Kurpios Poszukiwani poszukiwane.pdf

(202 KB) Pobierz
Poszukiwani, poszukiwane
www.dk.uni.wroc.pl
Paweł Kurpios
Poszukiwani, poszukiwane.
Geje i lesbijki a rzeczywistość PRL.
Lata dziewięćdziesiąte przyniosły wraz z rozwojem i umasowieniem środków
przekazu oraz stopniowym rozluźnianiem cenzury obyczajowej zwiększone zainteresowanie
sprawami tzw. mniejszości seksualnych. Coraz powszechniej dostrzega się ich współistnienie
w społeczeństwie; przede wszystkim socjologowie podejmują próby analizy postaw
społecznych czy też stereotypów dotyczących tej grupy.
Zainteresowanie może wzbudzić także analiza sytuacji osób o orientacji
homoseksualnej w PRL. Po 1989 kwestia ta nie stanowiła jeszcze przedmiotu całościowych
badań, nie doczekała się również opracowania naukowego, choć prace o tej tematyce
powstają dość powszechnie w Europie zachodniej. Przykładem może być tutaj książka „Rosa
Liebe unter dem roten Stern” opracowana już w 1984r. przez Biuro Informacyjne o Europie
Wschodniej ( EEIP ), będące agendą austriackiej organizacji gejowskiej HOSI-Wien czy
niedawna praca prof. Heleny Flam z uniwersytetu w Lipsku. Wnikliwe studia nad całością
dostępnego materiału źródłowego wymagałaby poświęcenia kilku lat pracy historyka – i to
nie dlatego, że dokumentacja jest szczególnie obfita lecz ze względu na jej duże rozproszenie.
Dlatego też niniejsze opracowanie nie może uchodzić za kompletne i wyczerpujące temat;
powstało w oparciu o bazy danych zestawione przez działaczy raczkującego w latach
osiemdziesiątych ruchu gejowskiego, fragmenty prac ujmujących zagadnienie
homoseksualizmu w szerszym kontekście ( np. analizy socjologiczne ) oraz dostępne
publikacje prasowe dotyczące tematu.
Sodomici, uraniści, jak określano dawniej osoby przejawiające homoseksualne
zachowania płciowe są obecni w różnych zachowanych źródłach historycznych i literaturze.
Odrębną kwestią jest zagadnienie tożsamości homoseksualnej; próby jej sprecyzowania
pojawiają się od niedawna. Dopiero „ dziewiętnastowieczny homoseksualista zyskał
osobowość: posiadał przeszłość, historię, dzieciństwo, charakter, sposób życia, a także
morfologię wraz z właściwą anatomią i być może zagadkową fizjologią.” 1 . To właśnie w XIX
w. medycyna - co zauważył M.Foucault powołując się na opublikowany w 1870 r. artykuł o
„odmiennych doznaniach seksualnych” - scharakteryzowała homoseksualizm jako zamkniętą
kategorię : „ nie tyle jako pewien typ stosunków seksualnych, ile jako pewną właściwość
seksualnej wrażliwości” 2 . Pojęciem jeszcze szerszym od tożsamości homoseksualnej –
postulowanej czy rzeczywistej, jawi się tożsamość gejowska. Termin „gay” – w
spolszczonym wariancie - „gej”, to słowo przeniesione do polskiego słownictwa z języka
angielskiego . „Gay – w odniesieniu do homoseksualistów obojga płci – oznacza walkę o
nowa świadomość, niezależną tożsamość i społeczne uznanie” 3 . Postaram się rozstrzygnąć,
czy właśnie w tym specyficznym kontekście można mówić o poczuciu gejowsko-lesbiańskiej
więzi w społecznej rzeczywistości PRL.
Już II Międzynarodówka Komunistyczna w 1889 r. zwróciła uwagę na problem
szczególnej dyskryminacji osób o orientacji homoseksualnej; podjęła zarazem kwestię ich
równouprawnienia względem reszty społeczeństwa. Warto zwrócić uwagę na fakt, że próby
emancypacji gejów i lesbijek – np. niwelowanie różnic w systemach prawnych, podejmowane
współcześnie w zachodnich demokracjach są zazwyczaj inicjatywą partii lewicowych.
Również same ruchy gejowskie – tak umiarkowane, jak ortodoksyjne posługują się
najczęściej lewicową – lub wręcz lewacką frazeologią. Paradoksalnie, w krajach
www.dk.uni.wroc.pl
socjalistycznych sytuacja osób o odmiennej orientacji płciowej nie była łatwa. Totalitaryzm –
mniej lub bardziej skrajny - dopatrujący się domniemanego zagrożenia swych interesów we
wszelkich przejawach jednostkowej indywidualności, wypracował urządzenia służące
uważnej obserwacji prywatnej sfery aktywności człowieka – będącej jednym z ważniejszych
elementów wolności. Również warstwa zachowań seksualnych - bez względu na to czy były
one normatywne, czy nie podlegała zainteresowaniu państwa. W hitlerowskiej Rzeszy – po
dojściu NSDAP do hegemonii na scenie politycznej zaczęto traktować homoseksualizm jako
szczególnie niebezpieczne dla kraju wynaturzenie, co wyrażało się np. w masowym osadzaniu
podejrzanych w obozach koncentracyjnych; w ZSRR - począwszy od 1934 r. zaczęto
penalizować udokumentowane lub choćby domniemane przypadki zachowań
homoseksualnych. W Rosji Sowieckiej groziło za nie 6 lat pracy przymusowej. Co ciekawe,
represje objęły jedynie mężczyzn; istnienie zjawiska lesbianizmu w ogóle nie brano pod
uwagę. Andriej Bystricki – psycholog społeczny uzasadnia ten fakt pozostałością wpływu
cerkwi, „która stokroćsurowiej odnosiła się do męskiego homoseksualizmu aniżeli do
lesbijskiej miłości.” 4 .
W odróżnieniu od swoich sąsiadów z międzywojnia, Polska już w 1932 r. uchwaliła
prawo depenalizujace stosunki homoseksualne – co w zestawieniu z faktem, że ich stopniowa
dekryminalizacja dokonywała się nawet w demokracjach Europy zachodniej, takich jak
Wielka Brytania, RFN czy Austria dopiero w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych,
jawi się jako rozwiązanie szczególnie prekursorskie 5 . Mimo iż prawo to formalnie
obowiązywało również w PRL, można przypuszczać, że nie rzutowało ono w specjalny
sposób na sytuację prawną osób o orientacji homoseksualnej ani na ich społeczny odbiór.
Analiza pierwszych lat PRL – okres nasilonej ofensywy ideologicznej stalinizmu nie
wnosi zbyt wiele do dyskusji na interesujący nas temat. Trudno stwierdzić jednoznacznie, czy
wynika to po prostu z braku lub niedostępności źródeł dokumentujących przypadki represji
skierowanych w stronę homoseksualistów; można jednak założyć, że aparat partyjny
zaabsorbowany zdobywaniem kolejnych przyczółków władzy i ich umacnianiem oraz walką z
opozycją polityczną niezbyt przejmował się zachowaniami wykraczającymi poza
heteroseksualny schemat. Lata pięćdziesiąte to ponadto okres, w którym kategoria
seksualności pozostawała - i to nie tylko w PRL - w obszarze tabu; wiele kontrowersji
wzbudziła publikacja w 1948 r. pierwszego wnikliwie analizującego to zagadnienie raportu
Kinsey’a. Trzeba dodać, że w tym samym czasie w USA - podczas tzw. „ery McCarthy’ego”,
obowiązywało bardzo surowe antygejowskie prawo, skutecznie zwalczające wszelkie
przejawy „widoczności” homoseksualistów i godzące w próby zorganizowania się w spójny
ruch polityczno-społeczny. W Ameryce stało się to możliwe dopiero po wypadkach z 1969,
kiedy w Nowym Jorku doszło do fali zamieszek i demonstracji wymierzonych w policyjny
reżym. Analiza rozwoju ruchu gejowskiego w USA wykracza jednak poza temat tej pracy.
Lata sześćdziesiąte przyniosły zainteresowanie środowiskiem homoseksualistów ze
strony polskiej kryminalistyki. Przeglądając kartoteki milicyjne, dotyczące zabójstw,
prowadząc badania terenowe w miejscach, w których spotykali się homoseksualiści, a także w
zamkniętych zakładach penitencjarnych próbowano dowieść zwiększonej kryminogenności w
obrębie tej grupy. Według J. Gizy – kryminologa, zajmującego się wtedy interesującym nas
zagadnieniem, „długotrwałe uprawianie prostytucji homoseksualnej, szczególnie w okresie
krystalizacji popędu płciowego, w większości przypadków pociąga za sobą tzw. nabytą formę
homoseksualizmu – efekt utrwalenia niewłaściwych odruchów warunkowych.” 6 . Giza podaje
ponadto informację ciekawą do weryfikacji przez etnologa bądź etnografa, a dotyczącą metod
komunikowania się przez męskie prostytutki i ich klientów w miejscach „podrywu” : „W
jednym ze środowisk wielkomiejskich jest zwyczaj spacerowania w okresie letnim z
czerwonym kwiatem w butonierce, w innym noszenie przy sobie i dzwonienie dużą wiązką
kluczy, a jeszcze w innym ciche gwizdanie popularnej melodii.” 7 . O zmianie orientacji
2
www.dk.uni.wroc.pl
psychoseksualnej może również, w świetle badań J. Gizy, zadecydować pobyt w więzieniu.
Badacz stara się wykazać, jak w siedmiostopniowej skali przedstawionej przez Kinsey’a,
ujmującej zachowania płciowe od skrajnie heteroseksualnych do skrajnie homoseksualnych,
może zmienić się seksualność więźnia 8 , a na jednym z posiedzeń warszawskiego oddziału
Polskiego Towarzystwa Medycyny Sądowej i Kryminologii stwierdzono, że „nowe problemy
dochodzeniowe rodzi zjawisko rozszerzania się homoseksualizmu w środowiskach twórczych,
wolnych zawodów.” 9 . Rozpoznanie zjawiska, na które nie mogło być przyzwolenia w
państwie socjalistycznym sprowokowało kryminologów tamtej doby do sformułowania dość
kuriozalnego postulatu. Sugerowano mianowicie by „stworzyć specjalne zakłady karne o
charakterze leczniczym przeznaczone dla osób dotkniętych anomaliami systemu psychicznego,
w tym również seksualnymi.” 10 .
Dewiacyjny charakter badanych jednostek, jak również podatność zjawiska
homoseksualizmu na rozszerzanie się nie ulegały zatem wątpliwości badaczy – traktowali je
oni jako ewidentną patologię społeczną. Cykl publikacji dotyczących tego zagadnienia w
periodykach takich jak „Państwo i prawo” czy „Przegląd penitencjarny” nosi znamiona akcji
propagandowo - demistyfikacyjnej skierowanej do prawników, przedstawicieli organów
ścigania i wymiaru sprawiedliwości. W publicystyce późniejszego okresu zdarza się ponadto
utożsamianie homoseksualizmu z pedofilią. W komentarzu do przedrukowanego w Zeszytach
Dokumentacyjnych PAP pt. ”Plagi i patologie społeczne” reportażu o działającej w Europie
zachodniej szajce pedofili radziecki publicysta B.Swietłow stwierdza enigmatycznie, że „tym
naukowym słowem ( pedofilia ) określa się opisany wyżej proceder i (sic!) jeszcze wiele
innych zjawisk.” 11 . Nietrudno domyślić się cóż to za zjawiska ma on na myśli – nie jest
również tajemnicą, że są one nieuchronną „konsekwencją jednej ze „swobód” w „wolnym”
świecie” 12 . Nawet jeśli statystyki potwierdzają większą od przeciętnej kryminogenność
środowisk homoseksualistów, badaczom tamtej doby można postawić zarzut jednostronności.
Próbowali oni zmierzyć się z problemem, dysponując wybiórczą wiedzą ( z góry
ukierunkowaną ), analizą nie starając się wyjść poza schemat ujmujący homoseksualizm
wyłącznie jako sposób zaspokojenia popędu płciowego.
Na dwie kolejne dekady przypada okres rozwoju ruchów gejowsko–lesbiańskich w
USA i Europie zachodniej. Tego typu inicjatywy były podejmowane również w krajach
komunistycznych. Prężnie działające, podziemne organizacje udało się stworzyć w NRD oraz
ZSRR mimo, iż prawo obowiązujące w tych państwach było w stosunku do prawa polskiego
bardziej restrykcyjne. Wiązać to można z głębszą wówczas niż w naszym kraju laicyzacją
społeczeństw naszych sąsiadów, prawdopodobnie również determinacja środowisk
dyskryminowanych przez tamtejsze reżymy była większa. W Polsce próby
zinstytucjonalizowania się przez grupy homoseksualistów można datować od początku lat
osiemdziesiątych. Z jednej strony można interpretować je jako odpowiedź jednostek
odczuwających zagrożenie ze względu na zauważoną przez Gizę kryminogenność
środowiska, z drugiej były one niewątpliwie efektem wzrostu zainteresowania osobami o
orientacji homoseksualnej ze strony służb bezpieczeństwa. W strukturach MSW istniały
bowiem komórki zwane pogotowiem seksualnym; byli to atrakcyjni prowokatorzy–
podrywacze, zarówno hetero-, jak i homoseksualni, uwodzący na polecenie przełożonych
interesujące SB osoby a następnie – często pod groźbą szantażu – werbujące je do pracy na
rzecz „bezpieki” 13 . Zajście tego typu jest wymieniane jako jedna z domniemanych przyczyn
opuszczenia Polski przez M.Foucault’a 14 , który pod koniec lat pięćdziesiątych
współorganizował w Warszawie Instytut Francuski, lecz w końcu zdecydował się na powrót
do Francji. Nic nie stało na przeszkodzie, by organa bezpieczeństwa działały w ten sam lub
zbliżony sposób i w późniejszym okresie. W latach siedemdziesiątych rozpoczęto również
tworzenie kartotek, obejmujących osoby podejrzane o praktykowanie homoseksualizmu, co
na krótki czas przerwane zostało wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego i skupieniem
3
www.dk.uni.wroc.pl
uwagi służb bezpieczeństwa na walce z działaczami opozycji politycznej. Gromadzenie
danych podjęto natomiast w latach 1985, 1986 i 1987. Na polecenie ówczesnego ministra
spraw wewnętrznych – Czesława Kiszczaka organa ścigania rozpoczęły akcję o kryptonimie
Hiacynt. Polegała ona na:
Argumentację autorów akcji „Hiacynt” referuje w tygodniku Resortu Spraw Wewnętrznych
Jerzy Kirzyński 15 . Jej przeprowadzenie motywowane było między innymi pojawieniem się w
Polsce przypadków zakażenia wirusem HIV i koniecznością walki z ewentualną epidemią
AIDS – „ Panowało błędne przekonanie, że mając możliwie najpełniejszą kartotekę osób
homoseksualnych można opanować rozprzestrzenianie się tej choroby.” 16 . Innym
argumentem była duża kryminogenność środowiska 17 oraz mniejsza niż w przypadku
środowisk heteroseksualnych wykrywalność popełnianych przestępstw. Zasadne jest też
domniemanie, że akcja „Hiacynt” była próbą zastraszenia liderów i działaczy rodzącego się
wówczas w PRL-u ruchu społecznego homoseksualistów, który w ustroju socjalistycznym był
elementem zdecydowanie niepożądanym, a władza niewątpliwie kojarzyła go z opozycją
polityczną. Rzeczywiście pierwsze próby zrzeszenia się homoseksualistów w związek/
stowarzyszenie noszą wyraźne cechy działań konspiracyjnych 18 . Trudno jednak uznać
wnioski działaczy dotyczące rejestracji stowarzyszenia w sądzie – a prawo do swobodnego
zrzeszania się było przecież formalnie gwarantowane przez konstytucję PRL – za próbę
obalenia ustroju. Jakie były konsekwencje akcji „Hiacynt”? Podaje się, że MO udało się
zgromadzić około 11 tysięcy kart, które rozproszone w różnych archiwach i rzekomo tajne,
istnieją do tej pory, tworząc tzw. różowe kartoteki. Część środowiska zaczęła jeszcze
staranniej, niż do tamtej pory, ukrywać się ze swoją orientacją seksualną – spowodowało to
głębsze zejście do podziemia. Paradoksalnie, akcja „Hiacynt” zmobilizowała – szczególnie
tych bardziej krnąbrnych – do zaciekłego uporu w sprawie rejestracji stowarzyszenia, a zatem
w pośredni sposób przyczyniła się do większej konsolidacji inicjatyw różnych grup z całego
kraju. Również pośrednio, akcja „Hiacynt” obnażyła hipokryzję i filisterstwo władz .
„Rzecznik ówczesnego rządu, Jerzy Urban, w wywiadzie dla amerykańskiej prasy stwierdził,
że nic mu nie wiadomo o takiej akcji.” 19 . Akcję „Hiacynt” często zestawia się ze zbrodniami
hitlerowskimi popełnianymi na gejach w czasach III Rzeszy; zestawianie jej z holocaustem to
chyba pewna przesada. Trzeba jednak stwierdzić, że jest ona przykładem działania
niedopuszczalnego w państwie prawa – a za takie chciała przecież uchodzić przed światem i
przed samą sobą PRL.
Dla projektu stworzenia stowarzyszenia udało się gejom uzyskać poparcie i
zaangażowanie prof. Mikołaja Kozakiewicza. Oburzył go sposób, w jaki polskie organa
ścigania chciały infiltrować dopiero wyznaczające swoje ramy i szukające tożsamości
środowisko homoseksualistów. Po zapoznaniu się z argumentami stron wystosował list
otwarty 20 do Ministra Spraw Wewnętrznych - Czesława Kiszczaka. W liście tym wyrażał swe
ubolewanie z powodu wdrożenia akcji „Hiacynt”, bronił akcji uświadamiającej konieczność
zmiany, w obliczu zagrożenia AIDS, przyzwyczajeń dotyczących życia płciowego, lecz
sugerował, że najlepszym rozwiązaniem byłoby jej prowadzenie przez gejów dla nich
4
a) aresztowaniu osób podejrzanych o homoseksualizm lub kontakty z tym środowiskiem,
b) wypełnieniu szczegółowego formularza o nagłówku „Karta homoseksualisty”,
(podobnie jak w przypadku wcześniej wspominanych taktyk werbunkowych działo się
to w atmosferze zastraszenia dokonaniem przymusowego ujawnienia orientacji osoby
aresztowanej w jej zakładzie pracy, szkole czy przed rodziną),
c) niekiedy spisaniu oświadczenia o treści : „Niniejszym oświadczam, że ja ( tu imię i
nazwisko ), jestem homoseksualistą od urodzenia. Miałem w życiu wielu partnerów,
wszystkich pełnoletnich. Nie jestem zainteresowany osobami nieletnimi.
www.dk.uni.wroc.pl
samych. Pod listem Kozakiewicza podpisały się osobistości ze świata nauki i kultury; nie
zdołał on jednak zdobyć dlań poparcia Towarzystwa Rozwoju Rodziny, którego był
przewodniczącym. Stąd tez zapis, że list do Kiszczaka jest prywatną inicjatywą
Kozakiewicza. List pozostał bez odpowiedzi.
Jak przedstawia się kwestia obecności tematyki związanej z problemem
homoseksualizmu w polskich mass-mediach tamtego okresu? W ogólnie dostępnych w PRL
czasopismach okazało się ok. 50 artykułów poświęconych temu zagadnieniu – podczas gdy
lata dziewięćdziesiąte przyniosły ich już ponad 1000 21 . Początkowo były to przedruki z prasy
obcej, reportaże. W latach osiemdziesiątych typowym kontekstem dla publikacji
wzmiankujących o homoseksualizmie była szerząca się na zachodzie i budząca wiele obaw
również w naszym kraju epidemia AIDS. Pierwszy obszerny tekst podejmujący tę
ignorowaną wcześniej tematykę to nie, jak się powszechnie uważa, reportaż pt.„Gorzki fiolet”
Barbary Pietkiewicz 22 – publicystki „Polityki”, lecz „Homoseksualizm a opinia” autorstwa
Tadeusza Gorgola 23 , zamieszczony w „Życiu literackim”. To jednak „Gorzki fiolet” zapewnił
sobie trwałe miejsce w zbiorowej pamięci środowiska homoseksualistów; za Tomaszem
Adamskim, w dodatku do swojej pracy, Artur Cezar Krasicki 24 podaje, że „ odbywały się
nawet specjalne sesje lektorskie, gdzie co celniejsze fragmenty odczytywano na głos.. ” Z
dużym oddźwiękiem zarówno w obrębie środowiska homoseksualistów, jak i poza nim
spotkała się pierwsza wypowiedź osoby o orientacji homoseksualnej na łamach polskiej
prasy. Autor, kryjący się co prawda pod pseudonimem Krzysztof T.Darski 25 wywołał lawinę
listów do redakcji 26 i sprowokował kilka felietonów. Treścią artykułu m.in. wytykającego
społeczeństwu polskiemu homofobię, szczególnie dotknięty poczuł się rzecznik rządu, który
uznał, iż to jeden z najgłupszych i najbardziej podłych tekstów, jakie miał okazję czytać;
zarzuty autora wobec postaw społeczeństwa odebrał on jako objaw przeczulenia i grupowego
egocentryzmu 27 .
Istotną kwestią jest akcja publikacji przez pisma „Relaks” i „Kurier Polski” ( 1983-
1984 i 1988 ) ogłoszeń towarzyskich mających umożliwić gejom i lesbijkom dyskretne
nawiązanie znajomości z ludźmi im podobnymi. Miała ona na celu, jak pisał jeden z jej
współorganizatorów – Jan Suwart 28 , łączyć osoby samotne i zagubione, by miały szansę
godnego poznania się poza łaźnią, sauną, czy pikietą. Ponadto, druga połowa lat
osiemdziesiątych przyniosła kilka istotnych z punktu widzenia środowisk gejowskich
artykułów, które opublikowane zostały w tygodnikach „Na przełaj” i „Razem”. Ważne było
poruszenie problematyki homoseksualizmu w kilku kolejnych numerach a także
systematyczny druk listów, które czytelnicy nadesłali do redakcji 29 . Również telewizja i radio
przejawiały rosnące zainteresowanie sprawą mniejszości seksualnych, które u schyłku lat
osiemdziesiątych z rosnącym uporem zaczęły upominać się o prawo do rejestracji
stowarzyszenia. Kilkakrotnie liderzy ruchów gejowskich m.in. Waldemar Zboralski,
reprezentujący Warszawski Ruch Homoseksualny, wzięli udział w programach telewizyjnych
lub udzielili wywiadów w audycjach radiowych. „Homoseksualizm” prof. K.
Boczkowskiego, będący pierwszym książkowym opracowaniem tego zjawiska wydawanym
w Polsce, swej publikacji doczekał się dopiero w 1988r., skąd blisko już właściwie do III RP.
Ciekawym materiałem dokumentującym narodziny ruchu gejowskiego w naszym
kraju jest prasa wydawana poza oficjalnym obiegiem. Oprócz wspominanego wyżej, a
publikowanego od 1983r. przez HOSI-Wien biuletynu informacyjnego, którego redakcję i
kolportaż przejęła w 1987r. wrocławska grupa „Etap”, gdańska OTO – Oficyna Trzeciego
Obiegu, począwszy od listopada 1986r. rozpoczęła wydawanie pisemka pt. „Filo Express”,
które jako „Facet” ukazuje się do dzisiaj. Ustawa z 1981r. zwalniała publikacje ukazujące się
w nakładzie mniejszym niż 100 egzemplarzy z kontroli przez GUKPiW było więc ono
teoretycznie legalne. Ze względu na nakład ( drugi numer – z grudnia 1986 ukazał się w 30
egz., ostatnie wydawane nieoficjalnie w latach 1988 i 1989 – ok. 95 egz. ) było jednak bardzo
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin