8.Słowiańszczyzna.docx

(29 KB) Pobierz

Słowiańszczyzna

 

Pierwotni Słowianie

Olbrzymie połacie środkowej i wschodniej Europy zajmowali we wczesnym średniowieczu Słowianie. Ich pochodzenie i pierwotne siedziby są w nauce przedmiotem zaciętych sporów, na których ostrość oddziaływują w dużym stopniu względy natury politycznej. Mimo to jednak dziś wydaje się rzeczą bezsporną, że Słowian należy zaliczyć do indoeuropejskiej rodziny językowej i że pierwotnie stanowili oni w jej łonie grupę z Bałtami. Gorzej przedstawia się natomiast sprawa ich prasiedziby. Tu jeszcze istnieją rozbieżności poglądów, choć wśród wielu badaczy utrwala się przekonanie o konieczności szukania jej między Odrą a Wisłą. Przemawiają za tym zarówno przesłanki archeologiczne, jak antropologiczne, a wreszcie także i językowe. Przyjęcie, że tu właśnie znajdowała się praojczyzna Słowian, nie wyklucza natomiast możliwości przesuwania się przez ten obszar ludów obcoplemiennych, a nawet przejściowego ujarzmienia przez nie ludności autochtonicznej. Jak stwierdziliśmy bowiem w innych omawianych wypadkach, najazdy takie powodowały wprawdzie usuwanie się z obszaru opanowanego przez wroga tej części mieszkańców, która nie chciała podporządkować się obcej władzy, reszta ich jednak pozostawała na miejscu, w charakterze ludności ujarzmionej. Obok więc rozmnożenia się liczebnego ludu, obce migracje mogą rzucić światło na okoliczności, w jakich zaczynała się rozkładać pierwotna jedność prasłowiańska.

 

Antowie i Sklawini

Najwcześniejszym terenem ekspansji słowiańskiej były ziemie sięgające na wschodzie po środkowy Dniepr. Przebywających już w Iv w. na tym obszarze Słowian późniejszy pisarz gocki (piszący w Vi w.) nazywa Antami. Opanowanie przez Hunów stepów czarnomorskich i ziem położonych na północ od Dunaju powstrzymało posuwanie się Słowian ku południowi. Dopiero więc po rozpadnięciu się państwa Attyli, ekspansja w tym kierunku została przez nich wznowiona i fala najazdu słowiańskiego osiągnęła Dunaj. Napływała tam ona z dwóch stron: od stepów czarnomorskich i od przełęczy środkowo - i wschodniokarpackich. Prokopiusz z Cezarei, historiograf okresu justyniańskiego, nazywał pierwszych przybyszów Antami, a drugich - Sklawinami.

 

Słowianie na Bałkanach

Najazdy słowiańskie dotknęły w wysokim stopniu bałkańskie prowincje Cesarstwa. W latach 547 i 548 najeźdźcy spustoszyli brzegi dalmatyńskie, docierając pod mury Durazzo. W 549 r. ofiarą ich padła Tracja. Bezpośredniemu zagrożeniu uległ Konstantynopol i Tessaloniki, a wróg przedostał się na obszar Tesalii. W celu powstrzymania inwazji dyplomacja konstantynopolitańska uciekła się do pomocy Awarów. Na dłuższą metę środek ten okazał się jednak zawodny, bowiem po pewnym czasie Słowianie w porozumieniu z Awarami wznowili swoje wyprawy. W latach 578-581 nie tylko wdarli się do Tesalii, ale przedostali się na Peloponez i Wyspy Egejskie, a po katastrofie Maurycjusza w 602 r. skolonizowali znaczną część Półwyspu Bałkańskiego, którego ludność na skutek tego zmieniła radykalnie swoje oblicze etniczne. Wkraczający na ziemie Cesarstwa Słowianie hołdowali organizacyjnej formie tzw. "demokracji wojennych". Na skutek tego nie byli jeszcze zdolni do stworzenia jednolitego państwa. Niemniej jednak ich przebywanie na Bałkanach było dla Bizancjum bardzo uciążliwe. Toteż dyplomacja konstantynopolitańska postanowiła uciec się do tradycyjnej taktyki i z kolei zwalczać Słowian rękoma turskich Protobułgarów, którzy w swojej wędrówce ku zachodowi znaleźli się na stepach czarnomorskich.

 

Dywersja Protobułgarów

W 679 r. Protobułgarzy pod wodzą chagana Asparucha przekroczyli dolny Dunaj i rozpoczęli walkę z osiadłymi tam Antami. Toczyła się ona wiele dziesiątków lat, doprowadzając do powstania państwa bułgarskiego. Podobnie bowiem jak Normanowie we Francji, tak Protobułgarzy na Bałkanach w toku zmagania się z miejscową ludnością ulegli wynarodowieniu, roztapiając się w masie słowiańskiej. Stosunkowo nieliczne naleciałości językowe i obyczajowe świadczą dziś o dawnym pochodzeniu Bułgarów. Ich ówczesne państwo nie objęło na razie obszarów skolonizowanych przez Sklawinów. Tam zaś, w jednolitej masie słowiańskiej, polaryzowały się z wolna dwie różne grupy plemienne: serbska i chorwacka.

 

Słowianie nad środkowym Dunajem

Wielka "wędrówka ludów", która odepchnęła na pewien czas Słowian od Morza Czarnego i dolnego Dunaju, otworzyła przed nimi świetne perspektywy na zachodzie. Plemiona germańskie, które dotąd bądź okupowały część praojczyzny Słowian, bądź też zajmowały obszary na południu, zaczęły spływać ku Dunajowi. Ich miejsce zajmowali stopniowo od schyłku Iv i w ciągu V w. Słowianie. Przekroczyli oni Łabę i Soławę, a na południu skolonizowali kotlinę czeską, Morawy, a później również Panonię. Nawiązali też kontakt ze Sklawinami, zajmującymi Podkarpacie, wschodnią część Panonii i ziemie położone na południe od Sawy.

 

Wyodrębnienie się trzech słowiańskich grup językowych

Tak znaczne rozprzestrzenienie Słowian doprowadziło do wyodrębnienia się wśród nich trzech grup językowych: południowej, wschodniej i zachodniej. Różnice dialektyczne nie były między nimi początkowo tak wielkie, by uniemożliwić wzajemne porozumienie się poszczególnych plemion. Jeszcze mniejsze były one w dziedzinie kultury materialnej i psychicznej.

 

Ustrój społeczny Słowian

Stosunki społeczne Słowian możemy poznać dzięki skąpym wzmiankom cudzoziemskich pisarzy, reprezentujących przede wszystkim krąg bizantyński. Ten fragmentaryczny materiał rozszerzają znakomicie przeżytki prawne i obyczajowe, występujące w czasach o wiele późniejszych, oraz analogie zaobserwowane u ludów niesłowiańskich. Podobnie jak Germanowie, również i Słowianie przeżywali w interesującym nas okresie rozkład wspólnoty pierwotnej i powstawanie prymitywnych organizacji politycznych o typie demokracji wojennych. Wraz ze wspólnotą pierwotną ulegał rozkładowi dawny ród patriarchalny, którego przeżytki takie, jak kult przodków, pojęcie wspólnej własności ziemi czy wreszcie wróżdy rodowej, będą występować przez długie jeszcze wieki. Dochodząca w tych okolicznościach do większego znaczenia rodzina była w zasadzie związkiem monogamicznym, chociaż wśród naczelników i bogatszych członków plemienia zdarzały się wypadki wielożeństwa. Podobnie jak u Germanów, również i u Słowian wspólnotę rodową zastąpiła wspólnota terytorialna. Występowała ona pod różnymi nazwami. Źródła ruskie stosowały termin mir i wierw', polskie - opole, czeskie - obćina, wreszcie południowosłowiańskie - żupa. O wszystkich sprawach wspólnoty decydowało zgromadzenie jej pełnoprawnych członków, czyli wiec. Ono powoływało naczelnika noszącego miano starosty. Rozwarstwieniu uległa ludność słowiańska równa dawniej pod względem uprawnień. Wprawdzie nadal olbrzymią jej większość stanowili ludzie wolni, ale wśród nich wyodrębniły się grupy uprzywilejowane lub pozbawione praw. Grupa złożona z najbogatszych wpływowych członków wspólnoty wysunęła się na czoło, podczas gdy na drugim biegunie społecznym znaleźli się zubożali jej członkowie. Zadłużeni u bogatych sąsiadów, nie mogąc spłacić swoich zobowiązań, schodzili do rzędu ludzi zależnych lub nawet zgoła niewolników. Rzeszę tych ostatnich powiększali jeńcy wojenni. Podobnie jednak jak u Germanów, również u Słowian nie stanowili oni głównej siły roboczej. Chętnie natomiast widziano w nich przedmiot handlu.

 

Ustrój polityczny Słowian

Zajmowanie przez Słowian nowych obszarów osiedleńczych, a w związku z tym nieuniknione starcia z ich dotychczasowymi mieszkańcami przyspieszyły proces łączenia się poszczególnych wspólnot terytorialnych w jednostki wyższego rzędu - plemiona. Rządzone przez wiec, na czas wojny wybierały spośród jego członków wodza-księcia. Dążył on do przedłużenia swej władzy także na czas pokoju i starał się ją uczynić dziedziczną. Na obszarach plemiennych występują w tym czasie grody refugialnie, odgrywające dużą rolę w zabezpieczeniu ludności przed skutkami obcych najazdów.

 

Stosunki gospodarcze

Historiografia Xix-wieczna pragnęła widzieć w dawnych Słowianach lud, którego podstawą utrzymania była hodowla i myślistwo. Pogląd ten przez współczesną naukę został uznany za całkowicie mylny. Tak znaleziska archeologiczne, jak onomastyka, jak wreszcie, co prawda stosunkowo późne a liczebnie niezbyt obfite, przekazy źródeł pisanych, przemawiają za pierwszeństwem rolnictwa. Na podstawie tych różnorakich źródeł możemy stwierdzić ponadto, że ówcześni Słowianie stosowali przeważnie gospodarkę wypaleniskową, zwaną także żarową lub łazową (świadczą o tym m.in. takie nazwy, jak Żary, Praga od prażenia, Trzebnica od trzebież, Łazy - miejsca wypalone po lesie) i że głównym zbożem było prędko dojrzewające i nie wymagające zbytniego zachodu proso, choć znano również i inne gatunki zbóż. Gospodarka wypaleniskowa była stosowana oczywiście na terenach lesistych. Natomiast na obszarach pozbawionych lasu użytkowano ziemię aż do jej wyjałowienia, po czym ją porzucano, przenosząc uprawę gdzie indziej. Oprócz takiej jednopolowej gospodarki przemiennej zaczęła występować dwupolówka, polegająca na kolejnej zamianie roli na ugór, a ugoru po pewnym czasie - znowu na rolę. Doniosłe znaczenie, choć mniejsze od rolnictwa, miała dla Słowian hodowla zwierząt domowych. Trzymano bydło, nierogaciznę, owce i kozy, a dla celów komunikacyjnych i wojennych - niezbyt liczne konie. Natomiast myślistwo, rybołówstwo i bartnictwo odgrywały rolę uboczną i w skali ogólnej - wyraźnie pomocniczą. W ramach gospodarki naturalnej, która w ówczesnej Słowiańszczyźnie panowała bezapelacyjnie, każdy rolnik zaspokajał własnymi siłami swoje potrzeby przemysłowe. Był więc cieślą, który wznosił dla siebie dom i zabudowania gospodarcze, przygotowywał sprzęt i narzędzia drewniane; kobiety sporządzały tkaniny i szyły odzież, mężczyźni wyprawiali skóry i futra oraz robili kożuchy i obuwie. Tylko dwa rzemiosła, wymagające większej specjalizacji, były już w tym czasie wyodrębnione. Do nich zalicza się kowalstwo i garncarstwo. Rolnicy dawniej je uprawiający ograniczyli lub zarzucili swoje zajęcia rolne, znajdując podstawę utrzymania w produktach rolnych otrzymywanych w drodze wymiany za swoje wyroby przemysłowe.

 

Charakter osadnictwa słowiańskiego

Osadnictwo słowiańskie trzymało się początkowo rzek i strumieni, które odgrywały, zwłaszcza na terenach mniej dostępnych, rolę szlaków komunikacyjnych. Najstarszą formą osiedli jest tzw. "ulicówka", tj. osada, której domy były zgrupowane po obu stronach drogi. Jednakże na terenach zagrożonych przez najazdy rozwijała się w tym samym czasie inna forma osadnicza, tzw. okolnica". W osadach tego typu domy skupiały się wokół placu, który mógł być łatwo zamknięty bramą. Plac służył jako miejsce spędu inwentarza żywego na noc, a zza ściśle do siebie przylegających zabudowań i płotów mieszkańcy mogli nawet stawić skuteczny opór najściom mniejszych watah rabusiów. Oczywiście przy groźniejszych najazdach ludność musiała się chronić do najbliższego grodu refundialnego.

 

Wierzenia religijne Słowian

Mało jest dziedzin w nauce, które nasuwają tyle wątpliwości i dają pole do tak wielkiej fantazji, co wierzenia religijne dawnych Słowian. Przyczynili się do tego w znacznym stopniu autorzy średniowieczni, którzy zasiedlali dowolnie Olimp słowiański, opierając się na analogiach klasycznych. Upłynęło też sporo czasu zanim ich fałszerstwa zostały przez naukę zdemaskowane i zastąpione przez o wiele skromniejszy obraz, jaki nam pozwolili odtworzyć kronikarze, stykający się bezpośrednio od Vi w. z pogańskimi Słowianami. Jak wszystkie ludy pierwotne, oddawali Słowianie cześć przede wszystkim tajemniczym siłom przyrody, widząc w nich początek wszelkiego bytu. Na pierwsze miejsce wysunął się przeto kult słońca, dawcy wszelkiego dobra i źródła życia. Jego personifikacją było bóstwo noszące imię Swarożyca, czczone w całej Słowiańszczyźnie. Drugim bóstwem cieszącym się wielką czcią u wszystkich Słowian był Wit - bóg wiatru i urodzaju. Występował pod różnymi nazwami. Tak więc na Rugii zwano go Swantowitem, w Szczecinie - Trzygłowem, a w Wołogoszczy - Jarowitem. Bóstwom tym niektóre plemiona słowiańskie poświęcały bogate świątynie, obsługiwane przez specjalny stan kapłański. Jednakże u większości Słowian świątyń nie budowano, a cześć bogom oddawano pod gołym niebem, składając im w pewnych porach roku ofiary. Niezależnie od kultu Swarożyca i Wita, czczono drobniejsze duchy przyrody - leśne, rzeczne, rolne, trzodne itp. Oprócz kultu przyrody, który łączył ogół ludności we współczesnych obrzędach, każda rodzina czciła indywidualnie duchy swych przodków. Wierzono, że przebywają one w zaświatach, pozbawione słońca i ciepła, i zazdroszczą żyjącym szczęścia i dobrobytu. Aby uchronić się od zemsty zawistnych duchów, a zyskać sobie ich przychylność, trzeba było dbać o nie, ogrzewać je, karmić i poić. Obchodzono więc święta zmarłych na wiosnę i na jesieni, odwiedzając cmentarzyska i składając tam dary duchom. Pamiętano też o nich w domu, zostawiając dla nich napoje i jadło. Znali Słowianie również kult Doli (szczęścia) i Niedoli (biedy). Z czasem nastąpiło jednak ich pomieszanie z kultem przodków. Zjawiska i rzeczy nieznane przypisywano siłom niepojętym, nadprzyrodzonym i budzącym przerażenie. Ich złemu oddziaływaniu starano się przeciwstawiać za pomocą zaklęć i czarów, w których celowali kapłani, a także przez noszenie amuletów. Słowianie wierzyli, że wielki wpływ na losy ludzkie ma księżyc. Jego pełnię uważali za pomyślny okres, w którym należało załatwiać ważne życiowo czynności.

 

Państwo Samona

Usadowienie się w 568 r. turskich Awarów na obszarze Fanonii pociągnęło za sobą narzucenie przez nich zwierzchnictwa Słowianom, znajdującym się w rozdrobnieniu. Uległy temu jarzmu plemiona zamieszkujące na południe od Karpat, choć mamy wiadomości o sporadycznym pojawianiu się Awarów również i na północnych stokach tych gór. Awarowie, którzy w stworzonym przez siebie państwie stanowili klasę panującą, nie przeciwstawiali się dalszej kolonizacji obszarów wchodzących w jego skład przez Słowian nadciągających z północy. Panowanie ich było jednak nad wyraz uciążliwe dla przybyszów, którzy nie bez zachęty ze strony Bizancjum porwali w końcu za broń i w latach 622-625 wyzwolili się spod zależności awarskiej. W powstaniu Słowian morawskich wziął przypadkowo udział kupiec frankijski Samo. Zdobył on sobie w czasie walk tak wielką popularność u powstańców, że po zakończeniu działań wojennych i wyzwoleniu się z jarzma awarskiego obwołali go oni swoim władcą. W przeciwieństwie do dawnych prymitywnych organizacji politycznych o typie demokracji wojennych, występuje wtedy po raz pierwszy państwo kilkoplemienne typu patrymonialnego. Jego ośrodkiem były Morawy, swoim zasięgiem objęło ono jednak w krótkim czasie tzw. Rugiland (późniejsza dolna Austria), kotlinę czeską oraz kraj sięgający na północ po bagna Sprewy, na zachód - po Soławę, a na wschód - być może po Odrę. Istnienie państwa Samona jest poświadczone źródłowo do około 660 r. Jego późniejsze losy są natomiast niejasne. Jeśli nawet przyjąć tezę wysuwaną ostatnio w naszej historiografii o jego przetrwaniu do Ix w., to w każdym razie jest rzeczą pewną, że należące doń terytorium uległo ograniczeniu do samych tylko Moraw. A że nie zachowała się jednolita władza naczelna w tym kraju, znalazł się on powtórnie w zależności od chaganatu awarskiego. Tym bowiem chyba da się wytłumaczyć późniejsze powiązanie Moraw z państwem karolińskim po katastrofie chaganatu awarskiego w 796 r.

 

Państwo Wielkomorawskie

Około 830 r. jeden z plemiennych władców morawskich, Mojmir, zjednoczył plemiona zamieszkałe w dorzeczu Dyi i Morawy. Nowe państwo uznawało jednak nadal zwierzchność królów frankijskich. Po zgonie Mojmira (846) sprawą sukcesji po nim zajął się z tytułu sprawowanej zwierzchności Ludwik Niemiecki, osadzając na Morawach synowca zmarłego władcy, Rościsława. Ten okazał się godnym kontynuatorem polityki Mojmira. Doceniając rolę chrystianizmu, jako ideologicznej nadbudowy ustroju feudalnego, popierał on gorąco chrystianizację swego kraju. Tendencje do wyemancypowania się Moraw spod wpływów frankijskich zaniepokoiły Ludwika Niemieckiego. Postanowił więc siłą zmusić Rościsława do uległości i w 855 r. podjął przeciwko niemu wyprawę. Zakończyła się ona klęską najeźdźców i pozwoliła Rościsławowi uniezależnić się całkowicie od Niemiec.

 

Misja Cyrylego i Metodego

W wytworzonej sytuacji Rościsław nie mógł kontynuować chrystianizacji swego kraju przy pomocy duchowieństwa z feudałami niemieckimi. Uznając jednak mimo to chrystianizację za nieodłączny element państwa powstającego na Morawach, zwrócił się w 862 r. do cesarza bizantyńskiego Michała Iii z prośbą o przysłanie misjonarzy władających językiem słowiańskim. Uważał bowiem, że z tej strony jego krajowi zagraża daleko mniejsze niebezpieczeństwo. Prośba Rościsława została potraktowana w Konstantynopolu przychylnie i misję morawską zlecono dwóm mnichom, braciom Konstantemu i Metodemu. Władali oni biegle językiem słowiańskim, a udając się na Morawy, zabrali ze sobą słowiański przekład Pisma Świętego, napisany wynalezionym przez Konstantego alfabetem, tzw. głagolicą. Misjonarze przybyli do państwa Rościsławowego w 863 r. i przystąpili od razu do pracy. Ludność miejscową pozyskali sobie tym, że nie tylko nauczali w zrozumiałym dla niej języku, lecz przy sprawowaniu obrzędów posługiwali się też mową słowiańską. Postępowanie ich budziło z tego powodu niechęć spotykanych tam duchownych niemieckich, którzy wszelkimi sposobami starali się utrudniać braciom pracę. Prawdziwe kłopoty wystąpiły jednak dopiero wówczas, kiedy zaszła potrzeba wyświęcenia nowych kapłanów spośród miejscowych neofitów. Ponieważ żaden z misjonarzy nie posiadał godności biskupiej, a o współdziałaniu wrogo nastrojonego episkopatu bawarskiego nie mogło być mowy, zdecydowali się oni odwołać do papieża i w otoczeniu uczniów pospieszyli w 868 r. do Rzymu. Nie ufano tam Grekom, dawano natomiast posłuch oszczerstwom niemieckim. Toteż wiele wysiłków i czasu kosztowało przełamanie piętrzących się trudności. W końcu jednak bracia uzyskali zadośćuczynienie. Ich uczniowie zostali wyświęceni, liturgia słowiańska oficjalnie uznana, a Metody wyniesiony do godności arcybiskupa Sirmium i tym samym zabezpieczony przed ingerencją Kościoła bawarskiego. Drugi jednak z braci, Konstanty, nie zniósł ciężkich niewygód podróży i pod zakonnym imieniem Cyryla zakończył życie w jednym z klasztorów rzymskich.

 

Losy liturgii słowiańskiej

Podczas gdy bracia przebywali w Rzymie, Państwo Wielkomorawskie przeżywało głęboki kryzys. Został on wywołany zatargiem z monarchią karolińską, który przybrał niepomyślny dla Moraw obrót. Na domiar złego Rościsław popadł w tym czasie w konflikt ze swym siostrzeńcem Świętopełkiem i został przezeń zdradziecko wydany w ręce Bawarów. Postawiony przed sąd możnych i skazany na karę śmierci, uzyskał jej zamianę na oślepienie oraz dożywotnie zamknięcie w klasztorze (870). Rezultatem opisanych wypadków było przywrócenie zwierzchnictwa karolińskiego nad Morawami. Wstrząsów takich uniknęli natomiast Słowianie panońscy, którzy pozostając pod władzą Kocela nie próbowali wyzwolić się spod obcoplemiennych wpływów. Kraj ten był wprawdzie terenem ekspansji misyjnej episkopatu bawarskiego, jego władca jednak zwrócił się mimo to do Rzymu z prośbą o skierowanie tam Metodego. Prośbie jego stało się zadość i Metody z tytułem arcybiskupa wskrzeszonej metropolii syrmijskiej zjawił się na dworze Kocela, mając roztaczać opiekę duchowną nie tylko nad Morawami, ale również i nad Panonią. Doprowadziło to natychmiast do konfliktu z episkopatem bawarskim, który traktując Metodego jako uzurpatora, pozbawił go wolności i zamknął w jednym z klasztorów zachodnich. W tym samym czasie doszło do zatargu między Świętopełkiem a władcami karolińskimi. A chociaż został on pozornie zażegnany, to jednak, gdy w 871 r. wybuchło na Morawach powstanie przeciwko rządom obcych namiestników przyłączył się doń Świętopełk, zawiedziony w swych nadziejach. Powstańcy wywalczyli Morawom niepodległość (874), Świętopełka zaś uznali za swego władcę. Zmiana sytuacji na Morawach skłoniła Rzym do energicznej interwencji na rzecz uwięzionego Metodego, któremu przywrócono wolność i pozwolono wrócić do swej diecezji. Długa jednakże nieobecność arcybiskupa osłabiła jego pozycję na Morawach. Niechętne mu duchowieństwo bawarskie oskarżyło go w sposób złośliwy o herezję. Sprawa liturgii słowiańskiej budziła zaś w tym czasie zastrzeżenia nawet w kurii rzymskiej. W tych warunkach zdecydował się Metody na podjęcie nowej podróży do Rzymu, aby tam walczyć o zachowanie praw uzyskanych w swoim czasie. Odniesione raz jeszcze zwycięstwo nie zapewniło jednak trwałości obrządkowi słowiańskiemu, bowiem po zgonie Metodego (885) jego wyznawcy musieli opuścić Morawy, pozostawiając tamtejszy Kościół w rękach przedstawicieli obrządku łacińskiego.

 

Najazd Węgrów i upadek państwa Wielkomorawskiego

Państwo Wielkomorawskie nie poprzestało na poddaniu swej zwierzchności krajów wchodzących ongiś w skład monarchii Samona. Opanowało bowiem również cały Śląsk i uzależniło od siebie kraj Wiślan. Nie jest więc wykluczone, że jego granica na północnym wschodzie sięgała po Bug. Na południowym wschodzie ekspansja morawska zetknęła się nad Cisą z przenikającymi tam wpływami Bułgarów. Ten stan rzeczy został naruszony przez pojawienie się nad Dunajem finougryjskich Madziarów, czyli Węgrów. W najazdach łupieskich zapuszczali się oni daleko na zachód, a od 892 r. byli używani przez Niemców jako sprzymierzeńcy w walce ze Światopełkiem morawskim. Książę ten potrafił jeszcze zwalczyć skutecznie podwójne niebezpieczeństwo. Kiedy jednak po jego zgonie (895) zaczęły się spory o władzę wśród spadkobierców zmarłego oraz wystąpiły ruchy dezintegracyjne, osłabiony kraj nie oparł się naciskowi madziarskiemu i w 906 r. Państwo Wielkomorawskie upadło w wyniku przegranej kampanii wojennej.

 

Państwa sukcesyjne Wielkich Moraw

Najeźdźcy, usadowiwszy się na brzegach środkowego Dunaju, przerwali bezpośrednią łączność między zachodnimi a południowymi Słowianami. Nie udało się natomiast Madziarom opanować wszystkich ziem wchodzących w skład Państwa Wielkomorawskiego. Odzyskały więc niezależność plemiona czeskie, jak również te, których siedziby leżały na północ od Sudetów i Karpat. Tam też, gdzie rozwój życia politycznego znajdował się na dostatecznie wysokim poziomie, powstawały państewka plemienne. Wśród sukcesorów Wielkich Moraw największą ruchliwość przejawiły plemiona Czeskie. Wprawdzie ich kraj był rozdarty sporami dwóch rywalizujących ze sobą dynastii plemiennych - Przemyślidów i Sławnikowiców - ale pierwsi z nich w końcu X w. uzyskali przewagę. Wykorzystując osłabienie Węgier po klęsce 955 r., Czesi zajęli Morawy i Słowację, a przy tej sposobności weszli również w posiadanie Śląska i kraju Wiślan. Dzięki temu wczesnofeudalne państwo Przemyślidów stało się jednym z potężniejszych w ówczesnej Słowiańszczyźnie.

 

Słowianie północno-zachodni

Podczas gdy Słowianie zamieszkali na południe od Karpat i Sudetów przeżywali okres tworzenia się i rozpadania państw kilkoplemiennych, ich pobratymcy zajmujący ziemie na północ od tego pasma gór znajdowali się na wcześniejszym etapie rozwojowym. Pod względem językowym dzielili się na trzy zespoły dialektyczne: łużycki, połabski i polski. Ponieważ podobieństwo między dwoma ostatnimi było bardzo wielkie, niektórzy językoznawcy ten trójdział zastępują dwudziałem, widząc tu dwie grupy: łużycką i lechicką. Największą trudność stanowi dzisiaj oznaczenie siedzib grupy łużyckiej. Stworzony przez Karola Wielkiego w 805 r. limes Sorabicus, będący w rzeczywistości nie umocnionym a jedynie kontrolowanym pograniczem Cesarstwa, pozwala domyślać się, że stanowiło ono kres zwartego zasiedlenia ludności słowiańskiej na zachodzie. Granica biegła więc wzdłuż Dunaju mniej więcej od Lorch do Ratyzbony, potem zbaczała ku północy i poprzez okolice Norymbergii, Bambergu i Erfurtu docierała do Łaby w bliskości Magdeburga. Przekazy źródłowe z Ix w. poświadczają na wschód od limesu, nad Soławą istnienie księstwa serbo-łużyckiego. Plemiona serbo-łużyckie przekraczały na południu naturalną górską granicę Czech, na wschodzie sięgały po bieg Kwisy i Bobra, a na północy dochodziły do Sprewy. Na wschodzie i północy grupa łużycka sąsiadowała z lechicką. Składała się ona z dwóch odłamów: polskiego i połabskiego, z których każdy rozpadał się na wiele plemion. Element pośredni, odgrywający rolę pomostu między obu tymi odłamami, stanowili Pomorzanie. Słowianie połabscy wytworzyli dwie duże jednostki o charakterze politycznym: związek Obodrytów na północo-zachodzie i Luciców, zwanych też Wieletami lub Wilkami, na wschodzie. Zachodnią granicą tych Słowian była Łaba i limes Saxoniae, południową - omówiony wyżej zasięg grupy łużyckiej, a wschodnią - w przybliżeniu dolna Odra.

 

Początki Państwa Polskiego

Najpóźniej spośród Słowian na widownię feudalnej Europy wysunęły się plemiona polskie. Zalicza się do nich Polan w dolinie Warty, Kujawian nad Gopłem, pięć plemion śląskich (Dziadoszanie, Bobrzanie, Ślęzanie, Opolanie, Gołęszyce) w dorzeczu górnej i środkowej Odry, Wiślan nad górną i częściowo środkową Wisłą, Mazowszan po obu stronach środkowej Wisły, wreszcie Pomorzan między dolną Odrą i Wisłą oraz Lubuszan po obu stronach Odry na południe od ujścia Warty. Istniały dwa ośrodki, wokół których zaczęło się skupiać życie polityczno-państwowe plemion polskich. Jednym był kraj Wiślan, gdzie w ciągu Ix w. powstało państwo kilkuplemienne podbite w końcu tego stulecia przez Morawian. Drugim - kraj Polan. Aktywność tego ostatniego ośrodka przypadła również na Ix w. Po rozszerzeniu swych wpływów na dorzecze Warty, udało się władcom polańskim opanować do połowy X w. cały obszar między środkową Odrą a Wisłą. Dzieło zjednoczenia plemion polskich zakończył Mieszko, wywodzący się z polańskiej dynastii Piastów. W walce o podporządkowanie sobie biegu dolnej Odry natknął się on na Luciców, którzy nosili się z podobnymi planami. Poniósłwszy dotkliwą porażkę w kampanii 963-964 r., w obawie, by wystąpienie sprzymierzonych z Lucicami Czechów nie przemieniło jej w zupełną klęskę, nawiązał z tymi ostatnimi rokowania. Nie znamy ani ich przebiegu, ani też wyników. Z zawartego jednakże w 965 r. małżeństwa Mieszka z księżniczką czeską Dubrawką możemy wnosić, że doszło między obu stronami do porozumienia. Prawdopodobnie udało się odciągnąć Czechów od przymierza z Lucicami i zastąpić je sojuszem z Polską. W okresie walk z Lucicami nastąpiło zetknięcie się Mieszka z margrabiami saskimi oraz jego wejście w zależność trybutarną od Niemiec z części posiadanego terytorium. Zarówno kontakty z Czechami, jak zwłaszcza później z Niemcami przyspieszyły proces przekształcania się władztwa piastowskiego w monarchię typu wczesnofeudalnego. Oczywiście koniecznym warunkiem tej przemiany musiała być chrystianizacja kraju. Krok ten został przez Mieszka podjęty w 966 r. Sojusz z Czechami pozwolił mu następnie rozgromić Luciców i opanować bieg dolnej Odry. Zaniepokojeni przenikaniem wpływów Mieszkowych na obszary lucickie, margrabiowie sascy usiłowali zmusić go siłą do wycofania się z zajętych ziem. Próba ta zakończyła się jednak ich ciężką porażką. Epilog tego starcia rozegrał się przed sądem cesarskim, który potępił wystąpienie Mieszka, powodując tym jego przejście do opozycji antyottońskiej. Tym należy sobie tłumaczyć poparcie zarówno przez Mieszka, jak przez Bolesława czeskiego kandydatury Henryka Bawarskiego do korony niemieckiej po śmierci Ottona. Solidarność polsko-czeska okazała się jednak na dłuższą metę nietrwała i załamała się wobec zmienionej sytuacji politycznej na Połabiu. Oto powstanie tamtejszych Słowian, które w 983 r. doprowadziło do ich wyzwolenia spod jarzma niemieckiego, wzmogło zagrożenie Polski ze strony Luciców i spowodowało jej zbliżenie do Niemiec. Ta sama też przyczyna doprowadziła do zerwania sojuszu polsko-czeskiego. W parę lat później (990) między niedawnymi sojusznikami doszło do wojny, w czasie której Polskę wspomagały posiłki niemieckie, a Czechy - lucickie. Kampania przyniosła pełny sukces Mieszkowi, który opanował Śląsk, pozostający od lat kilkudziesięciu w rękach Przemyślidów. Możliwe, że ta sama kampania przesądziła również o utracie przez Czechy kraju Wiślan. Niejasno rysuje się sytuacja prawna ziem polskich po roku 990. Analiza aktu ich darowizny na rzecz Papiestwa, zwanego od pierwszych jego słów dokumentem Dagome iudex, nasuwa podejrzenie, że obszar państwa Mieszkowego nie stanowił bynajmniej jednolitej całości. Ziemia krakowska wraz z Górnym Śląskiem i Opolszczyzną znajdowała się zapewne w posiadaniu pierworodnego syna Bolesława Chrobrego, który być może pozostawał w pewnej zależności od swego wuja, Bolesława Ii czeskiego. Nie jest również wykluczone, że i Pomorze, jako odrębna dzielnica, znalazło się w rękach któregoś z krewniaków Mieszkowych. Tak więc jedynie centralna część kraju, zwana w dokumencie Dagome iudex państwem gnieźnieńskim (civitas schinesge) była przeznaczona dla nieletnich synów z drugiego małżeństwa Mieszka, a złożona w darze św. Piotrowi jako precaria oblata miała w przyszłości stać się ich dzielnicą. Praktycznym skutkiem tej transakcji było pozostawienie darowanego obszaru w rękach dotychczasowego władcy. Jako użytkownik "własności św. Piotra" korzystał on z opieki Papiestwa, zaś jego państwo, przynajmniej teoretycznie, miało zagwarantowaną nienaruszalność granic. W zamian musiał Mieszko opłacać określoną daninę roczną na rzecz Rzymu.

 

Początki Rusi

Latopis kijowski z początków Xii w., znany pod nazwą Powieści dorocznej, opisując dzieje Słowiańszczyzny wschodniej, zaliczył do niej następujące plemiona: Słowenów nad jeziorem Ilmen, Krywiczów nad Górnym Dnieprem, Połoczan nad górną Dźwiną, Dregowiczów nad górnym Niemnem, Drewlan nad Prypecią, Polan nad środkowym Dnieprem, Siewierzan nad Desną, Radymiczów nad Sożą, Wiatyczów nad górną Oką, Dulebów nad Bugiem i Styrem, Uliczów nad Bohem i Dniestrem oraz Tywerców nad Dniestrem i Prutem. Równocześnie Powieść doroczna przedstawiła początki państwa ruskiego jako rezultat obcego, normańskiego najazdu. Teoria "normańska", potraktowana jako dowód nieudolności państwotwórczych Słowian, była w ciągu Xix a nawet i Xx w. argumentem politycznym, przemawiającym za rzekomą ich niższością. Bez pomocy germańskiej, dowodzono, nie mogli oni zbudować własnej państwowości. Dziś teoria ta została podcięta u podstaw postępującymi dociekaniami archeologów i historyków, głównie zresztą radzieckich. W toku przeprowadzonych badań zwrócono większą uwagę na świadectwa geografów arabskich, którzy stwierdzili, że przed pojawieniem się wśród Słowian wschodnich drużyn normańskich istniało tam kilka ośrodków państwowych. Tak więc al-Gaihani oraz ibn-Haukal (X w.) wspominają o trzech państwach występujących na tym obszarze, a mianowicie o Slawii, Kujawii i Artanii. Pierwsze da się zidentyfikować z ziemią nowogrodzką, drugie z kijowską, sprawa natomiast umiejscowienia trzeciego nastręcza pewne trudności. Być może chodziło tu o jakiś obszar na pograniczu chaganatu chazarskiego. W końcu Ix w. powstało państwo kijowskie w drodze zjednoczenia Slawii i Kujawii przez dynastię Rurykowiczów. Ich władztwo objęło więc ziemie, które od chwili zamknięcia przez Arabów drogi śródziemnomorskiej stały się pomostem łączącym drogą okrężną Wschód z Zachodem. Dwa szlaki handlowe o znaczeniu międzynarodowym przecinały ten kraj. Jeden prowadził od Bagdadu przez Morze Kaspijskie w górę Wołgi poprzez siedziby Turskich Chazarów, Pieczyngów, Protobułgarów, przez ziemie różnych plemion fińskich do kraju Słowenów, a tamtędy - do Morza Bałtyckiego. Drugi łączył Konstantynopol z Morzem Bałtyckim poprzez Morze Czarne, Dniepr, Wołchow i Ładogę. Takie położenie ziem zajmowanych przez wschodnich Słowian zaważyło na szybszym niż na zachodzie rozwoju sił wytwórczych tego obszaru, a co za tym idzie - tamtejszego rzemiosła i jego skupieniu w osadach typu miejskiego. Te same przyczyny działały przyciągająco na obcych awanturników. Im więc w dużym stopniu wypadnie przypisać pojawienie się w tych okolicach drużyn wareskich, które bądź to wchodziły w służbę książąt słowiańskich, bądź też na własny rachunek pragnęły opanować ważniejsze ośrodki przy omówionych wyżej szlakach handlowych. Te same również przyczyny zaostrzyły rywalizację między różnymi ludami, przebywającymi podówczas w stepach nad Morzem Kaspijskim i Czarnym. One wreszcie wzmogły zainteresowanie Bizancjum ziemiami Europy Wschodniej i przyczyniły się do podejmowania z tej strony prób powiązania ich gospodarczo ze sobą za pośrednictwem kolonii greckich na Krymie.

 

Ruś a Bizancjum

Chęć nawiązania stosunków z Konstantynopolem istniała i po drugiej stronie. Wyprawy ruskie podejmowane morzem ku brzegom bizantyńskim miały na celu nie tylko doraźną grabież; chodziło również o wymuszenie ustępstw handlowych. Świadczy o tym układ z 907 r. uzyskany w wyniku takiego najazdu, a otwierający kupcom ruskim dostęp do Bizancjum. Oczywiście nie zawsze tylko o to chodziło. Wzrastające w siłę państwo kijowskie dążyło do kontrolowania północnych brzegów zarówno Morza Czarnego, jak i Kaspijskiego. Kiedy zaś Bizancjum wplątane w ciężką walkę z Bułgarią nieostrożnie odwołało się do ruskiej pomocy, ówczesny książę kijowski Światosław, po rozgromieniu Bułgarów w 968 r., usiłował na Bałkanach zająć ich miejsce, Wiele wysiłków kosztowało Bizancjum pozbycie się tego kłopotliwego sąsiedztwa. Dążenie do uzyskania wpływów w Konstantynopolu przyświecało także polityce Światosławowego syna, Włodzimierza. Być może i z myślą o wzięciu w swe ręce kontroli nad drogami prowadzącymi poprzez Karpaty ku Bałkanom, sięgnął w 981 r. po Grody Czerwińskie i ziemię przemyską. Natomiast na pewno z zamiarem zmuszenia Bizancjum do ustępstw podjął nieco później walkę o kolonie greckie na Krymie. Kampania ta zmusiła dyplomację konstantynopolitańską do ustępstw, oddania Włodzimierzowi ręki cesarzówny i wyrażenia zgody na odnowienie dawnych umów. Ze swej strony książę kijowski zgodził się na przyjęcie chrztu i uznania chrystianizmu za religię panującą (988-989). W ten sposób wczesnofeudalne państwo kijowskie otrzymało nadbudowę ideologiczną zgodną z jego charakterem. Bizancjum natomiast kompensowało sobie utratę wpływów politycznych przez świeżo pozyskane kościelne i kulturalne.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin