Kijowski - czarne dziury.pdf

(1014 KB) Pobierz
kijowski.qxd
Osi¹gniêcia Nauki i Techniki
Kierunki Rozwoju i Metody
KONWERSATORIUM POLITECHNIKI WARSZAWSKIEJ
Wk³adka nr 12 do Miesiêcznika Politechniki Warszawskiej nr 3/2008
Redaktor merytoryczny — Stanis³aw Janeczko
Czarne dziury:
obiekty odkryte w przyrodzie
czy wymyœlone
przez cz³owieka?
Na podstawie odczytu wygłoszonego w dniu 24 maja 2007 roku
Jerzy Kijowski
Centrum Fizyki Teoretycznej PAN
Aleja Lotników 32/46, 02-668 Warszawa
kijowski@uw.edu.pl
1. Rola spekulacji teoretycznych w fizyce
Fizyka jest nauką empiryczną. Tę prawdę wbijano mi do
głowy przez całe dzieciństwo i młodość, ostro przeciw-
stawiając „postępowe” nauki doświadczalne „scholas-
tycznym spekulacjom”, które jedynie hamowały rozwój
cywilizacji. Taka postawa filozoficzna nie jest nowa.
Wyraziście była eksponowana np. w dziele Sykstusa
Empiryka napisanym około 200 r.n.e., a zatytułowa-
nym bardzo wymownie Przeciw Matematykom ( Προζ
µαθηµατικουζ ).
Tymczasem u podstaw nowożytnej fizyki leżą moc-
no spekulatywne zasady dynamiki Galileusza-Newtona!
Rzeczywiście — czy ktoś z nas miał kiedykolwiek do
czynienia w potocznym doświadczeniu z pojazdem, któ-
ry porusza się ruchem jednostajnym, mimo że nie dzia-
ła nań żadna siła (bo np. wyczerpała się benzyna)?
Nieraz wiec bywało tak, że nauka rozwijała się
właśnie dzięki czysto teoretycznym „spekulacjom” ,
a przewidywane w ten sposób obiekty czy zjawiska fi-
zyczne musiały potem długo jeszcze czekać na „praw-
dziwe” — to znaczy eksperymentalne — odkrycie,
stanowiące ostateczne potwierdzenie słuszności rozu-
mowania, które doprowadziło do ich pierwszego — te-
oretycznego — odkrycia.
Tak się zdarzyło np. przewidzianym przez Maxwel-
la falom elektromagnetycznym. Pojawiły się one jako
matematycznie konieczne rozwiązania równań elektro-
dynamiki, gdy ich twórca poprawił równanie Ampere’a
z czysto „spekulatywnych” powodów, wprowadzając
doń tzw. prąd przesunięcia , by stało się zadość pra-
wu zachowania ładunku. Podnosząc to prawo do rangi
podstawowej zasady uniwersalnej Maxwell odkrył „po
raz pierwszy” fale radiowe, bez których trudno sobie wy-
obrazić nasze współczesne życie. A przecież na drugie
— doświadczalne — odkrycie musiały potem czekać
`
1
596745867.003.png 596745867.004.png
jeszcze prawie 40 lat, kiedy to zostały „wprzęgnięte
w służbę ludzkości” przez Heinricha Hertza, Guglielmo
Marconiego lub Aleksandra Popowa (to, którego z nich
uznajemy za twórcę radia zależy od tego w jakim kraju,
czy nawet ustroju politycznym, kończyliśmy szkoły).
Tak zwane „czarne dziury”, podobnie zresztą jak fa-
le grawitacyjne, są matematycznie konsekwencją no-
woczesnej teorii grawitacji sformułowanej w 1915 roku
przez Alberta Einsteina. Nie dysponujemy do tej pory
wynikami obserwacji, które w sposób niewątpliwy do-
wodziłyby ich istnienia w Kosmosie, choć mamy wiele
pośrednich argumentów za tym, by pewne obiekty astro-
nomiczne interpretować właśnie jako czarne dziury. Sta-
tus epistemiologiczny „czarnych dziur” jest więc obecnie
analogiczny do statusu fal radiowych w roku — powiedz-
my — 1870.
2. Czy grawitacja da się sprowadzić
do czystej geometrii?
Historia einsteinowskiej teorii grawitacji, popularnie
zwanej „ogólną teorią względności”, też zaczęła się od
czystej spekulacji. Wspaniale rozwinięta w XIX wieku
mechanika nieba, oparta na teorii newtonowskiej, zna-
komicie tłumaczyła obserwowane zjawiska astrono-
miczne i z czysto eksperymentalnego punktu widzenia
nie było żadnych powodów, by tę teorię zmieniać. Tym-
czasem jednak w 1905 roku Einstein zaproponował
nową teorię ruchu i nowy opis pola elektromagnetycz-
nego. Chodziło m.in. o to, by wytłumaczyć zaobserwo-
wany fakt niezależności prędkości światła od prędko-
ści mierzącego ją obserwatora. Ta nowa teoria, zwana
„szczególną teorią względności”, odniosła ogromny
sukces, dostarczając znakomitego narzędzia do opisu
zjawisk fizycznych polegających na oddziaływaniu elek-
tromagnetycznym — i to opisu zgodnego z doświad-
czeniem Michelsona-Morleya. Ponieważ miała ona cha-
rakter uniwersalnej teorii czasu i przestrzeni, wielki
myśliciel, jakim był Einstein, spróbował opisać siły gra-
witacyjne w swoim nowym, czterowymiarowym, „relaty-
wistycznym formalizmie”. Okazało się to niemożliwe,
a w każdym razie nie było na to żadnej prostej i natural-
nej recepty. Po kilku latach rozmyślań Einstein doszedł
do wniosku, że trajektorie swobodnie spadających ciał
(to znaczy ciał poddanych jedynie działaniu sił grawita-
cyjnych) są po prostu „najbardziej prostymi ze wszyst-
kich możliwych” liniami w (prawdopodobnie) krzywej
czasoprzestrzeni. Punktem wyjścia do tej hipotezy była
powszechnie obserwowana równość masy inercjalnej
i masy grawitacyjnej różnych ciał — począwszy od ska-
li słynnego newtonowskiego jabłka, do skali obserwo-
wanych ciał niebieskich. Łatwo zrozumieć o co chodzi,
przyglądając się np. równaniu Newtona opisującemu
ruch ciała o masie m i ładunku elektrycznym e , poru-
szającego się pod wpływem pola elektrycznego
gdzie oznacza „pole sił grawitacyjnych” (równe np.
gradientowi potencjału grawitacyjnego z ujemnym zna-
kiem). Występujący po lewej stronie czynnik m określa
bezwładność ciała — podobnie jak to miało miejsce
w przypadku równania (1). Natomiast występująca po
prawej stronie wielkość m odgrywa rolę „ładunku gra-
witacyjnego” i mierzy „wrażliwość ciała” na oddziaływa-
nie pola grawitacyjnego. Z punktu widzenia teorii New-
tona to m po prawej stronie mogłoby być różne od tego
m po lewej stronie i nie prowadziłoby to do żadnych
komplikacji filozoficznych. Tymczasem jednak wszelkie
pomiary (począwszy od Galileusza, rzucającego ponoć
różne przedmioty z Krzywej Wieży w Pizie) pokazują,
że obie masy są sobie zawsze równe . Oznacza to, że
równanie (2) można podzielić przez m . Wobec tego tra-
jektorie ciał spadających swobodnie są takie same dla
różnych ciał. Jabłko powinno poruszać się po takiej sa-
mej orbicie okołosłonecznej jak planeta. Powinniśmy
zatem traktować tę orbitę jako jakąś uniwersalną wła-
sność geometryczną czasoprzestrzeni, w której „żyje”
pole grawitacyjne , niezależną od tego, jakim ciałem
(jabłkiem czy planetą) posługujemy się w celu jej zba-
dania. O jaką własność może tutaj chodzić?
Einstein znalazł odpowiedź w powstałej wcześniej
geometrii nieeuklidesowej i zaproponował, by odejść od
obrazu czasoprzestrzeni jako obiektu „idealnie płaskie-
go”, do którego stosują się pojęcia geometrii euklideso-
wej, znane nam z kursu szkolnego, na przykład możli-
wość absolutnego, niezależnego od drogi, transportu
równoległego na dowolne odległości. To, co w małej ska-
li jest banalnie proste, np. przyłożenie ekierki do linijki
i przesunięcie jej do żądanego punktu, w wielkiej skali
jest — być może — niewykonalne. Czasoprzestrzeń,
w której żyjemy, jest prawdopodobnie zakrzywiona,
a ciała spadające swobodnie poruszają się po liniach
„najbardziej prostych z możliwych”. Do linii tych nie sto-
sują się twierdzenia geometrii euklidesowej, jak np.
aksjomat Euklidesa o prostych równoległych czy też
twierdzenie o sumie kątów w trójkącie. Grawitacja to po
prostu odstępstwo geometrii czasoprzestrzennej od
„płaskości”. W dalszym ciągu tego wykładu pokażę, jak
najprościej można opisać taką strukturę.
m = e
(1)
Ciała o równych masach, ale różnych ładunkach
poruszają się zupełnie inaczej! Tymczasem dla sił gra-
witacyjnych analogiczne równanie Newtona wygląda
następująco
m = m
(2)
2
596745867.005.png
3. Co to są linie „proste” w krzywej przestrzeni?
Najwcześniej, bo już w dobie wielkich odkrywców geo-
graficznych, poznaną „krzywą przestrzenią”, dla której
opis oparty na geometrii euklidesowej przestał wystar-
czać, była powierzchnia globu ziemskiego. Żeglując po
oceanie najłatwiej jest trzymać się tzw. loksodromy, czy-
li linii przecinającej siatkę geograficzną, złożoną z połud-
ników i równoleżników, pod stałym kątem. W takiej że-
gludze sternik musi po prostu trzymać ciągle ten sam
kurs kompasowy. We współrzędnych geograficznych
( θ , ϕ ) równanie takiej trajektorii ruchu wygląda rzeczywi-
ście tak, jak równanie linii prostej na płaszczyźnie wyra-
żone we współrzędnych kartezjańskich
Y
θ 0
X
θ ( t ) = θ 0 + at ϕ ( t ) = ϕ 0 + bt
(3)
gdzie t jest dowolnym parametrem afinicznym (na przy-
kład czasem, gdy statek płynie ze stała prędkością).
Równania te można zapisać równoważnie w postaci
warunku na znikanie drugich pochodnych obu funkcji
θ .. ( t ) = 0 ϕ .. ( t ) = 0
ϕ 0
Rysunek 2. Współrzędne geograficzne a lokalne współrzęd-
ne „prostoliniowe”
(4)
jemy instynktownie, że wyznacza najkrótszą drogę mię-
dzy punktem startu a punktem docelowym.
Wyznaczanie ortodromy to najbardziej typowe za-
danie, jakie rozwiązują studenci wydziału nawigacji
w szkole morskiej. Trzeba się tu wyzbyć przywiązania
do funkcji liniowych typu (3), bowiem równanie różnicz-
kowe opisujące ortodromę we współrzędnych geogra-
ficznych ( θ , ϕ ) jest dużo bardziej skomplikowane niż
warunek (4) na znikanie „przyspieszenia”, czyli drugich
pochodnych. Aby je tutaj wyprowadzić zauważmy, że
w każdym punkcie globu ( θ 0 , ϕ 0 ) można wybrać takie
lokalne współrzędne ( x , y ), żeby przynajmniej w tym
jednym punkcie równanie ortodromy wyglądało tak
jak (4)
co gwarantuje liniową zależność obu funkcji od para-
metru.
Nazwa loksodroma pochodzi od greckich słów
„loksos” (ukośny, krzywa) oraz „dromós” (bieg, linia).
Ale cóż to za linia „skośna”? W żegludze po morzu Bał-
tyckim moze być nawet przydatna, ale wystarczy popa-
trzeć na globus by zauwazyć, że żegluga po loksodro-
mie z Plymouth do Nowego Yorku to ogromna strata
czasu! A w pobliżu biegunów loksodroma coraz bar-
dziej zbliża się do spirali Archimedesa i poruszanie się
po niej przypominałoby raczej taniec św. Wita niż jakie-
kolwiek sensowne zmierzanie do celu.
Gdyby na globusie naciągnąć gumkę umocowaną
na końcach w dwóch miastach leżących po różnych
stronach oceanu, to wyznaczyłaby ona zupełnie inną
trasę, zwaną „ortodromą” (gr. orto, orthós — prosty),
czyli linią prostą. Jest to łuk wielkiego koła na kuli i czu-
.. ( t ) = 0 .. ( t ) = 0
(5)
W tym celu rozważymy płaszczyznę styczną do globu-
sa w naszym „miejscu postoju” ( θ 0 , ϕ 0 ) — niech będzie
to na przykład kartka papieru. Jak to widać na rysun-
ku 1, rzut siatki geograficznej z globusa na naszą kart-
kę daje wysoce nieprostoliniowy układ współrzędnych.
Gdyby nasze miejsce postoju znajdowało się na lądzie,
to siatka ta zupełnie nie nadawałaby się jako lokalna
mapa do celów geodezyjnych, takich jak wytyczanie
sieci równoległych ulic czy obrysów działek w naszej
miejscowości.
Do tych celów najlepiej używać siatki współrzęd-
nych kartezjańskich na kartce. Gdy zrzutujemy je (za
pomocą rzutu prostopadłego) z naszej kartki papieru na
globus, otrzymamy właśnie lokalnie najlepsze, „wypro-
stowane” współrzędne. Wybierzmy na przykład oś X
w kierunku wschodnim, zaś oś Y — prostopadle (w kie-
runku północnym), przy czym, dla uproszczenia rachun-
ków, niech obie będą zaczepione właśnie w naszym
„miejscu postoju” ( θ 0 , ϕ 0 ) (zob. rys. 2). Odrobina znajo-
mości trygonometrii pozwoli nam stwierdzić, że zależ-
ność między współrzędnymi geograficznymi a naszymi
Rysunek 1. Rzut siatki geograficznej na płaszczyznę stycz-
ną do kuli
3
596745867.006.png
„lokalnie prostoliniowymi” współrzędnymi ( x , y ), skopio-
wanymi z płaskiej kartki, wyraża się następującymi wzo-
rami
θ .. = 2 Ax . . = 2 A ϕ . 2
.. = 2 Bx . y . = –2 B ϕ . θ .
(uwzględniono związki θ . = – y . oraz ϕ . = x . , wynikające
z (9) i (11)). Po wstawieniu wartości stałych (8) otrzymu-
jemy następujące równanie ortodromy
θ ..
θ = θ 0 y + Ax 2 + człony wyższego rzędu (6)
ϕ = ϕ 0 + x (1 + By ) + człony wyższego rzędu (7)
Pozwoliłem sobie na pewną nonszalancję w zapisie po-
wyższych wzorów, bowiem chcę zwrócić uwagę na jego
strukturę, a do tego ani wartość stałych A i B , ani szcze-
gółowa informacja o członach rzędu wyższego niż kwa-
dratowy, nie jest potrzebna. Otóż człony rzędu zerowe-
go zostały wprowadzone tylko po to, by odpowiednio
„scentrować” nasze współrzędne, czyli by zero układu
( x , y ) przypadało właśnie w punkcie ( θ 0 , ϕ 0 ). Wybór ten
jest nieistotny z punktu widzenia naszego celu, jakim
jest „wyprostowanie” równania ortodromy do najprost-
szej postaci (5). Człony rzędu pierwszego zostały wy-
brane tak, by osie X i Y były odpowiednio skierowane.
Znak „minus” przed zmienną y w pierwszym równaniu
pochodzi stąd, że jako matematyk liczę „szerokość
geograficzną” θ od bieguna północnego w dół (na po-
łudnie). Tymczasem jako nawigator wolę liczyć współ-
rzędną y na mapie w górę (na północ). Ale to również
jest nieistotne z punktu widzenia naszego celu i dowol-
na transformacja liniowa współrzędnych ( x , y ) będzie
równie dobra. Także człony wyższego rzędu są nieistot-
ne, bowiem w punkcie ( x , y ) = (0, 0) nie dają wkładu do
równania (5). To co istotne, to człony kwadratowe, re-
prezentowane tutaj przez dwie stałe A i B . Odrobina
znajomości trygonometrii wystarczy, by się przekonać,
że ich wartości wynoszą
A = 1
2
= ϕ . 2 sin θ cos θ
(13)
..
= –2 ϕ . θ . ctg θ
(14)
obowiązujące już uniwersalnie, w każdym punkcie ( θ , ϕ ),
czyli na całym globie.
sin θ 0 cos θ 0
B = ctg θ 0
(8)
Powyższe, prościutkie opowiadanie można teraz
sformalizować w postaci następującej „wyliczanki” istot-
nych z naszego punktu widzenia własności, jakie wyko-
rzystaliśmy do stworzenia wygodnego modelu matema-
tycznego powierzchni globu ziemskiego M jako tzw.
przestrzeni ze strukturą powiązania . Przestrzeń ta
może być krzywa, ale lokalnie przypomina przestrzeń
afiniczną, w której jest dobrze określone pojęcie linii
prostej. Oto te własności:
¾ Przestrzeń M jest rozmaitością różniczkowalną.
Oznacza to, że lokalnie można parametryzować
punkty zbioru M układem współrzędnych ( x k ) =
= ( x 1 , x 2 , …, x n ), gdzie liczba naturalna n nazywa
się wymiarem przestrzeni (dla powierzchni globu
ziemskiego n = 2, ale to nie ma żadnego znacze-
nia). Jeśli ( y a ), a = 1, ..., n , jest innym układem
współrzędnych (mapą), to (tam gdzie to możliwe)
transformacja y a = y a ( x k ) jest odpowiednio gładka
(np. różniczkowalna klasy C ).
¾ W każdym punkcie m M można wprowadzić rela-
cję równoważności ~ m między układami współrzęd-
nych wokół m . Powiemy, że układy ( x k ) oraz ( y a )
są równoważne w m , jeśli ich wzajemne drugie po-
chodne znikają w tym punkcie
( ( x k ) ~ m ( y a ) ) ( ——
Gdybyśmy mieli osiąść na stałe w miejscowości ( θ 0 , ϕ 0 ),
to już nigdy inna mapa nie byłaby nam potrzebna — ta
jest najlepsza ze wszystkich możliwych. Jeśli jednak
punkt ( θ 0 , ϕ 0 ) znajduje się na oceanie, a my jesteśmy
nawigatorami w podróży, to niestety nasza doskonała
(w otoczeniu punktu ( θ 0 , ϕ 0 )) mapa wkrótce się zdezak-
tualizuje i trzeba będzie ją szybko wymienić na inną, do-
stosowaną do innego punktu. Nie możemy jednak wo-
zić ze sobą tak ogromnej, po jednej dla każdego małego
otoczenia kolejno mijanych punktów globu, liczby map!
Przeprośmy się zatem z „bardziej globalnymi” współ-
rzędnymi geograficznymi i przeliczmy równanie ortodro-
my (5) (oznaczonej kolorem niebieskim na rys. 2) do
tych współrzędnych. Różniczkując stronami wzory (6)
i (7) otrzymujemy
—— ( m ) = 0 )
Łatwo sprawdzić, że jest to relacja równoważności
(zwrotna, symetryczna, przechodnia). Zatem zbiór
wszystkich map wokół m rozpada się na wzajemnie
rozłączne klasy równoważności.
¾ W każdym punkcie m wyróżniona jest pewna klasa
równoważności I m , którą nazwiemy „lokalnym ukła-
dem prostoliniowym” lub też — żeby podkreślić in-
spirację fizyczną — „lokalnym układem inercjalnym”.
Współrzędne odpowiadające mapie należącej do tej
klasy będziemy nazywali „lokalnie prostoliniowymi”
albo „lokalnie inercjalnymi” w punkcie m . Zakłada-
my, że I m zależy gładko (różniczkowalnie) od punk-
tu m . Na razie nie będę precyzował, co to oznacza,
ale w dalszym ciągu wykładu stanie się to jasne.
¾ Sparametryzowaną linię w M będziemy nazywali
ortodromą (czy może nawet — nadużywając nieco
terminologii — linią „prostą”, a w każdym razie „naj-
prostszą z możliwych”), jeśli w każdym punkcie M
spełnia ona warunek
2 y a
x l
θ .
= – y . + 2 Ax .
(9)
θ ..
= – ..
+ 2 A . x .
+ 2 Ax ..
(10)
ϕ .
= x . + Bxy . + B . y
(11)
..
= .. + 2Bx . y . + Bx .. + B .. y
(12)
Ale w zmiennych „wyprostowanych” równanie ortodro-
my to znikanie drugich pochodnych (5). Zatem w na-
szym punkcie postoju ( x , y ) = (0, 0) równanie ortodromy
wygląda następująco
4
x k
596745867.001.png
.. a ( m ) = 0
(15)
Powyższy układ n równań można zapisać w równoważ-
nej postaci, jeśli podziałamy na obie strony macierzą
( x n / y a ) , odwrotną do macierzy ( y a / x k ) (ich ilo-
czyn daje macierz jednostkową ( δ k )) . W rezultacie
otrzymamy następujące, uniwersalne równanie orto-
dromy, będące naturalnym uogólnieniem równań na-
wigatora (13) oraz (14)
.. n + Γ kl x . k x . l = 0
gdy jako współrzędne weźmiemy dowolne współ-
rzędne lokalnie inercjalne w m , czyli należące do
klasy I m .
¾ Współrzędne inercjalne w jednym punkcie wcale nie
muszą być inercjalne w punktach sąsiednich. Gdy-
by jednak istniał układ współrzędnych globalnie in-
ercjalny , to taką przestrzeń nazwalibyśmy płaską .
(18)
Gdybyśmy mieli zamieszkać na stałe w miejscowo-
ści m i badać jedynie ruchy przejeżdżających przez nią
pojazdów, to nie warto byłoby używać innych układów
współrzędnych, niż tylko inercjalne w punkcie m . Tak
postępowali fizycy przez ostatnich kilka tysięcy lat. Je-
śli jednak interesują nas zjawiska zachodzące daleko
od nas, jeśli chcemy badać ruchy odległych planet, ko-
met czy może nawet gwiazd albo galaktyk, to — po-
dobnie jak to miało miejsce w przypadku nawigacji po
ziemskim globie — zmuszeni będziemy używać ukła-
dów nieinercjalnych, ale za to opisujących dużo więk-
sze obszary. Przeliczmy zatem równania ortodromy
z układu inercjalnego ( y a ) do jakiegokolwiek układu
( x k ). Prawo transformacji prędkości z jednego układu
do drugiego jest oczywiste
Symbolem Γ kl oznaczyliśmy tutaj następującą kombi-
nację pochodnych
Γ kl ( m ) : = ——
( m ) . ——
x k
(19)
y a
We wzorze tym ( y a ) są dowolnymi współrzędnymi
inercjalnymi w punkcie m , w którym liczymy wartość
współczynników Γ . Łatwo zauważyć, że wynik nie zale-
ży od wyboru układu współrzędnych ( y a ), byle tylko
należały do klasy I m . Wielkości te charakteryzują jedno-
znacznie układ inercjalny I m względem naszych (dowol-
nych), „roboczych” współrzędnych ( x k ). Można zatem
powiedzieć, że cała informacja o polu lokalnych układów
inercjalnych jest zawarta we „współczynnikach powiąza-
nia” Γ kl . W szczególności układ jest inercjalny w punk-
cie m jeśli, współczynniki te znikają w tym punkcie
y . a ( m ) = k =1
n ——
x k
y a
x . k = ——
x k
y a
x . k
(16)
( ( x k ) I m ) ( Γ kl ( m ) = 0 )
W ostatnim wyrażeniu opuściliśmy znak sumy, korzy-
stając z tak zwanej konwencji sumacyjnej Einsteina ,
która bardzo ułatwia pisanie formuł opisujących struk-
tury geometrii różniczkowej. Głosi ona, że powtórzony
wskaźnik — w naszym przypadku „ k ” — raz na dole, raz
na górze oznacza sumowanie po wszystkich jego moż-
liwych wartościach. Różniczkując jeszcze raz po para-
metrze, otrzymujemy następujące równanie ortodromy
wyrażone w nieinercjalnym układzie współrzędnych ( x k )
(pamiętamy o konwencji sumacyjnej!)
Założenie o „gładkiej zależności” klasy I m od punktu m
oznacza teraz, że elementy tablicy Γ kl ( m ) są odpowied-
nio gładkimi funkcjami na przestrzeni M .
To opowiadanie można ciągnąć dalej — np. łatwo
wyprowadzić wzory na transformację obiektu Γ między
dwoma dowolnymi (na ogół nieinercjalnymi ) układami
współrzędnych. Zainteresowanych odsyłam do bogatej
literatury z geometrii różniczkowej. Jednak główną wła-
snością przestrzeni z powiązaniem jest istnienie pola
lokalnych układów inercjalnych, co pozwala na wyróż-
nienie szczególnych linii „prostych”, dla których „przy-
spieszenie” (liczone w układzie inercjalnym) znika.
0 = .. a
= ——
x k
.. k + ——
x k
2 y a
x l
—— x . k x . l
(17)
4. Grawitacja jako pole lokalnych układów inercjalnych
Właśnie taka struktura geometryczna czasoprzestrzeni
odpowiada polu grawitacyjnemu według Einsteina. Rów-
nania ruchu ciała spadającego swobodnie, to równania
ortodromy (18) w czterowymiarowej czasoprzestrzeni,
które można przepisać jako
sienia, który nie jest inercjalny! Siły grawitacyjne dadzą
się (lokalnie, w punkcie m ) wyeliminować, jeśli tylko
przejdziemy do układu inercjalnego w punkcie m . I nie
jest to żadna science fiction , lecz realna możliwość. Sto
lat temu uważano, że polega ona na zamknięciu się
w swobodnie spadającej windzie, gdzie (zanim nastąpi
katastrofa) znajdziemy się w stanie całkowitej nieważ-
kości. W takiej sytuacji będziemy mogli uważać, że sił
grawitacyjnych nie ma! W dzisiejszych czasach stan nie-
ważkości stał się powszechnym doświadczeniem wielu
ludzi — astronautów i pracowników stacji kosmicznych.
Siły grawitacyjne uzyskały zatem status „sił pozor-
nych” z mechaniki klasycznej, takich jak siła odśrodkowa
m .. n = – m Γ kl x . k x . l
(20)
Interpretację tradycyjną, w której prawa strona jest
siłą grawitacyjną działająca na ciało o masie m , zgodnie
z drugą zasadą Newtona, Einstein proponuje zastąpić
interpretacją geometryczną — prawa strona tylko dlate-
go nie znika, że do opisu ruchu użyliśmy układu odnie-
5
x n
2 y a
x l
—— ( m )
y a
596745867.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin