si� przez to od nieszcz�cia; zabieg zabobonny, przej�ty prawdopodobnie od �yd�w, z kt�rymi pozostawa� w interesach�. Ot� ka�dy, kto bodaj raz widzia� Solskiego jako �atk�, ma t� scen� tak �ywo w pami�ci, i� wie bez wszelkiego komentarza, �e �atka �wstrz�sa si� i spluwa� po prostu dlatego, �e przed chwil�... wypi� flaszk� lekarstwa przeznaczonego dla Leona, a to, aby dowie�� targuj�- cemu do�ywocie Twardoszowi, �e to jest �limonada�. Drobiazg, ale symboliczny. Ile� takich �spluni�� w�tpliwej celno�ci � mo�na by powie- dzie� ��lin� w p�ot� � spotkamy w naszej fredrologii! W�r�d tego zetkn��em si� z Fredr� jeszcze w innym charakterze; jako krytyk teatralny. Nie jestem czu�ostkowy, ale wyznaj�, �e ze wzruszeniem bra�em pi�ro do r�ki, aby jako m�ody recenzent (a stary ko�) pisa� pierwszy raz o Nim. Dzi�, kiedy przegl�dam te swoje krakowskie recenzje fredrowskie, widz�, �e utrzymane s� w tonie do�� konwencjonalnym. Widocznie trudno jest o bezpo�rednie spojrzenie na co�, z czym si� jest tak z�ytym. Ale ju� w kilka lat potem, pisz�c powt�rnie o Zem�cie w Warsza- wie, popatrza�em na ni� � wp� �artem, oczywi�cie � z punktu widzenia... murarza, kt�ry na- prawia� mur graniczny. I potem, ilekro� przysz�o mi pisa� o Fredrze, czu�em, �e m�j stosunek do ka�dej komedii wci�� si� zmienia; �e wra�enia artystyczne � o ile maj� by� szczere � nig- dy nie s� czym� sta�ym, ale przeciwnie, wci�� barwi� si� innym odcieniem, zale�nym od okoliczno�ci, od chwili, od ubocznych refleksji wreszcie, jakie si� snuj� doko�a samego tekstu dzie�a. Uderza�y mnie naraz rzeczy, kt�rych, czytaj�c kilkadziesi�t razy dany utw�r, nigdy nie zauwa�y�em... To pewna, �e recenzent teatralny, kiedy mu przyjdzie pisa� kilka razy o tej samej sztuce, a nie chce klepa� komuna��w, ma oko rysia, wzrok s�dziego �ledczego! Nie chc� si� chwali�, ale ja pierwszy (j aaa pi eeerws z y ...) zdenuncjowa�em szanta�, jakiego wielce honorowy Major dopuszcza si� na Geldhabie (�My�lisz, �e po tym kroku zapomn� w Warszawie � t� m�k�... hm?... ten owies w ostatniej przystawie � co to zgni�y... rozumiesz?�). Niby �e je�eli Geldhab odda szlachetnemu Lubomirowi c�rk� i posag zarobiony na... zgni�ym owsie, w�wczas Major wr�ci mu sw�j szacunek; w przeciwnym razie mo�e by� �le... Skoro jeste�my przy Geldhabie, nasuwa mi si� jeszcze jedno. Uderza mnie, jak cz�sto na- sza fredrologia czyta w tek�cie to, czego w nim nie ma, a nie widzi tego, co stoi jak w�. D�u- go na przyk�...
spining