Wankowicz Melchior - De Profundis polacy i ameryka.pdf

(943 KB) Pobierz
Wankowicz Melchior - De Profundis polacy i ameryka
MELCHIOR WANKOWICZ
DE PROFUNDIS POLACY I AMERYKA
Byłem umarły, a otom jest Ŝywy
na wieki wieków. Amen.
Obj. sw. ]ana I, 18
PRZEDMOWA
Ta ksiąŜka nie jest ksiąŜką we właściwym znaczeniu. KsiąŜka to uformowany zamiar twórczy.
To, co tu otrzymuje czytelnik - to przypadkowy wyrywek trwającej pracy. Drukowanie wyrywka
byłoby w czasach normalnych krzywdą zarówno dla autora, jak dla czytelnika. śyjemy jednak
w czasach nienormalnych. Chodzi o to, aby czytelnikowi polskiemu pomóc w patrzeniu na
sprawę Ŝydowską, póki tu jest i ma moŜność pogłębienia lektury własną obserwacją. W
Polsce zapewne nie będzie miał czasu. Nie wiadomo teŜ, w jakiej mierze autor będzie miał
czas na pisanie wszystkiego od początku.
Z tych względów czuję się zmuszony pewne etapy pracy juŜ teraz ujmować w jakie takie
formy. Zmuszają mnie do tego moje wykłady „judaica” na wyŜszych kursach naukowych
polskich w Tel Awiwie. W roku szkolnym 1941/42 wykładałem o historii, religii i obyczaju
Ŝydowskim oraz historię mandatu. W roku 1942/43 kończę powoli wykłady o „narodzinach
syjonizmu”, naleŜało więc przede wszystkim na świeŜo słuchaczom podać niejako skrypt
wykładów - stąd w druku ukazuje się ten właśnie fragment. Wejdzie on do wspólnego tomu
pierwszego łącznie z wykładami zeszłorocz-nymi i łącznie z dziejami syjonizmu od śmierci
Herzla do deklaracji Balfoura oraz drugą i trzecią aliją (falą imigracyjną), nad którymi obecnie
pracuję. Chciałbym, aby praca moja, której liczne fragmenty dla dalszych tomów mam
przygotowane, była oparta na obserwacjach osobistych. Ale nie znając podkładu dziejowego,
nie mo-Ŝe ani autor mieć pełnych przeŜyć, ani czytelnik pełnego zrozumienia rzeczywi-stości.
Na skutek tego, Ŝe ksiąŜka ta jest wyrywkiem większej pracy, pokrywającym się z Ŝyciem
Herzla, moŜe ona wydawać się monografią tyczącą Herzla i wówczas ustępy o pierwszej aliji,
o posłannictwie Ŝydowskim, dane biograficzne tyczące Nordaua, Herzla, Bialika i inne mogą
wydawać się rozsadzającymi jednolitość konstrukcji. Tego wraŜenia czytelnik nie odniesie,
czytając treść tej ksiąŜki włączoną w jeden z tomów przyszłej trzytomowej pracy. Rozumiem
teŜ, Ŝe dla czytelnika polskiego wiele wyrazów będzie niezrozumiałych. Jeśli jednak
spodziewana trzytomowa praca ukaŜe się w Pol-sce, będzie zaopatrzona w indeksy, słownik
wyrazów hebrajskich i komentarze. Dodawać to wszystko do tej ksiąŜki byłoby zbyt
pretensjonalne. Niewątpliwą przykrość, jaką mi sprawia dawanie do druku rzeczy w skali
mniej-szej niŜ ta, która będzie jej miarą ostateczną, wynagradza autorowi fakt, Ŝe publi-kacja
ukazuje się w kraju Ŝydowskim. W świecie technicznym jest przyjęte, zanim się coś zbuduje,
stawiać to najpierw w: skali „półtechnicznej” lub „ćwierćtech-nicznej” i puszczać taki wielki
model w ruch. Pozwala to ujawnić błędy mniejszymi kosztami i mniejszą przebudową. Mam
nadzieję, Ŝe mi krytyka Ŝydowska te błędy wytknie.
Cyfry w nawiasach wskazują źródła, których spis znajduje się na końcu ksiąŜki. Czytelnikom
polskim wyjaśniam, Ŝe słowo „goj” jest uŜywane w mojej ksiąŜce w istotnym znaczeniu „obcy”,
odpowiada angielskiemu gentiie i nie ma znaczenia obraźliwego. Czytelników Ŝydowskich,
jeśli ta ksiąŜka znajdzie się w ich rękach, proszę o zrozumienie, Ŝe stylizacja nie jest
kłamstwem, tylko kontrastowym uwidocznieniem prawdy. Kto hołduje fotografiom bez cieni na
twarzy i z chusteczką w ręku, ten wyrzeka się najistotniejszego wzruszenia.
ZGAGA EMANCYPACJI
W wiek XIX weszło Ŝydostwo w pełnym blasku emancypacji wieku XVIII prosto z salonów
Henrietty Herz, z atmosfery Lessingowego Natana mędrca, z dyskusji na biednych przyjęciach
u garbatego filozofa Mendelsona, na których jego Ŝona odliczała migdały według liczby
zaproszonych gości, ale gospodarz hojną ręką szafował swe myśli, które zachwycały
Goethego i Kanta. JuŜ o rewolucji, o encyklopedystach, o kulcie rozumu świat zapomniał, a
Ŝydostwu wciąŜ zdawało się, Ŝe XVIII wiek gra jeszcze, a to „echo grało”. Grał teŜ na tym
wiecznym złudzeniu Ŝydowskim Napoleon, zbierając w 1806 roku Sanhedryn stu dziesięciu
notablów Ŝydowskich z Francji, Włoch i Niemiec, który orzekł, Ŝe śydzi jako naród nie
egzystują, Ŝe są jedynie wyznaniem, Ŝe „prawa swego państwa uznają za tak święte, jak
zasady swej wiary, a w Ŝyciu świeckim nawet te pierwsze stawiają wyŜej” (71). Kanta idea
wiecznego pokoju, Lessinga walka o tolerancję, Schillera zachwyty nad wolnością,
przekonania Goethego i Humboldta o jedności Kosmosu, Fichtego idealny obraz państwa
rozumu - to wszystko zdawało się śydom ziszczeniem ideałów, o które tak długo walczyli. Od
dwu tysiącleci od chwili upadku państwa Ŝydowskiego, a nawet wcześniej - od czasów wielkiej
wszechświatowej Ŝydowskiej diaspory jeszcze z przedchrystusowych czasów powtarzało się to
namiętne dąŜenie Ŝydowskie do wcielenia się w świat otaczający.
Za czasów Aleksandra Macedońskiego śydzi gremialnie byli pociągnięci „pięknością Jafeta” i
 
garnęli się do hellenizacji, za czasów Machabeuszów „przyłączyli się do pogan, mówiąc:
spokrewnijmy się z otaczającymi nas narodami. Odkąd bowiem wyodrębniliśmy się od nich,
wiele klęsk na nas spadło” (I Mach. I, ii).
Ten szturm asymilacyjny powtarza się w kaŜdej epoce, kiedy na to śydom pozwalają, i po
kaŜdej takiej epoce widzimy odpływ. Czy przyczyna tych niepowodzeń tkwiła w świecie
otaczającym śydów, czy moŜe w nich samych? Czy przy kaŜdym takim nawrocie właśni
pisarze nie wykazywali swym ziom-kom ich niekonsekwencji, ich reservatio mentalis, jak
chociaŜby z powodu stanowiska śydów francuskich:
„Zgodzili się ostatecznie, aby Francję uwaŜać w teraźniejszość i po wsze czasy za swą
ojczyznę, poza której granice nie wyjdzie Ŝadne ich Ŝądanie, Ŝadna nadzieja; a siebie samych
będą uwaŜali jedynie i wyłącznie za Francuzów. Równocześnie zaś nie przestaną w
modlitwach swoich powoływać Mesjasza, który - gdyby miał spełnić swe zadanie - musiałby
ich wyprowadzić z Francji do Palestyny. A tam chyba nie mogliby juŜ być Francuzami, lecz co
najwyŜej francuskimi kolonistami. Do tej Sprzeczności nie chcieli się przyznać” (19). Szturm
do „piękności Jafeta” trwał więc nie tylko we Francji, ale wszędzie. Riesser Gabriel, wódz
Ŝydostwa niemieckiego w pierwszej połowie XIX wieku, pisał expressis verbis: „Tak, śydzi byli
narodem, ale dawno nim być przestali”. W 1848 w Zgromadzeniu Narodowym oświadczył, Ŝe:
„śydzi chcą się roztopić w narodzie niemieckim” i Ŝe: „Das Judentum will keine Nationalitał
haben”1. Zjazd rabinów we Frankfurcie w 1845 uwaŜa język hebrajski za nieobowiąŜu ja-cy w
modlitwach, ideę mesjaniczną kaŜe traktować moralnie, prośby o powrót do Palestyny z
modlitw wykluczyć. Berlińskie Towarzystwo Reformy poszło dalej: modlitwy po niemiecku,
głowy nie nakryte, chóry męski i Ŝeński, organy; psalmy rozpaczy - wykluczone; równoległe
naboŜeństwa szabasowe dublowa-ne w niedzielę - do wyboru. Kiedy w 1836 roku wyszedł
okólnik, aby zamiast terminu „mojŜeszowe wyznanie” uŜywać w dokumentach słowa „śyd”,
śydzi „uczynili lament jako smocy, a narzekania jako młode strusięta” (Micheas^ I, 8), zaś
fabrykant Meier w imieniu swych rodaków podał do króla płaczliwą petycję, aby król „uratował
jego i jego współwyznawców od niezasłuŜonej pogardy”.
Wszystko to nie zdało się na nic. Reakcja, którą przyniosło światu święte Przymierze, była
reakcją przeciw nowinkom XVIII wieku, a to przecieŜ wśród tych nowinek spoczywały nadzieje
Ŝydowskie.
Odziedziczone cechy (dispositionen) - mimo całego wyrzekania się Ŝydo-stwa - pozostawały
bardzo mocno w podświadomości śydów, tak, Ŝe nie--śydzi w coraz bardziej zdecydowany
sposób odczuwali obcość śydów i zaczęli bronić się przeciw przenikaniu śydów do ich Ŝycia.
Najdobitniej się to wyraziło w kraju klasycznego antysemityzmu - w Niemczech, bo we Francji
juŜ bulgotała para rewolucji 1850 roku, na Wschodzie sprawa Ŝydowska miała wcześniejszą
fazę rozwoju, o czym dalej będzie mowa, a w reszcie Europy śydzi nie stanowili nawet tego
klasycznego ułamka jednego procentu, przy którym niechybnie powstaje antysemityzm. W
czasie kongresu wiedeńskiego - jak w czasie wszelakich późniejszych kongresów
międzynarodowych - śydzi mieli róŜowe nadzieje. Agitowali oni energicznie w róŜnych kołach
kongresu, między innymi w punkcie ogniskują-cym jego członków, w salonie śydówki,
baronowej Fanni Arnstein. Udało im się zapewnić sobie poparcie obu wodzów kongresu:
Hardenberga i Metterni-cha. Obaj oni posyłali ostre wezwania, aby nie uszczuplano praw
śydów, które kongres zamierza zagwarantować - „liczcie się z wpływem Ŝydowskich domów
bankierskich” (221). Bo właśnie wschodziła gwiazda Rotszyldów. 1 [Red.:] „śydostwo nie
pragnie mieć własnej narodowości”.
10
Ale po kongresie okazało się, Ŝe z śydem po zasklepieniu się nowego porządku rzeczy moŜna
się równie mało liczyć jak „z adwokatem po sprawie i z panną po zabawie”.
JuŜ więc w 1815 roku profesor Uniwersytetu Berlińskiego, Ruhs, w broszu-rze pt. O
pretensjach śydów do obywatelstwa niemieckiego wypowiada się za ogra-niczaniem
rozmnaŜania śydów i za wprowadzeniem znaku na ubraniu, a pro-fesor Uniwersytetu
Heidelberskiego, Fries, w wydanej w 1816 roku ksiąŜce O niebes^piecsysństwie •(ydowskim
potępia „zdziczały humanizm XVIII wieku” i wzywa „do wyniszczenia śydów”, proponując
szereg środków. Jeśli tak piszą profesorowie, to zwykli śmiertelnicy mogą sobie pozwolić na
więcej. W 1819 roku ukazuje się pamflet „szlachcica Hundt-Radowskiego”. Autor, choć nie
uwaŜa zabójstwa śyda za zbrodnię, a tylko „za przekroczenie przepisów policyjnych”, radzi
jednak inne sposoby: „sprzedać jak najwięcej śydów na rynku niewolniczym dla pracy w
koloniach, resztę wykastrować, a kobiety oddać do burdeli”.
Nic teŜ dziwnego, Ŝe w tymŜe Heidelbergu policja w czasie pogromu nie broni śydów, Ŝe
zamieszki Ŝydowskie w innych miastach zmuszają wielu śydów do emigracji.
W tych krajach innych, zaabsorbowanych wstrząsami ponapoleońskimi i nie mających na
razie czasu na zorganizowany antysemityzm, w gruncie rzeczy nie było lepiej. We Francji, w
której parlament i lutego 1851 roku uchwalił równouprawnienie religii Ŝydowskiej, w której
 
odtąd, jak pisze Dubnow „śydzi w Ŝyciu duchowym i politycznym zajmowali poczesne
miejsce”, tenŜe sam autor musi przyznać, Ŝe „judofobia w masach była nie mniej silna niŜ
gdzie indziej na świecie” i Ŝe wskutek tego „najgorszy rodzaj asymilacji - ukrywanie swego
Ŝydostwa - był zwykłym zjawiskiem”.
W tej atmosferze, która objęła całą Europę, musiało Ŝydostwo sformować nowy front obronny,
skoro samo apelowanie do humanitaryzmu nie wystarcza-ło. NaleŜało albo się zaprzeć, albo
wrócić do getta. Ale to było nad siły wielu ludzi. Heine, członek zarządu Verein fur Kultur und
Wissenschaft der Juden,1 który został załoŜony w myśl haseł emancypacji XVIII wieku,
konstatował z rozpaczą: „Nie starcza nam dłuŜej sił, by nosić brody, pościć, nienawidzieć i
cierpieć przez tę nienawiść”. Kiedy załoŜyciel związku, Gans, przechrzcił się dla uzyskania
katedry, Heine z goryczą Stwierdza: „Jest przyjęte, Ŝe kapitan ostatni opuszcza tonący okręt;
tymczasem Gans pierwszy się ratował”. Potem Heine ochrzcił się równieŜ, dowcipkując
smętnie, Ŝe „kupił bilet wstępu do europejskiego społeczeństwa” (221).
Co robić, aby się nie zaprzeć i nie dać zepchnąć do getta? Przede wszystkim poczyna się
poszukiwanie duszy Ŝydowskiej niezaleŜnie od kanonów, w jakie ona została owinięta przez
ortodoksję. Ciekawe są wyniki, 1 [Red.:] Związek ds. Kultury i Nauki śydowskiej.
II
do których dochodzi dzieckiem ochrzczony Disraeli (późniejszy lord Beacons-fieid, długoletni
premier Wielkiej Brytanii). W powieściach Conmgsb^y, Tancred, Endymion stwarza ciekawą
teorię semickiego rasizmu i wybraństwa (217), sypie nazwiskami uczonych, muzyków,
ministrów i biskupów, usiłuje przekonać, Ŝe śydami byli pierwsi jezuici, Ŝe tajna dyplomacja
rosyjska kierowana jest przez śyda itd.
„Do wspólnoty z Bogiem - pisze lord Beaconsfieid - potrzebna jest jakość miejsca i krwi;
nosiciel misji musi nie tylko klęczeć w Ziemi świętej, ale pochodzić ze świętej rasy”. Twierdzi,
Ŝe rasę^w excellence czystą stanowią tylko śydzi. „Czysta rasa stanowi naturalną
arystokrację. Jest to pozytywny fakt, a nie wymysł”.
W ten sposób lord-chrześcijanin, idąc za głosem krwi, dochodził do Ata bachartanu, modlitwy
kaŜdego najbiedniejszego śyda w Polsce:
Ty wybrałeś nas spośród wszystkich narodów i upodobałeś nas sobie i wywyŜszyłeś nas przed
wszystkimi języki i uświęciłeś nas swoimi nakazami i zbliŜyłeś nas.
Królu
Nasz, do swych dzieł a Imieniem Swym Wielkim i świętym nazwałeś nas. Po raz pierwszy
zabierając głos w parlamencie Disraeli był ubrany w jakąś zieloną marynarkę dzikiego,
supermodnego kroju, w jaskrawy krawat, czym niesłychanie denerwował right honourable
members of Parliament.1 Beaconsfieid - premier, dokonywający ryzykownego kap in the dark
(skoku w ciemność) i przeprowadzający liberalne reformy, budził nie mniejszą nienawiść w
Anglii niŜ na Wschodzie jego sobowtór kiwający się w tefilim i tałesie i odmawiający Ata
bcirhtirtanu. Gladstone podczas którejś debaty woła: „AleŜ nie ma pan w sobie ani kropli krwi
angielskiej”. Carłyle nazywa go a superlatwe Hebrew conjurer, spellbinding all the great lords,
great parties, great interests of England (zadziwiający magik Ŝydowski, obałamucający
powaŜnych lordów, wielkie partie i najŜywotniejsze zagadnienia Anglii).
Droga więc, którą wybrał Disraeli, aby się nie dać zepchnąć do getta i nie zaprzeć
Ŝydowskości, była drogą asymilacji z reservatio mentalis, asymilacji, do której, jak mówi
Boehm, historyk syjonizmu (119) „pcha wielu śydów idea mesjanistyczna, mają oni bowiem
nadzieję przez asymilację dostać się do ponadnarodowej ludzkości”.
Ale, Ŝe nie kaŜdemu jest dane taką drogę przebijać aŜ przez szczyty premierostwa wielkiego
imperium, więc ogół wyznawców tej drogi szedł do róŜnych skrajnych ugrupowań.
Takim był MojŜesz Hess, współpracownik Marksa i Engelsa, przyjaciel Lassala. Urodził się w
i^i2 roku. W 1840 roku odbywa się słynny proces o mord rytualny w Damaszku. Będąc w
Damaszku odnalazłem panią Mizrachi, ‘ [Red.:] Czcigodnych członków Parlamentu.
12 prawnuczkę głównego oskarŜonego, Abulafiego. Starzec ten, brany na tortury, załamał się i
przyjął mahometanizm, wracając potem z powrotem na łono judaizmu. Sześciu
współoskarŜonych torturowano równieŜ. W Europie trwał jeszcze stan reakcji pomiędzy
traktatem wiedeńskim a Wiosną Ludów, który mocno dawał się śydom we znaki. Wiedzieli oni
z historii, Ŝe procesy rytualne mają metodę łańcuszkową, Ŝe począwszy się w jednym miejscu
idą jak poŜar przez róŜne kraje. Dwudziestoośmioletni Hess, na którym okropności damas-
ceńskie wywierają głębokie wraŜenie, rzuca się w objęcia rodzącego się komunizmu, mając
nadzieję, Ŝe ten ruch zniweluje róŜnice narodowościowe. Ale Hess tak samo od dołu
przystępuje do tej pracy asymilatorsko--rewolucyjnej z reservatio mentalis, jak Disraeli
przystępował do pracy asymila-torsko-konserwatywnej od góry. Tymczasem na to mu nie
pozwalają. Marks pisze bez ogródek: „Jaka jest wiara świecka śyda? - Szachrajstwo. Kto jest
jego bogiem świeckim? - Pieniądz” (5 3).
Rozgoryczony Hess poczyna frondować, przemyśliwać, aŜ przychodzi wojna wyzwoleńcza
 
Włoch, a wraz z nią idee narodowe wstrząsają światem. Ukazują się pierwsze rozdziały
epokowego dzieła Graetza Geschichfe der Juden. Wówczas, w 1862 roku, Hess wydaje
swoje R^ym i Jerozolima. Komunikuje, Ŝe „wraca do swego narodu po dwudziestu latach
błądzenia”. Owszem, naleŜy dąŜyć do jednej szczęśliwej ludzkości, ale tak jak to rozumieli
prorocy prawdziwi, a nie nowo upieczeni. Ci prawdziwi prorocy wieścili braterstwo narodów, a
nie ludzi jako luźnych indywiduów. „śydzi są za bardzo skłonni zbierać kwiatki wyrosłe w
historii kultury, aby się w nie stroić, zamiast je pielęgnować na gruncie, na którym rosną”.
Tu juŜ mamy pierwszą jaskółkę syjonizmu. Hess jest syjonistą, kiedy mówi, Ŝe „nienawiść do
śydów wyrasta z duszy ludów i nie moŜe być z nich wydysputowana”. Hess jest syjonistą,
kiedy przestrzega: „Nakładajcie tysiąc masek, zmieniajcie imiona, religię, obyczaje,
przeciskajcie się przez świat incognito, Ŝeby w was nie poznano śyda - kaŜde uderzenie w
Ŝydostwo, uderzy w was”.
KsiąŜka jego jednak wówczas minęła bez wraŜenia. Było to bowiem juŜ po 1848 roku i
zdawało się, Ŝe dla śydów poryw rewolucyjny stworzył nowe dobre czasy. Wieczne
złudzenia!...
Nie myśląc więc niczego się zrzekać ze swego stanu posiadania pośród narodów, ograniczają
się do akcji filantropijnej. Akcja ta, robiona moŜliwie cicho i „od kuchennych schodów”, aby nie
narzucać narodom-gospodarzom niepotrzebnych myśli, Ŝe śydzi stanowią coś odrębnego, ma
jak na dobroczyn-ność zbyt wielkie, a jak na robotę polityczną zbyt małe wymiary. Sir MojŜesz
Montefiore (1784-1885), pochodzący z rodziny, która właśnie przywędrowała z Włoch,
poboŜny ortodoksyjny śyd, rozporządzający wielki-mi środkami, poczyna na własną rękę
nawiedzać Palestynę. Pierwsza jego podróŜ, podjęta wraz z Ŝoną w 1827 roku, zabiera mu na
przejazd do Palestyny i5 pięć miesięcy i osiemnaście dni. Tego rekordu nikt nie pobił przez
całe XIX stulecie, aŜ dopiero w XX okręty-widma. W czasie procesu o mord rytualny w
Damaszku sir MojŜesz udaje się na miejsce i załagadza sprawę. Zapędza”się i do Warszawy,
gdzie go podejmuje namiestnik PaskiewicŜ. W Palestynie w 1857 roku podejmuje budowę
dzielnicy Ŝydowskiej, w której osiedlają się kolele - coś w rodzaju klasztorów, w których
poboŜni śydzi na koszt zbie-ranych z całego świata ofiar studiują księgi. Pięć razy jeździ
Montefiore do Palestyny, ostatni raz w 1875 jako dziewięćdziesięciojednolatek. Otrzymuje tytuł
baroneta za „zasługi wobec Ŝydostwa”.
Baron Moritz Hirsz (1851-1896) ma o wiele większy rozmach. Jego dziad wystawił w 1813/14
pułk i w 1820 otrzymał szlachectwo. Jego ojciec w 1869 otrzymuje bawarski baronat. Ale w
tymŜe roku synek nowo upieczonego barona otrzymuje coś o wiele lepszego, bo koncesję na
budowę kolei w Turcji. To mu daje tak olbrzymie pieniądze, tak rozgałęzione interesa, Ŝe
współczesnym jest trudno zorientować się i oszacować tę rzekę złota. Z tej rzeki potęŜna
odnoga idzie na cele Ŝydowskie.
Baron Edmund Rotszyld jest największym z tych plutokratycznych dobro-czyńców.
Zaczyna się to jak w bajce. Był we Frankfurcie Mejer Amszel, którego Bóg pobłogosławił
pięciu sprytnymi synami. A Ŝe „swoją portatywną ojczyznę - dwulicową świątynię, zwróconą do
wewnątrz Torą, a na zewnątrz pieniędzmi, pośrednik Ŝydowski łatwo przenosił z kraju do
kraju” (45), przeto i słynnych „Pięciu Frankfurtczyków” niebawem widzimy prosperujących.
Tatę Amszela we Frankfurcie z jednym synem do pomocy, Salomona w Wiedniu, Natana w
Londynie, Karola w Neapolu, Jakuba w ParyŜu.
Jakub przyjechał do ParyŜa jako dziewiętnastolatek w roku 1811. Robił dobre interesy przy
Napoleonie i jeszcze lepsze przy jego przeciwnikach. W 1825 uplasował pierwszą rządową
poŜyczkę, oŜenił się z córką wiedeńskiego brata i rozpoczął niesłychanie wystawny tryb Ŝycia.
A było z czego. W latach czterdziestych zeszłego stulecia najbogatszego arystokratę Francji
szacowano na sto milionów franków, kiedy juŜ w tym czasie Rotszyld wartał siedemset
milionów.
Ten krzepki w sobie, grubokościsty człowiek o czole byka, gęstych włosach, wydatnych
ustach, robi, przynajmniej z portretu sądząc, wraŜenie jeszcze prowincjonalnego biznesmena,
któremu się powiodło. Ale ten „prowin-cjał” przewrócił gabinet Thiersa.
Jakubowi w 1845 roku urodził się syn Edmund,, o Ŝydowskim imieniu Abraham Beniamin.
Urodzony z matki bardzo ortodoksyjnej, rósł, otoczony rabinami i przez całe Ŝycie swoje nie
sprzeniewierzył się ortodoksji. W 1877 poślubia córkę dla odmiany frankfurckiego Rotszylda,
który juŜ w owym czasie pisze się: Wilhelm Kari Freiherr (a więc baron) von Rothschild.
14
Takie są oto dzieje sira i dwóch baronetów: z Włoch - angielskiego, z Prus - francuskiego i z
Bawarii - tureckiego; MojŜesza, Moritza i Abrahama, których niebawem do akcji wprowadzimy.
Aby mieć ją pełną - spójrzmy, co było z Ŝydostwem na Wschodzie. Wiemy, Ŝe na Zachodzie
była stale i konsekwentnie narastająca judofobia, do której szedł szturm starających się ją
„przedyskutować” i przebłagać śydów. A na Wschodzie?
„ANIELSKI” PROGRAM ASYMILACYJNY
 
NASTę
PCÓW IWANA GRO NEGO
Kolos rosyjski szalał z wściekłości, kiedy wraz z rozbiorami Polski otrzymał w posagu półtora
miliona śydów (21). Nigdy do tego czasu śydów w granice swego państwa nie wpuszczał.
Kiedy w 1550 roku Zygmunt August prosił Iwana Groźnego o prawo handlu dla polskich
śydów w Rosji, Iwan odmówił:
„Ludzie oni wnosili do nas truciznę duchową; słyszeć o nich nie chcę” (71). Kiedy w 1563 roku
wojska rosyjskie zajęły Połock, car kazał śydów potopić w Dźwinie. Bojarzy pertraktujący w
1610 o powołanie królewicza Władysława na tron moskiewski, zestawili warunki w dwudziestu
punktach, z których juŜ czwarty pośpiesza zastrzec: „śydowinom dla handlów do Hosudarstwa
Mos-kiewskiego nie wjeŜdŜać”.
Cokolwiek byśmy mówili o Rosjanach, nie moŜna im odmówić duŜego poczucia państwowości
i wielkiej konsekwencji w prowadzeniu przez stulecia polityki. Duch narodu, połoŜenie
geopolityczne, warunki naturalne, są silniej-sze niŜ wszelkie formy zewnętrzne rządu i
jednolitość linii, którą Kucharzewski tak wszechstronnie naświetlił w swej ksiąŜce Od białego
caratu do czerwonego, została utrzymana w sprawie Ŝydowskiej od czasów Iwana Groźnego
do czasów rządów bolszewickich. Nie na próŜno widać historiozofia sowiecka restauruje
obecnie pamięć Iwana Groźnego jako wielkiego męŜa stanu, a Eisenstein nakręca
apologetyczny film. W felietonie, który umieścił w „Litieratura i Iskusstwo” (4 lipca 1942) tak
kończy swoje wywody: „I tak, krok za krokiem, strona za stroną, dokumenty historyczne
odsłaniają nam nie tylko głęboki sens, ale po prostu konieczność historyczną postępowania
właśnie w ten sposób, w jaki postępował car Iwan Groźny z tymi, którzy szukali w celu zysków
osobistych dróg dla rozwalenia państwa”.
„Anioł pokoju” (jak w tej epoce powszechnie nazywano Aleksandra I), który musi wypełniać
narodowy testament Iwana Groźnego - to zjawisko pełne makabrycznego humoru.
A więc liberalny i zarzucony kurs emancypacyjny XVIII wieku ma być wprowadzony na rozkaz.
Zostaje załoŜony Komitet Opieki nad Chrześcijanami Izraęlickimi, suto obsadzony przez
odkomenderowanych urzędników. Komi-tet ma filie po całej Rosji, rząd nadzielą go wielkimi
rezerwatami ziemi w gu-berni jekaterynosławskiej, po tych obszarach ziemskich siadają
pełnomocnicy, rządcy, administratorzy; raporty, kosztorysy, plany zabudowy, sprawozdania,
wyjazdy komisji, organizacja podpunktów - wszystko aŜ warczy, tylko powta-16 rŜą się ta
sama od dwu tysięcy lat historia: „Chrześcijan Izraelickich” nie ma ani na lekarstwo.
Jednocześnie kandydatów na tych chrześcijan traktuje się w myśl od-wiecznych wytycznych
rosyjskich: gdy np. po nieurodzaju w guberniach witebskiej i mohilewskiej nastąpiła nędza,
którą przypisano śydom, wysie-dlono z tych guberni dwadzieścia tysięcy ludzi ze skrajną
bezwzględnością, nie troszcząc się, co ci oderwani od swych miejsc nędznego zarobkowania
nędzarze będą robić w nowych kątach. Porujnowano miasteczka po to, aby w dziesięć lat po
tym zabiegu któryś z gubernatorów konstatował w raporcie do Petersburga, Ŝe wysiedlenie
„nic nie pomogło” i Ŝe ludność nadal cierpi nędzę.
Równocześnie z tym wygnaniem śydów z dwu guberni wybucha powsta-nie dekabrystów, ale i
ci rewolucjoniści rosyjscy są wierni testamentowi Iwana Groźnego, tak jak wierni mu będą w
sto lat potem bolszewicy. śe jednak w liberalnym stuleciu dziewiętnastym nie miano pojęcia o
masowym administ-racyjnym wytracaniu ludzi po obozach koncentracyjnych, więc Pestel,
wódz dekabrystów, proponuje zebrać dwa miliony śydów z Rosji i Polski, dać im pomoc
wojska i niech sobie zawojują Palestynę.
Zanim jednak znalazł jakiegoś ówczesnego śabotyńskiego, zawisł Pestel na szubienicy.
Mikołaj I po swojemu kontynuuje program „anielski”. Kiedy się patrzy na dzieje śydów na
świecie, wydaje się jakby jakiś renomowany humorysta piekieł pisał libretto szatańskiej
operetki. Za Fryderyka Barbarossy wylęga się teoria, która długo się utrzymuje, Ŝe przy
zburzeniu Jerozolimy jedna trzecia śydów zginęła z głodu, jedna trzecia od miecza, a jedną
trzecią sprzedano w niewol-nictwo po drobnym pieniąŜku (w rodzaju grosza) za kaŜde
trzydzieści osób. OtóŜ ci niewolnicy byli własnością cesarzy rzymskich w zamian za ochronę,
którą im dawali cesarze i w ten sposób wszyscy śydzi są dziedziczną własnością korony.
Ludwik Bawarski w 1542 roku nakłada na śydów cięŜką daninę jako przedłuŜenie daniny... na
rzecz świątyni Jupitera, którą cesarze odziedziczyli. Biskup Mainz w 1420 roku wygania
śydów, zostawiając im tylko po trzydzieści srebrników na pamiątkę srebrników Judaszowych.
To im się kaŜą chrzcić: za Merowingów chrzczący się śyd wyzwalał się z niewolnictwa (a w
Polsce otrzymywał szlachectwo), a był nawet taki wizygocki król Erwig, który nie
przyjmujących chrztu śydów kazał skalpować; to znowuŜ kaŜą im się trzymać z daleka od
religii panującej - kalif Hakim w 1008 kaŜe im nosić na piersiach figurę złotego cielca, Henryk
IV stanowi, Ŝe przechrzta traci prawa spadkowe, a Hitler zabrania śydowi witać się hitle-
rowskim pozdrowieniem.
To im zarzucają, Ŝe nie biorą się do rolnictwa i na gwałt pchają na ziemię, jak choćby ów
komitet za Aleksandra I, to znowu oburzają się, Ŝe śydzi przenikają na rolę. To im nic nie
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin