Flewelling Lynn - Księżyc zdrajcy 01-10 korekta.pdf

(483 KB) Pobierz
Lynn Flewelling
Lynn Flewelling
Księżyc zdrajcy
tytuł oryginalny: Traitor's Moon
tłumaczyła amatorsko ciri134*
korekta maharette
Dedykacja
Moim ludkom, Thelmie** i Win White oraz Frances Flewelling, za ich nieustającą miłość i
wsparcie.
Podziękowania
Najserdeczniejsze dzięki wszystkim tym, którzy pilnują bym nie zwariowała, nie umarła z
głodu i nie utonęła w śmieciach. Wierzcie mi, to praca na pełen etat!
Po pierwsze i najważniejsze, mojemu mężowi i najlepszemu kumplowi, Dr. Dougowi, dzięki
któremu żaden rozdział nie skończył niedopracowany. I do tego potrafi gotować!
Dynamicznemu Duetowi - edytorce Anne Lesley Groell i agentce Lucienne Diver - oraz tym
dobrym ludziom w Bantam Spectra*** i Spectrum Literary Agency, którzy utrzymywali ich
przy zdrowych zmysłach, karmili i ratowali od powodzi śmieci.
Usual Suspects**** - Darby Crouss, Laurie Hallman, Julie Friez i Scottowi Burgessowi oraz
mojej rodzinie. Wszystkim nowym czytelnikom, Michele De France oraz NextWavers
Devon Monk, Jamesowi Hartley'owi, Charlene Brusso i Jasonowi Tannerowi. Nareszcie,
dziękuję swojemu lokalnemu płatnerzowi (Kto z was może powiedzieć coś takiego?),
Adamowi Willisowi, za jego porady techniczne i ogólnie wsparcie. Gary'emu Ruddellowi za
nadanie mojemu wyobrażeniu konkretnej formy.
Dziękuję wam wszystkim za wsparcie, znawstwo i napływające komentarze.
Dodatkowo chciałam podziękować zespołowi The Eagels, który powrócił akurat na tyle
długo by nagrać Hell Freezes Over.
*Mój angielski nie jest perfect ale postaram się najlepiej jak mogę :) Proszę o wyrozumiałość.
** Tłumaczenie imion, nazwisk i nazw własnych to kwestia, którą wolałam wyjaśnić na początku.
Wszystko odmieniam według polskiego wzoru deklinacji i wszystko mi jedno czy to poprawne czy nie :)
*** Bantam Spectra - nazwa amerykańskieo wydawcy książki, a przynajmniej tego konkretnie egzemplarza,
z którego tłumaczę.
****W tekście nie tłumaczyłam tego na polski, szczerze mówiąc nie wiem co to jest, może jakieś imię
grupki przyjaciół? Albo nazwa organizacji? Tak czy inaczej tłumaczyłabym to jako Pierwsi Podejrzani :)
1
Uwag kilka od Autorki
Od kiedy w 1996r wydana została pierwsza część cyklu Nightrunner, ludzie pytali czy mam
zamiar napisać trylogię. Łatwo to zrozumieć, zważywszy na gatunek, dlatego też
postanowiłam wykorzystać okazję i w części trzeciej raz na zawsze wyjaśnić tę kwestię.
To nie jest trylogia.
To nie jest trylogia.
To nie jest trylogia.
Zaś pierwsza osoba, która spyta czy to będzie pentalogia, dostanie cudownym, srebrnym
piórem wiecznym prosto w serce.
No dobrze, może i bym tego nie zrobiła. Kocham swoje pióro.
Nie mam nic przeciwko trylogiom, to po prostu nie to, co chcę zrobić z tą serią. Cykl
Nightrunner ma wyglądać dokładnie według tego opisu: seria nienastępujących po sobie
wzajemnie opowiadań o życiu i przygodach bohaterów, z którymi mam dużo zabawy. Jak
natchnienie pozwoli, będzie więcej książek.
Tak więc czy musisz przeczytać dwa poprzednie tomy, Szczęście w mrokach i Na tropach
ciemności, żeby zrozumieć tę książkę?
Prawdopodobnie nie.
Jeszcze raz więc. Mam dwójkę dzieciaków w liceum.
Tak, koniecznie musisz przeczytać dwie pierwsze części. Tak samo wszyscy twoi
przyjaciele i krewni.
Księżyc zdrajcy
01. Mroczne nadzieje
Wiatr przesycony deszczem i śniegiem miotał Magyaną, chłoszcząc mokre szaty
pozbawione charakterystycznych dla czarodziejów szerokich, białych lamówek, gdy ta z
trudem brnęła przez wywołujące mdłości pole bitwy. W oddali widać było rozpostarte
namioty obozowiska jej królowej, kłębiące się wzdłuż brzegu rzeki niczym czarne widmo na
szaroburej równinie. W prowizorycznych zagrodach konie tłoczyły się razem, tyłem do
wiatru. Pechowi żołnierze, którym przyszło stanąć na warcie, robili to samo, a ich zielone
tuniki stanowiły jedyny kolorowy akcent w tej ponurej palecie barw.
Magyana mocniej otuliła się przemoczoną peleryną. Nigdy jeszcze w swoim
trzystutrzyletnim życiu nie odczuwała tak dotkliwego zimna. Ze smutkiem pomyślała, że
być może to wiara pozwoliła jej dotychczas cieszyć się ciepłem. Wiara w wygodną rutynę
codziennego życia i wiara pokładana w Nysandra, czarodzieja, który był częścią jej życia
przez dwa ostatnie wieki. Ta przeklęta wojna odebrała jej obie te rzeczy, a nawet więcej.
Prawie jedna trzecia czarodziejów Orёski była martwa - brutalnie odebrane stulecia życia i
nauki. Drugi król-małżonek i dwóch młodszych synów królowej Idrilain poległo na polu
bitwy, pospołu z kilkoma dziesiątkami szlachciców i niezliczoną liczbą zwykłych żołnierzy -
za sprawą miecza lub choroby zostali odesłani ku Wrotom Bilayr'ego.
Rozpacz Magyany pomieszana była z żalem za swoim utraconym uporządkowanym życiem.
2
Była wędrowcem, mistrzynią wiedzy, skarbnicą cudów i baśni. Niedawno niechętnie zajęła
miejsce Nysandra u boku starzejącej się już królowej.
- Mój biedny Nysander - wytarła łzę, która rozpłynęła się po policzku pod podmuchami
wiatru. - Ty byś się tym wszystkim cieszył jak jakąś grą, którą trzeba wygrać.
A ona znalazła się tu, uwięziona przez zimę w dziczy południowej Myceny, krainy po raz
kolejny skąpanej we krwi przez swoich wojowniczych sąsiadów. Plenimar wyciągał chciwe
szpony na zachód ku granicom Skali i na północ ku żyznym polom położonym wzdłuż
Złotej Drogi. Sroga zima w drugim roku wojny spowolniła działania wojenne, ale w miarę
zbliżania się wiosny dni stawały się coraz dłuższe. Królewscy szpiedzy w swoich dziennych
sprawozdaniach przynosili nowiny, których nikt się nie spodziewał: Myceńczycy, ich
sprzymierzeńcy, rozważali kapitulację.
I nie mogę im się dziwić - pomyślała Magyana, docierając wreszcie do obrzeży obozu. Od
ostatniej bitwy minęło zaledwie 5 dni. Pola, na których niegdyś rolnicy ścinali łany zbóż,
teraz obsiane były zbożem wojny - strzępami chorągwi, połamanymi sprzączkami, grotami
strzał, które przegapiły cmentarne hieny podążające za oddziałami, a także żałosnymi
fragmentami ludzkich zwłok, tak zlodowaciałych, że nawet kruki nie mogły ich tknąć.
Wiosenne roztopy zaowocują gorzkim plonem, chociaż Magyana nie sądziła, by któryś z
farmerów pozostał wystarczająco długo by być świadkiem tego, jak zły obrót przybrały
sprawy.
Plenimarianie zaskoczyli ich tuż przed świtem. Zarzuciwszy zbroję, królowa Idrilain
pospieszyła do swoich żołnierzy, zanim Magyana zdążyła do niej dołączyć. Część
napierśnika królowej została niezapięta. W czasie bitwy plenimariański łucznik wykorzystał
otwarcie i przestrzelił lewe płuco władczyni. Przeżyła operację usuwania strzały, ale rana
szybko zaczęła się jątrzyć. Łucznicy ich przeciwników przed bitwą mazali groty strzał
własnymi odchodami.
Od tamtej chwili chmara drysiańskich uzdrowicieli wspólnymi siłami robiła wszystko, by ją
ocalić, gdy rana gniła, a ciało odpadało od kości z powodu gorączki. Obserwowanie Idrilain
podczas tej cichej bitwy było jak agonia, jednak królowa nie pozwoliła ulżyć sobie w
cierpieniach.
- Jeszcze nie teraz. Nie, dopóki mamy taką sytuację - wyjęczała, ściskając dłoń Magyany,
dysząc ciężko, drżąc i wciąż obmyślając plan.
Zbliżając się do wielkiego namiotu królowej, Magyana zmówiła w myślach cichą
modlitwę: O Illiorze, Sakorze, Asthellusie i Dalno, nadeszła ta godzina! Obdarzcie naszą
królową siłą, by mogła przejrzeć podstępy naszych wrogów.
Strażnik uniósł dla niej klapę namiotu i kobieta weszła do dławiącego gorącem wnętrza.
Ogromne gobeliny zawieszone dookoła na masztach wyznaczały prywatną komnatę, już
zatłoczoną wezwanymi przez królową oficerami i czarodziejami. Magyana zajęła swoje
miejsce po lewej stronie tronu i skinieniem przywitała się ze stojącym niedaleko Thero,
swoim uczniem i współspiskowcem. Odkłonił się jej, a jego spokojna, ascetyczna niemal
twarz nic nie zdradzała.
Gobeliny wiszące za tronem rozchyliły się i wsparta na ramieniu najstarszego syna, księcia
Korathana, pojawiła się Idrilain. Za nią weszły jej trzy córki. Wszystkie poza pulchną
3
434534050.001.png
Aralain nosiły mundury.
Kiedy królowa usiadła na swoim miejscu, jej dziedziczka, Phoria, położyła w poprzek kolan
matki obnażony Miecz Gherilain. Śmiała w czasach wojny, rozważna w pokoju, Idrilain
dzierżyła starożytne ostrze przez ponad cztery dekady. Teraz, ukrywając to przed
wszystkimi prócz swoich doradców, nie była wstanie unieść go bez czyjejś pomocy.
Gęste siwe włosy spod złotego diademu gładko opadały na ramiona, zakrywając wychudłą
szyję. Rękawice z miękkiej skóry ukrywały osłabłe dłonie. Wyniszczone ciało owinięto w
szaty, by ukryć to, jak bardzo straciła na wadze. Specyfiki drysian stępiły ból na tyle, by nie
dręczył jej wykończonego serca, ale nawet ich możliwości miały ograniczenia. Magii Thero
zawdzięczała złudne kolory na policzkach i siłę w głosie. I jedynie jej bladoniebieskie oczy
pozostały niezmienione, ostre i wyczulone jak u rybołowa. Jednak taki efekt miał swoje
wady. Najgorsze było to, że oszustwu ulegały jej własne dzieci. Miała troje dzieci zarówno z
pierwszym, jak i z drugim małżonkiem. Dzieci tak różne, jak mężczyźni będący ich ojcami.
Starsi - księżniczka Phoria, jej bliźniak Korathan i ich młodsza siostra Aralain byli wysocy,
prawi i poważni.
Klia, najstarsza i jedyna z pozostałej trójki pozostała przy życiu, była równie urodziwa, co
jej ojciec i dwaj bracia. Ku ich pamięci wciąż nosiła czarną szpadę. Orёska, spośród całej
szóstki, zawsze uważnie obserwowała najstarszą i najmłodszą córkę.
Uzdolniona i nieustraszona w bitwie Phoria awansowała w szeregach Królewskiej Gwardii
Konnej do rangi Generała Skalańskiej Kawalerii. Zbliżając się do pięćdziesiątki, była sławna
zarówno w kręgach wojskowych za swoje ulepszenia z zakresu taktyki, jak i na dworze za
bezpośredni sposób mówienia i złowróżbną dla rodu bezpłodność. Mimo, że jej zalety jako
wojowniczki wystarczałyby ludowi w czasach jej prababki, to obecnie czasy się zmieniły.
Nie tylko Magyana obawiała się, że Phoria może nie poradzić sobie z rządzeniem narodem,
który zaraził się złożonością szerokiego świata.
Tuż przed śmiercią Nysander zwrócił jej uwagę na konflikt między królową i jej
następczynią, jednak z powodu przysięgi nie mógł powiedzieć więcej.
- Kochana, jesteśmy najstarszymi magami w Orёsce. Nikt tak jak my nie wie, jak
niebezpieczne jest utrzymywanie zwyczajnej równowagi na ostrzu Miecza Gherilain -
ostrzegał. - Trzymaj się blisko tronu i każdego, kto może kiedyś na nim zasiąść.
Magyana ponownie skupiła uwagę na Klii i poczuła znajomy przypływ sympatii. Ta
dziewczyna, mając dwadzieścia pięć lat nie tylko dowodziła całą eskadrą Królewskiej
Gwardii Konnej, ale wykazała się również talentem dyplomatycznym. Nie było tajemnicą,
że znaczna część Skalańczyków wolałaby ją jako pierworodną.
Idrilain podniosła rękę i zebrani zamilkli.
- Przegramy tę wojnę - powiedziała ochrypłym z wysiłku głosem. Magyana w milczeniu
przelała część własnej życiowej energii w wyniszczone ciało kobiety. Wraz z połączeniem
nadeszło odbicie bólu królowej, przepełniając żyły magiczki miażdżącym natłokiem
cierpienia i wyczerpania Idrilain. Zmusiła się do spokojnego oddechu, wznosząc myśli
ponad to i zachowując skupienie. Thero robił to samo z drugiego końca komnaty.
- Bez pomocy z Aurenen przegramy wojnę - powiedziała królowa mocniejszym już głosem.
- Potrzebujemy siły Aurenfaie. Potrzebujemy ich czarodziejów, by odeprzeć napływ mocy
4
434534050.002.png
plenimarskich nekromantów. A jeśli Mycena padnie, będziemy potrzebować ich towarów:
koni, uzbrojenia i żywności.
- Radzimy sobie bez pomocy faie - zaprzeczyła Phoria. - Plenimar nie dał rady zepchnąć nas
znad Folcwine nawet z pomocą swoich nekromantów i innych pakudztw.
- Ale to zrobią! - wychrypiała Idrilain. Ktoś ze świty podał jej kielich, ale odgoniła go
ruchem dłoni, której drżenia nikt nie mógł dostrzec. - Nawet jeśli zdołamy ich pokonać, to i
tak po wojnie będziemy potrzebować pomocy Aurenfaie. Ich krew znów musi zmieszać się z
naszą.
Gestem nakazała Magyanie, by ta kontynuowała.
- Nasz lud zyskał magiczne moce dzięki zmieszaniu dwóch ras - ludzi i Aurenfaie -
czarodziejka zaczęła mówić, przypominając te fakty tym, którzy najwyraźniej potrzebowali
powtórki z własnej historii. - To właśnie Aurenfaie nauczyli naszych pierwszych
czarodziejów magii Orёski. - Zwróciła się do członków rodziny królewskiej. - Nawet wy
macie w sobie znamiona tej krwi, dziedzictwo Idrilain Pierwszej i jej króla-małżonka z rodu
Aurenfaie, Corrutha í Glamien. Od momentu, gdy króla zamordowano i Aurenfaie zamknęli
dla nas swoje granice, do Skali przybyło tylko kilku przedstawicieli tego ludu, a dziedzictwo
ich krwi w nas słabnie. Do Domu Orёski przybywa coraz mniej kandydatów naznaczonych
darem magii, a i ich umiejętności bywają często ograniczone. Ponieważ czarodzieje nie
mogą mieć dzieci, nie ma innej rady, jak odnowienie stosunków między naszymi
państwami. Jeszcze zanim wojna zaczęła się na dobre, podczas ataku na Dom Orёski,
straciliśmy wielu z naszych najlepszych uczniów, a walki uszczupliły nasze szeregi jeszcze
bardziej. W skrzydle adeptów Orёski stoi wiele pustych już teraz łóżek, a dwie z wież Domu
Orёski pozostają wymarłe.
- Magia to podstawowa siła Skali - odezwała się Idrilain. - Dopóki nie zaczęła się wojna,
nawet nie domyślaliśmy się, jak silni stali się plenimarscy nekromanci. Jeśli utracimy
władzę nad magią, podczas gdy oni zyskają taką siłę, w przeciągu kilku pokoleń Skala
upadnie! – Zamilkła, a Magyana znów poczuła magię Thero, który dołączył do niej. kiedy
przekazywała moc ku słabej sylwetce władczyni.
- Lord Torsin i ja od ponad roku prowadziliśmy negocjacje z Aurenfaie - kontynuowała. -
Jest teraz w Viresse i przesyła wiadomości o tym, że Iia'sidra zgodziła się przyjąć skromną
delegację w tej sprawie. - Idrilain wskazała na Klię. - Będziesz moją wysłanniczką. Musisz
zyskać nam ich poparcie. Szczegóły można ustalić później.
Klia z ponurą miną ukłoniła się na znak, że akceptuje polecenie, jednak Magyana dostrzegła
błysk radości w błękitnych oczach. Zadowolona, czarodziejka szybko muskała umysły
innych. Księżniczka Aralain promieniowała ulgą, w głębi serca chcąc jedynie cieszyć się
bezpiecznym spokojem. Z pozostałymi było inaczej. Wyraz twarzy Phorii nie zdradzał
niczego, jednak zżerająca ją zazdrość zostawiła w gardle Magyany gorzki posmak. Korathan
był mniej subtelny.
- Klia? - prawie wywarczał te słowa. - Do istot żyjących ponad czterysta lat wysyłasz
najmłodszą z nas? Roześmieją jej się w twarz! Co innego ja...
- Nie wątpię w ciebie, synu - zapewniła go matka, szybko ucinając protesty. - Jednak
potrzebny mi jesteś tutaj. Obejmiesz pozycję Phorii. - Zwróciła się do najstarszej córki. - Co
5
434534050.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin