127.txt

(53 KB) Pobierz
Ernest Mandel 


SOCJALIZM W PRZEDEDNIU XXI WIEKU


WST�P

       Zgodnie z tradycyjnym okre�leniem Marksa i Engelsa
socjalizm oznacza  spo�ecze�stwo zjednoczonych wytw�rc�w -
pierwsz�, ni�sz� faz� spo�ecze�stwa  komunistycznego -
charakteryzuj�c� si� w�asno�ci� �rodk�w produkcji, bezpo�rednio 
spo�ecznym charakterem pracy oraz planow� produkcj� maj�c� na
celu zaspokojenie  potrzeb (wytwarzanie zwyk�ych warto�ci
u�ytkowych nie za� towar�w). Chodzi wi�c  o spo�ecze�stwo bez
klas i pa�stwa, to znaczy bez swoistych aparat�w czy organ�w 
wyodr�bnionych z og�u obywateli w celu zarz�dzania, kierowania
i podejmowania  decyzji.
       Takim mo�e by� jedynie w pe�ni decyduj�ce o sobie samym
spo�ecze�stwo, kt�re  kszta�tuje si� na bazie samorz�du wytw�rc�w
i obywateli (tak wi�c i konsument�w), jest  wyzwolone z tyranii
"praw rynku" (prawa warto�ci) i despotycznej w�adzy pa�stwa.   
   W spos�b wolny i �wiadomy, w oparciu o wyb�r uporz�dkowanych
i uzasadnionych  wniosk�w podejmuje ono decyzje o priorytetach
w wykorzystaniu w�a�ciwych �rodk�w  materialnych i b�d�cym w jego
dyspozycji czasie dla pracy spo�ecznej. Dlatego te� takie 
spo�ecze�stwo wymaga pluralizmu (inaczej m�wi�c sytuacji, w
kt�rej nie istnieje tylko  jedna partia, jeden aparat "zdalnego
sterowania"), pluralizmu w g��bszym tego s�owa  znaczeniu, to
znaczy w sensie istnienia narodowych (i mi�dzynarodowych) 
alternatywnych cel�w. To bynajmniej nie wyklucza wielorakich
mechanizm�w  decentralizacji (regionalnej, lokalnej, na poziomie
dzielnicy czy te� gospodarczej,  spo�ecznej, itp.), w ramach
kt�rych organy oddolnej demokracji wypowiadaj� si�  w kwestii
podejmowanych wybor�w.
        Uwzgl�dniaj�c nier�wnomierny rozw�j wzajemnych powi�za�
si�  spo�eczno-politycznych na p�aszczy�nie mi�dzynarodowej,
budowa spo�ecze�stwa  socjalistycznego mo�e rozpocz�� si� w skali
narodowej. Jednak w pe�ni mo�e ono  zosta� zrealizowane tylko w
skali globalnej lub inaczej m�wi�c, gdy obejmie g��wne  kraje
�wiata. 
      Tak  zdefiniowany socjalizm nie oznacza ani raju na ziemi,
ani urzeczywistnienia  odwiecznych marze�, pe�nej harmonii mi�dzy
jednostk� a spo�ecze�stwem czy te�  spo�ecze�stwem a przyrod�.
Nie jest te� "ko�cem historii", ko�cem sprzeczno�ci 
okre�laj�cych byt cz�owieka. Cel do kt�rego zmierzaj� zwolennicy
socjalizmu jest  niepor�wnywalnie bardziej skromny. Rozwi�za�
sze�� czy siedem sprzeczno�ci, kt�re  na przestrzeni minionych
wiek�w by�y i s� obecnie �r�d�em najbardziej masowych  ludzkich
cierpie�: zniewolenie i wyzysk cz�owieka przez cz�owieka; wojna
i na  masow�  skal� przemoc mi�dzy lud�mi; wykorzenienie raz na
zawsze g�odu, nier�wno�ci  i niezaspokojenia pal�cych potrzeb
r�nych warstw spo�ecznych; zinstytucjonalizowanie  i
systematyczne dyskryminowanie kobiet, ras czy grup etnicznych;
poni�enie  narodowych i lokalnych mniejszo�ci, itp.; kryzysy
ekonomiczne; kryzysy ekologiczne.       Wraz z usuni�ciem
powy�szych sprzeczno�ci nie znika wcale dramat cz�owieka.      
W spos�b uargumentowany mo�emy twierdzi�, �e �w dramat dopiero
w�wczas by  si� rozpocz��. Dramat, kt�ry ludzko�� dot�d
prze�ywa�a i prze�ywa nadal nie jest ludzki  lecz wieczny.
Jakkolwiek by jednak by�o, dotychczasowy dorobek godny jest 
rozpatrzenia w ca�ej swej donios�o�ci. Lecz jest on zaledwie
jedn� z alternatyw, z kt�r�  ludzko�� si� styka.   
     My, socjali�ci jeste�my przekonani o tym, �e rozwi�zanie
owych sze�ciu czy siedmiu  wspomnianych sprzeczno�ci, by�oby
gigantycznym skokiem na drodze post�pu  i uwolnienia tak rodzaju
ludzkiego, jak i sk�adaj�cych si� na� jednostek, post�pu, kt�ry 
w swej donios�o�ci m�g�by si� r�wna� likwidacji kanibalizmu czy
niewolnictwa.      Przekonani jeste�my, �e takowy post�p jest
mo�liwy tylko w drodze obumarcia  w�asno�ci prywatnej, towaru i
pieni�dza, co jest podstaw� obumarcia klas oraz pa�stwa.  
Podobnie jeste�my przekonani, �e bez tego, to znaczy bez
ustanowienia  Og�lno�wiatowej Federacji Socjalistycznej, obecny
stan rzeczy d�ugo si� nie utrzyma.       Niebezpiecze�stwo
zag�ady cywilizacji ludzkiej, zag�ady rodzaju ludzkiego, b�dzie 
rezultatem coraz bardziej niepohamowanego wy�cigu, coraz bardziej
przera�aj�cych  katastrof, kt�re staj� si� coraz bardziej
widoczne.

SOCJALIZM JEST KONIECZNY

   W tym sensie, w jakim dopiero co zosta� zdefiniowany,
socjalizm jest czym�  najzupe�niej koniecznym - w przeciwnym
wypadku ludzko�� stoczy si� na skraj  katastrofy. Sceptycyzm co
do konieczno�ci socjalizmu kryje w sobie owo lekcewa�enie 
tendencji do samozag�ady ludzko�ci, kt�re narasta w przezywaj�cym
obecnie kryzys  spo�ecze�stwie bur�uazyjnym Ta dezynwoltura
graniczy z zupe�nym brakiem  odpowiedzialno�ci.
    Przytoczmy sfery, w kt�rych owe tendencje do samozag�ady s�
najbardziej widoczne:  wy�cig zbroje� (bro� atomowa, biologiczna,
chemiczna) oraz niebezpiecze�stwa  zagra�aj�ce r�wnowadze
ekologicznej. Zbyteczne jest w tym miejscu wymienianie 
niezliczonych �r�de� naukowych dowodz�cych mo�liwo�ci zag�ady
�ycia na Ziemi,  mo�liwo�ci w kt�re brzemienne s� dostrzegalne
w skali �wiata tendencje. W zwi�zku  z tym dylemat nie
przedstawia si� ju� w postaci alternatywy: socjalizm czy 
barbarzy�stwo, obecny dylemat brzmi: socjalizm czy te� zag�ada. 
  Chyba nie mniej niebezpiecznie przedstawiaj� si� zagro�enia
n�dz� i g�odem  najbiedniejszych region�w "trzeciego �wiata", jak
r�wnie� ryzyko przeobra�enia  znacznej cz�ci ludno�ci metropolii
imperialistycznych w warstwy o charakterze  lumpenproletariackim
lub quasi-lumpenproletariackim. Je�li przyj�� realn� hipotez� 
o czterdziestu milionach bezrobotnych w krajach
imperialistycznych w latach  1985-1987, oznacza to , �e razem z
rodzinami, z cz�ciowo bezrobotnymi, z kobietami  "usuni�tymi z
rynku pracy" oraz m�odzie��, kt�ra nigdy na ten rynek nie wesz�a
(1),  otrzymujemy jakie� 100 milion�w ludzi - m�czyzn i kobiet -
 doznaj�cych n�dzy  materialnej, intelektualnej i moralnej w tak
zwanych "bogatych" krajach. A jest to  zaledwie pierwsze stadium
kryzysu, kt�ry nie osi�gn�� jeszcze swego apogeum.    Bur�uazyjny
projekt ustanowienia "podw�jnego spo�ecze�stwa" mo�e t� liczb� 
zwi�kszy� dwu-, a nawet trzykrotnie.
        Nale�y porzuci� iluzj�, jakoby wszystkie te tendencje
mia�y charakter zarodkowy,  �e ich fatalne nast�pstwa mo�na
jeszcze zatrzyma� na zno�nym poziomie - poziomie,  kt�ry
zapewni�by ci�g�o�� cywilizacji materialnej oraz kultury
ludzkiej, a przy tym nie  przeobrazi�by gruntownie struktury
spo�ecznej. W rzeczywisto�ci jest wr�cz odwrotnie.       
Niszcz�ce nast�pstwa opisanych tendencji w coraz wi�kszym stopniu
kumuluj� si�.     Przyk�adowo, dzi� rozmy�lamy o kosztach, jakie
przyjdzie nam zap�aci� za  naruszenie r�wnowagi ekologicznej
podczas nowego kryzysu; jutro b�d� one jednak  znacznie wy�sze. 
      Iluzja, jakoby taki stan rzeczy m�g� si� utrzyma� przez
d�u�szy czas bez �adnych  katastroficznych nast�pstw, zbudowana
jest w oparciu o hipotez� o pono�  nieograniczonych mo�liwo�ciach
przystosowawczych systemu kapitalistycznego,  o rzekomo
nadzwyczajnej elastyczno�ci gospodarki rynkowej, jakoby
"wszechmocnych  mechanizmach regulacji", kt�re by�y sankcjonowane
przez ca�y wiek XX. Owo  z�udzenie zbudowane jest na fakcie, �e
kryzysy, wojny, wszelkiego rodzaju kl�ski  �ywio�owe nie zdj�y
z porz�dku dziennego rutyny w rodzaju "business as usual", lecz 
jedynie okresowo j� t�umi�y. Trzeba by� �lepym lub, inaczej
m�wi�c, absolutnie nie  rozumie� historii bie��cego stulecia, by
nie zauwa�y�, �e zasi�g i waga periodycznych  zak��ce� r�wnowagi
wzrastaj� z dziesi�ciolecia na dziesi�ciolecie.      Pierwsza
wojna �wiatowa poch�on�a dziesi�� milion�w istnie� ludzkich.
Cena  drugiej - to ju� osiemdziesi�t milion�w. Jakiej hekatomby
wymaga�aby trzecia? W  okresie mi�dzy pierwsz� a drug� wojn�
�wiatow� mia�o miejsce oko�o dwudziestu  "wojen lokalnych". Od
zako�czenia drugiej wojny po dzie� dzisiejszy byli�my  �wiadkami
oko�o pi��dziesi�ciu takich wojen; ich liczba wzrasta z roku na
rok, z  p�rocza na p�rocze.
     Oko�o trzydziestu milion�w ludzi w Azji i Afryce zmar�o z
g�odu mi�dzy dwoma  wojnami �wiatowymi. W okresie od 1940 roku
do chwili obecnej liczba ta zwi�kszy�a  si� dziesi�ciokrotnie.
Jak pokaza�a tragedia Etiopii, kl�ski g�odowe dopiero si� 
rozpocz�y.
   W okresie mi�dzy dwiema wojnami stopniowo rozprzestrzeni�y si�
tortury,  zadomawiaj�c si� w oko�o dwudziestu pa�stwach; obecnie 
w sze��dziesi�ciu-siedemdziesi�ciu pa�stwach tortury s�
zjawiskiem powszechnym,  w skrajnych przypadkach
zinstytucjonalizowanym. Jedynym "jasnym punktem" jest  fakt, �e
od 1945 roku nie powt�rzy�y si� O�wi�cim i Hiroszima Ale kto
zagwarantuje,  �e nie stanie si� tak za lat dwadzie�cia?
  W pierwszej po�owie obecnego stulecia powi�kszanie si� obszaru
pusty�  i zanieczyszczenie rzek oraz atmosfery by�y zjawiskami
marginalnymi, dotycz�cymi  bardzo niewielkich obszar�w planety.
Dzi� stwierdzamy raptem, �e jeste�my �wiadkami  katastrofy nie
tylko na obszarach Sahelu i Amazonii, ale i niespodziewanej
zag�ady  po�owy las�w w Niemczech.
      Tak jak nieodpowiedzialne jest niedocenianie
niebezpiecze�stw, kt�rych z dnia na  dzie� jest coraz wi�cej, tak
te� nieodpowiedzialne jest twierdzenie, �e jest ju� za p�no, 
�e katastrofa ju� nast�pi�a lub - co w zasadzie jest tym samym -
 �e rozpoczynaj�ca si�  katastrofa to proces nieodwracalny. Ta
z gruntu pesymistyczna teza jest jedynie  racjonalizacj� strachu
i rozczarowania, demoralizuj�cego bredzenia i poczucia 
beznadziejno�ci. Nie posiada �adnego uzasadnienia naukowego, jest
�wiadomym  wyrzeczeniem si� rozs�dku.
        Takie reakcje pozbawione s� sensu, tak�e gdy patrzy si�
na nie z perspektywy  �ycia i uczu� Kiedy pali si� dom i drogim
nam osobom zagra�a �mier�, �aden cz�owiek  godny tego miana nie
powie: "nie podejm� �adnych wysi�k�w, aby ich ratowa�". Gdy 
p�onie dom, to ci, kt�rzy zadowalaj� si� sofizmatem ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin