KwN oczami Alice.doc

(88 KB) Pobierz
KwN oczami Alice

W holu zapanowała cisza, usłyszeliśmy dźwięk otwieranego garażu.
- Pójdę za nim – powiedział Emmett.
- Idę z tobą w takim razie - krzyknął Jasper. - Trzeba mu przemówić do rozsądku, aby nie zrobił nic głupiego.
- Jasper, Emmett, poczekajcie - Widziałam przed oczami wyraźnie jak Edward wchodzi do samochodu, był opanowany. - On nic nie zrobi. Zostańcie. - spojrzałam po wielkim salonie na moją rodzinę. Emmett usiadł spokojnie na schodach, w jego ślady poszła Rosalie, usiadła mu na kolanach. Jasper stał przy fortepianie, jego mina porażała pustą, była bez wyrazu. Esme z czerwonymi oczami wyszła z holu szybkim krokiem.
- Jesteś pewna że nie zrobi nic głupiego? - zapytał Carlisle. Spojrzałam w przeszłość Edwarda i widziałam go jak jeździ uliczkami Forks, dobrze wiedziałam gdzie jedzie. Jednak nie miał zamiaru zrobić niczego głupiego.
- Tak, jestem pewna że nic mu nie grozi. Idę na górę. - ruszyłam pędem w stronę schodów, oczy piekły niemiłosiernie. Minęłam Emmetta i Rosalie, którą obdarzyłam ponurym spojrzeniem. Znalazłam się na piętrze. Nogi poniosły mnie tam gdzie lubiłam przebywać najbardziej. Weszłam do pokoju Edwarda. W powietrzu poczułam jego zapach, słodki jak na wampira oraz bardzo intensywny. Omiotłam spojrzeniem cały pokój. Jego ściana z płytami wyglądała jak jedna wielka graciarnia. Chociaż go błagałam o to nie raz, nigdy mi nie pozwolił dodać do niej jakiegoś uroku. Zawsze twierdził że tak jest dobrze. Usiadłam na wielkiej czarnej skórzanej kanapie. Była bardzo wygodna. Jedyna rzecz którą pomagałam mu wybrać, i o dziwo przypadła mu od samego początku do gustu. Spojrzałam w stronę wytłumionych materiałem ścian, gdzie na honorowym miejscu stał jego ukochany sprzęt. Wstałam i podeszłam do wieży. Włączyłam pierwszą lepszą płytę jaka się w niej znajdowała. Gdyby wziął ta wieże którą ja mu proponowałam nie miałby takiego bałaganu. Dlaczego on mnie nigdy nie słucha! Miał tylko cztery miejsca na kompakty w wieży, gdzie ja znalazłam wieże z dwunastoma kieszeniami na płyty. O dwanaście pudełek mniej na tej koszmarnej ścianie. Z głośników popłynęły łagodne dźwięki. Poznałam od razu Debussy. Jednak na akustyce mój braciszek się znał. Wróciłam z powrotem na kanapę, podkurczyłam nogi pod siebie, wiedząc że jeśli dłużej będę odwlekać ten moment tym trudniej będzie później. Muszę to w końcu zrobić, ale tak się boje. Boję się zobaczyć jej przyszłość, ale tak się o nią martwię. Zamknęłam oczy, skupiłam myśli próbując przypomnieć sobie jej zapach oraz głos. W ustach wpływał leniwie jad, ale nie zwróciłam na to nawet najmniejszej uwagi.
...I wtedy zobaczyłam ją w lesie. Biegła przed siebie z obłędem w oczach, twarz cała zalana łzami. Z jej oczu wypływało niekończące się cierpienie. Przewróciła się. Żal ścisnął moje gardło, jednak po chwili zorientowałam się że to moja własna ręka. Nagle Bella zrobiła się zamazana, straciłam ostrość. Jedna wielka biała plama. Nie wiem co się dzieje! - Dobrze Alice uspokój się – powiedziałam na głos sama do siebie. Próbując się uspokoić skupiłam się na przyszłości brata. Jechał w stronę domu, nagle zatrzymał się na poboczy. Oparł głowę na kierownicy i zaczął warczeć. Było to przerażające, ile w tym było cierpienia, bólu i tęsknoty. Tego było dla mnie za wiele. Nie wytrzymam tego. Chcę umrzeć, zginąć, zniknąć. Ukryłam twarz w dłoniach, chciałam się popłakać jednak zamiast poczuć na swoim policzku kojące łzy, oczy zaczęły tylko piec. Jak zwykle. - Po co mi takie życie? - krzyknęłam i upadłam na podłogę. Tłukłam z wściekłości dłońmi zaciśniętymi w pięści twardą posadzkę. W jednym miejscu gdzie przed sekundą była moja dłoń powstało zagłębienie mojej pięści. -Edward mnie zabije – pomyślałam – Albo i nie, jemu to i tak teraz wszystko jedno - Brak chęci do życia, ta paraliżująca bezsilność. Nie wytrzymam tego, muszę coś zrobić. Próbowałam wstać z podłogi, ale nie miałam na to siły. Jestem za słaba. - Chcę umrzeć – powiedziałam. Nagle drzwi pokoju rozwarły się na oścież. Instynktownie podniosłam się z ziemi i wpatrywałam w ciemności. Na progu pokoju stał tylko Jasper.
- Pomyślałem że potrzebujesz mojej obecności – powiedział. Popatrzyłam w jego stronę, ręce dalej trzymałam w pozycji obronnej. Po chwili opuściłam je bezwładnie. Odwróciłam się od niego i ruszyłam w z stronę okna. W tym momencie poczułam coś czego nie jestem w stanie zrozumieć. Jednym skokiem znalazłam się przy Jasperze. Zanurzyłam twarz w jego torsie. Zaczęłam szlochać, ale na moich policzkach nie było łez. Jasper wziął mnie na ręce i usiadł na kanapie sadzając mnie sobie na kolanach. Głaskał mnie po głowie. Poczułam ulgę, bezpieczeństwo.
- Lepiej ci? - szepnął.
- To twoja sprawka a już myślałam że się potrafię sama uspokoić. - powiedziałam z udawaną złością. Posłał mi lekki uśmiech. Próbowałam go nieśmiale odwzajemnić jednak nic z tego. Moje mięśnie twarzy odmawiały wszelkiego posłuszeństwa. Jasper pogłaskał mnie po policzku, spojrzałam w jego złote oczy, widziałam wszelkie blizny na twarzy do których się przyzwyczaiłam i które kochałam.
- Będzie dobrze kochanie, zobaczysz wszystko się ułoży.
- Nie Jasper, nie będzie dobrze, śledziłam przyszłość Belli, widziałam Edwarda. Nie potrafię opisać jak oboje cierpią, a ja wraz z nimi. - przytulił się do mojej szyi.
- Alice musi być dobrze, będą jeszcze szczęśliwi, kto jak kto ale ty powinnaś o tym doskonale wiedzieć. Musnął nosem mój obojczyk uśmiechając się przy tym słodko. Odwzajemniłam ten uśmiech, tym razem moje mięśnie zadziałały jak trzeba.
- Słyszałem co mówiłaś, nie pozwolę aby coś ci się stało. Nawet jeśli sama będziesz tego chciała. Nie dopuszczę do tego słyszysz?! Kocham Cię – te ostatnie dwa słowa wyszeptał, a mnie przeszedł dreszcz. Spojrzałam mu w oczy i to co zobaczyłam całkowicie mnie zdziwiło Strach i troskę. Pierwszy raz widziałam takie coś, w jego oczach. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami otwierając już usta aby powiedzieć że to nie tak. Nie zdążyłam bo objął mnie w talii i złożył swoje usta na moich. Były takie ciepłe i pełne. Zaśmiałam się radośnie i odzyskałam dawny spokój. On ma rację, musi być dobrze, nie ma innego wyjścia. Odwzajemniłam pocałunek jednak wiedziałam że dziś wieczorem nie skończy się tylko na tym jednym...
_________________


About three things i was absolutely positive.
Firs, Edward was a vampire.
Seconds, there was a part of him -and I didn't know how dominant
that part might be - that thirsted for my blood
And third, I was unconditionally and irrevocably in love with him...

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin