PROLOG.docx

(16 KB) Pobierz

Zmęczona Bella ledwo co doczłapała się do swojego pokoju i z hukiem legła na łóżko, kiedy do jej pokoju wpadł zdenerwowany Jasper.

- Rose znów tu jesteś! Oo Bells. Wróciłaś kuzyneczko! – powiedział do niej z zadziornym uśmiechem. – Uch zabawa z samą Rosalie nie jest tak fajna jak i z tobą – fukną. – Wstawaj maleńka, zbieramy się! Napisz do swojej ‘’best friend forever’’ i powiedz jej żeby się zbierała. Pójdziemy do naszego klubu. 

- Jazz kuzynie też cię kocham, ale nie mam siły! – warknęła.

- Ja też cię kocham, ale mam to w głębokim poważaniu! I tak pójdziesz!

Bella jęknęła i sięgnęła do torebki po swój telefon. Miała zamiar napisać do Rosalie już wsiadając do samolotu, ale rozładowała się jej bateria, a teraz wręcz musi do niej zadzwonić.

‘’ Hej Rose!

Wróciłam!!!

Gra rozpoczyna się od początku i tym samym Jasper chce uczcić mój przyjazd wypadem na coś mocniejszego.

Piszesz się?!’’

R jeszcze nigdy nie odmówiła wyjścia, a od kiedy mieli pisemną zgodę rodziców[1] już szczególnie dawała w palnik. B czasem to przerażało, ale to właśnie ta olśniewająca blondynka była przy niej w tych dobrych jak i złych. Zawsze mogła na nią liczyć chodź wśród rówieśników nie miała najlepszego miana, bo wśród dorosłych zachowywała się jak anioł.

Po kilku sekundach B otrzymała odpowiedź.

‘’Cześć B!

Fantastycznie, że już jesteś!

Pewnie, chociaż mogłabyś nie brać go ze sobą XP‘’

Zawsze ich podziwiała. Na początku ich znajomości byli przyjaciółmi, potem sama popchnęła ich w dalszym kierunku znajomości, lecz po paru tygodniach wycofali się mówiąc że to nie dla nich. Teraz sprzeczali i przekomarzali się tylko i wyłącznie dla żartów.

- Idzie? – zapytał Jazz oparty o futrynę jej drzwi. Był już gotowy do wyjścia. Jego blond loki zostały w rozsypce jak zawsze, czarna koszulka świetnie dopasowywała się pod szarą bluzą która idealnie pasowała do ciemnych dżinsów.

- Czy ona kiedykolwiek nie szła? – zapytała go sceptycznie.

- Masz racje! Chyba tylko raz nam odmówiła, kiedy to zdechł jej ten mały szczur. Ale nie opowiedziałaś mi jeszcze jak było we Włoszech tym razem – zapytał kładąc się na jej wielkim łóżku.

- Jak zwykle cudownie. Delikatnie złapało mnie słońce, a jedzenie tam mają przepyszne!

- A jakieś letnie romanse? B czyżby Rose jeszcze niczego cie nie nauczyła? Musiałaś kogoś złapać – zaśmiał się kiedy wychodziła z łazienki w samej bieliźnie. Nie wstydziła się go, był w końcu jej kuzynem.

-  Może po prostu nie chcę o tym mówić.

- A więc coś było!

- Owszem, ale to skończone. Nie mamy szans widywać się nawet kiedy pojadę do Włoch bo właśnie się przeprowadzał.  Uhh jak wspomnę to wszystko co miał to… - przerwał jej.

- Masz kisiel – nie dopowiedział bo tym razem ona mu przeszkodziła.

- Nie kończ! 

- Cześć rodzinko! Jak się masz Bello? – do jej pokoju wpadła roztrzepana Rosalie. – Słuchajcie, tak sobie pomyślałam że może nie pójdziemy do klubu tylko zostaniemy tutaj i poplotkujemy. Wiem że tobie się to nie spodoba – wskazała na Jaspera, - ale jestem zmęczona jak cholera.

- Nie widać, ale jeśli chcesz możemy zostać w domu. Chętnie pooglądam jak przesłuchujesz moja kuzyneczkę!

- Wszystko byle nie to! – jęknęła Bells.

- Przecież jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać.

- Serio?

- Nie musisz, ale możesz!

- Wiedziałam! No więc spotkałam takiego chłopaka – powiedziała niechętnie.

- Bogaty? – zapytał od razu Jazz.

- Czy to ważne? – jęknęła zła Bella.

- Oczywiście! Myślisz że ojciec, a tym bardziej matka pozwoli ci się umawiać z kimś poza twoich stref?

- Czy ty musisz zawsze wszystko popsuć?

- To tylko prawda kuzynko! To nie moja wina że zawsze, trafiasz na tych wspaniałych!

- Jasper! Skończ do cholery!

- Ależ oczywiście kuzyneczko!

- Um, a dla mnie kogo wypatrzyłaś? – Rosalie zmieniła temat.

- W tym roku nie poznałam bogatych półgłówków – zachichotała Bells.

- To nie prawda – warknęła zła Rose.

- Nie? Od czasów Jaspera nie było żadnego przyzwoitego.

- John był w miarę.

- Ta, szkoda tylko że miał żonę i dwójkę dzieci.

- Tego się nie spodziewałem R – żachną się Jazz. – Żona i dwójka dzieci? Brawo!

- Zamknij się. Mniejsza o to że nie był w naszej klasie społecznej, ale ogólnie jak wyglądał? – zaciekawiła się blondynka.

- Miał rude włosy i takie śmieszne zielone oczy. Jego twarz takie mocno zarysowane szczęki. Oczywiście miał wyrzeźbiony tors. Sześciopak i te sprawy. Jego dłonie, usta, język. Cały on, po prostu cudo!

- Spaliście ze sobą?

- Oczywiście, że nie! – warknęła rozłoszczona B.

- Spokojnie siostrzyczko – Jazz, mało kiedy musiał uspakajać małą B, bo to ona zawsze robiła.

- Przepraszam Bello. Nie było pytania. No, skoro był taki zajebisty to może miał rodzeństwo?

- Ma, ale nie miałam okazji go poznać. 

- Szkoda, ale zresztą jeśli on jest taki ‘’cudowny’’ jak mówisz to zabrał to swojemu rodzeństwu cały urok osobisty. Spójrz ty jesteś tylko jego kuzynką, a on już nie jest taki zajebisty jak ty – wskazała na Jaspera.  Bella musiała się roześmiać, bo mina Jazza była zwalająca z nóg.

- No i z czego się śmiejesz?

- Twoja… mina… o Boże… - tyle zdołała wykrztusić z siebie pomiędzy salwami śmiechu.

- Moja mina cię tak rozśmieszyła? Ciekawe jak będziesz się śmiać kiedy do kompletu dojdą moje szybkie palce – uśmiechną się złośliwie i zaczął do niej podchodzić. Bells szukała ratunku w przyjaciółce, ale Rosalie umierała ze śmiechu na łóżku, nie zdając sobie sprawy że szatynka może potrzebować od niej pomocy. W końcu Jazz dopadł ją i zaczął łaskotać po brzuchu, aż ta nie mogła złapać powietrza.

- Dość! Błagam dość Whitlock!

- Skoro tak ładnie prosisz. – Usiadł na łóżku obok Rosalie, która dalej wypytywała o szczegóły jej podróży do Włoch.

 

 

- I jak podoba wam się nasze nowe mieszkanie? – zapytała pełna entuzjazmu Esme Cullen wprowadzając dzieci do ich nowego mieszkania w Nowym Yorku. Ich stare mieszkanie we Włoszech ciągle przypominało jej, byłego męża więc postanowiła wrócić do jej rodzinnego miasta i właśnie tu zacząć nowe życie. Nie wszyscy członkowie jej rodziny byli tym zachwyceni. Oczywiście rozumiała jej najmłodszą córkę Alice, ale ją naprawdę przerastały wspomnienia, ale miała nadzieję że jej jedyna córka w końcu się przyzwyczai i tu również znajdzie nowych przyjaciół.

- Może być – mruknęła Alice. Znajdowali się w małym holu który łączył wszystkie pomieszczenia w mieszkaniu. Każdy miał własną sypialnię, a oprócz tego była łazienka, kuchnia i salon.

- Jest trochę małe, ale damy radę mamo – powiedział Emmett. Najstarszy z rodzeństwa. W tym roku kończył szkołę i jemu przeprowadzka była na rękę. Po pierwsze mógł rozejrzeć się za dobrym college, a po drugie mógł zamknąć za sobą nieciekawy rozdział jego życia.

- Em ma rajcę. Będzie fajnie – zaśmiał się Edward. Był o rok młodszy od Emmetta, ale i o rok starszy od Alice. Jemu było obojętnie czy był tu w zatłoczonym Nowym Jorku, czy w słonecznej Italii. Jedyne czego mógł żałować to to że już więcej nie spotka brązowookiej szatynki która w pierwszej chwili zauroczyła go swoimi wyglądem oraz intelektem, ale co on może wiedzieć o życiu? Radziłabym się mu nie martwić, tylko zająć się poważniejszymi sprawami jak pomoc jego bratu w rozpakowywaniu ciężarówki która przywiozła ich rzeczy. Od czasu odejścia ojca Emmett sprawował rolę Pana Domu, aczkolwiek Edward dzielnie mu pomagał.

- Coś się stało? Masz taką dziwną minę. – Z zamyśleń wyrwał go Em.

- Nic. Nad czymś myślałem.

- Nad czym łamiesz sobie tak głowę?

- Zastanawiałem się jak będzie wyglądać nasze życie tutaj – skłamał na poczekaniu.

- I co wymyśliłeś?

- Hm, na pewno będzie ciekawie.

- Na pewno! – przytakną mu z niesmakiem brat.

Gdy zanieśli wszystkie kartony na górę każdy poszedł w stronę swojej sypialni rozpakować te wielkie pudła, jednak niedługo Esme zawołała ich do kuchni na obiad.

- Został jeszcze tydzień wakacji. Może wyskoczylibyśmy gdzieś wieczorem? – zapytała nieśmiało Alice.

- Jeśli chcecie oczywiście możecie iść. Tu są naprawdę świetne kluby – zachęcała ich matka.

- Fantastycznie. – Alice natychmiast poprawił się dobry humor.

- Serio idziemy?

- Tak przecież Alice nam tego nie daruję – mrukną niezadowolony Edward.

 

 

 

 


[1] Nie wiem czy coś takiego istnieje, ale chodzi mi że rodzice wypełniają zgodę i młodzieży od lat 16 można sprzedawać alkohol.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin