Arnold Mindell - Siedząc w ogniu.doc

(653 KB) Pobierz

ARNOLD MINDELL

 

 

 

 

Siedząc w ogniu

 

Duże grupy i ich transformacja

przy pomocy konfliktów i różnic między ludźmi

 

 

 

 

 

 

 

 

Podziękowania

Moja narodowość, płeć, wiek i doświadczenie wciąż wpływają ograniczająco na moje idee, chociaż pracowałem z dużymi grupami w wielu stronach świata.

Moi koledzy i przyjaciele pomogli mi poszerzyć punkt widzenia białego Amerykanina w średnim wieku, tak abym w tej książce mógł spojrzeć na świat z szerszej, bardziej globalnej perspektywy.

Szczególne podziękowania należą się społeczności pracującej z procesem w Portland w stanie Oregon za sprawdzenie materiału tej książki w praktyce - w polityce, procesach grupowych, pracy z nadużyciami, rasizmem i przywilejami, w różnych warunkach. Dziękuję także Global Process Institute za sponsorowanie seminariów pracy ze światem.

Za pomoc w lepszym zrozumieniu problemów rasizmu jestem wdzięczny: Arlene i Jean-Claudowi Audergonom, Ruby Brooks, Jean Gilbert, Johnowi Johnsonowi, Davidowi Jonesowi, Diane Wong i Ricie Shimmin. Za wnikliwe uwagi na temat seksizmu oraz problemów gejów i lesbijek: Julie Diamond, Sarze Halprin, J.M. Emetchi, Rhei i Markusowi Marty'emu. Nisha Zenoff, Phyllis Tatum i Paula Lilley wprowadziły mnie w literaturę dotyczącą nadużyć.

Na wdzięczność zasługuje wielu ludzi, którzy sprawili, że mogłem przedstawić moje pomysły w wielu społecznościach na całym świecie. Są to: Anna Maria i Constantine Angelopoulos z Aten, Anuradha Deb i J.M. Revar z Bombaju, Gabriela Espenlaub z Berlina, Yukio Fujimi i profesor Ogawa z Tokio, Benno Glauser z Paragwaju, Joe Goodbread, Kate Jobe i Dawn Menken z Portland, Andriej Gostiew i Sława Czapkin z Moskwy, Anton Heretik z Bratysławy, Roger Housdon z Londynu, Moses Ikiugu z Nairobi, John Johnson, Bob i Helen Pelikan oraz Charles i Anne Simpkinson z Waszyngtonu, D.C., Fr. Miles O'Reilly z Belfastu, David Roomy z Kanady, Bogna Szymkiewicz i Tomasz Teodorczyk z Warszawy, a także grupy pracy z procesem w Australii, Berlinie i Warszawie.

Nasira Alma, Lane Arye, Tom Atlee, Peter Block, Julie Diamond, Leslie Heizer, Ursula Hohler, Max Schuepbach i Jim Spikard wnieśli bardzo cenne uwagi dotyczące stylu i jasności wywodu. Mam również dług wdzięczności wobec Kate Jobe i Leslie Heizer za ich pracę nad oryginalnym rękopisem dla wydawnictwa Lao Tse Press. Dziękuję Davidowi Jonesowi za tytuł.

Moja partnerka Amy prowadziła ze mną wszystkie spotkania, na których opiera się ta książka. Jest ona autorką koncepcji metaumiejętności stanowiącej integralną część tego, co tutaj przedstawiłem. Amy pomagała mi w każdym momencie pracy nad tą książką, począwszy od oparcia jakiego mi udzieliła, gdy zmagałem się z ogromem zadania, aż do asystowania przy uściślaniu wszystkich koncepcji.

 

 

Przedmowa

Za najtrudniejszymi problemami świata kryją się ludzie - grupy ludzi, którzy nie potrafią ze sobą współżyć, którzy się ze sobą nie zgadzają. Można winić przestępczość, wojnę, narkotyki, chciwość, biedę, kapitalizm albo zbiorową nieświadomość. A w gruncie rzeczy to po prostu ludzie są sprawcami naszych kłopotów.

Moi nauczyciele mówili mi, abym unikał dużych grup, ponieważ są nieposłuszne i niebezpieczne. Twierdzili, że można pracować tylko z małymi grupami, gdzie panuje porządek i przestrzega się zasad. Ale świat nie składa się z potulnych małych grup. Zmuszanie do przestrzegania prawa i porządku nie może być jedynym sposobem rozwiązywania problemów.

Wielu z nas wzdraga się na samo wspomnienie przemocy. Domagamy się spokojnego, łagodnego zachowania: ustawcie się ładnie, w równym rzędzie. Stosujcie się do zasad społecznego współżycia. Kilka osób nie może mówić jednocześnie. Dokończ jeden temat, zanim przejdziesz do następnego.

Jednak domaganie się porządku nie powstrzyma rozruchów, wojen ani nie zredukuje problemów świata. Może nawet rozdmuchiwać ogień grupowego chaosu. Jeśli nie przyznajemy wrogości racji istnienia, musi ona obierać nielegalne drogi ujścia.

Ta książka pokazuje, że angażowanie się w gorące konflikty, a nie uciekanie od nich jest jedną z najlepszych metod radzenia sobie z podziałami i rozłamami, jakie istnieją wszędzie - w prywatnych relacjach, biznesie i na całym świecie.

Strony tej książki zapoznają cię z pracą wewnętrzną jako sposobem na opanowanie lęku przed konfliktem. Zrozumiesz kulturowe, osobiste i historyczne kwestie, które leżą u podstaw wielokulturowej przemocy. Zdobędziesz pewne umiejętności niezbędne w pracy z dużymi grupami ludzi.

Ogień, który trawi ludzkość w jej społecznym, psychologicznym i duchowym aspekcie, może zniszczyć świat. Ale może też przemienić problemy w poczucie wspólnoty. To zależy tylko od nas. Możemy unikać sporów, ale możemy również bez lęku "siedzieć w ogniu", działać, zapobiegać powtarzaniu się najboleśniejszych pomyłek historii. Praca z procesem, którą opisuję w rozdz.1 nazywa twórcze wykorzystanie konfliktu "pracą ze światem".

Po ukończeniu pierwszej wersji tej książki miałem sen, którego akcja toczyła się pod koniec naszego tysiąclecia. Podczas konferencji telefonicznej rozmawiali ze sobą liderzy z wielu krajów. Ludzie we Władywostoku, Anchorage, Seattle, Chicago, Montrealu, Nowym Jorku, Londynie, Berlinie, Helsinkach, Sztokholmie, Warszawie i Moskwie mówili: "Próbowaliśmy już wszystkiego. Nic nie pomogło. Spróbujmy tej pracy ze światem. Otwórzmy się na to, co dzieje się w społecznościach. Może stworzymy nowy światowy ład." W moim śnie ludzie naprawdę nauczyli się ze sobą współpracować.

Chociaż w dzisiejszym, rzeczywistym świecie narody Północy stworzyły rozwinięte systemy telekomunikacyjne, kiedy dzieje się coś złego, ludzie wciąż nie potrafią się ze sobą komunikować. Na Południu globu stłumione głosy gnębionych utrudniają kontakt i wywołują rewolucje. Te odgłosy są oznaką pragnienia zemsty, cichym pomrukiem tych, których nie chce słuchać "główny nurt", czyli dominujące kultury Północy. Kiedy natężenie tych głosów osiąga punkt krytyczny, rezultaty nazywa się "zamieszkami" lub "przestępstwami dokonanymi przez mniejszości". Ci, którzy są u władzy, często ostrzegają ludzi popierających mniejszości, aby zmienili kierunek działania, tak jakby konflikty i utajona przemoc mogły zniknąć, jeśli będziemy je ignorować. Jednakże tłumienie ich prowadzi do rewolt i dalszych nieszczęść.

Oto istota starego modelu postępowania obecnego w wielu kulturach: zaprzecz problemom, a one przestaną istnieć. Unikaj i karz tych, którzy sieją niepokój.

W moim śnie w pełni przejawia się nowy wzorzec, który już teraz próbuje przebić się do świadomości głównego nurtu. Mam nadzieję, że ta książka zainspiruje cię do wzięcia udziału w urzeczywistnianiu mojego snu.

 

Część I

Historia świata od podszewki

1 Ogień:

Cena wolności

 

Wolność, budowanie społeczności i trwałych relacji z innymi ludźmi mają swoją cenę. Potrzeba czasu i odwagi, by nauczyć się, jak "siedzieć w ogniu" odmienności, różnic między ludźmi. Oznacza to, że trwając w żarze trudów i kłopotów, jesteś osadzony w sobie, ześrodkowany[?]. Aby to osiągnąć musimy uczyć się, jak funkcjonują małe i duże grupy, jak przebiegają debaty dotyczące spraw miasta i pełne napięcia wydarzenia uliczne. Jeśli bez tej nauki bierzesz na siebie rolę lidera czy osoby ułatwiającej przebieg procesów grupowych (facylitatora) może okazać się, że po prostu w olbrzymim skrócie powtarzasz błędy historii.

Nowy paradygmat pracy ze światem oferuje nam inną perspektywę:

Chaos: W pracy ze światem konflikty i momenty chaosu podczas procesu grupowego są cenne, ponieważ z nich rodzi się poczucie budowania społeczności i trwała organizacja.

Uczenie się: W pracy ze światem uważamy konflikt za naszego najbardziej ekscytującego nauczyciela.

Otwarte serce: Praca ze światem opiera się na tym, by mieć otwarte serce, siedzieć w ogniu konfliktu i nie spalić się. Praca ze światem używa żaru ognia do tworzenia społeczności.

Samopoznanie: W pracy ze światem kładziemy nacisk na to, że my sami jesteśmy częścią każdego konfliktu wokół nas. W pracy ze światem używamy samopoznania w taki sposób, by stało się częścią rozwiązania konfliktu.

Nieznane: W pracy ze światem uznajemy, że trwała społeczność zawsze opierała się na szacunku dla nieznanego.

Moja rada dla tych, którzy pragną trwałych organizacji i społeczności brzmi: zacznij od bycia pokornym. Wróć do szkoły. Ucz się jak być świadomym. Zdobywaj wiedzę na temat rang. Oszczędzisz sobie i swojej społeczności wiele bólu.

Tomasz Jefferson, prezydent Stanów Zjednoczonych, prawdopodobnie by się z tym zgodził. Powiedział, że ceną wolności jest czujność. Jednak jego koncepcja czujności nie polegała na niwelowaniu różnorodności. Tak jak ja to pojmuję, czujność oznacza świadomość istnienia wielorakich myśli i uczuć w tobie i w świecie wokół ciebie. Ta świadomość jest częścią ceny za demokrację i pokój. Reszta to uczenie się umiejętności zajmowania się osobistymi, etnicznymi i międzynarodowymi dysputami.

Demokracja to coś więcej niż uważność i odwaga, czasem konieczna, by siedzieć w ogniu. Ale i tak bardzo niewielu z nas chce płacić nawet tę minimalną cenę. Kto lubi mieć do czynienia ze złością i pogróżkami? A jednak organizacje muszą nauczyć się radzić sobie z chaosem i złożonością sytuacji, jeśli mamy przetrwać coraz szybciej narastające zmiany. Jeśli chociaż jedna osoba na sto zapłaci tę cenę, nasze miasta oraz świat będą ewoluować niewiarygodnie szybko. Bunty i wojny przestaną być konieczne.

Wielu z nas chciałoby, aby świat się zmienił, ale nie chcemy znosić trudności wynikających ze wspierania tych zmian. Łatwiej jest marzyć o lepszych liderach, którzy wygłaszają charyzmatyczne przemowy na temat społeczności czy praw obywatelskich, zmniejszenia lub zwiększenia ochrony wojskowej czy policyjnej, ekonomicznego wzrostu i rozwoju ludzkości. Komunizm marzy o zniesieniu różnic klasowych i ekonomicznego wyzysku. Demokracja marzy o równości i prawach człowieka. Tradycje duchowe zachęcają nas, abyśmy kochali się wzajemnie. Niektórzy z nas mają nadzieję, że społeczeństwo wyrośnie ze struktur klasowych i władzy. Inni uważają, że ludzie powinni być dobrzy i szczodrzy, a nie źli i zachłanni.

Ogólnie rzecz biorąc, nasze wizje pokazują, że nie ufamy ludziom i chcemy, aby byli inni. Tak firmy, jak i jednostki stwierdzają: "Najpierw nasze interesy, potem inne, i to tylko wtedy, gdy są zgodne z naszymi celami". Organizacje i narody przywykły działać tak, jakby składały się tylko z części, jak w zegarze - z szefów, kierowników, robotników itd.

W pracy ze światem mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko części lub grupy czy zespoły. To nie jest przepis na to, jak ludzie "powinni" się zachowywać. Takie przepisy zawsze pomniejszają opinie mniejszości i ludzi, którzy nie mają władzy. W rozwiązywaniu konfliktów i rozwoju organizacji nowy paradygmat wywołuje błyskawiczne zmiany polityczne i psychologiczne oparte na tym, jak ludzie  n a p r a w d ę wzajemnie się do siebie odnoszą.

Nowy wzorzec zakłada, że ludzie w grupach niekoniecznie są niebezpieczni lub źli. Są zdolni do wielkiej mądrości i uważności. Praca ze światem nie polega na próbie poddania grup kontroli, ma pomagać ludziom otwierać się nawzajem na siebie i na atmosferę, jaka panuje w grupie.

ZWRACANIE SIĘ DO POLA

Praca ze światem zajmuje się bezpośrednio klimatem grupy - jej "parnością", suchością, napięciami i burzami. Ta atmosfera - albo inaczej "pole" - przenika nas, pojedyncze osoby i obejmuje grupy, całe miasta, organizacje i środowisko. Pole można poczuć. Jest wrogie lub kochające, stłumione lub swobodne. Składa się nie tylko z takich jawnych, widocznych, namacalnych struktur jak programy spotkań, płaszczyzny partyjne i racjonalne debaty, ale również ukrytych, nieuchwytnych emocjonalnych procesów takich jak zazdrość, uprzedzenia, poczucie zranienia i złość.

W każdej grupie rozwiązywanie pewnych problemów musi przebiegać w ustrukturyzowany, linearny i racjonalny sposób. Jednak te rozwiązania będą wzorowe tylko wtedy, gdy zajmiemy się przedtem zaburzeniami atmosfery emocjonalnej.

Na przykład pracujący ze światem są często wzywani do rozwiązywania problemów miasta, konfliktów etnicznych, kryzysów finansowych i ratowania rozpadających się struktur zarządzania. Pole jest tu zwykle przeniknięte desperacją i brakiem nadziei. Jeśli pracujący ze światem zacznie naprawiać sytuację używając jedynie prawnych środków zaradczych albo logicznych metod fiskalnych, będzie to jak dawanie dobrego, zdrowego pożywienia ludziom, którzy są w takiej depresji, że chcą już tylko umrzeć. Jeśli uczucia nie zostały wyleczone, praca nad strukturą jest tyko plastrem na ranę.

Czasami ogólna atmosfera emocjonalna jest tak napięta i przygnębiająca, że ludzie nie potrafią pracować nad swoimi problemami. Pracujący ze światem, który zajmuje się upadającą firmą może poprosić wszystkich, aby się zebrali i spytać ich o atmosferę. Jak ją czują? Kto może to wyrazić? Pracownicy mogą czuć się zrozpaczeni i pełni złości na szefów, że ci odmawiają im możności decydowania. Szefowie boją się. Jeśli ktoś wyrazi gniew, emocje szefów zmienią się i napięcie opadnie. W rezultacie wszystkich ogarnie optymizm. Zaczną pracować wspólnie jako zespół. Pracujący ze światem może nawet nie wspomniał o kwestiach struktury, ponieważ kiedy tylko zajęto się kwestiami uczuć, pojednani pracownicy i szefowie mogą w ciągu paru godzin stworzyć od początku swoją organizację.

ODSŁANIANIE UKRYTYCH KOMUNIKATÓW

Poczucie beznadziejności, które ma pracownik upadającej firmy stanowi przykład informacji ukrytej w polu. Pracownicy nie mówią o tym. Mogą go sobie zupełnie nie uświadamiać. Jednak przenika ono pole i nie pozwala na pojawienie się czegoś konstruktywnego.

Ukryte komunikaty bardzo mocno wpływają na załamywanie się dynamiki grupowej. Te subtelne, nie wyrażone nastawienia, założenia i skłonności mogą dotyczyć rywalizacji o przywództwo, przywilejów związanych z hierarchią, relacji między rasami, kwestii spornych między kobietami i mężczyznami czy ludźmi starszymi i młodszymi, niszczenia środowiska, spraw duchowych czy prywatnych, stojących w sprzeczności z ustalonymi celami grupy. Ukryte komunikaty mogą powstawać wokół każdego rodzaju odmienności. Kwestie odmienności wpływają na każdą organizację, niezależnie od tego, czy jej celem jest sprzedawanie proszków do prania, czy walka z głodem na świecie.

Deklarowana wizja, struktura i model organizacji są często prawie nieistotne w porównaniu ze zdolnością tej organizacji do włączania i akceptowania różnic zdań i odmiennych stylów komunikacji. Jeśli grupa odnosi w tym sukces, jest społecznością, której się dobrze wiedzie i która będzie "dobrze działała". Jeśli tego nie potrafi, zawodzi na najgłębszym duchowym poziomie, osłabia samą siebie i nie robi nic dobrego dla świata wokół.

DEMOKRACJA - PRYMITYWNA FORMA PRACY ZE ŚWIATEM

Praca ze światem w spokojnych czasach jest łatwa, ale w kryzysach staje się płomienną demokratyczną procedurą. Facylitatorzy muszą wnieść i docenić punkt widzenia tych, którzy mają władzę lub pochodzą z dominującej grupy społecznej, z głównego nurtu kultury, jednocześnie pracując z uprzedzeniami i ukrytymi społecznymi, psychologicznymi i historycznymi czynnikami, które wywołują poczucie niesprawiedliwości.

Demokracja jest bardzo podstawową, lecz nierozwiniętą formą pracy ze światem. W porównaniu do pracy ze światem demokracja jest jak łódź wiosłowa przy żaglowcu. Łódź wiosłowa wymaga siły (władzy) ludzkich rąk. żaglowiec jest poruszany wiatrem. Greckie słowo "demokratia" dosłownie znaczy "władza ludu".

Demokracja działa poprzez zrównoważony podział władzy. Ale władza nie jest czymś, co można utrzymywać w równowadze przy pomocy reguł i przepisów. Demokracja wymaga świadomości. Bez uświadamiania sobie ukrytych sygnałów nikt nie zauważa, jak wiele osób i grup jest spychanych na margines i pozbawianych głosu. Prawo jest po to, by chronić jednostki i grupy, ale okazuje się niemal bezużyteczne w radzeniu sobie z subtelnymi formami uprzedzeń i represji używanymi przez ludzi posiadających władzę.

Praca ze światem nie tylko karze za nadużycia władzy, ale sprawia, że władza staje się czymś widocznym i oczywistym. Potem pomaga ludziom odkryć ich siłę i znaleźć równowagę psychiczną w interakcjach z innymi ludźmi. Aczkolwiek głównymi rodzajami siły są: przynależność do klasy ekonomicznej, rasy, a także religia, płeć i wiek, istnieją też inne jej rodzaje, które, gdy się o nich powie, pomagają tworzyć równowagę. Mam na myśli osobistą siłę starszyzny, osób obdarzonych darem opowiadania, ludzi mądrych i zrównoważonych psychicznie, pełnych współczucia, którzy samą swoją obecnością zmieniają historię. Mam na myśli również siłę i władzę dostępną buntownikom, rewolucjonistom i terrorystom.

Każda władza i siła, dobra czy zła, jeśli nie zostanie rozpoznana, może stać się opresyjna i krzywdząca. Ukryta siła "głównego nurtu" stoi na przykład za przeważnie nie wyrażanym założeniem, że ludzie represjonowani, aby rozwiązać swoje problemy powinni rozmawiać spokojnie, nawet jeśli osoba, która czuje się skrzywdzona nie chce być łagodna i spokojna. Ten rodzaj siły dominującego nurtu jest często ukryty i nieświadomy. Przenika grupy i może być tak opresyjny, że zostanie w końcu zrównoważony przez inne siły, takie jak bunt.

WIĘCEJ O PRACY ZE ŚWIATEM

Praca ze światem rozwinęła się przez ostatnie dwadzieścia lat z psychologii zorientowanej na proces, "pracy z procesem". Była stosowana w grupach liczących od trzech do tysiąca osób. Ponieważ początkowo byłem analitykiem jungowskim i fizykiem, praca z procesem, jak nazywają ją ci, którzy ją praktykują, wzięła swoje korzenie z psychologii jungowskiej, fizyki i taoizmu. Taoistyczne spojrzenie na życie zakłada, że sposób w jaki rzeczy się przed nami odsłaniają zawiera to, co potrzebne do rozwiązywania ludzkich problemów.

Praca z procesem wyrosła z pracy nad snami i ciałem, potem zaczęła obejmować pracę z rodziną i dużą grupą. Metody pracy ze światem stosowano w debatach miejskich dotyczących polityki1), w konfliktach międzynarodowych2), w biznesie3) oraz w organizacjach zajmujących się edukacją i praktyką duchową4). Były testowane, zmieniane i wykładane w ponad trzydziestu krajach, w rozmaitych organizacjach, między innymi wojskowych, także w skłóconych grupach wieloetnicznych, międzynarodowych grupach zajmujących się polityką oraz społecznościach tubylczych. Przynosiły zaskakujące sukcesy w pracy z dziećmi, które nie ukończyły jeszcze pięciu lat, a także z ludźmi w stanach psychotycznych i śpiączkach.

Zacząłem rozwijać techniki pracy ze światem pod koniec lat 70-tych, kiedy pracowałem w Szwajcarii, Stanach Zjednoczonych i RPA. Byłem sfrustrowany dynamiką małych grup i powolnością zmian w świecie. Wkrótce zaczęły powstawać wielorasowe i międzynarodowe grupy zainteresowane ideą pracy z procesem. Początkowo wszystko działo się w ramach małych organizacji europejskich i amerykańskich. Potem, gdy nabraliśmy doświadczenia, zaczęliśmy zajmować się dużymi, różnorodnymi, często międzynarodowymi społecznościami, organizującymi otwarte spotkania, których tematami były problemy ekonomiczne i rasizm.

Dziś pracy ze światem uczymy w wielu miastach na świecie. Szkolące się grupy składają się czasem nawet z 500 osób pochodzących z wszelkich klas społecznych, z kilkudziesięciu krajów, uczących się wspólnie przez kilka tygodni. Te grupy same są społecznościami, w których przyszli facylitatorzy uczą się umiejętności potrzebnych do tego, by siedzieć w ogniu napięć. Napięcia te są często tak gorące jak sytuacje grożące wybuchem buntu czy wojny. Szkolenia takie są trudne, ale mogą również przynosić wiele radości. Można też liczyć na to, że ich skutki będą pozytywne, w odróżnieniu od wojny, kiedy ludziom nie pomagają facylitatorzy.

Psychologia, fizyka, wprowadzanie zmian społecznych i polityka były do tej pory oddzielnymi polami. W miarę jak praca ze światem rozwija się, wynosi psychologię poza obszar indywidualnej terapii, na teren świadomości społecznej i rewolucji. Co więcej, wynosi politykę poza doczesne, świeckie problemy, w obszar tworzenia wspólnoty, co jest najświętszym, odwiecznym pragnieniem ludzkich istot. Praca ze światem łączy w sobie ekologię (zainteresowanie środowiskiem), psychologię (skupienie się na jednostce) i socjologię (sposób pojmowania zmiany historycznej).

PRACA ZE ŚWIATEM I ŚNIENIE

Dziedzina pracy ze światem obejmuje nieświadome, podobne do snu procesy zachodzące w ciałach zbiorowych czyli grupach. Praca z procesem postrzega sygnały płynące z ciała jednostki i z grupy jako podobne do snu, ponieważ pojawiają się one również w snach. Na przykład możesz nie być świadom swojej postawy ciała, ale uczucia związane z twoim sposobem poruszania się są oddane w obrazach z twoich snów. Można powiedzieć, że ciało śni.

Grupa też śni. Subtelne sygnały, nie wyrażone intencje, poruszenia i kierunki tych ruchów są tym, co ludzie pierwotni mogliby nazwać duchami. Idea duchów stoi za francuskim wyrażeniem esprit de corps, co dosłownie znaczy "duch ciała" albo umysł grupy.

Dziś duchy nie są wyłącznie domeną szamanów. Każdy powinien ułatwiać związki, kontakty między duchami czasu i sprawiać, by napięcia między różnymi siłami stały się pożyteczne - na ulicach, placach targowych i oczywiście w domu. Musimy uważać na to, co ludzie mówią, ale jeśli poprzestaniemy tylko na tym, jeśli nie zajmiemy się duchami grup - miłością, zazdrością, wrogością czy nadzieją - rezultatem będą jedynie powtórki z historii. Aby osiągnąć trwały pokój musimy przejść na nowy poziom komunikacji.

Źródła pracy ze światem znajdujemy wszędzie tam, gdzie ludzie starają się stworzyć lepszą społeczność i dbają o prawa innych. Są one tam, gdzie ludzie zapewnili sobie prawo do spotykania się, krytykowania i rozmawiania ze sobą, czy będą to zgromadzenia plemienne, spotkania mieszkańców miasta, czy sąsiedzkie pogawędki, kłótnie w miejscowym barze, kółka dyskusyjne, salony lub sale wykładowe. Wszędzie tam ludzie gromadzą się, aby rozmawiać, uczyć się i wzajemnie na siebie oddziaływać.

WSZYSTKIE ŚWIATOWE PROBLEMY NARAZ

Jednym z najpowszechniejszych powodów, dla których załamują się negocjacje w grupie jest to, że tak wielu ludzi boi się złości i gniewu. Nie potrafimy lub nie chcemy zajmować się ukrytymi komunikatami czy strukturami, które dotyczą agresji. Od tego momentu uczucia zaczynają być ukrywane.

Stłumione uczucia, niespełnione potrzeby, poszukiwanie sensu życia - wszystkie te ludzkie problemy odgrywają zasadniczą rolę w każdej organizacji, bez względu na jej cel czy wizję.

Określiłem już niektóre społeczne kwestie czy problemy, które pochodzą z odmienności: używanie lub nadużywanie przywilejów wynikających z istnienia hierarchii, walka o władzę, relacje między mężczyznami i kobietami lub starymi i młodymi, niszczenie środowiska oraz kwestie duchowe. Dolewamy jedynie oliwy do ognia nie przyznając otwarcie, że odmienność istnieje.

Problemy splatają się ze sobą, zachodzą na siebie, tak więc rozwiązanie jednego z nich bez jednoczesnego zajęcia się innymi rzadko daje trwalsze wyniki.

Twoje wewnętrzne doświadczenia, relacje i los powiązane są z ekonomią, przestępczością, rasizmem i seksizmem, nie tylko w twojej grupie etnicznej i twojej części miasta, ale również w innych grupach, w innych częściach miasta. W końcu okazuje się, że kiedy pracujemy nad jakimś problemem, pracujemy nad historią całej ludzkości. Ponieważ praca ze światem zajmuje się atmosferą, jaka panuje w grupie czy sąsiedztwie, jak również jednostkami i ich rolą w organizacjach, nie zajmuje się problemami linearnie, każdym po kolei. Bierze na siebie wszystkie problemy światowe jednocześnie.

ROZWIĄZANIA USTĘPUJĄ MIEJSCA NASTĘPNYM PROBLEMOM: OPIS PRZYPADKU NA POTWIERDZENIE TEZY

Mógłbym podawać przykłady z Belfastu czy Moskwy, Tel Awiwu lub Capetown, Bombaju, Tokio czy Odessy. W tej chwili przypominam sobie przede wszystkim pełną napięcia konferencję w Compton, części Los Angeles, gdzie mieszkają ludzie o bardzo niskich dochodach, przerażeni  walkami czarnych i latynoskich gangów. Problemy tej okolicy są często sensacją w mediach, a jej mieszkańcy boją się wychodzić na ulicę po zmroku.

Wielu różnych ludzi przyszło na nasze spotkanie zatytułowane "Różnorodność, rasizm i społeczność", zorganizowane przez pracujących z procesem w Los Angeles5). Jeśli chodzi o status ekonomiczny, rozpiętość była duża - od wyższej klasy średniej po bezdomnych. Zjawili się mieszkańcy Compton i ludzie spoza tej okolicy, staruszkowie i członkowie gangów, władze miasta, duchowni i byli więźniowie. Sala, w której pracowaliśmy, była częścią centrum handlowego w środku miasta. Na zewnątrz znajdowała się główna pętla autobusowa.

Atmosfera na sali była bardzo napięta. Ludzie spoza Compton obawiali się tej okolicy, czuło się wiele gniewu w powietrzu, gdy zaczynała się konferencja. Wymieniono wiele ostrych zdań na temat rasizmu. Chciałbym tu opowiedzieć o jednej bardzo ważnej sytuacji, jest to istotne dla mojego wywodu. Drugiego dnia mówił biały mężczyzna około pięćdziesiątki. Łagodnie, ale z pewnością siebie opowiadał o swoim dużym doświadczeniu w pracy z wielokulturowymi grupami i o tym, jak nie lubi złości. Przez cały czas uśmiechał się.

Na to czarny mężczyzna po dwudziestce powiedział spokojnie, iż uważa, że biały mężczyzna nie wie, o czym mówi. Biały mężczyzna zignorował go. Czarny mężczyzna stanął przed białym i powiedział porywczo o swoim poczuciu, że go nie wysłuchano. Biały mężczyzna odmówił rozmowy z osobą "tak pełną złości". Im głośniej mówił Afroamerykanin, tym bardziej biały mężczyzna odwracał głowę i całe ciało w drugą stronę, wciąż powtarzając, że jest otwarty na każdego.

Ten spór znalazł chwilowe rozwiązanie, kiedy biały członek naszego zespołu facylitatorów (dwie osoby były Afroamerykanami, dwie białe) pokazał, że wyniosłe zachowanie białego mężczyzny, odwracanie się w drugą stronę wynikało z jego założenia, że ludzie w sporach powinni zachowywać spokój. Tu zaczęła się dyskusja, jak przy pomocy tego ewidentnie banalnego założenia główny nurt kulturowy wywiera ogromny nacisk na inne grupy. To oczekiwanie wynika z uprzywilejowanej pozycji dominującej grupy, ponieważ spokój jest możliwy tylko wtedy, gdy tematy dyskusji nie są czymś kłopotliwym i niepokojącym.

Niektórzy uczestnicy wywodzący się z głównego nurtu nie rozumieli tego.

Jeden z czarnych facylitatorów wyjaśnił, że w prośbie białego mężczyzny krył się następujący niejawny komunikat: "zastosuj się do mojego poglądu, jak mają się zachowywać ludzie i nie denerwuj mnie tematami, które mnie nie obchodzą".

Czarni facylitatorzy wyjaśnili, że takie ukryte komunikaty odsuwają na margines sprawy, które nie dotyczą głównego nurtu. Spór został rozwiązany na moment, jak się zdawało, i praca poszła dalej.

Nie możesz pracować nad jednym tematem niezależnie od innych, tak więc częściowe rozwiązanie tego sporu ustąpiło miejsca następnemu. Potoczyła się nowa dyskusja, w której grupa latynoska wyraziła swoje niezadowolenie, że musi czekać i "zajmować drugie miejsce" za konfliktem między Czarnymi i białymi.[Tak właśnie pisze autor - Czarni z dużej litery, biali z małej - przyp.tł.]

- My mamy sprawy i do Czarnych, i do białych - zauważył ktoś - ale problemy między tymi grupami dominują nad wszystkim. Zajęliśmy się tym drugim konfliktem godząc się, że skupimy się teraz na grupie latynoskiej i zachęcimy ją, aby wyszła na środek i mówiła o ważnych dla niej kwestiach.

POJAWIA SIĘ LIDER

Później, jeszcze tego samego dnia, gdy rozważyliśmy już wiele problemów między Czarnymi, białymi i Latynosami, odezwała się Czarna kobieta i powiedziała, że jej nie wysłuchano. Chciała mówić o problemach, jakie spotyka w swojej pracy z czarnymi i latynoskimi dziećmi z Compton. Ludzie w wielkiej sali zastygli, gdy zaczęła z pasją opowiadać o dzieciach. Ale nagle głos uwiązł jej w gardle i zamilkła.

Ludzie zachęcali ją, by mówiła, ale mogła tylko szlochać w rozpaczy i milczeniu. Wszyscy zaczęli się spierać, co robić, zdawało się, że zapanował chaos. Niektórzy z naszych facylitatorów przypomnieli nam, że powinniśmy wysłuchać tej kobiety, nawet jeśli nie może jeszcze mówić. Inaczej pozostanie ona nie wysłuchana, na co się skarżyła, i problem się powtórzy.

Wszyscy zgodzili się z tym. W sali zapadła pełna napięcia cisza. Czekaliśmy. Kobieta szlochała, a potem powoli zaczęła mówić o swojej pracy. Atmosfera rozluźniła się, wszyscy słuchali, opowieść kobiety zbliżyła nas do siebie. Kobieta opowiadała o lekceważonych i porzuconych czarnych, białych i latynoskich dzieciach, którymi się wspaniale opiekowała. Na chwilę staliśmy się wspólnotą.

Dlaczego ta grupa nagle poczuła się jednością? Wciąż wisiało w powietrzu wiele społecznych, historycznych i psychologicznych problemów, do których jeszcze się nie odnieśliśmy. Mieliśmy tyle interpretacji tego, co się stało, ilu było ludzi na sali. Z jednej strony, ta kobieta była po prostu wspaniałą liderką. Z drugiej, reprezentowała tych wszystkich z nas, którzy czuli się lekceważonymi dziećmi potrzebującymi troski, zauważania i doceniania wykonywanej przez nas pracy.

Z jeszcze innego punktu widzenia, kiedy rozkrzyczała się, a potem zamilkła, było to "gorące miejsce" (to znaczy pewien moment napięcia, coś ekstremalnego), którego grupa chciała uniknąć. Potem facylitatorzy skoncentrowali się na tym gorącym miejscu. Już nie zapomnieli o nim, wiedząc, że zignorowanie go powiększyłoby złość i chaos w sali. Byli świadomi, że to, czy ta kobieta dokończy swoją historię zależy od bardzo wielu czynników. Wiedzieli, że przed chwilą mówili Latynosi, a ona jest Czarna; że Latynosi i Afroamerykanie z Compton wchodzą ze sobą w gwałtowne konflikty; że przedtem grupa była skupiona na Czarnym mężczyźnie, a ta kobieta też była Czarna.

W jej oburzeniu słychać było kwestie ekonomiczne, rasowe, problemy płci i wieku. Co więcej, facylitatorzy zdawali sobie sprawę, że próbowała mówić o dzieciach pochodzących z każdej z grup znajdujących się w konflikcie. Do tej pory dzieci nie były bezpośrednio reprezentowane w tej wielkiej grupie. Najmłodszymi uczestnikami byli uczniowie szkół średnich.

Część problemu stanowiła też historia ziemi, na której znajdowała się pętla autobusowa. Niegdyś mieszkali tu Indianie amerykańscy (rdzenni Amerykanie), potem Europejczycy skolonizowali te ziemie, które następnie stały się częścią Stanów Zjednoczonych. W latach sześćdziesiątych było to stosunkowo spokojne przedmieście Los Angeles, ale teraz stało się biedną, opanowaną przez gangi okolicą, gdzie Czarni i Latynosi walczyli o terytorium i prestiż.

Facylitatorzy przypuszczali, że kobieta nie otrzymywała odpowiedniej płacy, a więc wchodziły w grę również kwestie ekonomiczne. Co więcej, osobiste i społeczne nadużycia, których doświadczyła w przeszłości mogły teraz nie pozwalać jej mówić. Jej gniew mógł być odpłatą za przeszłe i teraźniejsze krzywdy. Wszystkie te czynniki wpływały na sposób, w jaki powinniśmy facylitować tę sytuację. Kluczem była świadomość wszystkich tych elementów. Dlatego czasem nazywam pracę ze światem polityką świadomości.

Ważnym celem pracy ze światem jest znaleźć w grupie osoby takie jak ta kobieta, osoby które mają siłę, by zmieniać świat. To, co zdarzyło się na końcu, było rezultatem jej liderowania. Nie jest czymś niezwykłym, że lider, który rozwiązuje napięte sytuacje, pochodzi z "mniejszości" lub grupy zepchniętej na margines. Wierzę, że musimy szukać takich liderów i grup, aby pomagały nam w rozwiązywaniu przyszłych problemów.

ZAUWAŻAJ RÓŻNICE

Kwestie sporne, które rodzą się w wielokulturowych grupach czy społecznościach, wiążą się z rangą. Ranga jest sumą przywilejów jednostki. Pracujący ze światem muszą być świadomi przywilejów psychologicznych oraz tych, jakie wynikają z norm i praw, które nie są udziałem wszystkich.

Grupa w Compton zdecydowała się rozdzielić na mniejsze grupy zainteresowań, które skupiły się na różnych tematach, takich jak problem dzieci. Następujący opis konfliktu w jednej z małych grup, dotyczącego problemu gangów, sporządzony przez facylitatorkę, ilustruje, w jaki sposób rozpoznawanie różnic i przywilejów może prowadzić do rozwiązania konfliktu.6)

 

Spotkanie naszej małej grupy zaczęło się od tego, że nauczyciele ze szkoły średniej zaczęli wypytywać uczniów, czy ci nauczyli się czegokolwiek na tej konferencji. Pytania nauczycieli kryły w sobie założenie, że to, czego się tu dowiadują, nie jest przydatne w szkole średniej. Jednakże uczniowie wyrażali się o tym bardzo dobrze i bardzo podobało im się to, co się tu wydarzyło. Powiedzieli, że dużo się nauczyli, a szczególnie cenne było dla nich to, aby dostrzegać różnice, a nie zakładać, że każdy jest taki sam. Moja koleżanka i ja opowiedziałyśmy, jak można zastosować taki rodzaj pracy w szkole i jakie są nasze doświadczenia w tej mierze. Pomyślałyśmy jednak, że nauczyciele potrzebują pochwały za swoją pracę, ponieważ sugerowali, że nie rozumiemy, co robią w szkołach i zdawali się nas lekceważyć.

Jeden z nauczycieli nagle poprosił swojego ucznia, członka latynoskiego gangu, by opowiedział o tym, co się dzieje u nich w szkole. Uczeń milczał przez chwilę, a potem zrelacjonował to tak, jak na egzaminie. Moją uwagę przyciągnęła chwila jego milczenia i zapytałam go o ten moment. Uczeń odparł, że poczuł się postawiony przez nauczyciela w niewygodnej sytuacji. Nauczyciele oskarżyli mnie o fabrykowanie konfliktu tam, gdzie go nie ma. Uczniowie stwierdzili, że jest to kwestia autorytetu i władzy. Atmosfera stała się ciężka, zawiązała się ostra wymiana zdań między białym nauczycielem a latynoskim członkiem gangu. Ten spór został rozwiązany, a nauczyciel objął ucznia, powiedział mu, że go kocha i rozpłakał się nie ukrywając swoich łez.

Młody człowiek, prawdziwy twardziel, był głęboko poruszony i też zaczął płakać. Uczennica, wstrząśnięta widokiem płaczącego chłopaka, powiedziała, że go kocha. On zaczął opowiadać, jak to jest być w gangu, jak trudno jest strzelać do wroga. Mówił również o swoich lękach. Jego brat zginął w zeszłym roku w wojnie gangów.

Jeszcze inna Latynoska, mniej więcej 15-letnia, też była bardzo wstrząśnięta i poruszona. Początkowo trudno jej było znaleźć słowa, ale zachęcaliśmy ją mówiąc, że jest mądrą kobietą i ma na pewno dużo do powiedzenia. Wreszcie przemówiła. Należała do innego gangu, była w ciąży i chciała zerwać z dotychczasowym życiem. Błagała tamtego chłopaka, by przestał używać przemocy. Mówiła o niebezpieczeństwie i śmierci. Tych dwoje przeprowadziło ze sobą bardzo ważną rozmowę. Nauczyciele i uczniowie płakali. Była to bardzo piękna scena, w której miłość zastąpiła napięcie.

STYL I KONTROWERSJA

W tej historii postępowanie facylitatorów wynikało z ich pozycji związanej z rangą i ich świadomości różnic siły w interakcjach między uczniami a nauczycielami, Latynosami a białymi, kobietami i mężczyznami. Typ komunikacji używany w czasie zgromadzenia jest czymś podstawowym, niezmiernie ważnym. Styl komunikacji stosowany przez facylitatorów pracy ze światem i styl grupy zależy od kultur, które są w danej chwili reprezentowane. W wielu systemach komunikowania się, a także procedurach prawnych, za wartościowe uważa się te style debatowania, w których w danym czasie mówi tylko jedna osoba. Grupy polityczne i biznesowe również stosują tę metodę. Jednakże liczne grupy Czarnych i ludzi z krajów śródziemnomorskich zachęcają do mówienia wiele osób jednocześnie. Grupy azjatyckie zwykle pozwalają mówić najpierw starszyźnie. Na całym świecie dyplomaci mają tendencję, by raczej dawać wykłady niż wchodzić w dialog. Mój styl również ma podłoże w moim pochodzeniu, wykształceniu i czasach, w których żyję.

Nie tylko styl, ale również to, ile pojawia się konfliktów, zależy od konsensu w grupie. Wiąże się z tym również pozwalanie na konflikt w bezpieczn...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin