7. Tomek u zrodeł Amazonk.pdf

(861 KB) Pobierz
Alfred Szklarski
Alfred Szklarski
Tomek u źródeł Amazonki
Napad o świcie
Nad północno-zachodnią Brazylią, niemal u zbiegu jej granic z Peru i Kolumbią,
czarne, ciężkie chmury przedwcześnie zakryły zachodzące słońce. Duże krople deszczu
zaszeleściły w gęstwinie amazońskiej selw y 1 . W tej właśnie chwili nagle zamilkło monotonne
brzęczenie cykad 2 i świerszczy, zamarły przedwieczorne rozhowory papug. Gwałtowny
podmuch wichru zakołysał koronami drzew, targnął poroślami zwisającymi jak festony.
W obozie zbieraczy kauczuku 3 , zbudowanym w pobliżu brzegu rzeki Putumayo 4 ,
zaczęła się gorączkowa krzątanina. Pospiesznie umacniano mieszkalne szałasy, chowano
sprzęty, aby nadciągająca zawierucha nie wyrządziła zbyt wielkich szkód.
Rozgardiasz w obozie i deszcz mocno już szeleszczący w liściastym poszyciu dachu
przerwały drzemkę smukłemu młodzieńcowi, spoczywającemu na drewnianej pryczy.
Ociężale uniósł się na łokciu. W izbie było mroczno, spojrzał więc w otwór drzwiowy,
osłonięty gęstą, drucianą siatką: na dworze również już pociemniało.
John Nixon, bo tak właśnie zwał się ów młody mężczyzna, dłonią odgarnął nioskitierę
zawieszoną wokół pryczy, po czym wstał z legowiska. Chwiejnym krokiem podszedł do
progu i otworzył ażurowe drzwi. Najpierw spojrzał w kierunku baraku, w którym
gromadzono zbiory kauczuku. Wrota były zamknięte. Prawie nadzy Indianie w milczeniu
krzątali się przy szałasach, w których zapewne już skryły się przed burzą ich kobiety i dzieci.
- Aukoni! - zawołał lekko ochrypłym głosem John Nixon.
- Sim, senhor! 5 - odparł Indianin, zbliżając się do progu chaty.
1 Selva - wilgotny las międzyzwrotnikowy, porasta olbrzymie obszary dorzecza Amazonki.
2 Cykady (Cicadidae) - piewiki właściwe, należą do grupy pluskwiaków. Żyją głównie w cieplejszych krajach.
Żywią się sokami roślin. Długość rozpostartych skrzydeł niektórych gatunków dochodzi do 18 cm.
Właściwością cykad jest zdolność wydawania dźwięków za pomocą narządu u nasady odwłoka.
3 Kauczuk jest jednym z najważniejszych surowców roślinnych. Wprowadzenie go do użytku miało ogromne
znaczenie dla rozwoju przemysłu, zwłaszcza w motoryzacji, lotnictwie, elektrotechnice, technice sanitarnej.
Ojczyzną kauczuku naturalnego są puszcze brazylijskie, w których wśród wielu gatunków roślin zawierających
sok kauczukowy (lateks - latex) duże drzewo Hevea brasiliensis zyskało znaczenie światowe; niższej jakości
lateksu dostarczają również rosnące tam drzewa Mnihot glaziovii i Hancornia speciosa. Brazylijski monopol na
kauczuk naturalny został złamany ok. 1880 roku, kiedy wywieziono nasiona Hevea i zasiano je w ówczesnych
koloniach angielskich w Azji (Cejlon, Malakka), a potem w Indiach Holenderskich, upłynęło jednak z górą 30
lat, zanim kauczuk plantacyjny zyskał przewagę. Około dwustu gatunków drzew, krzewów i roślin zielnych
dwuliściennych w strefie międzyzwrot-nikowej i podzwrotnikowej zawiera sok mleczny służący do wyrobu
kauczuku. W Ameryce Środkowej i północnej części Ameryki Południowej lateksu dostarczają rodzime drzewa
Sapium i Castilloa, w Azji oprócz kauczukowca brazylijskiego uprawia się drzewo Ficus elastica, a w Afryce
Futumia elastica.
4 Rio Putumayo - rzeka w północno-zachodniej Ameryce Południowej. Posiada źródła w północno-wschodniej
Kolumbii, przepływa Peru i Brazylię, gdzie wpada do Amazonki.
5 Sim, senhor (port.) - Tak, panie.
- Gdzie są capangos? 6 - zapytał Nixon.
- Jedzą kolację w baraku - wyjaśnił Indianin.
Nixon gniewnie zmarszczył brwi. Na płatnych dozorcach można było polegać jedynie
wtedy, gdy sami czuli bat nad sobą. Po chwili znów zagadnąłŕ- Czy wszyscy seringueiros
p owrócili z selwy? Burza nadciąga!
- Wrócili, kauczuk złożony w magazynie - odpowiedział Aukoni, który przewodził
grupie Indian z plemienia Cubeo, zbierających lateks dla kompanii "Nixon - Rio Putumayo".
- Czy wydałeś wszystkim racje żywności?
- Sim, senhor, zaraz także każę przynieść panu kolację - odpowiedział Aukoni.
- Do diabła z jedzeniem! - gwałtownie wybuchnął Nixon. - Nie jestem głodny! Idź już
sobie!
Ani jeden muskuł nie drgnął w twarzy Indianina wyrażającej kamienny spokój, tylko
jego wzrok nieznacznie przesunął się po zwierzchniku. Poznał, że biały znów pił alkohol. Po
krótkiej chwili namysłu szepnąłŕ- Senhor Wilson odszedł, źli ludzie blisko, nie pij więcej...
Biały jednak nie usłyszał ostrzeżenia, bowiem jaskrawozielony, metaliczny błysk
szeroko przeciął czerń nieba i potężny huk pioruna zagłuszył życzliwe słowa. Wichura
targnęła dżunglą, sypnęła liśćmi i kawałkami gałęzi. Burza wkrótce rozszalała się na dobre.
John Nixon z trzaskiem zamknął zewnętrzne drzwi zbite z przeciętych wzdłuż pni
bambusowych. Po omacku dobrnął do drewnianej skrzyni zastępującej stół. Zapalił naftowy
kaganek. Ćmy natychmiast wychynęły z mrocznych kątów izby i rozpoczęły harce wokół
światła. Jedna z nich musnęła twarz Nixona. Wstrząsnął nim dreszcz wstrętu. Czuł
obrzydzenie do owadów i robactwa, od których roiła się amazońska selwa. Nie mógł
przywyknąć do wilgotnego lasu, milczącego i pozornie pozbawionego życia w czasie dnia, a
w ciemnościach nocy ożywiającego się tysięcznymi, tajemniczymi głosami. Któż mógł wtedy
odróżnić głosy zwierzęce od ludzkich? Może to właśnie czerwonoskórzy, dzicy łowcy
ludzkich głów lub gorsi nawet od nich biali łowcy niewolników zwoływali się do napadu? Na
domiar złego coraz gęstsze deszcze zwiastowały zbliżanie się zimy, czyli pory deszczowej,
która wkrótce miała zmienić selwę w bagnisty labirynt jezior i zalewów.
Nixon usiadł na ławie, przygnębiony wsłuchiwał się w szumiące za ścianami chaty
potoki deszczu. Po chwili nieco uspokojony mruknąłŕ- Podczas burzy nie trzeba obawiać się
napadu, wyśpię się przynajmniej...
Sięgnął po butelkę rumu. Nalał pełną szklankę i wypił. Nieco oszołomiony legł w
6 Capanga (port.) - zbrojny dozorca robotników.
7 Seringueiro (port.) - poszukiwacz kauczuku.
7
ubraniu na pryczy, zasłonił moskitierę, wsunął rewolwer pod poduszkę i zaczął rozmyślać.
Niebawem już marzył o dniu, w którym nareszcie będzie mógł opuścić głuszę amazońską.
Chciał jak najprędzej powrócić do rodzinnego domu w Chicago, gdzie w myśl obietnic stryja
miał objąć kierownictwo filii kompanii "Nixon - Rio Putumayo". Oby tylko stryj uznał, że
przyszły współwłaściciel jest już dostatecznie wtajemniczony w sprawy przedsiębiorstwa!
Tymczasem jednak musiał dalej tkwić w mrocznej selwie w towarzystwie czterech brutalnych
capangów oraz milczących, podejrzliwych Indian i wciąż czuwać, wciąż mieć się na
baczności. Awanturnicze bandy organizowane przez spekulantów kauczukowych siały gwałt i
rozbój w okolicach Rio Putumayo.
Młody Nixon z cichym westchnieniem wspomniał Jana Smugę, prawą rękę stryja. Ten
sławny podróżnik, odważny aż do zuchwałości, nie znał uczucia strachu. W bezdrożnym lesie
czuł się jak w swoim żywiole. Gdy przebywał w obozie zbieraczy kauczuku, wszystko szło
jak z płatka: nie było swarów, nikt nie stawiał oporu, wszyscy czuli się bezpieczni. Smuga z
jednakową swobodą obcował z na pół dzikimi ludźmi w selwie, jak i z bardziej
cywilizowanymi mieszkańcami Manao s 8 , gdzie mieściły się biura kompanii oraz główne
magazyny kauczuku. Podczas ostatniego pobytu w obozie Smuga przyrzekł Nixonowi, że
wpłynie na jego stryja, aby go jak najprędzej odwołał znad Putumayo.
W skrytości ducha Nixon zazdrościł Smudze daru z jednywania sobie ludzi. Wiedział
również, że Indianie pogardzali białymi, którzy nie umieli skrywać swych uczuć. Mimo to nie
mógł opanować odruchów powodowanych wstrętem czy strachem. Dlatego też, gdy teraz
wysłał swego pomocnika, Wilsona, do obozów kompanii położonych w pobliżu rzeki Japura,
trudno mu było utrzymać w ryzach leniwych capangów oraz Indian, u których nie zdołał
wyrobić sobie autorytetu zwierzchnika.
Z pobliskiego baraku dochodziły odgłosy gry na gitarze. Smętne tony zamierały
chwilami w ostrym szumie tropikalnej ulewy. To zapewne grał dozorca Mateo, Metys o
bujnej i niezbyt chlubnej przeszłości. Słuchając jego niskiego, drgającego namiętnością głosu,
wprost trudno było uwierzyć w zimne okrucieństwo, z jakim posługiwał się bykowcem i
nożem.
John Nixon coraz leniwiej łowił uchem dźwięki gitary. Myśli rwały się, mieszały z
urojeniami. Zapadał w drzemkę. Wydawało mu się, że gdzieś w głębi selwy głucho odezwały
się tam-tamy. Nie wzbudziło to w nim obaw. W tej części Amazonii często napotykało się
8 Manaos (obecnie Manaus, nazwa od mieszkającego tam plemienia Indian) leży w stanie Amazonas w
północnej Brazylii, na lewym brzegu rzeki Negro, w pobliżu miejsca, gdzie wpada ona do Amazonki. Miasto
założyli Portugalczycy w 1660 r. Od 1850 r. jest stolicą stanu; obecnie drugie po Para-Belem ważne miasto nad
Amazonką. Posiada doskonały port rzeczny. Stanowi ważne centrum handlowe, którego szybki rozwój nastąpił
w okresie tak zwanej gorączki kauczukowej.
ślady wpływów murzyńskich, zakorzenionych przez dawnych niewolników, sprowadzanych z
Czarnego Lądu. Oddech młodego Nixona stawał się coraz głębszy, bardziej miarowy. W
końcu biały człowiek zasnął twardym snem...
*
Pod osłoną nocy gromada zbrojnych ludzi skradała się w lesie okalającym obóz
poszukiwaczy kauczuku. Gdy burza ostatecznie umilkła, już przyczajeni w gęstym poszyciu
tropikalnego lasu otaczali karczowisko wąskim pierścieniem. Byli to Indianie z plemienia
Yahua, o jasnobrązowych ciałach, okrytych tylko sutymi spódnicami z rafii 9 , sięgającymi
niemal do stóp. Na głowach nosili olbrzymie peruki, splecione również z żółtej rafii, które
luźno opadały im na ramiona i plecy, aż poniżej pasa. Niektórzy przystroili swe peruki
barwnymi piórami papug, zasuszonymi ptakami i myszami. Na szyjach mieli naszyjniki z
suszonych nasion roślin. Uzbrojeni byli w łuki oraz długie świstuły 10 z bambusu, służące do
wydmuchiwania małych, często zatrutych strzał. Południowoamerykańscy Indianie
przeważnie używali dmuchawek do celów myśliwskich, lecz gdy brali je na wyprawę
wojenną, stanowiły w ich rękach broń straszną, powodującą niemal natychmiastową śmierć
ofiary. Na wschodnim horyzoncie wychyliło się słońce. Po burzliwej nocy nastawa! dzień
prawie nie poprzedzony świtem. Jeden z Indian, zapewne wódz, pochylił się ku dwóm białym
mężczyznom, towarzyszącym czerwonoskórym wojownikom i gardłowym głosem szepnął w
narzeczu Yahuaŕ- Jarimeni iarenumuyu 11 , daj znak! Biały przyłożył palec do ust.
- Unjui... 12 - ostrzegł Indianin.
Biały gniewnie zmarszczył brwi. On również spostrzegł kundla, który wysunął się z
indiańskiego szałasu. Jeśli pies zwęszy obcych, na pewno ostrzeże uśpionych zbieraczy
kauczuku. Wtedy misternie uknuty plan napadu weźmie w łeb. Biały mężczyzna szybko
odwrócił się do wodza Yahuan i wzrokiem wskazał mu dmuchawkę. Porozumieli się tym
jednym, krótkim jak błysk, spojrzeniem.
Indianin wydobył z plecionki małą strzałę, wsunął ją do bambusowej rury i uszczelnił
kłębkiem bawełny. Teraz jeden koniec dmuchawki, oprawiony w grubszą nasadkę, przytknął
do ust, mierząc wylotem rury w kierunku psa. Głęboko zaczerpnął powietrza i dmuchnął.
Dotąd ospały kundel nagle drgnął, wstrząsnął się i upadł na bok jak rażony piorunem.
9 Rafia - włókno z pewnego gatunku drzewa palmowego, używane do wyplatania kapeluszy, torebek, pantofli
itp. oraz w ogrodnictwie.
10 Dmuchawka bądź świstuła - broń używana w Ameryce Południowej i Środkowej, w Indochinach, Indonezji i
w Indiach. Dmuchawkę sporządza się z rury bambusowej długiej na 2 do 4 m, z której silnym dmuchnięciem
"strzela się" małą strzałą.
11 Jarimeni iarenumuyu - księżyc zaszedł.
12 Unjui - pies.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin