5222.txt

(737 KB) Pobierz
George R.R. Martin Lisa Tuttle

Przysta� Wiatr�w

(Prze�o�y�a Anna Krawczyk - �askarzewska)
W dow�d mi�o�ci i wdzi�czno�ci ofiarowuj� t� ksi��k� mojej matce i mojemu ojcu, 
nawet 
je�li jej nie przeczytaj�.
Lisa Tuttle Ksi��k� t� dedykuj� Elizabeth, Anne, Mary Kaye, Carol, Meredyth, Ann 
i 
Yvonne, i pozosta�ym zadziornym istotom z �Couriera", w nadziei, �e nie utrac� 
zadziorno�ci i 
umiej�tno�ci zadawania niewygodnych pyta� i nadal b�d� wyrzucane z rozmaitych 
instytucji.
George R.R. Martin
Skoro ju� raz spr�bowa�e� lotu, chodz�c po ziemi, ku niebu zwracasz oczy; 
albowiem zaznawszy 
przestworzy, pragniesz do nich powr�ci�.
Leonardo da Vinci
PROLOG
Burza szala�a prawie ca�� noc.
Na szerokim ��ku, obok swojej matki, le�a�a dziewczynka. By�a przykryta 
w�ochatym 
kocem z kiepskiej we�ny. Nie mog�a spa�. S�ucha�a, jak krople deszczu miarowo i 
uporczywie 
uderzaj� o cienkie, zbudowane z drewna cytrynowca �ciany chatynki. Od czasu do 
czasu gdzie� w 
oddali rozlega� si� grzmot piorunu. Ilekro� na niebie pojawia�a si� b�yskawica, 
jej �wiat�o s�czy�o 
si� przez zas�ony w oknie, a gdy zanika�o, w malutkim pokoju zn�w robi�o si� 
ciemno.
S�ysz�c, jak woda kapie na pod�og�, dziecko u�wiadomi�o sobie, �e w dachu 
powsta�a 
kolejna dziura. Wiedzia�o, �e mocno ubita ziemia stanie si� grz�ska jak b�oto, a 
matka wpadnie w 
sza�, lecz nie by�o na to �adnej rady. Matka nie potrafi�a dobrze �ata� dach�w, 
a na wynaj�cie kogo� 
do tej roboty brakowa�o pieni�dzy. Twierdzi�a, �e kt�rego� dnia sfatygowana 
chatka zupe�nie si� 
zawali pod wp�ywem gwa�townych burz. �Wtedy znowu zobaczymy si� z twoim ojcem" - 
mawia�a. 
Dziecko nie pami�ta�o ojca zbyt dobrze, ale matka cz�sto o nim wspomina�a.
Podmuch wiatru wprawi� zas�ony w dr�enie. Dziewczynka us�ysza�a nieprzyjemny 
d�wi�k 
skrzypi�cego drewna oraz �opotanie nat�uszczonego papieru, kt�ry s�u�y� jako 
szyba w oknie, i 
przez chwil� odczuwa�a strach. Matka spa�a bardzo spokojnie. Burze zdarza�y si� 
cz�sto, lecz nigdy 
nie zak��ca�y jej snu. Dziewczynka ba�a si� pomy�le�, �e mog�aby j� obudzi� - 
matka odznacza�a 
si� porywczym usposobieniem i na pewno dosta�aby sza�u, gdyby zbudzono j� dla 
tak b�ahego 
powodu jak dzieci�cy l�k.
�ciany zaskrzypia�y znowu i mocno si� zachwia�y. Piorun zagrzmia� niemal 
r�wnocze�nie z 
pojawieniem si� b�yskawicy. Dziecko dygota�o pod kocem; zastanawia�o si�, czy 
w�a�nie tej nocy 
wyrusz� na spotkanie z ojcem.
Natura okaza�a si� jednak lito�ciwa. Burza wreszcie odesz�a i nawet deszcz 
przesta� pada�. 
W pokoju by�o ciemno i cicho.
Dziewczynka wyrwa�a matk� ze snu.
- Co? - zapyta�a przebudzona. - Co si� sta�o?
- Burza si� sko�czy�a, mamo - odpar�o dziecko. Na te s�owa kobieta po�piesznie 
wsta�a.
- Ubieraj si� - powiedzia�a dziewczynce. Sama szuka�a w ciemno�ci poszczeg�lnych 
cz�ci 
garderoby. Od �witu dzieli�a je jeszcze co najmniej godzina, ale nale�a�o bardzo 
szybko dosta� si� 
na pla��. Dziewczynka wiedzia�a, �e podczas burz cz�sto dochodzi do katastrof 
du�ych statk�w 
handlowych. Rozbiciu ulega�y te� ma�e �odzie rybackie, kt�rych w�a�ciciele 
zapu�cili si� zbyt 
daleko albo zwlekali z powrotem. Kiedy wychodzi�o si� na pla�� tu� po burzy, 
mo�na si� by�o 
natkn�� na rozmaite przedmioty wyrzucone przez fale. Kt�rego� razu dziewczynka i 
jej matka 
znalaz�y n� o wyszczerbionym metalowym ostrzu. Za sum� uzyskan� z jego 
sprzeda�y �ywi�y si� 
dobrze przez dwa tygodnie. Jednak poszukiwacze warto�ciowych przedmiot�w nie 
mogli sobie 
pozwoli� na lenistwo. Leniwa osoba czeka�a a� do �witu i nic nie znajdowa�a.
Matka powiesi�a sobie na ramieniu pust� p��cienn� torb�. Jej c�rka mia�a 
sukienk� z 
du�ymi kieszeniami. Obie w�o�y�y wysokie buty. Kobieta zdj�a ze �ciany d�ug� 
tyczk� 
zako�czon� drewnianym hakiem, �eby m�c przyci�gn�� rzeczy, kt�re b�d� unosi�y 
si� na wodzie 
poza ich zasi�giem.
- Chod�, dziecino - rzek�a. - Nie tra� czasu.
Na pla�y panowa� mrok i ch��d, spot�gowany wiej�cym z zachodu zimnym wiatrem. Po 
mokrym piasku grasowa�y ju� ze cztery osoby; wg��bienia po ich buciorach szybko 
wype�nia�a 
woda. Od czasu do czasu ten i �w nachyla� si� i uwa�nie co� ogl�da�. Jeden z 
poszukiwaczy mia� 
przy sobie latarni�.
Dawniej, kiedy jeszcze �y� ojciec, jego �ona i c�rka posiada�y dobr� latarni�, 
lecz p�niej 
musia�y j� sprzeda�. Matka cz�sto si� na to uskar�a�a. Nie widzia�a w nocy tak 
dobrze, jak jej 
dziecko; czasami potyka�a si� w ciemno�ciach i nieraz omija�a przedmioty, kt�re 
powinna by�a 
zauwa�y�.
Jak zwykle, poszukiwaczki rozdzieli�y si�. Dziecko uda�o si� pla�� na p�noc, 
podczas gdy 
matka przeszukiwa�a stron� po�udniow�.
- Zawr�� o �wicie - powiedzia�a matka. - Masz w domu robot�. Po wschodzie s�o�ca 
nic nie 
zostanie.
Dziecko kiwn�o g�ow� i pobieg�o na poszukiwania.
Tej nocy po��w okaza� si� n�dzny. Dziewczynka d�ugo kroczy�a wzd�u� brzegu ze 
wzrokiem utkwionym w ziemi. Lubi�a znajdowa� przedmioty. Gdyby wr�ci�a do domu z 
kawa�kiem metalu albo z�bem scylli, d�ugim jak jej rami�, wygi�tym, ��tym i 
straszliwym, matka 
zapewne u�miechn�aby si� do niej i pochwali�a, �e jest bardzo dobr� 
dziewczynk�. Nie zdarza�o 
si� to jednak zbyt cz�sto. Zazwyczaj matka karci�a j� za roztargnienie i 
zadawanie g�upich pyta�.
Kiedy pierwsze blade promienie �witu zacz�y poch�ania� gwiazdy, dziewczynka 
przekona�a si�, �e ma w kieszeniach tylko dwa kawa�ki mlecznego szk�a morskiego 
i mi�czaka. 
Mi�czak by� du�y i ci�ki; z trudem mie�ci� si� w d�oni, a szorstka, �wirowata 
skorupa 
wskazywa�a, �e jest to gatunek najlepiej nadaj�cy si� do jedzenia; jego czarne 
mi�so przypomina�o 
w smaku mas�o. Niestety, uda�o jej si� znale�� tylko tego jednego mi�czaka. Poza 
tym fale 
wyrzuci�y na brzeg jedynie bezwarto�ciowe kawa�ki drewna.
Dziecko mia�o ju� zawr�ci�, zgodnie z poleceniem matki, gdy nagle na niebie 
zab�ys�o co� 
metalowego - srebrzysty promie�, kt�ry jak gdyby zwiastowa� narodziny nowej 
gwiazdy, 
przy�miewaj�cej wszystkie inne. Dziewczynka wiedzia�a, co ma przed oczami - 
zanim skrzyd�a 
jakiego� lotnika ukaza�y si� �wiatu, oblewa� je blask pierwszych promieni 
wschodz�cego s�o�ca.
Ma�a zapragn�a pobiec w �lad za nimi, by m�c je obserwowa�. Uwielbia�a ogl�da� 
lec�ce 
ptaki - ma�e dzi�cio�y zielone, dzikie kozodoje i padlino�erne kanie - ale widok 
srebrnych skrzyde� 
lotnik�w by� najwspanialszy. S�o�ce jednak zaczyna�o ju� wschodzi�, a matka 
kaza�a jej wr�ci� o 
�wicie.
Zacz�a biec. Pomy�la�a, �e skoro tak szybko przeby�a drog� tam i z powrotem, to 
mo�e 
zostanie jej troch� czasu na obejrzenie lotnika, zanim matka zauwa�y jej 
nieobecno��. Dlatego w 
p�dzie mija�a leniwych maruder�w, kt�rzy dopiero teraz wylegli na pla��. W jej 
kieszeni 
podskakiwa� mi�czak.
Gdy dotar�a do miejsca, w kt�rym zatrzyma� si� lotnik, niebo na wschodzie by�o 
ju� 
bladopomara�czowe. Skrzydlaci ludzie cz�sto l�dowali na tym rozleg�ym skrawku 
piaszczystej 
pla�y; g�rowa�a nad nim wysoka, stroma ska�a, z kt�rej rozpoczynali loty. 
Dziewczynka lubi�a si� 
wspina� na klif. Czuj�c, jak wiatr rozwiewa jej w�osy, spuszcza�a nogi nad 
kraw�dzi� i 
obserwowa�a otaczaj�ce j� zewsz�d niebo. Jednak�e tego dnia nie mia�a czasu. 
Musia�a szybko 
wraca�, je�li nie chcia�a si� narazi� na gniew matki.
Tak czy owak, przybieg�a zbyt p�no. Lotnik w�a�nie l�dowa�.
Z wdzi�kiem wykona� w powietrzu ostatni karko�omny manewr, machaj�c skrzyd�ami 
zaledwie dziesi�� metr�w nad g�ow� dziewczynki, kt�ra obserwowa�a go szeroko 
otwartymi 
oczami. Nast�pnie przechyli� si� nad wod�. Opu�ci� jedno srebrne skrzyd�o, 
podni�s� drugie, 
raptownie zatoczy� szerokie ko�o, a potem wyprostowa� si� i ruszy� naprz�d. 
Wyl�dowa� z gracj�, 
ledwo musn�wszy piasek.
Na pla�y znajdowa�y si� jeszcze dwie osoby - jaki� m�odzieniec i starsza 
kobieta. Biegli 
obok l�duj�cego lotnika, pomogli mu si� zatrzyma�, a nast�pnie zadbali o to, 
�eby jego skrzyd�a 
opad�y, i powoli, ostro�nie je z�o�yli. W tym samym czasie lotnik odpina� paski, 
kt�re ��czy�y 
skrzyd�a z jego cia�em.
Dziewczynka uwa�nie mu si� przyjrza�a i stwierdzi�a, �e to jeden z jej 
ulubionych lotnik�w. 
Wiedzia�a, �e na �wiecie jest ich mn�stwo, i ogl�da�a ju� wielu z nich, a 
niekt�rych nawet 
rozpoznawa�a, lecz tylko troje pojawia�o si� tu cz�sto, gdy� mieszkali na jej 
wyspie. Dziecko 
wyobra�a�o sobie, �e �yj� gdzie� wysoko, na stromych ska�ach, w domach 
przypominaj�cych 
ptasie gniazda, o �cianach z bezcennego srebra. By�a w�r�d nich sroga, siwa 
kobieta o 
zgorzknia�ym wyrazie twarzy. Drugim znajomym by� ciemnow�osy, osza�amiaj�co 
przystojny 
ch�opak. Mia� mi�y g�os i dziewczynka lubi�a go bardziej ni� star� kobiet�. 
Jednak jej faworytem 
by� lotnik, kt�ry wyl�dowa� przed chwil� na pla�y. Ten wysoki, szczup�y i 
barczysty m�czyzna 
przypomina� jej ojca. Mia� br�zowe oczy, kr�cone, rudawe w�osy i starannie 
wygolon� twarz. 
Cz�sto si� u�miecha� i chyba odbywa� wi�cej lot�w ni� tamci.
- Hej, ty - odezwa� si�.
Dziewczynka ze strachem podnios�a oczy i zobaczy�a, �e m�czyzna u�miecha si� do 
niej.
- Nie b�j si� - rzek�. - Nie zrobi� ci krzywdy. 
Cofn�a si� o krok. Obserwowa�a lotnik�w wiele razy, ale dotychczas �aden z nich 
nie 
zwr�ci� na ni� uwagi.
- Kim ona jest? - Lotnik zada� to pytanie swojemu pomocnikowi, kt�ry sta� za 
jego plecami, 
trzymaj�c z�o�one skrzyd�a. M�odzieniec wzruszy� ramionami.
- Pewnie jaka� poszukiwaczka mi�czak�w. Nie wiem. Ju� j� tutaj widywa�em. 
Chcesz, 
�ebym j� przegna�?
- Nie - odpar� m�czyzna i znowu pos�a� dziewczynce u�miech. - Dlaczego jeste� 
taka 
przera�ona? - zapyta�. - Nic si� nie sta�o. Nie mam nic przeciwko temu, �e tu 
przysz�a�, 
dziewczynko.
- Mama powiedzia�a, �e nie powinnam przeszkadza� lotnikom - rzek�o dziecko.
M�czyzna wybuchn�� �miechem.
- Och, przecie� wcale mi nie przeszkadzasz. Mo�e kt�rego� dnia doro�niesz i 
b�dziesz 
pomaga� lotnikom, tak jak to robi�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin