Rozdział 4.pdf

(79 KB) Pobierz
426611283 UNPDF
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Ro z zd z z i ia ł ł 4
To jest koszmar! Edward to brat Jaspera! Czułam się dziwnie... Jego wzrok
już nie był ciepły, ale wręcz zimny. Nie rozumiem jak można tak szybko
zmienić swoje zachowanie. Odwróciłam wzrok od niego i spojrzałam na
wściekle zarumienioną twarz Alice. Przeprosiłam ładnie i podeszłam do
Alice.
Hej. Ty się rumienisz! - Rzuciłam oskarżycielsko szeptem.
Przeprosimy państwa na chwilę, ale musimy pomówić o WAŻNEJ
sprawie z Alice – Zaakcentowałam słowo poważnie.
Dobrze, ale macie dwie minutki – Powiedziała mama. Odeszłyśmy
kilka kroków od nich
Mów – Zarządziłam.
Co mam mówić? - Spytała zbita z tropu.
Mów z jakiego powodu się tak rumienisz, a raczej kto jest powodem
twoich rumieńców – All, spuściła głowę i zarumieniła się jeszcze bardziej.
Eeee... no ten tego... - Uratował ją Emmet który wskazał że mamy
podejść do nich. Wróciłyśmy do reszty. Prowadzili ciekawe rozmowy na
temat Volttery.
Isabello słuchasz mnie? - Spytał Charlie.
Ja...? Tak – Powiedziałam szybko – Jak się państwu u nas podoba?
To piękny kraj – Odezwała się Rosalie – Wszystko jest tu takie inne
niż u nas, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu – Posłała mi uroczy
uśmiech.
Dziękuje – Odparłam z uśmiechem
A ty co myślisz Jasper? - Zapytałam blondyna.
Ogromnie się cieszę że tu jestem oraz z naszych zaręczyn Bello –
Posłał mi cudowny uśmiech – Postaram się być dobrym i silnym władcą.
Musisz nim być niestety - Sykną Edward.
A to niby dlaczego? - Spytałam.
No cóż, Ty raczej się nie nadajesz. Biorąc pod uwagę twój wiek i
intelekt... Bale są dla ciebie. Będziesz ich prawdziwą ozdobą.
Co tym o mnie wiesz? - Warknęłam – W ogóle jak śmiesz mnie tak
traktować?!
Sądzę iż się nie mylę – Potwierdził.
Ty... - Podeszłam do Niego. Złapałam go za ramiona wymierzając
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
mu kolanem silnego kopniaka w krocze. - Dupek – Skomentowałam.
Isabella! - Skarcił mnie ojciec, podczas gdy chłopak wił się z bólu –
Co to za zachowanie! Idź do swojego pokoju i przemyśl swoje zachowanie!
I wróć jak będziesz chciała przeprosić! - Renne zaczęła przepraszać
Edwarda. Misiek podszedł do Mnie i szepnął na ucho.
Brawo mała – Uśmiechnęłam się. Wyszłam na taras aby odetchnąć.
Byłam wściekła. Jak on śmiał? Nic o mnie nie wie, nie zna mnie... Wątpię
czy miał choć mgliste pojęcie o tym ile wiem o polityce mojego kraju i
mogłabym go zaskoczyć, również znajomością języków. Poza tym nie
byłam pusta lalą. Kocham mój kraj i jestem dla niego gotowa zrobić
wszystko. Chodziłam w tą i z powrotem starając się opanować. Zawsze
uważałam się za osobę spokojną. Ojciec chyba miał rację, nie powinnam
się dać wyprowadzić z równowagi. Nie ważne co mówił mi, On. Kiedy go
spotkałam na korytarzu był taki... inny. Inny od wszystkich. Te oczy... i to
że cytował mi Szekspira... A teraz tej jego chłód i zimne spojrzenia, które
mogłyby zamrozić ocean. Drzwi prowadzące na taras skrzypnęły i wszedł
na taras Jasper.
Przepraszam – Coś wyraźnie go trapiło.
Ty? Za co? - Spytałam zbita z tropu.
Za brata. Nie myśl o nim źle... Nigdy taki nie był – Spojrzał na mnie
swoimi niebieskimi oczami.
Jakoś trudno mi w to uwierzyć.. - Powiedziałam patrząc przed siebie.
Naprawdę. Zawsze jest inny. Taki ciepły i miły, nie wiem co go
naszło – Tłumaczył.
Zapomnijmy o tym – Uśmiechnęłam się.
Może usiądziemy? - Wskazał ławeczkę znajdującą się przy drzwiach
prowadzących do środka.
Dobrze – Przez chwilę milczeliśmy.
A więc..
Więc – Mruknęliśmy w tym samym czasie i oboje zaśmialiśmy się.
Czyli weźmiemy ślub – Wtrącił.
No raczej tak – Uśmiechnęłam się delikatnie.
Trochę mnie to przeraża – Przyznał po chwili, ku mojemu zdziwieniu.
Ciebie to przeraża? - Byłam w szoku.
No tak, nie jest to coś co robię na co dzień – Zażartował, starając się
rozluźnić atmosferę – Ale chcę Ci coś obiecać a raczej przyrzec.
Och, co takiego? - Spytałam zdziwiona.
Chcę abyś wiedziała, że będę starał się dobrze rządzić twoim krajem
i pokocham go jak własny – Zaczerpnął powietrza – Poza tym będę
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
dobrym mężem, będę Cię szanować i będę Cię wspierać we wszystkim co
postanowisz – Jego słowa naprawdę mnie wzruszyły.
Postaram się o wzajemność – Posłał mi olśniewający uśmiech.
Chyba czegoś Ci brakuje... - Wyjął z kieszeni bordowe pudełeczko i
otworzył je – Chyba tego – Wziął moją prawą dłoń i włożył na nią
pierścionek zaręczynowy. Spojrzałam na pierścionek. Był z białego złota z
białym diamencikiem. Uśmiechnęłam się delikatnie.
Dziękuje – Powiedziałam. Poszłam na żywioł i przytuliłam Jaspera.
Delikatnie mnie objął.
Nie ma za co. Przecież już dawno powinnaś otrzymać pierścionek
zaręczynowy – Powiedział.
To może mi powiesz coś o sobie? - Zapytał.
Co byś chciał wiedzieć?
Wszystko – Przyznał.
Kto pyta, nie błądzi – Odparłam.
Tak więc, panno Swan – Parsknął – Kiedy masz urodziny?
Trzynasty września. A ty? - Spytałam.
Osiemnasty kwietnia. Co lubisz robić w wolnym czasie? -
Jeździć konno i słuchać muzyki – Wyznałam.
Jakiej? - Dociekał.
Różnej. Najbardziej klasycznej. Pianino i gitara – Spojrzałam na
niego. Uśmiechał się delikatnie.
To zabawne – Mruknął
Co takiego? - Spytałam zdziwiona.
Jesteś tak podobna do Edwarda – Zmroziło mnie.
Wcale nie – Warknęłam wstając, już chciał coś powiedzieć kiedy na
taras wkroczyła Anna.
Isabello przyjechali posłowie Volttery
Idę. Jasper – Skinęłam mu głową na pożegnanie. Weszłam do sali
balowej. Przedstawiono mnie kilku posłom i gościom z Volttery.
Księżniczko, jest poseł Volttery którego musisz poznać – Powiedział
do mnie Carlisle. Gdy odszedł w stronę tego posła, westchnęłam i
spytałam Annę
Anno, dużo jeszcze tych posłów? - Uśmiechnęła się do mnie
pocieszająco.
Jeszcze tylko dwóch księżniczko – Odpowiedziała i oddaliła się.
Szłam w stronę króla Carlisla i posła z którym rozmawiał. Nagle kelner
przeciął mi drogę niosąc tacę wysoko. Niechcący zahaczył tacą o moją
koronę. W ostatniej chwili, przechodzący obok Edward ją złapał.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Przepraszam księżniczko! Nie chciałem, to było niechcący... - Zaczął
przepraszać mnie kelner. Edward wskazał mu dłonią aby się oddalił.
Podszedł bliżej do mnie i delikatnie zamieścił diadem na mojej głowie.
Uważaj, bo jeszcze Ci ją ktoś odbierze – Powiedział i uśmiechnął się.
Poczułam jak kolana mi miękną gdy tak na mnie parzy. Odwzajemniłam
uśmiech i podeszłam do ojca Jaspera i posła.
Byłam naprawdę zmęczona i znudzona. Jasper okazał się być bardzo miły
i wspaniały, więc miałam nadzieję że będzie nam razem dobrze.
Rozpoczynamy tańce – Oznajmił Ojciec – Isabello, Jasperze
zapraszamy na środek – Rozległy się pierwsze takty Walca i chłopak
poprowadził mnie na środek parkietu. Tańcząc prowadził mnie płynnie
przez kolejne kilka piosenek. Tańczyłam i rozmawiałam z nim pomiędzy
tłumem, który dołączył do nas w połowie walca. Kiedy muzyka
nieznacznie zwolniła w jakąś melodię graną na skrzypcach, odbił mnie
Edward. Jazz tańczył z Allie. Tańczyliśmy w ciszy, nie zamieniając ani
jednego słowa, jedynie patrząc sobie w oczy. Miedzianowłosy wyglądał
jakby podejmował jakąś trudną decyzję.
Bella – Zaczął cicho, ale wtedy podbiegła Alice ciągnąc za sobą
Jake'a.
Hej Jake – Uściskałam chłopaka siostry – Dawno przyjechałeś?
Dosłownie przed chwilką – Odpowiedział obejmując Alice jedną
ręką w talli.
Jacob to Edward, brat mojego narzeczonego Jaspera – Przedstawiłam.
Miło mi poznać – Podali sobie ręce.
Bynajmniej – Odpowiedział i skinął głową do mnie oraz Alice i
odszedł w kierunku oszałamiającej blondynki. Poprosił ją do tańca...
Czułam się dziwnie... Byłam...zazdrosna?... Nie to nie możliwe.
Dziwny typ – Wytrącił mnie z rozmyśleń Jake.
Taa – Przytaknęłam.
Jak się bawisz? - Spytał chłopak.
Wspaniale – Odparłam z uśmiechem. Zaczęliśmy się śmiać, kiedy
nagle znów mi przerwano. Tego wieczoru to już chyba wchodzi w nawyk...
Bella chodź – Złapał mnie Emmet, ciągnąc do reszty. Gdy podeszłam,
Tata nagle przemówił.
Każdy chyba wie dlaczego się tutaj zebraliśmy. Wznieśmy toast za
Jaspera i Isabellę – Wszyscy wznieśli toast. Następnie zaczęli nam
gratulować, klaskać oraz wiwatować. A ja czułam dziwny ścisk w żołądku
jakby coś było nie tak... Jednak uśmiechałam się szeroko, udając
najszczęśliwszą dziewczynę na świecie. Dziś niestety musiałam zostać do
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
końca balu. Gdy stałam sama z Jasperem, zauważyłam podążającą w naszą
stronę Ashley. Przybliżyłam się do niego i wyszeptałam mu na ucho.
Uważaj. To Ashley, córka jednego z posłów Genovii. Straszna
podrywaczka, uważa że wszystko może kupić za pieniądze tatusia – Posłał
mi uśmiech.
Będę uważał – Odszeptał mi na ucho. Blondynka podeszła do nas,
kołysząc biodrami.
Isabella!
Witaj, Ashley – Przywitałam się grzecznie. A następnie
wymieniłyśmy ukłony.
Kurczę! A Ty już zaręczona? - Pokręciła głową z niedowierzaniem.
No wiesz, oboje się kochamy i chcemy tego – Skłamałam. Jasper
objął mnie ramieniem w talli.
Och, przedstawię was sobie. To Jasper mój narzeczony, Jasper to
Ashley córka jednego z posłów – Przywitali się. Rozmawialiśmy kilka
minut o Genovii i Voltterze. Następnie chodziliśmy razem, i
rozmawialiśmy z ważnymi osobami z różnych zakątków świata. Po dwóch
godzinach takiego chodzenia i rozmawiania z różnymi osobami, byłam
naprawdę zmęczona. Nogi myślałam że zaraz mi odpadną. Pod koniec
wieczoru już niemal wisiałam na ramieniu Jaspera. Po jakimś czasie
goście zaczęli wychodzić. Chodziliśmy i żegnaliśmy się z gośćmi. Gdy w
końcu pożegnaliśmy się z ostatnim gościem była druga w nocy.
Oczywiście Jasper i jego rodzina zostają u nas na dwa tygodnie. Mamy
dwa tygodnie aby się bliżej poznać z Jasperem. Każdy dostał własny
apartament w naszym pałacu. Gdy ostatni gość tylko wyszedł z pałacu,
usiadłam na schodach i zdjęłam buty.
Nigdy więcej butów na obcasie na bal nie założę! - Mruczałam. Allie
się zaśmiała
I tak Cię do tego zmuszę, siostrzyczko – Zagroziła.
I gdzie ta siostrzana solidarność? - Spytałam patrząc do góry.
Wszyscy w pomieszczeniu się roześmiali. Gdy wstałam ledwo trzymałam
się na nogach.
Wszystko dobrze Isabello? - Zapytała królowa Esme. Gdy oparłam
głowę o barierkę i wzięłam głęboki oddech.
Tak, wszystko dobrze, wasza wysokość – Odparłam. Carlisle z Esme
się zaśmiali.
Isabello, proszę mówi nam po imieniu – Poprosił Carlisle.
Dobrze. I proszę nie mówcie ,,Isabello'' tylko Bello – Posłałam mi
delikatny uśmiech. Wstałam i wzięłam buty.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin