00:03:12:Gdzie ci się tak spieszy? 00:03:15:Nie tak prędko, skarbie.|Zwolnij trochę. 00:03:26:- Wio!|- Napijesz się z nami, Indianko? 00:05:20:Nie! 00:06:01:Szeryfie! Szeryfie Morgan! 00:06:04:- Szeryfie!|- Szeryfie! 00:06:06:Co tu się dzieje? Napad? 00:06:08:Gdzie jest Petey? Nie ma go w domu. 00:06:11:Pojechał z matkš do rezerwatu,|odwiedzić krewnych. 00:06:14:Wracajš po południu. A co?|Macie do niego interes? 00:06:20:Miał nam pokazać strzelbę,|którš zabiłe chłopaków Bradleya. 00:06:24:- Naprawdę?|- I pokazać, jak to zrobiłe. 00:06:28:- Słyszelicie tę historię wiele razy.|- Powiedz nam, szeryfie. 00:06:31:- Prosimy, panie Morgan!|- Mam dużo pracy. 00:06:34:- Prosimy!|- Prosimy. 00:06:37:No dobrze! Chodcie. 00:06:44:Co się dzieje? 00:06:46:Opowiadam dzieciakom bajki.|O braciach Bradley. 00:06:50:Stałem w oknie,|gdy usłyszałem ich po raz pierwszy. 00:06:53:- To nie były bajki.|- Nie wierzš temu nawet w połowie. 00:06:59:Otworzyłem te drzwi powoli... 00:07:02:...bardzo powoli. 00:07:05:Tam, gdzie jest budka z lodami,|był bar taneczny, złe miejsce... 00:07:10:- Różowy Pudel.|- Tak jest. 00:07:12:Jeden z braci był na dachu.|Jeb stał tam ze strzelbš. 00:07:19:A po drugiej stronie ulicy stał Frank.|Ten był z nich najgorszy! 00:07:23:Szkoda, że nie było mnie jeszcze|na wiecie. 00:07:26:- To były stare czasy.|- Dziewięć, dziesięć lat temu. 00:07:31:Teraz nie usłyszysz|jednego strzału w okolicy. 00:07:35:Ciesz się z tego. Stałem tutaj,|z rękami po bokach. 00:07:41:Spodziewałem się,|że zaraz usłyszę wystrzały. 00:07:45:Bum! Bum! 00:07:48:- Widzicie te dziury" po kulach?|- Jedna była od Jeba Bradleya. 00:07:51:- Druga od Franka.|- Nie przeszkadzajcie, chłopcy. 00:07:57:Ci Bradleye to był gang bandytów. 00:08:00:- I co wtedy, szeryfie?|- Powiem ci, wycišgnšłem rewolwer. 00:08:05:Wycelowałem... 00:08:20:Co się stało, synu? Powiedz mi? 00:08:25:Uspokój się, synu.|Powiedz tatusiowi, co się stało? 00:08:30:- Gdzie twoja matka?|- Na drodze. 00:08:34:Co się stało, Petey? 00:08:41:Andy, sprowad pomoc. 00:09:25:Catherine! 00:09:33:Catherine! 00:09:37:Catherine! 00:11:43:Rick Belden! Gdzie się chowałe,|chłopcze? Brakowało mi cię. 00:11:47:Naprawdę, Minnie?|Z jakiego to powodu? Nie rozumiem. 00:11:51:Nie muszę ci niczego tłumaczyć. 00:11:54:- Co ci się stało w twarz?|- Odejd, Minnie. Jestem zajęty. 00:11:59:Wyglšda na to, że cię kto podrapał.|Kto o długich paznokciach. 00:12:03:Powiedziałem, by sobie poszła. 00:12:05:Miło widzieć, że kto ciebie podrapał|tym razem. Ładnie i głęboko. 00:12:11:- Nie wtršcaj się, powiedziałem.|- Tak się nie traktuje dziewczyny. 00:12:15:- Co masz jeszcze do powiedzenia?|- Spokojnie. 00:12:18:Macie co do powiedzenia?|Proszę, mówcie. 00:12:21:W porzšdku, chłopcze. Chodmy. 00:12:26:- Czego chcesz?|- Niczego. 00:12:29:Twój tatu cię potrzebuje. 00:12:31:Pożyczyłe co od niego i nie oddałe. 00:12:34:Chodmy. Twój tatu bardzo się gniewa. 00:13:09:Dobrze. Powiedz jeszcze raz.|Jak je zgubił? 00:13:14:Wstšpilimy na piwo, panie Belden.|Kto musiał ukrać konie. 00:13:19:- Gdy pilicie piwo?|- Na to wyglšda, panie Belden. 00:13:24:- W jakim to było miecie?|- Pawley. Zna pan Pawley, panie Belden. 00:13:29:Tak, znam Pawley. Od dziesięciu lat|nie ukradziono tam konia. 00:13:35:- W Pawley sš bardzo cywilizowani.|- Kto nie znał zasad. 00:13:41:- Jest, panie Belden.|- Witaj, chłopcze. 00:13:45:Witaj, tato! 00:13:46:- Miałe dobrš podróż?|- Tak. 00:13:49:Słyszałem, że przyjechałe pocišgiem.|Gdzie konie? 00:13:52:- Nie wiem.|- Lee mówi, że je ukradziono. Tak? 00:13:55:- Tak. Bylimy na piwie w Pawley.|- Zabrałe moje siodło. Też zginęło? 00:14:01:Tak. 00:14:04:To siodło jest dla mnie bardzo ważne. 00:14:06:- Tak, wiem.|- Chcę je odzyskać. 00:14:09:Mogę ci za nie zapłacić.|Odbieraj co miesišc z moich zarobków. 00:14:14:Nie chcę pieniędzy. Chcę siodło! 00:14:17:Wiesz, co robię, gdy kto wemie|moje siodło i pozwoli je ukrać? 00:14:21:- Tak, tato.|- W porzšdku. 00:14:27:- Co masz na twarzy?|- Nic. 00:14:29:- Chod tu, pokaż.|- To nic takiego. 00:14:32:Jak to nic? 00:14:35:To wyglšda na zadrapanie, co? 00:14:40:- Drapieżnej niedwiedzicy.|- Tak. 00:14:43:- Jednej z tych niedwiedzic w Pawley.|- Tak, tak. 00:14:47:Rick powinien walczyć z mężczyznami. 00:14:51:- Słyszałe, co mówił Beero?|- Tak, ojcze. 00:14:54:Pozwolisz mu mówić do siebie|w ten sposób? 00:15:00:On tylko żartował, ojcze. 00:15:02:Jak się nazywasz? Mów, chłopcze.|Co? Nie słyszałem. 00:15:07:- Belden.|- Więc bšd Beldenem! Uderz go! 00:15:11:Nikt nie robi sobie żartów z Beldena!|Dalej, uderz go! 00:15:16:- Beero.|- Tak, Beero! 00:15:18:Jeli tego nie zrobisz,|przelecisz przez tę cianę. Uderz go. 00:15:22:Beero, nie oszczędzaj się. 00:15:47:Wystarczy! Wstawaj. 00:15:50:Wstawaj. 00:15:54:Wstawaj. 00:16:04:Mówiłem ci, Rick,|gdy cię kto obrazi, uderz go! 00:16:08:Nieważne, czy wygrasz, czy przegrasz.|Chodzi o to, by walczył. 00:16:12:Jasne, tato. Zrozumiałem. 00:16:18:Więc miałe do czynienia|z niedwiedzicš? 00:16:24:Tak. 00:16:28:Rick! 00:16:30:Chcę moje siodło i człowieka,|który" je ukradł. 00:16:48:- Petey w porzšdku?|- Tak. Zasnšł. 00:16:53:Pójdziemy po ladach od miejsca,|gdzie zabili mojš córkę. 00:16:59:Znajdziemy ich,|nawet jeli uciekli do Meksyku. 00:17:03:Nie musimy, Keno. 00:17:05:Wiem, do kogo należy to siodło. 00:17:08:- Do kogo?|- Beldena. 00:17:11:- Craiga Beldena?|- Tak. 00:17:14:Więc wylijmy wiadomoć do szeryfa|w Gun Hill, by go zatrzymał. 00:17:17:Znam Beldena lepiej od ciebie. 00:17:20:Pracowałem z nim. Jedziłem z nim. 00:17:24:Kiedy uratował mi życie.|Nigdy by się w co takiego nie wmieszał. 00:17:29:- Powinnimy zawiadomić szeryfa.|- Usišd. 00:17:32:U Beldena pracuje 20, 30 ludzi.|To mógł być jeden z nich. 00:17:39:Sam mu odwiozę siodło.|Kup mi bilet na pocišg do Gun Hill. 00:17:46:- Pojadę z tobš.|- Nie, Keno. 00:17:49:Nie chcę, by się w to mieszał. 00:17:52:Pojadę. To była moja córka. 00:17:55:Była mojš żonš. 00:17:59:Zabij go. Powoli, indiańskim sposobem. 00:18:05:Zabiję go... po swojemu. 00:18:38:- To ten wagon?|- Tak, proszę pani. 00:18:41:- Przepraszam, ale takie sš zasady.|- Zarezerwowałem dla pani miejsce. 00:19:03:- Przepraszam.|- Nie, dziękuję. 00:19:06:- Mógłby pan podać mi ogień?|- Tak. 00:19:17:Dziękuję. 00:19:20:Piękne siodło pan tu wiezie. 00:19:24:- Daleko pan jedzie?|- Do Gun Hill. 00:19:27:Och, mieszkam tam.|Byłam w szpitalu w Laredo. 00:19:32:Był pan kiedy w szpitalu? 00:19:34:Nie. 00:19:37:Jest pan żonaty? 00:19:40:Oczywicie. Wyglšda pan na żonatego. 00:19:43:Zawsze rozpoznam żonatego|mężczyznę. Ma pan dzieci? 00:19:48:- Jedno.|- Dziewczynkę czy chłopca? 00:19:51:- Chłopca.|- To miłe. 00:19:54:Po co pan jedzie do Gun Hill? 00:20:00:To nie mój interes, tak? 00:20:04:Jeli nie ma pan ochoty rozmawiać,|proszę powiedzieć. 00:20:08:- Nie mam ochoty rozmawiać.|- W porzšdku. 00:20:14:To nie jest dobry" pomysł,|by jechać z broniš tam, gdzie pan jedzie. 00:20:18:Nie wiem, kim pan jest,|ale wiem, do kogo należy do siodło. 00:20:24:Ja też. 00:21:18:- Witaj, Linda.|- Gdzie jest pan Belden? 00:21:22:Nie mógł przyjć. 00:21:32:Ja się tym zajmę. Zabierz jš na ranczo. 00:21:35:Nie jadę na ranczo.|Zabierz mnie do Harper House. 00:21:39:- To się nie spodoba panu Beldenowi.|- Zajmij się niš. Ja powiem Beldenowi. 00:21:43:Dobrze. 00:21:45:- O której jest ostatni pocišg do Pawley?|- O dziewištej. 00:21:48:Dziękuję. 00:22:04:Pracujesz dla Craiga Beldena? 00:22:09:Powiedz mu, że jadę do niego. 00:22:12:Wsiadać! 00:22:36:- Gdzie mogę wynajšć powóz?|- Na końcu ulicy. 00:22:41:Dziękuję. 00:23:09:HODOWLA B"Y"DŁA BELDENA 00:23:35:Pokazał się. Złodziej konia. 00:23:38:- Tak? Gdzie?|- Na stacji. Ma pańskie siodło. 00:23:44:- Rozmawiałe z nim?|- Kazał powiedzieć, że jedzie. 00:23:48:Tak? A gdzie Linda?|Nie było jej w pocišgu? 00:23:54:Nie chciała przyjechać.|Pojechała do Harper House. 00:23:58:- Harper House? Dlaczego?|- Nie wiem, panie Belden. 00:24:09:Zajmijmy się najpierw|tym gociem z siodłem. 00:24:13:Pewno przyjechał po nagrodę. 00:24:16:I dostanie jš. 00:25:06:- We to siodło do pokoju z uprzężš.|- Potrzebny panu jestem? 00:25:11:Daj je do czyszczenia. 00:25:18:Matt? 00:25:20:Witaj, Craig. 00:25:24:Matt Morgan! Ty stary"... A ja mylałem,|że jadę sprać złodzieja. 00:25:29:- Co za niespodzianka.|- Przywiozłem ci siodło. 00:25:32:- Widzę. Gdzie je znalazłe?|- Daleko od domu. W Pawley. 00:25:37:- Złapałe złodziei?|- Złapię. 00:25:39:To mi się podoba. Wejd.|Mamy wiele do oblania. 00:25:44:- Kopę lat, Craig.|- Tak. 00:25:49:Jak ci się podoba?|Niele jak na starego jedca. 00:25:54:- Nie zmieniłe się poza tym.|- Tak. 00:25:58:Tam do licha. Proszę.|Wypijmy za stare czasy i przyjań. 00:26:03:Nie miałem przyjaciela,|odkšd się rozstalimy. 00:26:07:Ale kupiłem kilku przyjaciół.|Siadaj. 00:26:11:Hej... kto by pomylał,|że zostaniesz szeryfem. 00:26:17:Stwierdziłem w końcu,|że druga strona się nie opłaca. 00:26:21:Za prawo. 00:26:26:Matt. 00:26:29:Szkoda, że nie przystšpiłe ze mnš|do interesu. To wszystko należy do mnie. 00:26:36:Nadal możesz być moim partnerem. 00:26:39:- Nie, dzięki. Lubię to, co robię.|- Tak? 00:26:43:Mam tyle ziemi, a został mi tylko Rick.|To mój syn. Żona mi umarła. 00:26:48:- Nie wiedziałem.|- Dziewięć lat temu. Tak to jest. 00:26:52:Pracujesz na co całe życie i nagle|tracisz powód, dla którego to robiłe. 00:26:57:- Naleję ci jeszcze.|- Craig, powiedz mi o tym siodle. 00:27:02:Rick je pożyczył. Jechał do Dodge City|razem ze swoim przyjacielem, Lee. 00:27:08:Zatrzymali się w Pawley na drinka. 00:27:11:Gdy wyszli, nie było ani koni,|ani mojego siodła. 00:27:15:- Jaki to był dzień?|- To było zeszłej niedzieli. 00:27:21:- Tego dnia zabito mojš żonę...
log_has