Gdzieś na zachodzie, pośród prerii jedzie spokojnie na koniu cowboy. Kapelusz zsunięty ma na oczy, a lejce leżą luzem na grzbiecie konia. Słońce mocno przygrzewa, wiatr rozdmuchuje wydmy, a na niebie ani śladu chmur. Jest on wysoki i szczupły, twarz jego pociągła i delikatnie wyschnięta. Buty już mocno znoszone, a rewolwer mimo starości, świeci się. Widać, że jest zadbany, po przeciwnej stronie do kabury ma przypięty do pasa nóż. Spodnie mocno połatane, a koszula w kratkę już dziurawa i popruta na mankietach.
Jeździec spał parę godzin, po przebudzeniu wstrzymał konia rozejrzał się dookoła i zobaczył w pobliżu kilka kaktusów, zsiadł z konia i zabierając ze sobą manierkę, która schowana była w skórzanej torbie, podszedł do nich i nożem robiąc dziurę ściągał wodę, żeby mieć co pić.
Wrócił do konia, dosiadł go i pogalopował przed siebie. W oddali zamajaczyły przed nim sylwetki gór skalnych, postanowił dojechać do nich i zrobić tam sobie nocleg, bo już zmierzchało. Zanim poszedł spać rozejrzał się pieszo po okolicy i upolował kolacje. No cóż szczur nie brzmi zbyt smakowicie, ale jakoś trzeba żyć. Wrócił do miejsca gdzie przygotował sobie nocleg, rozpalił ogień i usmażył zdobycz.
Spał bardzo czujnie, bo podczas polowania zauważył ślady kojotów, a był zbyt zmęczony podróżą by walczyć z nimi.
Na szczęście noc minęła mu spokojnie. Przygotował konia do drogi, sprawdził kilka razy czy rzeczywiście wszystko zabrał, wyrwał jeszcze kilka korzonków, żeby nie zemdleć z głodu po drodze.
Po kilku godzinach jazdy udało mu się dotrzeć do zbiornika ze słodką wodą porośniętym rzadką zielonkawą trawą. Uzupełnił zasoby wody, napoił konia i pozwolił mu zjeść. Potem ruszył w dalszą drogę. Uradowały go ślady końskich kopyt, oznaczało to, że zbliża się do jakiegoś większego miasta. Podążał, więc tropem aż dotarł do celu.
Rzeczywiście miasto było duże. Wjechał do niego bardzo spokojnym tempem i zatrzymał się przed saloonem, przywiązał rumaka do belki przy korycie i sam wszedł do środka. Tłum się na niego patrzył i spora część parsknęła śmiechem na widok obdartusa. Podszedł on do lady oparł się o nią i zamówił kawę co wywołało śmiech na całej sali. Nawet pianista skończył grać, a śpiewaczka śpiewać. Cowboy się tym nie przejął, tylko zagadał do barmana.
Witaj masz może jakieś pokoje do wynajęcia??
Obawiam się, że nie stać cię na to?
Zadałem inne pytanie, a o to jak zapłacę to nie twój problem!
Jak chcesz na górze jest jeden pokój wolny.
Dobra biorę i niech mi ktoś kąpiel przygotuje.
Najpierw kasa potem pokój z kąpielą.
To ile chcesz za to?
Normalnie biorę 50 drahii, ale tobie dam mały upust do 30.
Nie ma sprawy.
Scatty, bo tak nazywał się Cowboy, uniósł poszarpaną koszulę do góry i zza pasa wyciągnął sakwę, a z niej wymagane 30 drahii i zapłacił barmanowi za usługi i jeszcze 5 za kawę.
Udał się na górę, wykąpał i ułożył się do snu. Spał kilka godzin, a po przebudzeniu ubrał się
i wyszedł na miasto kupić nowe ubrania u miejscowego krawca. Wydał na nie całe pieniądze jak przy sobie miał. Teraz miał problem, bo nie wiedział skąd wziąć środki na jedzenie. Wrócił, więc do baru i nasłuchiwał co ludzie między sobą szepczą. Nagle zaczepił go jakiś gruby i niski jegomość.
Hej chłystku broń masz zadbaną, ale czy potrafisz jej używać??
Scatty zlekceważył zaczepkę i dalej siedział na stołku. To wyprowadziło grubasa
z równowagi i wyciągnął rewolwer z kabury. Cowboy dalej nie zwracał na niego uwagi. Obcy zaczął obrzucać go wyzwiskami. Barman powoli zaczął chować wszystkie butelki, żeby nic nie zostało stłuczone przy możliwej strzelaninie. Schował już całe szkło, bo znał grubego rewolwerowca, z resztą nie było w saloonie osoby, która nie znałaby Małego Eddy’ego. Jest on złośliwcem, który z każdym szuka zaczepki.
Obdartusie, a może tak mały zakładzik, ja stawiam 50 lir, co jak potrafisz liczyć równa 5000 drahii.
A ja co bym miał postawić, pieniędzy już nie mam??
Twój rewolwer, na moje oko jest wart 5 lir i mi to pasuje.
Na czym miałby polegać ten zakład??
Wygrywa ten, który pierwszy wystrzeli w stronę drugiego, przyjmujesz warunki?
Tak odpowiadają mi.
Niech, więc będzie za 10 minut przed barem tylko się nie spóźnij.
Scatty wyszedł na wskazaną przez Małego godzinę i stanęli w odległości 20 metrów
od siebie. Jak to zwykle bywa nie brakowało tłumu gapiów. Każdy był pewny, że Eddy pokona młodego bez problemu.
Wybiła godzina zero, tłum zamilkł, rewolwerowcy patrzyli sobie w oczy. Nagle dał się słyszeć głośny wystrzał i wszystkich wmurowało, Mały Eddy nie zdąrzył nawet wyciągnąć pistoletu z kabury, a Scatty postrzelił go w ramię. Wśród gapiów był pewien tajemniczy człowiek, miał na sobie czarny długi płaszcz i skórzane buty z wysoką cholewą. Obaj strzelcy udali się do saloonu o własnych siłach lub z pomocą. Obdarty cowboy odpierał teraz gratulacje od ludzi za odniesiony sukces, a Mały Eddy jednemu ze swoich rzezimieszków kazał wypłacić obiecane 50 lir, dodatkowo z zakładów przypadło mu w udziale 5 lir, a to sprawiło, że stał się dość bogaty.
Nastała noc Scatty udał się do swojego pokoju i szykował się do snu, pas i rewolwer położył na stoliczku koło łóżka, a ubrania powiesił na oparciu krzesła. Zdmuchnął lampę
i ułożył się do snu. Coś jednak nie pozwalało mu zasnąć. Próbował zasnąć mimo tego uczucia, ale nie mógł. Postanowił się ubrać i wyszedł na dwór. Zaszedł do stajni gdzie był jego koń. Noc ta była głucha i ciemna, księżyc nawet nie świecił mocno. Scatty wyszedł ze stajni i nadal miał jakieś dziwne uczucie, że cos jest nie tak jak potrzeba. Wyszedł za miasto i przy drzewie zobaczył sylwetkę dorosłego mężczyzny niedaleko niego paliło się małe ognisko, ale dawało na tyle mocne światło, że można było zobaczyć w co jest ubrany. Był to ten sam tajemniczy, ubrany w czarny płaszcz jegomość. Obdarty cowboy zauważył, że patrzy się na niego, zaciekawiło go to i poszedł w jego stronę. Cowboy spod drzewa ruszył w jego stronę. Spotkali się w połowie drogi, przez chwilę milczeli po czym Scatty odezwał się pierwszy.
Czemu obozujesz poza miastem??
Lubię samotność. Widziałem jak strzelałeś się z Eddym. Jesteś bardzo szybki.
Dziękuję za uznanie, miałem po prostu szczęście.
To wcale nie jest sprawa szczęścia, nie w twoim przypadku.
A skąd możesz to wiedzieć?
Znam tylko jednego człowieka, który potrafi strzelać szybciej niż ja.
Kto jest tym człowiekiem??
Szybkoręki Scatty poznałem cię zaraz tylko po tym jak wystrzeliłeś.
Skoro odkryłeś kim jestem, to zachowaj to dla siebie Czarny Johnie.
Widzę, że także mnie poznałeś.
Rozmawiali tak dalej ze sobą wspominając dawne czasy kiedy razem wędrowali.
Dyskutowali tak na różne tematy, nawet nie zwrócili uwagi na to, że dawno wzeszło słońce.Scatty zaproponował staremu znajomemu porządny posiłek, ten przyjął go bez czczego gadania. Tak, więc wrócili do miasta i poszli prosto do knajpy.
- Barmanie za pewne oprócz alkoholu macie tu też coś do jedzenia.
- Zgadza się mamy i to dobre jedzenie.
- W takim razie podaj nam dwa razy to co macie najlepszego.
- Już się robi, ale potrwa to dwa kwadransy
- To podaj nam butelkę whisky.
W oczekiwaniu na posiłek Szybkoręki Scatty i Czarny John popijali sobie i nagle nawiązała się między nimi rozmowa.
- Słuchaj Scatty doszły mnie parę dni temu głosy, że Ponury Joe znowu aktywuje swoją bandę.
- Niech to szlag, chyba nie masz na myśli tego Joe??!!
- Niestety to ten sam, którego pomogliśmy wsadzić. Nie dalej jak tydzień temu uciekł
z Sinsinati, teraz już pewnie jest w drodze do George Town, gdzie jest jego stara kryjówka.
- I co chcesz z tym zrobić??
- Dobrze się stało, że się spotkaliśmy. Ten pies wystawił za nasze głowy nagrodę w wysokości 100 lir za każdą.
- Chyba wiem co ci chodzi po głowie. Naszła mnie ochota, żeby pojechać do George Town i się zabawić, co ty na to??
- Dobrze wiesz, że nigdy nie odpuszczam takiej okazji.
Wyruszyli, więc razem w podróż nie wiedząc, że będzie to ich ostatnia wędrówka.
sweetdevil19