354 XIV REDIVIVUS! [273] W przeciwnej �cianie z trzaskiem ukryte rozwar�y si� drzwi, a w progu jaka� ludzka pojawi�a si� posta�. � Miko�aj! � wyszepta� na p� nie�ywy hrabia g�osem bez wyrazu i d�wi�ku. � Nieboszczyk! � wykrzykn�� stary kozak z tryumfem i rado�ci�. W samej rzeczy rzuci� tylko okiem na wisz�cy na �cianie portret i stoj�c� we drzwiach posta�, a nie mo�na si� �udzi� ani chwili. By� to staro�cic zmartwychwsta�y albo jego z drugiego �wiata zakl�ty cie�. Sta� nieruchomy jak pos�g na miejscu, tylko oczy dziwnym jakim� blaskiem gorza�y mu w g��bokich jamach. A po tych iskrz�cych si� oczach, po tym czole wynios�ym i wypuk�ym, po tym nosie szeroko rozwartym u spodu i pi�knie zakrojonych, a silnie zaci�ni�tych ustach poznajemy przy bli�szym rozpatrzeniu si� tajemnicz� figur�, co w przebraniu maziarza tak wielki i wa�ny wp�yw wywiera�a na tok i rozw�j naszej powie�ci. Teraz dopiero znajdujemy wyja�nienie, dlaczego wzd�u� i wszerz uwielbiany przez ch�op�w i mieszczan kum Dmytro wyst�powa� zawsze osmarowany mazi� na twarzy, dlaczego kr�c�c si� po ca�ej okolicy, z umys�u zdawa� si� omija� wszystkie wsie �wirowskiego klucza i dlaczego, stawiony przed mandatariusza, dla lekkiego zadra�ni�cia ca�� twarz owin�� chustk�. Wy�wieca nam si� zarazem i owe nieograniczone przywi�zanie, owa uleg�o�� bezwarunkowa, owa cze�� ba�wochwalcza, jak� wsz�dzie i zawsze objawia� mu Kost' Bulij. Ale hrabia, nie widziawszy nigdy maziarza, a przekonany �wi�cie o zgonie brata, wzi�� nagle jego zjawienie si� za jaki� cie� u�udny, za widmo, upiora z drugiego �wiata, i skamienia�y z przestrachu i zgrozy, na p� ob��kanymi oczyma wpatrzy� si� w posta� z�owrog�. Staro�cic chwil� jeszcze sta� w progu nieruchomy jak z g�azu, nagle post�pi� o krok naprz�d i przem�wi� cichym i uroczystym, a zarazem surowym i szorstkim g�osem: � Bracie! Zygmuncie! Hrabia w zabobonnym przestrachu wyci�gn�� obie r�ce przed siebie. � Wszelki duch chwali Pana Boga! � wyb�kn�� z�amany zupe�nie na duchu. Na ustach staro�cica mign�� u�miech. � Uspok�j si�, bracie, ja �yj� � przem�wi� spokojnie i stanowczo. � �yjesz?! � wybe�kota� hrabia, a w oczach jego malowa�a si� niepewno�� i nieprzytomno��. W jednej chwili zda�o mu si� nagle, �e go jaka� senna trapi mara. I rzuci� si� gwa�townie w fotelu, a oboma r�kami potar� oczy. Staro�cic tymczasem powolnym krokiem zbli�y� si� ku niemu i z wolna po�o�y� mu r�k� na ramieniu. Hrabia drgn�� i poskoczy� w g�r�. W piekielnym pop�ochu chcia� wo�a� ratunku i szuka� pomocy. Obejrza� si� skwapliwie, a w drugim k�cie sali je�y�a si� tylko olbrzymia posta� Kostia Bulija i iskrzy�y si� spod g�stych brwi jego ponure, z�owieszcze oczy. Hrabia z dzik� zgroz� powali� si� bezsilny na powr�t do fotelu, a zda�o mu si� w pierwszym momencie, �e rozum zaczyna mu si� pl�ta� pod wp�ywem tak okropnego wra�enia. Staro�cic jeszcze raz r�k� po�o�y� mu na ramieniu, a w twarzy jego zaciera� si� powoli wyraz surowy, gro�ny i zagniewany, z jakim pojawi� si� w sali. � Ja �yj�, bracie � powt�rzy� o wiele �agodniej. � Ty... t... ty... �yjesz? � wyj�ka� hrabia. � Czy� jeszcze nie wierzysz... dotknij si� mej r�ki! Hrabia z szeroko rozwartymi oczyma patrzy� ci�gle jeszcze na p� nieprzytomny w mniemane widmo zagrobowe. � �yjesz! Nie umar�e�! � wykrzykn�� nareszcie, jakby powoli przychodz�c do siebie i pojmuj�c stopniowo ca�y stan rzeczy. � Uspok�j�e si�! � przem�wi� znowu staro�cic. � �yjesz! �yjesz! I to ty, ty, Miko�aju! � powt�rzy� hrabia znowu. � Ja, tw�j jedyny brat, Zygmuncie. � A twoja �mier�? � Udana. � A zw�oki pochowane w grobowcu? � Nie moje. � Nie twoje?! � Pochowali�cie cia�o Oleksy Pa�czuka. � Twego drugiego kozaka. I ty �yjesz i wracasz? Staro�cic z u�miechem wstrz�s� g�ow�. � Czy wracam do dawnego �ycia, pytasz � ozwa� si� po kr�tkiej pauzie. � Niestety, umar�em ju� dla �wiata i dla siebie samego. � Ale �yjesz? � zapyta� hrabia z naiwnym po�piechem. � �yj� dla wielkiej i szlachetnej idei � odpar� staro�cic, a w oczach dziwny �ysn�� mu �ar. Hrabia oboma r�kami chwyci� si� za g�ow�. � Nie wiem doprawdy, czy �ni�, czy czuwam. Jeste� dla mnie zagadk� nierozwi�zan�. Staro�cic nagle �ci�gn�� brwi, a twarz jego przybra�a pierwotny surowy i ponury wyraz. � Kaza�em ci� tu �ci�gn��, bracie � ozwa� si� po chwili � aby z tob� pom�wi� obszernie. � O, ja dawno tego pragn��em! � ozwa� si� hrabia. Na czo�o staro�cica liczne nabieg�y chmury. � Kost' ju� przygotowa� ci� po swojemu na tre�� naszej rozmowy. � Jak to? � zawo�a� hrabia �ywo. � Zarzuty, kt�re mi �mia� robi� w tej chwili... � S� zarazem i moje. � Twoje, m�wisz! Staro�cic wyprostowa� si� chmurny i ponury. � Pom�wimy otwarcie, m�j bracie � rzek� i nagle chwytaj�c za najbli�szy fotel, usiad� w pobli�u. � Pom�wimy po raz pierwszy od lat o�mnastu � doda� po chwili. � S�ucham ci�, Miko�aju � ozwa� si� hrabia, a w g�osie jego przebija�o si� silne wzruszenie. Staro�cie zwiesi� g�ow� na piersi i milcza� czas niejaki�. � Odkrywaj�c ci na wst�pie tajemnic� mojej �mierci � przem�wi� naraz � da�em ci najlepszy dow�d mego zaufania. Nie my�l, �e w jakim� za�lepieniu z�o�ci i nienawi�ci podnosz� w tej chwili przeciw tobie g�os zaskar�enia wobec wizerunk�w naszych przodk�w i wobec �ywej tu jeszcze pami�ci naszego ojca wsp�lnego. Hrabia spu�ci� oczy ku ziemi i schmurzy� czo�o. � Ale� jednocze�nie pozwolisz mi si� raz uniewinni� przed sob� � przem�wi� z naciskiem. Na ustach staro�cica gorzki zaigra� u�miech. � Uniewinni� � szepn�� i umilk�. Hrabia Zygmunt szybko zabra� g�os. � Nie chc� i nie my�l� wszelkiej zrzuca� z siebie winy, lecz na pewno nie zas�u�y�em sobie na tak zawzi�ty gniew z twej strony... Znowu gorzki u�miech zaigra� na ustach staro�cica, a Kost Bulij, co od pocz�tku sceny mi�dzy oboma bra�mi usun�� si� w przeciwny k�t sali, westchn�� g�o�no i �a�o�nie. � Zacznijmy si� tedy t�umaczy� � ozwa� si� staro�cic. � S�ucham twego zaskar�enia, Miko�aju. Twarz staro�cica przybra�a sm�tny i ponury wyraz. � Przebaczysz mi, Zygmuncie � rzek� cokolwiek chwiejnym g�osem � �e dla zwi�zku rzeczy nie b�d� oszcz�dza� i innej jeszcze, drogiej ci osoby. � Mojej matki! � wykrzykn�� hrabia �ywo. � Mojej macochy � wyszepn�� staro�cic i g�ow� pochyli� na piersi. Hrabiemu wszystka krew wezbra�a do g�owy. � Ona ju� od dziesi�ciu lat spoczywa w grobie � poszepn�� i g�os jego dr�a� silnie. � I od dziesi�ciu lat jej przebaczy�em, a i teraz nie my�l� ubli�a� jej pami�ci. Bez �alu i niewczesnego wyrzutu wspomn� tylko, co omin�� niepodobna. � S�ucham ci� � rzek� z zupe�n� determinacj�. Staro�cic potar� r�k� po czole i w zamy�leniu wstrz�s� g�ow�. � Nie potrzebuj� ci przypomina� mych lat dzieci�cych � ozwa� si� po niejakiej pauzie. � Wiesz, �e niemowl�ciem straci�em matk�, a zaraz w rok otrzyma�em macoch�. Nie wiem, z jakich nieszcz�snych poszlak i skaz�wek zakroi�em w oczach ludzkich zaraz w pierwszym dzieci�stwie na zupe�nego idiot�, na stworzenie z urodzenia upo�ledzone na umy�le. � Tak si� zdawa�o wszystkim � poderwa� hrabia chc�c stan�� zaraz w obronie matki. � I dlatego te� nikt nie uzna� godnym zaj�� si� szczerze moim umys�em. Jak bydl� pozostawiono mi� na sam wp�yw �lepych instynkt�w � prawi� dalej z cierpk� gorycz�. � Miko�aju! Miko�aju! � przerwa� �agodz�c hrabia. Staro�cic, nie zwa�aj�c na to, ci�gn�� dalej: � Ojciec m�j podlega� ju� w�wczas chwilowym napadom nieprzytomno�ci, kt�ra si� niebawem w zupe�ne zmieni�a ob��kanie, inni nie czuli obowi�zku rozwija� umys� idioty, upo�ledzonego niedo��gi, i tak wzros�em w lata, umiej�c zaledwie czyta� i pisa�, ciemny i nieokrzesany, dziki i gwa�towny, odpychany, upo�ledzony od wszystkich, a mianowicie od ciebie, m�j bracie... � Miko�aju! � przerwa� na nowo hrabia z przykrym wzruszeniem. Staro�cic wstrz�s� g�ow�. � Jeszcze p�ki bawi�a we dworze poczciwa T�czewska, by�a przecie� jaka� dusza na �wiecie, kt�ra si� zajmowa�a mn� i umys�em moim, ale kiedy ona opu�ci�a dw�r, zosta�em i ja zupe�nie opuszczony. � Ale� zmi�uj si�, mia�e� wsp�lnych ze mn� guwerner�w � wtr�ci� hrabia. � Lecz ci z g�ry poczytywali mi� za nieuka i idiot�, a tym samym dra�nili do najwy�szego moj� dum� i m�j up�r. Z umys�u, na z�o�� im odrzuca�em od siebie wszelk� nauk�. Odpychany od wszystkich, odpycha�em wszystkich od siebie; brzydki, niezgrabny, dziki, g�upkowaty Miko�aj nie znachodzi� nigdzie milszego schronienia, jak w czerwonym pokoju u boku ojca, kt�ry z nami�tnej mi�o�ci ojczyzny postrada� rozum i zdrowie. Tu g��bokie wzruszenie wybi�o si� na jego twarzy, a dwie �zy �ysn�y mu w oczach. � A ten ojciec w swym ob��kaniu nauczy� mi� wi�cej ni� ciebie wszyscy twoi guwernerowie w swych rozumach... I urwa� nagle, i r�k� gwa�townie potar� po czole. � Ale nie... nie o tym mi teraz m�wi� � zacz�� na nowo. � W owym to czasie ciemny, dziki, nami�tny, pozna�em po raz pierwszy uczucie, o kt�rym poprzednio nie mia�em ani wyobra�enia. � Kse�ka � szepn�� hrabia i mimowolnie g�ow� pochyli� na piersi. � Kse�ka � powt�rzy� staro�cic z silnym, naciskiem. � Tak, o niej mam m�wi�. Zygmuncie, ja kocha�em j� szczerze. � Prost� dziewk�! � szepn�� Zygmunt nie podnosz�c g�owy. Staro�cic dziwnym wybuch� �miechem. � Prost� dziewk�, m�wisz � zawo�a� zapalaj�c si�. � A nie pomnisz�e, czym ja by�em w�wczas w moim zaniedbaniu i opuszczeniu, czym�e to r�ni�em si� od niej, w czym j� przewy�sza�em?... By�em jej zupe�nie r�wny poj�ciem i umys�em, a instynktem jako� nie wierzy�em nigdy w przywileje urodzenia! Umilk� znowu i bystro wpatrzy� si� w twarz brata, kt�ry siedzia� ci�gle nieruchomy z pochylon� na piersi g�ow�. � Zygmuncie! � ozwa� si� nareszcie staro�cic dziwnie przenikaj�cym g�osem � czy wiedzia�e�, jak� mi sprawi�e� bole��, na jak� srog� nara�a�e� mi� walk� uczu�?... Zygmunt wstrz�...
noczesc